"Nie ogarniam jak..."

Averis, jak mi maraton wbiega w paradę (albo np. hałasuje), to sobie myślę, że to fajnie, że tyle ludzi biega - może będą ciut zdrowsi i może nie zasilą tak zaraz kolejek do lekarzy?


do zwykłych nie, ale do ortopedów i kardiologów to na bank 😉
W zasadzie się zgadzam 😉 Nawet się zawahałam, czy tego nie dopisać. Ale to chyba i tak będzie zdrowsza populacja od sportowców kanapowych...
Jak dla mnie i tak powinni to robić w lesie, zdrowiej dla nich, przyjemniej dla ruchu ulicznego. Albo na stadionach, czemu nie mogą biegać po stadionach jak na zawodach?
galopada_   małoPolskie ;)
25 maja 2015 20:58
drabcio, maraton dla kilku tysięcy ludzi na stadionie? a jak to sobie wyobrażasz? 😁
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
25 maja 2015 21:00
No i oczywiście jeszcze, że miasto jest dla wszystkich.


Tyle w temacie 😉

e:


[quote author=galopada_ link=topic=95120.msg2364369#msg2364369 date=1432583905]
drabcio, maraton dla kilku tysięcy ludzi na stadionie? a jak to sobie wyobrażasz? 😁
[/quote]

Tak samo jak procesje od stacji do stacji w kościele (właśnie sobie wyobraziłam to 😀 )

Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
25 maja 2015 21:00
Nie tet, uogólniasz a nie powinnaś bo katolik, praktykujący i wierzący nie będzie taki o jakim piszesz, często to osoby wykształcone z wszelkimi możliwymi tytułami naukowymi, odpowiedzialnymi zawodami, którym ani ignoranctwa ani nieuctwa zarzucić nie można.
Ty piszesz o ludziach, którzy są katolikami bo są, w takich rodzinach się urodzili i tak już zostali, mają potrzebne sakramenty, bo mają i tak jak ich rodzice do tych sakramentów popchnęli tak oni pchają swoje dzieci bez chwili zastanowienia czym tak naprawdę te sakramenty są, niby w Boga wierzą ale KK za grosz nie rozumieją, przykazania wyklepią ale niespecjalnie czają o co w nich chodzi, chodzą co niedziela do kościoła, przyjmą księdza po kolędzie, co drugi wtorek miesiąca pójdą do wróżki a co tydzień namiętnie przeczytają swój horoskop. A dla ciebie katolik żyjący zgodnie z zasadami wiary i ten pseudo to to samo.
Nie wiem niech sobie biegają w górę i w dół po schodach, ale jestem pewna ze da się coś zrobić mniej uciążliwego niż zamykanie połowy miasta na cały dzień bez wyznaczenia objazdów albo chociaż informacji że coś się będzie działo 🙁
Ale maraton jest raz w roku... przynajmniej we Wrocławiu. Półmaraton chyba raz na pół roku. I tyle. 3 dni nie można przeżyć? Ja mieszkam w miejscu skąd on rusza i gdzie jest meta, a jakoś w zeszłym roku do pracy dojechałam - owszem objazdem, przez co byłam spóźniona ale dało się objechać. Natomiast byłam zła na to, że nie było jasno powiedziane którędy objazd. 
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
25 maja 2015 21:49
branka, u mnie regularnie ludzie na zajęcia w weekendy nie dojeżdżają, bo zamyka się jakaś część trójmiasta i zamiast np. 20 minut jadą 2h.
I maratony są raz na 3 miesiące, jak nie częściej.
Averis   Czarny charakter
25 maja 2015 21:51
W Warszawie podobnie.
busch   Mad god's blessing.
25 maja 2015 21:56
branka, ja nie pamiętam kiedy ostatnio dojechałam jak człowiek do swojej uczelni na Krakowskim Przedmieściu... Od kilku miesięcy jak tylko mam zjazd, to akurat okazuje się że jakiś bieg jest albo znowu ktoś coś chce zamanifestować 😉.

