Chów bezstajenny

Ansc, a jakiej grubości płytę zastosowałas? Czy wiate Masz wyłożoną kostką?
Czy ma ktoś może w wiacie podłogę wyłożoną specjalną gumą do boksów koni? Jak to się sprawdza w praktyce?
tak, mam kostkę brukową, myślałam o gumach ale okazuje się, że grube ścielenie sprawdza się b. dobrze. Płyta ma 22mm.
Dzięki ansc 😉

A czy ktoś kto ma wiatę z desek może podpowiedzieć jakiej grubości deski ma użyte?
standardowe calówki
Według mnie calówki przy wiacie wystarczą. Przy drzwiach do boksu już nie bardzo 😉
Cześć, z chęcią czytam ten wątek, bo takie właśnie rozwiązanie szukam dla swojego konia. Nie znacie może jakieś miejsce na południe od Krakowa gdzie przyjmują konie? Koń zdrowy, ostatnie lata w boksie angielskim bez derkowania czy problemów. Wszystko jedno czy pensjonat czy stajnia przydomowa, byleby kobyła większość dnia w boksie nie spędzała.
A jest ktoś mi w stanie podać jakąś literaturę (książki polskie, zagraniczne, artykuły naukowe) związaną z chowem bezstajennym?
Odkopuję wątek.

Poradźcie mi proszę, czy przestawienie konia z chowu skrajnie stajennego z powodu rekonwalescencji na bezstajenny jest dobrym pomysłem o tej porze roku.
Obecnie stoi w stajni względnie ciepłej, zamykanej na noc, ale w której za dnia hulają przeciągi. Z powodu rekonwalescencji koń dostaje samą paszę objętościową, nie był do tej pory padokowany, wychodził jedynie na niezadaszoną karuzelę. Nie poradził sobie z nagłymi spadkami temperatur w bezruchu (przeziębił się), dlatego został zaderkowany.

Leczenie kontuzji idzie nam średnio, trwa już ponad rok, szans na odzyskanie 100% sprawności już w zasadzie nie ma, a ja chciałabym odzyskać swojego "kuloodpornego", spokojnego konia zwracając mu końskie życie. O kosztach utrzymania nie wspominam, bo stajnie z dobrym dojazdem z miasta, boksami czyszczonymi codziennie, murowaną halą i karuzelą tanie nie są.

Ostatnio zaczęłam konia wypuszczać samego na małe kwatery i jego zachowanie napawa mnie wstydem za trzymanie go w karcerze tak długi czas za namowami współpensjonariuszy, którzy swoje konie nierzadko najchętniej zapakowaliby w folię bąbelkową i styropian. Poza paroma brykami, które mają miejsce i tak ilekroć na konia wsiadam w ramach "ruchu kontrolowanego" i przemierzania włości kłusem koń był zupełnie spokojny i tracił zainteresowanie przestrzenią bardzo szybko. Reakcji ze strony kontuzjowanej nogi brak - stany zapalne jeśli już pojawiały się zawsze jako następstwo regularnego ruchu pod siodłem w ilości zalecanej przez weterynarza i miały charakter przewlekły (przechodziły dopiero po jakimś czasie od zmniejszenia obciążeń) - nigdy nie pojawiały się w związku z wypadkami typu karabińczyk pękł, koń zwiał.

Czy zorganizowanie koniowi warunków stałych, bez interwałów obciążeń (które siłą rzeczy mają miejsce, kiedy kisi się konia w boksie 22 h i wyciąga na stępa z odrobiną kłusa z plecakiem) w tej sytuacji jest wyjściem, czy z powodu warunków pogodowych i słabej odporności szukać warunków pośrednich (np. cały dzień na dworzu, zamykanie w stajni na noc) ryzykując efekt hurra przy wypuszczaniu rano? A może w ogóle spisać ten rok na straty, zacisnąć zęby i przeczekać do sezonu pastwiskowego?
Moim zdaniem nie jest to dobry pomysł.
Ja przestawiałam moją  ze stajni boksowej na wolnowybiegową w połowie września, czyli miesiąc wcześniej - i była wtedy ładna pogoda, słońce i ciepło. W boksowej była na dworze około 8-10 godzin codziennie, nawet w deszcze i wichury (chyba że było oberwanie chmury, to nie) i także w cieplejsze noce, więc nie kisiła się w boksie jakoś specjalnie.  Koń zdrowy, odporny, a mimo to pierwsza zima była bardzo kiepska.

