"Nie ogarniam jak..."

Bischa   TAFC Polska :)
11 marca 2015 16:14
Nie mówię o każdej chorobie genetycznej, tylko o jakichś konkretnych, nie wiem o jakie chodziło. Może jakieś inne geny u konkretnych osób mogą niwelować, pojęcia nie mam. Ogólnie było to powiedziane kilka razy.
JARA z tego, co pamiętam z biologii, to "błędy" genetyczne powstają także na drodze losowej, wcale nie są do tego konieczni obarczeni "błędem" rodzice.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
11 marca 2015 16:32
Dokladnie tak, mutacje genetyczne (rowniez te pozytywne z punktu widzenia ewolucji) zdarzaja sie tez "same".
No pewnie, że idealnie nie będzie, ale myślę, że byłoby dużo mniej "wadliwych" egzemplarzy, gdyby to miało tak działać, że bezpłodni są ci obciążeni.
Pierwszy raz jechałam trasę dworzec zachodni-szpital bielański przez ponad godzinę. Nie ogarniam 🤣
kotbury, będę wyskakiwać z lodówki ile będę chciała i w stylu, w jakim uznam za stosowne. Oceniam cię wyłącznie po tym co piszesz. Nie mam wiedzy o twoich osobistych przejściach nieujawnionych na forum i nie mam obowiązku jej mieć. Gdybym chciała mieć, faktycznie pisałabym na pw. Ty też masz mentalność Kalego? TOBIE wolno publicznie pisać co uważasz (co ci ślina na język przyniesie) a komu innemu to już nie??? Odniosłaś się do argumentów? Nie. Wykonujesz (obronny) atak personalny, więc ja też. Nie dam po sobie jechać bez słowa sprzeciwu. Nadal uważam cię za pewnie fajną osobę, tylko jakoś zaślepioną.
W innym wątku napisałaś coś, co lepiej napełnia mnie zrozumieniem co do twojej postawy, niż kłopoty ze służbą zdrowia, których doświadcza każdy z nas. Napisałaś, że pracujesz dla firm farmaceutycznych i widzisz "od środka" co się dzieje. Współczuję, bo chyba faktycznie od tego można zdezorientować się totalnie. Ale wszak taka praca to TWÓJ wybór.
To, jak podchodzisz do macierzyństwa to też twój wybór. I twoja sprawa. A moją sprawą jest prawo do krytycznego oceniania tejże postawy. Także publicznie. "Nie dam się zabić za swoje poglądy, ale za prawo do ich posiadania to już tak".
Ja nie karmiłam piersią bo:nie cierpię jak ktoś dotyka moich piersi.Jestem bardzo zakompleksiona,uważam je za najgorszą rzecz w moim ciele,są wielkie i jest to dla mnie bardzo duży problem.Nawet mój mąż ich nie dotyka bo wie jak bardzo mnie to w@#$a,ba nawet mnie w@#$a jak  dotyka je moja córka.I nie wyobrażam sobie karmić kilka miesięcy dziecka piersią,ale to tylko moje zdanie z którym chciałam się podzielić.Może ktos to zrozumie,może ktoś to potępi.Mi to obojętne,ale nie mam zamiaru uszczęśliwiać kogoś swoim kosztem złego samopoczucia psychicznego.Wiem jestem egoistką,ale tak naprawdę każdy z nas ma coś z egoisty.Przynajmniej tak mi się wydaje.
JARA, No to mnie masz. Faktycznie mi się wymskło. Nie pozostaje mi nic innego jak przyznać się do winy. :kwiatek:
Obecnie uważam tak jak napisałam wyżej: Nie rozumiem, ale też nie potępiam.

iga07, a to akurat rozumiem doskonale, bo mam identycznie. Nie cierpię moich piersi w rozmiarze 75 H. 😵
Na szczęście okazało się, że karmienie tej "niedotykalności" nie dotyczy.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
11 marca 2015 17:36
Julie, high five, tylko krowa zdania nie zmienia i tylko tchórz do błędów się nie przyznaje 🙂

