"Zielone" bez granic?

Co do lisów, to prowadzi się monitorowanie przyjęcia szczepionki doustnej i poziomu przeciwciał (stanu uodpornienia) .
I u nas to rocznie ponad 1200 sztuk. Nie wyobrażam sobie jak taki odstrzał miałby być zrobiony bez myśliwych. Podobnie monitoruje się dziki w kierunku pomoru. I tez próbki do badań uzyskujemy dzięki myśliwym. Akcje szczepień lisów też myśliwi pomagają robić.
Ręczne rozkładanie szczepionki, fotopułapki.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
20 kwietnia 2015 12:06
Becia23 - jednym myśliwym o to, drugim o to, trzecim po części o regulacje, po części o smaczy obiad, czwartym o jeszcze coś innego. To nie jest zbita jednolit masa, to są ludzie, różni, jak to ludzie 😉 Tylko, myśliwy za każdego ustrzelonego zwierza płaci i musi go zgłosić, więc nie każdy ma ochote strzelać do bezużytecznego lisa - koszt kuli+koszt zwierzaka, z czego nie ma nic, poza spełnieniem "obywatelskiego obowiązku".

No ale czy w takim razie nie ma tutaj dosyć znaczącego konfliktu między porządną regulacją populacji (czyli eliminowanie osobników słabych, niedorozwiniętych i chorych) a między tym, co myśliwemu - w jego osądzie - się opłaca - finansowo?
Drobny, wątły jeleń nie jest taki prestiżowy, nie? Kto chce na to marnować kasę?

Bo jeśli tak, to argument o regulacji populacji to bzdura - nie ma to nic wspólnego z "zastępowaniem naturalnego drapieżnika".

Jak wilczek zabija jelenia, to nie zabija najdorodniejszego, najbardziej "wow" tylko takiego, który był za słaby fizycznie i dał się złapać, powalić na ziemię i zabić.
TO jest naturalna, prawdziwa regulacja populacji - pozytywna. Taka, która prowadzi do umocnienia gatunku, do jego dalszego pozytywnego rozwoju, dostosowywania się do zmian, uodparniania na choroby, itd. - wszystko, co Darwin miał na myśli mówiąc "ewolucja".

Należy też pamiętać, że tylko co któreś polowanie drapieżnika kończy się sukcesem. Wszystkie inne to albo ofiara uciekła, albo udało jej się zwalczyć drapieżnika i też uciec. Czyli = osobniki silne i zdrowe przeżywają i dalej się rozmnażają, osobniki za słabe = umierają.
To jest selekcja naturalna*. Taki test 😉
Jej zaburzenie prowadzi do osłabienia gatunku, a w konsekwencji może doprowadzić nawet do wyginięcia (pośrednio).

Myślistwo nie ma z tym nic wspólnego. Z odległości kilkuset metrów odpowiednio dużą kulką to sobie można nawet dinozaura ustrzelić. 😉


*Z tego też powodu wilczki czasem "wolą" cielaczka czy owieczkę - bo z punktu widzenia selekcji naturalnej toto jest za słabe, no. Do tego doprowadziliśmy te zwierzaki naszą sztuczną, ludzką selekcją.
Wilki najbardziej wolą zjeść obecnie .... psa. Takie mają upodobania kulinarne. Pies na łańcuchu ma marne szanse na obronę.
Taka sytuacja....
U nas chyba myśliwi przyjęli inną strategię. Bo skoro lisów nie widać to przecież nie wyparowaly. Za to teraz jest takie zatrzęsienie bazantow i kuropatw, że napewno mają do czego strzelać.
Wilki najbardziej wolą zjeść obecnie .... psa. Takie mają upodobania kulinarne. Pies na łańcuchu ma marne szanse na obronę.
Taka sytuacja....


