Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

Agnieszka   moje kulawe (nie) szczęście
13 lutego 2015 15:48
DoSia napisze Ci na pw, jak Mała sie ode mnie odessie, zeby tu nie zasmiecac
Dzięki dziewczyny :kwiatek:
Agnieszka a mogę spytać jak wysoki miałaś cukier? I pytanie zasadnicze, czy nory są różne w zależności od tc?


każde przekroczenie normy z badania (nie ma rozgraniczeń na tc) jest cukrzycą i należy być pod opieką diabetologa. Ja miałam "na oko " małe przekroczenie normy po krzywej cukrowej, a finalnie szaloną cukrzycę z insuliną
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
13 lutego 2015 15:58
maleństwo, zmierzyłam dzisiaj małą i już nie napiszę, że jest krótka 😉 Strasznie ostatnio wystrzeliła. Centymetr pokazuje 68 cm, chociaż dopiero co było 62. Waga 7200 g. Nadal jednak twierdzę, że ma krótkie nóżki i rączki. W kucki nie próbowałam, mam obawy. Wydaje mi się, że nie jest to wygodna pozycja i nie wiem też jak miałabym zapakować w ten sposób młodą w nosidło.
Agata-Kubuś, no pewnie, że jest 😉 Ustaliliśmy już termin i całą resztę i już mieliśmy wychodzić, ale szturcham K. i pokazuję, żeby zapytał o kasę, więc K. wypala: "Proszę księdza, a ta "co łaska" to ile to będzie?". No i usłyszeliśmy 1250 😉 Ja bym naprawdę bardzo chętnie powiedziała co o tym myślę, no ale cholera nie mogę, jeszcze nie teraz.

zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
13 lutego 2015 16:20
pani myk śliczna Hela !!! I dzięki za słowa otuchy - ale ja na serio chyba nie jestem stworzona do mamuśkowania  😉 Mimo wychodzenia na spacery, urozmaicania sobie dnia ( w środę na termach byłam ) to brakuje mi mojego dawnego życia ( wiem wiem straszna jestem ) Mąż niestety mi w tym nie pomaga a jeszcze dobija swoimi tekstami. Mieszkam u niego tak naprawdę , tutaj racze nie mam koleżanki, do której mogłabym pójść i pogadać, wszędzie daleko. Do stajni 50 km w jedną stronę i aktualnie brak możliwości pojechania z dzieckiem ( aby przewinąć w cieple, nakarmić itd ) ehhh
wzięłam się za ćwiczenia - no ale nie da się bo co minutę pauza bo dziecko piszczy i wyje a jak nie reaguje to ryczy .. no i tak po 10 razach rezygnuję ..
sznurka już rano czytałam Twojego bloga i foty oglądałam ! mega !!!! Mam nosidło i zamierzam niedługo łazić z młodym ! O ile kręgosłup mi wytrzyma. A no i patrz jaką Bolo ma koszulkę  😀
deksterowa dzieci tak mają z machaniem i niestety często trzeba paznokcie ciachać. Bolo momentami miał twarz w sznytach..
kurczak już Ci pisałam na fejsie ale i napiszę tutaj .. że ta "nasza" wiocha trochę droga  🤣 ... chyba trzeba wiarę zmienić albo olać chrzest. Mój nie ochrzczony i mam to w nosie co inni będą mówić ... ale taka kwota to przegięcie !
tajnaa jeju jeju ... współczuję . Chociaż u mnie podobnie jęki, wrzaski na zmianę .. a zaraz śmiech i nagle płacz  😉 idzie oszaleć !
nika77 no niestety mój mąż też tak został wychowany ( miał podane, posprzątane itd ) . Aktualnie jestem tak wściekła , że mam ochotę na rozwód - bo podobnie jak u Ciebie już wolę sama wszystko ogarniać niż wiecznie słuchać bzdur i być przez to zdołowana ... na serio ! szlak mnie trafia. Czekam na jego ruch i zobaczę ..

