Sprawy sercowe...

23, wiem zaraz posypią się komentarze ze mi się odmieni i takie tam. Tylko że u mnie to nie jest niechęć do posiadania swojego dzieciaka u mnie to jest wręcz nienawiść do każdego stworzenia młodego. Rodzice mówią że już w przedszkolu się zaczęło ze nie chciałam dotykać lalek bo mówiłam że nienawidzę dzieci a lalki to małe dzieci. I do dzisiaj na przykład nie wejdę chociaż by do pomieszczenia gdzie jest jakiś dzieciak albo wózek, że sklepów od razu wychodzę jak widzę albo słyszę, w tv też od razu inny kanał leci..
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
26 marca 2015 17:42
IskraADHD, nie lubię dzieci, ale to co napisałaś jest mocno niepokojące
No wlasnie mialam napisac to co safie. Nie obraz sie ale to nie jest normalne.
Bee.   przewodnicząca chaos serce ma przebite strzałą.
26 marca 2015 17:55
Pauli, nie ma stricte podobnych. o tym też dużo rozmawiamy. on chciałby mieć dzieci, ale powiedział też, że chce mnie, z dzieckiem, bez, z całym moim bagażem emocjonalnym. jesteśmy trochę starsi od IskraADHD, poważnie myślimy o sformalizowaniu związku, myślę Pauli, że mój P. nie myśli "a weźmiemy ślub, odmieni się jej". szczególnie, że teraz wśród najbliższej rodziny mamy aż 2 maluchy i dwa większe bomble i po obiedzie u rodziców wracamy do domu i oboje mówimy coś na zasadzie "uff, jak dobrze, że mamy tylko psa" 🙂 u nas to przeświadczenie jest też inne, bo moja mama wie i "teściowa" też wie, że jest prawdopodobne, że od nas wnuków nie doczekają.
tylko czas wiele zmienia, bardzo wiele. ja pare lat temu zarzekałam się, że dzieci nie, nigdy, przenigdy. a teraz kiedy mam chrześniaka pod opieką to patrze na niego i na mojego P. i myślę sobie, że to niesamowite uczucie, kiedy kogoś kochasz i z tej miłości powstaje taki człowieczek, cześć Ciebie i tej ukochanej osoby. więc wiesz.. nie wiadomo, jak życie się potoczy. jestem na telefonie, więc nie spojrzę kto, ale ktoś wspominał, że to może być kwestia właściwego faceta.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
26 marca 2015 18:02
Bee.
U nas jest podobnie, Piotrek zna moje poglądy i na ten moment je akceptuje, godzi się być ze mną, taką jaką mnie poznał (z niechęcią do dzieci w ogóle i do ich posiadania), ale nie mam żadnej gwarancji, że ten stan się utrzyma, może on liczy po cichu na to, że mi się odmieni...
Moim zdaniem jeśli jedno z partnerów chce dziecka, a drugie mu tego kategorycznie odmawia, to musi się to skończyć katastrofą, nie wierzę w to, żeby dwie osoby z różnym podejściem do tematu były w stanie tworzyć szczęśliwy związek, bo któreś zawsze będzie miało żal, albo kobieta, która poświęci swoje ciało, siebie jako indywidualną istotę, żeby dać szczęście mężczyźnie, albo mężczyzna, który mimo pragnienia posiadania potomka, nigdy się go nie doczeka. Moim zdaniem w takiej patowej sytuacji kwestia wielkiej miłości nie jest decydująca 🙁
galopada_   małoPolskie ;)
26 marca 2015 18:10
IskraADHD, ja mam 23 lata. I nie lubię dzieci, nie potrafię się nimi zajmować, rozmawiać, bawić. Irytują mnie dzieci na ulicy, w parku, w szpitalu, dzieci znajomych. Nie znoszę zajęć z pediatrii (i już wiem, że pediatrą nie będę). Ale myślę, że swoje dzieci będę chciała mieć. Na pewno nie teraz, ale kiedyś. Nie ma co się spinać, rzucać jakimiś deklaracjami, zapierać się, że NIGDY. Mój instynkt macierzyński jest w tym momencie ujemny. I może tak zostanie, a może mi coś się odmieni o 180stopni.

Piszesz o nienawiści - a może to irytacja? Ja mówię wprost - dzieci mnie mocno irytują.

