Kącik WEGE :-)

Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
14 lutego 2015 06:00
ovca, falafele z Rossmana🙂 u nas nie ma.
O tyle ciekawy, że popełniony przez mięsożercę.

Ja przez ostatniich kilka miesięcy miałam zalew mięsnej propagandy. Do tego stopnia jednak mocno to odczułam (choć myślałam, że jestem odporna), że była to kolejny punkt do zmiany pracy. W skrócie, firma, w której pracowałam przez ostanie 8 lat zakończyła działalność, ja trafiłam do super fajnej firmy.... no i kurde byłam jedyna vege.. co było komentowane przy każdym posiłku. Szczególnie przez dwie osoby, ale aż tak do przesady. Dostałam w tym samym czasie kolejną propozycję pracy i nie mogłam się zdecydować. Więc stara metoda"kartka i długopis i sumowanie plusów i minusów"... i kurde "vege wolność" była na liście i to dość wysoko. Aż mnie to zdziwiło.

do tej pory nie wiedziałam, że a to dla mnie aż takie znaczenie.
Averis   Czarny charakter
17 lutego 2015 11:51
kotbury, mam wrażenie, że u ciebie bycie wege to jakaś ciągła walka o przetrwanie, jak na wojnie. Nie wien jakimi ludźmi się otaczasz, ale np. ja poza pytaniem czy jestem wege i dlaczego spotkałam się z jedną prześmiewczą reakcją. Powiedziałam, że sobie nie życzę i tyle.
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
17 lutego 2015 15:12
kotbury, ja tez odnoszę wrażenie, ze za bardzo wszystko bierzesz do siebie. Chyba bym osiwiała, gdybym miała wszystkie uwagi na temat mojego wegetarianizmu, sposobu wychowywania dzieci i w ogóle stylu bycia miała brać do siebie.
Co do wegetarianizmu to raczej spotykam się ze zdziwieniem, zainteresowaniem lub śmiesznymi uwagami niż z jakąś niechęcią, krytyką czy próbami "nawrócenia".

Najlepsze ostatnio:
-A dlaczego chcesz decydować za dzieci, że mają nie jeść mięsa?
-A dlaczego mam decydować za dzieci, ze mają jeść? 😎
Myślę, że słuszną odpowiedzią na takie pytania jest "bo jestem ich matką". Zadziwia mnie skąd w ludziach taka nieokiełznane doszukiwanie się, hmmm własnie czego? złych intencji? w, nazwijmy to umownie, narzucaniu dzieciom wegediety? Mam wrażenie, że do spraw typu religia, ubiór, czy edukacja podchodzi się z większym wyczuciem.
Diakonka   Jestem matką trójki,jestem cholerną superwoman!
17 lutego 2015 16:15
Zadziwia mnie skąd w ludziach taka nieokiełznane doszukiwanie się, hmmm własnie czego? złych intencji? w, nazwijmy to umownie, narzucaniu dzieciom wegediety?


DoSia, myślę, ze z niewiedzy i braku otwartości.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
17 lutego 2015 16:18
No, to ja się wypowiem jako częściowy mięsożerca 😉

Totalnie nie rozumiem, czemu ludziom tak przeszkadza, że ktoś mięsa nie je. Kiedyś uważałam, że to niemądre(że mięso w diecie potrzebne itd), ale tak czy inaczej nie przeszkadzało mi, że ktoś mięsa nie je, bo czemu ma mi przeszkadzać? Co, kradnie mi tym miejsce pracy, dom albo rodzinę? Bynajmniej 😉
Ale ludzie faktycznie mają jakiegoś hizia na tym punkcie. Pisałam o tym już w dzieciowym- moja córka za mięsem nie przepada, mogłby dla niej nie istnieć. Więc nie zmuszam jej do jedzenia, jak robię obiad to mięsa jej nie nakładam(chyba, że jakoś wyjątkowo poprosi sama) i problemu z tym nie mam. Ale rodzina czy znajomi dookoła- jak im to mówię to takie niezrozumienie na ich twarzach się pokazuje, jakbym co najmniej im oznajmiła, że księżyc jest z sera 🤔 Rodzina najgorzej, praktycznie codziennie słyszę, że dziecko MUSI jeść mięso. Bo to zdrowe. I najlepsze- to moja WINA, że ona nie je mięsa... bo jej nie zmuszam 😀 Według nich powinnam jej za każdym razem nakładać mięso i nakłaniać, żeby je jadła 😉

