Wszystko o wspinaniu: skałki, taternictwo, sprzęt, topo, ludzie, kursy etc.

Ja mam na 15 dopiero... Myślę że mniej się będę bać odpadać kontrolowanie niż pierwszego łapania lotu i potencjalnego odpadania niekontrolowanego 😉 Ale zobaczymy.
W lipcu jest szansa, że będę we Wrocławiu na parę dni to bym chętnie skoczyła na wspin, tylko zaznaczam że nie mam sprzętu oprócz uprzęży i raczej się to za szybko nie zmieni.
po 21 lipca bardzo chetnie, nie wiem czy bede w stanie sie wspinac, ale poasekurowac w razie czego pewnie tak 🙂 Bedziemy sie moze dogadywac jak juz bedzie blizej?
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
02 czerwca 2015 11:16
Łapanie jest spoko - ja łapałem większego i cięższego chłopa i było łatwiej niż na wędkę - najwyżej polecisz do pierwszego ekspresu🙂 dalej nidyrydy. Jak nie puścisz liny to będzie ok, lina dynamiczna pochłania jednak trochę ciężaru i w moim odczuciu jest łatwiej... Co innego przy niekontrolowanym zapewne, dlatego ja się wspinam tylko z tymi, którzy nie odpadają i sama nie planuję 😂
Ja będę miała linę więc spoko, tylko nie wiem czy do czerwca skompletuję ekspresy bo to majątek!
Tak, tak, tak! Zróbmy revoltowy zlot łojantek 🏇 Ja chętnie poszłabym na drogi na własnej 😍
Sprzętu już trochę mam, więc myślę, że wspólnymi siłami uzbiera się sporo.
Za 2 tygodnie jadę do Będkowskiej, spotkam kogoś?



ps. Kika, znajomy który był w Julijskich siedzi w Japonii i nie mam za bardzo z nim kontaktu... 🙁
ps.2. wędka jest do bani - jak mówił nasz instruktor - kastruje psychę
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
02 czerwca 2015 12:09
To termin mniej więcej już ustalony po 20 lipca - moje dzieci 26 wracają z kolonii i do tego czasu ja też muszę wrócić, ok. 20 będziemy wracać z Julinek to może mnie mąż zostawić gdzieś po drodze. Pytanie, które skałki - amnestria, nerechta, magda, ja, jeszcze smarcik trzeba namówić... O kim zapomniałam?

Wędka była fajna.... Do niedzieli 😂

Mam już przewodnik Płonczyńskiego o alpach julijskich i z jednej strony przebieram już w myślach nogami po szlakach a z drugiej jestem mega przerażona. To pierwsze nasze tak wysokie góry, oboje jesteśmy w wieku, w którym takie via ferraty ogląda się na National Geographic a nie po nich łazi no ale będziemy dobrze przygotowani, trasy wybieram łatwe, sprzęt dobry (8a i himountain bardzo się cieszą z naszej wyprawy 😂 ) ... Czuję że będzie co opowiadać🙂
Rul? Szepcik?

Podlesice są chyba sensownie położone..? Ew. pod Kraków?
jesli o mnie i meza chodzi to Rudawy wchodza w gre raczej.

E tam, wedka jak wedka... Teraz i tak nie ma dla mnie innej opcji 🙂 Ale ogolnie mi pasuje, mniej stresuje mnie wysokosc wtedy.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
02 czerwca 2015 14:58
Hej, jeśli myślałybyście o Rudawach, to może i jak bym się załapała. Tak mocno wstępnie...  😀
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
02 czerwca 2015 15:39
Ja znam z naszych tylko Jurę i Krucze więc chętnie pocisnęłam coś nowego. Czyli na razie Rudawki i Podlesice bierzemy pod uwagę. Dobrze żeby rejon był przynajmniej przez jedną z nas dość dobrze rozpoznany żebyśmy wiedziały mniej więcej gdzie chodzić i żeby było w miarę blisko z noclegiem - może wynajęcie chatki/domku na weekend?
Sokoliki i 9up najlepiej jak dla mnie! 😉 Tam jest i pole namiotowe i jest możliwość noclegu w pokoju. Genialne miejsce! Idzie się 30-60 minut w skały. Znam dojście w miejsca, gdzie jest kilka łatwych dróg. No i teraz też w Sokoliki jadę.