Jeśli mój chłopak nie akceptowałby moich poglądów, to nie byłabym z nim w związku. Dotyczy to dzieci, religii, poglądów na jakikolwiek temat. Nie akceptuję wymuszania, obrażania się za odmienne zdanie partnera i stawianie jakiś dziwnych wymagań. Szacunek i akceptacja poglądów drugiej osoby - to dla mnie podstawa związku. 😉
Bee.   przewodnicząca chaos serce ma przebite strzałą.
26 marca 2015 18:21
Pauli, masz sporo racji. ja wierze, a przynajmniej bardzo się staram wierzyć, że prawdziwa miłość przetrwa wszystko. ale tu należy się zwrócić w taką stronę: czy mężczyzna, nasz partner rzeczywiście chce dziecka, czy gdyby nie daj Boże coś się stało, potrafiłby poświęcić swoje życie dla tej istoty? czy podjąłby się w takim przypadku samodzielnej opieki? gdyby zabrakło mu matki? faceci chcą mieć dzieci, nie mówię, że wszyscy, ale większość facetów wiesz jak się poczuwa.. zrobić i raz w ciągu dnia, godzinke się pobawić. dlatego byłam w ciężkim szoku, kiedy brat mojego P. przyszedł do mnie na zdjęcia z 3tygodniowym malcem i robił wokół niego i z nim wszystko. może ja opieram to na stereotypach. być może. ale z drugiej strony- dziecko, ok, ale mój partner dużo pracuje, widzimy się tylko wieczorami, to co to za ojciec..
Subaru!! Szok! Trzymaj się dzielnie laska, chociaż chyba nie wyglądasz na załamaną?
  Cholera jasna, zły czas na złamane serce bo nie mam żadnych spotkań z klientami ani wyjazdów tylko żmudna domowa dłubanina przy komputerze - to sprzyja myśleniu, wspominaniu, interpretowaniu... W takich sytuacjach żałuję, że nie pracuje na etacie gdzie trzeba wyjść i zająć się pracą bez względu na okoliczności. Spadają klapki z oczu i wszystko układa się w logiczną całość. Zakochany człowiek jest tak samo naiwny mając lat naście jak trzydzieści parę. Jeszcze chwilę temu pisałam, że jedyna rzecz której nienawidzę w tamtejszej zepsutej przez specyfikę i przepływające przez to miasto pieniądze, mentalności to to jak bardzo one tutaj rządzą - wyznaczają miejsce w drabinie społecznej, przysłaniają wszystko. I proszę, tylko się potwierdziło...
Żal mi tylko moich bliskich, że też zostali przez niego oszukani i to z mojej winy bo tysiące razy się za nim wstawiałam, broniłam i ze względu na nasz związek był traktowany ulgowo. Pomogli mu w rozwinięciu kariery kiedy zaczynał od zera.
Równie dobrze tą samą drogą mogłabym go teraz zniszczyć. Dobrze, że od zawsze wychowywana byłam w duchu przekonania, że zemsta to domena ludzi bardzo małych i nigdy nie wolno równać w dół. Nie warto. Karma sama wraca i szczęścia nigdy nie zbuduje się na nieszczęściu innych. Akurat o tym coś wiem, nie jestem kryształowa i też zdarzyło mi się zrobić komuś dużą krzywdę. Wróciło do mnie z nawiązką.

Przypomina mi się kołacząca gdzieś w głowie a propos tego sentencja Seneki " Zemsta jest przyznaniem się do cierpienia"

Ufff, pomaga wirtualne wylanie złości i żalu - nawet jeśli dookoła wsparcie realne przyjaciół i rodziny  😉
Też nie lubię dzieci. Nie znoszę. Nie jestem w stanie ich ścierpieć, pod żadną postacią (zdjęcia, telewizja, sama fonia [krzyki, płacze, gaworzenie], a już szczególnie na żywo). Wpychanych nawet siłą w ręce dzieci nie biorę, nie próbuję do nich mówić, po prostu nie nie i nie. Dzieci są dla mnie ok jak kończą 14 lat i można je włożyć do zespołu punkowego  😁

natomiast własnych nie chciałam, nie chcę, nie planuję i nie zamierzam planować. wszyscy też mi mówią, że mi się odmieni, ale z każdym rokiem tylko co raz bardziej ich nie chcę.

