Zainspirowana przemianą Kaliny zaczęłam przeglądać stare i nowe fotki swoje.
Swoją historię opisywałam już nie raz, generalnie jak nie urok to s... W każdym razie koń jest w moich łapkach od 2012 roku (jako surowy 6io latek), tuż po zajazdce miał półroczną przerwę ze względu na kręgosłup i bezhalową stajnię zimą, później chwilkę byliśmy w super stajni, ale koszty i dojazd nas przerosły, pochodził kilka miesięcy i nabył naderwanie międzykostnego (około 12%), więc znów pół roku przerwy. W końcu systematycznie udało nam się zacząć pracować od zimy 2013 do wakacji i nawet pojechać debiuty LL, ale w wakacje zaczęły się problemy z kopytami (strasznie się kruszyły, więc lżejsze jazdy), a potem jak już zdawało się być ok pokonał nas potrójny mini szereg gimnastyczny i tym razem nie koń, ale ja uszkodziłam sobie bark zrywając więzozrost barkowy, więc koń znów miał około 3 miesiące przerwy.
Piszę to, bo nie mogę powiedzieć o dwóch latach systematycznej, "ciężkiej pracy", nie nazwę tego też "jeździectwem zrywowym", gdyż to raczej ironia losu, a nie wzloty i upadki chęci. Raczej abstrahując już od przerw jakie nam się przydarzały chciałam porównać jaki postęp jeźdźca i konia odbył się na przestrzeni tych przerywanych dwóch i pół roku pracy nad sobą wzajemnie i w większości własnymi staraniami z konsultacjami trenerskimi "dorywczo".
2012, początki 2013
sztywny, pędzący galop i nie mogący go wysiedzieć jeździec
galop 2014 - w końcu uruchomiony zad
i galop dziś - i w końcu udało się koniowi uruchomić grzbiet
kłus 2014 i dziś
może zdjęcia przez swoją niewyraźność nie oddają wszystkiego co się zadziało, ale ja generalnie w końcu wsiadam na konia z bananem i zsiadam z bananem, bo w końcu zaczynamy się rozumieć, bo w końcu jazda staje się przyjemnością, a nie "walką o przetrwanie" którejkolwiek ze stron tego duetu. Wiele przeszliśmy, wiele przed nami. Oby wszystko układało się pomyślnie 🙂
A poniżej zdjęcia porównujące najgorszy moment wyglądu konia (po kontuzji) i najlepszy w międzyczasie startów w LL.