Chyba że zaderkować na stałe na całą zimę...? Tu się muszą wypowiedzieć osoby derkujące, moja niederkowana, to się na tym nie znam.
Ja bym starała się wypuszczać w ciągu dnia. Jeśli uzna, że to norma nie będzie świrował przy wychodzeniu. Przy gorszej pogodzie derkowanie lub zabrać wcześniej. Na cały dzień nie, bo to za duży szok po staniu w stajni. No i najlepiej ze spokojnym kolegą. Wtedy coś się dzieje i koń zażywa tego ruchu ciągle. Jak jest sam to zwykle stanie w jednym miejscu, stoi i patrzy. W ogóle uważam, że koń powinien codziennie mieć możliwość wyjścia i kontaktów ze "stadem" - nawet jednokoniowym. To dobrze robi na psychikę a wiadomo, lepsze samopoczucie = lepsza kondycja fizyczna.
lillid, zdecydowanie za dużo niewiadomych. Na co koń cierpi. Jak miała wyglądać rehabilitacja? Jak dotychczas chowany był koń (przed kontuzją)... Moim zdaniem w tym konkretnym przypadku warto zasięgnąć opinii lek weta prowadzącego.

Jednak osobiście nie fundowałabym niezupełnie zdrowemu koniowi ze słabą odpornością - w październiku - całodobowego pastwiskowania...

Wypuszczać można na mały padok aby nie było opcji szaleństw. Inny pomysł: najpierw karuzela, potem padok.

SzalonaBibi, pytanie jest o chów pastwiskowy (24h), nie wypuszczanie w ogóle...
_Gaga uraz ścięgna zginacza powierzchownego palca w 20%. Pierwsze leczenie powierzyłam niewłaściwemu lekarzowi i w wyniku zarówno stosowania niewłaściwej terapii jak i zbyt szybkiego puszczenia konia do ruchu z niewielkiego urazu w granicach 5% zrobiło się owe 20%. Kolejne leczenie w klinice było o wiele bardziej agresywne. Koń 2 tygodnie po operacji stępował codziennie 1,5 h przez ponad 4 miesiące, potem przez kolejne 4 wprowadzaliśmy kłus, dobiliśmy do 20 minut kłusa i niestety zaliczyliśmy regres, przyczyna niejasna, bo samo ścięgno nie uległo uszkodzeniu, ale stan zapalny był. Od tamtej pory dręczymy go zastrzykami i mam wrażenie, że do niczego to nie prowadzi.
Przy kolejnej kontroli oczywiście postaram się z doktorem szczerze porozmawiać na temat rokowań, ponieważ sama skłaniam się ku opinii, że dalsza walka nie ma sensu i jedyne, co mogę koniowi zaoferować, to czas i komfortowe warunki.
Przed kontuzją koń był na sporym trawiastym padoku z kolegą sporą część dnia, nie doświadczał żadnych skrajnych warunków podogowych.

