Emigracja - czyli re-voltowicze i voltopiry rozsiani po świecie.

Wojenka   on the desert you can't remember your name
09 kwietnia 2015 20:18
bo oni kochają swoje kaloszki pieseczki i styl ,,jestę na polowaniu''. Czasami jak niektórych widzę to tylko strzelby lub konia im brakuje 😁


a ja to lubię  😀 nawet dorwałam jednego takiego z dwoma pointerami i mają mi pozować do zdjęć  😎

Nie wiem o co chodzi, ale piosenką mojej szefowej jest "i will be watching you". Ona obserwuje nas nonstop, może i podsłuchy mamy  🤔wirek:
Cariotka   płomienna pasja
09 kwietnia 2015 20:20
ja bym bardzo chciała wrócić za jakiś czas, ale najbardziej się boję że czym dłużej tutaj będę tym będzie mniej rzeczy do których będę mogła wrócić. Nie wiem jak ułożyć sobie życie żeby mieć do czego wracać w Polsce...chodzi o pracę, wykształcenie i przyjaciół.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 kwietnia 2015 20:36
To mnie zawsze zastanawia. Że emigranci zawsze piszą o innych emigrantach jak o najgorszych debilach, chamach, prostakach, pasożytach, prawie, że nie ludziach... tylko oni jedni dobrzy wychowani, wykształceni i porządni 😀 i każdy tak pisze ;D
Naboo, ty niby tak piszesz  niezłośliwie, a takie szpile wrzynasz, że to jakaś masakra 🤔 Wiesz, że dzwoni, ale nie wiesz w którzym kościele, wymyśliłaś sobie obraz mojej osoby i piszesz bzdury

Kto powiedział, że ja ciągle narzekam, że chcę, aby inni się dostosowywali? Nie! Ja chcę tylko, aby mnie szanowano tak samo, jak ja szanuję innych. Przecież niedawno pisałam, jak w pobliskim pubie brałam niechcący udział w burdzie, bo mojego męża wkurzyło, że ktoś mnie nazwał "Polish b*tch". A nie był to pierwszy raz. Najlepsze jest to, że za każdym razem zostałam tak nazwana przez osoby, które normalnie mówią mi "cześć, jak się masz, ładna pogoda" na co dzień.
Anglicy 40 lat temu tez byli inni. Jako dzieci nie oglądali programów, gdzie jako czarny charakter, jest "Poland Rat", który przy akompaniamencie polskiego hymnu leży w więzieniu za kradzieże i lenistwo. Albo jako nastolatkowie nie słuchali, że naszą ulubionym słodyczem jest tłuszcz wieprzowy w czekoladzie.

Przeze mnie po prostu przemawia gorycz. Bo miałam wracać do Polski, ale ona nie mogła mi zapewnić pomocy. Był moment, że potrzebowałam pieniędzy. I to nie na ciuszki i samochodziki. Chodziło o ludzkie życie. Dzięki Bogu Anglia dała mi możliwość legalnie i uczciwie zarobić potrzebną sumę, bo nie wiem, co bym zrobiła, gdybym została w rodzinnym mieście, chyba naprawdę bym musiała kraść. Byłam Anglii bardzo wdzięczna - pracowałam legalnie, wszystkie podatki zapłaciłam o czasie, nigdy nie byłam na benefitach, nie kradłam, nie robiłam zamieszania, byłam miła i pomocna dla innych. Co dostałam w zamian? Wyzwiska, kradzieże (bo imigrantce się nie należy), 3 razy próbowano rozbić mi małżeństwo, raz musiałam z powodu pomówień i czyjejś wybujałej wyobraźni zrezygnować z pracy. Dlatego dla mnie jest takie ważne, żeby ostrzegać revoltowiczów. Żeby nie wpakowali się, jak ja. Bo ja byłam za miła i za ufna.

A słowa Angol nauczyłam się dzięki Kevinowi Ainstonowi - bo on sam siebie tak nazywał, używał tego słowa notorycznie. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że jest obraźliwe, bardziej wydawało mi się żartobliwe.

Cariotka, a widzisz, ja tak właśnie mam - po tylu latach NAPRAWDĘ nie mam do czego wrócić. W Polsce nie mam nawet gdzie mieszkać, bo mama też się wyprowadziła za granicę.

Strzyga, raz jedyny w swoim życiu przepraszałam za Polaków. Pracowali ze mną całe 3 miesiące i odetchnęłam z ulgą, jak odeszli 😉 Nie obwiniałam ich za narodowość, po prostu tacy dwaj gogusie do nas trafili, pech chciał, że pochodzili z tego samego kraju, co mój. Za to cała reszta - bardzo fajnie sobie na Wyspach żyją, spora większość własne firmy zakłada i daje miejsca pracy... Brytyjczykom 😁 Tak na wszelki wypadek, żeby nie było, że tylko przychodzimy po to, aby tylko brać, narzekać i się nie asymilować 😉
Strzyga, wyjedz za granice a sama zobaczysz...  😁
A tak na powaznie, naprawde jest sporo burakow, ktorzy lansuja sie na bohaterow bo zarabiaja w euro/funtach. Ale tez jest duzo uczciwych, wyksztalconych, fajnych ludzi, ktorzy szukaja dla siebie lepszego jutra. I teraz dziela sie na dwie grupy - sa tacy, ktorzy "walcza" o siebie, doksztalcaja sie, pracuja zgodnie z zawodem/zainteresowaniami, nie czuja sie "gorsi" i dobrze wpasowywuja sie w zycie i tacy, ktorych mi szkoda, bo zadowalaja sie byle jaka praca, na zasadzie "jest jaka jest, nie bede sie wychylac bo i tak nie dostane lepszej". Tych "walczacych" jest jednak znacznie mniej i to mnie szczerze mowiac troche uwiera, bo jestesmy pracowitym, wyksztalconym narodem, ale tak zakompleksionym, ze nie dajemy sobie szansy. A jak sami nie dajemy sobie szansy, to tubylcy tym bardziej. I maja nas wtedy za gorszych, ale co sie im dziwic...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 kwietnia 2015 23:01
nerechta, mi chodzi raczej o mechanizm - nawrzucam na POLACZKÓW, bo to sobie razem z tubylcami pośmiejemy i wtedy wszyscy będą uważać, że ja już jestem swój, zakorzeniony, że się POLACZKOWOŚCI wyparłem i jestem cudowny.

