Wkurzają mnie dzieci i presja macierzyństwa -wydzielony z "kto/co mnie wkurza.."

szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
02 kwietnia 2015 20:21
Taka refleksja mnie naszla- sa tacy ludzie(mezczyzni glownie), ktorzy sa uzaleznieni od wrazen, adrenaliny, zmian, nowych bodzcow (w sumie jakby byli dziecmi to by sie powiedzialo o nich, ze maja zaburzenia samoregulacji). I oni ciagle poszukuja mocnych emocji, silnych bodzcow, wrazen, czegos czym sie mozna na jakis czas 'zajarac'. Ten 'od przyjaciolki Muffinki' mi na takiego wyglada. Zaczynalo mu brakowac silniejszych emocji, to zaczely sie pomysly- moze trzecie dziecko? nie, no to moze nowe mieszkanie? Tez jakos nie, no to wiem- odejde i zaczne se nowe zycie. Tyle wrazen, emocji, bodzcow nowych- no chce sie zyc. Musi sie 'dziac', jak sie 'nie dzieje' to robi sie tak, zeby 'sie dzialo'. Inaczej nie jestem w stanie wyobraznic sobie tego paradoksu- ze z jednej strony naciskal na trzecie dziecko i wieksze mieszkanie, a z drugiej stwierdzil, ze go juz nic nie trzyma, zabral zabawki i poszedl szukac szczescia gdzie indziej.
Takich ludzi znam sporo, wiekszosc jednak stara sie trzymac 'w granicach rozsadku'- czasem zmienia prace, czasem miejsce zamieszkania, jakies nowe hobby, eksperymenty w kuchni, weekendowe wypady etc.
Muffinka, sory - musi wybierać, czy będzie dobra/łagodna/zgodna i biedna czy odwrotnie. Skoro wybrała "zgodę i honor" to chyba ze świadomością wbijania zębów w ścianę?

Dodofon, jest dupek. Każdy jest dupek, kto się miga od odpowiedzialności za rodzinę. Każdy jest dupek, kto krzywdzi słabych.


Nie oceniam.
Znam tylko jedna stronę medalu. Nie znam opini faceta.
Miga sie?
Wg mnie jest odpowiedzialny, - daje kasę (jak na warunki polskie- alimentacyjne niemałą) i bierźe dzieci. 
Ma rzygać tęczą?
Nie chce go absolutnie bronić, ale czytając o facetach co absolutnie nie biorą dzieci, nie interesują sie (vide mąz pokemon), płaca 100 zł i maja w de, lub nie palca wcale, to dla mnie moze nie komfortowa ale normalna sytuacja.
Ba - rozwód moze pogorszyć, bo jeśli facet na legalu zarabia 2 tys, to mu mogą nie zasądzić tych 1000 zł alimentów. Tylko np. 600.

Mam pytanie - skoro koleżanka kupiła mieszkanie na siebie, płaci 1900 zł + czynsz a zarabia 2500 zł - to jak płacąc to zyla przed ślubem?  Płacąc ratę czynsz i żyjąc? Zostawało jej 100 zł na zycie.

Była dyskusjia prze kilkoma dniami, ze faceci są gnojami, nieodpowiedzialni itd.
I jeszcze wysunięto argumenty o odpowiedzialności. I ze kobiety czesto sępią facetów na dziecko, a potem doją z nich kasę.
Rozumiem wiec, ze skoro ma byc po równo, i ma byc równouprawnienie, to proponuje by Pan zabrał dzieci i dostawał od Pani te 1000 zł alimentów. A pani ńiech bierze dzieci co 2 weekend.

