Praca przy koniach za granicą załatwiana przez pośrednika

Smok10, psychopaci, kretyni i cwaniaczki wszędzie się znajdą i właśnie po to jest ten wątek, aby ich wychwytywać i  się na nich nie nadziać. Jest ciężko, często powtarzam, że rynek pracy przy koniach jest kiepski, ale nie jesteśmy takimi naiwnymi, ucieśnionymi męczennikami marzącymi o różowej tęczy, na jakich nas kreujesz i  nie jest niemożliwe osiągnięcie swoich marzeń i celów. Jak przepracujesz chociaz jeden sezon w branży, to możemy porozmawiać, bo narazie to ty tak sobie gdybasz
Nikogo na nic nie kreuje tylko uczulam a to róznica. 🤔
Zna ktos moze stajnie w okolicach miejscowości Vechta , nie duża stajnia skokowa , 7-8 koni ?
Czy ktoś z forumowicz pracuję może obecnie w stajni Schockemohla w Niemczech lub pracował i mógłby opowiedzieć trochę o realiach (bo w ofercie wiadomo wszystko brzmi jak spełnienie marzeń)  😉?
Nasza szefowa jednak nadal szuka kogoś, z tym ze szuka osoby która także mądrze  pojeździ konie i popracuje z młodymi (koni ma 10 ale nie wszystkie chodzą pod siodlem). Najwazniejsze jest super lagodne podejscie do koni, mile widzianezainteresowanie natural horsmenship (metody Alfonso Aguilar najlepiej)

Niemcy, okolice Berlina, Poczdamu
Trzeba umiec porozumiec sie po angielsku lub niemiecku i miec bardzo spokojne podejscie do koni, dobrze miec swoje auto bo do sklepow kawalek

Wiecej szczegółów i możliwośc aplikacji tu: http://www.yardandgroom.com/Job/Germany/Brandenburg/Groom--Stallhelfer/214167
Czy ktoś z forumowicz pracuję może obecnie w stajni Schockemohla w Niemczech lub pracował i mógłby opowiedzieć trochę o realiach (bo w ofercie wiadomo wszystko brzmi jak spełnienie marzeń)  😉?


mam znajomego który spędził tam 8 lat, wiec pewnie jakby mu źle bylo, to by tyle tam nie siedzial  😀
No chyba zależy jako kto się dzieje i co się będzie robiło. Bo jak do zajeżdżania i obsługi młodzików to nie każdemu będzie pasować, ja bym się w życiu nie zdecydowała 😉
Robert Zenderowski - Myszków ( Śląskie)
ktoś coś na temat tego pana i jego podejścia do koni?
vissenna   Turecki niewolnik
13 lutego 2015 21:19
Semi opinie są skrajnie różne bo zależy do jakiej stajni szukają (mają różne oddziały - hodowlany, młode konie, sport, handel)

A ja długo nie wytrzymałam i znalazłam pracę jako Head Groom niedaleko Passau  🏇
Na angielskim forum ktoś opowiadał, jak wysłał do Szokiego swojego "wielce utalentowanego, posiadającego świetlaną przyszłość w jeździectwie" syna, myśląc, że ten będzie jeździł same Totilasy, startował w Niemieckich zawodach i w ogóle - a okazało się, że to jest fabryka, zapiernicz, mnóstwo oporządzania, się jeździ same młode wariaty, ten chłopak coś sobie ponoć złamał i nie mógł jeździć przez długi czas, w ogóle był jakiś dramat i tragedia 😉
Nie wiem, jak tam jest, nigdy nie byłam, ale sama pracowałam w ponad 100-konnym molochu i wiem nieco na temat stylu życia, pracy w takich stajniach. Cóż, nie jest to miejsce dla każdego, trzeba być bardzo odpornym na stres, na różne sytuacje, wyłączyć uczucia zupełnie, do tego przygotować się na pracę w zespole w stylu brazylijskich telenowel 😉 Dla jednych może być to życiowa szansa, żeby się wybić, żeby zacząć coś poważniejszego, zbudować sobie jaką bazę na przyszłość, dla drugich strata czasu, trauma,  czynnik, przez który nie ma się ochoty już więcej pracować w tej profesji.
Trzeba przemyśleć, czy faktycznie ma się jaja i jest się w stanie przeżyć te miesiące, lata w stanie bezuczuciowego robota 😉 Dla niektórych opcja małej, prywatnej stajenki z 5-ma końmi jest dużo lepszym rozwiązaniem.
WItam, czy ktoś z Was orientuje się czy w okolicach Monachium szukają ludzi do pracy z końmi/luzaka?
Witajcie!