Szkoda tylko, że to tak nie działa.
Predzej bym powiedziala ze imigranci wysmiewaja sie z siebie miedzy soba, niz z tubylcami. Chyba ze w zartach, ale na powaznie to nie spotkalam sie z czyms takim. Chocby nie wiem jak uwieraliby imigranci, to raczej, przynajmniej Irlandczycy tacy sa, nie wypada szukac porozumienia w kwestii obgadywania np Polakow z Polakami. No glupio i juz. A jak jakis imigrant bedzie probowal obsmiewac swoj narod, to tez nie bedzie to dobrze odebrane.
Strzyga,  nieeee, to na pewno nie jest w ten sposób. Raczej takie patrzenie z góry i... w sumie to nie wiem, z wieloma Polakami do czynienia na Wyspach nie miałam. Ale wystarczy posiedzieć chwilkę w grupach facebookowych dla Polaków w danych angielskich miejscowościach, aby zrozumieć, o co chodzi 😁
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
10 kwietnia 2015 00:14
Prawda jest taka, ze nie wazne w jakim jest sie kraju- wszedzie trzeba uwazac na to, z kim sie zawiera znajomosc.
Bo w Polsce tez trafia sie tacy, co beda narzekac, marudzic, jeczec i wysmiewac rodakow.

Osobiscie jeszcze nie spotkalam sie z niechecia, ale jestem tu krotko. Inna sprawa, ze w mojej miescince polakow jest bardzo duzo i wielu z nich pracuje i zawiera znajomosci z Irlandczykami- tylko nieliczni siedza w domach na zasilkach i trzymaja sie tylko innych polakow. Moze stad brak uprzedzen?

Ja kompletnie nie ogarniam, jak mozna w jakims kraju siedziec X LAT(!!!) I nawet nie nauczyc sie... obslugi bankomatu, o wydukaniu kilku slow nie mowiac 😵
Ikarina, sorry, ze Cie zabolalo. Ja na serio nie chce wbijac Ci zadnej szpili. Po prostu sposob w jaki piszesz o Anglii i Anglikach (nie tylko TY, bo Becia na przyklad tez) nasuwa taki wniosek.
Mnie nikt nigdy nie wyzwal od polskich dziwek, moze powinnas zweryfikowac towarzystwo w jakim sie obracasz.

Ja tam napotykam sie na porzadnych Polakow, tyle ze nie szukam jakis scislych kontaktow, bo nie mam czasu ani checi na to.  Utrzymuje kontakt i chetnie sie spotykam (szkoda, ze nie czesciej) jedynie z  nasza revoltowiczka ami_71, ktora jest super fajna, a w dodatku do tego zupelnie bezinteresownie mi pomogla i dzieki niej moje zycie na emigracji nabralo rozpedu.
Naboo, w sumie to mnie takie rzeczy nie bolą, po prostu fakt mówienia, że się nie mówi złośliwie nie sprawia, że te rzeczy stają się niezłośliwe. A żeby zweryfikować towarzystwo, to bym w ogóle musiała nie wychodzić na zewnątrz, nie chodzić do pracy, nie odzywać się do sąsiadów, nie otwierać ust w sklepie/na poczcie, itp . Jak pracowałam z dwoma innymi Polakami w hotelu, to takie liściki od klientów dostawaliśmy, że aż wstyd by było czytać na głos. Teraz, po TYLU latach w końcu znalazłam pracę, gdzie cała ekipa mnie akceptuje i traktuje, jak swojego. Z klientami bywa róznie, ale już tam, przymknę oko, przyzwyczaiłam się.

CzarownicaSa, o, czegoś takiego właśnie nie lubię, ktoś mieszka parę lat i nie nauczył się nawet najprostszych rzeczy.  Ale i tak to nie przebije angielskojęzycznych imigrantów w różnych krajach świata, którzy mieszkają te X lat i wyrażają głęboką bezaprobatę, że ktoś nie umie mówić po angielsku i używa swojego własnego języka w jego własnym kraju 😁
(...)

Anglik jako osoba fizyczna może być osobą miłą, uczciwą i życzliwą innym (i tacy są, bynajmnej nie jednostki) - Anglia jako państwo, ideologia, społeczność - nigdy.
Dotyczy to nie tylko samych Anglików, ale rozciąga się na całą społeczność VASP - czyli białych protestantów o angielskich korzeniach. Historia Anglii to historia podbojów, zbrodni i grabieży.
Dobrze stosunek anglosasów do reszty świata oddaje stosunek Anglików do Irlandczyków - w "kulturze" angielskiej Irlandczyk to małpa, świnia, pijak i nieudacznik. W USA taką rolę pełnią Murzyni, Irlandczycy, Włosi i Polacy - nacje drugiej kategorii.
Oprócz oficjalnego blichtru jest też taka Anglia:
http://flashbak.com/the-simian-negroid-irish-depicted-in-english-and-american-cartoons-12727/

Stosunek Anglików do własnej historii, rzekomo szanujących i kochających tradycję dobrze oddaje niedawne wydarzenie pogrzebu Ryszarda III:
http://wiadomosci.onet.pl/wielka-brytania-i-irlandia/kontrowersje-wokol-pogrzebu-ryszarda-iii/7l8tt4
http://fakty.interia.pl/news-wielka-brytania-pogrzeb-krola-ktory-zmarl-530-lat-temu,nId,1702441
http://wyborcza.pl/1,75400,17658946,Krol_Ryszard_III_polegl_w_bitwie_530_lat_temu__Dzis.html
http://ekai.pl/wydarzenia/ekumenizm/x87589/anglikansko-katolicki-pogrzeb-ryszarda-iii/

Propaganda angielska uważa Ryszarda III za zbrodniarza i popaprańca - a jego następców - np. Henryka VIII, co mordował kolejne żony, wprowadził ustawę o czarach i dekret o sodomii, pozwalającą mordować w majestacie prawa oponentów politycznych, wsławił się grabieżami - za światłych władców.

