"Zielone" bez granic?

Mam wrażenie, że pani Sumińska odjechała bezpowrotnie w swój własny świat autorskiej promocji czas jakiś temu. Dawno temu lubiłam od czasu do czasu posłuchać sobie jakąś jej audycję i obejrzeć program, ale ostatnimi laty słyszę coraz więcej takich kwiatków, że oczy przecieram. Nie ogarniam też jej kampanii namawiania bardzo starych i samotnych ludzi do adoptowania ze schronisk psów (żeby się zmobilizowali, bo pies wymusza spacer), najlepiej starych (bo też jak ich właściciele mają już z górki), a jak są schorowane to też super bonus (bo się będą staruszkowie mieli kim zajmować).

A a propos myślistwa dowiedziałam się niedawno, że dyrektor warszawskiego ZOO Andrzej Kruszewicz jest zapalonym myśliwym. Bardzo go cenię, miałam przyjemność poznać go osobiście w Ptasim Azylu, byłam zawsze na bieżąco z jego publikacjami. Więc kiedy przeczytałam w wywiadzie, że jego najlepszym wypoczynkiem, rozrywką i ładowaniem akumulatorów jest wziąć łuk i pójść w las, żeby ustrzelić sobie coś, najlepiej na obiad (a łuk dlatego, bo to zajefajne a poza tym on nie znosi mięsiwa z posmakiem ołowiu) to mi się rzeczywistość rozkleiła. Nie jestem w stanie racjonalnie i emocjonalnie dojść do ładu z faktem, że wielki miłośnik przyrody, który poświęcił życie na ratowanie chorych ptaków w ramach odsapu od tej pracy idzie w las i z dziką frajdą zabija zwierzęta. I jeszcze ten łuk. Naprawdę trzeba kunsztu, żeby zwierzę położyć na miejscu jedną strzałą. Kunszt ma to do siebie, że się go zdobywa. Nie chcę nawet myśleć ile zwierząt on musiał postrzelić nim nabrał wprawy... wolę już założyć, że jest wybitnym urodzonym łucznikiem. Szukałam ostatnio książki na prezent dla syna, domorosłego adepta zoologii, miałam w ręku książkę Kruszewicza, dawniej kupiłabym z miejsca. Teraz po chwili wahania odłożyłam. Jakoś nie mogę, sympatia wyparowała. 🙁
tet, naprawdę nie pojmujesz, że człowiek, dokładnie jaki jest, owszem, z bronią palną i beznadziejnym planowaniem - jest elementem tejże natury??? Natury drapieżnej i konkurencyjnej - w sytuacji limitowanych zasobów. Że każdy człowiek, gdy mu wilk wystartuje do młodego - weźmie i wilka odstrzeli? A gdy zwierz startuje do zasobów (żywności czy jakichkolwiek wymienialnych na środki płatnicze), co może pogorszyć byt przedstawiciela gatunku lu/i jego młodych - przedstawiciel gatunku będzie dążył do eksterminacji tegoż? Do likwidacji szkodnika?

Gdy psy się bawią (czy inne zwierzęta) to dobrze? A gdy człowiek się bawi - np. strzelanie do żywiny jest jego rozrywką - to źle?
A czemu ma nie strzelać, skoro może i lubi? Dziś nie może być mowy o samoregulującej roli natury. Chyba, że wszyscy zgodzimy się na znaczące (gdzieś 1/100?) przetrzebienie populacji ludzkiej. A nie zgodzimy się. Pewnie w końcu załatwi to za nas ta "bezbronna" natura - uczyni powszechnie bezpłodnymi czy coś. Nie ma mowy o żadnych normach, ani o wyważonej samoregulacji w sytuacji przegęszczenia.
W sytuacji przegęszczenia nie obowiązują żadne zdrowe reguły. Lepiej, że są jakiekolwiek, niż miałoby ich nie być. A znaczące konflikty interesów są nie do uniknięcia. To przecież podstawowe prawo natury. Jedz, albo ciebie zjedzą. Natura nijak nie jest "humanitarna". Człowiek też nie.

Mzimu, a co za różnica, w jaki sposób i kiedy żywy organizm zakończy życie? Każdy zakończy. I raczej nie bezboleśnie.

A czemu ma nie strzelać, skoro może i lubi?


Konsekwencje tych słów mogły by być katastrofalne. Bo skoro nie przyjmiemy norm odnośnie zwierząt to wcześniej czy później dojdzie do ludzi.

