naturalna pielęgnacja kopyt

Być może, chociaż akurat w tych przypadkach o których była mowa było to zakładane na na tyle krótko (często zmieniali), że mogło chodzić również o zwykły styropian 🙂
Mi sie spodobaly pianki Eva, 1,5cm jest fajna grubością choc przy ochwacie moze by i 2cm byly lepsze bo się troche uklepuja
Dziewczyny- obyło się bez gipsów 😉 Wycięłyśmy z właścicielką wkładki do butów ze styroduru 3cm, pięknie opakowaliśmy klaczy kopytka a ona....pięknie drepcze BOSO 💃 Weterynarz prowadząca konia zadowolona, koń chyba jeszcze bardziej, bo pomimo mocnego wystrugania jest mu znacznie wygodniej 😉 Zobaczymy co będzie dalej, bo długa droga przed nami. Podeszwa bardzo cienka (ugina się pod palcem), poodciskana przez pozostawione przez kowala położone wspory (ściany i kąty).
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
31 marca 2015 06:19
Witajcie dziewczyny, nie wiem czy to nie jest niezgodne z regulaminem, ale chyba nie bo to wszak kopytny temat jest i tylko zainteresowani tematem tu przebywają. Mam nadzieję, że mi wybaczycie  :kwiatek:
[s]Podrzucam linka do wydarzenia na fb[/s], bo w tym tygodniu upływa termin na płacenie zaliczek, a mamy jeszcze wolne miejsca:
edit. ten link to chyba faktycznie trochę nie bardzo, ale jeśli ktoś zainteresowany kursem to zapraszam do ogłoszeń  🙂
dea   primum non nocere
31 marca 2015 07:49
zembria - Klęska urodzaju na pomorzu 😉

kasik - super się czyta takie wieści  😅 oby tak dalej!
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
31 marca 2015 09:06
he, he, chyba tak  😉 Ale to dobrze! Świadomość kopytowa rośnie  😀
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
31 marca 2015 13:59
Temat stał się modny ? 😉
Przez ostatnie kilka lat działałyśmy kopytnie, ( edit: edukacyjnie ) na Pomorzu  w osamotnieniu z zembrią.
Według mnie to taka trochę działalność misyjna jest więc akurat urodzaj nie szkodzi 😉. Świadomość koniarzy wzrasta i chwała im za to.
dea   primum non nocere
31 marca 2015 14:40
Oj, nie działałyście w osamotnieniu 😉 Ja się nie ogłaszałam i hurtowych szkoleń nie robiłam, ale mi w pysku schło i rysowałam schematy patykiem na piasku... i w paincie na użytek forum 🙂 Tyle że bardziej w wersji 1:1 🙂 Mam nadzieję, że świadomość ogólna wzrośnie i ludzie będą umieli przede wszystkim ocenić, kiedy wszystko gra albo idzie w dobrym kierunku, a kiedy nie gra - i czy coś da się z tym zrobić, oraz co to za akcje mogą pomóc. Bo przecież nie tylko o struganie się rozchodzi.

Mnie się marzy presja świadomych i odpowiedzialnych właścicieli koni na gospodarzy pensjonatów - żeby nie było tak, że w większości jest głód (ponad 4 godziny bez dostępu do objętościówki), brud (niesprzątanie codziennie), zamknięcie (nie ma gwarancji tych min. 8h na dworze w bardziej lub mniej licznym towarzystwie). Zdecydowana większość pensjonatów ma jeden lub więcej z tych problemów. Już nie mówię o takich fanaberiach jak padok zachęcający do ruchu (kilka paśników z sianem albo DUŻY trawiasty)... To by były dopiero warunki dla bosych koni. I można by się bawić w tuning - a tu witaminki, a tam kombinować ze struganiem czy treningami, sprzętem, masażami - coś, co jest w gestii własciciela konia. Bo teraz to niestety często  :emot4:
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
31 marca 2015 15:13
Aleks chodziło raczej o działania właśnie, jakby tu powiedzieć: "masowe" 😉 Że działasz dzielnie to wiemy przecież wszyscy 🙂 i ludzie będą umieli przede wszystkim ocenić, kiedy wszystko gra albo idzie w dobrym kierunku, a kiedy nie gra - i czy coś da się z tym zrobić, oraz co to za akcje mogą pomóc. Bo przecież nie tylko o struganie się rozchodzi.
O i to jest właśnie to, o co głównie tu chodzi. O umiejętność samodzielnej oceny czy wszystko działa jak powinno, czy nie i wiedzę jak to poprawić jeśli nie do końca jest tak, jak być powinno. Też liczę na to że coraz więcej osób będzie sobie zdawać sprawę z tego jak ważny jest to element i jak wiele determinuje. Z tego że, tak jak pracujemy nad poszczególnymi partiami mięśni, tak samo powinniśmy "wypracowywać" poprawne kopyta.
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
31 marca 2015 15:24
I za to ( nie podejmowanie się szkoleń oficjalnych wcześniej ) powinnaś tarnikiem po tyłku dostać  🤬