Jestem po szkoleniu. Fajnie było bardzo, świetna decyzja z odbyciem tego szkolenia 🙂 Pojechałam na 15, najpierw sobie odświeżyłam informacje o wpinkach, przeszłam trawers, weszłam na wędce robiąc wpinki jednocześnie z drugą liną - tak by było totalnie bezstresowo. Potem 3 loty - asekurował chłopak, który nas szkolił. Przy drugim locie się nieco wystraszyłam, bo był dość długi (jak na pierwsze loty zapewne 😉 ). Potem poszliśmy poćwiczyć po prostu chodzenie z dołem i poprawiał nam nasz instruktor błędy. Na koniec na przewieszce lataliśmy asekurując się wzajemnie. Ja się trochę bałam łapania, ale poszło nieźle, choć robiłam jeden niefajny błąd. Wypuszczałam nieco linę z ręki, przy czym instruktor mnie zagadywał, ja się zestresowałam i nie mogłam się skupić. Dwa razy ręka mnie nie posłuchała, poszła pod przyrząd aż (za blisko). Potem jednak się udało to opanować i już dobrze szło. Wiem na co zwracać uwagę, będę ćwiczyć. Miałam za zadanie dość mało luzu na linie zostawiać, co mi zdecydowanie utrudniało asekurację i czasem nie wyrabiałam się z wydawaniem liny... Ale to się wyćwiczy mam nadzieję.
Uff. 🙂 Kolega który się ze mną szkolił też zadowolony i będziemy chodzić z dołem jak będziemy razem na ściance 🙂 Także fajnie 🙂
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
02 czerwca 2015 20:09
No to pięknie! Mnie najtrudniej szło przestawienie mózgu z wybierania liny jak przybwędce w oddawanie, miałam ciągle odruch żeby wybrać przy pierwszych 2-3 asekuracjach🙂 teraz najważniejsze to ćwiczyć żeby wyrobić nawyki nowe.
Nieźle polatałaś, ja tylko jeden zaliczyłam i więcej zresztą nie zamierzam - szkoda linę marnować na loty 😂

Sokoliki mi pasują, jeszcze nie byłam i chętnie poznam.
Ja już wcześniej asekurowałam z dołem, tylko nie latałam i nie łapałam lotów. Ta lekcja miała być typowo z lataniem i sprawdzenie, czy wszystko robimy dobrze. Jeszcze na pewno będę chciała polatać, aby się oswoić z tym i na pionie lot zaliczyć, bo ćwiczyliśmy tylko na przewieszce.
A lina ściankowa, używana do ćwiczenia lotów głównie, więc nie moje zmartwienie czy się niszczy czy nie 😉
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
02 czerwca 2015 20:22
Ja już myślę perspektywicznie i wolę się nie przyzwyczajać do lotów bo na swojej linie nie zamierzam. Ale na ściankowej tak jak mówisz można śmiało. Jutro sekcja na 9 rano, mam nadzieję poćwiczyć. Fajnie jak mózg powoli ale jednak oswaja się z doznaniami, które nie takmdawno były nie do przejścia. Cudowne uczucie🙂
lojezu, my mielismy mete 10 minut od skal... 🙂
Gdzie i od których konkretnie skał?
My na kursie mieliśmy mega dużo wyłapywania. Ale takiego właśnie dynamicznego, że lina do partnera miała jakieś tam stałe napięcie (chodzi mi o standardową asekurację z dołem), ale gdy partner "zaliczał" lot (zrzucaliśmy się znienacka) to naszym zadaniem było miękkie wydanie luzu i dopiero zablokowanie - wtedy unikaliśmy tego szarpnięcia.
Ja wspinam się ultra słabo, serio jestem mega sierotą, ale do tego wyłapywania miałam... feeling? Za każdym razem mi wychodziło, choć nie wiem do końca jak to robię. Instruktorzy chwalili i uznali, że mam tak robić zawsze. Aha, ok 😉

