naturalna pielęgnacja kopyt

Kotbury- rozumiem, ze jeździsz WKKW bosym koniem albo prowadzisz kopyta koni startujących w WKKW na poziomie wyższym niż L klasa?.
Poza tym, twoja wypowiedź  nt różnicy pomiędzy kopytami niekutymi a bosymi to czyse sekciarstwo. Zakładasz, że "klasyczny" podkuwacz nie ma teoretycznej wiedzy i nie zna się na swojej robocie i podobnie wiedzy nie ma użytkownik konia, powierzający go opiece podkuwacza.
ciemny pastuch niestety z 90% "klasycznych" kowali nie ma teoretycznej wiedzy i nie zna się na swojej robocie. Dostatecznie wiele widziałam koni robionych metodą "bo tak robił łociec i dziadek, to jo tyż tak bende".
Oczywiście są i tacy, którzy robią dobrze i poprawnie, ale to jest mniejszość.
Gillian   four letter word
17 czerwca 2015 11:25
Kotbury- rozumiem, ze jeździsz WKKW bosym koniem albo prowadzisz kopyta koni startujących w WKKW na poziomie wyższym niż L klasa?.
Poza tym, twoja wypowiedź  nt różnicy pomiędzy kopytami niekutymi a bosymi to czyse sekciarstwo. Zakładasz, że "klasyczny" podkuwacz nie ma teoretycznej wiedzy i nie zna się na swojej robocie i podobnie wiedzy nie ma użytkownik konia, powierzający go opiece podkuwacza.


to nie trzeba zakładać, tak w większości jest! nie mówię, że każdy - trafiłam na takiego, co ogarnia i faktycznie robi "po mojemu", koń chodził bez zmian. Reszta klasycznych kowali upierdziela co się da, wyrzyna podeszwę aż trzeszczy i tyle, konie albo znaczą po werkowaniu albo przynajmniej są tkliwe. Skąd się wzięło, że dzień po kowalu konie odpoczywają? właśnie stąd. Ja werkuję i jadę w teren po kamieniach. Taka jest różnica między koniem bosym a niepodkutym.
. Ja werkuję i jadę w teren po kamieniach. Taka jest różnica między koniem bosym a niepodkutym.


Ja akurat też, a nie jestem bynajmniej zwolennikiem niekucia .
Gillian   four letter word
17 czerwca 2015 12:02
W zeszłym roku podkułam konia na sezon, bo wiedziałam gdzie jadę zawody i jakie jest tam podłoże - potrzebowałam haceli zdecydowanie. W pierwszej chwili był zachwyt, jak koń fajnie zasuwa w podkowach. W terenie myślałam, że wyjdę z siebie - zjazd z górki, koń się ślizga. Kamienie włażą pod podkowę. Galopy po trawie - jak na łyżwach. W tym roku nie kuję, jadę na boso. Nie będę się ścigać, pojadę dookoła bezpieczniej.
Kotbury- rozumiem, ze jeździsz WKKW bosym koniem albo prowadzisz kopyta koni startujących w WKKW na poziomie wyższym niż L klasa?.
Poza tym, twoja wypowiedź  nt różnicy pomiędzy kopytami niekutymi a bosymi to czyse sekciarstwo. Zakładasz, że "klasyczny" podkuwacz nie ma teoretycznej wiedzy i nie zna się na swojej robocie i podobnie wiedzy nie ma użytkownik konia, powierzający go opiece podkuwacza.


Nie muszę zakładać - mojemu koniowi spierniczył kopyta klasyczny kowal, który u nas w stajni aktualnie robi kopyta koni mistrza polski wkkw. I co z tego? I nic. Po prostu fakt.

Nie wypowiem się na temat kucia przez tą osobę (choć mój koń był przez niego swego czasu kuty bo kowal twierdził, że to niezbędne).  ale wiem, że werkować do bosego prowadzenia koni ta osoba nie umie.

