naturalna pielęgnacja kopyt

Nie wiem mi sie wydaje, ze wielokrotnie rozmawiamy o tym, ze rehabilitacja niesie na sobą różne konsekwencje - ze moze być polaczona z okresem mniejszego komfortu (szczególnie w przypadku dużych patologii). Ale moze to na kursach o tym więcej sie mówi. Ja na pewno oceniając nowego konia do roboty informuje o możliwych zagrożeniach - np ze kon nie bedzie mogl przez jakiś czas chodzić po betonie czy ze jak zacznie chodzić od pietki to będzie musial dostać tymczasowo buty albo troche wolnego bo może przeciazyc tyl kopyta. Albo ze konieczny jest masaz/fizjoterapia jesli ma byc efekt. Przynajmniej teraz bo x koni nauczylo co moze sie pojawić -kiedys tego jeszcze nie wiedziałam, bo ta wiedza przychodzi z doświadczeniem. W ogole wiele koni bym dzis inaczej poprowadzila, choćby mojego - jak tylko zaczely się problemy z wiezadlami okalajacymi trzeszczke trzeba bylo dać buty z wkladka amortyzujaca i stepowac, jak najwięcej. Teraz mam konia na tyle rozwalonego, ze step w butach pomaga utrzymać względnie dobry stan - ale juz nie taki by konia użytkować,  za dużo sie w nodze podziało.
Ale pamiętam choćby posty kasik jak opisywala swojego arabka, jak zle chodzil po rozkuciu - rehabilitacja byla bolesna, ale bylo warto bo dzis kon chodzi komfortowo po wszystkim. Pewnie gdyby to bylo teraz zastosowala by buty na okres przejściowy. Bylo tez więcej takich dyskusji choc pewnie w różnych wątkach, np w ochwacie czy kuc czy nie kuc.
Naszo rude też bez podków chodzi, no ale my nie duży sport, zaledwie N/N1 na kwarcu.  Na trawie N-ek nie próbowaliśmy ale P sobie pomykają. Ostatnio założyliśmy na trening buciory, trzymały się super.  🙂
branka, na pewno było, że rehabilitacja może być bolesna, że trzeba czujnie ułatwiać. Nie było, że może się odbić na nastawieniu konia (na pewno nie każdego). A jednak w trakcie może się dużo zadziać, jak piszesz - nie tylko psychicznie (ja poruszyłam wątek psychiki), no i jednak trzeba czujnie, to nie jest tak, że hurraoptymizm i jak boso to wszystko będzie great. Nawet przy ogromnej wiedzy może coś pójść nie tak.

brzezinka, dużo jeździłam na bosych, młode ogiery były bose, a przecież krosówki skakały. W Stadzie konie dostawały podkowy na C. N na trawie, czasem na czempionaty. Mnie w ogóle nie przyszło do głowy, że może być koń, któremu bose tereny mogą przeszkadzać. "Tamto wszystko" bose cięło jak złe i problem ew. był "poczymać".
Staram się ostrzec tych, którym koń zwalnia - a mają inne plany, plany, w których zwalnianie przeszkadza, żeby rozważyli, czy poziom komfortu na pewno jest optymalny dla konia i jak się wstrzelić w to optimum.
Domyślam się, że wasz nie zwalnia sam z siebie na parkurze, że porusza się w strefie komfortu.
halo, ja broń boże nie neguję tego co piszesz. My jeździmy bez podków bo kobyła nigdy kuta nie była i na takie podłoże jak mamy w domu czy na zawodach i poziom jaki aktualnie reprezentuje uważam, że kucie nie jest konieczne. W terenie też radzi sobie świetnie ale ja nie wymagam od niej bezwzględnego galopowania po każdym podłożu. Jak jest do dupy to sama zwalniam albo zakładam buty.
Jak zawodnik stwierdzi, że potrzebuje mieć konia okutego to okuję ale na chwilę obecną bosy jest mniej problemowy  😉