Nie wnikam, ale trudno mi wysnuć wnioski, ze facet jest dziadem czy gnojem, bo nie wiem jak było, moze to ta kobieta jest podłą suką.
On płaci i sie interesuje. Dla sądu nic wiecej nie trzeba.
No trochę dziwna taka sytuacja ogólnie. Tzn., że facet z dnia na dzień stwierdza, że odchodzi, bo go życie rodzinne nie rajcuje ale dzieci zabiera dość często. To nie brzmi jak koleś, który nie lubi i ma w dupie swoje dzieci.
A kobitka to chyba taka trochę mało zaradna ogólnie, skoro ulegle stwierdza, że 'nie chce z nim walczyć'. No ludzie, ktoś ją nagle zostawia z niewyobrażalnym bajzlem na głowie, a ona potulnie się zgina i problemów nie chce robić. Jeśli sytuacja wygląda tak dramatycznie, jak została przedstawiona to każdy normalny człowiek by armagedon urządził.
Jak napisała halo, albo będzie 'niemiła', albo biedna jak mysz kościelna.

busch, toteż napisałam postraszyć. 😉
Dla mnie tez to mega dziwne, skoro muffinka pisze, ze ona go kocha.
I co? Nie walczy? Jak sie kogoś kocha to sie sra ogniem. Walczy jak lew.
Wg. mnie ta sytuacja ma drugie dno.
Na pewno nie była sielanka, love i tęcza jak na placu zbawiciela.
Jakoś nikt z dnia na dzień sie nie zwija z życia.

To długi proces, choćby trzeba miec kilka dni by wynająć mieszkanie.
Dodofon, pewnie, że może być drugie dno.
Ale sory, nawet wobec prawa - zajmowanie się domem i dziećmi jest wystarczającym wkładem we wspólnotę.
Małżeństwo to wspólnota, nie - każdy sobie rzepkę skrobie. Porzucający współmałżonka rozbija tę wspólnotę. Zaproponował terapię np? Jeśli było mu źle. Zawierając małżeństwo i zakładając rodzinę on się do czegoś zobowiązał. Że dołoży wszelkich starań itd. Majątkowo (bez rozdzielności) jest wspólnota. PITy można rozliczać łącznie.
Radziła sobie? Co to w ogóle jest za pytanie? Nie była "ona" i "sobie". Była rodzina. Radzili sobie (!) wspólnym wysiłkiem.

Dzieciom przydaje się rodzina, i kochający się rodzice. Działający razem. Nie powinno być tak, że "zrobię se dziecko, a chłop/baba niech się buja".

Dupek. Znani mi mężczyźni, nawet przy niewąskich problemach, załatwiają sprawy inaczej. Tak jak tu - to nie mężczyzna, to dupek.

Nawet jeśli sytuacja wyglądała tak, że on się męczył jak potępieniec od x lat, a ona cały czas ściemniała, tylko żyłując, dręcząc  a nie chcąc "puścić". To "tak się nie robi". Robi się inaczej. Jak ktoś ma odrobinę klasy.
Moment ja nigdzie nie napisałam że wcześniej była sielanka. Mieli swoje problemy. Ona przez długi czas siedziała w domu z dziećmi, nie pracowała więc on uważał że skoro tak to on nic robić nie musi. Dziećmi nie zajmował się wcale. Po pracy szedł na siłownie, do kolegów itd.
A ona wcześniej pracowała i miała bardzo dobrą pracę ale miała konflikt z szefem i jego żoną i w końcu odeszła po wypadku w pracy. Sądziła sie z byłym już wtedy szefem o mobbing. Wygrała zresztą po długiej walce.
Ale wtedy gdy była w domu i nie zarabiała to zaczęły się problemy przede wszystkim finansowe.
Ja tego nie oceniam i nie uważam że ona była święta.
Wczoraj zresztą powiedział jej że nie kocha jej i chciał odejść już pół roku temu ( ciekawe skoro dopiero co chciał dziecko kolejne) ale czekał aż ona znajdzie pracę. Chociaż tutaj wykazał się trochę.

A że ona nie chce walczyć z nim...mówi że nie chce ponieważ boi się że ich kłotnie i walki wpłyną na dzieci ktore dopiero teraz mają tatę. Bo tata dopiero teraz się nimi zainteresował. Widać życie z nią i dziećmi go przerosło ale jeśli ma je przez kilka godzin to potrafi się nimi zająć.