Becia23, Murat-Gazon, racje moje drogie 😉
Nie ogarniam jak można przyjechać dopasować siodło i brać za to pieniądze nie potrafiąc prawidłowo osiodłać konia.  🤔
Dowiedziałam się, że mój koń jest źle siodłany, bo POPRĘG jest za daleko.. jakby był on jakimkolwiek wyznacznikiem.  🤔

Przynajmniej z Katją rozrywkę w stajni miałyśmy.  😂
Julie u mnie niestety miało to bardzo duże znaczenie 🙁  Ja również mam podobny rozmiar70gg,a co gorsza jestem niska(156cm) więc możesz sobie wyobrazić jaki to dla mnie problem.
Cóż wynika z tego ze jeśli kiedykolwiek będę matka to będę wyrodną. Bo zamierzam po porodzie od razu wrócić do pracy, co częściowo wyklucza karmienie. Będę wyrodną matką bo wrócę do pracy dzięki której moje teoretyczne dziecko będzie miało jak żyć i rozwijać się. I nie, nie wchodzi w grę wychowawczy bo to zabije moja firmę. Wiec paradoksalnie będę złą matką dla dobra dziecka.

Łatwo oceniać po okładce innych.

Julie - dobrze czytać ze obecnie masz inne podejście.
No i chyba o to w tym chodzi. Ja sama karmilam piesia 2,5 roku, bo tak mi bylo wygodnie, ale jakbym nie mogla karmic z jakiegos powodu, to wogole bym sie tym nie przejmowala. Trudno i tyle. Wychodze z zalozenia, ze w kontekscie calego maciezynstwa, to naprawde malo istotne. Dla mnie najwazniejsze jest wychowanie pelnowartosciowego mlodego czlowieka i zapewnienie mu bezpiecznej przyszlosci. Bardziej niz mleko w cyckach martwi mnie to, czy moja corka bedzie bezpieczna, szczesliwa, i czy bedzie mnie stac na oplacenie jej wymarzonych studiow.
Ale widocznie teraz jest taki trend na karmienie. Tak jak moda na nie szczepienie dzieci i nocnikowanie noworodkow.
Pamietam jak kiedys odwiedzilam kolezanke, ktora wlasnie urodzila. Zastalam ja zaplakana w salonie i jej noworodka sinego od krzyku w sypialni. Zapytalam o co chodzi, a ona wytlumaczyla, ze serce jej peka, bo dziecko placze, a ona nie moze do niego isc. Podobno przeczytala na jakims formu, ze dziecko musi sie nauczyc samouspokajania i ma tak lezec dopoki sie nie uciszy. Nie wnikam w to, ile jest prawdy w takim podejsciu, ale podobno jest o tym cala ksiazka. Kazdy wychowuje jak chce, ale z szukaniem porad i gloszeniem pogladow w internecie bylabym ostrozna. Szczegolnie, ze swiezo upieczone mamy z burza hormonow to podatny grunt.
Wydaje mi sie, ze najlepiej jest sluchac tego, co podpowiada nam serce i instynkt.
Wychodze z zalozenia, ze w kontekscie calego maciezynstwa, to naprawde malo istotne.
(...)
Wydaje mi sie, ze najlepiej jest sluchac tego, co podpowiada nam serce i instynkt.

Dwie najważniejsze rzeczy (w wielu dyskusjach)!
Julie u mnie niestety miało to bardzo duże znaczenie 🙁  Ja również mam podobny rozmiar70gg,a co gorsza jestem niska(156cm) więc możesz sobie wyobrazić jaki to dla mnie problem.
O kurde, to faktycznie przechlapane. 😉 Ja mam 172 cm wzrostu, jak karmiłam to z rozmiaru H zrobił mi się M. 😵 (Looknij na moje zdjęcie na rolkach w wątku "wege dzieci" 😁 )
Był to dla mnie koszmarny dyskomfort, ale poświęciłam się. I akurat w takim przypadku, jeśli ktoś nie jest skłonny do takiego poświęcenia, to w pełni rozumiem.

