Rak, nowotwór (i inne poważne choroby) w rodzinie/u bliskich

vanille, to cała ta straszna nazwa "chłoniak złośliwy nieziarnisty" to nie jest jego rodzaj? Chodzi Ci o to, gdzie jest umiejscowiony? Pacjent w wieku ok. 50 roku życia, zdrowy, prowadzący bardzo zdrowy tryb życia. 🙁
mundialowa,  jeszcze zróżnicowanie, stadium, przerzuty... wszędzie trąbią, że nie ma czegoś takiego jak "ten sam przypadek". wszystko"zależy". mojego teścia rak położył "w moment". A też około 50 lat, zdrowy, bardzo aktywny.
Scottie   Cicha obserwatorka
23 marca 2015 09:56
mundialowa, a co mówi lekarz onkolog? To na jego opinii warto się skupić, a nie na tym, co piszą różni ludzie w internecie. A jeśli się trafi na lekarza, co rozkazuje szukać miejsca na cmentarzu, to... polecam poszukać innego, który da odrobinę nadziei 🙂
mundialowa, chłoniaki dzielą się na nieziarnicze i ziarnicze. O ile jedynym przedstawicielem tych drugich jest ziarnica złośliwa, o tyle tych pierwszych jest dużo więcej. Wśród nich są takie, które rosną przeszybko i są bardzo agresywne, ale paradoksalnie jeśli się je wykryje to stosunkowo łatwo je wyleczyć, są też takie, które rozwijają się latami. Tak jak napisała Scottie przede wszystkim porozmawiaj z lekarzem, każdy nowotwór jest inny i w dzisiejszych czasach z większością da się coś zrobić. Na pewno nie wolno załamywać rąk!
Dzięki dziewczyny! :kwiatek:
Zapytanie wrzuciłam po słowach lekarza, do którego mieliśmy duże zaufanie. W sposób brutalny, ale mimo wszystko dający nadzieję to zaufanie nadszarpnął. Obecnie czekają nas dwa tygodnie oczekiwania na wyniki biopsji.

Ale lekarzy, którzy po pierwszych, niezbyt szczegółowych i nieukierunkowanych badaniach rzucają teksty o trzech miesiącach życia, odesłałabym na wieczne męki... Powiedzcie mi, oni rzucają te najgorsze diagnozy, żeby pacjent "na wszelki wypadek" oswoił się ze śmiercią, a potem ewentualnie odczuł ogromną ulgę i znów cieszył się życiem, czy są jakieś inne powody?
deborah   koń by się uśmiał...
23 marca 2015 10:16
mundialowa, kiedy zachorowała moja mama długo nikt nie nazywał sprawy po imieniu. Miotaliśmy się, ciągle słyszeliśmy tylko jakieś dziwne tezy o rokowaniach. Nikt nie chciał nam powiedzieć ile czasu mamy...
Któregoś dnia nie wytrzymałam i zapytałam lekarza z hospicjum ile nam zostało czasu.. odpowiedział, że pacjentom nie mówi się takich rzeczy bo wtedy podświadomie programują swój umysł i żyją tyle ile lekarz im wyznaczy...

Mama usłyszała diagnozę w kwietniu 2012 roku. bywało różnie. Operacja usunięcia nerki, chemia eksperymentalna, poprawa, nawrót i nasilenie, kolejna chemia...