Skutkiem takiego myślenia co chwila jesteśmy ubozsi o kolejne gatunki. I napewno nie będzie to bez konsekwencji. Człowiek myśli, że może sobie robić co chce i wydaje mu się, że będzie umiał sobie przekalkulowac co trzeba zabić, żeby było dobrze.
Halo - Tobie serio, tak serio-serio- jest bez różnicy jak i kiedy żywy organizm zakończy żywot?
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
19 kwietnia 2015 14:54
tet, naprawdę nie pojmujesz, że człowiek, dokładnie jaki jest, owszem, z bronią palną i beznadziejnym planowaniem - jest elementem tejże natury??? Natury drapieżnej i konkurencyjnej - w sytuacji limitowanych zasobów. Że każdy człowiek, gdy mu wilk wystartuje do młodego - weźmie i wilka odstrzeli? A gdy zwierz startuje do zasobów (żywności czy jakichkolwiek wymienialnych na środki płatnicze), co może pogorszyć byt przedstawiciela gatunku lu/i jego młodych - przedstawiciel gatunku będzie dążył do eksterminacji tegoż? Do likwidacji szkodnika?

Gdy psy się bawią (czy inne zwierzęta) to dobrze? A gdy człowiek się bawi - np. strzelanie do żywiny jest jego rozrywką - to źle?
A czemu ma nie strzelać, skoro może i lubi? Dziś nie może być mowy o samoregulującej roli natury. Chyba, że wszyscy zgodzimy się na znaczące (gdzieś 1/100?) przetrzebienie populacji ludzkiej. A nie zgodzimy się. Pewnie w końcu załatwi to za nas ta "bezbronna" natura - uczyni powszechnie bezpłodnymi czy coś. Nie ma mowy o żadnych normach, ani o wyważonej samoregulacji w sytuacji przegęszczenia.
W sytuacji przegęszczenia nie obowiązują żadne zdrowe reguły. Lepiej, że są jakiekolwiek, niż miałoby ich nie być. A znaczące konflikty interesów są nie do uniknięcia. To przecież podstawowe prawo natury. Jedz, albo ciebie zjedzą. Natura nijak nie jest "humanitarna". Człowiek też nie.

Mzimu, a co za różnica, w jaki sposób i kiedy żywy organizm zakończy życie? Każdy zakończy. I raczej nie bezboleśnie.


mogłabym w podobnym tonie odpowiedziedzieć, ale po co? Zeby zacząć sie licytować kto ma w większym poważaniu dyskutanta?
Nie przeczytałaś raczej wstawionego przeze mnie linka. MImo, że to nie rozrprawa naukowa, a króciutki tekst dla laików. O tym jak katastrofalne skutki dla przyrody, w tej liczbie i człowieka, ma eliminacja jednego z elementów.
Gospodarka prowadzona przez myśliwych jest obarczona błędami, dlatego, że w prosty sposób chcą kierować czymś skomplikowanym. Efektem są np nadmiernie liczne stada dzików, czy wymieranie gatunków.
Najpierw doprowadza się do wymarcia lub wyeliminowania jakiegoś gatunku, potem okazuje się, ze miał on jednak kluczowe znaczenie. Nastepuje próba odtworzenia, i wychodzi jak np. z łosiem. Łosi jest dużo, problemem jest brak miejsca dla nich.
Nie nawołuje do restytucji mamuta.
Śmieszy mnie jednak pełne zadęcia stwierdzenie, że dzieki mysliwym mamy równowage w lasach. Guzik mamy, nie równowage. Guzik mamy nie lasy. Lasów to mamy coraz mniej, głównie mamy uprawy leśne, lasy gospodarcze, sadzone dla pozyskania surowca.
Oczywiscie, że katastrofa nie naśtapi nagle. Pewnie minie jeszcze kilkaset lat, ale w końcu podetniemy gałąź na której siedzimy. i wtedy nastapi gromkie jebudu. I świat pewnie zacznie sie od nowa, od bakterii.
busch   Mad god's blessing.
19 kwietnia 2015 16:43
tet, ale dlaczego uważasz, że ci niedoskonali w swoim planowaniu myśliwi doskonale sobie poradzą z reintrodukcją wilków? Nagle spłynie na nich łaska Matki Natury i wypuszczą akurat tyle wilków, ile potrzeba - a w dodatku to jeszcze wg Ciebie bardziej naturalne jest, pomimo że to człowiek te wilki przywlecze na dany teren, a nie one same zdecydują się tam przenieść.