Co myślicie o wyjeździe dziewczyny tuż po zdaniu matury i ukończeniu liceum, z doświadczeniem jeździeckim na ocenę db do UK na miesiąc?
Czy lepiej jechać z kimś? Jak to wygląda? Czy trzeba mieć duże umiejętności w jeździe, czy aż tak bardzo na to nie patrzą?
Angielski komunikatywny, na razie bez żadnych certyfikatów. Patrzą na takie rzeczy? Czy warto zrobić jakieś kursy "dodatkowo" jak język, pierwsza pomoc?

Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy by nie spróbować swoich sił na wyspach.
Ile zarabia się na początek, a ile mniej więcej wynosi skromne życie w UK?
Interesuje mnie chyba praca stajennej, luzaka ew młodego jeźdźca.

Byłabym wdzięczna o wszelkie informacje 🙂
Ja również przyłączam się do pytania filoniasta,ale interesują mnie różne kraje 😀 Może ktoś z doświadczeniem mógł by conieco przybliżyć? 🙂
Facella   Dawna re-volto wróć!
18 marca 2015 19:56
Jestem na etapie poszukiwania pracy, najchętniej za granicą, jako berajter/jeździec (nie skaczę). Nie wiem od czego zacząć, gdzie szukać, czy ktoś jest w stanie polecić mi jakieś strony z ogłoszeniami? https://www.yardandgroom.com/ już znam. Od czego zaczynaliście? Na pewno nie chciałabym trafić do wielkiej stajni, gdzie nie ma czasu się wys...ć, wiem, że nie dałabym sobie rady. Może u kogoś w stajni jest wolne miejsce?
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
18 marca 2015 20:05
Facella,
parę postów wyżej Centuria poszukuje "do siebie" kogoś- już nieaktualne?
Blisko, polskojęzyczne ludziki na miejscu, kaska akceptowalna- to na pewno plusy.
Facella   Dawna re-volto wróć!
18 marca 2015 20:13
Poleciało pw właśnie, chociaż chyba się nie nadam - nie mam prawka, czasami kończy mi się cierpliwość do koni, a większość naturalsów to dla mnie oszołomy 😉 i szukam pracy na razie na 2-3 mies., więc jeśli chcą kogoś na stałe, to jest problem... Ale spróbować warto.
Facella zanim zaczniesz szukać porządnie pracy, polecam zmienić nastawienie. W 2 kolejnych postach napisałaś:

nie dałabym sobie rady.
chyba się nie nadam
nie mam (...)
to jest problem...

Ja bym nigdy nie polecił pracodawcy kogoś, kto wiecznie skupia ja się na swoich wadach. Kreujesz wizerunek osoby, która nic nie umie, boi się i nie chce się nauczyć.
Może ja się w końcu wypowiem po moich perturbacjach z pracą za granicą i w Polsce przy koniach.
Pierwszy raz pojechałam SAMA. Z angielskim wydawalo mi sie na poziomie dobrym , a niemieckim totalnie daremnym w mowie, za to dobrym w rozumieniu co do Ciebie mówią.