moja koleżanka rano urodziła synka 2300 g i 50 cm rzez cc w matki polki w Łodzi . Dziwne to wszystko bo mimo 10 pkt dziecko zostało zabrane na oddział - przynieśli jej małego na chwilę  🙁 Nie może się niczego dowiedzieć, nikt nic nie wie, ona obolała ( na lekach oszczędzają ) .. chciała aby karmili po palcu jej mlekiem ale odmówili !!! masakra na serio ...

wrzucam jeszcze kilka fotek Bola
maleństwo   I'll love you till the end of time...
13 lutego 2015 16:27
Ja się powtórzę - Bolo ma super ciuchy 😉

I gdzie, zdanim mojej córki, wkłada się smoczek 😉
opolanka, może to to? A może faktycznie zgrzała się pod kołdrą i ją pod gumkami od pieluchy swędziało? Tak, czy siak, to raczej nic niepokojącego. Poobserwuj po prostu.

zduśka, ale jak to odmówili? Nie mogą przecież wbrew jej woli mm podać. Powinni w takim razie przywieźć jej dzieciątko do przystawiania. Ja bym zrobiła aferę...
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
13 lutego 2015 17:44
DoSia, ja miałam cukrzyce wykryta w 24tc jakos.Ogarnelam ja dieta.Troche miałam za wysokie cukry rano,ale wystarczyło cos małego zjesc w nocy i było ok.Rzadko skoczył mi cukier ponad normę.

TUŚKA,,uda sie na pewno! I nie stresuj sie tym,ze sie stresujesz.Bo czesto wpada sie w takie błędne koło-nie moge zajść w ciaze,stresuje sie tym,wszyscy mówią,zeby sie nie stresowac i jeszcze bardziej mnie to stresuje.Masz prawo sie denerwowac,ale nie schizuj.Ja w sumie jak włączyłam leczenie zaszłam za pierwszym strzałem,ale wczesniej 8 miesiecy nie miałam okresu...
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
13 lutego 2015 18:04
kenna no też jej własnie piszę , żeby nie dała dokarmiać mm i żeby jej małego oddali ale tam jakaś znieczulica totalna  😲 bardzo jej współczuję na serio ... już mi pisze, że mleka nie ma i pewnie dlatego dokarmiają  🙄 .. nasze polskie szpitale  😵 ja bym chyba rozniosła tam wszystkich ..

edit.
maleństwo ciuchy w większości z mojego ulubionego miejsca  😁 lumpexu ! I dziękuję  :kwiatek:
opolanka   psychologiem przez przeszkody
13 lutego 2015 19:34
kenna, no tez mi to do głowy przyszło... Bede obserwowac. Dzieki.
kenna, no tez mi to do głowy przyszło... Bede obserwowac. Dzieki.


na dziewczynkach się nie znam, ale powiem ci, że mój Stach (zbliżony przecież wiekiem) przeżywa ostatnio ogromną fascynację siusiakiem. jak jest bez pieluchy, to siusiak non stop jest w rączce 😎. dzieci potrafią się stymulować na różniste sposoby.


tajnaaa znam twój ból. Stach ostatnio wymusza rykiem wszystko, a jak czegoś mu zabraniam to mnie bije 🙄. na ubieranie np. i przewijanie jest mega bunt. ale u nas jest o tyle łatwiej, że starszy brat jest ogromną motywacją i rozrywką, super się razem bawią i nawet można małego do czegoś przekonać posługując się rodzeństwem 😉. ale za to jak broją to do kwadratu 🤣.

Kurczak dla mnie to co piszesz to skandal i ja bym z tym chyba poszła do kurii. to proboszcz takie stawki sobie ustalił?
Diakonka dzięki :kwiatek: a wcześniej cukier był w normie rozumiem?
No dobra, nie będę się martwić na zapas, o!
jak przeczytałam Twój post opolanka to też o "tym" pomyślałam.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
13 lutego 2015 20:18
No właśnie... Bo to tak wygląda trochę 😉 Ale nie widze, żeby jej to sprawiało finalnie jakąś radość (np. jak w opisie w linku kenny), dlatego swoje mysli skierowałam w stronę jakiegoś swędzenia. No zobaczymy.

