Kupno konia


Uwielbiam te małe przepychanki z tobą  😜 (takie hobby).
Istota rzeczy jest we wpisie Trojan:
najważniejszy jest zdrowy rozsądek i fachowość w doborze wierzchowca pod swoje potrzeby


Bez ciebie ,dawno by już tu mnie nie było !  :kwiatek:

Zgadzam się co do tego zdrowego rozsądku w doborze ,ale ja piję do tych co szukają koni sportowych. Z resztą można by wysnuć wnioski że innych wogóle nie szukają , bo pierwsze co to sprawdzają , eksterier , ruch i technikę skoku, a nie wiem czy to najważniejsze u konia do lasu na którego ktoś ma wsiadać okazionalnie w weekendy ?  😲  😁
Smok10, Bosko trafne spostrzeżenie.
eee... no wiesz, to nie jest bez znaczenia 😀
Eksterier musowo (tu się liczy maść i rasa, wielkość, bo co to za frajda do lasu na hucule - kto się obejrzy?), ruch na zdjęciach też musi być zacny, technika skoku... no, gdy chce się od czasu do czasu skoczyć ten okser 140 (a efekt uwiecznić), to nietrenowany koń musi umieć skakać z natury, i to dobrze skakać!
No i koniecznie koń do lasu musi być po Cornet Obolensky!  😀

Potrzeby - rzecz indywidualna, można mieć dowolne. Ważne, żeby się nie pomylić co do tych potrzeb. Bo wszystkiego naraz mieć się nie da. W jednym koniu.

edit: uzupełnienie
Bo wszystkiego naraz mieć się nie da. W jednym koniu.


Eee tam , jak się da to się da $$$$$$$$$$$$$$$  😁 😁 😁
Smok10, gucio - nada się na parkur 160 - nie nada się do karety, żeby wyglądać jak fryz. Fryza na parkur 160 nie kupisz za żadne pieniądze.
Smok10, gucio - nada się na parkur 160 - nie nada się do karety, żeby wyglądać jak fryz. Fryza na parkur 160 nie kupisz za żadne pieniądze.


Może fryza nie , ale konia jego pokroju który chodzi 160 i nada się do karety znajdzie  😁
Smok10, skoro tak uważasz... to sobie uważaj (aż tak głupi, żeby szukać to, myślę, nie jesteś 🙂😉
Ba nie szukam ani fryza na 160 ani do karety ani wogóle .  😁 W ogóle to nie lubie fryzów  🤣
no co ty, świetne są!
no co ty, świetne są!


Wyglądają ładnie nie przeczę ,ale jest więcej ładnych koni , tylko dla innych. W sumie to dobrze bo każdy może wybrać cos dla siebie , byle ich za bardzo nie skundlić  😉
Przepraszam, że się wtrącę, ale czy może ktoś ze śląska kojarzy tą kobyłkę?  :kwiatek: ozłocę za wszelkie info. mamy spory kawałek drogi żeby ją obejrzeć na żywo, stąd każda informacja cenna 🙂
ja tam bym mogłą mieć fryza, do ujeżdżenia!
Widziałam kilka koni takich w nowoczesnym typie, których ruch bardzo mi się podobał :-)
ja tam bym mogłą mieć fryza, do ujeżdżenia!
Widziałam kilka koni takich w nowoczesnym typie, których ruch bardzo mi się podobał :-)



Ja tam w zeszłym roku podziwiałem w telewizorze  Fryza w Grand Prix . Fajnie to wyglądało bo bardzo poprawnie wykonywał wszystkie elementy , ale ruchowo to jednak nie to . 😉 Nie powiem że mi się nie podobał i był wysoko ,ale traktował bym go raczej jako ciekawostkę . 🤣
jeździłam przez chwilę taką jedną Fryzię na której się po prostu płynęło! Mniam!
A , to pewnie do zabawy są wspaniałe, ale czy do sportu ? Takie trochę na siłę robienie z tata wariata  😁
Tak rozmyslam ostatnio na temat kupna wlasnego...