branka buty mieliśmy od samego początku, tylko bez miękkich wkładek nic nie zmieniały dla konia z opuszczeniem kości i zupełnie płaską podeszwą. On po rozkuciu był kulawy w pień 3miesiące. Fakt, że na jego entuzjazm to nie wpłynęło w żaden sposób, on frunie po wszystkim bez względu na odczucia gdy się podkręci. Boso mogę go jeździć po 5latach walki o kopyta w naszym lecie (wcześniej zabieraliśmy go boso na rajdy na Jurę), lecz nie mam złudzeń, że gdyby to on poszedł w Sudety, to szedłby w butach, bo jednak 4dni po 30km dziennie po górskich ścieżkach, to nie to samo co 30km po podłożach, gdzie kamienie się zdarzają  😉
brzezinka, nikt nie mówił o bezwzględnym galopowaniu po każdym podłożu. Skąd wiesz, że "jest do dupy"?
Jak to oceniasz? Na oko? Na zdrowy rozsądek (ile korzeni na 100m?, jak gęsto szyszki?) Czy pamiętając np. że tu jak było sucho to konik pokazał dyskomfort itp.
My sobie w stajni przekazujemy info jaki jest odczuwalny stan danych fragmentów dróg. Plus zdrowy rozsądek: jest susza - gdzie głębszy piasek będzie kopno, gdzie twardawo będzie twardo...
A może jechałaś (ktoś) krósówki, nawet treningowo, i możesz odpowiedzieć: koń zwalnia czy nie zwalnia, gdy grunt jest zmienny? Tzn. poza takim zakresem, że jeździec sam zwalnia, bo przecież nikt nie będzie robił wiraży na śliskim w pełnym tempie.
Chciałabym , żeby ktoś potwierdził lub zaprzeczył mojej tezie: że koniem, który ma chodzić ochoczo, z entuzjazmem galopem po zróżnicowanym, trudniejszym podłożu (w czasie startów) - tak galopujemy, żeby nigdy w galopie sam nie zwalniał. Na czas ofiarnego galopu fundujemy komfort. Bo ja już nie wiem. Teraz wydaje mi się to oczywiste. I w wielu źródłach można znaleźć, że właśnie tak. A wiele osób pisze, że gdy zwalnia to dobrze, mądrze. Ty piszesz, że koń nie zwalnia - ty zwalniasz. Ja też zwalniałam "na oko", zawsze przechodzę do stępa gdzie niemiłe fragmenty, mimo to koń zwalniał - bo jednak bose kopyta lepiej czują, niż ja podejrzewam - a ja się z tego cieszyłam (jak wiele osób tutaj się cieszy). Cieszyłam się, że omija kamienie czy korzenie, że idzie bardzo zręcznie, że myśli o tym co robi. Niestety, wzmocniłam koncentrację na gruncie, na "środowisku" - nie na mojej osobie.
dea   primum non nocere
15 czerwca 2015 22:46
Ja myślę, że fajnie, że jest ta dyskusja. Naświetla z innej strony kwestię. Pewnie się možna było domyślać różnych efektów (konie potrafią nieźle ból zapamiętać, dyskomfort wynika z jakiegoś bólu jednak), ale dobrze, że to jest napisane wprost. I nawet, że takie trochę powałkowane 😉
halo to ja Ci napiszę, żebyś trening dostosowała do swoich wymagań i możliwości konia. Konia nie wolno zrazić, nie wolno doprowadzić do tego, by stracił do Ciebie zaufanie, jak straci to zaufanie, to będzie wolał sam decydować  😉 Z 2moimi końmi mam problem np ze zjechaniem na mniej kamieniste pobocze, bo zostały nauczone chodzić środkiem ścieżki (jak kute były). 2 chodzące długo jako luzaki potrafią lasem między drzewami z jeźdźcem śmigać, bo tego się nauczyły za młodu gdy "balastu" nie dźwigały. I te i te zwalniają na grząskim czy kamienistym tylko wtedy gdy emocje są na zero. Podkręcone, niepoproszone o to, by zwolnić tną po wszystkim równo nie zważając na podłoże (podobnie do "ponoszącego" konia). Sądzę, że trenując konia do sportu typu WKKW należy przede wszystkim w nim odwagę i ambicje wzmacniać, rozumem ma być tutaj jeździec. Powinnaś kupić koniowi buty na czas rehabilitacji, jeśli Ci zależało na tym, by podłoża nie czuł i entuzjazmu nie tracił. Bo,że bosy podłoże czuje, to musiałaś wiedzieć z wątku. A czy zwalnia na błocie, w bagnie czy na kamieniach/szyszkach to zależy od wielu czynników: czucia w kopytach, pewności siebie konia (koń z dobrą równowagą nie zwalnia), jego temperamentu, wyszkolenia etc. Koń z natury ostrożny będzie zwalniał gdy tylko poczuje się mniej pewnie, koń "szalony" przeszkód nie widzi 🤣 Zapytam tak z ciekawości- jaką prędkość powinien mieć koń jadący cross?
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
15 czerwca 2015 23:36
Halo, czytam wątek od dawna i nie odebrałam przekazu, że rozkucie to panaceum na całe zło. Wręcz odnoszę wrażenie, że o negatywnych mniej lub bardziej długotrwałych skutkach było dużo dyskusji. Sporo stąd wyniosłam info, które pomogło mi uniknąć czy zmienić błędne decyzje. Z tym, że ja najpierw przeczytałam "Kopyta doskonałe" dopiero potem forum, więc nastawienie pewnie miałam bardziej świadome. Z kopyt jednego konia jestem zadowolona i pozytywnie zaskoczona zakresem rehabilitacji - czytając tu analogiczne historie spodziewałam się dużo gorszej przeprawy. Drugiego mniej i wiem, że przy tej ilości czasu jakim dysponuję to praca kolejne długie miesiące, jeśli kiedykolwiek rozwiniemy strzałki jakich bym chciała. Ale... to efekt moich decyzji i kompromisów.
branka, na pewno było, że rehabilitacja może być bolesna, że trzeba czujnie ułatwiać. Nie było, że może się odbić na nastawieniu konia (na pewno nie każdego). A jednak w trakcie może się dużo zadziać, jak piszesz - nie tylko psychicznie (ja poruszyłam wątek psychiki), no i jednak trzeba czujnie, to nie jest tak, że hurraoptymizm i jak boso to wszystko będzie great. Nawet przy ogromnej wiedzy może coś pójść nie tak.
Dla mnie to oczywiste. Wynika wprost z psychologi treningu koni tylko czy wątek o naturalnej pielęgnacji kopyt jest na pewno o tym? Decyzje trzeba podjąć. Coś kosztem czegoś poświęcić i potem włożyć czas/wysiłek, żeby to odpracować.
jak straci to zaufanie, to będzie wolał sam decydować  😉

Hm, widzę to wręcz odwrotnie: jak będzie sam decydował (a będzie mu dobrze) to straci zaufanie do jeźdźca. Zaufanie rozumiane jako delegowanie odpowiedzialności za dobrostan zwierza. Bo z zaufaniem do jeźdźca żaden koń się nie rodzi.
Niektóre z dużą ufnością do człowieka, inne nie. Ale do jeźdźca - żaden. To jeździec ma pokazać: tak jak ja polecam będzie ci lepiej niż jakbyś sam decydował. Ma pokazać koniowi komfort i bezpieczeństwo w pilności. Wtedy koń będzie ufał - i będzie pilny.

Na krosie jeździ się od 450 m/min (norma w L) do 570 m/min (***, ****), a odcinkami "do galopowania" nawet ile która noga może.