Nie muszę także zakładać,że niedobory pewnych minerałów mocno odbijają się na stanie (wrażliwości) kopyt.
Nie ma nic sekciarskiego, w tym, że dość mocno osadzony w polskich realiach trend na utrzymanie koni na wysokoskrobiowych paszach, z ograniczeniem dostępu do siana,  do swobodnego poruszania się po dużych obszarach z różnymi typami podłoża (padoko-pastwiska, utrzymanie w stadzie a nie wychodzenie na solo na spacerniak czy do karuzeli) - to nie są warunki do osiągnięcia  konia w 100% sprawnego ruchowo na każdym podlożu na boso.

I nie oceniam bynajmniej w tej wypowiedzi takiego podejścia do chowu i hodowli. Takie są realia. Na jakość kopyta (możliwość jego funkcjonowania sprawnie na różnych podlożach) wpływa dużo więcej niż werkowanie. jak to tu zostało powiedziane w piramidzie naturalnej pielęgnacji kopyt werkowanie to szczyt piramidy. Nie wiem gdzie tu sekciarstwo.


Czy ściągnięcie podków czyni konia automatycznie koniem bosym?  Nie. To nadal koń bez podków. chyba, że właściciel zadba o  tą całą resztę.

Nie nie jeżdżę wkkw (od jakiegoś czasu jestem nawiedzona i nie jeżdżę nawet na zawody)- ale wydaje mi się, że dobrze będzie jak sobie pooglądasz udokumentowanie przypadki bosych konni w tym sporcie. Kto ma linka do bloga o bosym wkkwiście w Kanadzie - on tam chyba coś na poziomie naszych ** startował.

L klasa wkkw to dla zdrowego konia, dobrze prowadzonego nie powinien być żaden wielki wyczyn. A już sam parkur na trawie w wysokości 90 cm... - bo mam nadzieję, że rozmawiamy tu o przypadku, o którym pisze Halo, a nie o wymaganiach względem koni do tego sportu sensu stricte.


Na co dzień mam przyjemność obserwować postępy wielu młodych koni w wkkw (z racji stajni w jakiej stacjonuję). Ciemny pastuch wierz mi, gdyby ktoś te konie musiał przez L'kę przepychać to by się przestał w jeździectwo bawić. Wkkwoska L klasa jest tak zaprojektowana aby być realnym weryfikatorem wszechstronności użytkowej konia. Każdy zdrowy koń, dobrze prowadzony powinien być w stanie przejść L klasę z palcem w tyłku, tak, także na boso bo to są taego kalibru obciążenia. Czym innym jest oczywiście jazda na wynik. Mówię o poprawnym przejechaniu L'ki bez wyskakiwania z czworoboku, bez niebezpiecznych sytuacji na krosie i bez wykoszenia całego parkuru.

Powtórzę- niemożność przejechania przez konia w treningu pod okiem fachowców parkuru 90 cm świadczy dla mnie o problemie zdrowotnym konia, nie o narowie.
sory kotbury ale dla mnie to nadal jest sekciarstwo.
jeśli mój kucyk chodzi parkury 80 cm pod juniorką, bosy, sory, przepraszam, niekuty, to znaczy że mam teraz się zacząć zastanawiać nad jego suplementacją, badać włos i odstawić owies?
A po co SKORO JEST DOBRZE?!

jak dla mnie nie ma różnicy między koniem bosym a nieokutym, innej niż słownikowa!
Piszesz tak, jakbyś wykluczałą możliwość posiadania zdrowych kopyt przez konia, który bywa kuty okresowo, w miarę potrzeby. A to jest zwykła nieprawda.
U nas większość koni chodzi przez większość czasu boso, kujemy sporadycznie i tylko niektóre konie a mamy dość trudne podłoże (większość koni przychdzących z innych stajni początkowo sobie nie radzi ale stopniowo jestesmy w stanie dojść do pracy bez kucia)

Owszem, konie są padokowane (moje nawet 24/7) alew dostają sporo paszy treściwej, normalnie zboża, zwłaszcza zimą.
Wybacz ale nie pasuję w tym momencie do żadnej twojej szufladki, prawda?
Pasujesz i nadal nie chcesz zrozumieć. To nie jest tak, że bose konie nie jedzą owsa🙂 z jakiegoś założenia definicji. jak potrzebują to jedzą- a nie dlatego, że się owsem karmi i już a jak wrażliwe kopyta to okuć i dalej "przekarmiać".
Widzisz różnicę?