pamiętam jak jakiś czas temu chodziłam z facetem (teraz, na całe szczęście, nie mam) który koniecznie chciał mieć dzieci. na drugiej randce już powiedział, że "zrobimy piękne dzieci"; zerwałam z nim ostatecznie, bo mnie zdradził, ale pewnie i tak nie wytrzymałabym dużo dłużej. już nie wspominam nawet jak bardzo się denerwowałam przy nim, że będzie "wpadka", która z jego strony będzie zwyczajnie celowa.
dlatego już po tym jak facet mi deklaruje, że chce dzieci to stwierdzam "to nie wyjdzie", biorę swoje zabawki i idę do innej piaskownicy.

ostatecznie (choć nie wszyscy to rozumieją) nie każdy musi mieć dzieci.
Jak facet może celowo 'zrobić' wpadkę? 👀
Heh, dzieci to trudny temat...

Nigdy ich nie lubiłam, irytowały mnie tak jak napisała galopada_, , ale po 30-stce trzeba było podjąć jakieś decyzje, bo człowiek wiecznie młody nie jest i zdecydowałam, że wolę zacisnąć zęby i mieć niż kiedyś żałować. I nie jestem matką roku, nie robię córce setek zdjęć, nie rozczulam się nad jej pupskiem itp. Są momenty, kiedy tylko czekam aż mąż ją zabierze i będę mogła robić cokolwiek innego z dala od niej. Ale ... mam ją i kocham po swojemu, mam nadzieję że urośnie szybko do etapu kiedy będzie można się z nią dogadać i pokazywać jej świat tłumacząc a nie tylko pokazywać palcem i nazywać. Ten etap jest dla mnie koszmarny, męczący ale do przejścia. I myślę, że fajnie będzie kiedyś normalnie pogadać z własnym dzieckiem, pokibicować, a na starość mieć z kim spędzić święta.
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
26 marca 2015 20:03
Subaru!! Szok! Trzymaj się dzielnie laska, chociaż chyba nie wyglądasz na załamaną?

W najmniejszym stopniu nie jestem. Wręcz w drugą stronę. Kiedy podjęłam tą decyzję spadł ze mnie ultra ciężar. Ja odżyłam i to mi mówi praktycznie każdy, kto mnie widzi. Teraz moim największym zmartwieniem jest to, że muszę się z nim spotkać, a nie chcę, bo mnie to o palpitacje serca przysparza., jednak wiem, że muszę.
Ja wcześniej czy później bym nie wytrzymała nerwowo. Lepiej przed ślubem niż po ... Ale cóż. Sam sobie zgotował ten los.

Hexa Ciebie też wspieram, ale lepiej, że wyszło jak wyszło teraz niż później. 🙂  :kwiatek: Szkoda tylko, że takim kosztem.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
26 marca 2015 20:05
Jak facet może celowo 'zrobić' wpadkę? 👀

Przedziurawić gumę albo nie wyjść przed ulaniem się 😉
Jak facet może celowo 'zrobić' wpadkę? 👀


szpilką 😉
Flygir no jak to? Upsss, nie zdążyłem  😂
Zakładam jednak, że jak kobieta nie chce mieć dzieci to sama dba o skuteczne zabezpieczenie 🙂
Subaru, dzięki. Też uważam, że lepiej teraz niż za kilka lat. Staram się nie patrzeć na ten czas jak na zmarnowany tylko jako życiową lekcję.
Skąd ja wiedziałam, kto mi pierwszy odpowie. 😁 Że też facetom chce się takie rzeczy robić, przecież musieliby chyba tak robić za każdym razem. Wątpię, żeby każdy dokłądnie wiedział, kiedy jego kobieta ma dni płodne, a kiedy nie. No i przy tabletkach, to chyba nie ma jak. Chociaż chyba w Gotowych na wszystko (?), podmienił tabletki, więc wszystko się da. 😀
galopada_   małoPolskie ;)
26 marca 2015 20:08
flygirl, ja nie widzę problemu technicznego w przeprowadzeniu ,,celowej wpadki". Najłatwiej chyba przy używaniu gumek, ale słyszałam o agentach, którzy kombinowali z tabletkami 😁

