Jeździeckie life hacks, czyli proste triki, które przydają się w stajni

Ta metoda wykorzystuje to, że mózg nie  może być ciągle w strefie i w końcu z nadmiaru strachu musi przestać odpowiadać na te sygnały, bo by się "obwody przepalily ". I to nie jest na zasadzie, że koń w końcu zrozumie, że to nie groźne, poprostu dłużej nie ma możliwości być zestresowany, najczęściej jest to czas w jakim przebieglby 600 metrów, czyli odległość po jakiej powoli załącza się myślenie przy ucieczce.
Aczkolwiek ja bardzo nie lubię tej metody. Porównuje sobie to z moim strachem - pająkami, nie było by mi fajnie jakby ktoś wrzuciłby mnie do pojemnika z nimi i siłą tam trzymał. Nie widzę sensu stresowania zwierzęcia jak można to zrobić normalnie i stopniowo. A stosowanie tej metody to trochę droga na skróty.
nie na skróty. Trzeba po prostu dobrac odpowiednią metode do odpowiedniego konia. Warto sięgnąc do literatury na ten temat. Do mnie przemawia po prostu to, ze stado się w naturze nie bawi w sentymenty 😉
ale chyba robimy off top,więc ja się wyłączam.
W naturze zazwyczaj stado nie wrzuca sobie nawzajem folii na plecy albo na łeb 😉 
Ja się w pełni zgadzam z TheWunią. Metoda zalewania bodźcami jest owszem skuteczna i w wielu przypadkach o wiele szybsza niż odczulanie "po kawałku", zwłaszcza jeśli koń się bardzo boi. Ale nie widzę sensu fundowania koniowi tak potężnej dawki stresu jednorazowo. Widziałam kilka sesji pracy tą metodą - mokre, oszalałe ze strachu konie, rzucające się na oślep na ściany lonżownika albo zapier*** w koło w daremnej próbie ucieczki, z wyrazem oczu naprawdę istoty przekonanej, że zaraz umrze. Gotowe były zrobić sobie krzywdę, byle się wydostać. W życiu nie zrobiłabym czegoś takiego swojemu koniowi.
ushia   It's a kind o'magic
11 czerwca 2015 09:58
fender - istotnie źle łączysz fakty - młodziak postawiony przed wyborem "idziesz z nami czy zostajesz" dalej ma wybór - jasne ze w koncu pojdzie za stadem, ale to bedzie jego decyzja
stado nie wezmie go za fraki i nie wrzuci na sile do wody

poza tym - w takiej sytuacji widzi - wszyscy przeszli i jest ok, ja tez dam rade

zupelnie inna bajka niz silowe rozwiazanie "uwiaz i niech sie szarpie"

i zauwaz ze nigdzie nie powiedzialam, ze twoje sposoby nie dzialaja - dzialaja, a jakze - tylko powtorze - sa niebezpieczne i powoduja ogromny koszt emocjonalny dla konia


fender - istotnie źle łączysz fakty - młodziak postawiony przed wyborem "idziesz z nami czy zostajesz" dalej ma wybór - jasne ze w koncu pojdzie za stadem, ale to bedzie jego decyzja