Majorowa, Bardzo dobrze powiedziane!
Tylko we mnie straszny sprzeciw budzą sytuacje matek, które chcą karmić i w tej burzy hormonów słuchają niekompetentnych lekarzy i położnych. Bo niby czemu lekarz i położna mają się mylić...? Niestety, mylą się i szkodzą, często (w kwestii k.p.).
Ja paradoksalnie znalazłam ratunek w internecie. 😉

Sama podajesz przykład jak szkodzić mogą książki:
Zastalam ja zaplakana w salonie i jej noworodka sinego od krzyku w sypialni. Zapytalam o co chodzi, a ona wytlumaczyla, ze serce jej peka, bo dziecko placze, a ona nie moze do niego isc. Podobno przeczytala na jakims formu, ze dziecko musi sie nauczyc samouspokajania i ma tak lezec dopoki sie nie uciszy. Nie wnikam w to, ile jest prawdy w takim podejsciu, ale podobno jest o tym cala ksiazka.
Mi się chce płakać od samego czytania o płaczącym noworodku pozostawionym w łóżeczku. Nie wyobrażam sobie jak tak można. 🙁

escada, Powiem Ci, że ja będąc w ciąży planowałam, że będę karmić góra 3 miesiące, bo chcę/muszę jak najszybciej wrócić do pracy. W praniu okazało się, że chcę czegoś zupełnie innego i niczego nie muszę. 😉
Z resztą, z wieloma rzeczami przed i po urodzeniu dziecka jest tak, że okazuje się to diametralnie inne niż sobie wyobrażamy. Coś co wydawało nam się, że będzie stanowić problem, wcale go nie stanowi, a coś czego w ogóle nie spodziewałyśmy się, że się problemem stanie - jak na złość nim jest. 😉

busch   Mad god's blessing.
11 marca 2015 19:52
[quote author=budyń link=topic=95120.msg2311997#msg2311997 date=1426092800]
No pewnie, że idealnie nie będzie, ale myślę, że byłoby dużo mniej "wadliwych" egzemplarzy, gdyby to miało tak działać, że bezpłodni są ci obciążeni.
[/quote]

Nie mówię o każdej chorobie genetycznej, tylko o jakichś konkretnych, nie wiem o jakie chodziło. Może jakieś inne geny u konkretnych osób mogą niwelować, pojęcia nie mam. Ogólnie było to powiedziane kilka razy.


Problem w tym, że mutacje genetyczne to nie jest efekt rozumnej matki natury, ale sił po części przypadkowych, a po części uwiązanych do naszych biologicznych uwarunkować. Po pierwsze nie ma czegoś takiego dla całego tego procesu jak "wadliwy egzemplarz" bo natura strzela sobie na oślep. Co z tego wyniknie, jest kwestią tego, jakie geny przetrwają. Warto rozważyć takie ciekawe fakty:
-samoczynne mutacje w genie są czymś stosunkowo częstym - szacuje się, 50% spontanicznych, "naturalnych" poronień u ludzi to efekt takich mutacji genetycznych, które są zbyt destrukcyjne dla płodu, by mógł je przetrwać chociażby i w fazie kilkukomórkowej.
-ponieważ organizm człowieka jest strukturą niebywale skomplikowaną, szanse na to że mutacje będą dla niego korzystne, są równie wysokie jak szanse na to, że rzucając kamieniami w samochód doprowadzimy do jego ulepszenia. Jednocześnie to właśnie te mutacje są przyczyną, że nie pływamy sobie wspólnie wszyscy jako jednokomórkowe bakterie we wspólnym bajorku.
-jak już napisałam, matka natura nie ma rozumu demiurga, co więcej, określanie mutacji jako "złych" dzieje się tylko w naszej rozumnej ludzkiej głowie. Ciekawym przykładem jest anemia sierpowata, która u rasy białej występuje bardzo rzadko (1/600000 urodzeń), a u rasy czarnej jest stosunkowo częsta (1/625). Czemu tak się dzieje? Otóż jednym efektem tejże mutacji jest ewidentny spadek wydolności człowieka, a drugim efektem jest... odporność na malarię.
-nawet jeśli wada genetyczna jest ewidentnie zła, może sobie istnieć w społeczeństwie bardzo długi czas gdy jest przenoszona recesywnie. W ten sposób zawsze heterozygoty będą solidnym rezerwuarem danego genu, a ponieważ nic się specjalnego im nie dzieje, to wada sobie krąży po populacji.
-nawet jeśli wada genetyczna jest ewidentnie zła i w dodatku jest przenoszona dominująco, to matce naturze nic do tego tak długo, jak długo choroba pojawia się już po ewentualnym przekazaniu dalej genów - nie ma innego wytłumaczenia na to, że w ogóle coś takiego jak zespół Lyncha istnieje. Skoro na raka ludzie z tymże zespołem zapadają średnio w wieku 40 lat, to z punktu widzenia ewolucji wszystko jest w porządku, bo ewentualne dziecko tejże osoby już może mieć 20 lat w chwili zachorowania rodzica.
-to, że matki natury w ogóle nie obchodzi coś takiego jak "doprowadzanie gatunku do doskonałości" czy "wyrzucanie wad genetycznych z populacji" jest jasno widoczne w zjawisku nazywanym dryfem genetycznym. Jest to zjawisko pojawiające się w małych populacjach gdzie dany gen zmienia swoją częstotliwość tylko i wyłącznie w wyniku działań sił prawdopodobieństwa. Może się tak zdarzyć, że w danej populacji w wyniku dryfu genetycznego zostanie całkowicie wyeliminowana cecha bardziej korzystna dla gatunku, a zostanie na stałe cecha dużo gorsza.

