naturalna pielęgnacja kopyt

ok, zaglądniecie do buta tak
ale trza je zdjąć i ruch jest sprawdzany na boso
Epikea, zacności pomysł, naprawdę dobry, super to "czym się strułeś tym się lecz", i gdybym wpadła na to x lat temu - pewnie dałoby się rozwiązać problem. Ale nie wiedziałam co jest grane.
Mimo tego, że przypadek w zasadzie w d* mający pochwały i nagrody - ale nagradzałby się sam, a nie karał.
Teraz jest pozamiatane, bo zaszły poważne zmiany w mentalności konia - stracił entuzjazm, źle zrozumiał zadanie i zdążyło się to utrwalić. No i mnie jego aberracje pozbawiły zaufania do niego. Gdyby nie trafiło na egzemplarz, który błyskawicznie się uczy i wyciąga wnioski, nie byłoby aż takiego piramidalnego efektu, ale on piorunem wyciąga wnioski.
Nic, błyskawiczną pojętność wykorzystujemy w ujeżdżeniu i na dziś - już mi się nie opłaca zmieniać mu dyscypliny, koń na czworoboku robi wszystko o co poprosić w zakresie MR, a na DR ma jeszcze czas i nic nie jest wykluczone.

Gillian, nikt chętnie nie rozpisuje się o klęsce z koniem, co nie znaczy, że tych klęsk nie ma - wystarczy się rozejrzeć.
Nie ruszają mnie szyderstwa, a sprawa jest ważna - gdyby choć jedna osoba nie popełniła mojego błędu w podobnej sytuacji. Nawet, jeśli przypadek nietypowy, nietypowe też się powtarzają.

Mam bardzo szybkiego konia, który "nie galopuje" - chyba, że chce. Mam dresażystę, który nad okserem 125/150 nie tyle skacze co frunie, mam cudownego i niezmordowanego konia terenowego. Omsknęło się "tylko" sklejenie wszystkiego razem. Może koń nie miał "serca" od początku - nie wiem. Może jednak miał - tylko nie tak wielkie, żeby olewać dyskomfort bardzo odczuwalny przy dużej wrażliwości.

Jeszcze wracając do meritum wątku. Na filmiku z kliniki rehabilitacji żaden z koni nie skacze krosówki, tak jak powinien skakać pewny WKKW-ista, wszędzie jest mniejsze lub większe "czajenie się", zbyt bliskie odbicie, zbyt bliskie lądowanie, zwolnienie, zakłócenia rytmu. Cudnie (i bardzo wypracowanym cudem, respekt), że biegają i skaczą, ale potwierdzają "bez kopyt nie ma konia". Jak i mój potwierdził. Koń, który nigdy nie miał złych kopyt zawsze będzie lepszy od "bliźniaka", który miał złe kopyta. I szczerze mówiąc, konie powinny mieć takie warunki rozwoju, chowu i pielęgnacji, żeby nigdy(!) nie zachodziła konieczność rehabilitacji kopyt. Brzmi jak truizm, ale... niewiele się takich koni widuje.
Odratowanie kopyt to nie to samo co brak konieczności ich ratowania - kiedykolwiek.
Bo nie chciałabym być źle zrozumiana, nie chodzi mi o to, żeby kuć konie jak leci jak najwcześniej, absolutnie nie. Wręcz przeciwnie, podejrzewam, że koń, który zawsze miał zdrowe bose kopyta - no, to dla niego nie ma sytuacji dyskomfortu (zakładając przeciętnie racjonalnego użytkownika).
Ale gdy już trzeba coś "mieszać" w kopytach, to trzeba się dobrze zastanowić jak, nie lecieć schematem: wszystkim to dobrze robi, to mojemu też. Nie zapominać o priorytecie - żeby koń lubił, że się rusza.
Gillian   four letter word
13 czerwca 2015 19:47
halo, to nie szyderstwo, to wielkie zdziwienie. Wypowiadasz się tonem olimpijczyka, któremu zabrakło konia a z tego co czytam startujesz jakieś totalne popierdółki. Jak nie wzrok to teraz wymyśliłaś kopyta. Skoro masz z tym taką wielką filozofię to podkuj i weź się do roboty, bo póki co jesteś tylko mistrzem pisania rad innym.
Gillian, piszę o koniu od początku, nic nie jest tajemnicą. Koń jest kuty na sezon, ale mleko wylało się dawno, w zasadzie w pierwszym skokowym starcie na trawie (bosym koniem). I wtedy rozpaczałam, bo przeczuwałam co się chyba stało, i że to jest nieodwracalne.
Szkoda, że nie wyjaśnisz, co jest podstawą twojego "zdziwienia". Bo chyba nie to, że na koniu robionym od surowego nie da się jeździć CC dopóki koń tego nie umożliwi? Mój uniemożliwił mi (i nie tylko mi) jazdę czegokolwiek powyżej 105 (na zawodach), a już 100 jest problemem - z powodu tempa, tempa u folbluta  🤔wirek: (tak, tego nie wzięłam pod uwagę, że folblut może NIE galopować). Choć przygotowanie treningowe, umiejętności techniczne i możliwości fizyczne spokojnie powinny wystarczyć na 130. Gdyby galopował. Nie zawsze che galopować. Nawet nie mam szansy sprawdzić, czy nie byłoby z nim tak, jak z wieloma końmi - że dostają skrzydeł dopiero od 110. Dziwi cię, że mnie dziwi co się stało? Gdy koń ani razu nie miał okazji np. zrazić się w skoku, gdy zasadniczo nie tyka drągów niezależnie jak wysoko?
Może, ze swoim doświadczeniem, doradzisz mi JAK pracować w takim przypadku? Jak "wziąć się do roboty"?
Mój trener twierdzi, że nadal(!) zamieniłby swojego olimpijskiego WKKWistę na tego - gdyby była możliwość częstych startów.
Tak, to miał być koń olimpijski - z takim zamiarem był kupowany. Jasne, z ryzykiem, że po drodze może zdarzyć się wszystko. Z planem B i C. I się zdarzyło, sporo. Plan C został zrealizowany w 100%, plan B kończy się realizować, plan A nie wypalił kompletnie - a bardzo mi żal, gdy widzę jak skacze koń, jaki potrafi być szybki, jaki jest niezmordowany.
Gdybyś wiedziała trochę o jeździectwie, wiedziałabyś też, że każdy koń czegoś uczy. Każdego.
Decyzję o tym, że nie będę próbować modyfikować jego preferencji podjęłam we wrześniu. Od tego czasu koń jest w treningu ujeżdżeniowym, z tym, że nie chcę, żeby nie skakał w ogóle, trochę skacze - tak dla rozrywki, czy gimnastycznie. Teraz jechała na nim malutkie skoki moja córka, studentka, dostali 3 flots, miała frajdę. My ćwiczymy swoje na płaskim. Skokowo rozwijam innego konia - debiutanta. Rozwija się i będzie z niego zacny koń. WKKW jeździ moja podopieczna - na razie będzie debiut w *, mnie na razie zostają zawody ujeżdżeniowe i skokowe (na 2 różnych koniach).
Swojemu folblutowi jestem bardzo wdzięczna - dał mi ogromnie dużo, niestety nie dał serca do ufnej galopady, i tu, podejrzewam, to właśnie moja wina - o której tu piszę.
halo dziwi mnie to, że koń mimo, że teraz jest podkuty to i tak nie jest tak jak być powinno. Mój jest bosy, ale sytuacje podobnego typu tylko w mniejszej skali mam cały czas. Jedziemy w terenie, tniemy galopem i nagle błoto/kałuża/zmiana podłoża- koń deczko zwalnia, ja wtedy ogarniam o co chodzi i gdy dodam mu łydki, a przede wszystkim będę miec wodze na kontakcie to on przyspieszy. Bo mi ufa. I jeśli mówię, że ok, zanotowałam co widzisz i co cie niepokoi, ale to nic czym ma się przejmować, to on pójdzie. A mało to razy, wwaliliśmy się w jakieś giga błoto, tłuczeń czy jeszcze jakieś cuda.. mimo to jeśli coś każe to on to zrobi, a że dodatkowo bieganie ma we krwi to jest mu to bardzo w smak.
Dlatego wydaje mi się, że to, że pierwsze starty Twojego konia były bose to tylko mały kamyk na stosie tego przez co koń jest jaki jest.
Czasem trzeba się pogodzić z tym jaki jest koń i nie doszukiwać się głębokich teorii, a zaakceptować to albo konia zmienić.
TheWunia, napisałaś - bo ci ufa. Mój miał ujemne zaufanie do ludzi, był bardzo wrażliwy - i miał kopyta do odratowania od minusa. Małe, czułe kopytka. I jasne - z podkowami jest niebo lepiej, ale złe stało się na boso. Bo nawet to co opisujesz, jeśli nastąpi w złym momencie - to już na krosie jest skucha. Bo jak galopujesz po płaskim - nie ma znaczenia, że koń na chwilę się zawaha, zmieni rytm, a jeśli zrobi to np. u podstawy górki z metrową kłodą - to kłopot jest (i nie ja jedna mam/miałam taki na krosie).
Gillian   four letter word
13 czerwca 2015 21:33
halo, coś tam o tym jeździectwie wiem. Dziwią mnie Twoje wymówki, ale to już pisałam. Czekam na udane starty w ujeżdżeniu zatem - rozumiem, że skoro koń pyka sobie od niechcenia lotne co 2 tempa to zaskoczysz mnie pozytywnie i nie będzie to konkurs dla dzieci.