A chciałam się pochwalić, że moje dziecko po raz pierwszy od bardzo bardzo dawna, zasnęło samo wieczorem. Położyłam ją spać, przykryłam, zgasiłam światło o wyszłam. I śpi!!
pani myk, ale się Hela zmieniła! Jest cudna! A tak w ogóle to się uśmiałam, bo u Nas jest niemal identycznie z tym, że funkcja "odklej się, bo idę nie działa"  😉 hitem jest jeszcze wrzucanie wszystkiego do wanny i pralki ( wsadzanie tam głowy i sprawdzanie echa 😉 ) no jest wesoło
zduśka zgadzam się z maleństwem ciuchy super
TUŚKA,,uda sie na pewno! I nie stresuj sie tym,ze sie stresujesz.Bo czesto wpada sie w takie błędne koło-nie moge zajść w ciaze,stresuje sie tym,wszyscy mówią,zeby sie nie stresowac i jeszcze bardziej mnie to stresuje.Masz prawo sie denerwowac,ale nie schizuj.Ja w sumie jak włączyłam leczenie zaszłam za pierwszym strzałem,ale wczesniej 8 miesiecy nie miałam okresu...


Nie denewowanie sie to u mnie raczej nie wykonalne ....przez ten caly stres i problemy dostalam nerwicy....dosłownie .pewnie przez to głównie zajść nie mogę🙁
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
13 lutego 2015 22:13
DoSia, pytasz o cukier przed ciążą? Tak, byl ok.
W ogóle cukrzyca najczęściej wychodzi kobietom na zdrowie - wtedy super zdrowo się odżywiają, bo musza😉

TUŚKA, ja zaszłam w ciąże w jednym z najgorszych dni w moim życiu - miałam bardzo zły dzień w pracy, w zasadzie czułam się tak, jakbym ją straciła.
Ogólnie zajście w ciąże miało być moją ucieczką od korporacyjnej matni. Ciśnienie na to miałam wielkie.
W dniu tej rozmowy byłam po zastrzyku i musiałam się bzyknąć, bo jajeczko było "w najwyższej formie" i jak nie wtedy to następna szansa dopiero za miesiąc. Oczywiście ochoty zero, bo cały dzień jechałam na stresie, który odczuwałam fizycznie wręcz, do tego mój mąż z gorączką i na antybiotyku. No ale mus to mus - przyatakowałam go raz, potem drugi i jeszcze poprawiłam rano, biedaczka 🤣 I co - zaszłam - i to podwójnie  😍

Tak więc głowa do góry :kwiatek:
a ja zaszłam jak miałam grypę i gorączkę. Nie był to przyjemny "numerek". Ale to był "ten dzień" więc nie było zmiłuj  😉 Owoc zrodzony z mojej grypy broi jak diabli 🙂
Nie wiem czy coś pomogę, a'propos "ryków, krzyków i wymuszania"... pewnie nie...

Ale jednak śmiem się wypowiedzieć, bo...  nie mam ŻADNYCH problemów z Gabikiem. Aż mi wstyd.  😡
(Albo nie nazywam problemem tego, co ktoś inny by nazwał. 😉 )

Nie wiem, może moja strategia, sposoby działania i różne sztuczki mają tu znaczenie.

Przede wszystkim, nie podchodzę do płaczu/smutku/złości mojego dziecka jak do rzeczy niepożądanych.
Tylko jak do uczuć, takich jak każde inne. Staram się je zrozumieć i w nich wpółuczestniczyć.

Przykład z dziś:

Drewniane tory dla pociągu nie chciały się ułożyć.
Złość.
Bardzo delikatna próba rzucania wszystkim w zasięgu ręki.
Z jednoczesnym patrzeniem na moją reakcję.

Do niedawna łapałam rękę w locie i mówiłam stanowczo: "Nie wolno rzucać!!!" Więc on, spotykając się z brakiem zrozumienia, rzucał jeszcze bardziej...Takich sytuacji było co raz więcej.

