Emigracja - czyli re-voltowicze i voltopiry rozsiani po świecie.

Flosia, myślę, że to nie kwestia czasu, a osoby, warunków, okoliczności, gustu i sytuacji 😉 ja tam wyjechałam ponieważ (jak już kilka razy pisałam) zakochałam się w mieście od pierwszego wejrzenia i po prostu chciałam bardzo tam zamieszkać. Nie wiem jaka była Twoja historia, ale podejrzewam, że jeśli w jakis sposób zostałaś "przymuszona" do wyjazdu to mogło Ci się mniej podobać.
11.bezirk średnio przyjazny mi się wydawał, szczególnie południowy kraniec, i jakiś taki mało wiedeński - może też dlatego? 😉 😉
Mi się tam jakoś szczególnie nigdy nie podobało 😀 mi to trudno dogodzić. Teraz to w sumie bym się zgubiła w Wiedniu. Chociaż architektura i zabytki spoko. A i Wiedeńska Szkoła Jazdy też jest spoko  🥂

Najbardziej co lubiłam to jazdę 'UBanami' 😀 teraz to dużo tras nowych, lepiej wszystko oznakowane. Tak do przodu technologia poszła 🙂
ja w wiedeńskiej szkole jazdy wstyd przyznac, ale nie byłam 😉
nie wiem, mnie sie w tym mieście podoba prawie wszystko, cóz ... miłość jest ślepa. ja się tam naprawdę czułam jak u siebie...
U-bahny zawsze spoko, tylko nie w godzinach szczytu. Ale na szczęście fakt, że pociąg jeżdzi co 3 minut sprawia, że jesli jeden jest zbyt zatłoczony to nie żal poczekac na drugi.
Swoja drogą, przez rok zdarzyła się tam JEDNA awaria metra, którą naprawili w 15 minut. Ale to poirytowanie na twarzach wiedeńczyków 😀iabeł: Przyjechaliby do Polski...
A szczególnie lubiłam "moją" zieloną linię U-4 i przejazd między Landstrasse, a Schwedenplatz... ten widok na kanał 😍
Wyspiarze, przyznać się, kto z was przynajmniej raz nie był w takiej sytuacji:



😁 😁 😁
Dziewczyny może tutaj ktoś coś wie 😉 Czy w Leicester (lub okolicy) znajduje się jakaś stajnia w której jest możliwość treningu po polsku ?
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
05 kwietnia 2015 14:47
Wyspiarze, przyznać się, kto z was przynajmniej raz nie był w takiej sytuacji:



😁 😁 😁

Hihihi, dobre! 😁 Na południu dosyć często, aż się momentami zastanawiam, czy czasami niektórzy ludzie nie robią tego ze złośliwości, bo nie wierzę że aż tak opacznie mogą rozumieć moją wymowę 😁 Za to w Londynie nigdy nie miałam tego problemu, tam ludzie przyzwyczajeni do rozumienia wszystkich dziwnych akcentów 😉
Becia23, mnie się przydarzyło takie coś parę razy 😁 Ktoś zrozumiał supełnie na opak, a potem musiałam się tłumaczyć 😁
A ja do niedawna miałam okropną blokadę i stres związany z tego typu sytuacjami. Do czasu.
Poszłam z małżem załatwić mi konto z banku i mieliśmy językowy armagedon.

Pani w banku tylko po niemiecku
Małż tylko po angielsku
Ja z jednego i z drugiego cośtam rozumiem i sklecę zdanie ale daleko w tej konwersacji do poprawności językowej 😁

Postawa tej pani mnie oczarowała. ZERO spiny, cały czas nadganiała uśmiechem i żwawą gestykulacją, nawet sobie żartowaliśmy z własnej wymowy i akcentów.
A ja jak ten głupek na początku usiadłam jak z kijkiem w d*** i aż zapociły mi się dłonie z tego stresu  😂