Cóż, podsumowując padokowanie na kwaterze już po jakimś tam wysiłku będzie musiało wystarczyć mu do wiosny. Już po kilku takich wyjściach efekt hurra właściwie zniknął, więc chyba tego interwału nie ma co się obawiać.
Tak czy inaczej decyzja o padokowaniu jakimkolwiek wiąże się dla mnie ze zmianą stajni, ponieważ w obecnej nie kładzie się na to żadnego nacisku i raz że nie ma na padokach dostępu do wody ani trawy/siana, dwa że podłoże jest bardzo śliskie nawet po kilku dniach bez opadów i w praktyce rzadko kiedy można wypuścić bezpiecznie nawet zdrowego konia, a co dopiero takie ścięgnowe nieszczęście.
lillid, wg mnie padokowanie 24 bardzo dobrze robi na urazy. Koń nie biega, bo nie ma potrzeby wybrykac się po 12h w boksie. Ma futra trochę? Odpowiednie derki i żywienie powinny załatwić sprawę nawet w listopadzie. U mnie jedna kobyła dopiero obrasta a chodzi goła nadal. Ale tłusta jest.
Lilid z tego co zrozumualam kon mial operacje kilka miesiecy temu? To powinno wystarczyc do wytworzenia odpornosci.
Tez uwazam, ze trzymanie 24h na pastwisku dobrze wplywa na sciegna ( jesli sa zdrowe), bo eliminuje sie szalenstwa odstanego konia, a zapewnia umiarkowany ruch przez cala dobe. Czyli to czego kon potrzebuje 🙂
Kwestie temperatury wg mnie spokojnie mozna zalatwic derkami.
Edit. I żywieniem.
Koń miał operację w listopadzie zeszłego roku, w zeszłą zimę stał goły przy otwartym oknie i nie chorował, co prawda zarósł jak mamut i jak na ilość ruchu dostawał sporo owsa, ale sobie poradził.
Nie wiem, czy mimo wygojenia ścięgna można je uznać za zdrowe, skoro ciągle pojawia się stan zapalny i przez to odwlekamy puszczenie do ruchu w zasadzie w nieskończoność. Nie wierzę natomiast w bajki, że koń na dużej przestrzeni bez zamykania w ogóle sobie sam krzywdę zrobi.
W tym sezonie stoi w drelichu od załamania pogody (przełom wrzesień/październik), trochę futra ma, ale bez szału. Tłusty nie jest, ale żebra ciężko wymacać. Ogólnie mimo tak długiego leczenia wydaje mi się, że jest w niezłej kondycji. Ma 6 lat.
lillid, krzywdę sobie zawsze może zrobić. I ten kulawy i ten zdrowy. Ja bym nie dawała owsa bo wali na dekiel. Ale inne energetyczne dla ogrzania organizmu. Wysłodki z otrębami ryżowymi na tkankę tłuszczową.
Nie wierzę natomiast w bajki, że koń na dużej przestrzeni bez zamykania w ogóle sobie sam krzywdę zrobi.


bezstajennie trzymamy 4,5 roku. Nie jest to dobra opcja dla konia z dolegliwościami ścięgien, stawów, ruchu. Po prostu jest dużo nagłych, dzikich, ciasnych galopów, które fundują mu inne konie. W ramach rozrywki, oczywiście. Obciążenia są duże i nagłe. Tak jest codziennie na pastwisku. Nie wiem czy tak samo zachowują się na wydeptanym padoku.
Odradzam. I współczuję.
Dziękuję wszystkim na podzielenie się opiniami (i wątpliwościami). Będę szukać kompromisu zatem, przynajmniej lepiej wiem, na czym ten kompromis powinien polegać. Chowu łąkowego bez stada mu na pewno nie zorganizuję, a ta informacja mocno klaruje dalsze wymagania co do stajni.
LSW, chyba zależy od koni w stadzie. U mnie na 6 koni tylko 2 czasem same z siebie trochę pobiegają, wzajemnie się zachęcając do zabawy. 2 które na noc idą do boksu też nie biegają, ale jedna baba ma już widoczne zwyrodnienia, a druga też nie jest z tych popitalających i też już nastoletnia.
Nasze konie raczej spędzają czas leżąc, człapiąc, żrąc.
LSW u nas tez stado spokojne. Czasem galopkiem z wodopoju wroca i kto chce to pobryka. Takie brykanie raczej nie  jest grozne, bo konie nie sa odstane.
Ale co prawda to prawda i na pastwisku kon moze sobie krzywde zrbic. Tak jak i w boksie...
Osobiście posiadam stajnie wolnowybiegową. W tamtym roku w grudniu kupiłam konia ślązaka z stajni murowanej zamkniętej, bałam się, że nie zniesie zimy bo nie przyzwyczajony.  Nie był zbyt gruby wręcz niedożywiony. Więc robiłam tak, że całą dobę konie miały dostęp do siana a ślązaka derkowałam derką przeciwdeszczową gdy padało. W tym roku już wygląda jak niedźwiedź.
Poszukuję pomysłu: co zrobić z wiaderkiem, żeby kobyła w czasie jedzenia go nie wywracała. 