Działalność Twoją forumową i indywidualną rzecz jasna doceniam 🙂 sama z niej korzystałam nie raz jak i z uwag innych użytkowników wątku.
Rożnica jednak w warsztatach polega na możliwości rozmowy twarzą w twarz, a z moich doświadczeń wynika, że jest to sposób, w który efektywniej można przeforsować zmiany. Nie tylko te dotyczące sposobu werkowania, ale także te, o których piszesz, środowiskowe. Oczywiście to długa droga i zanim stan bliski ideału zostanie osiągnięty jeszcze wiele czasu upłynie. Świadomy właściciel konia to dobry początek, świadomy właściciel pensjonatu to jeszcze lepiej. Niestety wciąż w naszych realiach jest tak, że świadomi właściciele koni nie mają za dużego wyboru, a świadomi właściciele pensjonatów oferując dostęp do siana w opcji całodobowej, czysty boks i możliwość ruchu nawet 24/7 są niedoceniani. Piszę o własnych doświadczeniach jako gospodarza, a wcześniej właściciela koni stojących w pensjonacie.
edit: nie piszę o moich obecnych pensjonariuszach ( w ramach doprecyzowania ) 😉

edit: Póki co, mnie cieszy fakt, że po warsztatach, które z zembrią miałyśmy przyjemność niewątpliwą do tej pory poprowadzić ludzie faktycznie werkują sami, są świadomi, choć nie każdy z nich ma możliwość trzymania konia w warunkach idealnych. Zdarzyli się nam jednak i tacy, którzy mając własne stajnie/pensjonaty wprowadzali zmiany w środowisku. To są takie małe kroki do przodu, których źródłem są warsztaty przede wszystkim dlatego, że jest to wiedza skumulowana, podana, nie trzeba jej mozolnie szukać godzinami w internecie i dlatego warsztaty oficjalne, czy te nasze, czy Twoje, czy kasik, czy piglet, uważam że mają przewagę nad internetem. Oczywiście z internetu także można się nauczyć w zasadzie wszystkiego od początku, ale trzeba mieć olbrzymią motywacje i samozaparcie i ... trochę wolnego czasu 😉. Na warsztatach bierzesz kogoś za rękę, wręczasz mu martwą nogę, dosłownie i pokazujesz mu drogę, i ten człowiek wie gdzie ma iść i widzi, że da się i przestaje się bać, i zaczyna wierzyć, że sam jest w stanie coś zrobić, zmienić na lepsze dla swojego konia. Oczywiście bierzesz też za tego kogoś odpowiedzialność ( ćwiczymy na martwym, potem ten ktoś wraca do domu i bierze żywe ), ale to akurat związane jest z każdym rodzajem szkoleń i moim zdaniem jest to ostatnia rzecz jakiej należy unikać. Nie da się tego ominąć, jeśli chce się coś faktycznie zmienić.

Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
31 marca 2015 16:46
( przepraszam, że post pod postem, ale nie chciałam już kolejny raz edytować  :kwiatek:  )

Jeszcze o przewadze warsztatów nad wirtualnym kursem werkowania, oprócz rzeczy oczywistych 😉.
Warsztaty - to jest taki zarąbisty kop pozytywnej energii, nie tylko dla uczestników, ale też dla prowadzących jaki się rzadko zdarza. Ja do dziś wspominam grupę, która była wyjątkowa. 13 osób z tego 11 facetów, każdy z jakimiś doświadczeniami. Warsztaty rozpoczęły się od hasła " No to teraz babki będą nas uczyć męskiej roboty 😉 " a potem szło jak lawina, w części praktycznej z martwych kopyt leciały wióry jak na stolarni. Przemiał wiedzy, wymiany uwag, doświadczeń obserwacji był ogromny w ciągu tych trzech dni. Padałyśmy na twarz po prostu na koniec każdego z nich i czuło się, że ludzie jak my dają z siebie wszystko.  Kiedy przyszedł ten trzeci ostatni dzień czuło się  ( ale i w każdym innym wypadku ) żal, że to już koniec.