Tak jak pisałam wcześniej, wpuszczanie drapieżników do polskich lasów ma dwa podstawowe negatywne skutki: 1)zagrożenie dla ludzi, ich zwierząt i ich mienia, 2)ekosystem NADAL się nie zrównoważy, bo jest za mało ziemi, a na tym ograniczonym terenie nie ma możliwości mieć dostatecznej różnorodności populacji, by uniknąć kłopotów. Ktoś już tu wcześniej pisał o lisach, których jest za dużo i przez to przepiórki, kuropatwy są w poważnych tarapatach. Tak to wygląda w za ciasnych lasach. Wystarczy jakiś niewielki losowy czynnik, który da przewagę jednego gatunku kosztem drugiego, a w naszych za małych lasach te mikre populacje tego czy innego gatunku są zagrożone. Wpuszczenie drapieżnika to tak naprawdę zamiana jednego problemu na inny, bo regulacja pogłowia i tak jest konieczna - tyle że ja jakoś wolę, jak jest za dużo sarenek, a nie wilków 😉.

Wyciąganie przykładu Kanady jest bezsensowne, to kraj z gęstością zaludnienia rzędu 3,3 człowieka/km2  (dla porównania polska ma 124/km2), gdzie nawet ta liczba nijak nie opisuje ekosystemu w Kanadzie - bo wiadomo, że w większych miastach zagęszczenie jest dużo większe, a potem przez setki kilometrów nie ma żywej duszy. Tam to można by nawet pewnie jakąś małą populację mamutów zmieścić. Polska ma diametralnie inną sytuację, u nas dominują raczej stosunkowo małe lasy w sąsiedztwie z większymi lub mniejszymi osadami ludzkimi. Jak się wypuści stado wilków w samym środku kanadyjskiego pustkowia, to efekt będzie zupełnie inny od tego, jakby się wpuściło te same wilki do Kampinosa 😉. A przecież Puszcza Kampinoska i tak jest relatywnie duża, co z jeszcze mniejszymi laskami gdzieś pomiędzy Pcimiem Dolnym, a Nową Wsią?
To zostawmy na chwilę wilki i równoważenie ekosystemu za pomocą drapieżników i wróćmy do tego nieszczęsnego dokarmiania. Było to już tu poruszane kilkakrotnie, ale żadna konkretna odpowiedź nie padła, a mnie cały czas ciekawi dlaczego ci myśliwi, tak bardzo potrzebni i dbający o przyrodę nie są w stanie uregulować dziczej i lisiej populacji. Skoro tak bardzo lubią strzelać, skoro wysypują te tony żarcia (tuż przy granicy z ziemią mojego wuja jest ambona, na własne oczy widziałam ile tego żarcia tam się wala, zwierzyna nie jest w stanie tego przejeść) i mają te dziki, praktycznie na wpół oswojone koczujące w okolicach ambon, to może by tak poszacować z głową, odstrzelić porządnie (weki mięsne mogą długo stać w piwniczce), a potem przestać dokarmiać i zobaczyć co będzie? Czy już się na wieki zapętlili - dokarmiamy, żeby odciągnąć od pól uprawnych, mnożą się w związku z tym jak głupie, więc jeszcze obficiej dokarmiamy - więc jest ich jeszcze więcej...
Po raz pierwszy w mym życiu widzę przebuchtowane, wywrócone do góry dnem łąki i trawniki pod ursynowskimi blokami, z kim z końskiej branży lub zaprzyjaźnionych rolników nie rozmawiam narzeka na poniszczone uprawy, pastwiska i ogrodzenia, z powodu nadwyżki lisów z łąk dookoła mojej ukochanej Obórki zniknęły derkacze i przepiórki, kiedyś był to niemilknący chór, teraz w nocy panuje cisza, naprawdę się nie da wprowadzić jakiegoś sensownego programu odstrzału?
Z drugiej strony sądząc z ilości kontrowersji wokół samego mechanizmu szacowania i powtarzających się pogłosek na temat notorycznego zawyżania przez myśliwych liczebności populacji gatunków zagrożonych (np cietrzew, jarząbek, głuszec) po to by dalej móc do nich strzelać, bo to atrakcyjny łup to nadzieja na jakieś konstruktywne zmiany w przyszłości klęśnie coraz bardziej...
Dava   kiss kiss bang bang
19 kwietnia 2015 17:56
Super pomysł z tymi wilkami nie ma co  😜

Szczególnie w moim mieście Krk i okolicach, gdzie nie ma dużych połaci lasów (tylko 'kawałki' poprzedzielane wioskami, drogami itd.)