Nieco zdezorientowana tym "naprawdę tylko ja widzę jakiś problem ?" zaczęłam sobie (w pamięci) wyszukiwać podobne przypadki. I moje podejrzenia się nie osłabiły, wręcz przeciwnie. Chodzi o taki przypadek: 1. koń o kiepskich i/lub wrażliwych kopytach, wystarczy dłuższy okres takowych 2. dużo samotnych(!) terenów bosym 3. koń czasem zwalnia w galopie, decyduje o tempie, rytmie, gdzie i jak stanąć - jeździec to akceptuje. Te 3 rzeczy łącznie (!) Otóż, w przypadkach, które sobie przypomniałam (nie ja byłam jeźdźcem) te konie miały spory kłopot na parkurach (to były skoczki) na trudniejszym, niejednorodnym gruncie, np. typu trawa i piach. Tzn. one kłopotu nie miały - mieli ich jeźdźcy. Kłopot wyrażał się słabą przewidywalnością tempa jakim zechce pójść koń, to tempo było zmienne, a konie "trudne do regulacji", było sporo zrzutek z tego powodu, stopy też były, ogólnie duża nieprzewidywalność takiego występu. Trudno było utrzymać te konie w jednym tempie/rytmie, swobodnie zarządzać sylwetką, niezależnie czy w podkowach czy bez. Inicjatywy koni przejawiały się różnie, jedne - nie do ujechania, inne - goniące jak po rozżarzonych węglach, a najczęściej tak i tak, i trudno zgadnąć co się włączy. Ich jeźdźców na zawodach i przy ich wyborze nic tak nie obchodziło, jak podłoże, szybciutko zaczynali szukać tylko bardzo dobrego. I to naprawdę nie z powodu "dobra konia" - bo dużo trudniejsze warunki podłoża miewały te konie w terenie. Na dobrych podłożach nie było kłopotów z regulacją tempa. Ciekawe, że dotyczyło to tylko koni (kilka przypadków) często chodzących w tereny boso i samotnie. Nie dotyczyło tych, które przeważnie chodziły w grupie ani tych z zawsze dobrymi kopytami. Ani tych, których jeźdźcy nie byli wyrozumiali.
Konie "decydujące o tempie" mają kłopot nie tylko na trawie. Także na kwarcu, gdy jest niejednorodny (dosypana świeża część, zbyt mokre kałuże) - one po prostu przesadnie (z punktu widzenia interesów jeźdźca) reagują na zmianę podłoża.
Koni skoczków wkrótce problem w ogóle nie będzie dotyczył - bo będą startować wyłącznie na dobrym kwarcu, takie jest tempo zmian. Na korsie na szczęście (do czasu) nie trzeba takiej równomierności tempa, tu będzie problem, jeśli zjawisko połączy się z mało szczerym koniem.
Halo, to oczywiste że koń o wrażliwych kopytach, nie mający zaufania do swoich nóg może nie słuchać jeźdźca. Tylko co to ma wspólnego z tematem? Konie są różne, u jednego wyhodujesz super kopyta bez problemu, u innego nie.
Hm, widzę to wręcz odwrotnie: jak będzie sam decydował (a będzie mu dobrze) to straci zaufanie do jeźdźca. Zaufanie rozumiane jako delegowanie odpowiedzialności za dobrostan zwierza.

Ja to widzę jeszcze inaczej. Przynajmniej w przypadku koni użytkowanych terenowo. Jeśli pozwalam koniowi w pewnym zakresie na decyzyjność odnośnie tego, w jakim tempie i chodzie może przejść po danym podłożu, to jego zaufanie do decyzji jeźdźca rośnie. A to z tego powodu, że zaufanie bierze się ze świadomości konia, że postępowanie jeźdźca nie spowoduje, że jemu stanie się krzywda. Zatem jeżeli koń wie, że jeździec nie będzie wymagał rzeczy powodujących dyskomfort - jak właśnie poruszanie się nieodpowiednim tempem po nieodpowiednim podłożu - to ma podstawy do bycia ufnym i posłusznym. Dlatego właśnie nie będzie odmawiał m.in. wchodzenia na nieznane czy niepewne podłoże - a tutaj zaczyna się rola człowieka, by tego nastawienia nie popsuć. Jak już ktoś zauważył, nie jest to wątek o psychologii treningu koni, ale moim zdaniem powtarzana tutaj po wielekroć rada "nie wchodź na podłoża, na które koń nie jest gotowy", wiąże się także właśnie z tym.
Dla mnie jest oczywiste, że mając bosego konia, należy "słuchać jego nóg". Przywracając możliwość pełnego czucia podłoża, musimy sobie zdawać sprawę z tego, że teraz naszym obowiązkiem jest branie pod uwagę informacji od konia na ten temat. I tutaj już nie ma, że "ja chcę, koń musi". Ostateczne zdanie na temat tego, czy dane podłoże nadaje się do danego rodzaju ruchu, ma bosy koń, a nie jego jeździec - bo to koń wie, co czuje, jeździec się może tylko domyślać.
Skoro nie fundujemy koniom obciążeń treningowych, na które nie są gotowe, to niby dlaczego mamy im fundować podłoża, na które nie są gotowe, w tempie i chodzie, na który nie są gotowe. Skoro można konia zniechęcić, wymagając w treningu za dużo, to można także zniechęcić, wymagając pracy w nieodpowiednich warunkach "kopytowych". Ot, cała filozofia.
halo w pracy z końmi od samego początku kieruję się znaną zasadą: jeśli koń robi coś, czego robić nie powinien, to go przekonaj, że jest to dla niego niekorzystne ale w taki sposób, że ma zrozumieć, że dyskomfort spowodował SAM! Obojętne czy pracujesz z koniem z ziemi czy z siodła. Jeśli pozostawisz koniowi wybór, zawsze będzie wybierał to, co jest dla niego korzystne 😉 I tak: koń nielubiący się ruszać będzie się wlókł albo się wręcz zatrzyma, koń czujący dyskomfort zawsze będzie dążył do pozbycia się tego dyskomfortu ❗
Jeśli chcesz pokazać koniowi, że na zapamiętanych jako niewygodne podłożach może być wygodnie to po prostu go okuj albo załóż mu buty, umów się kilka razy w teren z drugim, najlepiej stojącym wyżej w hierarchii koniem i jeźdźcie na dzikie galopy. Ścigajcie się, róbcie rzeczy szalone. Rozkręć konia. Nosz kurde.....to nawet ja wiedziałam, że jeśli sobie hucuła zajeżdżę samego albo z drugim hucułem to będę mieć" tylko" hucuła, zajeżdżałam z arabem po torach i wiesz co? Ktokolwiek na nim nie siądzie ma opad szczęki. Konie są empatami, jedne większymi inne mniejszymi (te z zapędami na alfa). Łatwiej podporządkować sobie konia ze słabym charakterem, szczególnie jeśli jest się kobietą. Do tego każdy koń ma ambicje, a rolą jeźdźca jest wymyślić jak tą ambicję obudzić.
kasik "po prostu go okuj?" Kucie szkodzi. Zwłaszcza niepotrzebne i nieprzemyślane.