I nie wiem.
Finansowo bym podzwignela raczej.
No ale - nie mam na tyle czasu zeby byc w stajni codziennie, max moich mozliwosci to 3 razy w tygodniu.
Mam rodzine, mam dom, mam prace, nie chcialabym poswiecac czegos kosztem konia.
Z drugiej strony - teraz dzierzawie, i naprawde mam z kobyla wiez, jest super, swietnie sie rozumiemy, ale tez zajelo mi to sporo czasu. Moze z wlasnym tez bym sie tak dogadala, ale to tez znow praca od nowa zanim taka relacja i wspolpraca by sie nawiazala.
A moze bylaby lepsza a moze w ogole?
No i wreszcie - wrocilam teraz do wspolpracy z trenerka - przy wlasnym, pewnosci nie mam ze na czestsze jazdy funduszy by wystarczylo...
Ale kurde, to zawsze bylo marzenie. No i co? Watpliwosc na watpliwosci.


faith, ja powiem Ci tak z mojej perspektywy, tzn. jednego konia mam własnego a drugiego dzierżawię. Własny to zawsze własny - robisz z nim co chcesz, zabierasz gdzie i kiedy chcesz, nie jesteś od nikogo uzależniona, nie ma obawy "co będzie jutro?". Więcej już konia nigdy nie wydzierżawię, to pewne 😉

edit. a poza tym kasę i tak wydajesz, więc wolę ją ładować we własnego, nie w cudzego.
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
19 marca 2015 10:55
faith,
wygląda, że dobrze Ci się układa współpraca z właścicielami Manti.
Trzymam kciuki, żeby ta sytauacja się nie zmieniła ale różnie to może być.
Także ja bym wykorzystała ten fakt i jednak powstrzymała się na jakiś czas z kupnem
własnego, za to inwestowała w siebie 🙂 (treningi, zawody i inne cieszące sprawy).
faith Trochę loteria. Możesz trafić na okaz zdrowia albo na chorowitka (mimo wcześniejszych badań) czego przykładem jest np. koń amnestrii. Własny koń to zawsze większa odpowiedzialność. W przypadku dzierżawy w dobrym układzie podczas Twojej nieobecności koń ma też właściciela, który o niego zadba. W przypadku własnego i dłuższej nieobecności (np. choroba, kontuzja) zawsze pojawiają się kłopoty, kto konia ruszy, kto konia wyczyści, kto zorganizuje wizytę kowala itd. O wszystko się trzeba martwić w pojedynkę. W przypadku własnego konia i jakieś nagłej sytuacji życiowej może się okazać, ze trzeba konia sprzedać (a to jednak jest czasochłonne), w przypadku dzierżawy można z niej zrezygnować, bez większych wyrzeczeń. To trochę jak dyskusja na filozofii o wyższości krzesła nad taboretem. Trzeba sobie samemu odpowiedzieć na pytanie jaki układ jest wygodniejszy. Jeśli występują ograniczenia finansowe warto się zastanowić czy wystarczy nam sam koń i patrzenie na niego, czy jednak jazda konna i rozwój. Mądry polak po szkodzie, ja w obecnej sytuacji na pewno bym konia sobie znów nie kupiła. A już na pewno nie 5 letniego surowego ślepego ogiera. Mając do dyspozycji ograniczony budżet zainwestowałabym we własny rozwój: treningi, klinki, wyjazdy do trenerów, dzierżawa konia profesora, szkolenia, zawody. Teraz niestety jako szary człowiek klasy średniej muszę wybierać czy chcę pojechać ze znajomymi na tydzień w góry czy na konsultacje z trenerem. Niestety zawsze jest coś kosztem czegoś.

Powodzenia zatem faith w wybraniu dla siebie odpowiedniej drogi. Pamiętaj też, że lepsze jest wrogiem dobrego :kwiatek:
Czuję się wywołana do tablicy 🤣 może w nie takim kontekście, w jakim bym sobie tego życzyła, no ale 😁

Ja bym kupiła, mimo wszystko. Przeżyłam z Duszkiem wiele, ale Duszek to jest moje spełnione marzenie. Marzenie o WŁASNYM koniu.
I mam drugą pasję, która pochłania drugie tyle, ale daję radę. I czasem sobie czegoś muszę odmówić, ale generalnie to nie mam powodów do narzekań.

Duszek miał iść pod młotek, jak tylko dowiedziałam się o mojej chorobie. Ale nie poszedł, bo dzięki samemu faktowi jego posiadania, łatwiej było (i jest) mi mierzyć się z nowymi wyzwaniami. I co? I okazuje się, że jest dobrze 💃

Kupuj konia 😀iabeł:
faith, ja przez rok dzierżawiłam kobyłkę, dużo się obie od siebie nauczyłyśmy, strasznie się do niej przywiązałam. Przyjeżdżam jednego dnia do stajni, a tu konia nie ma - sprzedany. No serce mi pękło. Nigdy więcej nie chcę dzierżawić konia. Teraz szukam swojego. Zamiast ładować kasę, pracę w cudzego konia wolę mieć swojego za te same pieniądze (jeszcze zależy jaki ma się układ z właścicielami). W dodatku nikt ci konia z dnia na dzień "nie zniknie". Tak jest z punktu widzenia osoby dzierżawiącej konia 😉.
Ale z drugiej strony własny koń to większa odpowiedzialność - w przypadku dzierżawy jeśli skończą się pieniądze, możesz po prostu przestać dzierżawić, a z własnym koniem trudniej.
Coś za coś. Każdy musi sam dojść do wniosku co jest dla niego lepsze. Mam nadzieję, że znajdziesz najlepsze rozwiązanie 🙂.
Amnestria Przepraszam że wyciągnęłam akurat Waszą historię ale jesteście chyba najbardziej charakterystyczni 😁 w tym temacie.