Wylądowałam w Niemczech, w sportowej stajni, jako show groom/home groom/ rider jednej znanej zawodniczki. Praca z polecenia koleżanki ( jej koleżanka zwalniała to stanowisko tlumaczac, ze chce wrócic na jakis czas do rodzinnego kraju ). Strona internetowa pracodawcy, facebook, opinie w internecie bez zarzutu. 1 rozmowa telefoniczna bardzo pozytywna, potem stado maili i po tygodniu byłam już w Niemczech. Oczywiście w mailach informacje o tym  ile godzin sie pracuje, jakie pieniadze, ze wszystko legalnie, że ubezpieczenie, że mieszkanie, auto słuzbowe bla bla bla. Pierwsze 3 dni idealne. Nawet mi się chwile wydawało że to praca marzeń. Piekna stajnia, fantastyczne konie, bardzo ładne mieszkanie, przytulny pokój, auto, fajna okolica. Jedynie szefowej nie poznałam jeszcze bo była na jakimś wyjeździe. Po jej powrocie wiele sie zmieniło. Po 1 atmosfera z totalnie luźnej, na totalnie spieta i nerwową. Krzyki, wrzaski, obrażanie pracowników (głownie po niemiecku ). Po 2 liczba godzin pracy się zmieniła z 8 na nieokreśloną liczbę godzin dziennie, a jesli były zawody to potrafiłysmy pracowac od 4:30 rano do 22. Na 6 rano trzeba było przygotwac wszystkie konie na zawody ( wyczyscic, pozaplatac itp ), zapakować do cieżarówki, potem zawody , zazwyczaj bez przerw i zarcia, potem do stajni, rozpakowac wszystko, porozplatac konie, wyczyscic, zakarmic cała stajnie, wyczyscic caly sprzet wyjazdowy, zrobic pranie, pozamiatac stajnie, czasem nawet wyczyscic jeszcze kilka boksów. Szefowa nie uznawala tez dni wolnych. Nic takiego tam nie instniało. Jak się chciało dzien wolny to trzeba go było sobie wyszarpać, a potem kolejnego dnia po wolnym znosić jej złość. Oczywiście nigdy mnie nie ubezpieczyli, nie zameldowali i nie dali umowy. Pieniadze za prace jakimś cudem udało mi sie od nich wydusić, ale byla tam dziewczyna, ktorej placili w ratach - tu jej rzucili 50e, tu 20e i tak zbierała te pieniadze caly miesiac. Wymagrodzenie wynosiło 1000e.

Niemniej jednak sporo mnie to nauczyło. Po 1 nie miałam ze soba pieniedzy na powrót do Polski ( bo wogole ich wtedy nie mialam ), wiec musialam bez ubezpieczenia pracować tam do momentu aż te pieniadze od nich dostanę. Moje szczęście że mi je w końcu dali i to że miałam fantastyczą wspóllokatorkę, ktora tez sama od siebie mnie w pewnym momencie poratowała.
Po 2 jak sie nie umie angielskiego na tyle żeby płynnie mówić, to sprawia to bardzo duzy dyskomfort w ogolnej egzystencji. W rozumieniu poleceń pracodawcy, czy mówieniu o czymkolwiek. Ja przez 1 tydzień nie potrafiłam wydusić z siebie pełnego poprawnego zdania i do samego konca czułam sie jak idiotka. Polecam mówic po angielsku wcześniej z kimkolwiek no i nauczyc sie terminologii stajennej. Nie tylko w obrebie konia i jego osprzetu, ale głownie w temacie infrastruktury czy sprzetu jakiego sie uzywa do pracy w stajni, łacznie z maszynami itp.
Po 3 polecam sie jednak ubezpieczyc przed wyjazdem. Na wszelki wypadek. Ubezpieczenia tygodniowe czy 2 tygodniowe dla jeźdźca nie sa najtańsze, ale za to masz pewność, że jesli koń Cię kopnie, lub spadniesz, to nie jestes w czarnej dupie i że możesz korzystać z opieki medycznej w razie czego.
Po 4 weź ze soba paszport. Mimo że jestesmy w UE , wiekszośc urzędów itp woli korzystać z paszortów jesli chodzi o obcokrajowca. Nie jest to niezbędne, ale jesli nie mówisz po niemiecku, łatwiej jest cos załatwić dajac paszport a nie DO.
po 5 zanim pojedziesz zastanów sie jaki internet możesz sobie kupić i weź na niego pieniadze. Jesli trafiasz na zadupie, to zapewne tego internetu nie będzie. Najlatwiej jest kupić AldiTalk (10e za karte+ 2,99 e za pakiet startowy ) , trzeba co miesiac doładowac na nowo. Działa i da się na tym funkcjonowac jesli się nie chce ogladac You Tuba itp , starcza do facebooka i nawet na kamere na facebooku i na re-volte tez starcza 😉 Aczkolwiek ma słaby zasieg w wiekszosci miejsc i moim zdaniem jest daremny, chociaz ratujacy życie. Poza tym Vodafone na ok internet ( wspólpracuje z nimi LyckaMobile ) i miewa dobry zasieg nawet w trudnych miejscach. a i wiekszośc tych pre Paidów wymaga rejestracji internetowej lub telefonicznej przed 1 uzyciem. Wiec tzreba miec lapka, smartfona itp zeby to aktywować. Ja to zrobiłam w McDonaldzie, bo kupujac taki internet nie wiedziałam że nalezy to rejestrować bo inaczej nie będzie działało. A bez internetu nie kupiłabym tez biletu powrotnego do Polski.