no pisałam że "fast food" - nie trzeba gonić, łatwy łup
Co ciekawe, lis jest wypierany powszechnie przez jenota. Na szczęście jenot przesypia zimę i jest nieobecny długi czas, ale się pojawił masowo i jest podejrzany o wyjadanie szczepionki.
"Fast food" jest podobno lubiany z dwu powodów:
- smaczny i łatwy
- ponoć wilk rozumie, że pies ostrzega i dlatego go wyjada (ale tu nie wiem czy to nie bajeczka)
Becia23 - i tak i nie, bo koła MUSZĄ odstrzelić tyle a tyle zwierząt, zgodnie z danymi od leśnictwa. Jak nie ustrzelą odpowiedniej liczby sarenek to płacą kare. I jak mówiłam - część z nich ma misje regulacji, co nie znaczy wszyscy, ale część tak. Jesleni z porożem strzela się bardzo mało, pare sztuk rocznie (w sensie dla jednego koła) dosłownie i zwykle zostawia się dla tzw. dewizowców - mysliwych z zagranicy, co płacą gruby hajs za to. Za jelenia z porożem płaci się sporo, zależnie od klasy i wagi poroża, dewizowcy płacą razy kilka z wiadomych myślę powodów 😉 Płacą i za zwierza i polowanie - tak jak myśliwy z Polski, co jedzie za granice.
I staram sie opisywać, nie pokazywać tylko jednej strony, tylko zwrócić uwagę, że są różni myśliwi, różne motywy. Nie napisze, że wszyscy są dobrzy, bo to bzdura, tak samo, jak to, że wszscy są źli i myślą tylko o sobie, prestiżu i pieniądzach. To są ludzie - różni! Jeden będzie strzelał osobniki chore, inny takie, żeby mieć prestiż, ale on za ten prestiż płaci - a te pieniądze idą na odszkodowanie dla rolników, szczepienia, odbudowanie populacji zajęcy i inne.
Nie można oceniać myślistwa przez pobudki ideologiczne jednego, czy kilku z nich. To jest wypracowany system z wieloma niuansami i zależnościami.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
20 kwietnia 2015 12:32
Widzisz, ja się boję, że tam gdzie ktoś ma grubą kasę żeby komuś dać w łapę, tam kończą się liczby odstrzałów od leśnictwa i kary za odstrzał nieodpowiednich osobników 🙁

A to, że ktoś sobie płaci za prestiż i ta kasa na cośtam idzie - co mnie to obchodzi, kiedy populacje gatunków zostają bezpowrotnie zniszczone poprzez nieodpowiednią selekcję?
Widzisz, ja się boję, że tam gdzie ktoś ma grubą kasę żeby komuś dać w łapę, tam kończą się liczby odstrzałów od leśnictwa i kary za odstrzał nieodpowiednich osobników 🙁

A na jakiej podstawie się boisz?
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
20 kwietnia 2015 12:39
Bo tak bywa w o wiele, wiele poważniejszych sprawach niż "jakieśtam zwierzątka w lesie".
Bo tak bywa w o wiele, wiele poważniejszych sprawach niż "jakieśtam zwierzątka w lesie".

No bywa. I z pewnością bywa i w myślistwie. Jednak nie ma co uogólniać.
(tak na marginesie: pisze się: myślistwo czy myśliwstwo?- ja chyba byki jakieś robię)
Becia23 - Ty mylisz kłusownictwo z myśliwstem. Myśliwi bądź co bądź dbają, żeby nic nie zanikło, bo nie będzie do czego strzelać, a wybitnych kretynów czeka zwykle wylot z koła. Myśliwi też reindokrynują gatunki, które nieco znikły - jak zajce, których się czepiam może, bo najłatwiej na nim to pokazać.
Kary się płaci, wierz mi. Nie widze sensu w zapłacić komuś do łapy, zeby nie zapłacić kary  🤣 No i koło odpowiada zbiorowo, nie pojedynczo każdy myśliwy, więc nie ma to sensu tym bardziej -  jeden drugiego pilnuje, żeby nikomu za dobrze nie było 😉 Przekupywanie kolegi, który sam biedny nie jest to też wcale nie jest opcja, no i nie każdy jest przekupny, serio.