Ja zakupu swojego konia oczywiście nie żałuję. Aczkolwiek nie jest ani spełnieniem mojego marzenia (które się w międzyczasie zmieniły) ani nie zalicza się do racjonalnych decyzji. Teraz jest po prostu moim koniem i jesteśmy już na tyle długo razem, że choćby się waliło i paliło to wiem, że sobie poradzę. A że niestety czasem muszę podziadować cóż...przyzwyczaiłam się. Tyle że nie każdy to lubi 😉
Faith odkup Manti i po problemie  😉
faith, nie kupuj. Tzn. ok, jeśli masz czas być u konia 3x na tydzień, to w pozostałe dni musisz zatroszczyć się o to, żeby ktoś się koniem zajmował, ruszył go itd. Jazda co drugi dzień nie przyniesie nic dobrego ani Tobie, ani koniowi. Sorki za dosadność, ale uważam, że to kretyński pomysł, żeby "mieć bo mieć", albo mieć konia, "bo mój" :/ W ten sposób można sobie sprawić rybki, a nie konia. Praca z koniem zajmuje dużo czasu, a sensem posiadania jest nawiązanie więzi i możliwość jazdy konnej - i to takiej, która ma ręce i nogi, pozwoli parze zmieniać się, coraz lepiej dogadywać i porozumiewać (ja bym to ładnie określiła więzią jeździecką - bo tak właśnie patrzę na progres danej pary).
Nie wiesz, jak trafisz z zakupionym koniem - może być idylla, a może być po prostu ciężko. Czy w takim układzie byłabyś gotowa konia sprzedać, czy będziesz się użerać tylko dlatego, że to "twój"? (tak nawiasem mówiąc, zawsze mnie zastanawiają dziewczyny, które się męczą z niepasującymi do siebie końmi. Gdyby miały chłopa, który ich nie szanuje, zachowuje się niebezpiecznie i przynosi głównie smutki i troski, to by go rzuciły raz-dwa, a w "związku ze swoim koniem" trwają latami. Dziwne, ale jakoś tak to się dzieje).
Jeśli masz rezygnować ze szkolenia i dostępu dla trenera tylko dla własnego nazwiska na umowie, to nie warto. Kto wie, jak będzie wyglądała Twoja sytuacja finansowa za jakiś czas. Pomyśl o tym, że to, czego się teraz nauczysz, zaprocentuje potem z Twoim wyjątkowym, świadomie wybranym koniem.
ja w obecnej sytuacji na pewno bym konia sobie znów nie kupiła. A już na pewno nie 5 letniego surowego ślepego ogiera. Mając do dyspozycji ograniczony budżet zainwestowałabym we własny rozwój: treningi, klinki, wyjazdy do trenerów, dzierżawa konia profesora, szkolenia, zawody. Teraz niestety jako szary człowiek klasy średniej muszę wybierać czy chcę pojechać ze znajomymi na tydzień w góry czy na konsultacje z trenerem. Niestety zawsze jest coś kosztem czegoś.



Pod tym i ja mogę się zdecydowanie podpisać, chociaż inna sprawa, że gdyby nie własny koń to wątpię żebym do jeździectwa w ogóle wróciła. Generalnie własny koń to jest super sprawa ale kiedy ma się ograniczone fundusze to już robi się średnio fajnie, bo tak jak tuch napisała, zawsze jest coś kosztem czegoś a i tak się okazuje, że ciągle czegoś brakuje.
faith a odkupić Manti nie ma szans?
Tzn. ok, jeśli masz czas być u konia 3x na tydzień, to w pozostałe dni musisz zatroszczyć się o to, żeby ktoś się koniem zajmował, ruszył go itd. Jazda co drugi dzień nie przyniesie nic dobrego ani Tobie, ani koniowi. Sorki za dosadność, ale uważam, że to kretyński pomysł, żeby "mieć bo mieć", albo mieć konia, "bo mój" :/ W ten sposób można sobie sprawić rybki, a nie konia. Praca z koniem zajmuje dużo czasu, a sensem posiadania jest nawiązanie więzi i możliwość jazdy konnej - i to takiej, która ma ręce i nogi, pozwoli parze zmieniać się, coraz lepiej dogadywać i porozumiewać (ja bym to ładnie określiła więzią jeździecką - bo tak właśnie patrzę na progres danej pary).