Kolejna moja praca byla praca w Polsce. Tym razem do pracy pojechałam ze swoim  partnerem. Ja jako jeździec, on jako stajenny. Nie spodziewalam się łatwej pracy, biorąc pod uwagę specyficzny typ koni z jakimi pracowalismy, niemniej jednak nie spodziewałam się też tego do czego trafilismy. Byla to ogromna stadnina ( ok 200 koni z czego ok 100 w treningu ). Oferta pracy obejmowała zakwaterowanie, 3 miesiace próby na umowe zlecenie, potem stala umowa o pracę, 1800 zł na rekę. Mieszkanie było syfiate. Brudne ściany, jedno okno ledwo sie trzymało i jak padal snieg to mielismy ten snieg na parapecie w pokoju, było zimno i nieprzyjemnie. Łazienka była w pokoju, ale kuchnia byla na zewnatrz, gdzie bylo rownie zimno jak na dworze, więc żeby cos ugotowac trzeba było iśc w kurtce. Praca zaczynała się o 6 rano. Jeździec miał na liscie ok 11 koni do jazdy, 6 koni do gruntownego czyszczenia i wyprowadzanie na padok ok 80 koni ( wyprowadzanie w ręku, w derkach, w jedna strone na padok ok 0,5-1km ), czasami karmienie, a w niedziele dawanie siana itp , codziennie też o stalej porze trzeba było przyprowadzac okreslone klacze do ogiera i pomagac przy kryciu, jesli była taka potrzeba.
Stajenny oczywiscie robił to co każdy stajenny robi w stajni + wyprowadzał z jeźdźcami konie na padok.
Były 2 przerwy , jedna 30 minutowa na sniadanie, jedna godzinna na obiad. Stajenni zazwyczaj której nie mieli, jesli sie nie wyrobili, a zazwyczaj nie mieli obu, a jeźdźcy nie mieli sniadaniowej, bo ilośc koni na liście na to nie pozwalała. Praca codziennie zamykała sie w granicach 12-13 godzin. Dla jeźdźca minimalmie krócej ok 10-12 w zależności od dnia.
Jeździec miał 3 dni wolnego w całym miesiacu a stajenny 4.
Praca dla nas wygladala tam tak , ze po pracy bylismy tak zmarznieci i głodni, ze zjadalismy szybko jakis obiad, potem człowiek sie rozgrzewal pod prysznicem i do łożka. Jesli udało sie skonczyc prace do 20, to o 20:30 już spaliśmy. Jak było wolne to się przesypiało cały dzien, albo lezało sie w łózku pod kocami, bo było tak zimno.
Umowy nie dostalismy przez pierwsze 15 dni pracy ( bo zapomniała Pani, albo cos w urzedzie, albo coś z drukarka i tak cały czas ), jak juz dostalismy to na kwote o połowe mniejsza od tej która nam płacono.
Był internet. I TV z 10 programami. Do najbliższego sklepu 5 km, ale czasem pożyczali firmowego busa.
Szefową moge określić tylko dwoma slowami: psychicznie chora.  Nie jestem nawet w stanie opisac nawet tego co mówiła do pracowników, na co pozwalała, czego zabraniała itp, bo to historia na kolejne 2 godziny pisania. Ale nie polecam nikomu pracodawcy , który się do Ciebie usmiecha, a z innymi pracownikami knuje jak podłozyc Ci świnie, albo jak Ci dosrać. W efekcie firma ta w zeszłym tylko roku, miała taka rotacje stajennych, że pracowalo ich tam grubo ponad 900 w ciagu 12 miesiecy. Więc mówi to samo przez siebie.