Od niedawna pozwalam rzucić i pytam: :"Jesteś zły? Smutny? Bo tory nie pasują?"
Na co Gabryś mówi: "Tak! Jestem zły!!!" ... przytulając się do mnie. I pyta:"A mama też zła?"
"Tak, też jestem zła. Co teraz zrobimy? Naprawimy tory, czy poczytamy książeczkę?"
"Naprawimy".
😀


Żeby nie było, on też krzyczy, też piszczy, też odgina się w tył, waląc przy tym głową w co popadnie, też sprawdza na ile w ten sposób zdobędzie to czego w danym momencie chce.
Czasami.

Jak był mniejszy/mniej-komunikatywany, miałam strategię którą podsumowałabym tak:

-ZAWSZE staram się postawić na jego miejscu. Zrozumieć. Dlaczego to robi i co takim zachowaniem stara się mi/światu świadomie lub nieświadomie przekazać. Teraz, z perspektywy czasu widzę, że on często zachowując się "źle", najzwyczajniej w świecie mówił mi, że jest zmęczony, lub że pragnie mojej uwagi i/lub bliskości.

-Zawsze starałam się wyprzedzać bieg wydarzeń i zamiast walczyć z sytuacjami zaistniałymi, przygotowywać się na nie... i w miarę możliwości nie dopuszczać do sytuacji trudnych dla nas obojga.
Technicznie, fizycznie i emocjonalnie.

Przykład:
Wstał rano wcześniej niż zwykle, więc około 4 godzin później spodziewam się "zmęczenia materiału".
Czekam z najlepszymi atrakcjami na sam koniec.
W spodziewanym momencie zmęczenia, wyciągam asy z rękawa, czyli najulubieńsze zabawy, czy formy spędzania czasu.
Chowam różne zabawki, po to, żeby nie miał ich dostępnych cały czas, tylko na moment kryzysu.
Jak już widzę, że mu bateryjki siadają i zaczyna ryczeć/piszczeć z niewiadomych dla nawet jego samego przyczyn, dokonuję tak maksymalnego zabawienia i wychichrania, że aż sam odpuści, czyli np. się wyśpi i wstanie nowonarodzony.
Generalnie dozuję, chwila zabawy, chwila odpoczynku. Jak z koniem. 😉

W sytuacjach, w których "kryzysu" nie da się przewidzieć, w sensie planu dnia, stosuję uniki i sztuczki.
Przykład:
Musimy jechać tu i tam, o tej i o tej godzinie. Za 10 minut musimy wyjść z domu, a tu wycie i mamoza...

Próbuję delikwenta ubrać, a on wymyśla wszystko, żeby się nie ubierać i wręcz walczy fizycznie z ubieraniem.
Odwracam uwagę, mam w zanadrzu ostatnie asy z rękawa.
Na moment ubierania włączam ukochaną piosenkę (obecnie czołówka ze "Stacyjkowo"😉 i mówię, że zaraz, jak wsiądziemy do samochodu, dostanie rodzynki (jego jedyny słodycz) i jakąś tam na ten moment ulubioną książeczkę do oglądania.
W pewnym sensie przekupstwo, ale nie do końca.
Nie mówię, że "jak się ubierzesz, to dostaniesz..." tylko, że "teraz idziemy do auta i jak będziemy jechać, to będziemy jeść rodzynki i czytać "Poznaj samoloty z Karolem".
Wydaje mi się, że forma krypto-przekupstwa ma znaczenie. 😉

Histeria w miejscu publicznym zdarzyła mi się ze trzy razy.
Natychmiast na ręce wijącego się wrzaskuna i wychodzimy!!!  😁
Jak najszybsze zakończenie zdarzenia i udawanie, że go nie było.

Z mojej ukochanej strony http://dzikiedzieci.pl/ , którą przeczytałam od deski do deski jeszcze w ciąży, i do której nadal wracam:

- Nie nadużywać zakazów, im więcej razy użyjesz słowa „nie” i „nie wolno” tym więcej razy usłyszysz je później od swojego dziecka.
- Dobrze jest mówić „nie” tylko w dwóch sytuacjach: gdy dziecko narusza Twoje granice (np. robi coś co cię boli) oraz gdy robi coś, co zagraża jego         bezpieczeństwu.
-Uszanowanie granic dziecka jest ważniejsze niż wyegzekwowanie swoich granic. Jeśli nie umiesz wybrnąć z jakiejś konfliktowej sytuacji odpuść, ale nigdy nie używaj przemocy.
-Dziecko dopiero się uczy i będzie potrzebowało wielu doświadczeń, nie trzeba go ratować na siłę z każdej opresji i warto być cierpliwym.