Moje kursowe towarzystwo za to zajarane wspinaniem i teraz siedzimy wszyscy i codziennie gadamy o sprzęcie, co kupić, gdzie, ile... Pewnie i tak mój szpej ograniczy się do ekspresów, kości i heksów (heksów akurat nie mam, a jednak się przydają), bo na friendy póki co mnie nie stać 😉
Ale wspinanie na własnej kręci mnie tak, że w ogóle nie chcę robić nic innego. Chodzenie z dołem to są emocje, a wspinanie tradowe to jest obłęd w ciapki 😜
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
03 czerwca 2015 19:22
Właśnie przyjechała moja pierwsza lina.... Jest piękna ale ma 60 metrów, 10mm więc swoje waży 😵 no nic będę dźwigać🙂 a Salewy kurna za małe, chciałam większe ale sprzedawca powiedział że 38 ma wkładkę 25,5 więc przy stopie 24cm będzie git...  I ta wkładka ma tyle ale nie do końca pięty tylko do nadpęcia (jest takie słowo?) i w skarpecie jest ciasno... Teraz zabawa w odsyłanie ech...

My w porównaniu z tym co piszecie mieliśmy bardzo lajtowy kurs - po jednym locie, kilka asekuracji ale wszystko kontrolowane, spontanicznych lotów i wyłapywania nie było. Dziś na sekcji ze dwa razy weszłam z dołem ale nie asekurowałam i pomimo wielu sugestii trenera nie poleciałam🙂 W weekend chcemy iść z kumpelą poćwiczyć asekurację właśnie.
Wracając do naszego wyjazdu - magda sugeruje Sokoliki, nerechta Rudawy - znasz na tyle dobrze te skały żeby nas podprowadzić, zaproponować jakieś drogi? Bo ja zielona w temacie skał, byłam tylko dwa razy (Jura, Krucze) więc liczę na bardziej doświadczonych.
W Sokolikach jest więcej dróg obitych i prostych (przynajmniej z tego co w przewodnikach patrzyłam). Krucze są super, tylko że jak się trafi, że będzie tam jakaś grupa, to będzie kiszka bo tam mało dróg jest. Krucze są super extra, ale są małe.
Ale Sokoliki sa w Rudawach wiec mowiac o Rudawach mam na mysli miedzy innymi Sokoliki 🙂
magda od Sokolikow z 10 minut - pole jest pod samym podejsciem, Tabor pod Krzywa 🙂 Warunki nie najzarabistsze, ale przyzwoicie.
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
03 czerwca 2015 20:34
Ej a ten Tabor to nie jest jakiś  kultowy? W Kruczych mi opowiadali o jakimś kultowym polu namiotowym w skałach i nazwa Tabor na pewno się pojawiła ale nie wiem czy dotyczy tego pola, nie pamiętam....
Krucze fajne ale tak jak piszecie małe, my byliśmy grupą i sami robiliśmy tłok a jak przyszły inne to już w ogóle ciasno.
Kika bo ja byłam na kursie skałkowym na własnej. I pierwsze zajęcia miałam w marcu zdaje się. 😉
Kika   introwertyczny burak i aspołeczna psychopatka
03 czerwca 2015 21:47
ja w Kruczych uczyłam się zjazdu na własnej, ale to uczy wiary w siebie🙂 Choć bałam się strasznie. Mnie to we wspinaniu najbardziej właśnie strach ogranicza, fizycznie jestem wstanie wiele więcej przejść dokonać niż mi głowa pozwala. Czuję, że dam radę ale mózg zaczyna snuć swoje "nie dasz rady, zabijesz się, dzieci masz, stara jesteś" i takie tam, w demotywowaniu siebie to ja jestem mistrzem 🏇
No ale drążę nowe styki, przepalam ścieżki powoli bo powoli ale do przodu. Nigdzie mi się nie spieszy no ale na auto to ja długo oj długo nie będę chodzić. Zazdroszczę głowy🙂
Może tabor i kultowy - nie wiem, nie byłam, bo jak utknęłam w 9upie to już nie chcę nigdzie indziej, tam jest cudownie 😀 Mi spacer nie przeszkadza zupełnie. Warunki są takie, że można wieczorami odpocząć. Kuchnia, łazienki, prąd, nawet net. Bardzo lubię spanie w dziczy, ale jak jestem zmęczona to chętnie do 'cywilizacji' wracam 😉
pole jak pole, bez przesady ze to dzicz... 🙂
Ale ja nie o taborze piszę dzicz tylko o lesie, spaniu na dziko. Jeśli będzie ten nasz wspólny wypad to mi bez różnicy gdzie, byle pod namiotem. 9up uwielbiam i tu nocuję zawsze (pozdrawiam z namiotu 😉 ) ale jak wybierzecie co innego to też przyjadę jak będę mogła.
Dziś z nowo poznanymi ludźmi dwie drogi na wędkę weszłam - nie chciałam się wpychać ze swoimi koncepcjami, założyli powiedzieli chcesz to idź to poszłam 😉 jutro moja ekipa dojeżdża 🙂
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
05 czerwca 2015 08:27
magda jesteś pierwszą znaną mi osobą, która jadąc na wspin korzysta z takiej cywilizowanej infrastruktury  😀 No, pomijając znajomego instruktora jak mu się dzieć urodził, ale w tym przypadku to akurat się nie dziwię.