Blędy jakie popełniłam? Nie zdziwiło mnie to że w internecie znalazłam ogłoszenia o prace tego pracodawcy, powtarzajace sie cyklicznie co miesiac, dwa, trzy. Nie znalazłam opinii w internecie na temat pracy w tej stajni. Nie poprosiłam o zdjęcia mieszkania. Podpisałam umowe na mniejsza kwotę z datą inna niż moja praca się zaczeła.

Od kwoty jaka Ci płacono za prace odliczano wszystko... nawet to jak koń zerwal uwiaz, a Ty go na tym uwiazie prowadziłeś. Jeśli zginal jeden kantar wszystki stajenni płacili kwote 15 zł. Nie że wspólnie - każdy z osobna.


O mojej normalnej pracy za granica napiszę w kolejnym poście. Bo to juz praca na normalnych warunkach, z zameldowaniem, zakwaterowaniem, kontem w banku i wszystkim innym co powinien zagwarantowac Ci pracodawca za granica.
Facella   Dawna re-volto wróć!
19 marca 2015 16:43
grzesiek, ja Cię bardzo przepraszam, ale czy Ty w całości przeczytałeś mój post? Stwierdzenie, że nie mam prawa jazdy to jest wg Ciebie złe nastawienie? Jeśli ktoś szuka osoby z prawkiem, to musi wiedzieć, że go nie mam i z jakiej racji mam to ukrywać? Tak samo jeśli potrzebuje kogoś na rok czy dłużej - to też nie dla mnie, bo ja planuję w tym roku iść na studia i też powinien o tym wiedzieć zanim zaczniemy rozmawiać na poważnie. I nie widzę tutaj wady, a jedynie stwierdzenie faktu, że szukam pracy sezonowej, a nie stałej. Na jakiej podstawie doszedłeś do wniosku, że nic nie umiem i nie chcę się nauczyć? Bo boję się, owszem. Pierwszy mój ewentualny wyjazd za granicę do pracy, chyba każdy się bał? Mam do tego prawo. Żenujące jest to, co napisałeś i jeśli nie masz poza tym nic do powiedzenia, to lepiej nie mów nic, bo takie posty są zupełnie pozbawione sensu i zbędne.
Chodziło ogólnie o twoje negatywne nastawienie.
Facella   Dawna re-volto wróć!
19 marca 2015 16:48
Napisałam w tym wątku trzy posty, żadne z was nie rozmawiało ze mną jako pracodawca, co wy oceniacie?!  😵
Wyluzuj  :kwiatek:
Masz rację, nic nie będę pisał, szkoda mi klawiatury do takiej żenady jaką odstawiasz. Polecam nauczyć się porządnie czytać ze zrozumieniem, może kiedyś zrozumiesz.
Facella, dlaczego ty tak wzięłaś to do siebie, co grzesiek.1993, napisał? Przyznam mu rację, profesja jest bardzo specyficzna, nie każdy psychicznie jest w stanie ją ogarnąć. Mnie naprzykład nie podobało mi się to:

czasami kończy mi się cierpliwość do koni,


Wiem, że cię łapiemy za słówka, ale one są niesłychanie ważne. Końscy pracodawcy właśnie wyłapują takie rzeczy, a nie daj Boże trafi ci się praca w Anglii - z tymi dwulicowcami nie dasz rady mając takie nastawienie i pisząc takie coś. Serio, nie piszę tego, żeby ci uprzykrzyć życie, tylko staram ci się dać dobrą radę, żeby ci się nie trafiło coś nieprzyjemnego
Facella   Dawna re-volto wróć!
19 marca 2015 18:50
Przeczytaj jeszcze raz, co napisał, to może zrozumiesz, czemu wzięłam to tak do siebie.
Wiem, że sobie psychicznie nie poradę w wielkiej "fabryce" koni i takiej stajni nie szukam. Od roku pomagam w stajni (jestem tam po 6 godzin dziennie, wyprowadzam, karmię, kiedyś sprzątałam - teraz jest od tego człowiek, jeżdżę) i radzę sobie coraz lepiej, doszłam do wniosku, że jestem w stanie w ten sposób zarabiać za granicą i nie boję się tego, ale szukam stajni na 20 koni max, bo wiem, że to są moje możliwości. Wolę siebie trochę nie docenić, niż przecenić. Jakie ja mam niby nastawienie? Bo szczerze, nie widzę nic złego w tym, co mi wytknął grzesiek.1993 (brak prawka i szukanie pracy nie-na-stałe? świadomość, że sobie nie poradzę w molochu - przecież ja się do molocha nie pcham i nie jestem na tyle zdesperowana, żeby tam jechać w ostateczności. Nie muszę pracować, tylko chcę, jeśli nie znajdę odpowiedniej pracy - trudno, do molocha nie pójdę). Znam swoje zalety i wady i nie widzę sensu ukrywać takich oczywistości, jak brak prawka, brak gotowości do podjęcia pracy w molochu czy pracy na dłużej. Przecież to i tak by wyszło w rozmowie, po co tracić czas na ogłoszenia, których wymagań zwyczajnie nie spełniam?
I raczej nie napiszę w mailu do pracodawcy, że nie mam cierpliwości do koni - owszem mam, więcej niż do ludzi, ale ma ona swoje granice i to miałam na myśli pisząc tamten post.
Facella Nie chodzi o fakty, jakie wypisałaś, ale w jaki sposób sama siebie przedstawiasz. Przecież grzesiek nie wytyka Ci braku prawa jazdy tylko sformułowania typu "nie dam rady", "nie chcę", "tracę cierpliwość".

Jestem potencjalnym, co prawda polskim, pracodawcą i bałabym się podjąć współpracę. Świadomość swoich wad to jedno, a drugie to umiejętne przedstawienie siebie jako pracownika.

Ja z twojego opisu bym wywnioskowała, że trzeba się z tobą obchodzić jak z jajem 😉 Z resztą z reakcji na post grześka też to wynika. Szkoda energii (i pieniędzy!) na takiego pracownika.

Poważnie, weź to do siebie, to są rady, nie złośliwość.
Wiecie  co ??? Zacznijcie się ku..a szanować .  😤 Chyba że waszą największą ambicją życiową jest być parobkiem  😵 Nigdy nie pracowałem państwowo ani prywatnie ( znaczy się rok po szkole i za granicą ,ale jako dzieciak i zawsze mnie szanowano ) ,ale też nigdy nie poniżałem pracowników. Dla mnie taki pracodawca to menda której przy pierwszej okazji bym tak pojechał że by się ...................... 😤 Człowiek musi ię szanować ,jak się nie będzie szanować to nie może wymagać by inni go szanowali. 🙄
Przestańcie się płaszczyć przed szefami i nie udawajcie że będziecie pracować jak niewolnik na plantacji bawełny i że to dobrze i tak trzeba , umowa to umowa , jak ktoś nie dotrzymuje warunków to znaczy że jest szmatą i niewarto u takiego człowieka pracowac . Tych ludzi których zatrudniałem ( nie za dużo , max 12 ) zawsze traktowałem jak przyjaciół ,ale jak chciałemżeby robli coś więcej czy po godzinach to im za to płaciłem . Nie wyobrażam sobie żeby ktoś się przede mną płaszczył czy zap...ł za darmo. 😤
Facella, posłuchaj mnie. Pracowałam w branży ponad 10 lat, przeszłam parę rozmów o pracę. To nie chodzi o to, że właśnie teraz napisałaś coś na forum, tylko o  całokształt. Publicznie napisałaś o braku cierpliwości, a za chwilę mi powiedziałaś, że jednak tego byś nie powiedziała przed potencjalnym szefem. Sory, ale musisz być do bólu szczera, przede wszystkim wobec siebie. Nie możesz pisać jednego, a za chwilę się z tego tłumaczyć, mówić, że to nie tak. Im twój przekaz jest prostszy, szczerszy, tym lepiej dla ciebie. Poza tym przy koniach właśnie najlepiej wyłażą z ludzi skrajne cechy charakteru, wychodzą ich małe sekreciki. Musisz być pewna, kim jesteś, co umiesz robić, jakie są twoje mocne strony, a czego powinnaś unikać. Takie podejście "spróbuję, ale chyba jednak to nie dla mnie" naprawdę może ci uprzykrzyć życie. Nawet, jeśli miałabyś pracować tylko parę miesięcy. No i - jeśli nawet tylko napomykasz o traceniu cierpliwości wobec koni to i tak o tobie źle świadczy. Będziesz zmęczona, głodna, zziębnięta, szef ci coś nagada i będziesz miała mnóstwo problemów na głowie - łatwo tracić kontrolę nad emocjami i bardzo łatwo je wyżyć na zwierzętach. Ja różne rzeczy widziałam, jak pracownicy traktują konie. Im w stajni większy stres i dezorganizacja, tym te zwierzęta są gorzej traktowane, niestety. 🙁