bera7, o to, to! zdrowy rozsądek podpowiada mi, że nawet jeśli nigdy nie obudzę się z myślą ,,potrzebuje dziecka" to jest to jakiś istotny element życia. Ja kurą domową nigdy nie będę, bede spędzala pol zycia w szpitalu, potrzebuje tez duzo czasu dla siebie - no taki typ. Większość moich znajomych ze studiów ma rodziców lekarzy. I wprost mówią, że wychowywaly ich nianie/opiekunki. A rodzice byli od ferii i wakacji. Trochę to smutne, ale jak pomysle sobie o byciu parą staruszków, którzy zaczynają niedomagać i nie mają nikogo kto im jest w stanie pomóc, to z czystego egoizmu zrobiłabym sobie (w pewnym wieku) dziecko 😉

ps. wujek mojej mamy i jego żona są właśnie taką parą. normalnie serce mi pęka. moja mama pomaga jak może, ale to zdecydowanie za mało 🙁
Flygir no jak to? Upsss, nie zdążyłem  😂
Zakładam jednak, że jak kobieta nie chce mieć dzieci to sama dba o skuteczne zabezpieczenie 🙂

Ale żadna metoda nie jest w 100% skuteczna, a z moim szczęściem  😎 już nie wspominając o tym, że dobór metod jest znacznie łatwiejszy, gdy ma się wspólny cel 😎

a co do np. zmiany zdania w późniejszym terminie... ponieważ spodziewam się, że w moim przypadku termin może być DUŻO późniejszy, rozważałam, żeby się "zamrozić"; młodsze komórki też są "lepsze" na dzieci z naukowo-medycznego punktu widzenia. Nie sądzę, by mi się odmieniło, ale w takim wypadku to nawet gdyby, to miałabym możliwość zmiany takiej decyzji. zawsze jest to metoda do rozważenia (tanie to-to na pewno nie jest, ale powiedzmy sobie szczerze - dzieci nie są tanie, a wręcz przeciwnie, więc jeśli nie ma się kasy na taką opcję, to na dziecko tym bardziej).
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
26 marca 2015 20:15
Jedyny argument na posiadanie dzieci jaki słyszę od ludzi to: a na starość.. Jakby wszyscy mieli gwarancję, że jak będą niedomagać to napewno te ich dzieci im wytrą tyłki, a nie wypną się swoimi tyłkami na rodziców 😉
galopada_   małoPolskie ;)
26 marca 2015 20:16
JARA, to dla mnie też jakiś powód, ale bardziej mam wizję kuca sportowego z milionem zestawów kolorystycznych 😁
galopada_ , najgorszy argument do robienia dzieci ever. Jaką masz gwarancję, że dziecko się tobą będzie chciało zajmować?
chyba Gillian pisała o porzucanych staruszkach na SORze... 

edit: za szybko piszecie 😉
galopada_, a no właśnie, a jednak własne dziecko jak się je dobrze wychowa to jednak zdecydowanie fajniejsze wsparcie na starość niż np. opiekunka społeczna. I to nawet nie chodzi o pomoc fizyczną, ale fakt, że ktoś zadzwoni i bezinteresownie zapyta "jak się czujesz".

A myślałyście kiedyś o tym komu przekazać to co macie? No bo człowiek się czegoś chce dorobić, mieć dom i inne dobra. Oddać to państwu? na schronisko? Dla mojego męża córka to bodziec do wytężonej pracy, bo to co robimy przekażemy kiedyś jej jako efekt naszego życia.

JARA ja widzę, że to przechodzi w rodzinach z pokolenia na pokolenie. U mnie i u męża w rodzinie dba się o dziadków, rodziców. Mam nadzieję w tym duchu wychować swoje dziecko. A jak ktoś nie szanuje własnych rodziców to trudno tego szacunku później wymagać od dziecka.
galopada_   małoPolskie ;)
26 marca 2015 20:19
Martuha, nie wyczuwasz mojego dystansu do całej tej sprawy? 😉 napisalam, ze nawet jesli mi się nie włączy instynkt macierzyński to pewnie będę chciała mieć dziecko. Nie zapieram się rękami i nogami, bo nie wiem jak to będzie KIEDYŚ. A rozważając, że kiedys to nastąpi mogę mieć chyba taką niezobowiązującą wizję 😁 (chociaż mój chłopak utrzymuje, że potrzebuje drużyny siatkarskiej 😁 )