A i jeszcze jedno - kto werkował Twojego konia, kiedy był bosy? ktoś ogarnięty naturalnie czy zwykły kowal? w okresie kiedy zaniemogły mi plecy poprosiłam kowala o zwyke, oszczędne werkowanie - konia jakby połamało. Robię sama - koń skacze na każdym podłożu, kłusuje żwawo po tłuczniu w lesie.
halo ale z tego co piszesz, to Ty popełniłaś błąd trenując. Nie powinnaś mieć żalu do nikogo z tego wątku, tym bardziej, że sama zauważasz jak często piszemy, że podstawą rehabilitacji jest zapewnienie komfortu poruszania. Proponujemy wrażliwcom buty a nie poganianie batem. W życiu bym nie wpadła na pomysł żeby beztroskiego galopu uczyć konia, który nie czuje się komfortowo a z olimpiadami to ja nie mam nic wspólnego. Jak mój z natury gruboskórny koń dowiedział się o swojej sile, to rok mnie kosztowało nauczenie go ustępowania od dotyku. Potrafił się wyrwać człowiekowi. Po prostu ruszał galopem. Niejeden  miszcz radził żeby stosować patenty...ja postanowiłam głową popracować, bo stwierdziłam, że jeśli chama chamsko potraktuję, to już nigdy z przemocy nie będę mogła zrezygnować. A Ty....znająca się na rzeczy nie przewidziałaś konsekwencji takiego treningu? Chyba nikt, kto planuje sport przez duże S nie wzmacnia samodecyzyjności konia? pracuje się chyba nad posłuszeństwem, szacunkiem i zaufaniem? A kopyta się hartuje.... z głową. Kupuje się buty, jeździ na zmianę boso i w butach. Prosi o galop tam, gdzie się jest pewnym, że koniowi będzie dobrze. No kurcze....to logiczne
Ja chciałam mieć konia doskonałego w góry, wiedziałam jakie cechy musi mieć taki koń to sobie takiego wychowałam ....na Śląsku. W pełni świadomie, bez pudła, a gnojek 6mies miał jak go przywieźliśmy. Obecnie ma skończone 4. Szedł kawał drogi jako czołowy, choć to był pierwszy tak wymagający rajd...
Wracając do mojego beztroskiego zachłyśnięcia się zaletami bosych kopyt: koń bosy porusza się inaczej niż kuty. Jego kopyta mają dużo lepszą przyczepność podczas zjazdu z górki wyłożonej kostką granitową, postawione na szerokim, nierównym kamieniu nie ujeżdżają jak to się dzieje w przypadku konia okutego (nawet z hacelami), w sytuacji kiedy niezbędne jest "wyliczenie" gdzie postawić nogę (np na drewnianych schodach) koń bosy ma przewagę nad okutym. To są rzeczy jakie zaobserwowałam. Nie napiszę, że koń bosy pójdzie pewniej cross niż okuty. Nie napiszę, że pójdzie w lepszym stylu czworobok. Nie mam o tym pojęcia. Nigdy nie potrzebowałam takiej wiedzy, to jej nie rozwijałam. Wiem, że są konie, które boso doskonale radzą sobie w ciężkim górskim terenie. Ale wiem również, że nie każdy koń będzie miał takie możliwości. Bardzo rozbawiło mnie jak tydzień przed rajdem pewna góralka napisała w komentarzu na fb,że jej 10letnie doświadczenie pokazuje, że bose rajdy dłuższe niż 2-dniowe po górach nie są możliwe. Dla jej koni nie są, dla moich są. Tyle.
Gillian, to nie są wymówki, tylko obserwacje. No nijak innych błędów w treningu nie było. Ani innej fizycznej wady konia niż kopyta (chyba, że wzrok, ale to pierwotne zwalnianie działo się w lesie, a i tak kluczowe były pierwsze starty, pierwsze starty na trudnych podłożach, bo wcześniej nie było najmniejszych kłopotów - wszyscy chyba wiedzą, jak ważne są "pierwsze razy" dla konia).
Werkował kowal, bardzo dobry kowal, bardzo subtelnie, a jeszcze patrzyłam na ręce. Z tym, że ja patrzeć to sobie wtedy mogłam - to on mnie wszystkiego uczył o kopytach, pokazywał dlaczego tylko mm, a dlaczego tego nie tyka itd. Wtedy po werkowaniu w ruchu były wyłącznie zmiany na plus.
I kopyta naprawdę odratowały się elegancko. Ale są misterne, jak misterny jest cały konik. I księżniczka na ziarnku grochu, jednocześnie bardzo twarda, niemożebnie twarda.
Było z czego ratować kopyta - tzn. masakra była konkretna, strzałka jak mały palec, tył koronki jak W, rowek w strzałce dochodził do... połowy pęciny itd. Kopyta poprawiały się szybko, ale ja chyba za wcześnie wyjechałam w teren szybciej niż stępem 🙁, myśląc, że podłoże na hali to za mało. No i było za mało, ale trzeba było pomalutku hartować - najpierw stępem się długo włóczyć itd. I ja źle myślałam - o to mi chodzi. Cieszyłam się, jaki koń jest przemyślny, jaki rozsądny - na pewno można znaleźć na forum, że się z tego cieszę. Że on nie da sobie krzywdy zrobić, że ma zdrowy instynkt. Myślałam, że to wszystko bardzo mi się przyda. Nie miałam wtedy pojęcia o stałych i zmiennych charakteru koni. To G. zmusił mnie do wnikania: Jakie te konie właściwie są? Czym się jeden mentalnie różni od drugiego? Co z tego można zmienić, a czego się nie da? W jaki sposób u danego konia wzmacniać co korzystne? Miałam konia kompletnie odpornego na warunkowanie karą/nagrodą za to błyskawicznie się uczącego - także "złego". Intuicyjnie wymyśliłam dobrze - że zrobi wszystko a nawet więcej, jeśli będzie to jego wola, jego ochota. I tu pluję sobie w brodę, że wiedząc/przypuszczając to naraziłam go na dyskomfort, przy którym nijak nie mógł dojść do wniosku, że "to" jest fajne. Naraziłam ufna w "moc" bosych kopyt. Choć trener baaardzo dziwnie na mnie patrzył i ostrzegał: żebyś nie zmarnowała konia. A ja: przecież "wszyscy" twierdzą, że L bosym można spokojnie, byle nie było ślisko. Wszyscy - także kowal, który poważnie powiedział: To co? Kujemy dopiero na 1*? A ja: Tak! Po co wcześniej? Tylko trener wiedział swoje, ale nie słuchałam.
To teraz pozwalam sobie ostrzec tych, którym trafi się podobne "egzemplum". Nie każdy koń jest niewrażliwy na to, co mu fundujemy.