Wiecie ile w ogóle terenu powinien mieć WILK???

Szansa na jego 'bezpieczne' bytowanie (pomijając całkowicie ok. argumenty z którymi się zgadzam bush i innych dziewczyn) miałaby na PL ziemi szanse tylko w NIELICZNYCH miejscach.

A np. w mojej okolicy jest zatrzęsienie saren, bażantów, zajęcy. Może dlatego, że akurat mało lisów 😉
Dava - a może dlatego, że akurat mało myśliwych?  😉

A wie ktoś jak sobie w Anglii radzą? Też nie mają żadnych większych drapieżników, wilki co do jednego wybili już ho ho temu. Jak tam byłam to słyszałam tylko narzekania na króliki, w Szkocji konkretnie. I znajoma z Londynu skarżyła się na lisie gody, że strasznie nocami hałasują na ulicach i spać nie dają.
Dava   kiss kiss bang bang
19 kwietnia 2015 18:56
To logiczne, że myśliwych tu nie ma tylko dobry kawałek za miastem (tam gdzie są większe obszary ziemi). Widział ktoś myśliwych strzelających między domami  🤔

Saren i innych zwierząt jest tak dużo, bo fajne pola są na których sobie jedzą itd. wolą to od kiepskich lasów, które mają dookoła.

Największą zmorą są dziki, potrafią przejść przez pole i w kilka minut zniszczyć komuś plony. Wychowywałam się na wsi i np. lis od zawsze był szkodnikiem. Potrafił wpaść i udusić po kilkanaście kur i nie zjeść ani jednej.

W Anglii? Przecież to jest kolebka polowań  😎
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
19 kwietnia 2015 19:29
W Polsce wystarczy nie strzelac do wilkow, reintrodukcja nie jest potrzebna. Spychanie do naroznika jest niezla strategia. Niedoczytac, przekrecic i wysmiac.
Ktos tu proponowal wypuszczanie wilkow w podkrakowkiej wsi? W ogole tu mowa jest o podmiejskich parkach ?
Odpowiadajac na pyatnie Davy: tak, widzial kto mysliwych miedzy domami, widzial kto nawet jelenia ustrzelonego na podworzu i dziury po kulach w karoserii. Ten sam kto nie widzial za to wilka miedzy domami. W sumie, w przeciwienstwie do mysliwych, ktorych widzial ten sam kto, wilka niestety nie widzial nigdy.
Zwracam jedynie uwage jaki wplyw ma nieprzemyslana ingerencja w przyrode. Na przykladzie wilka.
Co do tej strasznej agresji wilkow, ich morderczych sklonnowsci, wystarczajaco dlugo mieszkalam i zylam w Pieninach zeby sie naogladac tych owieczek rozszarpanych przez wilki. Nie jestem bieglym, nie jestem w stanie odroznic pogryzien dokonanych przez wilki od tych dokonanych przez psy. Ale tez nie jestem ani glucha, ani slepa ani durna. Praktyka jest doskonale znana i powszechna. Jak zdycha owaca, z przyczyn tak naturalnych jak choroba czy zaniedbanie to sie ja podrzuca psom. Kiedy wystarczajaco pokalecza i obgryza truchlo zglasza sie sprawe, ofiara wilkow, odszkodowanie itd.
Narod jest ciemny jak tabaka w rogu, zyje przesadami, guslami. najlepsza pozywka do manipulacji jest strach, wiec mentalne sredniowiecze ma sie w naszym kraju niezle.
Dava   kiss kiss bang bang
19 kwietnia 2015 19:44
Ojjjojjj  😎

Ja zwyczajnie dalam PRZYKLAD, ze wilki nie uzdrowia systemu. Kto (co) wiec ma regulowac niby naturalny przyrost dzikich zwierzat jesli nie mysliwi (drapieznik tylko czlowiek) skoro dla tych naturalnych drapieznikow (wilk, rys itd) nie ma miejsca?