Bawcie się dobrze w Rudawach, dla mnie to niestety prawie koniec świata więc nie dotrę  😉 Zwłaszcza, że musiałabym jechać autem i tracić 2 dni na dojazd  🙁
Ja korzystam niestety z "noclegowni" 🙁 Ale albo będę mieć jazdy z chorobą, albo jakoś funkcjonuję. Kiedyś wymarzony urlop dla mnie to był namiot. Nawet wtedy, gdy w Gorganach temperatura spadła znacznie poniżej komfortu mojego marnego śpiworka 😁
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
05 czerwca 2015 08:52
amnestria Ty to w ogóle jesteś niesamowita, że tyle działasz, mimo bólu  😉


Projekt warszawski: https://www.facebook.com/events/817821031600727/  😍
Eee bez przesady, unikam martyrologii. Są ludzie, którzy mają duuużo gorzej niż ja, a są duuużo silniejsi. Też tak chcę 😍
Tylko właśnie, ja nie bardzo daję radę na polu namiotowym, więc jeśli coś będziemy kombinować to laseczki - pięknie proszę o jakieś agro czy co :kwiatek:

Poza tym moi kochani rodzice wypatrzyli gdzieś w USA turbowitaminki i kurczaki! Super na mnie działają.
Moja partnerka w ogóle się nie bała ze mną wspinać, bo asekurowałam dzielnie i nawet przez moment (w trakcie wspinu) nie czułam się źle.
Ponadto, mózg tak śmiesznie działa, że endorfiny pomagają zwalczać ból 😜 😜 Więc samo wspinanie/asek to dla mnie czysta radość 😅


Ej smarcik, ale fajność! Dołączam do wydarzenia!
Ze skał wróciłam, mam wielki niedosyt 😉 Najpierw szlajałam się z jedną ekipą (nowo poznaną - wesoła ferajna, super 🙂 ). Potem z drugą ekipą poznaną rok temu a w międzyczasie z nerką się udało 🙂
Sukcesów raczej brak. Wędkowałam na VI, z dołem zrobiłam aż 2 drogi... przez co wyjazd udany ale z pewnym niesmakiem. Chodziliśmy po za trudnych dla mnie drogach i panowie nie chcieli iść na te prostsze, a już na pewno nie chcieli wracać na te, na których byliśmy już kiedyś. Ostatniego dnia poszliśmy na 'coś dla mnie', ale skała okazała się zielona i mokra, więc się bałam. Wyszedł kwas, bo panowie zaczęli z tego drwić, więc się spakowałam i wróciłam. Trudno. Parę fot:
Wędka na tradowej Pater Noster VI (Bukowe Skały jeśli dobrze pamiętam) - pierwszego dnia, pękła.

Wędka na Kant Dobity V+ (Ścianki w Rudawach) - z blokami, z bólem ale pękła. 

Wędka na jakiejś VI na Chatce - z blokami, ale jakoś poszła.

Końcówka tej samej drogi - trawers na równowagę 🙂

I chyba najładniejsza droga wyjazdu - Prawy Komin na Sukiennicach, wędka na V. Przekapitalne widoki, fajny wspin kominem na rozpórkę. Gdyby nie wysokość na jakiej jest 1 wpinka to chętnie bym poszła z dołem, a tak to się oczywiście boję...

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się