Co do samego problemu rozmnażania się przy obciążeniu genetycznym... wydaje mi się, że to temat dużo trudniejszy, niż się wydaje. W przypadku zespołu Lyncha sprawa jest chyba najbardziej jaskrawa - bo ryzyko zachorowania duże, a sama grożąca choroba poważna. Ale granice są płynne. W przypadku dysplazji stawów biodrowych chyba niewiele osób by powiedziało, że osoba z tym obciążeniem nie powinna się rozmnażać. Bo stosunkowo łatwo dziecko można "naprostować" i żyje normalnie, mimo że "szerzy" wadę. Ale co w przypadku na przykład reumatoidalnego zapalenia stawów? To też jest genetyczne, ale nikt nie przewidzi, w jaki sposób dana osoba będzie chorować. Czy zachoruje w młodym wieku, czy dopiero po pięćdziesiątce? Czy choroba będzie miała przebieg łagodny i poza braniem leków chory będzie w miarę normalnie funkcjonował, czy w krótkim czasie choroba doprowadzi go do trwałego i głębokiego kalectwa? No i jak tu wyrokować w takiej sprawie - taka osoba, sama chorująca na rzs powinna się rozmnażać, czy nie?
Coraz więcej takich chorób w społeczeństwie, dzięki postępowi medycyny wielu ludzi można uratować i dać im życie - z którym robią co chcą, m.in. czują wolę bożą 😉. Chyba trudno obecnie nie mieć nikogo w rodzinie z tą czy inną chorobą, bardziej lub mniej warunkowaną genetycznie. Coraz więcej będzie takich zagwozdek, tzn. co warto przekazywać, a czego nie.