Teodora, chyba bym się zgodziła z Twoją teorią 😉.
No to u nas chyba mniej tych maratonów, pochodów zresztą też mało, głównie się kręcą w okolicach rynku. Ja dawno nie pamiętam sytuacji, żebym nie mogła gdzieś dojechać, poza zwykłymi korkami, lub bardziej intensywnymi w długi weekend. A, w sumie w niedzielę jak był mecz żużlowy to też się trochę zakorkowało koło mnie, ale też bez dramatu, policja przyjechała kierować ruchem i jakoś poszło.
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
25 maja 2015 22:25
Nie tet, uogólniasz a nie powinnaś bo katolik, praktykujący i wierzący nie będzie taki o jakim piszesz, często to osoby wykształcone z wszelkimi możliwymi tytułami naukowymi, odpowiedzialnymi zawodami, którym ani ignoranctwa ani nieuctwa zarzucić nie można.
Ty piszesz o ludziach, którzy są katolikami bo są, w takich rodzinach się urodzili i tak już zostali, mają potrzebne sakramenty, bo mają i tak jak ich rodzice do tych sakramentów popchnęli tak oni pchają swoje dzieci bez chwili zastanowienia czym tak naprawdę te sakramenty są, niby w Boga wierzą ale KK za grosz nie rozumieją, przykazania wyklepią ale niespecjalnie czają o co w nich chodzi, chodzą co niedziela do kościoła, przyjmą księdza po kolędzie, co drugi wtorek miesiąca pójdą do wróżki a co tydzień namiętnie przeczytają swój horoskop. A dla ciebie katolik żyjący zgodnie z zasadami wiary i ten pseudo to to samo.


Tak, ja piszę o tych drugich, ale oni niestety są głośniejsza i bardziej widoczną częścią KK. Ja nie ogarniam jak taki ktoś określa sam siebie katolikiem. Tak sie zaczęło moje wychodznie z kościoła katolickiego. Uświadomilam sobie, ze nie zgadzam sie z jego zasadami i nie wszytskie w życiu będę stosować. Tym samym w moich własnych oczach przestałam być katolikiem.
Te 90 procent, jak nie wiecęj katolików w Polsce zasila głównie tłum pseudokatolików. I tak też napisalam w pierwszym poście: pseudokatolicy, pseudowiara.
tet, ale czy to jest wina kościoła, że ludzie są pseudokatolikami? Każdy ma wolną wolę, żyje według takich zasad, według jakich chce żyć, kościół nie może zmusić nikogo, by postępował zgodnie z zasadami wiary chrześcijańskiej - ale czy to znaczy, że chrześcijaństwo jest złe? Dodać jeszcze do tego należy, że "oficjalnie" każdy, kto został ochrzczony, na zawsze pozostaje katolikiem, bo droga wyjścia z kościoła jest tak skomplikowana, że żaden przeciętny Jasiu z Wólki Dolnej nie będzie się tego podejmował (nawet jeżeli w ogóle wie, że teoretycznie ma taką możliwość).
Żeby nie było, mówię to z punktu widzenia osoby, której z kościołem katolickim nie do końca po drodze, wierzę w co innego, ale nie potępiam w czambuł chrześcijaństwa, bo jest wyznaniem mądrym i pięknym. Ale "oficjalnie" jestem katolikiem, rodzice mnie ochrzcili i klamka zapadła.
Scottie   Cicha obserwatorka
26 maja 2015 07:39
Nie ogarniam filmów wrzucanych przez Krainę Grzybów na youtube. Nie ogarniam i chociaż jestem po nocnej zmianie, to boję się zasnąć  🤔wirek:
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
26 maja 2015 08:20
[quote author=Murat-Gazon link=topic=95120.msg2364527#msg2364527 date=1432621547]
tet, ale czy to jest wina kościoła, że ludzie są pseudokatolikami? Każdy ma wolną wolę, żyje według takich zasad, według jakich chce żyć, kościół nie może zmusić nikogo, by postępował zgodnie z zasadami wiary chrześcijańskiej - ale czy to znaczy, że chrześcijaństwo jest złe? Dodać jeszcze do tego należy, że "oficjalnie" każdy, kto został ochrzczony, na zawsze pozostaje katolikiem, bo droga wyjścia z kościoła jest tak skomplikowana, że żaden przeciętny Jasiu z Wólki Dolnej nie będzie się tego podejmował (nawet jeżeli w ogóle wie, że teoretycznie ma taką możliwość).
Żeby nie było, mówię to z punktu widzenia osoby, której z kościołem katolickim nie do końca po drodze, wierzę w co innego, ale nie potępiam w czambuł chrześcijaństwa, bo jest wyznaniem mądrym i pięknym. Ale "oficjalnie" jestem katolikiem, rodzice mnie ochrzcili i klamka zapadła.
[/quote]