To dokłanie przypomina Polskę współczesną - gdzie komunistyczni zbrodniarze maja wspaniałe grobowce na Powązkach - a bohaterowie i ludzie o niełzomnych charakterach leżą w anonimowych mogiłach - i nie można ich ekshumować, by nie zakłócać "odpoczynku" szlachetnych komunistów. To się nawet pięknie łączy z angielską historią - kto wie, ten wie, że pierwsze spotkanie "wielkiego Anglika" - Churchilla ze Stalinem miało miejsce w Anglli, bodajże w 1907 roku, kiedy młody Soso przybył na szkolenie do szlachetnego Albionu.

Dzisiejsza Anglia nie jest inna - to nie gdzie indziej, jak w Anglii znalazła spokojną przystań na jesień życia stalinowski oprawca - Fajga Mindla vel Helena Wolińska - podobnie jak postępowi filozofowie stalinowscy zasilają twórczym wkładem dorobek różnych Oxfordów czy Kembrydżów. Czy ktoś sobie wyobraża, że np. Polska daje schronienie Klausowi Barbiemu, jego żona jest szanowanym pracownikiem naukowym na Uniwersytecie Warszawskim - a po śmierci Andrzej Wajda kręci panegiryk na jego temat - a na koniec dostaje za to Oskara? Pewnie nie - a w Anglii i USA jest to realna rzeczywistość.

Czy ktoś sobie wyobraża, że np. doktor Mengele ma w Polsce klinikę transplantologiczną i jest uważany za ojca polskiej transpalntologii? Nie? A w USA jest to jak najbardziej możliwe - ojcem amerykańskiego programu kosmicznego jest SS-man, który wykorzystywał pracę więźniów obozu koncentracyjnego, kumpel i pomocnik Hitlera.
Jak chodzi o pieniądze i "życiową mądrość" to Anglicy czy Amerykanie  wszystko "fersztejen" i wszystko "no problem": http://pl.wikipedia.org/wiki/Operacja_Paperclip

To nie gdzie indziej, jak w Anglii - stwierdzono, że wiedzy o obozach koncentracyjnych nie można ujawnić (i skazać oprawców) - bo ta wiedza pochodzi z podsłuchów, a wykorzystanie podsluchów to większy grzech, niż gazowanie Żydów.
http://naszeblogi.pl/40701-o-czym-mowia-niemieccy-generalowie-w-niewoli

To nie jest zamierzchła historia, bo anglosaska propaganda czekała, aż wszyscy zainteresowani umrą - a dla młodych będzie to bajka o żelaznym wilku - jak bitwa pod Grunwaldem.
Można żyć w Anglii - mieć tam przyjaciół - i to żyć wygodnie i komfortowo - ale to nie powód, by darzyć tę nację in gremio szczególną sympatią.

Anglia wpływa realnie na obecną rzeczywistość w Polsce:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Collegium_Invisibile
[[a]]http://pl.wikipedia.org/wiki/Zbigniew_Pe%C5%82czy%C5%84ski[[a]]
(W 1988 w imieniu George'a Sorosa założył w Polsce Fundację im. Stefana Batorego).
http://pl.wikipedia.org/wiki/Fundacja_im._Stefana_Batorego

Lista osób zaprogramowanych:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Cz%C5%82onkowie_Collegium_Invisibile
Reszta "mędrców" w linkach wyżej - jak się chce komuś czytać - są to osoby ze świata polityki, publicystyki, kultury, nauki itd.
Wystarczy spojrzec na to przez "angielski" filtr:

"Anglia nie ma przyjaciół, ma tylko interesy".

Oczywiście są to ich interesy, bo przecież nie nasze.
Ja na emigracji W OGOLE nie mam potrzeby integrowania sie z Polakami. Moja kuzynka, ktora mieszka w Anglii ma samych znajomych Polakow. Zamyka sie w kregu starych, dobrych znajomych ,,z osiedla" i tak sobie trwaja w polskim kloszu jak w mydlanej bance. Glupota skrajna, bo dla mnie to wlasnie jest caly fun - mozliwosc poznania roznych kultur, doskonalenia jezyka, jak ludzie zyja/pracuja/bawia sie w innych krajach. Mieszkam z moim facetem brazylijczykiem, dziewczyna z Korei i jej chlopakiem z Wloch, kobieta z Francji, jedna Hiszpanka i jednym Irlandczykiem. I to jest dla mnie kosmos, ze pomimo tak roznych wzorcow i miejsc wychowania wszyscy spotkalismy sie w jednym miejscu i tworzymy swego rodzaju wielokulturowa rodzine.  😜
Wyjechalam z Polski po czesci dlatego, ze meczyla mnie mentalnosc spoleczenstwa i czulam sie niedopasowana, to z jakiej paki mam jej szukac na obczyznie.

Co do jezyka, to tydzien temu pierwszy raz uzylam jezyka polskiego w pracy(jestem kelnerka we wloskiej restauracji).
Zaczelam zbierac zamowienie po hiszpansku, po czym zorientowalam sie ze dwie osoby siedzace przy stoliku mowia miedzy soba po polsku wiec do nich pozniej zwrocilam sie w rodzimym jezyku.
Na co siedzacy tam Hiszpan prawie wykrzyknal ,,No, teraz to mnie zagielas...GDZIE TY NAUCZYLAS SIE MOWIC PO POLSKU?!"  😲
Chyba kupie sobie ta koszulke ,,polish is my superpower" czy jak to tam szlo  😁
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
10 kwietnia 2015 11:39
Miałam nic nie pisać, ale skoro i tak zostałam niejako wywołana do tablicy, to dorzucę swoje 3 grosze...

Dzieki za odpowiedzi dziewczyny. Dla mnie bardzo interesujace tematy- asymilacja na emigracji, ten mus na wyjazd, choc jak Nerechta (skad ten nick? znalam kara folblutke o tym imieniu 🙂😉 wspomniala, ze nie zawsze sie ma wiecej na emigracji niz w PL w dziesiejszych czasach.