btw. dziwna sprawa, ale na kasie w supermarkecie prędzej się dogadaliśmy po angielsku niż w banku.
kajpo To i tak sie cieszcie, bo Frankfurt angielskim stoi 😉)  U mnie w miescie bys zginela bez niemieckiego niestety. Na palcach jednej reki moge policzyc miejsca, gdzie mozna liczyc na obsluge po angielsku. Ale sie nie przejmuj! Ja mimo, ze szprecham, to babc na moich przedmiesciach nie rozumiem ni w zab- taki tutaj mamy dialekt  😉
Cariotka   płomienna pasja
05 kwietnia 2015 20:44
Bardzo chciałam pojechać do Polski na Boże Narodzenie ale po dzisiejszym dniu stwierdzam że chyba tylko dla mnie to jest takie ważne 🙁 miałam nadzieję że rodzina do mnie zadzwoni, jak juz do Nich zadzwoniłam to po minucie się dowiedziałam ze nie mają czasu na rozmowę bo jest dużo ludzi i jest głośno. Przykro mi się zrobiło, bo akurat dziś potrzebowałam kontaktu telefonicznego z mamą i najbliższymi. Mam wrażenie ze ledwo minęło kilka miesięcy a już mnie wiele osób z Polski olewa.
Wojenka   on the desert you can't remember your name
05 kwietnia 2015 20:51
A Ty już o Bożym Narodzeniu?  😁

Ja muszę powiedzieć, że po dwóch miesiącach w UK nie miałam jeszcze żadnej nieprzyjemnej sytuacji z mieszkańcami Wyspy, wszyscy bardzo otwarci, pytają skąd jestem i często ktoś ma kolegę/koleżankę z Polski i wtrąci kilka niezgrabnych słów po polsku.
Cariotka   płomienna pasja
05 kwietnia 2015 20:54
Tak bo później bilety będą drogie  😉

Jeżeli chodzi o ludzi jestem tego samego zdania. Kiedyś jak przepraszałam za swój angielski słyszałam odpowiedź ,,Twój angielski jest o wiele lepszy niż mój Polski " 🙂
Cariotka, nooo, to jest strasznie przykre 🙁 Szczególnie, że ludzie nie zdają sobie sprawy, jak to jest, kiedy wszyscy znajomi i rodzina są tysiące kilometrów stąd i człowiek łaknie choćby paru minut przez telefon, choćby kilka ciepłych słów. Szczególnie, że "tubylcy" do ciepłych ludzi niestety nie należą, nie przyjmą np. jak u nas, obcego do siebie do domu na obiad.

Mnie też to niezmiernie irytuje, ja rozmawiam z moją matką raz na... może 3 miesiące? I to na facebooku, jak trzeba coś załatwić, albo ktoś się kogoś chce o coś zapytać. Na urodziny wysłała mi życzenia - uwaga, uwaga - na facebooku, pod jakimś zdjęciem, nawet nie na tablicy, nawet nie na pw, to było na zasadzie "ładne zdjęcie, a tak w ogóle, to wszystkiego najlepszego".  😵 O telefonie to już mogłabym zupełnie zapomnieć 🤔

A ten tekst z angielskim lepszym, niż polskim - oklepane, jak nie wiem co, słyszałam milion razy 😉 I też wszyyyscy na początku mili, ale radzę wam, uważajcie  😉
Cariotka   płomienna pasja
05 kwietnia 2015 21:20
ikarina dobrze to ujęłaś 🙂 ja do każdego z rodziny napisałam bardzo osobistą kartkę szczególnie do mamy. Napewno wie ja mi ciężko samej spędzać święta i dlatego boli mnie fakt że odpisała mi ,, MOŻE jutro pogadamy ".
😵 trochę się podłamałam.
co masz na myśli pisząc o uważaniu  😁? Rozwiń temat bo mnie zaintrygowałaś  😜
Po prostu - Anglicy to mistrzowie gry pozorów. Miej dystans do tego, co mówią, pomyśl 1000 razy, zanim wejdziesz w jakiś układ. Nie ufaj. Wiem, że brzmi okropnie i strasznie to, co mówię - nie chcę, abyś pomyślała, że to diabły wcielone, nie chodzi mi o to. Ale prawda jest taka, że oni nie robią niczego bezinteresowo i ważne jest to, aby ich interes nie "przewyższył" twojego 😉 No i tak, jak mówiłam - ci ludzie nie są aż tak "ciepli" i gościnni, jak my, ja przykładowo zawsze czuję dystans oraz fakt, że niezwykle rzadko jest się "jednym z nich". Co prawda, znalazłam swoją "paczkę" i mam męża Anglika, ale... po paru latach i w wielkich bólach, no i niestety, nawet im tak do końca nie ufam, nie mam nawet takiego poczucia oparcia w razie jakiegoś większego problemu (chodzi mi o paczkę, a nie o męża, bo ten jest totalnym wyjątkiem od reguły)
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
06 kwietnia 2015 12:41
Mam pytanie troszkę z innej beczki - młode osoby kończą studia i wyjeżdżają za granicę, gdzie pracują jako kelnerzy/barmani/sprzedawcy/na zmywaku itp. No i co dalej? To jest tylko przejściowa praca na okres szukania pracy w zawodzie? Czy powrót do Polski po jakimś czasie? I co wtedy - dziura w życiorysie? Brak doświadczenia? Zaczynanie wszystkiego od nowa? Pewnie część osób tutaj jest lub było w takiej sytuacji. I co dalej?