Moze zrobmy jak w mysl naturalsowych prawidel: konie puszczone wolno zeby byly szczesliwe 😉
Niestety ziemi na ZIEMI nie przybywa i nigdy nie przybedzie. Sami musimy sie zatroszczyc o jej racjonalne uzytkowanie i przestanmy udawac, ze tu MYSLIWI sa problemem.

To troche tak jak para anglikow (taki przyklad, jako ludzi nad wyraz kulturalnych i milych) jara sie jak kominek w zimie na safari, ze zobaczy jak lew je zebre. A jak juz widzi te flaki fruwajace w powietrzu i krew, albo male cielaki meczone przez lwiatka itd. To facet wymiotuje, a laska placze i chca biec na pomoc.
Taki zal dla mnie braku inteligencji i wyobrazni. Tak jakby natura byla obrazkiem lwa ktory nozem i widelcem je stejka (jak w kreskowce).
Natura jest brutalna i czasem szokujaco agresywna, tylko ludzie o tym zapominaja.

Zabicie zwierzecia przez czlowieka jest w wiekszosci przypadkow bardziej humanitarne niz jak to sie dzieje w naturalnym stylu.
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
19 kwietnia 2015 20:44
no widzisz, ja zwyczajnie dałam przykład, że brak wilka rozwala system, a nawet jego powrót nie całkiem go uzdrawia. Pokazuję, ja widac bezskutecznie, że myslenie ludzkie pozbawione jest wiedzy, głębszego spojrzenia, analizy. Za to działalność nie tylko nie poprawia stanu, pogarsza. MImo braku wilka a za to z realizowanym programem odstzrału i tak mamy spore prolemy z nadmiarem jednych gatunków i brakiem innych. Oczywiście ten burdel można przypisać wilkowi, ale nie ma co się martwić, myśliwi juz się za to wzięli i wróci ład i porzadek.

ps. pisałam gdzieś, że bulwersuje mnie sam fakt zabijania zwierząt? Nie wnikam w to ani w jaki sposób, ani gdzie, ani przez kogo.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
19 kwietnia 2015 21:15
A wie ktoś jak sobie w Anglii radzą? Też nie mają żadnych większych drapieżników, wilki co do jednego wybili już ho ho temu. Jak tam byłam to słyszałam tylko narzekania na króliki, w Szkocji konkretnie. I znajoma z Londynu skarżyła się na lisie gody, że strasznie nocami hałasują na ulicach i spać nie dają.

A Anglii nie ma nic poza ptakami w sumie - parki narodowe i rezerwaty przyrody to nic innego niż wielkie pastwiska dla owiec i bydła. Serio.

No dobra, są lisy, w miastach jak np. Londyn po zmroku niezrażone łażą środkiem ulicy nie bojąc się niczego, na większych zadupiach są paskudnie trzebione przez farmerów i potrącane samochodami, bo oni ich tutaj nienawidzą i pałają do nich straszliwą żądzą mordu. Niewielka liczba borsuków też jest uważana za szkodniki i teraz jak ostatnio jechałam autostradą z południowego wybrzeża do Londynu, naliczyłam chyba z 6 potrąconych.

O jakichś małych stworzątkach, typu gryzonie, kuny, itd. zapomnij - tutaj nie ma "dzikiego" kawałka ziemi, wszystko to są albo pastwiska, albo pola uprawne. Te zwierzaczki nie mają gdzie bezpiecznie żyć, z dala od ogromnych maszyn, orania i niewyobrażalnej ilości chemii.

Czasem masz jakąś sarnę czy dwie, bo trzeba do czegoś postrzelać.

A, no i uwielbiają strzelać do bażantów. W listopadzie na jednym z lokalnych pól znalazłam 3 ustrzelone bażanty, związane sznurkiem za nogi, gnijące i pełne robactwa. Tak se leżały na trawie i gniły.
A, no i jak kiedyś wlazłam na prywatne pole, to na przestrzeni ok. 20m2 znalazłam z 15 ustrzelonych ptaków, dosłownie wszystko: gołębie, wrony, kawki, sroki. 😎 Tak se leżały jak se spadły.

Jedyne, co tu kwitnie, to króliki, i szare wiewiórki, bo barany ileśtam lat temu je tu przywieźli (z USA) i te właśnie wiewiórki doprowadziły do zagłady wiewiórek rudych.