Ja tez na emigracji, ale jestem troche inna para kaloszy.
Po pierwsze wychowywalam sie majac kontakt intensywny z Anglikami (cudowni ludzie!- przyjazn przetrwala prawie 40lat i wymiane pokolen), wiec dla mnie nic co inne nie jest glupie, tak jak dla wiekszosci moich rodakow, ktorych spotykam. Dla mnie to jest po prostu inne- nie gorsze, nie lepsze tylko inaczej.
Po drugie ja nigdy nie spotkalam sie z brakiem akceptacji, w zwiazku z tym, ze jestem z innego kraju. Nigdy w zyciu nikt mnie nie wyzwal, no moze u mnie we wlasnym kraju sie zdazylo, nigdy nie spotkalam sie z wrogoscia.
No i jestem nieuleczalnym przypadkiem uzaleznienia od uzywania obcych jezykow. Dla mnie to jak powietrze. Teraz w domu uzywamy trzech jezykow i ja jestem w niebie. Dla mnie fascynujace jest uczenie sie i to jak zaczynam sie otwierac w kolejnym jezyku, jak zaczynam rozumiec proste zarty i nawet na nie odpowiedziec czasem.


edit.
A., uwazasz, ze to Brytyjczycy powinni podporzadkowac sie naszym, polskim normom skoro robimy im ten zaszczyt mieszkania u nich?

Ikarina, widzisz ja juz dawno zauwazylam, ze ludzie maja to do siebie, ze chcieliby byc szanowani, ale innych szanowac nie chca.
Jaki kto ma stosunek do swojej emigracji to od razu widac. Ty na przyklad zawsze uzywasz wyrazu Angole, ktory ma wydzwiek pejoratywny i uwazasz, ze wszystko w UK jest do dupy. Wiec wyciagnelam wniosek, ze sie bardzo meczysz 😀 Ale jak sie nie meczysz to ok 😀
(pisze to pol zartem pol serio)
Nie mowie, ze nad wszyskim trzeba wpadac w dziki zachwyt, ale troche pozytywow wszedzie mozna znalezc 🙂

Naboo, kiedy ostatni raz byłaś w Anglii na dłużej niż tydzień-dwa? Wiesz jak w ciągu ostatnich kilku lat zmieniło się społeczne podejście do imigrantów, zwłaszcza tych ze Wschodniej Europy???

Wiesz o tym, że za miesiąc mamy wybory, że sytuacja ekonomiczna w ciągu ostatnich kilku lat dla przeciętnych zjadaczy chleba bardzo się pogorszyła i obywatele są bardzo niezadowoleni? Wiesz co się stało jedną głównych kart przetargowych w tych wyborach, kogo politycy obwiniają za tę kiepską sytuację???

Ciężko się dziwić Anglikom, że pałają do nas i innych krajów Europy Wschodniej taką zajadłą nienawiścią, kiedy z każdej strony słyszą, że MY jesteśmy wszystkiemu winni. Ciężko się dziwić, kiedy jeden z wielbionych przez setki tysięcy kandydatów na Prime Minister w tamtym tygodniu, podczas telewizyjnej debaty liderów politycznych, oglądanej przez ok. 7,7 miliona ludzi, wycelował konkretnie w NAS, w kraje Europy Wschodniej, jako winnych, jako zabierających prace, zaniżających minimum wage, obciążających socjal i NHS, winnych housing crisis, przestępczości - winnych wszystkiemu. KILKUKROTNIE powtarzał, że to "bardzo niebezpieczne" wpuszczać na teren UK obywateli krajów, które "jeszcze bardzo niedawno" były krajami komunistycznymi. Kilkukrotnie. Zrobił z nas kogoś jeszcze gorszego niż obywateli krajów trzeciego świata, bo tak nie mówi się nawet o ludziach z krajów afrykańskich czy azjatyckich.

Ciężko mi mówić, że "nie próbowałam się asymilować".
W Anglii mieszkam od 13-go roku życia, ja się tu w połowie wychowałam! Uczęszczałam najpierw do angielskiego gimnazjum - w tamtym czasie byłam drugim obcokrajowcem w szkole, w późniejszych latach było ich trochę więcej (wtedy jeszcze okolica była bardzo nieimigracyjna). Miałam to nieszczęście, żeby móc doświadczyć, jak traktowały mnie angielskie dzieci jako foreigner'a, których zachowanie wynikało tylko i wyłącznie z tego, jak były zindoktrynowane od tak wczesnego wieku - przez media, przez rodziców, przez innych dorosłych. Byłam autentycznie "bullied", w ciągu tych 3 lat nasłuchałam się od moich rówieśników różnych nieprzyjemnych rzeczy - mam nadzieję, że Twoje dzieci nigdy tego nie doświadczą. Secondary school wspominam źle i staram się o tym czasie w ogóle nie myśleć. Jedynym plusem była garstka nauczycieli, którzy traktowali mnie wspaniale, bo dostrzegali we mnie wyróżniający mnie z pośród wielu angielskich dzieciaków drive, żeby być tak dobra, jak tylko mogę.
I żeby nie było, że to jakaś patologiczna okolica - sam środek Sussex, miejsce bardzo middle-class.

Nigdy nie miałam znajomych Polaków - absolutnie nie chodzi o to, że od nich stroniłam, bo nie uważam się za lepszą od innych rodaków tutaj. Tak po prostu wyszło. Wszystkimi moimi przyjaciółmi są Anglicy - i jedna Rumunka. Jako Polka uparcie stawiam opór przed pieprzeniem głupot na nasz temat, tłumaczę znajomym. Tak, bronię nas.

Obecnie jestem wolontariuszką-policjantką w Londynie. Tak, za darmo. W jednej z najgorszych, najbardziej hejtujących policję części. Ciężko twierdzić, że nic nie robię dla tego kraju i obywateli.
Benefitów nie brałam nigdy, żadnych. Jak trzeba było, to ciężko zasuwałam w harówkach za minimum wage, i w przeciwieństwie do kilku moich angielskich współpracowników, nigdy się nie obijałam "jak szef nie pacza", tylko zapieprzałam.