Pytam z ciekawości, czytam o życiu w różnych krajach i taki wyjazd na rok czy dwa wydaje się bardzo fajną opcją żeby poznać trochę świata tylko zastanawiam się co potem z taką dziurą w życiorysie. (generalnie chodzi mi o takie typowo "tymczasowe prace" nie dające doświadczenia itp bo powiedzmy ktoś po psychologii pewnie nie ma aspiracji na bycie kelnerem przez całe życie).
kujka   new better life mode: on
06 kwietnia 2015 19:32
smarcik, jak dla mnie to bardzo proste - wpisujesz w CV ze wyjechalas na ten czas za granice i tyle 🙂 Znam sporo ludzi z takimi dziurami i coraz rzadziej sie to komukolwiek wydaje podejrzane.

Mamy kogos w okolicach Manchesteru? Sheffield dokladnie 😉
Smarcik, pamietaj, ze zagranicą niekoniecznie trzeba kelnerowac albo pracować na zmywaku (aczkolwiek oczywiście nie oceniam tego, nie mam nic przeciwko, żadna praca nie hańbi). W moim przypadku było tak, że praca którą wykonywałam mieszkając w wiedniu dała mi dużo doświadczenia w branży, podszlifowała języki i to doświadczenie akurat zadziałało bardzo na korzyść przy rozmowach z moim obecnym pracodawcą.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
06 kwietnia 2015 20:11
wendetta wiem, sama siedzę za granicą  😉 Wyjechać i dostać super perspektywiczną pracę to w ogóle marzenie, dlatego zaznaczyłam, że chodzi mi o takie tymczasowe prace nie wymagające specjalnych umiejętności i nie dające doświadczenia  🙂 Zamarzyła mi się Nowa Zelandia, ale nie na stałe, na rok, jak byłoby fajnie to może na kilka lat.. Ale wiem, że moje wykształcenie na niewiele mi się tam przyda, a przynajmniej nie dopóki nie będą planować konfliktu zbrojnego z którymś z państw UE (czyli nigdy  😉 ) - raczej chciałabym trochę pomieszkać, zobaczyć kawałek świata i wrócić za jakiś czas, gdybym ogarnęła jakąś rozwojową pracę to super ale jak nie to zadowoliłabym się nawet tym kelnerowaniem, stąd pytanie o tę "dziurę w życiorysie"  😀
smarcik, mnie w ogóle bawi, że dla wielu pracodawców praca jako barman/kelner/sprzątaczka/recepcjonista to takie... "nic". A tu chodzi o to, że takie prace naprawdę dają prawdziwą szkołę życia, człowiek wbrew pozorom bardzo dużo się uczy - obsługa klienta, oko na detale, praca w stresie, umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach, kreatywność, obsługa kasy/komputera/różnego rodzaju sprzętów. Ja bym w ogóle się nie wstydziła wrzucić takiego czegoś w CV, wręcz przeciwnie - potraktowałabym jako atut i przedstawiłabym z wielką chęcią swojemu przyszłemu szefowi.

Ja dzięki pracy na recepcji (która wliczała równiez bar, kuchnię oraz okazyjne sprzątanie) nabyłam takich umiejętności, że z palcem w nosie, po krótkim kursie mogłabym rozpocząć wiele różnych profesji. Oprócz tego, jako bonus, z racji tego, że pracowałam z ludźmi z wielu stron świata tak poszerzyłam swoje horyzonty i tyyyle się dowiedziałam z wiedzy ogólnej, że mogłabym na wiele tematów zagadać na śmierć 😉
Tak więc - nie wstydźcie się, nawet, jak waszymi ambicjami jest zostanie adwokatem/doktorem/profesorem. Naprawdę nie ma czego.
Cariotka   płomienna pasja
06 kwietnia 2015 21:38
a ja rzuciłam studia przed obroną (tzn jestem na dziekance ale póki co nie zamierzam wracać :hihi🙂 i nie żałuję że robię sobie dziurę w życiorysie...dziurę to sobie robiłam na studiach. Tu pracuję, chodzę na wolontariat, zrobiłam jeden kurs, aplikowałam na kolejne, które zaczynają się od września i może kiedyś zacznę tu jakąś ambitniejszą pracę...a jak nie to wrócę do Polski i będę robić to samo co po skończeniu zootechniki czyli rowy kopać 😁
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
06 kwietnia 2015 21:43
Cariotka ale czy pracowanie, wolontariat i kursy w tym samym czasie to jest dziura w życiorysie?
Cariotka   płomienna pasja
06 kwietnia 2015 21:48
wiesz pracuje jako niania więc praca chyba jeszcze ,,gorsza'' niż kelnerka jako punkt w cv. Ale jeśli chodzi o wolontariat to tutaj jest bardzo poważnie traktowany. A te kursy to takie jedne z tańszych, na te droższe i na studia mnie nie stać.
No właśnie, dla mnie dziurą w życiorysie też były właśnie studia 😉 Wydawało mi się, że praca przy koniach też, jednak wielu potencjalych pracodawców (koniarzy) traktowało to jako plus - jak biegała z taczkami, to znaczy, że jest sprawna, ciężko pracuje i ma oczy dookoła głowy 😉 Wiecie, co było największym problemem? Brak GCSE - tak więc, jeżeli macie ze sobą dokument zaświadczający o zdanej maturze - przetłumaczcie go na angielski 😉 Ewentualnie spróbujcie zdać jakieś egzaminy na miejscu. Angielski i matematyka liczą się najbardziej.