Sama ograniczyłam mięso z ciekawości. Wędlin nie jadam, zupy na warzywach smakują mi tak samo jak te mięsne(a i kasę się oszczędza 😉 ). Tylko wege nigdy nie będę, bo mi jednak mięso smakuje- uwielbiam bekon i ryby. Ale jeśli moja córka nie będzie jadła- niech nie je, to jej wybór 😉
na poprzedniej stronie ktos pytal o Berlin a wlasnie sie natknelam na taki artykul 🙂
http://ervegan.com/2015/02/weganski-berlin-2/
A ja wam powiem, że totalnie przestałam odczuwać presję związaną z niejedzeniem mięsa odkąd - po prostu przestałam o tym dyskutować. Jestem w knajpie, na spotkaniu rodzinnym, ze znajomymi, cokolwiek - zamawiam jedzenie wegetariańskie i tyle. Już dawno nie ma tematu, że dlaczego to a nie mięso, bo jak się pojawiał to go nie ciągnełam. Jeśli ciocia/babcia przygotuje w domu na przyjęciu coś z mięsem, po prostu grzecznie odmawiam. zresztą staram się zawsze uzgodnić wcześniej że przyniosę coś, co mogę zjeść. Rodzice i brat zawsze robią mi jakąś alternatywę wege - ciocie czy babcia nie bardzo wiedzą co ja mogę jeść a co nie, więc często zapomną, że np zupy na rosole to ja nie zjem 😉 Ale nie dyskutuje z nimi, nie wdaje się we wszelkie potyczki słowne, argumenty, że przecież to tylko rosół, że zdrowy itp. Mówię grzecznie, ale stanowczo: NIE i zjadam to co mogę. Na początku sie bulwersowali albo interesowali, teraz przestał być to temat do rozmów. A jak osoby spoza rodziny jak pytają czemu nie jem mięsa, mówię że ze względów etycznych i też, nic więcej, ucinam dyskusje, nie ciągne tematu, a jak ktoś go ciągnie to bez mojego udziału, bo ja się z tych dywagacji wyłączam, I mam święty spokój, nikt mi do talerza w tej chwili nie zagląda, ja nikomu też nie. Problem przestał istnieć 😉 I dobrze mi z tym, ja nie będę nikomu mówić co ma jeść, mi też nikt nic nie mówi. Jedyne o czym chętnie rozmawiam to przepisy - o ile rozmowa nie przekształca się w próbę nawracania, przekonywania, że moja racja jest górą, itp. Wtedy od razu kończę rozmowę. I Szybko w ten sposób nauczylam otoczenie, że nie warto wnikać w moją dietę. I że poradzę sobie jak nie przygotują dla mnie specjalnie wege dania, nie mam nikomu wtedy za złe, ani nie jest mi przykro. Ale też bliscy wiedzą, że ucieszę się jak zrobią coś co mogę jeść, więc czasem jak im zależy to coś takiego przyrządzą. Często zresztą okazuje się, że dania wege zrobione z myślą o mnie smakują wszystkim. A jak nie smakuje - to więcej jest dla mnie  😁
branka piona! Hah, ja tez nie daje sie wciagac w takie dyskusje. Od niedawna przestawilam sie na vegan i powiedzialam o tym kilku osobom tylko, chociaz to juz trudniej ukryc, bo czesciej trzeba odmiawiac. 😉 Nie chce mi sie dyskutowac na ten temat. Tak samo nie czuje potrzeby tlumaczenia sie z oskarzen o hipokryzje, bo zakladam na konia skorzanie siodlo. 😁
kotbury, mam wrażenie, że u ciebie bycie wege to jakaś ciągła walka o przetrwanie, jak na wojnie. Nie wien jakimi ludźmi się otaczasz, ale np. ja poza pytaniem czy jestem wege i dlaczego spotkałam się z jedną prześmiewczą reakcją. Powiedziałam, że sobie nie życzę i tyle.



Ale dokładnie jest tak jak piszesz.
Przykład z tej firmy, w której już nie pracuję. Zamawiają wszyscy obiad, burgery. Podłączam się do zamówienia z komentarzem, że ok, ja tez ale poproszę bez "kotleta", bez mięsa.
I się zaczyna... żarty mi nie przeszkadzają, luz, dobry żart jest dobrym żartem ale np. jedna laska mi strzeliła litanię, że to trzeba być pojeb.., żeby nie jeść mięsa (z tekstem, że ok, nie ty bezpośrednio ale inni (jazy inni jak mówi w odnieseniu do mnie i do mojego wyboru), w tym krótkim wykładzie "nie do mnie osobiście" zdążyłam się dowiedzieć, że mięso jets potrzebne, a niejedzenie mięsa to teoretyzm odnzahorski a mięso jeść trzeba- jej rodzice są lekarzami więc ona wie.
I inne takie, co chwilę.
Ja nie umiem pracować z kimś i oddzielać jego głupotę osobistą od zawodowej - dla mnie albo ktoś jest głupi albo nie.