Jeśli ja (z różnych względów logistycznych) nie dam rady wystartować w wysokich konkursach - pojedzie mąż. On, z klasą Mistrzowską w karierze, może wszystko jechać "z marszu". Chciałam, żeby C pojechała córka, ale nie ma mowy - dla niej jeszcze za trudno, ona dopiero zaczyna łapać co to łopatka i lotna, na munsztuku czuje się niepewnie itd. No i  - jej nie bawi ujeżdżenie 🙁

kasik (teraz przeczytałam) - zachwyciłam się ideą. I nie - w TYM wątku nie ma Słowa o tym, że samodecyzyjność konia może być szkodliwa, dopóki ja tego nie napisałam. Wątpię, czy jest gdziekolwiek na tym forum. A w WKKW spora doza samodecyzyjności jest korzystna, nie tylko w WKKW. Tylko trzeba uważać. Byłam nieuważna. Nigdzie w tym wątku nie ma: hartuj stopniowo bo to się może odbić na chęci konia do ruchu w przyszłości.
Jest (pisałam) że koń ma czuć możliwy komfort - żeby w ogóle chętniej i więcej chodził. I zachwyty jak twardy grunt świetnie rozwija kopyta. Nie ma, że twardy grunt może fundować zbyt duży dyskomfort - chyba, że mowa o ochwatowcach, kulawych, świeżo rozkutych. Nie ma też, żeby najlepiej - kupować konia o Dobrych kopytach. Dobrych od urodzenia i nigdy nie popsutych. Rozwiniętych ruchem za źrebaka i później. Jak pewnie twój ma rozwinięte. Wtedy krótka piłka: Ma młody koń świetne kopyta i nadal ochoczy ruch? Kupujemy. Nie ma (tego i/lub tego)? "Tego kwiatu jest pół światu".
badania wskazują, że młodemu koniowi o naprawdę dobrze rozwiniętych kopytach naprawdę trudno jest te kopyta popsuć (o ile w miarę poprawnie werkowany/kuty, bez ochwatu) - nie da się wszak zlikwidować pokładów żywej strzałki np. Zawsze myślałam, że fatalne kopyta młodych koni to rezultat: a) nie doceniania znaczenia b) braku wiedzy hodowców c) braku możliwości przestrzennych i gruntowych. Teraz zaczynam myśleć, że może być i 4 powód: że na skutek takiego wychowu (ku zdrowiu kopyt) część młodzieży będzie niepsrzedawalna, to lepiej, żeby wszystkie miały "komfort" od urodzenia, huk z kopytami.
Halo ale to co piszesz wskazuje, że tylko i wyłącznie TWÓJ rodzaj treningu koniowi zaszkodził. Sama napisałaś, że jakbyś wolniej go potraktowała (najpierw długie stępy itp) to by się nie zraził. Więc to nie wina kopyt. Jakbyś poświęciła więcej czasu na wdrożenie konia w latanie po różnych podłożach to kopyta by miały czas na adaptację, na wzmocnienie. Moim zdaniem to był nieszczęsliwy "wypadek" w treningu. Bo gdybyś zwolniła, nie narzuciła takiego ciśnienia na jak najszybsze galopowanie po wszystkim, to koń by Ci się nie "zepsuł". Masz sporą nauczkę na przyszłość, ale nie zwalaj na bose kopyta, bo nikt Cię do bosych nie zmuszał. To była Twoja decyzja i to Twoje nastawienie na szybkie efekty konia zraziło.
halo ale to Ty trenujesz konia! To Ty sprawdzasz czy się nadaje do konkretnej dyscypliny, i odpowiednio dobierasz trening. Do skoków chyba z krzywymi nogami nie kupisz?? więc czemu kupiłaś do sportu takiego z kiepskimi kopytami?Z wątku dowiedziałaś się, że kopyta to bardzo ważna, czująca część ciała. Dowiedziałaś się jak mają wyglądać. Wiec czemu z tej wiedzy nie skorzystałaś? tak z ciekawości zapytam, bo nie pamiętam...czy wrzucałaś tutaj kiedyś kopyta swojego konia co oceny? I czy ktoś Ci napisał, że są super fantastyczne i że możesz boso zawody śmigać? Ja sama jakieś 6lat temu napisałam jak okulawiłam sobie konia, zabierając go na 30km biegu na Kawaleryjce. Kobyła szła wtedy po wszystkim jak burza, bo emocje były wysokie. Rywalizacja podgotowała konia, którego kopyta były świeżo po rozkuciu i na pewno nie były gotowe na to, co im zafundowałam. wystarczył raz żeby spuścić z tonu. Od tamtej pory trenowałam z głową, powoli z każdym z moich 4koni. Jazdy bose przeplatałam jazdami w butach, bo tak podpowiadał mi zdrowy rozsądek. Nawet teraz, po tych 6latach wyjeżdżając na rajd buty mam w sakwach. Nie znam terenu w jaki jadę, wszystko się może zdarzyć, więc nie narażę dla własnego widzimisia koni na dyskomfort. Nie muszę nic nikomu udowadniać. Jak ktoś mnie pyta o zdanie, to właśnie doradzam buty dla bosych rajdowców. Okucia nie doradzam ale też nie neguję. Z resztą....jednorazowe okucie kopyt nie zniszczy.