Tak to już jest w każdym rzemiośle, że są mistrzowie , solidni wyrobnicy i partacze. Mógłbym podać parę przykładów roboty ewidentnie sp.... przez tzw naturalnych strugaczy, podobnie jak "klasycznych" kowali. Ale zastanawiający dla mnie jest fakt, że za główny autorytet w dziedzinie naturalnego prowadzenia kopyt uchodzi w tym kraju człowiek, który nie prowadzi chyba żadnego sportowego konia..... Nie neguję wcale tej idei, wręcz uważam ją za jak najbardziej godna polecenia, ale trochę pokory nikomu nie zaszkodziło. Na całym świecie "normalni" kowale korzystają z nowych trendów (vide kształt nowoczesnych podków, w porownaniu z tradycyjnymi), niewątpliwie z korzyścią dla zdrowia koni. Nie można stawiać tzw naturalnego strugania w opozycji do "normalnej" sztuki podkuwania i korekcji kopyt, bo to są dziedziny, które wzajemnie się uzupełniają.
nie, nie widzę różnicy. Nadal dla mnie każdy koń stale i DOBRZE funkcjonujący bez podków, nawet jeśli bywa okresowo kuty, jest koniem zdrowym. Mam na myśli, że koń JEST W STANIE funkcjonować bez podków to jest koniem bosym. A czym jest karmiony to jest kwestia drugorzędna. Istotne jest na ile karmienie jest dostosowane do wykonywanej przez konia pracy.
anetakajper, gdy czytałam twój wpis - zakręciły mi się łzy w oczach. Mój miał problem ze śliskim, przepracowany głównie Dzięki bosości, ale miał problem z odcinkami żwiru. To był koń, u którego Chęć, jego chęć była najważniejsza, i bardzo staraliśmy się ją rozwijać i się rozwijała. Dopóki własną niefrasobliwością jej nie utłukłam 🙁

branka, Murat-Gazon, pozwolę sobie łącznie. Ja już wiem, o co chodzi, gdzie zrobiłam błąd. branka, myślałam tak jak ty, że to wzajemne zaufanie, zgranie, jest bardzo ważne. No, nie jeździłam po osypujących się kamieniach, ale zawsze byłam zwolennikiem "iść koniu na rękę", np. ze stromej góry niech sobie wybiera trasę, byle skosem się nie ustawiał. Ale nie jeździłam w tereny relaksowo, jeździłam treningowo. I tu zapomniałam, no zapomniałam, że... to tempo jest u podstawy wyszkolenia 🙁 Stałość tempa. Wcześniej nie było mi dane jeździć samotnie na koniu, któremu "robi różnicę", mimo, że jeździłam dużo na bosych, konie w stawce za pewnym koniem nie mają obiekcji. Jeszcze przewodnika do pierwszych terenów wybrałam niefartownie, wkrótce się okazało, że ten koń MA kłopoty zdrowotne. W kopytach, a jakże.
Wiecie, jeszcze 10+ lat temu to o kopytach nie wiedziałam nic. Że są, że są ważne, że niektóre konie mają krzywe, że są płetwy i sztorce, że jest strzałka (i gdy gnije trzeba leczyć i się zastanowić czemu gnije), jest ściana, jest linia biała, jest koronka, a ochwat trzeba piorunem wygaszać... I to tyle. A, jeszcze znałam teorię A.O. (nie zgadzałam się), że wadą polskich koni jest niska piętka, i żeby "stawiać piętki" trzeba przód kopyta rezać do krwi 🙁 Ale ogólnie obowiązywało założenie: Koń nie kuleje? Strzałka nie gnije? Nie ma ochwatu? To wszystko w porządku, kto by tam rozważał. To 10 lat temu dowiedziałam się Co to jest kopyto, np. o systemie pompowania/zasysania krwi, o listewkach itd. a potem uzupełniałam wiedzę. Na kopytach zależało mi tak bardzo, że olałam kwestię tempa, ani - żeby konikowi nie zafundować urazu. Czemu kupiłam konia o złych kopytach? Bo miał wiele zalet, a ja wierzyłam, że kopyta da się wyprowadzić bezstratnie. Wystarczy nie kuć, dobrze strugać, dbać o strzałki, o ruch i dietę...

