Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

E., dlaczego nie lepsza? Jak się w coś wierzy to wszechświat nam to daje - taką mam filozofię 😀
Z każdej, nawet nieciekawej sytuacji, trzeba wyciągnąć dla siebie coś pozytywnego. Powodzenia!
wieszco, prace są podobne, jeśli chodzi o obowiązek i płace, więc na nic wiekiego nie oczekuję
po prostu wiem, zę będę miała się gdzie zaczepić i nie zostane na lodzie, więc na razie z tego się ciesze, ale potem bedę myśleć co dalej
E. trzymam kciuki za powodzenie w nowej pracy tej czy też innej. Zwłaszcza, że u mnie też średnio na jeża, pisałam o tym wcześniej.

Ja zdobyłam się na odwagę i zapytałam wprost o przyszłość i naszą sytuację w firmie, usłyszałam, że nie sprzeda się 😉 i będzie walczyć do końca. Także na razie sytuacja się delikatnie wyklarowała, a moje plany poszukiwanie nowej pracy już teraz straciły na aktualności. Zobaczymy, mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
13 kwietnia 2015 21:33
pies mi się kończy 🙁 cały dzień jak nie jeżdżę po weterynarzach to snuję się po kątach i płaczę, prawie 3/4 mojego życia, mój pierwszy zwierzak, moja niezależna, najcierpliwsza, najukochańsza przyjaciółka...
przykro mi Zu. bardzo dobra klinika jest na gagarina, robili mi psa awaryjnie tam i byłam super zadowolona. Byłaś tam?
Zu przykro mi. Niestety czasami już nic nie da się zrobić, bo zwierze jest już tak chore. 25 marca minął rok od dnia kiedy podjęliśmy decyzję o uśpieniu naszego Vikiego, goldena retrievera. Przeżył 15 lat, z nami 13, zmarł na nowotwór trzustki. To był najłagodniejszy pies jakiego miałam okazję poznać, serce na łapie 😉

Zu trzymaj się.
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
14 kwietnia 2015 10:12
Kaprioleczka rzecz w tym że weterynarzy mamy super, psina niestety już ma swoje lata... Nadal walczymy, ale oswajam się z najgorszym...
jagoda1966 dziękuję :kwiatek:
Czekamy właśnie na wizytę, mam nadzieję że dziewczyna będzie nam miała okazję jeszcze podokazywac😉
Zu, o rany, jak ci współczuję 🙁 wiem co przeżywasz. Pamiętam, jak po kolejnym odwiezieniu psa do psiego szpitala doszło do mnie, że to jednak już koniec - ryczałam cały dzień. Tak to jest ze zwierzakami, czasem warto odpuścić i dać mu odejść, jak bardzo by to nie bolało...
Zu, bardzo Ci współczuję 🙁 Za krótko żyją Ci nasi czworonożni przyjaciele 🙁



Ja też zdołowana. Mam nawrót choroby, zupełnie nie wiem czemu. Nie jestem w stanie pić ani jeść. W zasadzie przełykanie śliny też jest bolesne. Staram się nie nakręcać, ale kurczę już nie sądziłam, że to wróci. Podejrzewam, że ta "szalona" pogoda mogła mieć wpływ: raz słońce, raz deszcz. Ech... Oby mi przeszło szybko, bo nie wiem jak sobie pomóc nawet 🙁
Zu bo chyba zaraz będę płakać z tobą  😕  trzymaj się cieplutko, masz pozytywne fluidy ode mnie, powodzenia  :kwiatek:
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 kwietnia 2015 12:07
amnestria, trzymaj sie ciepło!!!
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
14 kwietnia 2015 12:10
amnestria  :przytul:


Zu współczuję.. ja walczę o mojego już od 2 lat, czasami wolałabym go po prostu uśpić żeby się nie męczył ale jednak pół życia spędziłam z tym psem, ciężka decyzja.
Strzyga, smarcik - dzięki babeczki! :kwiatek:
Kaprioleczka rzecz w tym że weterynarzy mamy super, psina niestety już ma swoje lata... Nadal walczymy, ale oswajam się z najgorszym...


przykro mi 🙁 rozumiem Twoje położenie, bo i mój 14 latek, ale po zeszłorocznym dramacie, gdzie pies stracił nerkę i 10 dni nie było wiadomo w ogóle czy przeżyje, to już naprawdę się o niego boję. A jedna "świetna" klinika w w-wie tak położyła sprawę, a specjalnie tam własnie pojechaliśmy... masakra  🙄

amnestria tulimy!!
amnestria, mocno trzymam kciuki, żeby sobie poszły od Ciebie nawroty. Kurczę, nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała wynaleźć coś, co przyniesie Ci ulgę...