Tania - sama nie wiem jak się pisze, chyba wujcia google trzeba spytać  😁
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
20 kwietnia 2015 12:48
No to gdzie jest ta granica między myśliwym a kłusownikiem? Bo sama piszesz, ze są różni:
jednym myśliwym o to, drugim o to, trzecim po części o regulacje, po części o smaczy obiad, czwartym o jeszcze coś innego.

Dava   kiss kiss bang bang
20 kwietnia 2015 12:48
Tania dzięki za ten temat, ciekawy  :kwiatek:

Tylko ja się zastanawiam nad jednym, co się nagle stało, że WSZYSCY się obudzili, że istnieję taki organ jak myśliwy i on zabija określoną liczbę zwierząt?
Serio odkrycie roku  😵
A już w ogóle nie odróżnianie kłusownictwa od myślistwa (WNYKI zakładają tylko kłusownicy)  🤔

Kilkoro sąsiadów moich rodziców zrezygnowało z przynależności do koła (czyli polowań itd.) tylko dlatego, że szkody które musieli pokrywać rolnikom (szczególnie przez dziki) są tak wielkie, że finansowo wymiękali.

Dodo masz rację całkowitą z tym fast foodem. Wilk, list woli iść do stada krów albo kurnika, a dzik czy sarna przeorać pole kartofli albo zboża i nie zawsze to jest tak, że człowiek zajął ich środowisko naturalne, często im je zwyczajnie wygodniej.

Tania może Ty wiesz. O co chodzi z tymi lisami, że głupie duszą kury i ich nie jedzą w ogóle? Rozumiem jeszcze jakby się włamywał do kurnika żeby fast food 'upolować' i zjeść. A zawsze afery były, że kury poduszone leżą i ani jedna nie ruszona.
Dava- z lisem nie wiem sama. Tchórz też tak robi. Ponakłuwa kurom głowy, coś tam siorbnie chyba i idzie sobie. Może lis próbuje, która najsmaczniejsza i ją zanosi do domu? Spytam moich myśliwych.
może go kury wqrwiają, kury bardzo wqrwiające są
A! A może eliminuje świadków?  😂
Taka kura zaraz rozgada co widziała.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
20 kwietnia 2015 12:55
Dava, jeśli to o nie rozróżnianiu to do mnie, to mi nie chodzi o nielegalne rzeczy takie jak wnyki (bo to jest oczywiste) tylko o to, że są osoby, które są legalnymi myśliwymi należącymi do koła, ale jednak ich zachowanie - według dziewczyn tutaj - wypływa na wody kłusownictwa. Więc się pytam gdzie jest granica.
Becia23 - hm... kłusownik nie należy do koła, kłusownik w dupie ma wytyczne leśnictwa, kłusownik zwykle nie ma pozwolenia na broń, kłusownik nie partycypuje w kosztach, kłusownik nie jest i nie chce być świadomy czy powinnien zabić to co zabija, czy nie uszkadza tym populacji, czy nie zabija właśnie zwierzaka pod ochroną, albo ma to gdzieś totalnie. Kłusownik często używa wnyk itp., kłusownik stwarza zagrożenie dla zwierząt i ludzi(!), kłusownik bierze ze środowiska NIC nie dając w zamian i nigdy, absolutie nie zabija sztuk chorych (chyba, że przez przypadek), bo zabija tylko i wyłączącznie na własny użytek. Wymieniać dalej? Opisać coś szerzej? Bo nawet zły, wredny, nieetyczny myśliwy za swoje czyny ponosi konsekwencje, jak strzela tylko dla prestiżu - płaci za to gruby hajs, który idzie na działania prozwierzęce, czy coś, no i wiadomo co strzela, więc wiadomo, ze jest o tego jednego zwierza mniej w odstrzale - więc populacja zwierząt jest pod kontrolą, partycypuje w kosztach koła i będąc pośród myśliwych ma część fachowej wiedzy, świadomości, jest zmuszony przestrzegać reagulaminu.
Dava   kiss kiss bang bang
20 kwietnia 2015 13:04
Tania Dodo z tymi kurami  😁 😁 😁