kotbury, sory, ale z kopytami mojego Dziś jest wszystko ok (gdybym wiedziała co wymyślisz, to bym ci zrobiła zdjęcia). Zwarte, równe, nie ma W z tyłu, równe koronki, ładna naturalna miska podeszwy, koloryt rogu, nie ma "kapci" na zadach (a bez podków nie dały się wyprowadzić), bosy jest przez 3/4 roku, dobrze strugany. Jednak są to kopyta misterne, proporcjonalnie do podkowy 1,5 i niewielkiego konika.  Już nie mam żadnych kłopotów z tempem w terenie, zasadniczo inne konie nie nadążają w żadnym chodzi. Pilnuję żeby miał dobre proporcje mikro/makro w żarciu, unikam żelaza bo wiem o co biega itd. Dziś nie mam problemu. Miałam - gdy budowałam całą przyszłość konia - jego nastawienie, jego "attitude". I uważam, że wtedy trzeba było albo okuć (zamaskować  😀iabeł: - żeby nie biegał na miękkich piętkach), albo nie startować, ani samotnie nie jeździć trudnych terenów.

Koń z 90 cm nie ma problemu, ew. bo już zajarzył, że można. A z metrem ma 🙁 Problem powstał, gdy Miłościwie Panujący Sekretarz Generalny postawił parkur po byku na betonowej trawie, na foule 3,70. Też wtedy myślałam: co to L dla konia, fajnie skaczącego i chętnego konia. Rozprężalnia była polana, i koń śmigał. Wyjechałam na parkur - i ujechać się nie dało 🙁 Pewnie powinnam po prostu ukłonić się i zjechać 🙁, szkoda, że tego nie zrobiłam. Koń, któy niegdy nie odmawiał, odmówił raz i drugi. Od tej pory trawa to było zuo - dla konia. Przez jakiś czas nie chciał nawet wchodzić bez focha 🙁 I na zawsze zrobiła się już "podejrzana". Też myślałam o krosach L podobnie jak ty. Ale spotkałam co innego. Że jeśli ma być metr, to jest metr. Tę samą kłodę na górce idzie *. Naskakiwać na krosach to można konia, który jeszcze (!) nie powiedział "mam to w d*, sama se jedź". I tak, w tym naskakiwaniu warto zapewnić mu komfort. Złapie cug - będzie ciął i nie wnikał. "Bosymi" pomysłami uniemożliwiłam mu złapanie cugu. Mój koń kiedyś miał kłopoty z kopytami (szczególnie udeptane miękkie części piętek w zadnich), teraz nie ma żadnych, i gdy chciał, to oksery 125/150 śmigał leciutko, teraz nie, bo skokowo roztrenowany. Ale zostały skutki złych skojarzeń.
Metr stał się problematyczny, bo to nieduży konik i potrzebuje tempa. I o ile 110 okser z kłusa na piasku skoczy, to metrowej kłody ze stępa na twardym - nie. Jest 100% zależność: Jest tempo? Żadne wielkie, właściwe dla parkuru/krosu - są skoki. Nie ma tempa - któryś skok zostanie oddany za 2 razem 🙁
Sprawy nie ułatwia ogromna staranność konia, a gdy był młody, to te skoki na 1 m to nie były skoki na 1m, oj nie - zapas musiał być.
halo - ja sobie tak ostatnio myślałam jakiego konia bym kupiła jak będę mieć pieniadze na drugiego (hehe, no licze że w końcu to nastąpi  😁 ) - i najpierw myślałam o charakterze, o ruchu, o różnych zaletach pod kątem jazdy - ale potem stwierdziłam, ze przede wszystkim z dobrze rozwiniętymi kopytami i w ogóle dobrze rozwiniętego fizycznie. Takiego, który latał 24h na dobe w stadzie z innymi źrebakami. Bo takie konie mają potem mniej problemów nie tylko z kopytami, ale z całym układem ruchu, sercem, płucami itd. Są też zwykle 'normalne psychicznie'. I są zahartowane. Potem brałabym pod uwagę charakter, a na końcu resztę - ja bym wprawdzie nie szukała konia do sportu, ale mimo wszystko do jazdy i pracy z ziemi - jednak najważniejsze byłoby dla mnie żelazne zdrowie. Co przekłada się na jazdę - na lata pracy bez kontuzji i problemów (o ile nie zdarzy się jakiś pech oczywiście).
Folblut? czemu nie, bardzo lubię pełną krew, ale nie wzięłabym konia po torach, a przynajmniej nie takiego jak są tradycyjnie prowadzone, czyli kute i zajeżdżane jak mają półtora roku. Bo robię teraz trochę koni wyścigowych i widze róznicę u tych, co poszły na tory rok później albo które właśnie są kute tylko na wyścig. W ich plecach, w ich psychice, w ich kopytach...W ogóle jakbym kupowała konia, to jednak szukałabym takiego co nigdy nie był kuty, a jeśli - to po 4 roku życia, jak struktury amortyzacyjne są już w pełni rozwinięte i koń w większości skostniały. Bo wtedy nawet jak będzie miał jakis czas podkowy, to potencjał kopyt jest na tyle duży, że po rozkuciu koń nie będzie miał problemu.