A czy ja mówię, że to wina kościoła? Ksiedza, biskupa, papieża czy Ducha Świętego? Nie mówię o tych, którzy świadomie określają się niekatolikami ( kwestia formalno prawna mi wisi i powiewa), cały czas mówię o tych co chrzcza, sluby biora, swieta obchodza.
tet tylko że powody takiego postępowania mogą być bardzo prozaiczne. Dziecko ochrzcić - bo będzie mu w życiu łatwiej, inne dzieci się nie będą z niego śmiały itp. Ślub wziąć - bo mama, babcia, ciocia i w ogóle rodzina. Święta obchodzić - no bo co, wszyscy obchodzą, a człowiek ma sam jak palec siedzieć, smutno tak, to już lepiej pójść i pobyć z rodziną. Łatwo jest mówić, że skoro komuś takie kwestie powiewają, to powinien pewnych rzeczy nie robić, ale nie żyjemy na pustyni, tylko wśród innych ludzi, których nasze postępowanie żywo dotyka i czasem warto coś zrobić po prostu po to, by sprawić im przyjemność. Ja np. corocznie latam z koszyczkiem do kościoła na Wielkanoc, mimo że nie ma to dla mnie żadnego znaczenia religijnego - ale latam, bo razem ze mną leci mój tata, który cały rok czeka na ten jeden dzień, kiedy razem pójdziemy sobie poświęcić koszyczek - dlaczego miałabym mu tego odmawiać, w imię czego?
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
26 maja 2015 08:47
No i nie ogarniam, jak dorosły człowiek może nie mieć odwagi cywilnej, własnego zdania i będzie się kierował w życiu oportunizmem.
Ja na Wigilię do rodziny jadę, posiedzieć z nimi, ale do kościoła z nimi nie pójdę. Jezeli mama, tata, babcia czy sąsiadka nie może tego przetrawić, ze syn, wnuczek lub sąsiad do kościoła nie chodzi to jest ogromny problem- problem mamy, taty, babci i sąsiadki. Jeżeli uczą dziecko hipokryzji, kłamstwa i oszukiwania samego siebie i rodziny dla wygody, spokoju, i dobrego wrażenia to tyle własnie dostaja. Kłamstwa i oszustwo.
Moje dziecko nie jest ochrzczone. I jakoś tych trudów życia nie widze. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby się jakieś dziecko go zapytało, czy jest ochrzczony ! To dorosłi maja narąbane w głowach, ja nie widzę powodu żeby dla świetego spokoju dołaczać do stada baranow.
Ps. W domu wigilii nie zrobie, choinki nie mam. Uwazam swieta za mily rodzinny czas, nie biora udzialu w czesci koscielnej, ani sama w swoeim domu nie wprowadzam zadnych obrzedow, prezentow, choinke, jajek malowanych. Z przyjemnoscia korzystam z dni wolnych od pracy, jak sobie tak narod wymyslil to tak  ma. Zreszta ja zwykle w dni wolne od pracy wlasnie z przyjemnoscia pracuje, bo wreszcie klienci maja chwile wolnego 🙂
Tet, pomimo niedawnych róznic zdań, tutaj zgadzam się z Tobą w 100%! Nie rozumiem i chyba nie zrozumiem, jak można kierować się w tak istotnych kwestiach motywacją typu "co ludzie powiedzą", "dzieci się będą śmiać". Drażni mnie konformizm, hipokryzja i tchórzostwo w istotnych życiowych kwestiach, światopoglądzie, wierze, stylu życia.
Przykładowo, jestem wege, nie chce brac slubu, od dawna nie uważam się za katolika, nie "praktykuję", nie obchodzę żadnych świąt (nawet bożego narodzenia), nie będę chrzcić potencjalnego dziecka, nie zacznę jeść mięsa itd. i nigdy przez myśl mi nie przeszło co rodzina na to albo środowisko. Moja sprawa. Też jakoś specjalnie trudów życia z tego względy nie dostrzegam.
tet co ma wspólnego odwaga cywilna z decyzją nieodmawiania komuś przyjemności, na którą czeka cały rok? Można mieć własne zdanie, ale wyrażać je tak, by nie sprawiać przykrości innym ludziom. Dla mnie sprawa jest prosta - mnie się nie dzieje żadna krzywda, jeśli poświęcę pół godziny i pójdę z tym koszyczkiem, za to moi rodzice są szczęśliwi, że robimy to razem. Jeżeli postanowiłabym dla własnej satysfakcji tupnąć nogą i przestać to robić, to szczęśliwy nie będzie nikt, ani oni, ani ja. Wobec tego jaki byłby sens takiego działania?
Do kościoła też pójdę, jeśli komuś z rodziny na tym bardzo zależy i potrzebuje tam mojej obecności. Poza tym wierzę w Boga, a że akurat obrzędy katolickie mi nie pasują i założenia religii katolickiej też nie, to już moja sprawa. Bóg - jest. W kościele też jest, o ile tylko w tym kościele są osoby naprawdę w niego wierzące. I myślę, że On doskonale wie, kim kto jest naprawdę, i rozlicza nas z tej prawdy właśnie.

wendetta nie zauważasz różnicy między "boję się, że ludzie będą gadać" a "nie chcę świadomie sprawiać przykrości bliskim, których kocham"?