Fokusowa, no pewnie, że to nie diabełek koniowi zaszkodził, tylko rodzaj treningu. To był normalny stopniowy trening młodego surowego konia. A co wpłynęło na mój rodzaj treningu???, że był normalny a nie specjalny? Wiesz, jaki był wątek 5-6 lat temu? Entuzjastyczny. Bardzo. A i dotychczas NIKT nie napisał o konieczności stopniowego hartowania, jeśli nie dotyczyło to koni kulawych.

kasik, jak to dlaczego olałam kopyta? No przecież były entuzjastyczne opnie, jak to boso da się konie ze wszystkiego niemal wyprowadzić. Ktoś tu napisał w jakim zakresie? Ktoś tu radził, żeby konia za złymi kopytami po prostu sobie odpuścić? (jeżeli nie jest już nasz).
Tak, często się tu przewija: patrz jak się koń rusza. Skoro nigdy nie kulał (z powodu kopyt) i było lepiej i lepiej, coraz odważniej - to się cieszyłam, nie? Skąd miałam wymyślić, że mam wyłącznie stępować na nie kulawym młodym koniu jeśli jadę w teren? Ktoś się zająknął, że czas rehabilitacji może się odbić na psychice konia? Nigdy nie okulawiłam konia, nigdy żadnego. Swojego też nie. A przepraszam, raz, nie swojego - naciągnął się na gimnastyce, 3 dni znaczył.
Chcesz powiedzieć, że powszechnie ludzie kupują konie z ekstra kopytami? Toż wątek by nie istniał, bo chociaż w tytule jest "pielęgnacja", to w rzeczywistości - rehabilitacja. Ciekawe, wg opinii kowala mój ma najlepsze kopyta z całej stajni, filigranowe proporcjonalnie do budowy, ale najlepsze.
Butów na zady, którym bym zaufała - nadal nie widzę.
Bosy czas spełnił swoje zdanie - koń jest zdrowy, i pewnie długo będzie zdrowy. Gdybym wiedziała, że może być negatywny efekt w psychice - postępowałabym inaczej, tak jak napisałam: rehabilitacja na twardszym tylko w stępie i kłusie, żadnych startów bosym  poza piaskiem. Gdyby ktoś mnie ostrzegł. I przy pierwszych oznakach, że coś jest nie tak, przy jakimkolwiek osłabieniu obszerności, dynamiki - zamiast hartować konia - okułabym. Żeby mu był łatwo i miło a nie - zdrowo, ale ciężko. Cóż, nie miałabym takiej małpiej zręczności, i gorszy instynkt.
Chodzi o te dwie sprawy: o instynkt, że nie zawsze jego zwiększanie jest w naszym interesie i o komfort wrażliwego konia. Koń jest całością. Na huk mi zdrowy koń, który miał okazję się zrazić i nie jest ochoczy? Na huk komukolwiek, kto potrzebuje ochoczego? Ty do swoich zajęć prowadzisz sprawy świadomie. Chciałabym, żeby wszyscy podejmowali świadome decyzje.
o rany  🙇, nie było mnie dwa dni , wchodze w temat a tu dalej to samo , idżcie sobie na ,,kuć czy nie kuć,,
a halo proponuje założyć wątek - czego nie robić z przyszłym olimpijczykiem i jako punkt pierwszy wpisać nie prowadzić bosych kopyt może zyska na tym nasza reprezentacja na olimpiade ( jakąkolwiek) i w końcu zaczniemy zdobywać medale , bo to przecież takie proste  🤔wirek:
Fokusowa, no pewnie, że to nie diabełek koniowi zaszkodził, tylko rodzaj treningu. To był normalny stopniowy trening młodego surowego konia. A co wpłynęło na mój rodzaj treningu???, że był normalny a nie specjalny? Wiesz, jaki był wątek 5-6 lat temu? Entuzjastyczny. Bardzo. A i dotychczas NIKT nie napisał o konieczności stopniowego hartowania, jeśli nie dotyczyło to koni kulawych.



Wiesz, mam wrażenie, że albo czytając widziałaś to, co chciałaś widzieć - czyli żeby jak najszybciej przejść do etapu, na którym ci zależało - albo teraz wypaczasz dla swojego uspokojenia czy usprawiedliwienia. W tym wątku wielokrotnie pisano o stopniowym przechodzeniu z mniej wymagającego podłoża na bardziej wymagające przez każdego konia, który pokazuje dyskomfort na danym podłożu, a nie tylko konia kulawego.  Mój nie-kulawy koń nie chciał chodzić po grudzie - nie chodził. Teraz chodzi, bo stopniowo miał wprowadzane cięższe podłoża. Skąd o tym wiedziałam? Z książki "Bez kopyt nie ma konia" i z tego wątku.