U mnie to działa. Polecam.
Więc gdy krzyczy i się wije podczas przewijania i ubierania mam go nie przewijać i nie ubrać?
Prościej jest wtedy, gdy dziecko rozumie, kiedy można z nim porozmawiać, wyjaśnić. Ale co z 1,5 roczniakiem?
Staram się nie reagować i robić swoje bez względu na to czy się wydziera czy nie. Jak mówię nie to albo jest krzyk albo kwanie głową "nie" i śmiech. Mam wrażenie, że to trzeba po prostu przeżyć.
julie, bardzo lubię Twoje macierzyństwo, bo... jest bardzo bliskie mojemu. Ja też w opinii znajomych mam idealnie grzeczne, książkowe dziecko, które nigdy nie marudzi, nie wrzeszczy, zawsze jest grzeczne i spokojne... I generalnie takie jest, poza momentami, kiedy zupełnie nie jest, oczywiście 😉
Też mam wrażenie, że wielu tzw. "nerwowych" sytuacji ja nie odbieram jako nerwowe, bo nie one nie wytrącają z równowagi. Też zawsze staram się zrozumieć moje dziecko, wiem że jej frustracja nie jest przeciwko mnie. Zwykle mój spokój, opanowanie, uśmiech i ją szybko uspokajają. 
Jedynym konfliktowym momentem jest zmienianie pieluchy - też wije się, wygina, krzyczy i robi wszystko, by chociaż usiąść. No nie znosi leżeć plackiem, i już. Wtedy staram się odwrócić jej uwagę - zabawką, śmieszną miną, gadaniem. Działa w 75 %, bo tak jak julie, mam "asy" schowane na te właśnie momenty...
Poza tym, przewijam na raty. Zdejmowanie pieluchy, wycieranie pupska - to pierwsze podejście, zwykle gwałtowniejsze w przebiegu, bo wizja rozmazanej kupy po całym domu nieco mnie jednak spina 😉. Potem przed drugim podejściem najpierw tłumaczę, co się będzie działo, że trzeba pieluchę założyć, że na chwile ją położę itp. i zwykle wtedy jest bezproblemowo. 🙂
Więc gdy krzyczy i się wije podczas przewijania i ubierania mam go nie przewijać i nie ubrać?

Jak z ładowaniem konia do trajlera. Z Monty Roberstową myślą!
Jeśli masz na coś 5 minut, rób to tak, jakbyś miała na to 5 godzin.
Wtedy prawdopodobnie coś, na co masz 5 godzin zrobisz w 5 minut. 😉

Ja nie wiem. Tylko sugeruję pewien schemat myślenia, ogólne podejście.
Nie raz mi nie wyszło!!! 😁
Zazębiło się moje zniecierpliwienie i Gabika totalny brak współpracy + sytuacja życiowo niekorzystna... 😉
Ale najczęściej takie, empatyczne podejście do dwuletniego człowieka, mi się sprawdza, więc polecam.
Nie twierdzę, że jest to remedium na wszystko! 🙂

TAJGA, Miło mi.  :kwiatek:
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
14 lutego 2015 06:06
Julie, ja też uwielbiam Twoje podejście  :kwiatek:

Wiecie co, KAŻDE karmienie Teo kończy sie płaczem... Przestałam mieć nadzieję, że to szybko minie.
[quote author=tajnaa link=topic=74.msg2292604#msg2292604 date=1423870469]
Więc gdy krzyczy i się wije podczas przewijania i ubierania mam go nie przewijać i nie ubrać?

Jak z ładowaniem konia do trajlera. Z Monty Roberstową myślą!
Jeśli masz na coś 5 minut, rób to tak, jakbyś miała na to 5 godzin.
Wtedy prawdopodobnie coś, na co masz 5 godzin zrobisz w 5 minut. 😉
[/quote]
Wszystko spoko, ubieranie. Ale z kupą w pieluszce wolałabym za długo nie czekać, bo otoczenie wokół mogłoby oberwać 😀
A tak na serio to generalnie by przestał krzyczeć podczas przewijania daję mu coś do ręki czym się zajmie i generalnie jest luz.