wzloty i upadki stany od euforycznego do krytycznego...
ale żyje i jest z nami już 3 rok od diagnozy. Teraz ma się świetnie. Choroba się zatrzymała a nawet minimalnie cofnęła.. Kto wie ile by żyła gdyby 3 lata temu lekarz bez ogródek powiedział jej ile miesięcy jej zostało.
wtedy tego nie rozumiałam. Czekałam na konkretne info. Teraz rozumiem i nie mogę pojąć dlaczego nie wszyscy pacjenci trafiają na takich lekarzy jak mama...
Mówią tak, bo są bezlitosnymi idiotami, nie mam innego wytłumaczenia 🙁 Nasz przyjaciel jest w tej chwili chory na nowotwór, stan z przerzutami, ale w miare stabilny i lekarz po przyjęciu na oddział wewnętrzny powiedział, że mimo, iż wymaga transfuzji krwi nie przetoczy jej, bo dla niego pacjent jest nierokujący ... Zapowiedział, że wykona zabiego dopiero kiedy przyniesiemy ze stacji krwiodawstwa zaświadczenie, iż oddaliśmy dla niego krew. Jak mam nazwać tego lekarza ??? Powiedział to wszystko przy chorym i jego żonie. Mój mąż ostro zareagował, doszło do kłótni, ale krew przetoczono.
deborah   koń by się uśmiał...
23 marca 2015 10:24
nierokującym? cholera zachowują się tak, jakby mieli własną krew oddać... a przecież miliony ludzi oddaje krew honorowo....
Co najmniej 😉 mnie tam gacie do kostek opadły, razem ze szczęką.
Też właśnie tego nie rozumiem. No pojąć nie mogę, jak lekarz (nie onkolog) mógł po tomografii powiedzieć, że to ten chłoniak i że nawet przy chemioterapii zostają trzy miesiące życia. I właśnie tak jak pisze deborah, teraz pomimo tego, że lekarze każą czekać na wyniki, bo może się okazać, że to wcale nie jest chłoniak, pacjent nie chce przyjąć tego do wiadomości i ciągle powtarza, że nie jest gotowy na śmierć... 🙁 Strasznie przykro patrzy się na osobę, która była najsilniejsza z całej rodziny, a teraz nie chce uwierzyć w racjonalne tłumaczenia, tylko ciągle żyje słowami tamtego lekarza... 🙁
Ktoś taki nie powinien być lekarzem. Przecież nie od dziś wiadomo jakie znaczenia ma nastawienie chorego w chorobie, nie tylko nowotworowej. Ja miałam epizod nowotowrowy (nowowtwór jajnika), więc pamietam jaki to jest strach. Nie można myśleć o niczym innym, zupełnie. Gdyby wtedy lekarz mnie straszył i ferował wyroki to bym chyba nie dożyła do kolejnego badania, a on kazał mi się uspokoić, zająć się pracą, domem i zakazał kategorycznie zaglądać do netu. Generalnie dał mnie i mężowi kopa w tyłek i kazał przestac się mazać. Do dzisiaj jestem mu za to wdzięczna.
jagoda1966, i to jest prawdziwy lekarz! Szkoda, że takich jest tak niewielu...

Te dwa tygodnie czekania na wyniki będą naprawdę ciężkie... 🙁
Scottie   Cicha obserwatorka
23 marca 2015 11:13
mundialowa, bardzo współczuję... Nie wiem, dlaczego lekarze od razu walą takie tezy, że chory nie przeżyje 3 miesięcy... Zawsze wydawało mi się, że w ich interesie leży, żeby chory wyzdrowiał. A moim zdaniem szanse na wyleczenie zwiększa nadzieja i pozytywne nastawienie. Właśnie dlatego moja stopa już nigdy nie stanie w warszawskim Centrum Onkologii, choćby mnie miały przerzuty zeżreć 😉
Scottie, a ja coraz częściej myślę, że oni chcą mieć takiego pacjenta "z głowy". 🙁
deborah   koń by się uśmiał...
23 marca 2015 11:30
jak w każdym zawodzie są lekarze z powołania i z konieczności..
Naprawde nie warto przekreślać całej służby zdrowia i lekceważyć tak poważnej choroby.
Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia, te wypisane w wątku i wiadomościach prywatnych. :kwiatek:

Diagnoza lekarza była błędna. Po szczegółowych badaniach krwi, USG i biopsji okazało się, że to sarkoidoza. Słowa nie wyrażą ulgi, jaką wszyscy odczuliśmy. 🙂
mundialowa, ufff. Wielkie totalne ufff. Cieszę się z Tobą 🙂
epk, dzięki! :kwiatek: Teraz z wielką ulgą i radością możemy wypatrywać Świąt. 😉
mundialowa, identycznie potraktowano mojego siostrzeńca, chłopak trochę po studiach. Też sarkoidoza, też ogromna ulga.
Sarkoidoza nie jest łatwa do leczenia (chyba rok zwolnienia miał), ale co tu porównywać! Super wiadomość.
mundialowa najlepsza z możliwych wiadomości. Ogromne szczęście 🙂
halo, chora została odesłana do domu bez jakiegokolwiek leczenia. Ma obserwować. Jak przez chyba dwa miesiące (nie jestem pewna czy dwa, za bardzo skupiłam się na informacji, że to nie chłoniak) nic się nie zmieni, to będzie podjęte leczenie. A jak wyglądało leczenie w przypadku Twojego siostrzeńca?

jagoda1966, lekarz też mówi, że chora ma się teraz cieszyć każdym dniem. 😉
mundialowa, z miesiąc leżał w szpitalu, część z tego zanim dociekli co mu jest. Nie wiem dokładnie, ale leki brał - i to silne. Rodzice stanęli na uszach, żeby zapewnić mu fachową kurację. Wyciągnął się na tyle, żeby nadal pracować w... Policji (choć potem zmienił pracę).
Zrozumiałam z tego tyle, że żeby wyciągnąć z sarkoidozy to trzeba dobrego specjalisty (a pewnie też szczęścia).
Choroba jest typu auto-immuno - więc leczenie jest zawsze rodzajem zgadywanki.
Sarkoidozę w Polsce leczą nlpz i sterydami. Zależy to też od postaci choroby. W przypadku ostrej jest duża szansa na to, że organizm przy wspomaganiu lekami poradzi sobie z nią w ciagu 1-2 miesięcy i choroba nie wróci. Trzeba jednak pamiętać o regularnych badaniach kontrolnych. Gorzej w przypadku postaci przewlekłej. Z tą na szczęście nie miałam do czynienia więc trudno mi się wypowiedzieć na jej temat.

Czy ktos mial do czynienia z Nanoknife? http://www.certus.med.pl/pl/baza_wiedzy/nanoknife_-_leczenie_nieoperacyjnych_nowotworow.html
edit: moze byc na priv, opinie potrzebne na wczoraj...
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
04 maja 2015 14:04
Czy ktoś z Was miał wycinany/ styczność z nowotworem o nazwie ,,tłuszczak"?
zabeczka17, moja babcia miała ten nowotwór. Może będę w stanie jakoś pomóc.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
04 maja 2015 17:08
Napisz mi proszę jakiej był wielkości?  Czy wycinali? Jeśli tak to czy ją usypiali? Czy miała nawroty? Jak się czuła? Czy brała jakieś leki? Czy wiadomo od czego dostała? :kwiatek:
Scottie   Cicha obserwatorka
04 maja 2015 19:03
zabeczka17, ja mam tłuszczaka na przedramieniu, ma może 1 cm wielkości 😉 Moja siostra też ma w podobnym miejscu, nie wiadomo, od czego się robi. Swojego miałam już w 5 klasie podstawówki, nie urósł. Siedzi sobie na ręku i póki co nie mam zamiaru go ruszać. To jest nowotwór, a nie rak, więc nie odrasta i nie przerzuca się na inne organy. Spokojnie 😉 Raczej nie usypia się do usunięcia go. To tylko taki defekt kosmetyczny.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
04 maja 2015 19:06
Scottie tylko  inny problem kiedy tłuszczak ma 10 cm średnicy, 250ml płynu i 5 cm grubości. 🙁
Scottie   Cicha obserwatorka
04 maja 2015 19:09
zabeczka17, jaki problem? Usunie się go chirurgicznie i nie będzie kłopotu. Bez przesady, to TYLKO tłuszczak (jeśli taka jest diagnoza, to nie masz się czym martwić- chyba, że lekarz mówi coś innego).
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się