Mój koń teraz bez problemów chodzi po żwirze, ale kiedy w terenie wjechałam na drogę żwirową - pokazał, że nie da rady. Więc zlazłam - bez jeźdźca było O.K., więc szłam na piechotę. Pod własnym ciężarem żwir mu nie robi różnicy, ale już pod ciężarem jeźdźca podłoże okazało się zbyt wymagające dla jego kopyt. Piszę o tym dlatego, że w twoich rozważaniach brakuje mi wniosków płynących z obserwacji. Przecież bez względu na to, co ktoś napisze, jeśli widzimy, że koń czegoś z powodów fizycznych nie może, to logiczne jest, że ten fizyczny powód należy usunąć, a nie przeczekiwać. To kwestia zdrowego rozsądku, a nie jakiejś zaawansowanej wiedzy kopytnej. 

Wielokrotnie była tu mowa o tym, że hartowanie poprzez wymuszanie ruchu na podłożu, do którego koń nie jest przyzwyczajony, jest błędem, bo nie hartuje konia, a wprost przeciwnie, uwrażliwia jego kopyta. Ty z jakiś względów odniosłaś to wyłącznie do koni kulawych, a teraz masz żal do kącika, że nie pojedziesz na olimpiadę.
A i dotychczas NIKT nie napisał o konieczności stopniowego hartowania, jeśli nie dotyczyło to koni kulawych.




halo bez obrazy, ale Ty chyba sobie w kulki lecisz, toż to logiczne, że nie wyjadę koniem bez przygotowania w wymagający teren  😲  to tak jakbym ja miała pretensje do kącika skokowego, bo tam wszyscy skaczą wysokie przeszkody i ja myślałam, że to tak można i odrazu ustawilam mu 120...
Mój koń nigdy nie kulal, moja wiedza nie tylko o kopytach, a o jeździectwie jest jeszcze niewielka, ale w życiu bym nie pomyślała, żeby brać go np na kamieniste podłoże prosto z piaskowego padoku, był moment że mu szyszki przeszkadzały to pozwalałam mu iść tak jak ma ochotę. Aktualnie jak wyjeżdżam na tluczen to nie robię nic, patrzę na reakcję, jeśli idzie normalnie to niech sobie tym klusem leci, a jeśli widzę, że zaczyna drobić i zwalniać to go nie poganiam. I tej wiedzy nie wyniosłam z kącika czy innych książek, a z logiki.
Jak dla mnie to po prostu trzeba rozróżnić sport od jazdy rekreacyjnej. W sporcie na pewnym etapie kon bosy bedzie tracił w stosunku do podkutych i przeciez bylo tu o tym wiele dyskusji. Ale większość z nas sportowo nie jeździ i priorytetem jest zdrowie konia - nawet jesli to oznacza rezygnacje np z jazdy po niektórych podlozach  czy wyższych startow. Bo jak dla kogos starty nie sa priorytetem to nie ma z tym problemu. Jesli chodzi o jazdę amatorską, starty w niskich klasach to mam pozytywne obserwacje, przeciętny kon nie ma problemów. Ale zawsze moze sie trafić taki co bedzie miał - pytanie o przyczyny. Znam np konia który miał problem ze skokami na boso na pewnej wysokości - i okazalo sie ze byla ukryta przyczyna zdrowotna. Po jej wyeliminowaniu  kon śmiga. Ale znam i takiego u którego przyczyny sie nie wyeliminowalo, właściciel juz nie skacze - mogl pewnie okuć i moze by kon skakal, ale zdecydował ze nie chce, bo boi się ze kon i tak na pewnym etapie tego nie wytrzyma i będzie miał konia do leczenia. A tak ma towarzysza do jazd rekreacyjnych, malych zawodów ujezdzeniowych itp - jemu to wystarcza. Mi tez by wystarczało, choc rozumiem ze są tacy ktorym nie.
Znam tez konie u których np podkuwanie na same starty działa, ale i takiego u którego nie dzialalo bo się urwał. I teraz pytanie czy można bylo tego uniknąć - kon się slizgal bez podków na niektórych podłożach. w podkowach byl przyczepny, ale ścięgno nie wytrzymalo.

Dla mnie to ze kon zwalnia na sliskim i myśli jak czuje niepewne podloze - to pozytyw. Ale pewnie jakbym chciała zeby to byl kon sportowy co ma skoczyć parkur 140 i sie ni zastanawiać to bym podchodzila do tego inaczej. Tyle ze nie chce do tego podchodzić inaczej - nie jestem fanką dużego sportu. Nie mam tez klientów jeżdżących takie wysokości - ale mam np wlasnie wystawiających konie w wyścigach czy jeżdżących mniejsze konkursy skoków badz ujezdzenia. I tu struganie naturalne sie sprawdza (o ile kon zdrowy i kopyta względnie dobre). Jak ktos jeździ bardzo wysoko - bierze kowala i kuje.

I nie spotkałam sie dotychczas z takim przypadkiem jak halo opisuje - ze kon zapamietal ze podloze bylo niesprzyjace i przestał chetnie skakać nawet jak został podkuty. Ale co kon to przypadek a ja robię mniej koni niż przeciętny kowal i od ilu - 7 lat? To nie daje nie wiadomo jakiej dużej praktyki. Pewni sie jeszcze spotkam z wieloma dziwami. Ale każdy nietypowy przypadek to lekcja co zrobic na przyszłość by uniknąć problemów.
branka, mam wrażenie, że ty zrozumiałaś o co mi chodziło. Nie mówię, że boso to zło, ale że wypadałoby być konsekwentnym: Jest coś nie tak? Trzeba coś zrobić a nie akceptować "bo coś". Dla różnych osób różne rzeczy będą "nie tak".

TheWunia, 1. halo bez obrazy, ale Ty chyba sobie w kulki lecisz, toż to logiczne, że nie wyjadę koniem bez przygotowania w wymagający teren  😲  to tak jakbym ja miała pretensje do kącika skokowego, bo tam wszyscy skaczą wysokie przeszkody i ja myślałam, że to tak można i odrazu ustawilam mu 120...
2. był moment że mu szyszki przeszkadzały to pozwalałam mu iść tak jak ma ochotę. Aktualnie jak wyjeżdżam na tluczen to nie robię nic, patrzę na reakcję, jeśli idzie normalnie to niech sobie tym klusem leci, a jeśli widzę, że zaczyna drobić i zwalniać to go nie poganiam.