Becia23
pisałam ogólnie. Nie znam ani jednej GRUPY ZAWODOWEJ, która w pełni działałaby w granicach prawa i moralności (jako całość). To żadne odkrycie, a że chodzi o myśliwych to nagle wielkie LARUM.
Nie ogarniam tego...
Lisów jest sporo na warszawskiej Białołęce. Jeżdzę tamtędy często i prawie zawsze mam spotkanie 🙂
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
20 kwietnia 2015 13:13
Becia23 - hm... kłusownik nie należy do koła, kłusownik w dupie ma wytyczne leśnictwa, kłusownik zwykle nie ma pozwolenia na broń, kłusownik nie partycypuje w kosztach, kłusownik nie jest i nie chce być świadomy czy powinnien zabić to co zabija, czy nie uszkadza tym populacji, czy nie zabija właśnie zwierzaka pod ochroną, albo ma to gdzieś totalnie. Kłusownik często używa wnyk itp., kłusownik stwarza zagrożenie dla zwierząt i ludzi(!), kłusownik bierze ze środowiska NIC nie dając w zamian i nigdy, absolutie nie zabija sztuk chorych (chyba, że przez przypadek), bo zabija tylko i wyłączącznie na własny użytek. Wymieniać dalej? Opisać coś szerzej? Bo nawet zły, wredny, nieetyczny myśliwy za swoje czyny ponosi konsekwencje, jak strzela tylko dla prestiżu - płaci za to gruby hajs, który idzie na działania prozwierzęce, czy coś, no i wiadomo co strzela, więc wiadomo, ze jest o tego jednego zwierza mniej w odstrzale - więc populacja zwierząt jest pod kontrolą, partycypuje w kosztach koła i będąc pośród myśliwych ma część fachowej wiedzy, świadomości, jest zmuszony przestrzegać reagulaminu.

OK, dzięki za wyjaśnienie :kwiatek:

Wychodzi na to, że osoby nie mające nic przeciwko myśliwym wierzą, że system działa, jest sprawiedliwy, bezpieczny i kontroluje. I oczywiście mają takie prawo - może mają nawet rację.

Ja jednak nie wierzę. Nie ufam. Nie sądzę, że wszystko zawsze jest cacy, że nie ma przymykania oka - albo płacenia za przymykanie oka. I tak, to prawda - osobiście nie jestem w stanie tego udowodnić ani poprzeć własnymi doświadczeniami, bo nigdy nie miałam z myślistwem nic wspólnego. To chyba po prostu moje gorzkie przekonanie, że jak ze wszystkim innym, o czym mam wiedzę, tak i tutaj też dobro zwierząt jest jednak na szarym końcu, bo najpierw jest ludzki prestiż wynikający z próżności i egoizmu - i kasa.
Na razie więc wycofuję się z dyskusji :kwiatek: Choć chciałabym bardzo kiedyś móc tu wrócić i powiedzieć: "ktoś pokazał mi wszystko z bliska i faktycznie srogo się myliłam, biję się w pierś".
(...) Choć chciałabym bardzo kiedyś móc tu wrócić i powiedzieć: "ktoś pokazał mi wszystko z bliska i faktycznie srogo się myliłam, biję się w pierś".

Poproś kogoś z dobrego koła i przy nalewce posłuchaj. Oj, nalewki to myśliwi robią cudowne.  😍
Becia23 - ja nie mówie, że wszędzie jest zawsze różowo i kolorowo, ale serio, są myśliwi-miłośnicy zwierząt, ja takich widziałam, z takimi przebywałam.
Tania - no, te nalewki obłęd, a lepszego leku na kaszel jak sosnówka to nie spotkałam  😜
Mam wrażenie, że pani Sumińska odjechała bezpowrotnie w swój własny świat autorskiej promocji czas jakiś temu. Dawno temu lubiłam od czasu do czasu posłuchać sobie jakąś jej audycję i obejrzeć program, ale ostatnimi laty słyszę coraz więcej takich kwiatków, że oczy przecieram. Nie ogarniam też jej kampanii namawiania bardzo starych i samotnych ludzi do adoptowania ze schronisk psów (żeby się zmobilizowali, bo pies wymusza spacer), najlepiej starych (bo też jak ich właściciele mają już z górki), a jak są schorowane to też super bonus (bo się będą staruszkowie mieli kim zajmować).