Do każdego podłoża trzeba konia przyzwyczaić, zaufanie jest tu bardzo pomocne...
Ja zanim gdzieś z koniem wyjadę na nowe podłoże, staram się go tam zabrać (w miarę możliwości) na spacer.
Wtedy działa również sprzężenie zwrotne - wiem, że koń zna podłoże więc się nie zestresuje, koń czuje, że jestem spokojna więc uważa że zagrożenia nie ma.

Nawiązując do tematu - trzeba też pamiętać że kopyta po rozkuciu/w trakcie rehabilitacji trzeba stopniowo oswajać z nowym podłożem, nie zmuszać w ostry sposób do łażenia po czymś, na co kopyta nie są jeszcze gotowe.
W żadnym razie nie wolno się porywać z przysłowiową motyką na słońce.

bayheart To było tu wałkowane przez set stron  😉
bayheart, ale my piszemy o dużym sporcie, gdzie nie zawsze jest możliwość wypróbowania terenu, a nie o zabraniu konisia w terenik by zobaczył czy piaseczek jest mięciutki czy nie. Koń ma iść,ma słuchać człowieka,do tego nam służą. Nie oszukujmy się. Większość z nas nie miała by koni, gdyby nie można było na nich jeździć. A jeżdżenie na koniach jest tak samo nienaturalne jak kucie.
Murat-Gazon, tak, na 100 tak. Tylko... skąd wiesz, że koń ma do ciebie zaufanie? Że zrobi bez wahania(!) co zaproponujesz, o co poprosisz? W jakich warunkach to sprawdziłaś? Skąd wiesz, że to zaufanie do ciebie a nie tylko do siebie samego?
kasik, od dawna nie mam żadnych problemów w terenie, w żadną stronę. A koń w towarzystwie innego - to w ogóle inny problem, tj. brak problemu. Źle się stało Kiedyś - kiedy źle myślałam. Myślałam m.w. tak, jak Murat pisze. Że delegowanie części decyzji na konia przysłuży się nam obojgu, wzajemne zaufanie itd. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej jestem pewna, że to błąd - w przypadku koni, które muszą pewnie i w zadanym tempie galopować po zmiennych podłożach - i skakać. Niektórzy odmawiają wszelkiej decyzyjności konia nawet w stępie i kłusie, ja bym nie była tak rygorystyczna, ale już jestem pewna, że decyzyjność w galopie szkodzi przy takim planowanym użytkowaniu konia (choć przyda się w trailu np.).

Chciałabym, żeby odezwała się jakaś osoba, która ma opisany przypadek, w tych 4 punktach jednocześnie i odpowiedziała, czy przy starcie na niejednorodnym gruncie występowały kłopoty z tempem, czy nie. I nie chodzi mi tylko o kłopoty "w dół", także - "w górę", bo święta prawda - koń czujący dyskomfort będzie próbował go uniknąć, niekoniecznie zwalniając - także przyspieszając - "uciekając". A rozrabia nie tylko dyskomfort, ale też pamięć dyskomfortu.
Przy czym teksty pt. zawsze należy dbać o komfort konia są bez sensu, bo to nieprawda. Bo dla konia dużym dyskomfortem jest choćby nieruchomość - oczekiwana przy wsiadaniu itd. Całe jeździectwo to w sumie sztuka zgrabnego doprowadzania koni do rezygnacji z części komfortu na ludzką rzecz.
hmmmm
ciekawa dyskusja w sumie
z moich koni w tej chwili chodzi skoki jeden kucyk, do 80 cm, bosy. Nie zauważyłam zależności od podłoża ale on jeszcze mało startował i raczej na dobrym. Hala i zewnętrzna arena na kwarcu. Szedł tak jak należało.
Drugi kuc, kobyła, o znacznie mniejszych możliwościach skokowych (koń głównie westernowy ale już ładnych parę osób na niej brąz zdało) na ogół bosa. W terenie na podłoże dość uważa, szczególnie ostry tłuczeń bywa problemem dla przednich kopyt. Aktualnie podkuta na przód, chodzi też sporo w zaprzęgu, głównie po asfalcie. też nie zauważyłam różnicy w regulacji tempa przy skokach ale też chodziła skoki na pisaku głównie.
A jeszcze jedno: ja mam w domu dość trudne dla kopyt podłoże: piasek ale sporo w nim kamyków i łatwo się ubija, bywa twardo.
I kolejny koń, jeszcze nie chodzący konkursów, kobyła folblut. Przy pracy "na płaskim" na ogół bosa, podobnie jak ta poprzednia bywała kuta czasami jak bardzo dużo pracowała. U nas w terenach też jest sporo szutrów i tłucznia po którym konie muszą iść. No i teraz na wiosnę zaczęłyśmy tą Folblutą skakać (do 80 cm ale normalny, systematyczny trening) i kobyła już jest w podkowach na przód, bo było widać że brak podków przeszkadza jej w skokach. Ale też jej kopyta nie są takiej jakości, żeby szła "po wszystkim" w terenie a tego pierwszego kucyka tak.

Myślę, że to jest kwestia zarówno jakości kopyt (jeśli koń idzie po wszystkim w terenie to i skoki, przynajmniej niezbyt duże powinien też iść na każdym podłożu bez podków) jak i charakteru konia. Są konie twardsze, takie którym byle co nie przeszkadza w pracy i takie które wszystko boli...
Nugat potrafił się zachowywać jakby mu miała noga odpasć z powodu drobnego skaleczenia... A są konie które podniecone nie pokażą nawet poważnej kontuzji.