1. Najmocniej przepraszam, koń był w normalnym Stopniowym treningu. Nikt nie przyzwyczaja konia do normalnych terenów tak, że wiele razy wyłącznie stępuje, chyba że jednak tak - to jakoś mi umknęło. Czy to jest zalecenie dla bosych koni? Że np. przez 3 tyg. nie wolno zakłusować?
2. Nic nie zrozumiałaś? Dokładnie o to mi chodzi, o takie postępowanie jak opisujesz. Nic innego się nie działo, a nawet mniej niż ty opisujesz.

trusia,
1. W tym wątku wielokrotnie pisano o stopniowym przechodzeniu z mniej wymagającego podłoża na bardziej wymagające przez każdego konia, który pokazuje dyskomfort na danym podłożu, a nie tylko konia kulawego.
2. Mój nie-kulawy koń nie chciał chodzić po grudzie - nie chodził.
3. Mój koń teraz bez problemów chodzi po żwirze, ale kiedy w terenie wjechałam na drogę żwirową - pokazał, że nie da rady. Więc zlazłam - bez jeźdźca było O.K., więc szłam na piechotę.
4. Wielokrotnie była tu mowa o tym, że hartowanie poprzez wymuszanie ruchu na podłożu, do którego koń nie jest przyzwyczajony, jest błędem, bo nie hartuje konia, a wprost przeciwnie, uwrażliwia jego kopyta.

1. 4. Poproszę cytat. Nie będzie problemu, skoro Wielokrotnie.
2. A co robił? Fruwał czy stał w boksie? Ja po grudzie nie jeżdżę w ogóle.
3. Tak? A co mam zrobić na krosie wjeżdżając na żwirówkę twardszą niż dotychczasowe? Zejść???
Jeszcze jest jedna rzecz - żeby bose kopyta działały na każdym podłożu to muszą być spełnione różne czynniki, nie tylko prawidłowe werkowanie. Jak koń np mało się rusza, stoi większą część dnia w boksie a na jazdach/w karuzeli ma tylko kopne podłoże - to nie będzie miał dobrych kopyt, aparat amortyzacyjny się osłabi i koń nie będzie chciał chodzić po twardym nawet jak będzie miał grube podeszwy. I w ogóle będzie sobie wtedy radził gorzej na każdym podłożu, niż koń z poprawnymi kopytami i dobrze wykształconym aparatem amortyzacyjnym. Jak będzie stał w gnoju i będą mu gniły strzałki - to tak samo, zacznie chodzić od palca i wystarczy trochę trawy na ujeżdzalni, żeby chodziło mu się źle. Jak będzie miał nieodpowiednio dobraną dietę do obciążeń - też będzie miał problem.

Sama teraz mam taką sytuację, że mam młodego konia do jazdy, który ma jeszcze słabą równowagę, ujeżdżalnia jest trawiasta, kopyta dość dobre, ale jak tylko przeciągnie się termin strugania to koń zaczyna się ślizgać, bo zaczyna chodzić od palca i nic nie działa jak powinno. Jak kopyta są przypilnowane i kobyła prawidłowo je stawia  - to nie ma problemu, nie ślizga się. Ale miałam kilka razy sytuację, że się wahałam czy galopować (i jak nie byłam pewna to odpuszczałam). A co dopiero skakać.. No ale to też trochę inna sytuacja bo jeszcze dość surowy koń - i widać, że im więcej chodzi to tym łatwiej teraz jeździć po tej trawie, bo równowaga lepsza. I ona nie zapamiętała sobie, że pare razy było mniej stabilnie - fakt, że nigdy wtedy jej nie cisnęłam, że np galopujemy jak ślisko, ale też to koń z wyjątkowo współpracującym podejściem (ufający). Ale jakby ją cisnąć, to może mógłby się zrobić problem, w końcu nawet z bardzo przyjemnego konia można zrobić problematycznego w 2-3 jazdy - a odrobić problem potem trwa więcej jazd 😉 (chociaż w jej przypadku to by naprawde trzeba było sporo nabroic zeby pojawił sie problem, ot taki kon). Ale też jest jeszcze jedna rzecz - zaczęłam ją trochę inaczej strugać, robię mustang roll na mniejszej powierzchni i zostawiam ciut wyższe kąty wsporowe - jest wtedy zdecydowanie bardziej przyczepna. Zauważyłam też, że lubi mieć ciut wyższe ściany wsporowe niż ja bym je widziała. Czasem paroma innymi ruchami można ułatwić koniowi poruszanie się po wyzywającym terenie. I warto takie niuanse przetestować.
Ja też zawsze kombinuję z kątami wsporowymi, jak zauważę, że na jakimś podłożu koń idzie nie stabilnie głównie o poślizg chodzi. Ze ścianami wsporowymi raczej uważam, bo miałam już dwa podbicia od ścian wsporowych, nie każdy koń lubi mieć zostawione, to zależy oczywiście od kształtu kopyt.
Tak czytam i się zastanawiam nad tym co Halo napisała, ja mam zupełnie odmienne podejście do koni dlatego ciężko mi się postawić w jej sytuację ale rozumiem, że w sporcie  i to sporcie na wysokim poziomie, nie ma ceregieli.  Nie chcę nikogo urazić ale jak dla mnie konie sportowe to - tylko "sprzęt" sportowy który ma działać. Oczywiście właściciele czy zawodnicy takich koni nigdy tego nie przyznają, bo przecież dbają, cackają się, najlepsze żarcie, najlepszy sprzęt, stajnia ze złotymi klamkami 😉 itd. coś za coś niestety, natury nie da się, tak zupełnie oszukać. Nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko, trzeba umieć wybrać pomiędzy sportem a dobrem (dobrem w moim rozumieniu, jak najbardziej naturalnym na ile to możliwe, dla każdego to "dobro" ma inne znaczenie ) wychowie konia. Przypuszczam, że stąd są te nieporozumienia, każdy przecież chce jak najlepiej dla swojego konia ale każdy na SWÓJ sposób. I może nas boleć, że to "dobro" u każdego wygląda inaczej niż byśmy tego chcieli.

trusia,
[quote author=trusia link=topic=1384.msg2376024#msg2376024 date=1434302593]
1. W tym wątku wielokrotnie pisano o stopniowym przechodzeniu z mniej wymagającego podłoża na bardziej wymagające przez każdego konia, który pokazuje dyskomfort na danym podłożu, a nie tylko konia kulawego.
2. Mój nie-kulawy koń nie chciał chodzić po grudzie - nie chodził.
3. Mój koń teraz bez problemów chodzi po żwirze, ale kiedy w terenie wjechałam na drogę żwirową - pokazał, że nie da rady. Więc zlazłam - bez jeźdźca było O.K., więc szłam na piechotę.
4. Wielokrotnie była tu mowa o tym, że hartowanie poprzez wymuszanie ruchu na podłożu, do którego koń nie jest przyzwyczajony, jest błędem, bo nie hartuje konia, a wprost przeciwnie, uwrażliwia jego kopyta.

