Metody "wypuszczania pary"

Jeśli to nagłe i silne wkurzenie to też lubię sobie czymś rzucić (choć nie są to talerze tylko coś, czego raczej nie można zepsuć 😀 ), trzasnąć drzwiami albo w coś uderzyć 😀
Niedawno wsiadłem cholernie nabuzowany do samochodu, w pewnym momencie zacząłem się strasznie drzeć, tak na maxa, do bólu gardła
na jakiś czas pomogło 😉
🤔 Nie wierzę w to co czytam  😲 Do wszystkich, którzy w stanie wkurzenia specjalnie wsiadają do samochodu, żeby "odgreagować" - mam nadzieję, że wam zabiorą prawko. Im szybciej tym lepiej.
deidre, eee, bez przesady, mnie np. jazda autem bardzo uspokaja i nie świruję na drodze. Może właśnie świadomość tego, że się jest za kółkiem budzi chłodny osąd i spokój 😉
ja też jeżdżę jak się zdenerwuje, bo jadąc właśnie skupiam się na tym, by jechać bezpiecznie i nie przejechać żadnych baranów włażących mi pod koła, wyjeżdżających mi z podporządkowanych, na czerwonym itd 😉 i wtedy złość na to o co byłam zła mi odchodzi, bo nie mam czasu tego roztrząsać.

poza tym: konie, gorąca kąpiel, ulubiony serial, bieganie, gorąca czekolada, pisanie piosenek o tym co mnie właśnie wkurzyło 😎
Robię się czepliwa.
Każda pierdoła łącznie z paproszkiem na podłodze sprawia, żem gotowa zabić....chłopa, syna lub kogokolwiek kto jest pod ręką.
Wtedy wychodzę z domu.
Zimą lezę do Złotych Tarasów. Nie kupować ale się poszwendać.
Kiedy jest ciepło zabieram aparat fotoraficzny  i też się szwendam.
Generalnie chodzi o to, żeby mnie nie znienawidzli moi domowi współplemieńcy.

W pracy klnę jak szewc i gadam...gadam...gadam wyzywając powoda mojego wq....a od najgorszych🙂
Co zabawne moi pracownicy chichrają się po kątach ale znacznie częściej komentują rzeczywistość razem ze mną.  😁
Ostatnio pomaga: słuchawki na uszy i Ed na full! I wszystko mam gdzieś...
Mi pomaga zrobienie czegoś konkretnego- tak, żebym była z siebie zadowolona, że coś pożytecznego zrobiłam. Umycie garów, wywalenie gnoju, pograbienie kawałka padoku itp. Na początku wnerw sięga zenitu, z ubywającą pracą jest lepiej. Oczywiście nie może być nikogo koło mnie podczas wykonywania tych prac.  😉
Mi pomaga zrobienie czegoś konkretnego- tak, żebym była z siebie zadowolona, że coś pożytecznego zrobiłam. Umycie garów, wywalenie gnoju, pograbienie kawałka padoku itp. Na początku wnerw sięga zenitu, z ubywającą pracą jest lepiej. Oczywiście nie może być nikogo koło mnie podczas wykonywania tych prac.  😉


wiesz co, ja sobie zrobiłam w tym roku taki słoik na osiągnięcia w 2015 roku i jak mi smutno to idę i sobie czytam te osiągnięcia  😁
ja właśnie zapijam wk....a, wiem że to pierwszy krok do alkoholizmu ale no risk no fun 😉
Pursat   Абсолют чистой крови
21 marca 2015 20:49
Ja to bym chciała mieć takie specjalne pomieszczenie, gdzie mogłabym czasem wejść i wszystko rozwalić - zerwać zasłony, wybić szybę, potłuc talerze, poprzewracać meble. 😁 Bo w domu to mi trochę szkoda. 🤣 I żeby ktoś mi za free uzupełniał asortyment, jak już nie będzie co zbierać nawet. 🙂
Pewnie uważacie, że się czepiam, ale nie przekonuje mnie tłumaczenie, że szybka jazda samochodem wymaga koncentracji i pomaga wypuścić parę przez skupienie się na czymś innym. Sorry. Nawet jeśli po czasie złość przechodzi, to i tak najpierw jest jazda w nerwach, adrenalina, gwałtowniejsze ruchy, emocje, inny refleks niż na spokojnie, inna spostrzegawczość itd.
Osobiście preferuję wyładowywanie się na sprzętach domowych albo jakieś męczące zajęcie. Szybę w drzwiach można wymienić 😉, wysprzątanie domu na błysk to sama korzyść, a na drodze o tragedię bardzo łatwo.
ja właśnie zapijam wk....a, wiem że to pierwszy krok do alkoholizmu ale no risk no fun 😉


Pomogło?
Tak szczerze: to najszybszy sposób. (Oczywiście od lat 18 itd.)