Ona ma taki dziwny zwyczaj przewracania/popychania/wypychania wiaderka z paszą (wiadra z wodą nie). Wywala nawet wiaderko ze żłobu, ale z tym sobie jakoś radzę. Obcięłam wiaderko, żeby nie wystawało i zanim się go pozbędzie, większość zje (ponieważ moje konie jedzą mokre pasze, do żłobu wstawiam wiaderka, żeby łatwiej umyć).  Ale nie wiem, jak zamocować wiaderko w chowie bezstajennym. Do opony nie chcę wstawiać, żeby tam nogi nie włozyła. Myślałam też o jakimś „rusztowaniu” do wstawiania, ale ta sama wątpliwość, co z oponą. Innych pomysłów brak.     
Gumowe miski przerabialiśmy. Nie ma znaczenia, czy miska czy wiadro czy jeszcze coś innego. Jak stoi przed nią, ona to wywróci i wywali zawartość. Musi to być jakoś mocowane, tylko nie wiem jak.   
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
20 lipca 2017 15:07
Możesz wkopać w ziemię  😂

Albo zrobić z desek taki ala wychodek, wysokością i otworem dopasowany do wiaderka, żeby można je tam wkładać podczas karmienia. No i zamykany, żeby poza karmieniem żaden koń tam nóg nie wsadzał, bo do noszenia raczej nie będzie to poręczne.
U nas przez pewien czas były wiadra z gumka zakładana za uszy. Przy miękkich wiadrach i średnich porcjach działa super.

Poza tym, testowaliśmy wiadro w oponie, tez spoko.
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
20 lipca 2017 18:01
Jeśli się boisz, że wsadzi nogę między burty opony, można je wypełnić ziemią. Dodatkowo będzie stabilniej.

Gumowe miski przerabialiśmy. Nie ma znaczenia, czy miska czy wiadro czy jeszcze coś innego. Jak stoi przed nią, ona to wywróci i wywali zawartość. Musi to być jakoś mocowane, tylko nie wiem jak.   

Ja stosowałam kiedyś starą miskę emaliowana wkładana w oponę samochodową, pasowała idealnie.  Myślę ,że gdzieś na złomie może jeszcze takie miski znajdziesz.
O to taka miska  http://allegro.pl/miednica-emaliowana-miska-50cm-18l-miska-misa-i6728960383.html
Nawet jak wsadzi kopyto w oponę to nic się nie stanie ew. przewróci oponę z wiadrem, moja sobie kładzie nogę na oponie jak chce się podrapać  🤣 i nic się nie dzieje, wiadro wywala tylko jak za długo stoi puste, na delikwenta kopiącego w wiadro raczej nic nie pomoże ten typ tak ma, z emaliowaną michą bym nie kombinowała chyba, że taką wanienką jak kiedyś były ale jak szłapy wsadzi to narobi tylko dużo hałasu i może się skaleczyć zwłaszcza że od kopania zrobią się odpryski i inne wygięcia rożnego rodzaju, najlepsze plastykowe wiadro takie budowlane są w różnych wielkościach.
A jak dużą/cieżką oponę stosujecie?
Ja ma jedną gigantkę w tym temacie. Jest mistrzynią wywracania, wywalania jedzenia. Masakra.
Do wiaderka wkładałam jej kamień o płaskim kształcie i na jakiś czas efekt był ok, dopóki nie nauczyła się wywracać wiaderka z kamieniem. Dodatkowym atutem było to, że mniej napychała do pyska przez co tez mniej marnowała jedzenia.
Teraz kobyła je z maty gumowej (rozmiar około 1,5x2,5m). Na to wysypuję jedzenie. Sprawdza się bardzo dobrze w tym przypadku.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się