Dlatego, kiedy czytam tu o kolejnych warsztatach, które się dzieją gdzieś w kraju to cieszę się, że ktoś kolejny podejmuje wyzwanie. To jest dobra rzecz. Amen 😉.
Ja też przecież z pomorza 🙂 ... zachodniego. Tu dopiero wieje niewiedzą.
florcia9   "Amicus optima vitae possessio"
01 kwietnia 2015 19:56
Witam, potrzebuję porady.
Kobyłka znajomych (6lat) od kiedy ją znam (2 lata) ma tragicznie płaskie przednie kopyta. Przez kilka lat chodziła podkuta na przody i nikt problemu nie widział. Rok temu namówiłam ich aby podków się pozbyć, bo zamiast pomagać to jeszcze bardziej kopyto osłabiają. Obecnie kobyła od roku chodzi bez podków, nie jest użytkowana pod siodłem w ogóle - jedynie swobodny ruch na pastwisku bądź sporadycznie lonża na miękkim podłożu. Koń wciąż na jakimkolwiek twardym i nierównym podłożu kuleje (na chwilę obecną nie ma możliwości zakupu butów - właściciele konia to powiedzmy "tradycjonaliści" i samo przekonanie ich do naturalnych teorii werkowania czy ściągnięcia podków już było nie lada wyczynem). U konia kowal bywa regularnie co 6-8 tygodni, w przeciągu ostatniego roku przewinęło się ich kilka, niestety żaden nie spełnia wszystkich podstawowych wymagań więc poszukujemy dalej, kowal który prowadził kobyłę przez wcześniejsze lata to Adam Kossakowski - znany i ceniony w naszych okolicach. Ja sama regularnie kontroluję pracę kowali, jednak obecnie ani zdrowie ani czas nie pozwalają mi na podjęcie się werkowania jej samodzielnie.
Teraz sedno wypowiedzi: Czy zna ktoś z Was może na serio DOBREGO naturalnego werkowacza, który jest w stanie dojeżdżać regularnie do konia stojącego ok 40km na zachód od Poznania?
Jako, że dostałam od znajomego zdjęcia kopyt kobyły (zdjęcia robione tydzień przed wizytą kowala) to prosiła bym również o Waszą ocenę jej kopyt i pomoc w zauważeniu tego co należało by zrobić aby kopyta zaczęły funkcjonować jak należy.

Lewy Przód:








Prawy Przód:








Ogólna sylwetka:




Z góry bardzo dziękuję za wszystkie konstruktywne uwagi  :kwiatek:
dea   primum non nocere
01 kwietnia 2015 20:01
Ja bym takie kopyta strugała bardzo oszczędnie, tak naprawdę mustang roll wokół całego obwodu plus delikatne równoważenie piętek (które generalnie wyglądają na za niskie... jak i całe kopyto). Czy kowale robią coś w tym stylu, czy niekoniecznie?
florcia9   "Amicus optima vitae possessio"
01 kwietnia 2015 20:12
Kowale cały czas się zmieniają ale większość raczej rżnie po całości klasycznie - w tym tygodniu ma być kolejny (nowy) - zobaczymy co wymyśli.
Ja obecnie robię dokładnie to co piszesz - mustang roll po całym obwodzie plus wyrównanie linii podeszwy (nie tylko piętek ale też całej podeszwy) - wszystko to na jak najmniejszym zbieraniu na grubość kopyta (staram się, żeby to był dosłownie 1mm, tak aby tylko wyrównać nierówności i zadziory), jako że częściej niż raz na miesiąc obecnie kobyły nie widuję to zostawiłam właścicielowi klaczy tarnik i wytłumaczyłam dokładnie co ma robić - kazałam raz w tygodniu korygować.
Nadal "kontroluj pracę kowali". Do jednego konia było ich już kilku i żaden się nie sprawdził, pora samemu wziąć sprawy we własne ręce skoro wokół sami partacze. Nowy kowal niczego nie zmieni.
A do mnie dzisiaj zadzwonił kowal  😜 Który byl u koni które ja stale robię, ale ze na razie ciągle nie moge strugać to ktos musial je zrobić. I bardzo to bylo mile, bo dzwonil po to żeby się dowiedzieć jaka mam koncepcje i żeby je zrobić według niej, a nie nagle cos zmieniać tym koniom jednorazowo. Nie wiem co prawda jak faktycznie zrobil, ale chyba się dogadaliśmy. Rzadko mi sie zdarza tak milo pogadać z kowalem i po ludzku wymienić poglądy.