Ja nie wiem, lubiłam go bardzo. Choć często gdy spotykaliśmy się w weekendy to ona była sama z dziećmi bo on spał. Bo musiał odpocząć po tygodniu pracy. On w ogóle jest dośc skomplikowaną osobą, miał bardzo ciężkie dzieciństwo. Był bity i głodzony przez ojczyma. Ona wielokrotnie namawiała go na terapię żeby się " wyleczyć" z tych wspomnień ale on nie chciał.

Dobra dziewczyny, dam znać co z tego wyniknęło jeśli Was to będzie interesować a teraz proponuję zmianę tematu 😉 bo chciałam tylko dać przykład jak facet może się zachować a wychodzi z tego opowieść o życiu mojej koleżanki a nie o to chodziło. Ona musi sama to teraz rozwiązać.

A i jeszcze jedno...sąd może zasądzić wysokość alimentów jelśi małżonkowie nie mogą się w tym względzie dogadać. Jeśli jednak ustalą to wcześniej i on się zgodzi to sąd nie ma nic do tego. Nawet jeśli wyjdzie na to że on oddaje żonie większość swojej pensji.
Wiem to bo podobna sytuacja była u mojej siostry.
Mufinka, generalnie sytuacja nie do pozazdroszczenia.
Wspieraj ją chociaż psychicznie.
Staram się.
I oczywiście że jej kredyt to nie jego sprawa ale jego sprawą powinno być to co będzie z jego dziećmi kiedy ona za kredyt przestanie płacic i mieszkanie przejmie bank.
Ona zarabia 2500 tys. Za kredyt placi 1900 zl, czynsz 420.


Hę..? Jakim cudem bank się zgodził na kredyt z tak wysoką ratą przy takich zarobkach ..? Rata prawie 2 tys to sporo, więc chyba trochę przeszacowała swoje możliwości - ludzie dorośli a nie myślą.. kredyt hipoteczny to raczej długoterminowa zabawa i trzeba brać pod uwagę różne sytuacje życiowe, m.in to, że cie facet kopnie w tyłek i się zostanie samemu z dziećmi i kredytem.. niech idzie do banku i prosi o "wakacje kredytowe", lub wydłużenie czasu kredytowania przy zmniejszeniu raty, wiele można pokombinować jak się życie komplikuje...
carmina kredyt brała 7 lat temu we frankach. Kiedyś rata była inna. Poza tym jak brała kredyt to miała pensję koło 6 tyś zł. Pisałam o tym wcześniej że miała super pracę.
Myślą czy nie myślą...ciężko wszystko wcześniej przewidzieć. Każdą sytuację.
Ostatnio mam burzliwy okres w swoim życiu. Mój partner chce dziecka, a ja? Nie widzę się w roli matki. I obawiam się, że nie jestem w stanie sprostać jego wymaganiom.
Czy według was każda kobieta musi być matką? Jakie macie zdanie na ten temat?
Nie proszę o przekonywanie. Już jestem tym zmęczona.  Potępienia też nie szukam.
Chętnie jednak poczytam o waszym podejściu do macierzyństwa i tego, czy każda kobieta musi być oddaną matką.  :kwiatek:
galopada_   małoPolskie ;)
29 maja 2015 21:15
Przepraszam, nie mogłam zaleźć tematu  😡
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
29 maja 2015 21:51
Podobno pół roku temu byłaś załamana bo ktoś Cię rzucił. Teraz mówisz o dziecku? Szybko Ci się zmienia jak na 23-latkę.
Gillian   four letter word
29 maja 2015 21:52
No właśnie miałam pisać to samo.
A to chyba moja sprawa, a nie wasza. Myślałam, że jasno wyraziłam swoje oczekiwania co do wypowiedzi. No ale jak widzę nie można od was wiele oczekiwać  🥂
jak wiesz, że nie można za wiele oczekiwać, to po co zakładasz wątek?  🤔

w ogóle też nie ogarniam tego z tobą (to o czym napisała smarcik). Dobrze robisz, że nie chcesz zajść w ciążę, dziecko to nie zabawka.
Ale ja was nie proszę o analizę mojego życia, bo nic wam do tego 🙂 Zapytałam jakie macie zdanie na dany temat, a nie refleksję na temat mojego życia. Naprawdę tak ciężko czytać ze zrozumieniem?  😵
vegonia, Myślę, że większość odpowiedzi na swoje dylematy znajdziesz w wątku "presja macierzyństwa".
😉
Gillian   four letter word
29 maja 2015 22:58
Julie, ale vegonia nie ma presji macierzyństwa tylko sytuacji 🙂
presja chwili  😉
presja chwili  😉