Tylko w Szkocji mają jakąś przyrodę, ale nie wiem z czego to wynika: czy może rząd szkocki ją chroni, bo to ściąga turystów? Inna mentalność? Fakt, że to są tereny tak dzikie, że i tak deweloperzy nie dadzą na nich nic wybudować a farmerzy ogrodzić na pastwiska?
A.   master of sarcasm :]
19 kwietnia 2015 21:24
Odnośnie wilków: one i tak wyginą, przynajmniej na wschodzie Polski (tzn w moich rejonach), razem z żubrami, bo jeden domorosy przedsiębiorca tutejszy organizuje grupowe wyjazdy na polowania do Puszczy Białowieskiej po białoruskiej stronie, gdzie ani wilki, ani żubry ochronie nie podlegają i mozna na nie bezkarnie polować. Nóż się w kieszeni otwiera. Podobnie jelenie, w czasie rykowiska słychać beczenie samców i strzały Białorusinów, co wieczór.
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
19 kwietnia 2015 21:27
To samo dzieje się na poludniowej granicy. W zeszłym roku padła wataha, która przeszła na Słowację. Polowania tez są urzadzane na tej samej zasadzie. Polują chyba kłusownicy, bo normalny myśliwy dba o przestrzeganie prawa  🤔wirek:  a przepraszam, przeciez to w świetle prawa jest !
A czy ten odstrzał lisów bez limitu to jest na cały kraj?
Bo ja powiem szczerze, ze choć w lasach jestem non stop to lisów nie widziałam nigdy, za to w tym roku jest takie zatrzęsienie kuropatw i bażantów jakiego nigdy nie było  😲 Mam już pół reklamówki piór (zbieram do strojów szlacheckich itp), a dopiero kwiecień. Zajęcy już też kilka widziałam (tudzież jednego, który biega po całym lesie i mnie śledzi 😉)
TheWunia - tak, na cały kraj jast całoroczny sezon na lisy, bez ograniczeń ilościowych (tak mnie się zdaje, chyba, że coś się w ostatnich 2-3 latach zmieniło). U Ciebie nie widać, u mnie trudno się o dziadostwo nie potknąć. Zajce blisko stajni mam, jakaś jedna rodzinka, mocno w zeszłym roku przez kicie stajenną przetrzebiona. I to pierwszy raz (w sensie od przeprowadzki jakieś 1,5 roku temu), jak zajce widzę w ilosci i częstotliwości większej, niż jedna sztuka na dwa lata codzienniego prawie bycia w lesie. Kuropatw i bażantów ni ma, nie widziałam ani razu.
tet - tak, normalny etyczny myśliwy dba o przestrzeganie prawa i nie jedzie na hura do Słowacji, bo wilk.. A przepraszam tacy nie istnieją, wszyscy są tacy sami - źli, niedobrzy i strzelają do wszystkiego co się rusza  🙄
Niedoczytac, przekrecic i wysmiac.


No właśnie
TheWunia, na świecie codziennie morduje się tysiące ludzi, ludzkość nie jest i nie będzie "dobra". Zabijanie zwierząt uderza wyłącznie w twoje (i wielu) wyobrażenie/chciejstwo na temat ludzkości.

Mzimu, ja tak nie uważam, ale wielu ludzi - owszem. W stosunku do ludzi także. A że mamy wolność poglądów i tolerancję...

tet, NIC się nie poradzi. Nic. Granice samoregulacji (bez znaczącej szkody dla populacji ludzi) dawno zostały przekroczone.
A dla planety Ziemia to bez różnicy, czy zacznie znowu od bakterii.
O wilkach w podkrakowskiej wsi słyszałam, podobno przywędrowały z gór. Oby pomaszerowały w większe ostępy leśne.
Pani Doktor Sumińska była dla mnie kimś ważnym, szanowałam, słuchałam, ale już nie mogę. Audycje stały się pełne agresji i przedziwnych teorii. Pana Kruszewicza nadal bezkrytycznie uwielbiam. Klapki na oczy. Znamy się całe wieki i od pierwszego wejrzenia się zachwyciłam. No nic na to nie poradzę.  😍

Pani Doktor Sumińska była dla mnie kimś ważnym, szanowałam, słuchałam, ale już nie mogę. Audycje stały się pełne agresji i przedziwnych teorii. Pana Kruszewicza nadal bezkrytycznie uwielbiam. Klapki na oczy. Znamy się całe wieki i od pierwszego wejrzenia się zachwyciłam. No nic na to nie poradzę.  😍