Mam sporo koni rozkuwanych w wieku kilkunastu lat, które początki pracy pod siodłem były bose - i te konie szybko wracają do pełnej sprawności, albo w ogóle od razu sobie dobrze radzą na bosaka. Natomiast konie, które nawet były okute bardzo krótko, ale w młodym wieku (2-3 lata) tracą na całe życie..  i wiecznie jest z nimi coś - to okresowo nie chcą chodzić po twardym, to mają problemy ze ścięgnami, to z trzeszczkami itd.
branka, ja też 😀
A ja powiem tak: po tych iluś tam latach dłubania, tysiącach przejeżdżonych kilometrów (hmm, ponad tysiąc to ja od początku marca zrobiłam :emoty327🙂, dziesiątkach struganych koni mogę z pewną dokładnością "oszacować" które kopyta będą zdolne kamienie kruszyć, a które nie. Oprócz poprawnego werkowania, żywienia (przyznaję, że tą kwestię traktuję po macoszemu), odpowiednich warunków utrzymania ważna jest też genetyka warunkująca kształt kopyt. W którejś książce dr Strasser była o tym mowa. Generalnie podział był na konie: gorącokrwiste, zimnokrwiste i osły (?) Chodzi o proporcje między szerokością koronki i wysokością przedniej ściany, co również w jakiś sposób warunkuje głębokość miski (co wiadomo, zależne jest od kształtu kości kopytowej, nie grubości podeszwy) i szerokość strzałki (mam na myśli kopyta poprawne, niezawężone). I tak: konie z głębszą miską i strzałką normalnej szerokości, drobniejszymi kopytami (np hucuły, araby) będą dużo lepiej chodziły po kamieniach (mam na myśli ostre kamienie na nieustępującym podłożu, nie szyszki, gałęzie czy korzenie drzew) niż konie o bardzo szerokich kopytach, max szerokich strzałkach i płytkich miseczkach. O "osłowych" klockach, to chyba pisać nie muszę, że pójdą nawet po tłuczonym szkle?
No widzisz a ja mam dwa fryzy i irish coba - baaardzo szerokie strzalki, praktycznie płaskie miski a chodzą absolutnie po wszystkim. Ale wszystkie 3 wychowane calodobowo na dworze na zróżnicowanym podlozu co pewnie miało znaczenie. I żrą owies w sporych ilościach - w ogole im to nie przeszkadza. Ale juz bardziej szlachetny kon z podobnymi kopytami radzi sobie znacznie gorzej i u niego np żarcie sie odbija na kopytach jak ma za dużo cukrów.
branka na pewno to również kwestia ogólnej wrażliwości konia (mam na myśli delikatność w kwestii odczuwania), jego "gruboskórności" . No i ja mam na myśli nie to, że pojadę sobie w teren kilka razy w tygodniu, napotykając od czasu do czasu kamienie, robiąc podczas jady kilkanaście km. Tylko, że jeżdżę codziennie, po kilkadziesiąt kilometrów, dajmy na to przez okrągły tydzień 😉 I nie chodzi o to, że koń się nie podbije, tylko o to, że nie poczuję w jego mięśniach w 7dniu spięcia charakterystycznego dla konia wchodzącego na niekomfortowe podłoże.
No wiem - ale akurat te 2 z tych 3 koni co piszę chodzą po różnym podłożu całkiem sporo (bo jeden z fryzów nie chodzi w tereny, ale na ujeżdżalni mają w piasku sporo kamieni i wkoło stajni też i idzie pewnym, równym krokiem - inne konie zwalniają). A ten irish cob tereny za terenami. Pewnie nie tak trudne jak u was, ale mimo wszystko radzi sobie super na wszystkim, ile by nie chodził. Jeszcze raz okazyjnie też strugałam innego irish coba, który też w długie tereny chodzi, teraz chyba dalej strugany naturalnie tylko przez kogoś od nich ze stajni - i też sobie dobrze radzi. Pamiętam też w Irlandii w stajni trekkingowej, że sporo Irish cobów mieliśmy bosych, a one chodziły po 8 godz dziennie po betonie, kamieniach, górskich ścieżkach itp. Za to connemary na szczyt sezonu były w większości kute - z nich już mało który sobie poradził. Ale one mają też zupełnie inne kopyta, dużo elastyczniejszy róg. Sprawdza się to zimą jak chodzą po lakach w górach i kopyta im się łatwo ścierają i obłamują (nie są wtedy werkowane) - natomiast przy dużej ilości pracy po wymagającym podłożu mają problem.