A o staruszkach porzucanych w szpitalach wiem. Bo święta, bo wakacje, bo jakaś impreza i będą zawadzać. I rowniez widuję to na codzień.


bera7 właśnie. nie wyobrażam sobie olać moich rodziców. Nawet jeśli nie będę się mogła zająć nimi na codzień, to będę ich odwiedziała w miarę możliwości i zapewnię im kucharkę/sprzątaczkę/pielęgniarkę/kierowce i co jeszcze będzie im potrzebne. Nie zajmę się nimi 24/7 bo będę pracowała zawodowo. I wiem, że oni to wiedzą. Wiedzą, że nie zostawię (nie zostawimy) ich samych.

smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 marca 2015 20:19
To straszne, że ludzie muszą mieć argumenty żeby mieć dzieci. Albo żeby ich nie mieć.
smarcik, jedni chcą je mieć dla samego faktu posiadania inni potrzebują argumentu. Nawet koleżanka uwielbiająca dzieci stwierdziła dziś, że moja córa daje w kość. No taki typ mi się trafił i już. Wolę kamienie z pola zbierać niż godzinami słuchać jej kwęczenia i robić z siebie błazna, żeby nie ryczała. Nie każdy ma dryg do dzieci i tyle.

Faceta można wymienić/opier... i ok. Konia jak po dobroci nie idzie można strzelić, a dziecko? nie uderzysz, nie nawrzeszczysz, bo i tak nie rozumie. Można tylko powtarzać w duchu "jestem kwiatem lotosu" i robić kretyńskie miny, kiedy ręce i kręgosłup siada od noszenia.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
26 marca 2015 20:33
galopada_, a no właśnie, a jednak własne dziecko jak się je dobrze wychowa to jednak zdecydowanie fajniejsze wsparcie na starość niż np. opiekunka społeczna. I to nawet nie chodzi o pomoc fizyczną, ale fakt, że ktoś zadzwoni i bezinteresownie zapyta "jak się czujesz".

A myślałyście kiedyś o tym komu przekazać to co macie? No bo człowiek się czegoś chce dorobić, mieć dom i inne dobra. Oddać to państwu? na schronisko? Dla mojego męża córka to bodziec do wytężonej pracy, bo to co robimy przekażemy kiedyś jej jako efekt naszego życia.

JARA ja widzę, że to przechodzi w rodzinach z pokolenia na pokolenie. U mnie i u męża w rodzinie dba się o dziadków, rodziców. Mam nadzieję w tym duchu wychować swoje dziecko. A jak ktoś nie szanuje własnych rodziców to trudno tego szacunku później wymagać od dziecka.


Moja mama pracuje jako zarządca budynku i od ponad 30 lat poznała mnóstwo ludzi. Przekrój społeczeństwa różnorodny: od biednych po bogatych, od żulików po mega wykształconych ludzi. I niestety przez te wiele, wiele lat wysłuchała mnóstwo historii życiowych i niestety jest zdania, że bez względu na wychowanie, status społeczny, wykształcenie - nie ma to znaczenia. Słuchała jak dzieci z dobrych, kochających domów okradają rodziców, biją ich, głodzą itp czy jak dzieci zajmują się matką żulicą co daje każdemu w piwnicy.


