Sprawy sercowe...

Zawsze mnie fascynowały historie poznania się różnych par 🙂

A już par 70+ to uwielbiam.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
26 marca 2015 10:40
Alaska
Chcesz nam coś powiedzieć? 😎

U mnie nie było nie wiadomo jakiego szału i stada motyli, raczej spokój i poczucie, że w końcu znalazłam to, czego tak długo szukałam. Miałam swojego Piotrusia za cwaniaka, kiedy oglądałam jego zdjęcia na jednym z portali randkowych, ale podobał mi się, skubany, więc postanowiłam zaryzykować. Pisaliśmy ze sobą jakiś miesiąc, aż wreszcie udało nam się zgrać terminy i się spotkać. Od razu między nami zagrało, rozmawialiśmy, jakbyśmy znali się od dawna, na do widzenia mnie pocałował, wracałam do domu z uśmiechem od ucha do ucha i przekonaniem, że to ten jedyny.
a ja jestem naprawdę ciekawa co wywinął luby Hexy
desire   Druhu nieoceniony...
26 marca 2015 10:42
Atea, no nie wiem, co może być fascynującego w aranżowanych małżeństwach ?  😉 Ja raczej zawsze podziwiałam, że tacy ludzie potrafili ze sobą wytrzymać ponad 50 lat. i, o dziwo, się kochać.  W mojej rodzinie były takie małżeństwa. Rodzina spikła przez to, żeby połączyć majątki.  On zobaczył ją pierwszy raz i stwierdził, że 'bierze', za drugim razem widzieli się już przy ołtarzu..  😜
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
26 marca 2015 10:45
desire
Chodziło chyba o poznawanie się ludzi starszych, związki zaczynające się w podeszłym wieku.
Przynajmniej ja tak zrozumiałam.
Alaska
Chcesz nam coś powiedzieć? 😎



Możliwe, że na to się zanosi 😉
Nie, desire dobrze zrozumiała o co mi chodzi. Moi dziadkowie nie mieli aranżowanego małżeństwa. Za to mój dziadek założył się z kolegami, że do wieczora pocałuje babcię.

Babcia do teraz się czerwieni jak ktoś o tym wspomina  😁
co do związków 70+ = właśnie mi "ciotka" podesłała uwaga, uwaga - zawiadomienie na FB o ślubie w czerwcu br.  😅
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
26 marca 2015 10:56
desire, troche przesadzasz. Ludzie mający 70+ to sie hajtali gdzies w latach 60.
Strzyga różnie to bywa. Rodzice mojej przyjaciółki są zaaranżowanym małżeństwem - mają koło 60 lat oboje. Typowy przykład sytuacji "ja mam ziemię i córkę, ty masz ziemię i syna, ożeńmy ich".
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
26 marca 2015 11:03
W sumie w dzisiejszych czasach same małżeństwa z miłości (przynajmniej teoretycznie) a ile rozwodów. Może jednak ta miłość nie jest tak istotna jak wzajemny szacunek i zrozumienie.
safie jeśli nie ma szacunku, to nie ma także miłości.
W sumie w dzisiejszych czasach same małżeństwa z miłości (przynajmniej teoretycznie) a ile rozwodów. Może jednak ta miłość nie jest tak istotna jak wzajemny szacunek i zrozumienie.


myślę, że poniekąd z tego powodu, że kiedyś kobiety były "skazane" na męża
Mniej kobiet pracowało, były zależne. I oczywiście presja społeczna.
Myślę, że bardzo dużo małżeństw było nieszczęśliwych - ale często kobieta nie miała wyjścia, bo nie miała gdzie się podziać. Wystarczy poczytać życiorysy znanych ludzi. Kochanki, nieślubne dzieci i afery - jedna goniła drugą -ale żona matrona gdzieś tam siedziała i czekała.
Na studiach mnie uczyli, że  aranżowane małżeństwa są bardziej trwałe, szczęśliwsze i małżonkowie deklarują miłość przez więcej lat trwania takiego małżeńśtwa, niż w przypadku tych z wyboru. Dane pochodziły z ameryki. Z drugiej strony nie wiem jak to badano. Natomiast początki takich związków badani deklarowali zwykle jako trudne i nieszczęśliwe, pozytywna faza przychodziła dopiero po jakimś czasie. ale zadowolenie rosło wraz z upływem czasu, podczas gdy w małżeństwach z miłości było zwykle odwrotnie.
branka wydaje mi się, że pomijając literackie przypadki wydawania nastolatki za stuletniego zboczeńca, to większość aranżowanych małżeństw była dobierana przez aranżujących w taki sposób, by ludzie do siebie pasowali - pochodzeniem, wychowaniem, charakterem, temperamentem. To daje solidną i sensowną podstawę dla powstania trwałych relacji. Miłość w dzisiejszym rozumieniu jej nie daje, bo nie bierze pod uwagę niczego z powyższych i potem okazuje się, że bez tego się na dłuższą metę nie da ze sobą wytrzymać.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
26 marca 2015 11:17
branka, właśnie coś podobnego kiedyś czytałam
desire   Druhu nieoceniony...
26 marca 2015 11:35
Strzyga, nie przesadzam, u mnie w rodzinie najstarsza z prababć dożyła 98 lat, z ciotek (kuzynek babci) też pod 90lat- zmarła jakieś 3 lata temu. To też 70+ ! 🙂 Zdążyłam się nasłuchać opowieści życiowych o tworzonych małżeństwach, szukania mężów po wojnie, romansach itp.  🤣 