A a propos myślistwa dowiedziałam się niedawno, że dyrektor warszawskiego ZOO Andrzej Kruszewicz jest zapalonym myśliwym. Bardzo go cenię, miałam przyjemność poznać go osobiście w Ptasim Azylu, byłam zawsze na bieżąco z jego publikacjami. Więc kiedy przeczytałam w wywiadzie, że jego najlepszym wypoczynkiem, rozrywką i ładowaniem akumulatorów jest wziąć łuk i pójść w las, żeby ustrzelić sobie coś, najlepiej na obiad (a łuk dlatego, bo to zajefajne a poza tym on nie znosi mięsiwa z posmakiem ołowiu) to mi się rzeczywistość rozkleiła. Nie jestem w stanie racjonalnie i emocjonalnie dojść do ładu z faktem, że wielki miłośnik przyrody, który poświęcił życie na ratowanie chorych ptaków w ramach odsapu od tej pracy idzie w las i z dziką frajdą zabija zwierzęta. I jeszcze ten łuk. Naprawdę trzeba kunsztu, żeby zwierzę położyć na miejscu jedną strzałą. Kunszt ma to do siebie, że się go zdobywa. Nie chcę nawet myśleć ile zwierząt on musiał postrzelić nim nabrał wprawy... wolę już założyć, że jest wybitnym urodzonym łucznikiem. Szukałam ostatnio książki na prezent dla syna, domorosłego adepta zoologii, miałam w ręku książkę Kruszewicza, dawniej kupiłabym z miejsca. Teraz po chwili wahania odłożyłam. Jakoś nie mogę, sympatia wyparowała. 🙁

W Polsce nie wolno polować z łukiem. Ale w Czechach już tak. Łuk zapewnia dużo większą celność i brak możliwości rykoszetu niż broń kulowa. Czyli, wydawałoby się, jest bardziej humanitarny (strzela się z odległości <40m, trzeba blisko podejść zwierzę, strzał jest cichy, więc nie niepokoi się innych zwierząt), stąd nie rozumiem, dlaczego jeszcze ten rodzaj broni nie jest u nas dopuszczony. To, że dyrektor zoo chodzi do lasu z łukiem jak zgłodnieje to możesz między bajki włożyć i nie rozsiewaj tych bzdur dalej. A myśliwi to PRZEDE WSZYSTKIM miłośnicy przyrody, ale jak widać u takich dyletantów jak Ty te dwa określenia są sprzeczne.

To zostawmy na chwilę wilki i równoważenie ekosystemu za pomocą drapieżników i wróćmy do tego nieszczęsnego dokarmiania. Było to już tu poruszane kilkakrotnie, ale żadna konkretna odpowiedź nie padła, a mnie cały czas ciekawi dlaczego ci myśliwi, tak bardzo potrzebni i dbający o przyrodę nie są w stanie uregulować dziczej i lisiej populacji. Skoro tak bardzo lubią strzelać, skoro wysypują te tony żarcia (tuż przy granicy z ziemią mojego wuja jest ambona, na własne oczy widziałam ile tego żarcia tam się wala, zwierzyna nie jest w stanie tego przejeść) i mają te dziki, praktycznie na wpół oswojone koczujące w okolicach ambon, to może by tak poszacować z głową, odstrzelić porządnie (weki mięsne mogą długo stać w piwniczce), a potem przestać dokarmiać i zobaczyć co będzie? Czy już się na wieki zapętlili - dokarmiamy, żeby odciągnąć od pól uprawnych, mnożą się w związku z tym jak głupie, więc jeszcze obficiej dokarmiamy - więc jest ich jeszcze więcej...
Po raz pierwszy w mym życiu widzę przebuchtowane, wywrócone do góry dnem łąki i trawniki pod ursynowskimi blokami, z kim z końskiej branży lub zaprzyjaźnionych rolników nie rozmawiam narzeka na poniszczone uprawy, pastwiska i ogrodzenia, z powodu nadwyżki lisów z łąk dookoła mojej ukochanej Obórki zniknęły derkacze i przepiórki, kiedyś był to niemilknący chór, teraz w nocy panuje cisza, naprawdę się nie da wprowadzić jakiegoś sensownego programu odstrzału?
Z drugiej strony sądząc z ilości kontrowersji wokół samego mechanizmu szacowania i powtarzających się pogłosek na temat notorycznego zawyżania przez myśliwych liczebności populacji gatunków zagrożonych (np cietrzew, jarząbek, głuszec) po to by dalej móc do nich strzelać, bo to atrakcyjny łup to nadzieja na jakieś konstruktywne zmiany w przyszłości klęśnie coraz bardziej...