Hmmm a mnie moi rodzice chrzcili na tyle późno, że to pamiętam, z różnych powodów nie do końca zależnych od nich. I powiem Ci, że mieli różne nieprzyjemności choćby w szkole, póki mnie nie ochrzcili. Ja też miałam.
ok, masz rację, mówię z własnych doswiadczeń. Nie mieści się w głowie sytuacja, że swoją postawą i swiatopoglądem (przemyślanym, dojrzałym, będącym konswekwencją wielu przemyślen i wniosków, ale nie spontanicznego buntu) mogłabym sprawiać przykrość komuś kto mnie kocha ergo powinień chcieć mnie zrozumieć. tak samo on/ ona może sprawiać mi przykrość wymuszając na mnie hipokryzję i kłamstwo albo próbę zmiany siebie na siłę.
Dla mnie to kwestia akceptacji, miłości, chęci zrozumienia siebie nawzajem. Kto będzie szanował Ciebie jeśli nie Ty sam i Twoi najbliżsi?
Przykładowo: moja mama "musiała" zaakceptować moja postawę życiową zgoła inną od tej, w jakiej ona mnie wychowała. I wyszło nam to OBU na dobre. Tak jak kiedyś ja się uczyłam od niej, tak ona teraz uczy się od nas (obu córek). Ona sama w wieku 60 lat przechodzi niesamowita metamorfozę sposobu myslenia i postrzegania świata i nigdy nie widziałam jej szczęśliwszej.

edit: apropos chrztu: jeśli miałabym połozyć na szali za i przeciw chrztu swojego dziecka- argumenty "za" nie miałby najmniejszych szans z tymi "przeciw" w zwiazku z czym żadna siła nie jest w stanie mnie przekonać do zrobienia tego swojemu dziecku. A mam nadzieje być na tyle świadomym rodzicem, że będę w stanie przygotować swoje dziecko do ewentualnej "konfrotnacji" z chrzczonymi rówieśnikami i uświadamiać je dlaczego jest tak a nie inaczej.
wendetta tylko problem polega na tym, że czasem ludzie są zbyt zamknięci w swoim własnym światopoglądzie, by rozumieć, że jakikolwiek inny może być dobry. Jeżeli wobec takiej osoby nie pójdziesz na pewne kompromisy, to ona będzie nieszczęśliwa, nie mogąc Cię przekonać do swoich racji - ponieważ jest święcie przekonana, że dla Ciebie byłoby tak lepiej i że robi to dla Twojego dobra, właśnie dlatego, że Cię kocha. W przypadku takich osób jeżeli nie chce się wywołać poważnych problemów, awantur i nieprzyjemności, trzeba wykazać się dużą dozą dyplomacji i zdrowego rozsądku w decydowaniu, kiedy warto upierać się przy swoim, a kiedy lepiej ustąpić. I to też ma wiele wspólnego z miłością i akceptacją - bo łatwo jest patrzeć z punktu widzenia "skoro mnie kochają, to powinni...", ale trzeba pamiętać, że jest jeszcze druga strona medalu: "skoro ja ich kocham, to powinnam...". I to jest trudniejsze.
Widzisz Murat, jasne, rozumiem o czym mówisz... Ale nadal, w moim "idealnym świecie", postawa "ja kochan, więc powinnam" sprowadza się do tego, że ja Was/ Ciebie kocham więc akceptuję Ciebie i Twoje wybory, ale nie daję sobie naginać swoich. Tak jak ja Cię do niczego nie zmuszam, tak Ty nie zmuszaj mnie. "Skoro mnie kochają to powinni" to dla mnie też "powinni mnie zaakceptować", a NIE "powinni robić to co ja". To jest dla mnie miłosc, zrozumienie i wzajemny szacunek.
Masz rację, ludzie są rózni, może ja miałam to wybitne szczęscie, że moja rodzina (czyli siostra i mama) albo podziela moje poglądy albo je akceptuje. No mam farta i tyle 😉
Z kolei trochę dalsza rodzina to już przykład tych wybitnie zamkniętych ludzi o których piszesz, bardzo tradycyjnych. Ślub, chrzest, rolada na obiad. I co? jeżdzę na zloty rodzinne, na niedzielne obiady z roladami, siedzę z nimi przy jednym stole i rozmawiamy. I nikt nie ukrywa, że ja od 9 lat do kosciola nie chodzę, nie tknę ze stolu nic mięsnego, nie chcę brac slubu, chrzcić dzieci itd. Moja siostra podobnie. Oni z kolei są naszym dokładnym przeciwieństwem. I dyskutujemy o tym, jak robi się za gęsto to obracam to w żart, ale nikt sobie do gardeł nie skacze, nie płacze, nie zrywa więzów rodzinnych, nie szantażuje. Nawet wesela kuzyna mnie za chwilę czeka, ba, nawet do kosciola wejdę! Z tym, że modlić się nie modlę, nie uklęknę, nie będę bić się w pierś, o pójsciu do komunii nie wspominając. Stanę sobie grzecznie z tyłu i przeczekam.
Ja uważam, że się da, ale wiadomo, że racja jest jak d..., każdy ma swoją 😉
wendetta no właśnie, tylko że to jest idealny świat i rzadko kiedy to tak wygląda  😉 Chociaż szkoda. W rzeczywistości ludzie bardzo często mają tendencje do zmuszania kogoś do czegoś w imię miłości, bo bardzo trudno jest zaakceptować, że ktoś, kogo się kocha, jest inny niż chciało się, by był - szczególnie jeśli to własne dziecko czy ktoś bliski z rodziny.
Trzeba po prostu wiedzieć, jak z kim żyć tak, aby obie strony były zadowolone. Kompromisy i ustępstwa są niezbędne.
Ja mam rodzinę dość specyficzną pod względem religijnym, jest wiele historii trudnych, o których na forum publicznym raczej nie będę pisać, dlatego też mając to na uwadze staram się nie dolewać oliwy do ognia tylko dla własnej satysfakcji wylezienia ze swoimi poglądami na świecznik. Osiągnęliśmy pewnego rodzaju stabilizację pod tym względem i nie zamierzam jej niszczyć.
Stanę sobie grzecznie z tyłu i przeczekam.