1. 4. Poproszę cytat. Nie będzie problemu, skoro Wielokrotnie.
2. A co robił? Fruwał czy stał w boksie? Ja po grudzie nie jeżdżę w ogóle.
3. Tak? A co mam zrobić na krosie wjeżdżając na żwirówkę twardszą niż dotychczasowe? Zejść???
[/quote]

Ad 2 nie rozumiem, o co ci chodzi. Dlaczego fruwał? Nie chciał iść po grudzie, to ją omijaliśmy, dopóki się do niej nie przystosował. Nie pisałam o jeździe, ale o zwykłym chodzeniu po danym podłożu. Mój jeden koń chodził po grudzie bez mrugnięcia powieką, drugi nie dawał rady, więc go do tego nie zmuszałam.

Ad 3 Dlaczego zejść? Przecież ja nigdzie nie sugerowałam, że w każdych warunkach można bez podków. Odniosłam się do tego, że bosym koniem galopowałaś po podlożu, do którego nie był przygotowany. Nie dałaś końskim kopytom czasu, a pośpiech, jak wiadomo, jest dobry przy łapaniu pcheł.
 
Ad 1 i 4 Wybacz, ale żeby udowodnić, że nie masz racji, nie będę przeszukiwać ponad 700 stron. Chcesz żyć w przeświadczeniu oszukanej i pokrzywdzonej przez ten wątek – twoja sprawa. 

Twoje dywagacje, delikatnie mówiąc, są zadziwiające.  Po pierwsze o ile jeszcze do mnie trafia, że z powodu bosości koń, jak to określiłaś, „ekonomizuje wysiłek”, to nie mogę uwierzyć, że prawidłowo wyszkolony koń na jakimś poziomie sportowym (nie wiem na jakim, bo nie wiem, kim jesteś, ale jak mniemam z twoich wypowiedzi, dość znacznym) pod prawidłowo wyszkolonym jeźdźcem zatrzymuje się na krosie, bo chodził boso w tereny.     

I jadę sobie kros, leje, przed 2 bagienko. Koń... staje. Daleko od przeszkody. 

Po drugie nie rozumiem, jak można wybrać sobie jakąś dziedzinę sportu  i mieć aspiracje olimpijskie, jeśli nie ma możliwości odpowiedniego treningu, ponieważ w zasięgu możliwości finansowych brakuje krosu do trenowania czy startów. 

Pisałam, że zapewne z 10 startów (w podkowach) bez oglądania się na wynik rozwiązałoby trwale problem - koń przekonałby się do zajęcia, i do tego, że nie jego sprawa decydować o tempie, ale zwyczajnie nie stać mnie na taką zabawę, za każdym razem te 300 km+ od domu. Gdyby był w pobliżu cały kros - dałoby się i poprzez treningi. Ale nie ma. Najbliższe całe krosy są 150 km - i podłoże nie takie, jak potrzebne dla tego przypadku.

Naprawdę żeby przygotować się do startów na poziomie olimpijskim nie jest potrzebny trening na krosie? Zadziwiające.
Dodam jeszcze, że wielokrotnie było tu pisane, że idealnym rozwiązaniem dla hodowli/ wychowu koni pod względem dobrostanu i dobrego rozwoju między innymi kopyt, byłoby stworzenie warunków jak najbardziej naturalnych, tzn. wybiegi, pastwiska całodobowe z różnorodnym podłożem, tzw. padoki Paradise, zachęcające do ruchu po różnorodnym terenie (kombinowanie z odległością pomiędzy paszą a wodą itp) jak najwięcej paszy objętościowej z dużą ilością włókna a ograniczona pasza wysokoenergetyczna. To wszystko niestety wyklucza sport o randze mażącej się Halo Na szczęście (lub nie) koń jest tak odpornym zwierzęciem na nasze widzimisię, że znosi wszystkie niedogodności jakie funduje mu człowiek kosztem swojego zdrowia. Widujemy w sporcie konie z koszmarnymi kopytami, z wrzodami żołądka które mimo wszystko spełniają wszelkie zachcianki człowieka bez zająknięcia. Są to naprawdę twarde sztuki 😉 i jest ich wbrew pozorom b. dużo 🙂
Dziewczyny, a nie lepiej będzie jak Wasze dywagacje zostaną rozdzielone do nowego wątku np. o tytule: Czy bosy koń może czynnie uczestniczyć w sporcie?
Dyskusja jest ciekawa, nie będę się sprzeczać, ale pierwotnie nie do tego miał służyć.
ansc - ja ze ścianami wsporowymi kombinuje tylko jak kon chodź po miękkich podlozach i nie ma nic twardego. Tam jest na padoku piach, na lonzowniku tez, a na ujezdzalni trawa. Podbić sie nigdy nie podbila.  Mi sie chyba w ogóle jeszcze nigdy żaden kon nie podbil od ścian wsporowych. Nawet jak zostawialam ciut wyższe i bylo twardo (np swiezo po rozkuciu czy przy negativach). Zdarzaly mi sie za to podbicia strzalek na wysokości grota jesli byly dość wysokie. Bardzo teraz pilnuje odpowiedniej wysokości i dlugosci grota strzalki.
A ja myślę, że Halo poruszyła tu dość istotny problem. Większość koni sportowych trenuje w podkowach i zagadnienie racjonalnego treningu wyczynowego konia chodzącego boso jest ważne. Sam prowadzę kilka sportowych koni i mnie to zagadnienie interesuje z oczywistych powodów. Mimo wszystko, większość koni "naturalnie" prowadzonych jest użytkowanych rekreacyjnie i nie wymaga się od nich ekstremalnych wysiłków. Szczególnie koń do WKKW, startujący na bardzo różnym podłożu będzie wymagał szczególnej dbałości o kopyta. Czy ktoś z piszących tutaj prowadzi konie wyczynowe? Byłbym ciekaw jej/jego opinii, popartej praktycznym doświadczeniem. Był tu przykład konia wyścigowego, trenowanego na boso, ale jednak konie wyścigowe pracują na starannie utrzymanym podłożu, co jest dla mnie oczywiste.
Oj powiem Ci ze to podloze na Partynicach potrafi różne byc. Zreszta wypadki zdarzają sie rok w rok. Jak popada to robi sie ślizgawka na trawie. Co ciekawe tam sie kuje ale nie wkreca haceli - i jak dla mnie skoro argumentem za podkowami sa względy bezpieczeństwa to sie jakos kupy nie trzyma. To ja bym na trawie wolała bosego konia(juz obojętnie jak struganego) niż z podkowami bez haceli.