No i na pewno jest to też kwestia tego czy koń CHCE skakać. Ja się staram tak pracować z koniem skoczkiem, żeby on sam z siebie chciał ten parkur pokonać, żeby się czuł "współodpowiedzialny" Jest to szczególnie ważne przy skoczkach juniorskich, szkolnych, gdzie decyzyjność jeźdzća, na zawodach zwłaszcza, bywa różna jak wiadomo :-)
o rany  🙇, nie było mnie dwa dni , wchodze w temat a tu dalej to samo , idżcie sobie na ,,kuć czy nie kuć,,
a halo proponuje założyć wątek - czego nie robić z przyszłym olimpijczykiem i jako punkt pierwszy wpisać nie prowadzić bosych kopyt może zyska na tym nasza reprezentacja na olimpiade ( jakąkolwiek) i w końcu zaczniemy zdobywać medale , bo to przecież takie proste  🤔wirek:



Lubię to.

Serio ale dawno nie czytałam takiej serii wylewania osobistego wyparcia bolesnych faktów, jak w tej dyskusji.

Bose (bose a nie nieokute kopyta) rządzą się kilkoma prostymi zasadami, wielokrotnie tu wałkowanymi:
1. Nie jeździmy po podłożu, które sprawia dyskomfort bo to - prowadzi do bólu, ból jest zapamiętany, kompensowany itd.
2. Gdy podłoże sprawia dyskomfort to aby do niego (podłoża) przyzwyczaić najpierw robimy je z buta, potem stopniowo zwiększamy obciążenia.
3. Na czym trenujemy, na tym jeździmy = nie mam dostępu do krosu o danych parametrach (podłoża i przebiegu trasy) - nie jadę zawodów z takim krosem (fair dla konia, bezpieczne dla jeźdźca no nie?)
4. po to słuchamy konia aby dostosować obciążenia treningowe do jego aktualnej kondycji = koń zwalnia, oszczędza, wycofuje się (cokolwiek) - analizujemy sytuację i przepracowujemy (z ręki, sręki, w stępie, kłusie, galopie, na piasku obok, na piasku dwie wsie dalej). Nie mamy jak przepracować= nie jedziemy na zawody.

I jeszcze odnośnie nie dawania koniowi decyzyjności, mała anegdotka. Moja znajoma jest berajterką w dość "wysokiej w rankingach wyników" stajni w Niemczech, wcześniej berajtrowała jednemu z czołowych nazwisk w Polsce a wcześniej jeszcze w stajni wkkwoskiej. kiedys przy winku na pytanie "czym sie różnią polskie konie od niemieckich" podsumowała mniej więcej tak, że tu w pl jeżdzac młode konie wiecznie musiła, skracać, dodawać, manewrować pokazywać odskok, tłuc szeregi gimnastyczne. W Niemczech jeżdżąc młode konie ma im nie przeszkadzać, bo to one mają decydować. te, którym trzeba "pokazywać" gdzie i co są sprzedawane...
Oczywiście o tym też by można dyskutować, ale jest spora różnica pomiędzy koniem, który oszczędza giry,  a tym, który jest niesubordynowany (znarowiony, nieustawiony na pomoce).

Twierdzenie, że koń się "nauczył" oszczędzać nogi świadczy o dość sporych brakach w wiedzy na temat końskiej anatomii. Chęć konia do pozbycia się kompensacji w ruchu jest niejako odzwierciedleniem jego instynktu samozachowawczego. Konie które mają zdrowe kopyta a nadal oszczędzają giry są po prostu źle jeżdżone. fakt smutny ale niepodważalny (wyjątkiem mogą być jakieś traumy powypadkowe itd.)- ale nie skoki na wysokości L.  😵

I jeszcze w temacie złego jeżdżenia. Ostatnio horsetalk nlz opublikowało badania między bajki wkładające teorię, że działanie łydką działa na mięśnie brzucha, tak, że powoduje ich skurcz prowadzący do zaangażowania tylnych kończyn (co ma prowadzić do zebrania be, ble, ble) - jest wprost odwrotnie.

I na sam koniec- nie wiem jaki to czołowy jeździec konia dosiadał i jak długo ale mi kiedyś na błagania o "wsiąście i pojechanie" pewien "emerytowany olimpijczyk" odpowiedział tak: "ale po co, przecież to TY będziesz na nim jeździć!!!"




I jeszcze w temacie złego jeżdżenia. Ostatnio horsetalk nlz opublikowało badania między bajki wkładające teorię, że działanie łydką działa na mięśnie brzucha, tak, że powoduje ich skurcz prowadzący do zaangażowania tylnych kończyn (co ma prowadzić do zebrania be, ble, ble) - jest wprost odwrotnie.



A mogłabyś rozjaśnić  :kwiatek: Tylko może nie tu, bo to byłoby aż nadto OT, ale może w żółtodziobach? 🙂
Magda Pawlowicz, no właśnie. Wypadałoby, że trzeba wyważyć.

W ogóle to dziękuję za rozmowę - przejaśniło mi się to i owo, już wiem co i jak.

kotbury, że kopyta są zdrowe, nie znaczy że nie są delikatne/względnie delikatne do obciążeń. Gdyby było tak jak piszesz, żadnych konie nie trzeba by kuć, przynajmniej póki chodzą na kwarcu/nie trzeba haceli.

Jeździec wsiadł i pojechał - ale 90, jechania 100 odmówił. Gdy oglądałam filmik w pierwszej chwili się pomyliłam - myślałam, że mój przejazd, to samo dobre, to samo złe.

Pewnie dlatego łatwo mi było się nabrać (bo się nabrałam, tego jestem pewna), bo my właśnie jeździmy młode konie na decyzyjność konia. Ale tu podstawą jest stałe TEMPO. Koń, który sam z siebie nie trzyma tempa - wypada. Zastanawiam się, czy można coś zrobić, że niektóre z koni, które nie trzymają tempa - jednak trzymały. I już chyba wiem co, wiem jak postępować z tymi nieco problematycznymi.

A to o krosie świetne 🤣 Po myśli tych, którzy startują tylko(!) na "swoim" krosie. Ale chyba nie o to chodzi w tej dyscyplinie.

Magda Pawlowicz, u nas są dwa kucyki, oba bardzo dzielne i skoczne. Ale ta młoda - może cięć po wszystkim, a ta starsza - w żadnym wypadku, ona już nie jest pewnym wierzchowcem na słabszych podłożach. Różni je stan kopyt.