Boże, widzisz i nie grzmisz.
Wzrost populacji dziczej wiąże się tylko i wyłącznie z działalnością człowieka. Wielohektarowe uprawy, głównie kukurydzy i lekkie zimy sprawiają, że dziki mają tak ułatwiony dostęp do pożywienia, że nie dość że lochy prowadzą pasiaki już w styczniu to jeszcze mogą ich mieć i 12 w jednym miocie. Plus dodatkowy miot w roku = 3 mioty w roku! Daje to przyrost populacji nawet 200% rocznie - czy jesteś sobie w stanie wyobrazić taką liczbę? Myśliwi siedzą dniami i nocami w łowisku (oczywiście w sezonie, teraz można strzelać tylko do odyńców, warchlaków i przelatków, bo lochy prowadzą młode lub są w ciąży), to nie jest weekendowa impreza z alkoholem i strzelaniem do wszystkiego co się rusza. Tropią, nęcą i strzelają - odstrzały są z reguły wykonywane, bo: po pierwsze za niewykonany odstrzał koło łowieckie płaci kary (przypominam, że koło dysponuje majątkiem swoich członków, nie prowadzi działalności gospodarczej i nie ma przychodów, oprócz składek i ewentualnych darowizn, ma za to wydatki), po drugie: musi płacić rolnikom za szkody dzicze. Również tylko z własnych składek - co wielokrotnie było i jest przyczyną bankructwa i rozpadu koła! A te Twoje tony żarcia koło ambony - to nie jest dokarmianie dzików!!! Dziki i drapieżniki można strzelać na nęciskach i wyłożone jedzenie przy urządzeniach łowieckich służy zwabieniu i łatwiejszemu pozyskaniu zwierzyny - i to tylko tej, którą wymieniłam. Nie wolno nęcić np. zwierzyny płowej! Żeby zatrzymać zwierzynę w lesie uprawiamy poletka zaporowe, które mają na celu zachęcenie zwierzyny do żerowania właśnie na nich i niewchodzenie na uprawy rolne.
Jestem właśnie po Walnym Zgromadzeniu u mnie w kole, Zarząd przedstawił sprawozdanie za rok 2014/2015 i plan na rok 2015/2016. Zaplanowaliśmy taki i taki odstrzał dzików i zwierzyny płowej w nadchodzącym sezonie - Nadleśnictwo podniosło nam sarny o 20% i dziki o 30%!!! Wiesz, jakie to liczby? Koledzy z łowiska nie wychodzą. A w mieście śmietniki porozpierdzielane i dziki na stołówce! Nie wolno strzelać w mieście i przy zabudowaniach. Drastycznie zmniejsza nam się nasz obwód, za który musimy płacić, a zwierzęta głupie nie są i część z nich idzie tam, gdzie nikt im nie zagrozi a jeszcze żarcie za free.
Dziki na Twoim Ursynowie to problem miasta a nie myśliwych, więc Twoje żale kierujesz nie w tę stronę.
Głuszec i cietrzew istnieją jeszcze tylko dzięki myśliwym, tak samo jest z łosiami. I tak samo jest teraz z zającem, którego już nie widać (głównie dzięki działalności rolniczej) i z bażantem (i innym ptactwem drobnym: przepiórki, kuropatwy). To myśliwy reintrodukuje te gatunki.