Z moich znajomych/klientów najwyżej struganym naturalnie koniem w skokach jezdzi Ola Świętochowska. Ale kon ma chyba dopiero 7 lat wiec zdaje sie ze na razie jeździli do C. Troche jestem nie na bieżąco, musiała bym sprawdzić czy jechali juz wyżej. No i moj byly trener z Holandii jeździ ujezdzenie bosymi końmi - maja głównie mlode konie, startują w odpowiednikach naszych N, C.
branka, nie jechali  wyżej, były w zeszłym sezonie N-ki, N1 chyba, czy C-tki nie wiem - musiałabym sprawdzić wyniki.

Wydaje mi się, ze C juz jechali i Ola mowila, ze się wlasnie na tej wysokości pojawil problem(chyba ze to chodzilo o jazdę w domu). Ale jak będę sie z nią widzieć to sie dowiem więcej i wypytam o jej odczucia na boso i dalsze plany.
A uściślij jak będziesz miała okazję - sama jestem ciekawa - przejazdy N i N1 widziałam, więc wiem jak Dolgano się zachowywał i jak skakał. Podłoże kwarcowe było.
No mnie tez to ciekawi, wiec dopytam. Oni chyba tylko na kwarc jeździli, moze tez na piasek, ale na pewno nie na trawę.
branka, też bym wolała na trawie bosym niż bez haceli. I właśnie o to mi chodzi, że nie "co?" tylko "jak?" i "w jakim celu?". Gdybym wiedziała w ogóle o możliwości zjawiska postępowałabym inaczej. Nie to, że od razu kuła. Ale jeździła jak pisałam: galop tylko po znakomitym gruncie i żądnego zwalniania z inicjatywy konia i pewnie z rezygnowałabym z szybkości(!) regeneracji kopyt na rzecz ich większej funkcjonalności, wszyscy wiemy, że to jest kwestia niejednokrotnie milimetra. Ale trzeba dokonać wyboru. Uważam, że wątek jest właściwy. Nie dotyczy czystego "kuć czy nie kuć".
Moje uwagi dotyczą wątpliwości: Czy naturalna pielęgnacja kopyt Zawsze ma Same zalety, a jeśli występują zagrożenia - jak je minimalizować?
Pisałam o tym, że trafiło na specyficznego konia, mało ufnego i błyskawicznie wyciągającego trwałe wnioski. Wrażliwego i bystrego. Na konia, u którego musiałam liczyć wyłącznie na jego entuzjazm. Niechcący uderzyłam w ten entuzjazm. I dodam, że dzięki waszym wypowiedziom teraz wiedziałabym jak konia "odrobić", gdyby to było opłacalne, nie tylko finansowo.
ansc, właśnie o to chodzi, że chciałam mieć ciastko i zjeść ciastko. Wątek zgodnie twierdził, że to możliwe. Dziś uważam podobnie jak ty - że na 100% pogodzenie jest niemożliwe. Że trzeba wybierać co i na ile.

trusia,
2. z kolei ja nie rozumiem. Jak jest gruda to jest wszędzie. Jak koń może omijać grudę? A - ok, można jeździć po suchej trawie, głębszej ściółce, dojeżdżać do dobrych tras równą drogą, tak to jeździłam. U nas taki układ, że gruda jest największa na padokach - czyli koń chodzi po grudzie czy lubi czy nie lubi (mój się nigdy nie podbił).
3. ty napisałaś, że schodzisz. Skąd miałam wiedzieć ile czasu do czego? Nadal tu ludzie piszą: zwalnia i to jest ok. Koń chodził 2 miesiące wyłącznie po miękkim, potem stęp i kłus w terenie, pierwszy galop w terenie był po ponad pół roku, gdy zrosły kopyta. Skąd miałam wiedzieć, że to za mało? Ostrzegam innych: każde zwalnianie w galopie z inicjatywy konia przeznaczonego do sportu ze skokami może być be. Każde trzeba wykluczać. Tego nie wiedziałam.
4. O nie, kochana. To ty napisałaś "wielokrotnie". To wpisz w szukajkę i wskaż Jeden przykład. Studiuję wątek od początku jego istnienia i twierdzę, że nigdzie(!) tego nie ma. Chcesz obalić moje twierdzenia - wskaż jeden(!) przykład.
Jak ja podaję jeden przykład, że nie zawsze "dobre jest dobre". Zależy co kto pod tym rozumie. Nigdzie w wątku nie ma słowa o tym, że postępowanie zgodnie z regułami tu zawartymi może nieść jakiekolwiek(!) ryzyko. Chyba, że ja wysuwałam takie podejrzenia, kwitowane "nie, to na pewno nie to!".

Co do treningów. Da się. Wiele osób ma do dyspozycji tylko niepełny kros, a koń WKKW i tak rozwija się z zawodów na zawody. Tylko to ciężka praca i duży wysiłek, także logistyczny, i konie, które coś kombinują na krosach na zawodach - po prostu wypadają. Nikt się nie będzie bawił z koniem, który sprawia trudności, skoro masa koni pójdzie ochoczo. Choć na MŚ był koń, który nie kończył wcześniej żadnego krosu. Jego nowy właściciel zastosował metodę wyłącznie startową, tydzień w tydzień zawody. I pojechali z sukcesem MŚ. Gdy kupowałam konia, miałam przewidziane fundusze na częste starty. Ale życie czasem układa się zaskakująco. Mi np. zafundowało 5 lat renty - bez renty 🙁

Do wszystkich. Koń jest całością, prawda? Od kopyt po mózg, prawda? Są takie, że pewien poziom dyskomfortu jest bez znaczenia, a są takie, że tylko komfort czyni z nich użyteczne wierzchowce. W sumie o to mi chodzi, żeby mieć to na uwadze. Ile komfortu potrzebuje dany koń, żeby spełniać nasze(!) oczekiwania. Rehabilitacja zawsze jest w warunkach pewnego dyskomfortu. Zawsze, żeby rozwinąć co uszkodzone trzeba narazić na dyskomfort. Przejściowo, ale trzeba. Zawsze kiedyś koń musi pierwszy raz wejść na grunt na którym nie był itd. Kto rehabilitował cokolwiek u siebie wie jaka to bajka. I są konie, po których to spłynie, a są takie, że dyskomfort oznacza zniechęcenie. I podejrzewam, że dlatego właśnie twierdzi się "bez kopyt nie ma konia". Że najlepsze konie to te, które Zawsze czuły się na swoich kopytach komfortowo, odkąd źrebak ogarnął pierwsze kroki. I, jak we wszystkim w życiu, trzeba wybierać między komfortem a rozwojem, a skalę ile czego trzeba dobrać do przypadku. Uważam, że brakuje wspomnienia o tym w tym wątku. Że za rozwój płaci się przejściową utratą komfortu. A utrata komfortu dla różnych osobników może mieć różne znaczenie.

edit: literówki
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się