A co do zdjęć tego konia wyżej - jak on jest żywiony?
No tak, nie ma to jak po ludzku pogadać z kowalem :-)
Ja mam znajomego kowala, nawet piwo razem pijemy, ale o kopytach mało gadamy 😀
hehehehe dobre, kowal też człowiek i ludzki język zna  😀iabeł: lukaszpodkuwacz mam podobne odczucia co do "kontroli pracy kowali" może jak już się ich tyle przewinęło i jest nadal nie halo, to może ta kontrola jest nie bardzo 😉
Miałam jednego takiego plaskacza, i jechałam z pazurem prawie do podeszwy, po paru miesiącach było w miarę ok, tzn, że pazur nie uciekał bo nie pozwalałam, ale jak zaprzestałam pilnowania pazura i "kowal" się za nią zabrał to się znowu rozjechał i kobyła zaczęła mocniej macać. Moim zdaniem z tymi pazurami nie ma się co cackać z samym mustang rollem na 1 mm, nic to nie zmieni, koń stoi mocniej na piętkach odciążając pazur który będzie zawsze wyjeżdżał dopóki nie zniweluje się oderwania. Ciekawe jak by wyglądało RTG.
Patrzę na fotki kopyt florci i mam deja vu...Widzę kopyta mojej Dziuni 5 lat temu, kiedy ją rozkułam po kilkunastu latach podków. Identyczne plaskacze i tez takie maleńkie ( w porównaniu z tyłem). I macanie na wszystkim, oprócz miękkiej trawy.
Przez te lata werkowania doprowadziłam do jako-takiej miseczki, chodzi nawet po twardym. Skracalam pazur do linii białej, zero zbierania podeszwy, łuczki na przedkątnych i max 0,5 l owsa dziennie + minerały na kopyta.
florcia9 Większość już dziewczyny napisały.

Od siebie dodam, że tak na prawdę w takich kopytach jest więcej rzeczy których robić NIE wolno niż które TRZEBA zrobić 😉 Podstawowa zasada platfusów: NIE tykać podeszwy bo jest bardzo słaba. Podstawowa robota kowala w takich kopytach to zmniejszać flary zaokrąglać ściany. Nóż może...... odłożyć 😉

Kopyta xxoo





Dla ciekawostki dodam, że przez 3 lata NIGDY nie wycinałam mu podeszwy. Jemu podeszwa się nie kruszy nie łuszczy. Jest żywiony i jeżdżony tak samo jak pozostałych 6 koni z tej stajni i jako jedyny ma takie kopyta (po mamusi xx). Nie mam zdjecia od spodu. Ale bardzo podobnie to wyglądało jak na zdjęciach florcia9 .
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
02 kwietnia 2015 09:25
Z plaskaczem też mam do czynienia. Wróciła do mnie stara pacjentka.
Trzy lata temu niespełna, wzięłam kobyłę z miękką pęciną w prawym przodzie i plaskaczem w tejże. Drugi przód ładny wymiseczkowany, choć oba kopyta początkowo miały flarę dookoła. Kiedy zaczęłam ją werkować, przede wszystkim skracałam pazur, zaokrąglałam ściany, nie ruszałam podeszwy. Typowe ruchy przy plaskaczach plus suplementacja ( o zmianie diety no ... połowicznie udała się ją uzyskać ). Kopyto się w ciągu roku pozbierało do kupy, flar pozbyłam się stosunkowo szybko, kąty wsporowe się cofnęły, a ściany wsporowe przestały rozlewać się na podeszwę, ta miękka pęcina podniosła się całkiem fajnie, no ale jak kopyta wjechało z powrotem "pod konia" z pozycji "przed koniem" to się nie ma co dziwić. Kobyła przestała macać na trudniejszym terenie, nawet się jakaś miska mini, ale jednak zaczęła robić. Dziewczyny, które jeżdżą tego konia uświadomione, w przeciwieństwie do właścicielki ... wiedziały na co zwracać uwagę ( zostawiłam wytyczne ) kiedy koń wrócił do kowala. No cóż ... minął rok i ... mam konia w punkcie wyjścia  🤔 .