W ogóle mam zaprzyjaźnioną stajnię gdzie czasem na konsultację jeżdże,  gdzie robią naprawde sporo km boso, muszę ich kiedyś podpytać o spostrzeżenia, żeby porównać z Twoimi. Bo u nas jednak na pewno inne nawierzchnie i warto to porównywać, jak w praktyce kopyta się zachowują w zależności od podłoża. Moi klienci z innej stajni teraz też zaczęli jeździć na długie tereny, ale tylko w 2 konie więc mały materiał do porównań - i w tym jedna kobyła chodzi zawsze w butach, a drugi koń to szlachetny kuc - który swoją drogą dawniej miał problemy z kulawiznami po kowalu, a teraz śmiga po wszystkim aż miło 😉
Przerwę na chwilkę.
Używał/a któraś takiego tasaka, bądź widziała na sprzedaż?
czy koleś ma samoróbkę?
Ja ogólnie nie jestem optymistką 😉 Jestem raczej realistką lubiącą obserwować.Uważam, że u każdego konia napotkam w pewnym momencie na opór, którego nie przeskoczę. Najłatwiej mi obserwować swoje konie i na ich podstawie coś tam szacować (nie generalizować). Jadąc na rajd mój średnio ważący ok 450 kg hucuł niesie na sobie ok 70kg sądzę, że z tym obciążeniem może iść ok tygodnia bez przerwy, zmniejszając obciążenie zapewne wydłużę ten czas, moja mała waży ok. 360kg, ciężar jej przynależny w góry to min 60kg, ona tygodnia nie wytrzyma w komforcie, arab  (420kg- obciążenie ok 80kg) wychowany na mazurskich łąkach w góry już pierwszego dnia dostanie buty, choć od roku chodzi u nas boso tereny 😉 Jasiek (gruboskórny aph/sp urodzony w Sudetach) wytrzyma najdłużej 😉. skomplikowane, co nie? Brał ktoś pod uwagę taki aspekt?Jeszcze jedna obserwacja rajdowa: z każdym dniem wrażliwość kopyt rośnie (i nie chodzi o to, że się ścierają). Jeśli uda się ustalić trasę tak, by tereny max trudne były przeplatane łatwiejszymi to można sobie jeździć i jeździć. Kopyta się w ten właśnie sposób hartują, a nie "przetrenowują".
To jak z ludźmi  😁 Ja się staram teraz dużo na boso chodzić i mam tak, że mogę iść i iść i nagle zaczynam mieć problem jak jest za dużo niepoddających się kamieni. Jak następnego dnia np pochodzę tylko po czymś lekkim, to dzień później mogę znów iść na kamienie i przejdę więcej 😉 Teraz przez tydzień dzień w dzień chodziłam do parku na długie spacery (park mam ogromny koło siebie i ścieżki głownie żwirowe, kamieniste, bądź utwardzane), plus u siebie w stajni po lesie i dziś pierwszy dzień było tak, że poszłam na drugi spacer i nie miałam problemu ze ścieżką której normalnie nienawidzę, bo ma wtopione w beton ostre kamyczki.
Ale ja i tak chodzę na boso mało, teraz dopiero mam na nowo jakąś reaktywację. Co ciekawe jak byłam w zeszłym roku w górach bez butów to szło mi się dużo lepiej niż w mieście po betonie czy ścieżkach z wtopionymi kamyczkami 😉 W górach kamienie były większe albo bardziej poddające się, przez co zupełnie ok. No ale też akurat takie góry.
kasik, bardzo ciekawe co piszesz, a jeszcze ciekawsze, gdyby dało się precyzyjnie odróżnić uwarunkowania genetyczne od środowiskowych warunków wychowu. Bywalcy wyścigów wiedzą, że stan toru warunkuje wyniki wyścigowe koni z danych stadnin (położenie geograficzne, grunt).
Mnie zafascynowała sprawa rozwoju kopyt źrebaka, wcześniej nie wiedziałam, że to jest Aż tak ważne.