A dziecko nie jest na chwilę...
A ja żadnego dziecka nie chce i póki co nie zapowiada się na to abym chciała być w posiadaniu dzidzi 🏇 Ale presję też mam z różnych stron. Ludzie myślą, że trzeba mieć dziecko i koniec.. Ja nigdy fanką ryczącego bożka robiącego pod siebie nie byłam. Brzydzą mnie dzieci, kobiety w ciąży i sklepy z rzeczami dla niemowląt. Jakieś większe dzieci mnie irytują. Nikt nie chce tego zrozumieć u mnie i to mnie boli. Jakbym była jakimś inkubatorem. W stylu znalazłaś nowego faceta, to powinnaś mu urodzić piątkę dzieci najlepiej do końca miesiąca. On tak samo myśli.. Po 3 miesiącach. Jedyne o czym myślę to uciekać co sił w nogach  😤
Averis   Czarny charakter
29 maja 2015 23:43
Wszystko fajnie, ale o losie - szacunku trochę do noworodków, to też ludzie.
Ale ja nie krytykuje posiadaczy tego typu hmm.. "urozmaiceń" w życiu. Jak mi się okres spóźniał, to nie spałam, nie jadłam i momentalnie byłam chora. Jak ktoś lubi to niech ma sobie dziecko. Wolny kraj podobno. Przynajmniej teoretycznie mamy wolny wybór. I wolność słowa. Moje życie skończyłoby się w jednej chwili gdybym zobaczyła dwie kreski.. Ale już jestem "ubezpieczona" od tego typu wypadków.
Averis   Czarny charakter
29 maja 2015 23:53
Chodzi mi o sposób mówienia o dzieciach. Nie o stosunek do ich posiadania.
Czas porzucić partnera.
Jeśli nie zgadzacie się w tak podstawowej kwestii jak posiadanie dzieci....
to szkoda Jego i Twojego czasu.
A więc do dzieła. Po co mieszać sobie w życiorysie.

W życiu nie da się "mieć ciastko i zjeść ciastko".
Trzeba wybierać
wiesz vegonia, tez naprawde bardzo, bardzo dlugo nie chcialam dzieci, nie lubilam, ba, dalej nie przepadam. Ale tak sie zlozylo, ze zmienilam zdanie na temat "posiadania" moich wlasnych, jestem w ciazy i ciesze sie na dziecia bardzo. Ty chcesz zrozumienia i boli Cie jego brak - a popatrz na swoj stosunek, jak juz wspomniala Averis, do sprawy. Brzydza Cie kobiety w ciazy? A co takiego Ci zrobily? Pomijam to, ze moim zdaniem to jakies zaburzenie, ale jak oczekujesz, ze ludzie beda szanowac Ciebie i Twoje decyzje, kiedy sama nie szanujesz decyzji innych?
Poza tym, majac 23 lata jestes jeszcze na etapie w ktorym sie przewaznie nie chce. I tyle w temacie... Gdybanie o zmianie partnera jest w tym momencie totalnie nie na miejscu 🙂
Szybko Ci się zmienia jak na 23-latkę.

no to cyhba za wcześnie na dziecko
korzystaj z życia
a poglady na dzieci się zmienią, z wiekiem, możesz mi teraz wierzyć lub nie, ale sie zmienią  :kwiatek:
mnie się zmieniły i to dość długo po 30stce  🙁
Bo do wszystkiego trzeba dorosnąć, i do poglądów i do macierzyństwa. A w wieku dwudziestu kilku lat, wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie. vegonia, tak jak pisze E., korzystaj z życia. Na wszystko przyjdzie pora.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się