I niestety, ale pomaganie a praca przy koniach różnią się między sobą diametralnie. Niby robota taka sama, jednak realia... cóż, ciężko to opisać, trzeba się samemu przekonać.

Smok10, true, true. Tylko pracodawcom trzeba nakopać wiadomo gdzie, aby przestali innych ludzi traktować jak jedno wielkie g
Smok10, true, true. Tylko pracodawcom trzeba nakopać wiadomo gdzie, aby przestali innych ludzi traktować jak jedno wielkie g


Nie trzeba im nakopać , tylko trzeba się cenić i szanowac . Jak ktoś nie zasługuje na szacumek , to trzeba mu to uświadomic . Nie starać się robić za parobka . To co Facella opisała , to chore . Po co pracować u psychopatki jak z góry wiadomo że i tak nic z tej pracy nie będzie , a cudem będzie odzyskać własne pieniądze. Ja pamiętam że jak Polacy pracowałi za 5 marek i mniej na godz, to ja brałem 15 a płacili mi jak w zegarku. Jeszcze potem kilka razy , właściciel firmy mnie odwiedzał w Polsce ( za żelazną kurtyną ) i był zauroczony Polską  🤣
Facella - a ja bym radziła od zaczęcia w jakiejś dobrej stajni rekreacyjnej (mogę nawet coś polecić) albo dobrego stażu. Ja tak zaczynałam i bardzo to sobie cenię, bo to była szkoła charakteru 😉 Bo żeby znaleźć pracę jako berajter zwykle trzeba mieć już sporo doświadczenia, duże umiejętności i dobre referencje. W tej chwili nie łatwo o niezłą pracę w branży końskiej bez referencji, nawet jak się jest dobrym jeźdźcem.
Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć - ja przygody z sezonową pracą za granicą zaczynałam właśnie od totalnej rekreacji a po kilku sezonach dostałam się do stajni jeźdźca ze światowej czołówki (i to nie była żadna masówka na 60 koni 😉 ), a potem na fajny staż ujeżdzeniowy gdzie normalnie ludzie czekają 2 lata, żeby ich przyjęto. Bez referencji bym się w te miejsca nie dostała. A żeby je zdobyć - gdzieś trzeba zacząć 😉 
A staż jeździecki swoją drogą to świetna opcja dla kogoś kto zaczyna przygodę z wyjazdami za granicę, lub w ogóle z pracą z końmi. Bo raz, że ogromnie dużo się uczy, dwa jest się pod opieką coacha, który pomaga rozwijać się personalnie i radzić sobie ze stresem jaki pojawia się w tej pracy, tak by nie odbijało się to na zwierzętach. Tylko niestety w tej chwili naprawdę dobre staże, takie gdzie nie chodzi tylko o to żeby powyrzucać kupy i w zamian wsiąść na pół godziny na konika są zwykle płatne... albo bezpłatne ale np wyżywienie we własnym zakresie. Kiedyś uważałam, że to absurd, ale jak sama taki zaliczyłam to uważam, że to była najlepsza moja inwestycja w siebie do tej pory 😉 (inwestycja w tym sensie, że przez kilka miesięcy nie zarobiłam ani grosza, a gdybym pojechała po prostu do pracy to przywiozłabym do domu kasę).
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się