A czy ten odstrzał lisów bez limitu to jest na cały kraj?
Bo ja powiem szczerze, ze choć w lasach jestem non stop to lisów nie widziałam nigdy, za to w tym roku jest takie zatrzęsienie kuropatw i bażantów jakiego nigdy nie było  😲 Mam już pół reklamówki piór (zbieram do strojów szlacheckich itp), a dopiero kwiecień. Zajęcy już też kilka widziałam (tudzież jednego, który biega po całym lesie i mnie śledzi 😉)



Super, tylko się cieszyć 🙂 A może to właśnie jest skutek właściwie prowadzonej gospodarki łowieckiej?

TheWunia - tak, na cały kraj jast całoroczny sezon na lisy, bez ograniczeń ilościowych (tak mnie się zdaje, chyba, że coś się w ostatnich 2-3 latach zmieniło). U Ciebie nie widać, u mnie trudno się o dziadostwo nie potknąć. Zajce blisko stajni mam, jakaś jedna rodzinka, mocno w zeszłym roku przez kicie stajenną przetrzebiona. I to pierwszy raz (w sensie od przeprowadzki jakieś 1,5 roku temu), jak zajce widzę w ilosci i częstotliwości większej, niż jedna sztuka na dwa lata codzienniego prawie bycia w lesie. Kuropatw i bażantów ni ma, nie widziałam ani razu.
tet - tak, normalny etyczny myśliwy dba o przestrzeganie prawa i nie jedzie na hura do Słowacji, bo wilk.. A przepraszam tacy nie istnieją, wszyscy są tacy sami - źli, niedobrzy i strzelają do wszystkiego co się rusza  🙄

Nie do końca jest tak jak piszesz. Na lisy cały rok polujemy na terenach obwodów łowieckich, w których występuje głuszec lub cietrzew lub prowadzono w ostatnich 2 latach kalendarzowych zasiedlenia zająca, bażanta lub kuropatwy, na pozostałych terenach w kwietniu i maju się nie poluje, bo liszki mają młode i nawet myśliwemu-barbarzyńcy szkoda strzelić szczenną sukę.

espana - dzięki za sprostowanie, tego akurat nie wiedziałam  :kwiatek: Jak na polowaniach bywałam to w większości na obwodach, gdzie te zające i bażanty próbowano przywrócić, a że sama o formalność nie pytałam, to tak mi się wydawało. A że nikt do szczennej suki nie strzeli obrałam za oczywistość, co fakt, mogło z mojej wypowiedzi nie wynikać.
espana no nie wiem czy pozostaje się cieszyć, bo lisy nie wyskakują koniowi pod kopyta przyprawiając i mnie o jego o zawał 😉 za to bazanty i kuropatwy takich przeszkód nie mają.