Moje podsumowanie jest takie: koniem, który ma startować na niekomfortowych podłożach najlepiej nie jeździć w samotne tereny jeśli ma problematyczne/przejściowo problematyczne kopyta. A jeśli samotne, to rehabilitacja kopyt tylko w stępie i kłusie, na galop pełen komfort - i żadnego zwalniania, przyspieszania z inicjatywy konia. Bo jeśli oczekuje się od konia, że ma w galopie iść w stałym tempie, jeśli jeździec nie zarządzi inaczej - to tak ma być.
Koniom, które nigdy nie będą potrzebowały stałego tempa, albo będą startować wyłącznie na komfortowych podłożach "uważne zwalnianie" w niczym nie zaszkodzi.

edit 1:
Jeszcze dodatek. Rozmowa z trenerem (olimpijczyk).
- Jak jeździliście te swoje tereny? Pozwalaliście koniom zwalniać bo coś?
- A w żadnym wypadku! Miały iść dokładnie tak jak chcieliśmy, dokładnie co do tempa i co do 5 cm trasy.
A trener słynie z cenienia inicjatywy konia i dużego nacisku na wzajemną harmonię.

edit 2:
Jeszcze chciałam dopisać, Konie, jak ludzie, bardzo się różnią stopniem akceptowanego komfortu i konsekwencjami dyskomfortu.  Po jednych dużo spływa, dla innych coś normalnego dla większości może być za dużo. Obowiązuje to zarówno w temacie kopyt, jak i wszystkich innych.
Z osobnikiem mało wrażliwym jest łatwiej, ale to nie znaczy, że ten wrażliwy jest marny.

I jeszcze coś. W żadnym razie nie chodziło mi o "mój" przypadek, tu decyzje dawno zapadły. Po prostu tego przypadku użyłam, jako najbardziej mi znanego, m.in. dokładnie wiem co i jak było z kopytami. Fakt, znając uroki i życzliwość forum, mogłam wziąć jakiś inny do rozważań.
ja w sumie też wymagam utrzymywania stałego tempa. I to jest rola konia, tzn koń ma SAM trzymać tempo, zarówno w terenie jak i na placu, bez podpierania stale łydką. Oczywiście nie wyklucza to interwencyjnego użycia pomocy (o ile koń spróbuje sam zwolnić) ale doþki koń idzie stałym tempem (zakładam jazdę bierną, najlepiej bez kontaktu) to łydka nie działa. I tego samego wymagam w terenie. Natomiast staram się przewidywać i jeśłi wiem, że gdzieś podłoże może być dla konia z atrudne to przejdę do stępa. Jeśli poczuję, że koń ma problem to też go ja zatrzymam, nie pozwolę mu samemu podjąć takiej decyzji.
Ale to jest tak naprawdę podstawa - poruszanie się po nadanej trasie, nadanym tempem. I ja sobie tak myślę, że jak wiem że w trakcie treningu koń nie będzie mi utrzymywał tempa, bo np podłoże jest śliskie, więc wybijałoby go to z rytmu, bo musiałby zwalniać - to nie jeżdżę po tym podłożu chodem, w którym może się pojawić problem. Ale ja też nie szkolę koni na GP, tylko raczej konie które mają służyć do komfortowej, amatorskiej jazdy. Pamiętam jak późną jesienią było mokro i przez miesiąc w ogóle nie galopowałam na lonży jedną kobyłą - nie mogłam jej też w pełni zajeździć przez podłoże, bo niepotrzebnie prowokowałoby to problematyczne sytuacje. I nie żałuję tego, że zwolniłam wtedy tempo pracy - dzisiaj koń jest bardzo ufny, przyjemny, chętny do ruchu po wszystkim. Ale jakby nas ścigał czas, bo np w planach by były jakieś starty czy coś - to byłaby zagwozdka. Na szczęście nie było nic takiego (ale też jakby były jakieś plany i gonił czas to myślę, że koń stałby po prostu w stajni z halą i tyle).
Kotbury- a może wytłumaczysz jaśniej, jaka jest różnica pomiędzy kopytami bosymi a nieokutymi? Bo szczerze mówiąc to nie chwytam.... Czy koniem z założenia niekutym mam jeździć inaczej niż z takim, który np od czasu do czasu kuty bywa ??? Czy tym akurat nieokutym nie trzeba zwracać uwagi na to, po czym się jeździ??  Bo na mój chłopski rozum, to powinno sie zwracać jeszcze większą uwagę, skoro kopyta ma mniej zahartowane...Następna sprawa, to nie ma, moim zdaniem mowy o jakimkolwiek bardziej zaawansowanym treningu, jeżeli mamy nie sprawiać koniowi żadnego dyskomfortu. Nie wyrobimy siły ani wytrzymałości nie skłaniając konia do podjęcia większego wysiłku, niż podjąłby z własnej inicjatywy i nie zahartujemy kopyt nie jeżdżąc, przynajmniej od czasu do czasu na gorszym podłożu. Rzecz w tym, aby ten dyskomfort  mieścił się w granicach tolerancji konia ( która jest różna)i nie powtarzał się zbyt często, ale to już jest kwestia wyczucia jeździeckiego.
Halo- myślę że to dobrze, że zdajesz sobie sprawę z popełnionych błędów, ale też nie zrzucaj odpowiedzialności za nie na innych. Ktoś, kto ma ponad 20 lat doświadczenia z końmi, nie powinien bezkrytycznie polegać na tym, co wyczytał w internecie.
branka, jeśli koń ma wrażliwe kopyta, niekoniecznie złe - wystarczy czułe - to każde(!) podłoże w terenie będzie wywoływać zmiany tempa, nie chodu - ale tempa. Jeśli koń będzie w terenie sam, tzn. z jeźdźcem tylko. Na bank będzie tendencja do zmiany tempa, i nie trzeba do tego żadnego hardkoru. To jest dla koni naturalne. Np. jest falista gruntowa droga, raczej ziemia niż piasek. I w każdym zagłębieniu podłoże będzie bardziej wilgotne, czyli w czasie suszy na górkach będzie twardziej. Niektóre konie będą się ekscytować ruchem na tyle, że wrażliwość będzie zmniejszona, ale nie wszystkie, ekscytacja ruchem ogólnie jest znacznie mniejsza niż ekscytacja obecnością innych koni, instynkt stadny, tendencja do naśladownictwa.