wendetta 😉
A może wejdź na tą mszę i nie przeczekuj gdzieś z tyłu. Pójdź do przodu i weź dla siebie tyle ile chcesz i tyle ile  możesz wziąć. To będzie moment pełen miłości ,szczęścia i pozytywnych uczuć, które skumulują sie w jednej chwili. Bierz z tego garściami bo potrafisz  😉. Nie trać czasu na stanie grzecznie z tyłu  😉.
Demon, w ten sposób o tym nie pomyslałam 🙂
ale wiesz, stając z przodu i jednocześnie nie klękając, nie modląc sie i nie robiąc tych wszystkich rzeczy, które się robi w czasie mszy, obawiam się, że mogę wzbudzić niepotrzebną sensację (zgorszenie 😉). A nie chce tego robić młodej parze. To jest ich dzień, na który tak bardzo czekają, oni mają być w centrum zainteresowania (czyli aż takim egoistycznym potworem chyba nie jestem :lol🙂

edit. ale pomysł z przełączeniem się z trybu "przeczekam", na tryb "skorzystam", jest niegłupi! Stojąc gdzieś mniej na widoku, też go moge uskutecznić.
Nie ogarniam filmów wrzucanych przez Krainę Grzybów na youtube. Nie ogarniam i chociaż jestem po nocnej zmianie, to boję się zasnąć  🤔wirek:

Ja też nie ogarnęłam. Potem się zaintrygowałam, zaczęłam szperać w necie. Pod filmami na YT można znaleźć ciekawe interpretacje  😲 Poza tym widzę że dużo osób się wkręciło
https://www.facebook.com/krainagrzybowtv/timeline
Dziwne to 🤔wirek:
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
26 maja 2015 10:11
Kraina Grzybów jest fasssssscynująca 😍
Co tam jest?
Wolę w pracy nie wchodzić na youtuba.
wendetta popieram to, co napisała demon.
Ja ostatnio tak właśnie stałam z przodu na pogrzebie i bardzo pilnie słuchałam, analizując wszystko, co słyszę. Chyba po raz pierwszy naprawdę tam byłam, a nie tylko stałam  😉 Swoją drogą trafił się świetnie mówiący ksiądz z bardzo dobrym kazaniem, ale nawet gdyby nie, to i tak wyszłam stamtąd z bardzo silnym poczuciem, że większość tego, co usłyszałam, jedynie potwierdza moje przeświadczenie, że jest coś ponad wszelkimi nazwami i podziałami, ponieważ to, w co wierzę, w wielu punktach jest komplementarne z religią katolicką i wcale się wzajemnie nie wyklucza... I zdecydowanie warto było czegoś takiego doświadczyć.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się