Tania mam dokładnie tak samo! miałam okazję kilka razy rozmawiać z dr. Kruszewiczem i mam bardzo pozytywne wrazenia. Przy ogromnym zaangażowaniu i miłości do zwierząt nie stracił zdrowego rozsądku i właściwej oceny sytuacji.
Co do wilków - miałam kiedyś długą rozmowę na ich temat z zaprzyjaźnionym Bieszczadzkim/Beskidzkim gospodarstwem.
Jak zaczęłam tam jeździć 15 lat temu - wilków nie było na ich terenie. Obecnie są 2-3 watahy (na 1800 hektarach).
I z wilkami jest trochę problemów - bo wilk nie jest głupi - po co ma gnać za zwierzyną płową - skoro ma "fast fooda" w postaci cielaka, owcy czy innego zwierzęcia gospodarskiego.
Na wypasie jest około 300 krów + rodzą się cielaczki. Około 5-10 cielaczków zostaje skonsumowane przez wilki.

Więc wypuszczenie wilków gdziekolwiek nie rozwiąże problemów zwierzyny leśnej - bo one sobie znajdą łatwiejszy łup.

Lisy? Lisów jest mnóstwo, od kiedy zaczęto dbać o nie i sypać leki na wściekliznę lisów jest bardzo dużo. I lisów mało kto strzela - jak mi powiedział zaprzyjaźniony myśliwy.
bo po co? futra niemodne, poza tym z takiego lisa leśnego są nietrwałe, lis nie ma żadnej wartości
Wiadomo - jeleń czy inny płowy jest "wypas" rogi i inne. A lis? Nie warto marnować kulki.
Dodofon - trwałość to akurat od lisa konkretnego i wyprawienie skórki zależy, no i dbałości o rzecz już zrobioną. Jeden garbarz tak wyprawi, że w rok się rozleci, drugi tak, że przez 10 nic się nie stanie, mam takie ponad 20 letnie od dziadka ogonki, na hubertusa używane i część się fajnie trzyma, część rozpada. Mam czape uszanke z leśnych lisków 5-6 letnią już i trzyma się jak nówka, na mrozy nic lepszego, więc tu bym się kłóciła, czy nietrwałe, ale że niemodne fakt i potwierdzam, mało kto lisy strzela. Ni wypchać, ni zjeść, ni nagród i tytułów. Jeszcze nie daj się jakiś eko-wariat przyczepi, że lisa na głowie masz to gotów prawie zlinczować na ulicy - żeby nie było, nie każdego uważam za wariata, ale są skrajności. Pare lisów co roku się odstrzela, ale bez szału.

I teraz się przyznać - kto o leki na wścieklizne wojował, no kto? 
leki na wściekliznę są absolutnie konieczne,
ale obrazuje to też problem - kiedyś populacje zwierząt trzebiły choroby - teraz nie, bo zwierzaki się szczepi/leczy, chroni,
jak nie chorują - mnożą się więcej
jak nie mają naturalnego wroga - plenią się bardziej
Nie twierdze, że nie są konieczne. Tylko w takim razie konieczne jest też odstrzelanie części lisów 😉
Nie twierdze, że nie są konieczne. Tylko w takim razie konieczne jest też odstrzelanie części lisów 😉


dokładnie
a nikt ich nie strzela - bo są mało fajne jako trofeum
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
20 kwietnia 2015 11:31
No ale to w koncu mysliwym chodzi o trofea, wypychanie i podziw "co to ja nie ustrzelilem" czy porzadna regulacje populacji poprzez eliminowanie osobnikow slabych, niedorozwinietych i chorych? Bo one sie nawzajem wykluczaja przeciez.
nie mam pojęcia o co im chodzi - bo nie jestem myśliwym
Becia23 - jednym myśliwym o to, drugim o to, trzecim po części o regulacje, po części o smaczy obiad, czwartym o jeszcze coś innego. To nie jest zbita jednolit masa, to są ludzie, różni, jak to ludzie 😉 Tylko, myśliwy za każdego ustrzelonego zwierza płaci i musi go zgłosić, więc nie każdy ma ochote strzelać do bezużytecznego lisa - koszt kuli+koszt zwierzaka, z czego nie ma nic, poza spełnieniem "obywatelskiego obowiązku".
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się