No i wreszcie - przy zespole Lyncha nadal to dziecko ma szanse na 40 lat normalnego (w miarę) życia. Nie wiem, czy jestem w stanie tak łatwo ocenić, że te 40 lat nie ma znaczenia bo potem ta osoba umrze na raka. Może w międzyczasie będzie mieć całkiem fajne życie. Nikt sam się na świat nie pchał, ale jeśli już na nim jesteśmy, jednak w większości uważamy, że nasze życie ma wartość i że wolelibyśmy jednak istnieć, niż nie istnieć. Trudna sprawa... ja nie wiem, co o tym sądzić.
Zgadzam się w 100% z Majorową- bardzo mnie dziwi zaciekła walka o to czy dziecko będzie mieć dietę rozszerzoną w 5 czy 6 miesiącu, czy matka karmi czy nie karmi piersią w perspektywie tylu ważniejszych dla zdrowia (i fizycznego i psychicznego!) aspektów wychowywania dzieci. Widzę kochające, troszczące się o swoje dzieci matki, które ni stąd ni zowąd są krytykowane jakby krzywdę dziecku chciały robić, a to przecież jakaś kropelka w morzu dylematów (coraz poważniejszych) jakie się ma jako rodzic.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
11 marca 2015 20:25
Nie ogarniam kobiety, ktora weszla z 11-12 letnim synem... do jednej kabiny w toalecie 😲
Nie rozumiem. W ogole. Po co...? 🤔
CzarownicaSa, Ponoć w UK szerzy się zjawisko wysyłania 6-cio letnich dzieci do szkoły w pampersach. Więc wiesz... 😉
Nie ogarniam kobiety, ktora weszla z 11-12 letnim synem... do jednej kabiny w toalecie 😲
Nie rozumiem. W ogole. Po co...? 🤔


może musiał pobrać mocz do badania, a nigdy tego nie robił.
Nie wiesz, sytuacji może być wiele.
Też mnie to dziwi, ale jednak pewnie mieli swoje powody.
Nie ogarniam kobiety, ktora weszla z 11-12 letnim synem... do jednej kabiny w toalecie 😲
Nie rozumiem. W ogole. Po co...? 🤔


Moze miał sraczke i sie cały ufajdał i trzeba było pomóc??
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
11 marca 2015 21:29
11latek, który tyłka sobie podetrzeć skutecznie nie umie?
Bischa   TAFC Polska :)
11 marca 2015 21:30
Nie ogarniam, jak może nie być możliwości kupienia biletu "normalnie" a nie w biletomacie.

Byłam dzisiaj u znajomych, którzy mieszkają przy pierwszej stacji nowej lini metra i jak wracałam, stwierdziłam "a przejadę się, zobaczę jak to wszystko wygląda". Na starej lini metra standardem są raczej kioski przy zejściach na perony.

Akurat wkoło tej pierwszej stacji nowej lini nie ma śladu kiosku, czy sklepu (albo nie wiem, że są gdzieś tam między blokami, ale to nie moje rejony, więc nie znam się gdzie co jest) gdzie mogłabym kupić bilet, czy rozmienić kasę do biletomatu. Zeszłam na dół-biletomaty 4, z czego 2 nie działały, a dwa nie przyjmowały banknotów większych niż 10 zł, a ja w garści miałam 50 zł w papierku. Rozmienić też nie ma gdzie 🤔wirek: Skoro rozpirzyli całą okolicę, tory i w ogóle, mogli pomyśleć o postawieniu chociaż 2 kiosków na tak dużym rondzie 🤔
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
11 marca 2015 22:36
Raczej watpie, bo wyszli po krotkim czasie, matka rece umyla i poszli. Dzieciak zachowywal sie calkiem normalnie.
11- latek ktory nie umie nasikac do kubeczka...? 😲