Piszesz, że to podstawa. No właśnie podstawa. A 90% użytkowników bosych koni (zaczęło się od postu kasik) bardzo chwali zmyślne, mądre zachowanie koni czyt. bosych kopyt. Koni regulujących sobie długość kroku. Sory - zmiana długości kroku = zmiana tempa.

Ja już sobie poukładałam, jak to jest, jak być powinno. A ogromna większość w ogóle nie będzie miała problemu. Ba! Sporo osób może nawet nie zauważać zmian tempa.

Zabawne jest to, że wychodzi mi, że ogromna popularność bardzo dobrych podłoży może nie mieć nic wspólnego z "rozpieszczaniem" koni, ale właśnie sporo (pośrednio) z myśleniem o kopytach. W tym sensie, że w zasadzie wszyscy w jazdach w terenie widzimy samo dobro. No i raczej słusznie, ale.
Bardzo jestem ciekawa jak to jest. Jest sobie podłoże kwarcowe, ale na części placu świeższe, a na części za mocno podlane. Które konie będą mocniej reagować na te zmiany? Te, które chodzą wyłącznie po kwarcu i spacerują po "trawniku"? Czy te, które chodzą w tereny i/lub pracują dużo na rodzimym gruncie? Nie mógłby ktoś tego sprawdzić?
Wydaje mi się, że to co się nasuwa w pierwszej chwili, że te "pieszczochy" będą czułe, to może być nieprawda. Patrząc które konie jak reagują na taką sytuację.

ciemny pastuch, taki ktoś także wie doskonale, że nie ma takiego mądrego, który by się na czymś nie przejechał. Na pewno nie przy koniach.
Halo - tu są po prostu inne potrzeby - jak ktos jeździ krosy czy nawet parkury to będzie inaczej do jazdy w teren czy różnych podlozach podchodził. Ja robotę robię zwykle na ujezdzalni, teren to relaks dla mnie i konia, jeżdżę zwykle na calkiem luźnych wodzach. Ale jak chce cos przećwiczyć na leśnej ścieżce to mogę. Tylko wybiorę gładką i znajomą 😉 nic więcej nie jest mi potrzebne.
I tak jak pisałam czy w terenie czy na placu, jak czuje ze kon jest na jakimś podlozu niepewny to nie jeżdżę chodem w ktorym jest niepewny. Jakby miał problem w stepie to bym zeszla i przeszla w ręku, ale nie mam takich koni do jazdy - trafily mi sie takie co maja bardzo dobre i Malo wrażliwe kopyta. A jeden kon wrażliwy ma buty i tyle, chodzi w nich równo po wszystkim. I ja uważam ze jesli kon ma problem bo np osuwają mu się kamieni pod nogami to jak jeździec przejdzie do niższego chodu lub da zupełnie luzna wodze - czyli swobodę, to kon to doceni i będzie mu bardziej ufal. Bo będzie wiedział, ze ten na górze zauwaza potrzeby i problemy fizyczne konia.
I ja uważam ze jesli kon ma problem bo np osuwają mu się kamieni pod nogami to jak jeździec przejdzie do niższego chodu lub da zupełnie luzna wodze - czyli swobodę, to kon to doceni i będzie mu bardziej ufal. Bo będzie wiedział, ze ten na górze zauwaza potrzeby i problemy fizyczne konia.

Dokładnie o to chodzi.

halo zapytałaś, skąd wiem, że koń mi ufa i że pójdzie bez wahania po tym, po czym ja powiem. Widzisz, tu się różnimy w założeniach i wychodzi to, co przeszkadzało Tobie, a nie przeszkadza mnie. Nie potrzebuję, aby koń poszedł bez wahania. Potrzebuję, aby w razie wahania zapytała i podjęła decyzję na podstawie mojej odpowiedzi, nawet jeżeli sama wybrałaby inną odpowiedź. Zatem nie jest mi potrzebne, aby bez zastanowienia wchodziła na każde podłoże, potrzebne mi jest, by w razie niepewności zapytała, czy na pewno ma tam pójść, i usłyszawszy ode mnie, że na pewno, zareagowała na zasadzie "aha, ok, to idę". Dostanie wybór, jakim tempem, jakim chodem - ona posłucha mnie co do trasy, ja posłucham jej co do akceptowalnego poziomu komfortu fizycznego. Przecież sam fakt, że się zawaha, jest już informacją zwrotną na temat rodzaju podłoża. I stąd właśnie wiem, że ufa mnie bardziej niż własnej ocenie sytuacji - bo mimo że sama by wybrała inną opcję, robi jednak to, o co ja proszę.
Natomiast w pełni rozumiem, że takie podejście i taki rodzaj komunikacji, pozwalający na  "czy na pewno mam..." - przy krosach będzie zabójcze (w przenośni i dosłownie).
anetakajper   Dolata i spółka
17 czerwca 2015 07:07
Ja startowałam bosym koniem wkkw -jeden sezon. Bosym sposobem zabiłam koniowi, odwagę, chęć galopowania do przodu, zaufanie. Wpadła w glinę, zaczęła się ślizgać, 10m dalej była przeszkoda do której mogła podejść tylko stępem.
halo, sorry ale jeżeli Twój koń ma 'wrażliwe' kopyta to to nie są prawidłowe bose kopyta. Coś musi nawalać - w struganiu, żywieniu, użytkowaniu...
anetakajper, widać Twój koń też nie był gotowy do startów na boso. To właśnie ta różnica o której pisze kotbury, koń bez podków a koń bosy = zdolny na bosaka do pracy w każdym chodzie na każdym podłożu to dwie różne rzeczy.
Orzeszkowa mnie ubiegła.

