Pomocy z kolka u konia!

Szukam porady, moj kon od wczoraj ma kolke. Dzis rano byl weterynarz i stwierdzil zatwardzenie w jelicie. Zrobil zabieg przeczyszczajacy przez rurke do chrap i kazal sprawdzac czy kon sie nie tarza. A z nia bylo coraz gorzej i stajenny doradzil zeby nonstop chodzic. Spacerujemy z nim juz 7 godzin i kon widac ze zmeczony i oczy mu sie zamykaja. Wyproznila sie juz 4 razy a teraz jak wstawilam do stajni polozyla sie. Czy dac jej odpoczac czy dalej ruszac??
Kolka jest zbyt niebezpieczna żeby ktoś doradził przez net. Teoretycznie jeśli się wypróżniłem, nie tarza się, nie ma objawów bólowych , słyszysz " burczenie w brzuchu " to już powinno być OK. ALE to tylko teoria .
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 lutego 2015 06:19
Garfield6369, dzwonić do weta. Nie ma inne rady.
Gillian   four letter word
21 lutego 2015 07:59
pakuj sie do kliniki, taka moja rada.
Lubię ludzi leczących kolkki przez internet  🤔wirek: 
Dzwoń po weta jeśli ci się koń pokłada!!
Dziewczyny, tam był przecież wet. Dziś rano. I po chodzeniu non stop 7 godzin koń może być zmęczony i tak po prostu chce poleżeć.  (oczywiście też uważam, że leczenie przez net to nie najlepszy pomysł, ale chciałam te dwie rzeczy sprostować 😉)
Wiem że był, no i?
Jakby mój chciał się pokładać, to byym chyba za strachu wezwała weta, a potem zamknęła w boksie razem z koniem, żeby mi wet nigdzie nie uciekł.  🤣
E., wiesz co, jak Dino miał raz koszmarną kolkę, tak go głupia ganiałam, że dobrze, że mięsniochwatu nie dostał. Potem był wykończony fizycznie. Pomijając kolkę, zafundowałam mu koszmarne zakwasy 😉 Przy kolejnej już go nie ganiałam jak pokręcona.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
21 lutego 2015 08:40
Garfield6369, leżeć może, nie wolno mu się tarzać. Tak jak dziewczyny piszą, zadzwoń do weta, niech przyjedzie i sprawdzi czy jest ok, jeśli Ty masz wątpliwości. Z ciekawości zapytam jak długo koń miał założoną sondę?
anai, u mnie niedawno było podobnie. Kobyła następnego dnia miała nogi jak balony i prawie cały dzień przeleżała.
Ale jest chyba różnica między pokladaniem się i ciągłym wstawaniem/ tarzaniem a położeniem się ze zmęczenia.. Ja bym też zadzwoniła do weta pytać a nie tutaj
Anai ależ ja nie twierdzę, że nie jest zmęczony i że to nie dlatego się pokłada. Może jest, może nie jest.
Po prostu uważam jak Dżastin, że tego się przez internet nie dowie.