Kaprioleczka,  która klinika?
Cricetidae napisałam Ci na PW
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
16 kwietnia 2015 20:34
Dziękuję Wam za wsparcie :kwiatek: Na chwilę obecną jest minimalnie lepiej, jeździmy codziennie na kroplówki. Szału nie ma, ale już aż tak nie cierpi. No w razie czego oswajam się z najgorszą myślą, ale póki to nie będzie konieczne to nie będę się z nią rozstawać.
amnestria straszliwie mi przykro 🙁 Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo chciałabym umieć Ci pomóc. Okropna jest taka bezsilność... Trzymaj się, jesteś najdzielniejsza na świecie
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
21 kwietnia 2015 11:41
Uśpiliśmy dzisiaj psa, z którym spędziłam ponad połowę swojego życia. Mam ochotę położyć się i umrzeć.
BASZNIA   mleczna i deserowa
29 kwietnia 2015 12:01
Nienawidzę elektroniki. Wszelakiej. Wiem: hahahihi, piszesz na rv. Korzystam, pewnie, ze wszystkich udogodnien. Ale czuje sie wiezniem, czasem mnie przytłacza, jakikolwiek problem to koszty, klopoty. Grrr.
smarcik, :przytul:
Moze nie tyle co nie wychodzi, ale strasznie przygnebia mnie stan mojego palca 🙁. W styczniu mialam uraz w skutek ktorego zostal zlamany. Przechodzilam juz operacje, zabiegi, ale nie przyniosly oczekiwanych rezultatow. Obecnie chodze na rehabilitacje (od polowy lutego), a jedyne co sie zmienilo to moje nastawienie do sprawy i odpornosc na bol. Wyglada to jak przykurcz 2 stopnia (palec nie prostuje sie tak jak reszta, jest zgiety pod katem prawie 90 stopni), a rehabilitanci jednoznacznie twierdza, iz to przyczyna fatalnego zlozenia podczas operacji czego skutkiem jest zle ustawiony staw blokujacy wyprost. Teraz juz wszystko sie zroslo, wiec niewiele da sie zrobic, a lekarz mowi ze nie podejmie sie operacji pelnej rekonstrukcji, ktora moze pomoc, lecz moze tez przyniesc odwrotne skutki, przez co de facto bedzie jeszcze gorzej niz jest teraz. Konsultowalam to z kilkoma ortopedami w mazowieckim i prawie  kazdy mowi co innego, a ja czuje sie tak strasznie bezsilna 🙁. Znajomi mowia, ze nie ma sie czym przejmowac, ale nie daje mi to spokoju i oddalabym wiele, by palec wrocil do pelnej sprawnosci. Przepraszam za brak polskich znakow, pisze z telefonu.
revoltowiczka bardzo przykra sprawa. 90 stopni to bardzo dużo i z pewnością masz z tego powodu ograniczoną sprawność  🙁 Czy nie ma nikogo kto mógłby Ci pomóc ? Czy Twój stan spowodowany jest błędem lekarskim ?
jagoda1966, ciężko powiedzieć, czy to błąd lekarski.. na pewno operacja jaką przechodziłam ustabilizowała złamanie, które było zupełnie niestabilne, wieloodłamowe i skośne. RTG robione tuż po niej wykazało, że przebiegła prawidłowo, a lekarze osiągnęli to co chcieli. Dopiero potem, po zdjęciu gipsu, który miałam ponad 1,5 miesiąca okazało się, że są duże trudności przy wyprostowaniu palca, a z biegiem czasu to się pogłębiało i pogłębiało, mimo intensywnej rehabilitacji 🙁. Na razie, mimo ryzyka szukam dobrego lekarza, który podejmie się kolejnej operacji - tym razem pełnej rekonstrukcji tego palca, bo nie widzę innego rozwiązania.
revoltowiczka., w Krakowie jest świetny lekarz wyspecjalizowany w chirurgii ręki - Mariusz Bonczar. Nie wiem czy jesteś zainteresowana, bo to jednak kawałek od Warszawy, ale może akurat w czymś to Ci pomoże :kwiatek:
vanille, każda wskazówka jest dla mnie cenna, bardzo dziękuję  :kwiatek:
maleństwo   I'll love you till the end of time...
08 czerwca 2015 08:21
Nie z cyklu "nic mi nie wychodzi", bo generalnie mam dobry czas, ale strasznie mi smutno, martwię się i boję o kogoś innego...

Moja teściowa nr 1 (kto pamięta moją historię, ten wie, że mam teściów razy 2) od 3 tygodni jest w szpitalu. Usunięcie trzustki. I wszelkie możliwe powikłania, łącznie z powtórnym otwieraniem i zapaleniem płuc. Teść co 2 dzień jeździ do Warszawy, moi rodzice są na miejscu. Ja dostaję tylko info telefonicznie. I wczoraj mama dzwoni, ze nie jest nic lepiej. Lekarz mówi, że trzeba czekać. Że, cytuję, istnieje nadzieja, że organizm sobie poradzi. To nie brzmi jak "spokojnie, będzie dobrze", prawda...? Ja wiem, operacje trzustki to straszne cholerstwo, niebezpieczne. Nie przelewki. Ale może wystarczy nieszczęść?

Ile może znieść jedna rodzina? W 2011 zmarł na raka tata teścia. W 2012 mój mąż. Przy obu miesiące w szpitalach. Maż był jedynakiem, więc teściowie zostali sami. A teraz to. Teść gaduła, robi dobrą minę do złej gry, struga chojraka, ale pęka, kiedy się z nim rozmawia sam na sam.

Nie mogę przestać o tym myśleć. Panikuję. Wracają obrazy, które dotąd udawało się schować gdzieś w czeluściach pamięci.

Do tego tata męża ma jutro zabieg kardiologiczny i też się stresujemy.

Przez to wszystko kolejny raz położyłam jakąś sprawę w pracy - ciągle z czymś się spóźniam, coś przekręcam... Szefostwo wyrozumiałe, ale czuję się z tym kiepawo.

Wyżaliłam się. Trzymajcie, proszę, kciuki za moją teściówkę...
maleństwo, kciuki są. Trzymajcie się.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
08 czerwca 2015 12:00
maleństwo  :przytul: Trzymam kciuki. Swoją drogą jesteś naprawdę świetną osobą, że dalej utrzymujesz rodzinne stosunki z teściami nr 1, na pewno to dla nich ważne, skoro nie mają własnych dzieci.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
08 czerwca 2015 12:17
Dzięki. No trzymamy się blisko, zresztą moi rodzice też. Tamte przeżycia bardzo nas zbliżyły. Zresztą to są po prostu świetni ludzie, z teściem to w ogóle się uwielbiamy.
Ech, musi być dobrze, musi...
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
08 czerwca 2015 12:28
Maleństwo trzymaj się! :przytul:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się