Ja wiem, że o swoich się źle nie mówi, ale czy mogłabyś nam przybliżyć jaki odsetek myśliwych to jest ta czarna strona?
TeWunia nie będę pisać o tych, o których się pisze w prasie łowieckiej czy słyszy w telewizji (np. strzał do psa z samochodu), bo ich nie znam. Mogę powiedzieć jak to wygląda w moim kole i w kołach zaprzyjaźnionych, które zapraszają mnie na polowania (chociaż tych też nie znam od podszewki). W moim kole nie ma tolerancji do łamania prawa i regulaminu czy działania wbrew statutowi i tym samym w zeszłym roku 3 członków koła uchwałą Walnego Zgromadzenia zostało wykluczonych (nie za jakieś szemrane czyny, tylko za brak płacenia składek, ale byli wzywani do regulowania ich i chyba łowiectwo im przeszło 😉). Moje koło jest małe (ok. 27 członków wraz z kandydatami), dysponujemy małym i bardzo ubogim w zwierzynę obwodem i wiele polowań zbiorowych kończy się bez pokotu (a co się namarzniemy, przemokniemy to nasze). Polowania indywidualne wyglądają podobnie, czasami wychodzi się tygodniami i nic się nie zobaczy. A mam kolegów, którzy chodzą codziennie i to dwa razy - rano/w nocy i po południu. Czasami nasze polowanie wygląda tak, że robimy za strachy na wróble - po nocach łazimy w kukurydzy przy zabudowaniach i straszymy dziki  😂 Strzelać tam nie wolno, a ludzie płaczą, że szkody...
Takie piętnowane zachowania to promil, tylko robi się hałas koło tego, i dobrze - nikt za nikogo nie będzie świecił oczami i się podkładał - nie te czasy. We wszystkich znanych mi kołach liczą się stare wartości łowieckie: etyka i koleżeństwo, i takie mi również są wpajane w moim kole. Podobnie dzieje się na gościnnych występach. Wszystko zgodnie ze sztuką. A przypadki, o których słyszymy z mediów są pojedyncze i również piętnowane - pan strzelający do psa z auta myśliwym już nie jest.
espana - no jasne, łatwiej się zaperzyć i obsobaczyć forumowiczkę za dyletanctwo i szerzenie bzdur niż zaguglać hasło: "Kruszewicz łuk".
Nie mam teraz jak wrzucać linków, ale zapewniam Cię, że przy odrobinie dobrej woli i wysiłku znalazłabyś zarówno obszerny wywiad (autoryzowany, więc śmiem twierdzić, że bez przesady z tymi internetowymi fałszywkami i podpuchami) jak i jego artykuł "Powody, dla których wybrałem łuk" czy "Dlaczego sięgnąłem po łuk" - już nie pamiętam, parę miesięcy temu to było oraz linki do rozlicznych polemik zaskoczonych ludzi, którym - jak mnie - nie do końca kleił się obraz dyrektora ZOO po godzinach polującego z łukiem (żeby nie było - artykuły pochwalne też były, że wreszcie ktoś się z sensem wyraził o potrzebie legalizacji łuku w Polsce, że super, że to ktoś sławny, bo jest szansa, że temat zostanie podchwycony). Była też gdzieś strona, na pewno do odnalezienia, gdzie były odpowiedzi dr Kruszewicza na krytykę jego sposobów na relaks, tej nie doczytałam do końca, bo jego reakcje były tak agresywne i nieprzyjemne, że nie chciałam tracić resztek sympatii do autora. I tak, w wywiadzie pan dyrektor opiewał smak dziczyzny pozyskanej własnoręcznie, w zdrowy sposób, bez odprysków ołowiu. Nie napisałam też nigdzie, że Kruszewicz poluje w Polsce, zapewne wyskakuje na Słowację albo gdzieś indziej po sąsiedzku, to nieważne, chodziło mi o samą ideę.
Tak na marginesie, miałam okazję postrzelać i z łuku (kilku rodzajów - od prostych bądź refleksyjnych rekonstrukcji po sportowe)  i z kuszy i z broni palnej na strzelnicy i absolutnie subiektywnie i dyletancko stwierdzam, że najtrudniejszy i najbardziej wymagający był dla mnie łuk. Stąd wolne wnioski.

Ton Twojej wypowiedzi i sposób w jaki się do mnie zwracasz i argumentujesz idealnie obrazuje dlaczego tak trudny jest dialog między środowiskiem myśliwych a ludzi sceptycznych lub stawiających pytania. Zaczęłam pisać obszerniejszą odpowiedź na drugą część Twojej tyrady - o co mi chodziło i czego przecież wcale nie napisałam, ale przeleciałam wzrokiem Twoją wypowiedź i mi się odechciało. Nie widzę sensu. Niemniej dziękuję za konkret o zwiększonym odstrzale, głównie właśnie tego się chciałam dowiedzieć.
No, espana sobie lekko zaprzeczyła i zapętliła się z tym naszym Doktorem z zoologu. A szkoda, bo bardzo rzeczowo pisze o łowiectwie.
Widziałam tylko jedna ofiarę postrzału z łuku i to, co strzała zrobiła było znacznie większe niż każdy pocisk. Postrzałowych (nie z łuku) ran widziałam wiele. To nie są łuki takie jak miał Robin Hood. To gruba broń. No energia strzały rozerwała ofiarę w kaszę.
Jednak, jeśli coś robi mój ulubiony Doktor, to nie może być złe. Sorry, klapki.  😍
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się