Ku mojemu zdziwieniu, już kilka ładnych razy usłyszałam od moich znajomych Anglików, że oni bardzo lubią nas, Polaków - za naszą szczerość! I sami się przyznawali, że są narodem fałszywym i dwulicowym. I doceniają to, że jak nam się coś nie podoba, to po prostu mówimy i tyle, najwyżej dwie osoby będą się mijać bez słowa, zamiast silić się na fałszywe uprzejmości i obgadywanie za plecami.
Tak samo staram się ucieleśniać bardzo pozytywny stereotyp na nasz temat, ten że jesteśmy twardzi "a nie miętcy" i nie dajemy sobie w kaszę dmuchach. To też cenią i podziwiają.

Nie wiem, skąd Ci się wzięło, że nie szanujemy Anglików. Per "Angole" wypowiadam się o tych cymbałach, którzy na to zasługują - na tych, którzy nie mają szacunku do niczego i nikogo, którzy myślą, że mogą mnie traktować jak jakiegoś podczłowieka tylko dlatego, że jestem Polką.  Ciężko, żebym nie szanowała tego narodu, kiedy wszyscy moi przyjaciele są Anglikami, i w dodatku kiedy za darmo służę w stolicy pilnując ich bezpieczeństwa i ryzykując moje zdrowie i życie dla nich.

Problem polega na tym, że wielu Anglików, którzy w ogóle mnie nie znają, sądzą że mają prawo mnie traktować(!!!) jako kogoś gorszego tylko dlatego, że jestem ze Wschodniej Europy. OBCY mi ludzie.
Bo że ludzie, którzy mnie znają, mnie traktują źle - jeszcze mogę to jakoś przeboleć. Wszystkich zadowolić się nie da, widocznie czują względem mnie jakiś ból dupy i coś ich tam uwiera, więc mnie źle traktują. OK. I'm a big girl, I can take it. Po prostu schodzę im z drogi i nie daję im okazji do żałosnych prób niszczenia mojego życia.

Sorry, ale czasami widziałam, jak ludzie w mig zmieniali sposób, w jaki mnie traktują w momencie, kiedy pierwszy raz otworzyłam przy nich buzię i usłyszeli mój akcent.
Może Ty nie byłaś tak nigdy traktowana, bo ludzie nie słyszą u Ciebie akcentu, albo przynajmniej nie rozpoznają go jako wschodnioeuropejskiego? Skoro miałaś z tym krajem kontakt od dziecka, to rozumiem, że od dziecka mówiłaś po angielsku, zresztą skoro lubisz języki, to pewnie masz do nich dryg i szybko się uczysz. Ja np. nie mam do języków talentu za grosz, pomimo tak młodego wieku przeprowadzki tutaj długo mi zajęła nauka. Obecnie mówię jak najbardziej poprawnie i zrozumiale, ale jednak z akcentem, którego chyba się już nigdy nie pozbędę - w końcu siedzę tu już prawie 8 lat. Nawet jeśli ktoś nie potrafi rozróżnić, że jestem z Polski, to od razu słyszy, że gdzieś ze Wschodniej Europy (wypróbowane na wieeeelu osobach).
Wiesz jak w ciągu ostatnich kilku lat zmieniło się społeczne podejście do imigrantów, zwłaszcza tych ze Wschodniej Europy???

Ono było takie "od zawsze" - tylko jak są pieniądze, to nie trzeba szczuć jednych na drugich, a służbę można dobrze traktować.

Żeby nie było, że tylko pesymistycznie, to o księciu Janie Żylińskim - jego dom:
http://whitehouselondon.com/gallery/

Who's who:
http://coryllus.salon24.pl/640858,luk-triumfalny-czyli-o-sukcesie-gwarantowanym,2
Ludzie w UK jak wszędzie bywają różni - jak wszędzie. Niektórzy bywają kulturalni, przyjacielscy, a inni uprawiają udawana uprzejmość, a jeszcze inni to prawdziwe niziny społeczne. Poza tym z moich obserwacji to jakimi ludźmi jesteśmy otoczeni zależy w dużej mierze m.in. od miejsca zamieszkania.
Wśrod tutejszych znajomych mam kilku Polaków, a przeważają Anglicy. Spotkałam tu Polaków inteligentnych, wykształconych, kulturalnych, a również  takich za ktorych śmiało można się powstydzić. Tak samo z innymi nacjami, jak też rownież Anglikami. Ludzie są rożni i tyle.
W moim pierwszym pensjonacie dla koni inni właściciele byli (po cichu, a nie otwarcie 😉) oburzeni, że jak ja śmiem chcieć rozwijać się jeździecko 😁. A poza tym skonczyłam studia -  nooo to było niebywałe dla tych pań, że jak to Polka house wife, a wykształcona i na dodatek chce być lady 😂.
W obecnej stajni mamy świetną ekipę kulturalnych ludzi, jakiś tam poziom jeździecki, każdy chce się rozwijać i jestem częścią paki fajnych ludzi 🙂. Mamy wspólne imprezy nie zwiazane z jeździectwem, razem obchodzimy rożne święta, urodziny, zaręczyny, chodzimy do pubów itp.
raz jedyny zdarzyło się coś takiego: właścicelka nowego w stajni konia zaczęła mnie się wypytywać gdzie pracuję, gdzie pracuje moj mąż, co robi, ile zarabia i czy zamierzamy tu zostać, wyjechać, czy pieniądze wysyłamy za granicę itp - udzieliłam jej grzecznie odpowiedzi wymijających odnośnie pieniedzy, ale nie darowałam sobie poinformować jej w ktorym banku mój M. jest głownym architektem systemu informatycznego i jak długo zabiegali tam o niego 😉, a nastepnie zaczęłam się wypytywać ją podobne sprawy co ona mnie 😉. Akurat w tym czasie kupiliśmy drugiego konia, koniowóz i  ta próbowała obgadywać tą niepojęta dla niej sytuację z innymi, ale tu wszyscy murem stali za nami, zganiono ją. Nie pozwolono uprawiać takiego zachowania względem nas. Ludzie są różni. Wszędzie mozna trafić na kogoś głupiutkiego, albo zwykłą gadzinę. Fakt faktem tubylcy bywaja konserwatywni, uwielbiają swój tradycjonalizm, kalosze i niechętnie zapoznają się z kontynentalnymi nowinkami 😉.
Nigdzie nie napisalam, ze Anglia jest cudna, a Anglicy taaacy fajni. 🙄 W koncu z jakiegos powodu wyemigrowalam do innego kraju niz UK, mimo ze moglabym miec szybki start i moze zaoszczedzilabym sobie rozlaki z dziecmi. Ale ja dzieci wychowywac w UK nie chce i mam ku temu kilka powodow. Napisalam, ze ja takich przykrych doswiadczen nie mam. Ale przede wszystkim zapytalam dlaczego ludzie siedza na emigracji czujac taka niechec do kraju i tubylcow, w czasach kiedy w Polsce da sie zyc.