Nie moge powiedzieć, że to biorę do siebie, bo nie wdaję się w dyskusje... ale po prostu jak mogę to unikam przebywania w takim otoczeniu. Aktualnie b. sobie wyczyściłam otoczenie, poodcinałam toksyczne znajomości i relacje. I b. mi to pomogło bo przełożyło się na moje lepsze relacje z rodziną.

Może tak mam bo dla mnie przejście na vege nie było czymś zwyklym tylko swego rodzaju oświeceniem. całe życie byłam właśnie sama taką osobą pro mięso, nie wyobrażałam sobie nie jeść mięsa, najsmaczniejsze było dla mnie surowe mięso i byłam w stanie zaakceptować i propagować każdy "medyczny" absurd popierajacy jedzenie mięsa. I razu któregoś wracałam sobie autem do domu i mnie "strzeliło". Jak walniecie w glowę. Musiałam zjechać z drogi, popłakać sobie itd. i od tamtej chwili nie jem mięsa. Potem miałam fazę zwątpienia, proobwałam mieć fazę wyparcia ale się nie udało. ta świadomość, która we mnie wtedy "wyrosła" już się nie dała wyprzeć i się rozszerza powoli.
I bardzo barzdo mi pomaga gdy na swojej drodze spotykam ludzi pro vege.  tak jest u mnie.
u mnie tez jest tak samo jak u Branki - nawet ostatnio mi sie tesciowa (absolutnie miesozerna) zapomniala chyba przy mnie, bo wspomniala o moim i meza przyjacielu, jaki to on dziwny jest bo miesa nie je...  😁
Najlepiej nie walczyc, a po prostu zyc swoim zyciem i swoim przykladem "pokazywac", ze da sie tak zyc i byc zdrowym i zadowolonym. W konsekwencji nawet moj zawziety tata po latach zaczyna przyznawac mi racje, a z powodu jego chorob (nadcisnienie, cukrzyca) musial zmodyfikowac diete i olaboga czuje sie duzo lepiej ograniczajac mieso 🙂 Tak wiec wniosek z tego taki, ze ludzie sami sie przekonuja, ale czasu im trzeba 🙂
No u mnie co ciekawe rodzice, którzy byli anty(mama mniej, bardziej tata) sami ograniczyli spożycie mięsa. Na obiad jedzą już max 2-3 razy w tyg, wcześniej jedli codziennie. Do tego ojciec np nie uznawał owoców, sałatek i surówek... Teraz chętnie je. Jedzą też mniej wędlin, nie gotują zup na mięsie (wyjątek to rosół z kury, ale już rzadko robią) i polubili kilka potraw, które ja robię. Ojciec też miał duże problemy ze zdrowiem i przyznał ostatnio, że odkąd je więcej jarzyn to się lepiej czuje i wyniki lepsze 😉  Ale przekonali się właśnie jak przestaliśmy o tym dyskutować, wcześniej to były jakieś głupie próby sił, czy co, sama nie wiem, ale jak i oni i ja odpuściliśmy, to jest ok. Wśród przyjaciół też przestał być to temat do gorących dyskusji. No a najlepiej mam z moją współlokatorką, która nie umie gotować, wiec siłą rzeczy je to co ja robię, czyli wegetariańsko. Jeszcze jakiś czas temu kupowała sobie wędliny, ale coś ostatnio widzę, że przestała. I jak zamawia sobie jedzenie do pracy to zawsze wegetariańskie/wegańskie, bo mówi że już jej mięso nie smakuje 😉
Posłużę się tym przypadkiem - ale tylko jako przykładem (bo przecież konkretnej sytuacji nie znam).Przykład z tej firmy, w której już nie pracuję. Zamawiają wszyscy obiad, burgery. Podłączam się do zamówienia z komentarzem, że ok, ja tez ale poproszę bez "kotleta", bez mięsa.
I się zaczyna...
Może nie warto się skupiać na tym, czego się NIE wybiera, tylko na tym, CO się wybiera? Zamiast "hamburgera bez mięsa", poprosić o bułkę z sosem i warzywami. W knajpie nie wybierać wegetariańskiego, tylko kotlet z warzyw albo makaron z owocami.

Jak na to patrzą innedziewczyny z grupy niemających problemu ze swoją dietą? Ja sobie nie mogę przypomnieć, kiedy ostatnio mi się trafił jakikolwiek zgrzyt z otoczeniem w tym temacie 😲 (ale trzeba przyznać, że nie mam super wyzwalacza dobrych rad w postaci dziecka).