Murat-Gazon, nooo zdarza się, w niektórych kulturach przecież do dziś tak jest.

co do związków 70+ = właśnie mi "ciotka" podesłała uwaga, uwaga - zawiadomienie na FB o ślubie w czerwcu br.  😅


czad !  😀
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
26 marca 2015 11:38
Aranżowane małżeństwo to po prostu układ- ja daję Ci dobre życie, ziemię, dom, Ty dajesz mi dzieci i opiekę. Mi się to wydaje prostrze niż taki związek z miłości- bo wszystko jest jasne, klarowne, jedna strona doskonale wie czego oczekuje druga, nie ma dylematów w stylu "ja go tak kocham a on jest niewdzięczny". Ot, dwoje ludzi, którzy mieszkają razem i się dogadują. A miłość... miłość może pojawić się po jakimś czasie, nawet jeśli na początku jej nie było. W "normalnym" związku jest zauroczenie, motylki i szał ciał, a dopiero potem przyzwyczajenie i takie "ogarnięcie"- a w związkach aranżowanych raczej szybko dochodzi się do drugiej części.
Przynajmniej ja tak to widzę 😉

W kwestii związków 70+ chyba już opisywałam historię moich dziadków- dziadek poznał babcię na imprezie na odpuście(o ile dobrze piszę), potem pojechał do wojska na dwa tygodnie- jak tylko wyszedł pojechał do babci i się jej oświadczył 😉 I byli ze sobą aż do śmierci dziadka. Różnie bywało między nimi, nie zawsze było kolorowo- ale trzymali się siebie i wspierali.
Telenoweli z moim byłym ciąg dalszy.
Próbowałam się od niego odciąć.Usunęłam numer,żeby mnie nie kusiło,zniknęłam z towarzystwa,zablokowałam na fb.
Generalnie koleś postanowił iść do swojej byłej,wiem ,że sie spotykają.Niestety mnie nadal nie daje spokoju i nadal chce być moim przyjacielem.
Twierdzi,że się ze mną zżył,że mu brakuje naszych rozmów i nie potrafi pojąć,że ja jego przyjaźni nie potrzebuje i tego że uważam go za zwykłego palanta.
To że go nadal kocham to juz inna inszość  🤬
branka, safie, o tej dynamice "szczęścia w związkach" można chyba u Wojciszke przeczytać.
Szafirowa, Dodofon nie chcę publicznie wdawać się w szczegóły ale jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze.
  Kiedy pojawiła się możliwość wybrania własnej wygody i szybkiego zarobku dużych pieniędzy bez mrugnięcia okiem dokonał wyboru.  Dokonał wyboru oszukując mnie i przede wszystkim moich bliskich. Pracował dla nich. Mógł osiągnąć to samo tylko w czasie, mógł w jeden dzień mając świadomość, że tym samym straci i mnie i ludzi, którzy pomogli mu tutaj zacząć karierę.
Wychodzi na to, że cała ta jego "miłość" to było tylko czcze gadanie dla osiągnięcia swoich celów. Zła jestem na siebie bo cholernie mu wierzyłam i ufałam- stara baba, powinnam być mądrzejsza.
 