To straszne, że ludzie muszą mieć argumenty żeby mieć dzieci. Albo żeby ich nie mieć.
Muszą mieć argumenty i mszą się z nich srogo tłumaczyć, aby nie padały hasła "kiedyś ci przejdzie" albo "kto ci poda wode na starość" i żeby nie byli negatywnie oceniani. Ludzie nie szanuja cudzych wyborów, będa próbować przekonywac i używać bzdurnych argumentów, że dzieci to samo dobro. Nawet jeśli ktoś ma dobre argumenty to i tak nie jego biznes czy ktoś się zdecyduje czy nie.
Czasem mam wrażenie, że najwięcej to krzyczą ci posiadacze dzieci. Co im to da? Chcą by inni byli tak samo "nie-szczęśliwi" jak oni?
JARA jak słyszę o podaniu wody na starość to z miejsca przypomina mi się kawał ( w wielkim skrócie bo i tak bym spaliła 😉 )  o facecie, który leży umierający i mówi do zgromadzonych dzieci i żony " Wziąłem sobie żonę, urodziła mi dzieci, całe życie robiłem wszystko dla was, dbałem. A wszystko po to, żeby na łożu śmierci miał mi kto szklankę wody podać i wiecie co? K..., nie chce mi się pić!!"  😉
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 marca 2015 20:40
JARA dokładnie o to mi chodziło, zgadzam się w stu procentach. Nie rozumiem jak ktokolwiek może się wypowiadać na temat czyichś dzieci bądź ich braku. Jakim prawem w ogóle wygłasza swoje zdanie. I to właśnie robią zwolennicy dzieci. Jakoś w drugą stronę nie słyszy się "dzieci są okropne, powinnaś oddać swoje do adopcji"  😵
JARA, absolutnie nie mam na myśli statusu czy wykształcenia. Jednak już trochę widziałam i z moich obserwacji wynika, że jeśli w rodzinie dzieci widziały, słyszały, że rodzice niepochlebnie wyrażają się o starszych, próbują zrzucić ciężar opieki na kogoś innego to po latach podobnie odnoszą się do własnych rodziców. Co ciekawe Ci którzy sami ni byli fer w stosunku do starczych jakoś nie widzą tej analogii, tylko biadolą o tym jak ich dzieci źle ich traktują.

A przykładów mam masę na to i sprzed nastu lat i dziś jak się rozejrzę.

Ja tam nikogo nie namawiam, bo dziecko to poważna decyzja. Tylko jak by mnie ktoś zapytał o chęć posiadania dzieci przed 25rż to bym go śmiechem zabiła. Potem powoli przestałam się zapierać, ale nadal nie byłam przekonana czy to dobry pomysł. Ale kiedy termin przydatności zaczął się zbliżać do końca to zapadła decyzja na TAK. Stąd moje przekonanie, że połowa młodych dziewczyn jeszcze zdanie zmieni. Oczywiście są takie, które pozostaną przy swoich wyborach i ja to szanuję. Nie każdy musi mieć dziecko, bo ważne jest by chcieć je mieć, z takich czy innych powodów.
busch   Mad god's blessing.
26 marca 2015 21:07
a co do np. zmiany zdania w późniejszym terminie... ponieważ spodziewam się, że w moim przypadku termin może być DUŻO późniejszy, rozważałam, żeby się "zamrozić"; młodsze komórki też są "lepsze" na dzieci z naukowo-medycznego punktu widzenia. Nie sądzę, by mi się odmieniło, ale w takim wypadku to nawet gdyby, to miałabym możliwość zmiany takiej decyzji. zawsze jest to metoda do rozważenia (tanie to-to na pewno nie jest, ale powiedzmy sobie szczerze - dzieci nie są tanie, a wręcz przeciwnie, więc jeśli nie ma się kasy na taką opcję, to na dziecko tym bardziej).


Tak się składa, że wedle stanowiska nauki to starszy mężczyzna jest częściej odpowiedzialny za niekorzystne mutacje w genomie potomstwa, niż starsza kobieta - plemniki mają więcej faz rozwoju, to i więcej momentów kiedy może się coś schrzanić 😉. A banki spermy raczej nie przestaną działać w najbliższym czasie, więc w sumie nie ma po co kasy wydawać na chłodziarkę 😀D

Dla mnie argument ekonomiczny przy posiadaniu potomstwa jest o tyle mało przekonywający, że:
-aby odchować dzieciaka, trzeba wpakować w niego MASĘ kasy, którą można odłożyć na profesjonalną pielęgniarkę na starość (która cię nie zostawi, bo to jej praca i płacisz jej za opiekę)
-nikt nie powiedział, że dziecko, które się urodzi, nie będzie samo potrzebowało opieki ze względu na swoje własne schorzenia
-nikt nie powiedział, że dorosły człowiek będzie chętny do pomocy rodzicom i będzie miał możliwość tę pomoc udzielić. Może żyć do czterdziestki na garnuszku rodziców, może sam być biedny, może wyjechać do Australii i tam żyć, może iść do więzienia i siedzieć tam do starości.
-nikt nie powiedział, że w ogóle do tej starości dożyjesz :P

Poza tym to ogólnie jakoś słabe mieć postawę że dziecko to inwestycja - przecież to drugi człowiek, który przede wszystkim powinien być kochany przez rodziców i wspierany  🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się