Ciemny pastuch koń bosy to koń bez podków prowadzony zgodnie z potrzebami kopyt - wchodzi w to odpowiednia suplementacja (odpowiednia= zbilansowana a nie droga i o bogatym składzie), często prowadzony np. bez owsa bo właściciel widzi korelację pomiędzy wrażliwością kopyta a pewnymi paszami itp. itd.
Koń bez podków- to koń bez podków- niekuty koń albo rozkuty, prowadzony przez klasycznego kowala, żywiony zgodnie z "zapotrzebowaniem kalorycznym", często suplementowany na zasadzie "witaminki by się przydały" albo nie suplementowany wcale.
Bosym czyni konia jego utrzymanie a nie brak podków li tylko.

Halo mi się wydaje, że ty usilnie nie chcesz zrozumieć jednej rzeczy - wrażliwe kopyta to nie są zdrowe kopyta (lub kopyta gdzie proces adaptacji nie został jeszcze ukończony = nie nadają się do sportu). Podkowa nie rozwiąże problemu (ona go sprytnie zamaskuje). Bo nie ma tak (jeśli realnie nie ma w tych kopytach jakiegoś większego fuckupu)  aby kopyto było "wrażliwe" a ścięgno gotowe na obciążenia. Koń to system ściśle skorelowanych ze sobą połączeń. Za jakiś czas pojedziesz swoje *** zostawiając w boxach tych, którzy się na * pozrywają (nie dziwi was, że mamy nadreprezntację zrywających się koni na poziomie *,a  niektóre stajnie wyrabiają 40% krajowej normy).

I ponownie-  nie zgadzam się z tym, że konia trzeba przymuszać do zwiększających się obciążeń. Jeżeli obciążenia są odpowiednio dozowane i nie sprawiają fizycznego bólu, a zwierzę gratyfikowane jak trzeba to nie trzeba przymuszać, trzeba wymagać i motywować.

Zdrowe kopyto (zdrowy kon) nie ma problemu z utrzymaniem równego krosowego tempa na większości podłoży.

Halo serio nie porównuj Koni Kasik i zadań jakie są im stawiane do jakigokolwiek krosu w Polsce. To jak porównywanie kasku z pomarańczą - oba na K.

Z tego co zrozumiałam to twój koń miał problem na skokach na trawie na wysokości 90 cm. Nie obraź się ale powiem tak - taki problem to jest baaaardzo duży problem natury fizycznej a nie psychicznej.
Inny mi słowy - zamiast pisać wywody o naturze końskiej posłuchaj co naprawdę ma do powiedzenia twój koń - kiedy zmienia tempo bo mu wolno, bo się nauczył, że w tym miejscu wolniej (drobniej) a kiedy bo go boli (wrażliwe kopyto - może zamiast tego pudrowanego terminu warto przynajmniej do siebie mówić uczciwie - bolące kopyto).
"wrażliwe kopyta"? Jak tam cynk, miedź, magnez? Serio. Bardzo serio. Jak tam nadmiar żelaza w diecie itp. itd. To są rzeczy niesłychanie istotne w przypadku bosych kopyt. niesłychanie.


I jeszcze co do twojej uwagi na temat jeżdżenia tylko swoich krosów. jak konia przepracujesz w terenie na różnych podłożach, pilnując równego tempa to raczej jakiejś gigantycznej niespodzianki w Polsce na krosie nie spotkasz. do tego zanim się jedzie na zawody to się raczej konia na krosie naskakuje, nie tylko na jednym. Więc ponownie- jak nie masz warunków aby wsadzić konia w przyczepe i pojechać x km na trening to realnie nie masz warunków aby wymagać od niego sportowego wyczynu.

I umówmy się - takie podejście w analizowaniu "dlaczego konik tą nóżką bardziej sam zadecydował" to ma rację bytu na poziomie powyżej *. W tak niskich klasach, o których piszesz zdrowy psychicznie koń (niekatowany), jeżdżony przez kogoś, kto mu nie robi dupą miazgi z pleców - jeśli okazuje się być niepewny to a) jest nieobjeżdzony i potrzebuje natłuc tych L'ek aby się opatrzyć, chyba, że b) po prostu go BOLI. A jak bolą nogi ZAWSZE BOLĄ PLECY. ZAWSZE.





Teraz słów kilka o łydce kontra zebranie, bo The Wunia pytała.
Z biomechanicznego punktu o zebraniu (zangażowaniu) tyłu mówimy wtedy gdy tylne kończyny przedłużają fazę podparcia i akumulowania energii (ten fragment kroku gdy całe kopyto stoi na ziemi i stawy kończyny się uginają - akumulacja energii), potem przy wybiciu i odepchnięciu tą energię oddają a równocześnie druga noga powtarza tą pierwsza fazę łapiąc ta większą ilość skumulowanej energii (proces hamowania, podaprcia, kumulowania energii i jej dodania) - tak w skrócie piszę. No i okazało się (robili filmy w slow mo i badali skurcze mięśni itd), że (pamiętamy, że koń ma jeden z wrażliwszych systemów nerwowych na kuli ziemskiej i potrafi muchę wyczuć i tak zadozować ruch mięśni i powięzi, że ruszy skórą tam gdzie ona siedzi) działanie łydką jeźdźca trafia w mięsień w taki sposób, że wywołując jego skórcz zaburza fazę podparcia (czyli to do czego wydłużania dążymy aby uzyskać zaangażowanie tyłu i zebranie). działanie łydką powoduje szybsze oderwanie się kończyny od podłoża a w większości przypadków nie o to chodzi. Skracając fazę podparcie jednej kończyny skracamy czas jaki druga ma aby wkroczyć pod kłodę. nie ma więc biologicznej możliwości aby koń zaczął wkraczać nogami głębiej pod kłodę od "popukiwania" łydką.  łydka jak najbardziej może mieć działanie "popędzające" (szybciej przebieraj nogami) i przesuwające (wyuczone)- ale nie ma funkcji angażowania zadnich kończyn poprzez wywołanie skurczu mięśni brzucha, co miałby owocować podciągnięceim tylnej kończyny pod kłode i rozciągnięciem mięśni grzbietu. A taki mit pokutuje w niektórych kręgach jeździeckich, weterynaryjnych itd.

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się