No chyba że się chce wegetariańskość lub wegańskość swoich wyborów podkreślić - ale wtedy trzeba się liczyć z różnymi reakcjami, czasem konfrontacyjnymi.

jedna laska mi strzeliła litanię, że to trzeba być pojeb.., żeby nie jeść mięsa (z tekstem, że ok, nie ty bezpośrednio ale inni (jazy inni jak mówi w odnieseniu do mnie i do mojego wyboru), w tym krótkim wykładzie "nie do mnie osobiście" zdążyłam się dowiedzieć, że mięso jets potrzebne, a niejedzenie mięsa to teoretyzm odnzahorski a mięso jeść trzeba- jej rodzice są lekarzami więc ona wie. (...)
Ja nie umiem pracować z kimś i oddzielać jego głupotę osobistą od zawodowej - dla mnie albo ktoś jest głupi albo nie.

(...)

całe życie byłam właśnie sama taką osobą pro mięso, nie wyobrażałam sobie nie jeść mięsa, najsmaczniejsze było dla mnie surowe mięso i byłam w stanie zaakceptować i propagować każdy "medyczny" absurd popierajacy jedzenie mięsa. I razu któregoś wracałam sobie autem do domu i mnie "strzeliło". Jak walniecie w glowę. Musiałam zjechać z drogi, popłakać sobie itd. i od tamtej chwili nie jem mięsa.
Tu nie ma sprzeczności? Choćby na tym przykładzie widać, że nie jest się głupim / mądrym permanentnie 🙂



[quote author=kotbury link=topic=739.msg2295566#msg2295566 date=1424262077]jedna laska mi strzeliła litanię, że to trzeba być pojeb.., żeby nie jeść mięsa (z tekstem, że ok, nie ty bezpośrednio ale inni (jazy inni jak mówi w odnieseniu do mnie i do mojego wyboru), w tym krótkim wykładzie "nie do mnie osobiście" zdążyłam się dowiedzieć, że mięso jets potrzebne, a niejedzenie mięsa to teoretyzm odnzahorski a mięso jeść trzeba- jej rodzice są lekarzami więc ona wie. (...)
Ja nie umiem pracować z kimś i oddzielać jego głupotę osobistą od zawodowej - dla mnie albo ktoś jest głupi albo nie.

(...)

całe życie byłam właśnie sama taką osobą pro mięso, nie wyobrażałam sobie nie jeść mięsa, najsmaczniejsze było dla mnie surowe mięso i byłam w stanie zaakceptować i propagować każdy "medyczny" absurd popierajacy jedzenie mięsa. I razu któregoś wracałam sobie autem do domu i mnie "strzeliło". Jak walniecie w glowę. Musiałam zjechać z drogi, popłakać sobie itd. i od tamtej chwili nie jem mięsa.
Tu nie ma sprzeczności? Choćby na tym przykładzie widać, że nie jest się głupim / mądrym permanentnie 🙂



[/quote]

Wydaje mi się, że nie chodzi tu o rozróżnienie typu: głupota=jedzenie mięsa, niejedzenie=mądrość (czy odwrotnie, zależnie kto wygłasza), tylko takie wchodzenie z butami w czyjeś wybory. Ja mam inne poglądy, to fajnie, ale nie muszę obrażać kogoś, kto ma zasadniczo różne ode mnie zdanie.

Są wegetarianie, veganie i mięsożercy wojujący: jedni starają się wojować argumentami na poziomie, inni na poziomie spod budki z piwem. 😉
A są tacy, którzy siedzą cicho i robią swoje, najwyżej z ciekawości zapytają: dlaczego tak? I chwała im za to.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
18 lutego 2015 16:25
odnoszę wrażenie, że to jak nas ludzie traktują jest po prostu reakcją na nasze zachowanie i podejście. nie miałam nigdy nieprzyjemnej sytuacji z powodu bycia wege, jadam często z innymi, jadam u znajomych obiady, czasami o tym rozmawiam- nigdy wojować nie musiałam.
A ja miałam niejedną nieprzyjemną sytuację, na szczęście głównie z osobami nowo poznanymi. Przyjaciele i większość rodziny "kupuje mnie" bez kwękania.
Macie jakiś pomysł na danie wegetariańskie z truflami, ale nie makaron? I najlepiej nie jakieś mocno skomplikowane.
chyba nigdy nie jadlam trufli... nie mam pojecia co mozna z nimi zrobic ale moze tu cos znajdziesz 🙂
[url=http://www.epicurious.com/tools/searchresults?search=black+truffles+vegetarian]http://www.epicurious.com/tools/searchresults?search=black+truffles+vegetarian[/url]