branka, muszę odwołać/rozwinąć ostatni post, po chwili refleksji. Jednak - nie. Kupując swojego miałam w pamięci Empika, Kosmosa, Skalenia i wiele innych. Ogiery xx dzielne wyścigowo, z licencją na półkrew. Im tam nie przeszkadzało, że spędziły dzieciństwo w podkowach, ani wczesne zajeżdżenie. Chodziły jak burza do późnego wieku. Ale też nigdy żaden z nich nie miał okresu złych, zaniedbanych kopyt. To chyba zaważyło u mojego - 3/4 roku tułaczki, możliwie, że prawie bez ruchu, bez żadnej pielęgnacji kopyt, w 3 roku życia. A co do gabarytów - olimpijski koń męża (WKKW) miał... 152 cm w kłębie. Tak - na to, żeby nigdy nie kupować konia z problematycznymi kopytami ani słabo rozwiniętego.

Pisałam, że dużo jeździłam na bosych koniach i nigdy nie było problemu. Ale - w większości były to ogiery, czyli już konie mocno przebrane. W dodatku z chowu stadninowego. Gdy do SO przybył pierwszy ogier z chowu prywatnego, kameralnego, od razu było - będą słabe kopyta. U niego z kopytami nic specjalnego się nie zadziało, ale szybko posypał się kręgosłup (podobno), co potwierdzałoby połączenie kopyta-grzbiet, które słusznie wspomniała kotbury.