Julie ciezko mi w to uwierzyc, bo Raje jako prawie 3 latke dyrektorka zlobka zgodzila sie przyjac tylko pod warunkiem, ze bedzie odpieluchowana. I generalnie nie spotkalam sie jeszcze z pozno odpieluchowanym dzieckiem- przynajmniej tutaj.
A ja nie rozumiem tego ataku w tym watku na Julie - osobe, ktora zawsze kulturalnie, rzeczowo ,cierpliwie i z szacunkiem dla drugiej osoby wypowiada sie na temat karmienia piersia. Jest zawsze pomocna i tlumaczy poraz setny to samo kazdej nowej mamie, ktora zadaje pytanie na temat karmienia piersia w watku. Julie i bobek nie narzucaja sie tylko rozwiewaja watpliwosci i przede wszystkim mowia o faktach na temat karmienia piersia, walcza z mitami, ktore nawet w tym watku padly (np. zniszczone piersi). Tutaj halo zaczela nagonke na kotbury. Halo zajelo kilka dni, zeby wreszcie przeczytac o czym dyskutuje, bo wczesniej nie miala pojecia o co tak wlasciwie chodzi w nowych siatkach WHO. Nie przeszkadzalo jej to jednak prowadzic na ten temat dyskusji i bronic swoich 'pogladow'  😁 Wypowiedzi Strzygi i Jary pomine, bo pisza, ale chyba same nie wiedza o czym  🙂 Po pierwsze karmienie piersia to nie jest moda, a fizjologia i jedyny prawidlowy sposob karmienia niemowlecia. Takie sa fakty, jezeli komus sie nie podoba to trudno. To nie jest kolor wozka. Karmienie dziecka przez pierwsze lata jego zycia warunkuje jego dalszy rozwoj oraz preferencje w pozniejszym zyciu, wiec jest wedlug mnie waznym elementem w opiece nad dzieckiem. Nie interesuje mnie czy ktos karmi swoje dziecko piersia czy nie, ale nie lubie gdy ktos powiela, rozpowrzechnia mity, umniejsza znaczenie karmienia piersia. Mozecie mnie teraz atakowac do woli, bo uwazam, ze jezeli kobieta z pelna swiadomoscia decyduje sie nie karmic dziecka piersia ze swoich egoistycznych pobudek jest egoistka i ignorantka  😉 Uff  berula  niestety nie dziala mi przycisk enter, nie moge zacytowac oddzielnie twojej wypowiedzi, ale minelo juz 17 lat, a ty jeszcze nie pogodzilas sie z tym, ze nie karmilas dzicka piersia? Dodatkowo zdecydowalas sie wciskac mlodym matkom kity? Jak to inaczej nazwac.. Moze powinnas pomyslec o tym, zeby to przepracowac w inny sposob.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
11 marca 2015 23:06
  minelo juz 17 lat, a ty jeszcze nie pogodzilas sie z tym, ze nie karmilas dzicka piersia? Dodatkowo zdecydowalas sie wciskac mlodym matkom kity? Jak to inaczej nazwac.. Moze powinnas pomyslec o tym, zeby to przepracowac w inny sposob.


I jak się czyta takie teksty, to człowiekowi ręce, nogi i CYCKI ( z mlekiem czy bez) opadają.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
11 marca 2015 23:19
Heh, o tym wlasnie pisalam. Ton wypowiedzi i taka wyzszosc, ze czlowiekowi odechciewa sie jakiegokolwiek karmienia.
"Moha racja jest mojsza i mam gleboko w d*** zdanie innych".
Liliana.Ishi, moje pojęcie o siatkach WHO nie zmieniło się ani odrobinę. Dotyczą populacji świata a nie PL.
A to, czy dzieci były karmione wyłącznie piersią czy nie - w porównaniu do rówieśników już w przedszkolu jest NIEISTOTNE.
Natomiast istotne jest czy np. dziecko nie jest za grube. Takie prawa statystyki. I grupy społecznej.
Karmienie dziecka przez pierwsze lata jego zycia warunkuje jego dalszy rozwoj oraz preferencje w pozniejszym zyciu

Jakie preferencje?
Julie akurat tego powrotu do pracy nic nie jest wstanie zmienić, prowadzę jednoosobowa usługowa dg. I nikt mnie nie zastąpi. Jak zrobię przerwę dłuższą niż miesiąc to nie mam do czego wracać, a ważniejsze jest dla mnie zapewnienie dziecku sensownej przyszłości. Moi klienci pójdą do konkurencji i przy obecnym rynku zacząć na nowo byłoby ekstremalnie ciężko. Napewno nie będę jechać po 12h , ale po 4-6 na 100%. Wiec dziecko jakie by nie było nie jest w stanie wszystkiego zmienić, bo pewne sprawy przyziemne takimi zostają. I tak, uważam to za odpowiedzialne i rozsądne, bo odmawiając dziecku karmienia piersią mogę mu zapewnić przyszłość, rozwój, kasę na rozwijanie pasji. Paradoksalnie 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się