Cariotka, bycie nianią w wielu profesjach byłoby wielkim plusem w CV 😉 Zależy, jak na to patrzeć 😉
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
06 kwietnia 2015 21:54
Mi tam się wydaje, tak już niezależnie od emigracji, że praca+wolontariat+kurs w jednym czasie to dobry argument, żeby pokazać pracodawcy swoje zorganizowanie i efektywność wykorzystania czasu. Dużo lepszy niż 5 lat studiów i nic w tym czasie  😉

Ogólnie fajnie by było, gdyby pracodawcy podchodzili do tematu tak jak napisała ikarina. Niestety zazwyczaj jest raczej "warunkiem otrzymania pracy w administracji publicznej jest 5 lat pracy w administracji publicznej"  😜 Ale to już zupełny OT  😉
Cariotka   płomienna pasja
06 kwietnia 2015 21:59
Ja zdaję sobie sprawę że po moich studiach w Polsce i w Anglii i wszędzie oprócz tytułu nic nie mam. Niestety złe studia wybrałam 😁 a o trzy literki przed imieniem nie będę się dalej męczyć i żyć na garnuszku rodziców. Teraz stać mnie i na utrzymanie siebie i konia i na dairy milki 😁 jak długo? nie wiem. Mam nadzieję że życie się jakoś potoczy. Wiem że jakbym została chociaż jeden dzień dłużej w Polsce to bym zwariowała (jeszcze bardziej).
Jako staż robię sobie wolontariaty a żeby mieć jakiś tam papierek chcę mieć kursy chociaż te tańsze. A może na tych kursach czy wolontariacie kogoś poznam i może będzie jakaś fucha dla mnie a może poznam lepiej język a może będę zawodową super nianią kto wie 😁 mnie tam ciągle ciągnie do stanów zjednoczonych...tylko nie wiem jak to wykombinować żeby wiele się nie narobić i nie wydać na bilety 😎
Dokładnie, wszystko zależy od tego, jak siebie sprzedamy 😉 Ja podchodzę do tego w ten sposób, że póki jestem pewna siebie, swoich atutów, nie wstydzę sie tego, co robiłam do tej pory, to dużo łatwiej znajdę pracę 🙂

No i fakt - w Anglii pracodawcy są dużo bardziej fair oraz otwarci na ludzi niepracujących w danej branży, a aplikujących na konkretne stanowisko. I tak na początku bardzo często są kursy, każda firma ma swoje własne sposoby na wykonywanie różnych czynności, więc bardziej zwracają na umiejętności ogólne oraz cechy charakteru, niż doświadczenie w danej profesji. No, chyba, że praca już jest bardziej wymagająca, faktycznie wymagająca znajomości tematu/rynku
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
06 kwietnia 2015 22:20
Cariotka, nie myślałaś o au pair, żeby pojechać do USA? Wiem, że to nie jest rozwiązanie długoterminowe, ale można poznać kraj i kulturę, zobaczyć czy się podoba 🙂
Cariotka   płomienna pasja
06 kwietnia 2015 22:24
boję się tych pośredników 🙂 niby mam dopiero 22 lata ale chcę sobie jakoś życie układać. Zobaczę, nie mówię nie 😉 Póki co tutaj próbuję sobie wszystko stabilizować i cokolwiek zrobić dla swojego cv.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się