owszem, to jego decyzja, ale nie mozesz mi powiedziec, że taka sytuacja nie jest dla niego mega stresująca. Z folią jest tak samo. I w koncu tez podejmie decyzje, że nie warto walczyc, że krzywda mu sie nie dzieje.
I zgadzam się z Murat-Gazon, trzeba to dobrac odpowiednio do konia, żeby się nie zabił na ścianie hali np... Mój ogierek arabski np. denerwował się folią, ale nie panicznie. Podczas lonżowania go z foliówkami przywiązanymi do strzemion próbował się tych foliówek pozbyć; kopał w nie, próbowal je gryźć. Nie uciekał panicznie ile sił w nogach, chociaż był zaaferowany. Już następnego dnia stwierdził, że walka nie ma sensu, a foliówki szeleszcząc i dotykając go mu krzywdy nie robią. Do dziś mam spokój, a koń nie wygląda na wyniszczonego psychicznie 😉
ushia ale moja kobyła właśnie tak się nauczyła odsadzać... raz drugi się uwiąz zerwał i szybciutko załapała. Żałuję, że wtedy nie użyłam czegoś niezrywalnego, żeby zobaczyła, że wcale tak łatwo nie jest. Ona jest tak perfidna, że odsadza się tylko żeby urwać uwiąz i dalej stoi tam gdzie stała, i wcale nie potrzebuje żadnego bodźca żeby się odsadzić, ani nie robi tego w panice.
Bo to wszystko zależy od konia. Ja mojego gada oduczyłam odsadzania w sposób średnio miły ale skuteczny. Podobnie jak kobyła Sivens, paniki u mojego nie było.
Przywiązałam konia na elastycznym uwiązie, stałam z tyłu z baciorem, koń stwierdził że sobie pójdzie, próbował się odsadzić, włączył wsteczny i dostał po zadzie. Próbował jeszcze 2 razy w ciągu tygodnia i skończyło się. Do dzisiaj problemu nie ma. Może i technika mocno łopatologiczna, ale w przypadku takich cwaniaków bardzo skuteczna. 
Mój ogierek arabski np. denerwował się folią, ale nie panicznie. Podczas lonżowania go z foliówkami przywiązanymi do strzemion próbował się tych foliówek pozbyć; kopał w nie, próbowal je gryźć. Nie uciekał panicznie ile sił w nogach, chociaż był zaaferowany. Już następnego dnia stwierdził, że walka nie ma sensu, a foliówki szeleszcząc i dotykając go mu krzywdy nie robią. Do dziś mam spokój, a koń nie wygląda na wyniszczonego psychicznie 😉

I to jest właśnie dowód na to, jak różne są konie. Jedna z sesji, o której pisałam, była bardzo podobna - młoda arabka, siodło i przywiązane do niego woreczki foliowe i baloniki (na sztywno, tuż przy siodle, nie fruwały jak popadnie, po prostu sobie były). Klacz chciała się zabić o ściany, rzucała się na nie całym ciałem. Wpadła w taką panikę, że czegoś takiego w życiu nie widziałam i nie chcę nigdy więcej widzieć.
Młody za to pierwszy raz zobaczył plandekę to dał się nią owinąć i nawet uchem nie zastrzygł, a przy oponie w terenie którą widzi setny raz prawie próbuje się zabić  😤
xxagaxx o tak, na moją to też działało, ale niestety nie na stałe. Tak się już zaprogramowała, że i tak próbowała. Ale mam nauczkę i teraz jakby mi Młody takie numery wywijał to od razu mu będę tłumaczyć, że nie wolno, bo potem jest za późno. Kobyła stała przy czyszczeniu więc niemmusiała być wiązana, ale to i tak jest dyskomfort,  bo czasami przydałoby się po prostu przywiązać.
wracając do tematu: taki wątek diy użytkowego co? 😉

opona (najlepiej szeroka =wysoka jak leży) do której wsadza się wiadro - żeby koń z nim nie latał i nie wywracał - nie wysypywał jedzenia/wody

pasek do wiadra i zakladanie tego na głowe (jak popularny niegdyś worek) - koń z tym lazi, ale tez nei wysypie

troki, linki żeglarskie różnych grubości i długości - do wszytkiego 😀  (wiecej mozliwoości, mocniejsze i ładniejsze niż sizal 😉 )
z troka pasek podbródkowy (west), trok/linka do odciagania włażących do oczu policzków przy hakamore. linka zamiast rzemyka do wiazania oglowia itd west.
niezliczone możliwości troczenia, wiazania itd 😉

super uwiąz rajdowy= lina + kółko stalowe (np od kantara) i karabińczyk -  - wygodne do wiązania np do drzewa - zapinamy a nie wiążemy (oszczędność czasu i linki) - podobno jakas armia to stosowała
albo 1-3 troki (albo linka) wiazana do drzewa i do tego uwiąz

i ten który odkryłam niedawno i nie wiem jak mogłam 20 pare lat bez tego żyć:
plastikowa drabinka z lidla/biedronki (?) - czyszcze z niej, siodlam (przy koniu mojego wzrostu i siodle ponad 20 kg -faaajne), wchodze .... albo i wiąże do niej( no udaje bo mojemu wystarczy ze linka da minimalny opór 😉 ), w siodlarni przydatne, do siedzenia, do kladzenia siodła, jako stolicek, przy ....wszystkim 😀