Becia, moja siostra mieszka w Anglii na stale, wiec w miare wiem co slychac na Wyspach. Ale sama, fakt, bywam.
Ale co do akcentu masz racje. Obie z siostra brzmimy bardzo brytyjsko, na pewno z nalecialoscia cudzoziemska, ale nie wchodnio-europejska. Mialysmy wspanialych nauczycieli- Anglikow.
slojma   I was born with a silver spoon!
11 kwietnia 2015 07:31
Becia z akcentem jest tak: zgaduje ze na codzien uzywasz jezyka polskiego wtedy jest zdecydowanie trudniej pozbyc sie akcentu. Mam 4 znajome Polki wyjechaly 10-12 lat temu 3 mowia z brytyjskim akcentem jedna nadal z polskim.  Tamte 3 maja partnerow z ktorymi na codzien mowia po angielsku to duzo zmienia.
czeggra1, ojej, ale fajnie, że miałaś taką grupkę w stajni, co stała za tobą murem. Ja właśnie też zauważyłam taką zależność - jak pracowałam w pubie, czy też przy sprzątaniu, to Anglicy zawsze wiedzieli, że jestem z Polski. Ale jak startowałam wkkw i miałam na sobie full-profi sprzęt, "barwy" kupione w profesjonalnym sklepie, kamizelkę typu "klatka" to na zawodach rzadko kiedy byłam z Polski - zwykle byłam Szwedką, Niemką, ewentualnie Hiszpanką. No bo jak to? W Polsce umią jeździć? To nie nauczyłaś się jazdy w Anglii, tylko u siebie? To u was konie nie są tylko do furmanek, ale do sportu? No, ewenement. I zawsze takie reakcje były od panienek och-ach, co one są takie "posh", takie światowe i "lepsze od tych prostaków" (sami niektórzy tak wprost mówili). Moją narodowość natomiast najlepiej zgadywali panowie w budkach z hamburgerami, w sumie najlepiej się z nimi gadało. Na szczęście, nie wszyscy zadzierali nosa, znalazłam paru pasjonatów małopolaków, co mnie po całym parkingu szukali, aby się zapytać, skąd można by było ściągnąć najlepsze, polskie konie, więc tak do końca źle nie było.

Wkurzyłam się wczoraj. Kobita (Angielka), z którą pracuję stwierdziła rano, że nie przyjdzie do pracy, bo za dużo godzin przepracowała i jej benefity na mieszkanie zabiorą. No i tak musiałam sama cały dzień ciężko tyrać - i nie dość, że komfort mojej pracy został poważnie zaniżony, to jeszcze te pieniądze, które przepracowałam w ciężkich bólach pójdą na nią, żeby sobie mieszkała za pół darmo i nie musiała mi pomagać. Najgorzej mnie przeraża, że w każdej mojej pracy były takie osoby, z którym trzeba było się obchodzić, jak z jajkiem, bo nie daj Boże za dużo godzin będzie w grafiku i będzie płacz. I te osoby nie ukazują cienia skruchy, zero sekundy na przemyślenie, że to jednak nie fair wobec drużyny. Normalnie mówią o tym, że NIE MOGĄ pracować, jakby mieli dziecko w szpitalu i dom im płonął. A ja później dowiaduję się od nich, że jestem głupia (no pewnie jestem, skoro nie korzystam, jak inni), bo mi się NALEŻĄ benefity za tysiąc różnych rzeczy, czemu nie pójdę i nie zacznę ich pobierać.

A potem poszłam do Tesco, a w stoisku z gazetami, na pierwszej stronie tabloida o tym, jak niedobrzy imigranci żyją jak królowie na benefitach i nie wnoszą nic do kraju
Ikarina 'umieją' albo poprawniej : 'potrafią', jakkolwiek, ale nie 'umią'
ale przecież Naboo nie neguje waszych przykrych doświadczeń z Anglikami, tylko nie rozumie, po co tam tkwicie, skoro jest tak źle, a przecież generalnie to żyjemy w czasach, w których granice są otwarte? 😉 i "Angole" też mnie rażą, to coś jak "Polaczki".
I żeby nie było - nie jest wielką fanką tego kraju, jakbym miała wyemigrować to byłoby chyba ostatnie miejsce, w którym bym chciała mieszkać.
a tak generalnie dziewczyny to bardzo ciekawa dyskusja się wywiązała, fajnie się was czyta  🙂
ikarina jak przeczytalam Twoją wypowiedź o tym, jak się ludzie wypowiadają widząc Cię na zawodach to się poczułam jakbym słuchała mojego najlepszego kumpla  😁 zawsze się ze mnie nabija, że jestem z kraju 3 świata, że nie mamy elektryczności, śpimy na sianie, że zamiast samochodów konie w furmankach  😂