My dziś zaczynamy odcinać końcówkę od smoczka. Koniec z tym, bo raz w tygodniu kupujemy nowy smoczek, bo odgryza. Trzymajcie kciuki, żebyśmy dali radę!!!
Szybkie pytanie niedoświadczonej matki. Kiedy dałyście dziecku smoczek? Czy był mus i poprawiło to sytuację? Staś skończył 3 tygodnie i 2 dni i w sumie nie widzę potrzeby smoczkowania tym bardziej, że nie płacze, wydaje mi się, że nie potrzebuje, a czytałam, że może zaburzyć laktację.

Wiem, że pytanie z serii naiwnych, ale po kilku ciężkich nocach i nerwówce w domu przestaję być pewna tego jak się nazywam.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
14 lutego 2015 14:26
nada, jak widzisz, ze nie potrzebuje, to nie dawaj i już. Jak potrzebuje - to daj. Linka ssała smoczek jakoś tak w okresie od 2 do 4 miesiąca, teraz nie chce. Ma smoczek nowy kupiony, dla dzieci 6-12 miesięcy, ale tylko sie nim bawi.

A u nas dziś pierwsza konfrontacja oko w oko Linka - koń. Oboje zdziwieni 😉
Mój dostał w szpitalu od razu. Miałam komplikacje podczas cesark i 3 dni byłam na morfinie. Dziecko miało silną potrzebę ssania i smoczek go uspokajał. Do dziś dnia z resztą... :-/
leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
14 lutego 2015 17:26
maleństwo moja Milena dziś też gapiła się na moje konie 🙂 Bez większej ekscytacji 🙂 Konie bardziej podekscytowane .)

na chwilę wyszłyśmy dziś w Tuli
Makrejsza   POZYTYWNIE do przodu :)
14 lutego 2015 17:36
A ja się przypomnę, bo znów "zabalowałam" od kącika...
U nas jazda bez trzymanki- mała mi strasznie mało przybrała w pierwszym miesiącu i generalnie to latamy po lekarzach... Na razie mamy wstrzymane szczepienia przez neurologa. Byłam przygotowana na to, że nie będzie łatwo, ale nie sądziłam, że posiadanie dziecka to taka masakra, inna sprawa, że w zasadzie do wczoraj można powiedzieć, że byłam z Małą sama, bo mąż był albo w pracy albo na uczelni, może dlatego chodzę jak zombie. Co nie zmienia faktu, że na punkcie Kini mam ogromnego fioła i życia już sobie bez niej nie wyobrażam 🙂
Za to jutro będzie wielki dzień - mam niecny plan wsiąść na kobyłę 🙂
[quote author=maleństwo link=topic=74.msg2292876#msg2292876 date=1423924003]
A u nas dziś pierwsza konfrontacja oko w oko Linka - koń. Oboje zdziwieni 😉
[/quote]

U nas pierwsza konfrontacja była jak Anetka miała jakieś 2-3 msc, zdziwiona była, ale koń dla niej żadnego szału nie robił. 😁 Jak miała 6-7 msc to pchała łapki do źrebaków, jednego non stop głaskała. 😁 Teraz na źrebaki już nie ma szału, teraz już większe robią furorę. Anetka lgnie do Blood Live, a ta daje się nawet po pysku dotykać (Chyba tylko mi się udaje ją pomiziać, wyczyścić i to też nie zawsze - uraz z przeszłości niestety. Jak widzi ręce, które idą w stronę pyska to panika w oczach i macha pyskiem na prawo i lewo.) No wiec szok, przy Anetce oaza spokoju.

My teraz mamy fazę na "pożeram wszystko" 😂

AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
14 lutego 2015 17:56
No i nadszedł ten czas, kiedy moje dziecko w podskokach wskoczyło do babcinego samochodu i bez żalu pojechało na ferie... Powiedział, że będzie dzwonić  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się