duct tape (srebrna taśma) - do...wszystkiego :P od naprawiania derek, naprawiania wszytkiego 😉 , po zabezpieczenie owijek, butów, ochraniaczy itd...
wieszak podwieszany pod parapet, półke czy coś - na derki, czapraki itd - w/w linki + kij od szczotki, karnisz albo drąg - 

pień z dziurą w środku (wypróchniały) -  ciekawy stojak na palcaty 🙂 no albo kawałek grubej rury (tu warto zrobić podstawkę jesli z plastiku)


Brytyjska i austriacka mialy linke od razu z kolkiem do wbicia w ziemie. Raz widziałam jak lanca służyła za koniowiaz tj koncowka uwiazu na ziemi i wbita w koleczko lanca. Kon i tak spał 😉
jak ten swój patent nad którym myślłam, testowałam kupe czasu, cała dumna pokazalam znajomemu "militarnemu" co wymyśliłam, a on ..."no, armia xx w roku x używała takich"
to sobie stworzyłam nowość.... 😉

ja już wiązałam i widziałm chyba do wszystkiego - od cieniutkich przez siodla do szabli 😉 konie i tak pewnie mialy koncepcje stać i tak 😉 ale wole generalnie wyżej niż do ziemi (jesli nie mają ocoty tylko spać 😉 )

o właśne - przy braku odpowiedniej ilosci drzew fajnie rozciągnąc linkę miedzy 2, i do niej uwiązy wiązać.
U nas za stojak na baty robi kalosz i pachołek 😀
horse_art widzę, ze popadłas w malą paranoję w związku z tym odsadzaniem, wiec juz ci tłumacze jak to u nas jest😉

otoż mamy kilka koni, ktore sie odsadzają i nie jest to ich sposób na miganie sie od roboty, tylko wiażę sie to ze złymi wspomnieniami, ze kiedys byl przywiazany 'na sztywno' cos go sploszylo i chcial uciec i 'cos' go trzymalo wiec jak to ktos powiedzial 'jezuzmaria umrę' i potem biegal z koniowiazem (ktory byl solidny a nie 3 ledwie zbite żerdzie jak ktos inny zasugerowal).

konie o ktorych wiemy, ze maja tendencje do takiego wlasnie odsadzania czyscimy w boksach, ale chcemy uniknąc takich urazow u innych koni, ktore stoja przy koniowiązach grzecznie i juz nie raz zdarzylo im sie ze zerwaly sizal, bo cos je wystrzaszylo i dzieki temu ze byl to sizal a nie na sztywno nie maja zlych wspomnien i nadal stoją grzecznie 😉

co do innch koni w innych stajniach sie nie wypowiadam, mowie jak to jest u nas "na podwórku" 😉
[quote author=horse_art link=topic=97406.msg2374330#msg2374330 date=1434029259]
duck tape (srebrna taśma) - do...wszystkiego :P od naprawiania derek, naprawiania wszytkiego 😉 , po zabezpieczenie owijek, butów, ochraniaczy itd...
[/quote]

Zgadzam się, że super uniwersalny wynalazek, ale DUCT tape, nie duck tape. 😉 Taśma izolacyjna, nie kacza. 😁
Niby prościzna, ale w jakiej stajni się z tym sprzętem nie pojawię, wywołuję poruszenie  🤣

Durszlak aka cedzak, do płukania owsa.
Mokre chusteczki dla dzieci do wszystkiego 😀 Świetnie zmywają dziegieć, można na szybko przetrzeć buty, ochraniacze, konia z kurzu...
I w temacie dziegciowym to duża strzykawa do aplikacji, taka z 50ml lub więcej.
Rękawiczki foliowe, podkradnięte ze stacji paliw też do wszystkiego, co lepiej robić w ochronce na rękach.
Taka gruba, pleciona z linki smycz dla psa zamiast uwązu, ma dwa karabińczyki, co mi się przydaje czasami, jak wsiadam na kantarze. Ogólnie jest dużo grubsza i nieco sztywniejsza niż uwąz, ale lepiej leży w rękach i nie rozciąga się, jest też bardzo trwała i mocna. Często dostaje pytanie gdzie kupiłam taki fajny uwiąz  😁
Julie, 😀 juz poprawiam - głupia literówka a ile radości hehe 😀 ostatnio ogladałam "dawno temu na dzikim zachodzie" i tam tez był taki motyw - gosc zamiast "książę"  czytał "kaczor" bo to taki podobny wyraz 😀
juz poprawiam 😉