edit:literówka
Wiosenne cuda ze zrzucaniem podeszwy już się zaczęły. Dokładnie po tygodniu od werkowania kopyta wyglądały na nie werkowane dobre 2 miesiące.
Mimo, że piętki są niskie. Nawet lekko za niskie (!). Odpuściła nam podeszwa w kącie wsporowym i to na około 4 mm, czyli to bardzo dużo przy niskich piętkach. No i co jest grane ?
lukaszpodkuwacz jakąś dziwną "przekorę" wyczuwam w tym co piszesz 😉 Szkoda, że nie mogę Cię zobaczyć, albo choć usłyszeć, bo to by intencje wyjaśniło :kwiatek:
florcia9 ja się chyba chwilowo nie wypowiem, bo mam nieco inne spojrzenie na płaskie kopyta 😉 Jak "pogadam" z moją podopieczną, to rozwinę myśl 😜
florcia9   "Amicus optima vitae possessio"
02 kwietnia 2015 15:00
Nadal "kontroluj pracę kowali". Do jednego konia było ich już kilku i żaden się nie sprawdził, pora samemu wziąć sprawy we własne ręce skoro wokół sami partacze. Nowy kowal niczego nie zmieni.

Do czego pijesz jeśli można wiedzieć?
Jeśli tylko zdrowie i czas pozwoliły by mi na samodzielne zabranie się za jej kopyta to zapewne już dawno temu bym to zrobiła, ale niestety "life is brutal" i zmuszona jestem do poszukiwania kogoś komu z czystym sumieniem mogę powierzyć jej kopyta do samodzielnej pracy. Na razie chętnych jest wielu ale żaden wystarczająco kompetentny. Koń nie mieszka w centrum Warszawy, gdzie można przebierać w specjalistach, tylko na zadupiu 50km od miasta, gdzie w większości wybór jest pomiędzy "panem Zdzisiem" a "panem Rysiem". To chyba dobrze, że szukam kogoś kto rozwiąże problem, zamiast pozwolić takim właśnie specjalistom tylko g pogłębiać, niesądzisz?

Całej reszcie dziękuję za chęci pomocy  :kwiatek:
Ogólne wnioski wyciągnęłam takie:
-podeszwę zostawić w spokoju
-mustang roll po całości
-skracać pazur

Ktoś pytał o dietę konia:
Obecnie nie znam szczegółów, ale myślę że znacząco się nie zmieniła, tak więc w przybliżeniu:
-siano do oporu
-owies ok. 1-2kg dzienne
-witaminy bestermine
-w sezonie warzywa i owoce różnego rodzaju

Zapomniałam też powiedzieć, że koń ma codziennie sprzątany boks i codziennie wypuszczany jest na padok/pastwisko.
koń jest w kondycji co najmniej dobrej (czyli krótko mówiąc jest dość obfity)
jak rozumiem koń nie pracuje, pomimo tego dostaje owies (nie wiem po co) i jeszcze różne warzywka? tak?
no to jest po prostu za dobrze karmiony albo za mało ruszany...

Kopyto, żeby się poprawiać potrzebuje RUCHU!
A jeśli koń jest sam (nie wiem czy dobrze rozumiem, może po prostu o końskim towarzystwie nie było mowy) to będąc samotnie na padoku a już zwłaszcza na pastwisku za wiele ruchu mieć nie będzie...
Ja bym szukała winy nie tyle w kolejnych kowalach i metodach strugania co w warunkach utrzymania tego konia i jego nadmiernym żywieniu.

Dodam, jeśli by ktoś nie wiedział, że ja nie jestem "czystym naturalsem" i część koni w stajni jest kutych
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
02 kwietnia 2015 15:20
florcia9 -  owsa moim zdaniem za dużo jest. Ja bym mocno ograniczała nawet do tego 0,5l tak jak napisała rzepka tym bardziej, że na kopytach widoczne są obrączki.
a możesz dokładniej określić czego pilnowałaś przy tych kowalach ? bo z pytań wynika że sama zbytnio nie wiesz co z nimi należy zrobić .
nie dziwię sie odpowiedzi lukaszapodkuwacza ,
jak masz tylu chętnych to na co czekać ? jakiś casting ?  😁
branka z ciekawości, co to był za kowal?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się