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
26 marca 2015 12:20
Ja z kryzysu przeszłam "do separacji". Ślubu nie będzie. Nic już nie będzie. Następne spotkanie po świętach, gdzie rozliczam się z nim ze wszystkiego. I Ariwederczi.  😎
Może któraś z was miała podoba sytuację i coś poradzi. Jestem już z moim szczęściem parę ładnych lat i wszystko jest w naszym związku takie jak być powinno.Jesteśmy i parą i przyjaciółmi, razem mieszkamy mamy podobne zainteresowania no generalnie wszystko idealnie. i jest tylko jedna jedyna rzecz w której mamy odmienne zdanie. Nie ukrywam że nie znoszę dzieci nigdy nie lubiłam. Nawet jak miałam Tylko kilka lat to nie byłam w stanie wziąć do ręki lalki ani nic. Tylko samochody i inne takie. Do dnia dzisiejszego kiedy nawet na ulicy idzie ktoś z dzieciakiem otwiera mi się nóż w kieszeni. No a mój ukochany nawet lubi dzieci. I tu jest jedyna nasza różnica. no chciał by kiedyś tam mieć ja nigdy w życiu. Raczej na ten temat nie gadamy, ale zdarzy się tak jak dzisiaj ze przez przypadek wyjdzie i jest afera na całego i wiele wiele słów z których nigdy się nie otrząsne. potem nerwy opadną mówi że on się z tym pogodził i ok.. czy któraś z was ma podobną sytuację, jak to rozwiązujecię żeby się nie kłócić w tym temacie? Leżę w łóżku, siły do życia mi odeszły i nie wiem co robić
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
26 marca 2015 16:42
IskraADHD, nie chce być złym prorokiem, ale to się nie uda. Jemu tak ot nie przejdzie, a jeżeli Ty wiesz, że Tobie też się nie zmieni .... Patowa sytuacja.
Ja mam szczęście, że P. podziela moje zdanie do posiadania dzieci. Chociaż zaczynam myśleć, że gdyby zdarzyła się wpadka to z tym facetem nie byłoby aż takiej tragedii.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
26 marca 2015 16:51
IskraADHD
U nas niestety podobnie, mój narzeczony bardzo chce mieć dziecko, marzy o tym, niestety ja na ten moment nie wyobrażam sobie siebie w roli matki. Poza tym jestem zdania, że na dziecko trzeba mieć czas i pieniądze i nie czuła bym się w tej chwili na siłach wziąć odpowiedzialności za istotę, która będzie całkowicie zależna ode mnie.
No i uważam, że dziecko całkowicie zablokowałoby moją możliwość rozwoju, zrobienia czegoś dla siebie w życiu.
Nie kłócimy się o to, bo oboje znamy swoje poglądy na ten temat i w zasadzie wszystko już zostało powiedziane.
Cóż, prawda jest taka, że kiedyś przyjdzie mi stanąć przed koszmarnie trudnym wyborem: dziecko albo nasz związek, nie mam pojęcia, jak się wtedy zachowam.
Dla mojego własnego dobra i dla dobra związku mam nadzieję, że może któremuś z nas się odmieni i nie trzeba będzie dokonywać wyborów, tylko los zdecyduje za nas...
IskraADHD, nie wiem, ile masz lat, ale jesteś pewna, że nie zmienisz już zdania? Bo to jest sprawa nie do obejścia, jeśli jedna osoba dzieci chce a druga nie. Zawsze ktoś będzie w jakiś sposób nieszczęśliwy.
Istnieje szansa, że Ci się odmieni, ja też kiedyś dzieci nie lubiłam, wszyscy się rozpływali w zachwytach "jaki słodki dzieciaczek", a ja patrzyłam i myślałam, co to za głupoty gadają. Potem z czasem jakoś zaczęło się to zmieniać, a teraz z moim lubym po prostu tego chcę. Może to kwestia odpowiedniego faceta, odpowiedniego czasu, dojrzewania do sprawy?
Bee.   przewodnicząca chaos serce ma przebite strzałą.
26 marca 2015 16:59
zgadzam się niestety z safie, dwa tak odmienne zdania na tak ważną część życia bardzo komplikują sprawę. trochę się dziwię, bo piszesz, że jesteście kilka lat razem.. nigdy wcześniej o tym nie rozmawialiście? rozumiem, że na pierwszej randce nie wyskakuje się ze słowami "wszystko spoko, ale ja nie chcę mieć dzieci", ale w którymś momencie, na początku związku takie coś się pojawia. kiedy moje "spotykanie się" przerodziło się w związek z planami na przyszłość czułam się zobowiązana powiedzieć mojemu partnerowi, że ja nie chcę mieć dzieci. i nie, że teraz, tylko w ogóle. zapytałam go, czy zaakceptuje fakt, że tak jest na dzień dzisiejszy i że to może, ale nie musi się zmienić. zaakceptował. grałam w otwarte karty, bo to oszukiwanie kogoś i samego siebie. tak, jak pisze safie, jeżeli chce mieć dzieci, to nie zmieni zdania.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
26 marca 2015 17:01
Bee.
Wszystko fajnie, grasz w otwarte karty, facet zaakceptował, ale czy ma podobne poglądy?
Bo jeśli nie, to może przestanie to akceptować i co wtedy?
Wcześniej był moim znajomym wiedział jaki stosunek mam do dzieci i od początku związku mówiłam mu o tym.. i przy spokojnej rozmowie mówi że on się pogodził z tym mimo że chciał by mieć, ale jak jest sytuacja drażliwa i w tym momencie pojawi się ten temat to jest koniec.. potem po chwili ochłonie i wszystko wraca do normy. Ale jednak martwię się ze za parę lat tak jak u Ciebie Pauli będę musiała wybrać..
Nawet myślałam nad adopcją już jakiegoś starszego dzieciaka takiego powiedzmy 7 latka który już rozumie i że tak powiem prowadzi normalne życie.. mój na to jak na lato, odpowiadało by mu takie coś, ale ja nie wiem czy to coś dla mnie. ja na prawdę strasznie nie lubię dzieci ja nawet nie lubię małych psów, koni ani innych noworodków..
IskraADHD ile masz lat?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się