keirashara, o tak! te chusteczki to absolutna podstawa 😀

a po uwiąz, wodze linowe - najlepiej do żeglarskiego 😀 idealnie mozena dobrać sobie grubość, kolor, matriał, do tego karabinczyk, szekle - do wyboru do koloru 😀


powerpuff, -w sumie racja, mam na pare rzeczy i sytuacji paranoje, na strach przed odsadzaniem też. zapewne racja, ze czesc koni nie oduczy sie jak sie latwiej zerwie. ja wole zeby sie nie zrywały - bo wet, bo na wyjeździe nie mozna sobie pozwolic na zrywanie się (np rajd, obce miejsce, trajler itd), bo nie mam jak w boksie czyscic itd. ale nie zaprzeczam - że dla czesci to jest wlasnie dobra metoda. w koncu...kazdy pacjent inny 🙂
horse_art, OT - co do "księcia" - urok żartu na tym polega, że "kaczor" znaczy m.w. to samo, co u nas "ptak" 🤣, Czyli: "ups, przepraszam nie fiut X tylko diuk X."
drabcio, to jest naprawdę genialne!
Gillian   four letter word
16 czerwca 2015 13:39
drabcio, kurcze! czemu nie widziałam tego parę miesięcy temu! to jest DOKŁADNIE to, czego potrzebowałam na oko! Szajse!
horse_art, OT - co do "księcia" - urok żartu na tym polega, że "kaczor" znaczy m.w. to samo, co u nas "ptak" 🤣, Czyli: "ups, przepraszam nie fiut X tylko diuk X."
drabcio, to jest naprawdę genialne!


Chyba coś ci się pomyliło. Duck (kaczka) nie oznacza m.in. penisa. Penis to dick. (określenie "ptak" w poście halo nieco mnie zmyliło, nie zajarzyłam, o co chodzi, bo przecież kaczor to ptak, więc gdzie ten urok żartu 🙂 ) 

Motywu z "Dawno temu na dzikim zachodzie" nie znam, ale czy nie chodziło o "duke" i "dick", a nie "duke" i "duck"?  

Edit:
Drabcio, już chciałam pytać, gdzie to można kupić, aż zauwazyłam, że to drugie życie biustonosza.    👍    Genialne! Kto to wymyślił?
Ja tylko znalazłam na fb 🙂
kpik   kpik bo kpi?
16 czerwca 2015 15:58
drabcio, wspaniały wynalazek!
Bisha to wrzuciła kilka dni temu do wątku DIY  😂
Pomysł przedni  👍
trusia, jak sobie przypominam, to właśnie chodziło, pamiętam, że się nieźle uśmiałam słysząc oryginalny podkład.
Zapewne na "kaczor" zostało przetłumaczone. Na zdrowy rozum dość trudno paszczą pomylić djuk i dak, djuk i dik znacznie łatwiej.
Żebyś wiedziała, jakie ja dziwadła tłumaczeniowe widziałam! Wynikające z niechlujstwa, lenistwa, niewiedzy czy braku wyczucia tłumacza. Może tu jakaś para czule nazywała penisa "kaczorkiem" i stąd tłumaczowi przyszedł taki pomysł do głowy?  🤣  Chociaż to raczej politycznie niepoprawny dobór określenia  🤣
chodziło o duke i duck  😉  dokladnie "duke of death" z ksiaze smierci na kaczor śmierci (chyba w miare dobre tlumaczenie)(np min. 51.30 - wlasnie ogladam 😉 ) najpierw ktos przeczytał mylac się, potem już było złosliwie (jak w tej scenie).
tylko film to "bez przebaczenia" - "unforgiven"
za duże westernów ostatnio oglądam i pomyliły mi się 😉)))
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się