Kurczak a to takich cudów z popuchniętymi nogami to jeszcze nie widziałam  👀
Dżastin, wydaje mi się, że jest duża różnica i raczej widać, czy konia dalej boli czy po prostu pada z nóg. (w pierwszym poście jest napisane: "Spacerujemy z nim juz 7 godzin i kon widac ze zmeczony i oczy mu sie zamykaja", stąd moje zwrócenie uwagi, że kładzenie się tego akurat konia może być spowodowane zmęczeniem, a nie bólem.)
E a ja nie twierdzę, że Ty tak nie twierdzisz 😉 Zgadzam się, że bym  raczej dzwoniła do weta niż zaglądała do komputera w tej sytuacji 🙂
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
21 lutego 2015 08:55
E., zwykłe opoje 😉 Kobyła od kilku lat jedynie padokowana. Kilka godzin równego marszu dało jej mocno popalić.
Gillian   four letter word
21 lutego 2015 10:01
po tylu godzinach kolki kon jest wykonczony i odwodniony. Zwlekanie z fachowa pomoca na pewno nie pomoze. Ja zwlekalam z wyjazdem 18h i dowiozlam konia w stanie krytycznym. Madrzejsza o te wydarzenia powiadam - kon powinien byc juz w drodze do specjalisty. Czasami jest chwile poprawa a za chwile jest gorzej niz bylo.
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
21 lutego 2015 10:18
Garfield6369,
koń powinien był dostać leki rozkurczowe/przeciwbólowe dożylnie oraz płyny (w wielu przypadkach samo podanie
płynów rozwiązuje problem), to jest wersja minimum. Dostał?
Koń jest zmęczony bólem i długim maszerowaniem, wprowadzaj od czasu do czasu do boksu,
jeśli leży, nie tarza się to ok.
Jeśli sytuacja dalej jest nieciekawa, to wezwij weta ponownie.
anai, też bym stawiała, że to ze zmęczenia. To moje "chyba" to było coś w stylu: "no chyba nie?!" 🙂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 lutego 2015 10:23
anai, lepiej zapacic za niepotrzebny przyjazd weta do konia, niż potem drżeć o jego życie i wydać 20x tyle na klinike
Strzyga, a pokaż  mi gdzie  ODRADZAM weta?
Ok dziewczyny to moja siostra pisała podczas nocnego dyżuru. Wet nie odzywał sie i praktycznie spisał konia na straty. Musieliśmy przetrwać noc (pisała o 6 nad ranem, wiec u nas była 12 w nocy)
Koń dostał w czasie nocy przeciwbólowe lekarstwo i dotrzymałA do rana.
Historia skończyła sie tak, ze o 7 rano przyjechał inny weterynarz. Podali płyny z sola i pobrali krew.
Koń około 12 wyjechał do kliniki. Właśnie wracamy z powrotem do domu! Udało sie!
Przepraszam jeśli pisze trochę chaotycznie. Ostatnie dni to był horror połączony z walka o przetrwanie. Duże minusowe temperatury u nas.
Koń nam schudł ale przeżył 🙂
A ten post to była trochę akcja desperacji- ludzie na miejscu jedni mówią żeby chodzić z koniem, inni ze juz po koniu 🙁
kamkaz, fajnie, że piszesz, bo się trochę martwiłam. Cieszę się, że się udało!
kamkaz, to mieliście bal! Gdy u was ten "paraliż zimowy" 🙁, brr...
Ogromne dzięki za dobre wieści!
Optymistyczny news  🙂  gratuluję i cieszę się, że się udało  😅
Ale wczoraj mieliśmy przygody! Moze opisze?
Wpadliśmy na genialny pomysł, ze przywieziemy konia sami.... Mój tato jest zawodowym kierowca ciężarówek , wiec czemu nie? Mieliśmy auto a przyczepę wynajęliśmy, uprzednio upewniając sie z właścicielem przyczepy, ze samochód da radę i wszystko będzie ok. Odebraliśmy przyczepę i ... Pojechaliśmy 50 km zanim sie nam zaczął dymić samochód... (Bez konia jeszcze). W szczerym polu podjęliśmy decyzje, ze musimy dojechać do mechanika ! Dowiedzieliśmy sie, ze przyczepy jednak nie pociągniemy, a w samochodzie coś tam trzeba wymienić. Ok zadzwoniliśmy po drugi silniejszy samochód, czekaliśmy na niego dwie godziny. Przyjechał i znów przejechaliśmy pół godziny zanim spostrzegliśmy sie, ze to nie wina naszych aut tylko podobno zamrożone hamulce awaryjne na przyczepie ! Byliśmy wściekli na babkę, która nam ja wypożyczyła! No, ale na szczęście silniejsze auto dało radę chociaż z powrotem wrócić z ta felerną przyczepa...
Zadzwoniliśmy do gościa, który przewozi konie, o 20 wieczorem. O 22:20 był w klinice... Zależało nam żeby odebrać konia w ten dzień gdyż rachunki za klinikę nam rosną a o 12 w nocy rozpoczęła by sie nowa doba... Poza tym koń juz mógł być z rana w domu!
Dodam tylko ze samochód nam sie zepsuł w jednym z najniebezpieczniejszych miast w stanach. Na dodatek miałam ze sobą dwuletnie dziecko (pózniej mój tato go zabrał).
A jak wracaliśmy z koniem to rozpoczęła sie snieżyca! Ale gościu który nam ja wiózł to juz był zawodowiec bo on przewozi nawet ciężarówkami konie po całych stanach...
Nawet nie wiem do jakiego tematu miała bym podpiąć nasza historie!