Zazdroszczę wszystkich opisanych metod. We mnie złość się najczęściej gromadzi, osadza i spowalnia ruch. I to jest niefajne.
w ten dzień pomogło, a przez pół następnego miałem co innego w głowie 😉
w ten dzień pomogło, a przez pół następnego miałem co innego w głowie 😉

Uuuu... to wypuściłeś porządnie.
deidre, a kto mówił o szybkiej jeździe? Raczej każdy wspomniał o tym, że właśnie trzeba się skupić na bezpiecznej jeździe.
W pierwszym poście nie pisałam o szybkiej (dopiero w drugim), bo można jechać względnie powoli i mimo wszystko niezbezpiecznie, ale na poprzedniej stronie masz też wpisy na temat szybkiej jazdy.
Nie no myślę, że akurat nie mamy tu takich durnych stworzeń co jak się zdenerwują przekładają to na jazdę samochodem, mając na myśli wtedy nerwowość, szybkość, czy właśnie ten brak refleksu 😉
Ogólnie nie lubię jechać autem zdenerwowana, bo nie potrafię skupić się na drodze i wolę naprawdę stanąć i ochłonąć.

Do tej pory zawsze mi pomagało kilka głębokich oddechów i koń, samo pogłaskanie jej, albo zabranie na spacer i nagle stres się ulatnia. Mam cztery podopieczne futrzaki, ale tylko ona ma działania "antystres", reszta czasem wręcz jest powodem wkurzenia  🤣

Treningi i zabawa z psami też poprawia humor 🙂
Pewnie uważacie, że się czepiam, ale nie przekonuje mnie tłumaczenie, że szybka jazda samochodem wymaga koncentracji i pomaga wypuścić parę przez skupienie się na czymś innym. Sorry. Nawet jeśli po czasie złość przechodzi, to i tak najpierw jest jazda w nerwach, adrenalina, gwałtowniejsze ruchy, emocje, inny refleks niż na spokojnie, inna spostrzegawczość itd.



domyślam się, że to pogrubienie (moje) to nie koniecznie do mnie, ale ja wcale nie jeżdżę szybko 😉 jadę normalnie. Pomaga, bo ta "jazda w nerwach" i tak opiewa na częśc zanim zapnę pasy, walnę 15 razy w radio, w końcu się poddam bo w radiu i tak nic nie ma i nastawię sobie telefon żeby grał, potem światła, potem jeszcze zdejmę bluzę, nastawię nawiew, odkręce sobie wodę, zanim wyjadę z parkingu to już mi pierwszy wku*w mija... a potem za każdym razem jak mi sie przypomni to skupiam się na drodze, biegach, pieszych, innych samochodach tylko bardziej niż zwykle... to już gorzej jeżdże jak jestem zrelaksowana, bo jakby mniej "widzę" (ale potem i tak za sekundę ktoś probuje zmienić we mnie pas i mnie wkurza, więc się skupiam 😉 )

na mnie w ogóle podróżowanie bardzo dobrze wpływa w sensie uspokajania nerwów, choć wolę zawsze być "kierowcą" bo innym nie ufam i uważam, że sobie nie radzą  😁 dlatego tak strasznie boję się latać samolotem (do tego stopnia że 3 dni przed lotem wymiotuję ze stresu), bo nie mam na to żadnego wpływu. co nie zmienia faktu, że latanie też mi obniża stres, chociaż sie boję (tu rozdzielam stres-nerwy i stres-strach zupełnie)

w ten dzień pomogło, a przez pół następnego miałem co innego w głowie 😉


no i bardzo słusznie, ja też lubie czasem zapić problem, choc generalnie wolę pić ze znajomymi "na wesoło" 😉
Trzeba było tak od razu. Ja miałam w wyobraźni obraz kogoś, kto wsiada do samochodu, rusza z piskiem opon i zaczyna szaleć na drodze 😉 Może dlatego, że sama jak wsiadam, to przeważnie od razu odpalam i jadę. Muzyka podczas jazdy u mnie odpada - wkurzająca 😉 No i wolę słyszeć czy coś mi nie zaczęło hałasować w samochodzie albo czy karetka nie jedzie.
ja nie mogę jechać bez muzyki, jakoś mi tak pusto... najbardziej lubię jeździć do muzyki którą znam, to sobie śpiewam razem. a słucham relatywnie cicho, nie ma szans żebym nie usłyszała karetki np.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się