ja nigdy nie miałam tego typu akcji w Anglii, ale ja miałam trochę inaczej, bo byłam na studiach, więc ludzie z którymi się stykałam generalnie traktowali mnie bardzo równo; nawet w pracy kiedy pracowałam na pół etatu. Natomiast w szkole miałam koleżanki święcie przekonane że w Polsce, tym niecywilizowanym, dzikim kraju, niedźwiedzie polarne chodzą po ulicach miast i pożerają ludzi  😂
Mój M. nigdy nigdy nie spotkał się w UK z niemiłym traktowaniem ze względu na narodowość. Pracuje teraz w zespole mieszanym narodowościowo, ale pracowal też tylko z Brytyjczykami. Niestety tutaj bardzo często jakość kulktury osobistej i jakiejkolwiek świadomości politycznej, geograficznej, historycznej oraz odporność na indoktrynację mediów przekłada się na jakość ukończonych szkół, rodzinę z jakiej się pochodzi... U nas w kraju przecież jest w sumie podobnie...
Są normalni ludzie z pokolenia na pokolenie jak i czasem chamy rzadkiej maści z dziada pradziada. Z tymże w UK jest to bardziej widoczne ze względu na znacznie odmienną historię nowożytną. Tutaj jest wyraźny podział na sfery, jest coś takiego jak stare pieniadze, choć nowe pieniądze też już bywają istotne w polityce. Ludzie są tu rożni jak wszędzie. Można żyć i otaczać się sympatycznymi ludźmi oraz nie czuć się jak ktoś gorszy. Takie jest moje zdanie na podstawie naszych blisko czteroletnich doświadczeń.
slojma   I was born with a silver spoon!
11 kwietnia 2015 13:43
Ja nie lubie Polakow za granica.  Nawet taki prosty przyklad. W czesci Londynu w której mieszkam jest malo Polakow ale jest jeden polski sklep.  Jako jedyny na ulicy nie ma tam mozliwosci placenia karta a ekspedientka- Polka (mloda dziewczyna) jest bardzo nieuprzejmia. Ma wiecznie swaszona  mine I chodzi naburmuszona jakby ktos ja do pracy zmuszal.  Kiedys wydawala mi reszte tak niefortunnie ze kilka monet wpadlo pod sklepowa lade.  Dokladnie 1,83£. W kazdym innym sklepie nie byloby problemu I pieniadze bym dostala z powrotem.  W owym sklepie dziewczyna zanim dala mi pieniadze, to nagadala sie. Pod moim adresem padly niemile epitety I gdyby nie moje naciski by oddac mi pieniadze zostalabym z niczym.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
11 kwietnia 2015 13:52
Czytałam niedawno jakiś artykuł o różnych zwyczajach, które nam Polakom wydają się dziwne i inne. Była tam wzmianka o tym, że jesteśmy uznawani za... niekulturalnych. Bo Brytyjczycy na każdym kroku używają zwrotów grzecznościowych, a im więcej "sorry" czy "thank you" tym lepiej- u nas z kolei nie jest to aż tak "popularne"(znam wiele osób, które nawet wchodząc do sklepu nie powiedzą "dzień dobry" czy "do widzenia" wychodząc bo uważają... że nie muszą  😲 ).
Co o tym sądzicie?
CzarownicaSa, a co byłoby o skandynawach, którzy nawet w sklepach i do obcych ludzi mówią "hej" zamiast dzień dobry, a zwrotu pan/pani to nawet za bardzo nie mają? 😁 to dopiero brak szacunku! 😁
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
11 kwietnia 2015 14:05
Co kraj to obyczaj 😀 Bodaj w Szwecji(??) chyba dzieci do kazdego obcego mowia "wujku/ciociu". Dla mnie to talie fajne niuanse kulturowe, lubie je poznawac 😀
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
11 kwietnia 2015 14:20
Ale przede wszystkim zapytalam dlaczego ludzie siedza na emigracji czujac taka niechec do kraju i tubylcow, w czasach kiedy w Polsce da sie zyc.

Nie czuję żadnej niechęci do kraju ani tubylców, czuję niechęć do tego, jak jestem często traktowana przez kompletnie obcych ludzi 😉 Spoooora różnica. I IMHO mam do tego pełne prawo.

W innym wątku już mówiłam - jakbym miała do czego wrócić do Polski, to bym wróciła. Ale przeprowadziłam się tu z matką i w Polsce nie ma już nawet naszego mieszkania rodzinnego. Zresztą, w 2013 wróciłam na pół roku na Podkarpacie i wiem, że akurat TAM nie ma dla mnie żadnych perspektyw. W innych częściach Polski rodziny/przyjaciół brak, a żeby jechać w "ciemno" - trzeba mieć sporo oszczędności i być mega głupim, albo mieć z góry załatwioną pracę.

Nigdy, przenigdy nie wykluczałam, że w UK zostanę do końca życia! Nie robię z siebie żadnej męczennicy na siłę. Ale na ten moment, jestem zmuszona mieszkać w Anglii.
Wielokrotnie myślałam nad wyprowadzką do chociażby Szkocji, może Niemiec. Bardzo chętnie pojechałabym do któregoś kraju skandynawskiego. Ale wszyscy wiemy, że to nie jest takie łatwe hop-siup, wsiadam w samolot i lecę. Trzeba mieć coś z góry - najlepiej pracę, język, może znajomych/rodzinę którzy będą faktycznie w stanie pomóc. Jakiś rodzaj pewności, że znajdzie się pracę. Zaoszczędzone pieniądze. Kurcze, jakbym mogła, to bym co rok przeprowadzała się do innego kraju na wszystkich kontynentach świata! Ale nie mam żadnej z tych rzeczy w tym momencie.

Trochę mnie dziwią takie pytania od fellow emigrantów 🤔, bo wszyscy przecież wiemy, że istnieje zjawisko "utknięcia".
Zwłaszcza jeśli nie zarabia się kokosów - bo życie codziennie kosztuje, jedzenie, dach nad głową, transport - i ciężko jest zaoszczędzić w ogóle jakiekolwiek pieniądze, nie mówiąc o takich, które pozwolą na nowy start w innym kraju. No chyba, że się żyje w jakiś fatalnych warunkach jak szczur. Dlatego często gęsto ludzie, którzy niby przyjechali tylko na rok/dwa, żeby zarobić - utykają i nie mogą wrócić.
Nie mówiąc już o tym, że to naturalne, że człowiek w tym czasie jednak żyje - i w procesie tego życia układa sobie różne sprawy - tak jak ikarina wyszła za mąż, kupiła sobie konia, itd. I co z tym wszystkim w momencie wyprowadzki? A. miała kupę szczęścia, że udało się jej to ułożyć tak, że dosłownie wszystko zabrała z powrotem do Polski. Nie zawsze się tak da.