Moze pare zdjeć? Biała przyczepa to ta felerna... Aha i dodam jeszcze ze chcieliśmy sami przewiez konia bo byśmy zapłacili tylko za przyczepę, a nie za nagły transport ($250) , a w sumie musieliśmy zapłacić za przyczepę, dużo paliwa, mechanika , paliwo i przysługa dla gościa który przyjechał z drugim autem plus normalnie za transport. No i wyszło ze w sumie nie ma co kombinować!  Ale nie jestem na siebie o to zła gdyż babka wypożyczająca nam przyczepę zapewniała nas ze wszystko z nią w porządku!
Ok zdjęcia!

Tu koń jeszcze podczas kołki



W klinice


A tak było pięknie jak wyruszyliśmy po konia zanim nam sie popsuło auto...



A tu w końcu trzymam konia i wyprowadzamy go z kliniki do transportu do domu !

Prawie 23 w nocy nasz koń lekko wszedł do przyczepy i dwie godziny drogi w śnieżycy przed nami ...


Dojechaliśmy bezpiecznie! Koń wyskoczył z przyczepy jak smok! Dostał podgrzewanie wiadro żeby woda nie zamarzała i z apetytem zaczął wcinać trochę sianka ! O 2 w nocy zostawiliśmy ja i dzisiaj chyba juz jest wszystko w porządku!
Pozdrawiam wszystkich i tylko proszę nie odbierzcie złe tego jak ktoś w akcji desperacji prosi o pomoc internetowa🙁 po prostu przez pare godzin nie wiedzieliśmy co mamy robić.
kamkaz rozumiem to, też bym wszędzie szukała pomocy, nawet jeśli wiedziałabym, że i tak wszyscy doradzą rozmowę z weterynarzem. Tak to jest, w sytuacjach stresowych szuka się wszędzie nawet oczywistej dorady 🙂
Ciesze się, że wszystko się dobrze skończyło 🙂
kamkaz, ciesze się, że udało się uratować konia🙂 nie rozumiem tylko, po co wrzucać takie zdjęcia jak dwa pierwsze? koń podczas kolki? serio?.... to prawie jak te zdjęcia na facebooku: "dziecko nie spadaj z dachu jeszcze przez chwile aż tatuś zrobi zdjęcie"
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
25 lutego 2015 15:39
kamkaz, super wieści! A powiedz, jak się mają ceny w klinice w Stanach do tych Polskich? Są porównywalne?
Dżastin,  po co? Mogę usunąć jeśli Ci sie nie podoba. Jednak zdjęcia robiliśmy bo wysyłaliśmy zdjęcia do rożnych ludzi z pomocą. Jakoś właściciel konia, którego kocham jednak nie porównywałbym tego do dziecka (mam dwójkę dzieci). To była taka mini relacja jak Cię uraziłam to przepraszam zmienię na linki.

Nas jest trzy siostry każda przechodziła to inaczej. Ja jestem inna. Kocham konia, ale to ja juz prawie załatwiałam jak gdzie ja uśpić i wywieść. Trzeba trochę podchodzić do tego z rozsądkiem. Nie stawiam konia ponad swoje dzieci.

Co do kosztów cała impreza wyniosła nas $3 k .
Klinika należy do uniwersytetu. Robi wrażenie :O
Za bardzo nie wiem jak to sie ma do polskich kosztów 🙂

A jeszcze dodam, ze następnym razem od razu wieziemy konia do kliniki, bo za przyjazdy weterynarzy (dwie wizyty) wyszło tyle samo co 3 dniowy pobyt w klinice ....


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się