Nie wiem czy coś pomogę, a'propos "ryków, krzyków i wymuszania"... pewnie nie...
Ale jednak śmiem się wypowiedzieć, bo... nie mam ŻADNYCH problemów z Gabikiem. Aż mi wstyd. 😡
(Albo nie nazywam problemem tego, co ktoś inny by nazwał. 😉 )
Nie wiem, może moja strategia, sposoby działania i różne sztuczki mają tu znaczenie.
Przede wszystkim, nie podchodzę do płaczu/smutku/złości mojego dziecka jak do rzeczy niepożądanych.
Tylko jak do uczuć, takich jak każde inne. Staram się je zrozumieć i w nich wpółuczestniczyć.
Przykład z dziś:
Drewniane tory dla pociągu nie chciały się ułożyć.
Złość.
Bardzo delikatna próba rzucania wszystkim w zasięgu ręki.
Z jednoczesnym patrzeniem na moją reakcję.
Do niedawna łapałam rękę w locie i mówiłam stanowczo: "Nie wolno rzucać!!!" Więc on, spotykając się z brakiem zrozumienia, rzucał jeszcze bardziej...Takich sytuacji było co raz więcej.
Od niedawna pozwalam rzucić i pytam: :"Jesteś zły? Smutny? Bo tory nie pasują?"
Na co Gabryś mówi: "Tak! Jestem zły!!!" ... przytulając się do mnie. I pyta:"A mama też zła?"
"Tak, też jestem zła. Co teraz zrobimy? Naprawimy tory, czy poczytamy książeczkę?"
"Naprawimy".
😀
Żeby nie było, on też krzyczy, też piszczy, też odgina się w tył, waląc przy tym głową w co popadnie, też sprawdza na ile w ten sposób zdobędzie to czego w danym momencie chce.
Czasami.
Jak był mniejszy/mniej-komunikatywany, miałam strategię którą podsumowałabym tak:
-ZAWSZE staram się postawić na jego miejscu. Zrozumieć. Dlaczego to robi i co takim zachowaniem stara się mi/światu świadomie lub nieświadomie przekazać. Teraz, z perspektywy czasu widzę, że on często zachowując się "źle", najzwyczajniej w świecie mówił mi, że jest zmęczony, lub że pragnie mojej uwagi i/lub bliskości.
-Zawsze starałam się wyprzedzać bieg wydarzeń i zamiast walczyć z sytuacjami zaistniałymi, przygotowywać się na nie... i w miarę możliwości nie dopuszczać do sytuacji trudnych dla nas obojga.
Technicznie, fizycznie i emocjonalnie.
Przykład:
Wstał rano wcześniej niż zwykle, więc około 4 godzin później spodziewam się "zmęczenia materiału".
Czekam z najlepszymi atrakcjami na sam koniec.
W spodziewanym momencie zmęczenia, wyciągam asy z rękawa, czyli najulubieńsze zabawy, czy formy spędzania czasu.
Chowam różne zabawki, po to, żeby nie miał ich dostępnych cały czas, tylko na moment kryzysu.
Jak już widzę, że mu bateryjki siadają i zaczyna ryczeć/piszczeć z niewiadomych dla nawet jego samego przyczyn, dokonuję tak maksymalnego zabawienia i wychichrania, że aż sam odpuści, czyli np. się wyśpi i wstanie nowonarodzony.
Generalnie dozuję, chwila zabawy, chwila odpoczynku. Jak z koniem. 😉
W sytuacjach, w których "kryzysu" nie da się przewidzieć, w sensie planu dnia, stosuję uniki i sztuczki.
Przykład:
Musimy jechać tu i tam, o tej i o tej godzinie. Za 10 minut musimy wyjść z domu, a tu wycie i mamoza...
Próbuję delikwenta ubrać, a on wymyśla wszystko, żeby się nie ubierać i wręcz walczy fizycznie z ubieraniem.
Odwracam uwagę, mam w zanadrzu ostatnie asy z rękawa.
Na moment ubierania włączam ukochaną piosenkę (obecnie czołówka ze "Stacyjkowo"😉 i mówię, że zaraz, jak wsiądziemy do samochodu, dostanie rodzynki (jego jedyny słodycz) i jakąś tam na ten moment ulubioną książeczkę do oglądania.
W pewnym sensie przekupstwo, ale nie do końca.
Nie mówię, że "jak się ubierzesz, to dostaniesz..." tylko, że "teraz idziemy do auta i jak będziemy jechać, to będziemy jeść rodzynki i czytać "Poznaj samoloty z Karolem".
Wydaje mi się, że forma krypto-przekupstwa ma znaczenie. 😉
Histeria w miejscu publicznym zdarzyła mi się ze trzy razy.
Natychmiast na ręce wijącego się wrzaskuna i wychodzimy!!! 😁
Jak najszybsze zakończenie zdarzenia i udawanie, że go nie było.
Z mojej ukochanej strony
http://dzikiedzieci.pl/ , którą przeczytałam od deski do deski jeszcze w ciąży, i do której nadal wracam:
- Nie nadużywać zakazów, im więcej razy użyjesz słowa „nie” i „nie wolno” tym więcej razy usłyszysz je później od swojego dziecka.
- Dobrze jest mówić „nie” tylko w dwóch sytuacjach: gdy dziecko narusza Twoje granice (np. robi coś co cię boli) oraz gdy robi coś, co zagraża jego bezpieczeństwu.
-Uszanowanie granic dziecka jest ważniejsze niż wyegzekwowanie swoich granic. Jeśli nie umiesz wybrnąć z jakiejś konfliktowej sytuacji odpuść, ale nigdy nie używaj przemocy.
-Dziecko dopiero się uczy i będzie potrzebowało wielu doświadczeń, nie trzeba go ratować na siłę z każdej opresji i warto być cierpliwym.U mnie to działa. Polecam.