Naboo, Ty miałaś szczęście, ale podejrzewam, że to jest mocno związane z zawodem, jaki wykonujesz. Dzięki któremu baaaardzo szybko znalazłaś dobrą pracę i mogłaś niemalże natychmiast ułożyć sobie życie. Naprawdę fajnie 😅
Ale pamiętaj, że to wszystko to coś więcej niż tylko "wsiadać i jechać".

Na ten moment - wreszcie dostałam dobrze (jak na mój wiek i obecne realia) płatną pracę, w której nie będę musiała martwić się o to, czy w następnym tygodniu dostanę wystarczająco godzin, żeby mieć za co zjeść. Nie wykluczam, że być może za parę lat postanowię spakować walizki i przeprowadzić się gdzie indziej. Ale z drugiej strony - mam prawie 21 lat. Na ten moment, chciałabym móc się wyprowadzić, kupić samochód, usamodzielnić, móc sobie pozwolić na wymarzony tygodniowy urlop w Grecji, itd. Żeby uzbierać kasę na budowanie życia od nowa w innym kraju - musiałabym sobie tego odmawiać, musiałabym przez kilka lat żyć w takim zawieszeniu "harować, żeby wyjechać" - to nie jest życie.

Becia z akcentem jest tak: zgaduje ze na codzien uzywasz jezyka polskiego wtedy jest zdecydowanie trudniej pozbyc sie akcentu. Mam 4 znajome Polki wyjechaly 10-12 lat temu 3 mowia z brytyjskim akcentem jedna nadal z polskim.  Tamte 3 maja partnerow z ktorymi na codzien mowia po angielsku to duzo zmienia.

Od kiedy tu przyjechałam, czyli już prawie 8 lat, po polsku mówię tylko i wyłącznie w domu. Wszędzie indziej: w szkole, collegu, pracy, ze znajomymi - po angielsku. Może problem by się minimalnie zmniejszył, gdybym polskiego nie używała w ogóle/rzadko - minimalnie. Ale po co? Mam prawo do tego, żeby posiadać swój akcent. Jak Szkot, Walijczyk czy Northener przeprowadza się na południe, to dalej mówią w swoim akcencie i to wcale nie jest złe.
Bo już napisałam, język znam, mówię gramatycznie i jak najbardziej zrozumiale, piszę nie lepiej o wieeeelu Brytyjczyków, ale po prostu mam akcent.
I to jest po prostu mój brak talentu do języków. Ogólnie mam problem z procesem naśladowania słyszanych dźwięków, tak samo kompletnie nie potrafię śpiewać ani nawet nucić - w głowie słyszę prawidłową melodię, ale za NIC w świecie nie potrafię jej odtworzyć. Tak bywa 😉

I żeby było zabawniej - jak byłam w Polsce, to wszyscy, nawet obcy, bardzo wyraźnie słyszeli mój angielski akcent, kiedy mówiłam po polsku.

Ja nie lubie Polakow za granica.  Nawet taki prosty przyklad. W czesci Londynu w której mieszkam jest malo Polakow ale jest jeden polski sklep.  Jako jedyny na ulicy nie ma tam mozliwosci placenia karta a ekspedientka- Polka (mloda dziewczyna) jest bardzo nieuprzejmia. Ma wiecznie swaszona  mine I chodzi naburmuszona jakby ktos ja do pracy zmuszal.  Kiedys wydawala mi reszte tak niefortunnie ze kilka monet wpadlo pod sklepowa lade.  Dokladnie 1,83£. W kazdym innym sklepie nie byloby problemu I pieniadze bym dostala z powrotem.  W owym sklepie dziewczyna zanim dala mi pieniadze, to nagadala sie. Pod moim adresem padly niemile epitety I gdyby nie moje naciski by oddac mi pieniadze zostalabym z niczym.

I widzisz, slojma, to wszystko to są indywidualne doświadczenia - ja NIGDY nie miałam problemu z chamskimi Polakami, nawet kiedy na służbie w mundurze musiałam przeganiać polskich pijaczków śpiących na trawnikach. Po prostu, każdemu przytrafiają się inne rzeczy.
Tak BTW, w którym londyńskim borough mieszkasz?
slojma   I was born with a silver spoon!
11 kwietnia 2015 14:36
Becia- Barnet dokladna czesc to East Finchley. Co do akcentu wlasnie te 3 znajome rzadko uzywaja jezyka polskiego.  To napewno ma wplyw na akcent jak rowniez predyspozycje jezykowe.
Osobiscie najbardziej przykro mi jest na lotniskach w uk gdzie mase polaczkow jest tak chamskich, co chwile bluzgaja.  A co najdziwniejsze ci sami ludzie potrafia byc zupelnie inni w Polsce.  Dziwne zjawisko.  Wielokrotnie tez bylam obiektem seksualnym polaczkow w transporcie publicznym gdzie nie mysleli nawet ze rozumiem jezyk polski.  Komenatrze byly tak oblesne ze nawet nie chce o tym myslec. Tak samo co jakis czas w komunikacji slysze bluzgajacych polaczkow I nie mowie tu tylko o mezczyznach bo wielokrotnie sa to kobiety. Jest mi wstyd gdy widze tych ludzi.  To okropne ale wstyd mi wtedy ze jestem Polka. Na szczescie tak jak napisalam mieszkam w miejscu gdzie jest malo Polakow wiekszosc to Anglicy I jestem szczesliwa.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
11 kwietnia 2015 14:42
slojma, ale Anglicy nigdy nie przeklinaja, nie rzucaja oblesnych, chamskich, ponizajacych komentarzy w strone kobiet, ze tak Ci wstyd akurat za Polakow?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się