Przepraszam, ale chyba trochę przesadziłaś. Jakoś nie widzę, żeby każdy koń na rv chodził sześć razy w tygodniu pod siodłem, jakoś także nie widzę, żeby właściele niewidujący swoich koni codziennie kiepsko się z nimi dogadywali.
Murat-Gazon, ja mam podejście takie samo jak quantanamera,
I moje konia chodzą 6 razy w tygodniu - oba. Jak jestem chora / wyjeżdżam - trenerka jeździ, i/lub luzak lonżuje. W razie W pomagająznajomi ze stajni (np gdy mnie nie ma a jest lekwet, czy kowal). Stać mnie na to, nie mam tu dylematów co się stanie jeśli się przeziębię...
A autopsji - nie ma co liczyć na dzierżawców. Ja z dzierżaw zrezygnowałam. Finansowo i czasowo gorzej, ale nie ma sytuacji, że koń który miał chodzić nagle nie chodzi wcale , albo dzierżawca zapomniał powiedzieć, ze go nie będzie 2 tygodnie i powiedział po fakcie...
Pytanie czy faith chce mieć konia do zabawy w sport, czy do wypraw do lasu co 2-3 dni. W pierwszym przypadku niestety te 3 razy w tygodniu, w dodatku bez trenera to raczej zły pomysł. W drugim - starszy, zdrowy, padokowany całodziennie koń takie godzinne spacery co 2 dni wytrzyma bez uszczerbku na zdrowiu 🙂
Serio uważacie, że jazda co drugi dzień może szkodzić koniowi? Ja uważam, że poza sportem wyczynowym, jest to super sprawa. Nie mówię o spacerach do lasu na rzuconej wodzy, tylko o ambitnej rekreacji. Aktualnie mojego 4-latka jeżdżę co drugi dzień- progresuje super, jest chętny do pracy i rześki na jazdach. 😉 Mięśnie, ścięgna no i głowa 😉 mają czas na regenerację. Jak dla mnie, tak na logikę, to jest dobry układ. Ale oczywiście nie mówię o wyczynie.
faith kupuj i się nie zastanawiaj. Jak nie teraz to kiedy... nie ma co się zamartwiać, co będzie gdy będzie... wtedy będziesz się zastanawiać, jak będziesz musiała, konia sprzedać zawsze można. Realizuj swoje marzenia dopóki masz czas, możliwości, bo to wszystko może się skończyć - nawet nie wiesz jak szybko, życie płata różne figle.
Jak mówi mądre przysłowie : lepiej zrobić i żałować, niż nie robić i żałować, że się nie spróbowało.
Murat-Gazon, ale jeśli chcesz się przejechać co jakiś czas, to spokojnie wystarczy konia dzierżawić. Jakie argumenty przemawiają wtedy za własnym koniem na pełen etat?
Ja niestety nie znam ani jednego konia, który fajnie pracuje i jest ruszany weekendowo. To znaczy - to może działać, jeśli się jeździ spacerowo. W każdym innym przypadku (i nie chodzi mi o sport absolutnie, tylko fajną i ambitną jazdę amatorską) ja bym się bała o zdrowie konia, który na zmianę stojąc i zasuwając pod siodłem ma prawo czuć się przeciążony, sztywny i ponaciągany.
Wychodzę też z założenia, że albo coś faktycznie robisz, albo nie. Koń to nie jest zabawa na pół etatu. Niestety - bo te hobby byłoby o wiele prostsze, gdyby można było je uprawiać w kratkę i mocno naginać do wygody wszystkich innych potrzeb życia.

_Gaga, i to jest dla mnie rewelacyjne podejście. Nie chodzi o to, żeby mieszkać z koniem w boksie, tylko jeśli się ma swojego zwierzaka - to zadbać o jego regularność ruchu i pracy, plus opiekę.

lenalena, piszesz o czterolatku, to jest zupełnie inna sytuacja. Dorosły koń, po to, żeby zachował zdrowie i nie był zastany musi regularnie się ruszać. Jeśli jednak kupujesz konia, to on z czasem będzie dorosły, a nie zostanie wiecznym młodym organizmem, z którym primo pracuje się na pół gwizdka, a secundo, pozostawiony na padoku sam sobie zapewni sporą porcję ruchu.
No tak, z tym, że ja założyłam tak jak jest u mnie- koń jest od 6-7 do 20 na dworze- nie jest nigdy zastany. Na pewno nie w przypadku, kiedy koń stoi ten dzień bez jazdy w boksie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się