Ale za to tutaj kilka swietnych przepisow na bogactwo omega 3 🙂 Jutro robie deser chia bananowy  😀
http://www.chooseveg.com/8-delicious-vegan-recipes-packed-with-omega
Rozbudzę na chwilę wątek, bo mam pytanie. Ogólnie sprawa wyglada tak - niedawno minęło mi 7 miesięcy wegetarianizmu, z czego oczywiście bardzo się cieszę 😀 W grudniu robiłam badania krwi (żelazo 148 - norma wg Luxmedu 37-184), kolejny test w tym tygodniu (żelazo 109). Przez listopad i grudzień brałam od czasu do czasu suplementy, teraz przestałam (jedzenie się raczej nie zmienia) - może dlatego spadek jest tak wyraźny? Powinnam się matwić? W jaki sposób szybko i skutecznie o to zadbać?

Czy żelazo może mieć wpływ na moj niski poziom energii? Od miesiąca mniej więcej około takiej pory jak teraz (jak za dawnych czasów, po wieczorynce :icon_redface🙂 już czuję się zmęczona, śpiąca, nie mogę przez chwile nawet poczytać książki wieczorem, bo po jednej stronie zamykają mi się oczy. Jednocześnie nie przemęczam się wcale, bo mam ferie, więc nie może byc mowy o przepracowaniu. A jesli to nie wina żelaza, to co innego? Nie chcę wczytywać się w rady wujka Google, bo mam tendencje do hipochondrii i jak tylko o czymś przeczytam, zaraz mam takie objawy 🤣

Sprawdzałam też B12, wypada w połowie zakresu referencyjnego.
dea   primum non nocere
27 lutego 2015 18:49
Sprawdź tarczycę, to pierwsze co mi się kojarzy. Może być też witamina D. A jak morfologia? robiłaś tylko poziom żelaza czy hemoglobinę i erytrocyty też?
Tarczycę i zwykłą morfologię robiłam w grudniu i wszystko było książkowo w normie...
busch   Mad god's blessing.
27 lutego 2015 18:57
fin, ja bym żelazo raczej zostawiła, jak się mieścisz w połowie zakresu referencyjnego, to znaczy że jest ok 😉. Badałaś poziom magnezu? Też można być sennym jak się ma niedobory - i przy okazji gorzej skupionym, ze skurczami 😉
mozesz zrobic eksperyment - wroc do suplementow i zobacz po kilku dniach jak sie bedziesz czula - jesli tak samo, szukaj dalej 🙂
Bardzo duzy jest zakres prawidlowego zelaza, nawet z wynikiem 109 jest bardzo dobrze - sprawdz jeszcze hematokryt, ale po tym co piszesz bym sie nie przejmowala. Poza tym - czemu tak czesto sie badasz?
Jesli sie martwisz o ten spadek, to pomysl co z czym jesz i co pijesz - juz dosyc obszernie temat byl tu opisywany, ale jesli np pijesz duzo herbaty to zelazo ma prawo wchlaniac sie gorzej.

A zmeczenie, teraz troche taka pora, ni to wiosna ni to jesien/zima. Jesli w dzien masz za duzo albo wrecz za malo aktywnosci tez moze to wplywac na wieczorne samopoczucie 🙂
Faktycznie może to taka pora roku. Popracuje nad jedzeniem i zrobię taki test z suplementami. Herbatę piję litrami, więc muszę ograniczyć. A wyniki mam często, bo co 2-3 miesiące muszę sprawdzać cholesterol do leku, który biorę, więc przy okazji badam co mi przyjdzie do głowy 🙂
a to lek na cholesterol? Jesli tak to sobie poogladaj
http://jemy.ekolokalnie.pl/ukryte-terapie-i-wywiad-z-autorem/
Nie, nie sprecyzowałam - to lek dermatologiczny, którego podstawowym skutkiem ubocznym jest jeżdżenie po wątrobie i podwyższanie cholesterolu LDL 🙄
Gillian   four letter word
28 lutego 2015 09:27
Gdyby ktoś kiedyś zawędrował do Kołobrzegu to mogę z przyjemnością polecić - mamy wegańską pizzerię 🙂
lokalik skromny, trochę trąca PRL-em, właściciele są mega pozytywnie zakręceni, żarcie PYCHA 🙂
ovca   Per aspera donikąd
28 lutego 2015 14:02
We Wro w piecu na szewskiej jest wegański ser na pizzy bez dopłat 🙂 melduję że przetestowałam i poleeeecam  😜
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się