Jeszcze chciałabym rozjaśnienia jednej kwestii. Piszą różne osoby, mają różne opinie, można się pogubić. Jak to jest? Bose kopyta czują lepiej? Wg moich doświadczeń/odczuć/obserwacji - tak. Nie ma porównania pomiędzy bosym a okutym tym samym koniem. Na korzyść bosego. Korzyść = czucie. Wiele osób to potwierdza i sobie ceni. Nawet można napotkać, że podkowa to zuo - bo częściowo znosi czucie. A tu nagle czytam, że zdrowym koniom nic nie sprawia różnicy 🤔
To jak to jest? Wg mnie nawet najzdrowsze kopyta są czułe i reagujące - to jest jedna z ich funkcji.
To jak koniowi ma nie sprawiać różnicy po czym idzie?
Wg mnie zawsze sprawia. Tylko różne czynniki maskują objawy tej różnicy. Jednym z nich jest ekscytacja konia i instynkt stadny. Drugim - podkowa lub zahartowanie (czy zahartowanie nie jest przypadkiem stępieniem na bodźce? w dużej mierze?). Trzecim - postępowanie jeźdźca. Czwartym - próg wrażliwości/reaktywności danego konia. Może są jeszcze jakieś. Mylę się? Jest jakoś inaczej?
halo myślę, że to niesprawianie różnicy polega po prostu na jednym banalnym czynniku - koń idzie i go nie boli.  🙂 W tym sensie nie sprawia różnicy.
W całym prowadzeniu bosych kopyt przecież do tego się dąży - żeby kopyta doprowadzić do takiego funkcjonowania, by koń mógł poruszać się bez bólu na wszystkich podłożach, na jakich będzie stale pracował (co nie oznacza - na dowolnych nigdy niewidzianych, a o tym część osób zdaje się zapominać). Jednocześnie bose kopyto ma możliwość przystosowania się do zmian podłoża - jeśli przestawisz konia na tryb życia w innych warunkach, całe jego kopyto się przebuduje, żeby podołać temu, co jest teraz. Ja przeniosłam konia ze stajni, gdzie podłoża były raczej miękkie - kopna ziemia, glina, trawa - do stajni, gdzie mamy podłoża kamieniste, twarde jak skała, ziemistych ścieżek mało, trawiastych również nie za wiele, przynajmniej w najbliższej okolicy, do tego 24 h/d na twardym wybiegu, plac do jazdy też twardy jak beton. Przez dotychczasowe trochę więcej niż osiem miesięcy pobytu ruda przebudowała sobie kopyta całkowicie. Podkuty koń tego nie zrobi, z oczywistych powodów - a jednym z nich jest właśnie to, że tak do końca nie czuje, po czym chodzi, więc kopyto nie może na to zareagować.

To jak to jest? Wg mnie nawet najzdrowsze kopyta są czułe i reagujące - to jest jedna z ich funkcji.
To jak koniowi ma nie sprawiać różnicy po czym idzie?

Branka ładnie to wytłumaczyła chociażby na swoim przykładzie spacerowania boso po parku. Wałkowane od początku wątku, żeby koń szedł po zróżnicowanym podłożu i nie czół dyskomfortu: zdrowe kopyta, adaptacja do warunków podłożowych, hartowanie z głową nie na siłę, przecież to nie jest kawałek drewna który po prostu jest, kopyta sie przebudowują, rosną, podeszwa wymienia, strzałka również cały czas rośnie i jak jej nie przytniesz, skompresuje się lub zetrze, na twardym podłożu i do tego suchym kopyta są jak kamienie, nawet strzałkę trudno przyciąć, na mokrym, podeszwa zaczyna się kruszyć, łuszczyć, strzałka jest bardziej elastyczna, schodzą warstwy "skóry 😉" tzw. farfocle, lub płaty. o puszce nie wspomnę - bo to oczywiste mam nadzieję po tylu stronicach.
halo nigdy niczego nie będziemy mogli oddzielić jasno od drugiego 😉 Na ilu osobnikach zbadasz powiązania pomiędzy genami a warunkami wychowu? Zawsze to będzie jakaś niewielka, skończona garstka koni. Wyciąganie daleko idących wniosków w naukach przyrodniczych jest niemożliwe, bo to nie nauki ścisłe 😉 (no to się moje wykształcenie odezwało :wysmiewa🙂
Tak się doskonale składa, że mam u siebie 3konie powiązane ze sobą genetycznie, 2 wychowałam sama, jeden wychował się w bieszczadzkim tabunie, historię naszego araba też znam (to jedyny znany mi arab o takich "nietypowych jak na tą rasę kopytach) u znajomej mam kolejne 3 dobrze mi znane konie, naszego Jaśka wychowywałam sama od 6mies życia, znam oboje jego rodziców, ich kopyta i warunki w jakich żyją i pracują. Mogę Ci opowiedzieć o tym co obserwuję, ale się nie odważę przenieść tych wniosków na ogół koni 😉 Powiem tylko tyle: geny pomagają ale nie zrobią całej roboty za hodowcę. Kupując klacz z 3 mies źrebakiem działałam na oślep. O koniach nie wiedziałam nic. Klacz kułam, młodego też okułam jak skończył 4lata. Ten młody to Smyk, który obecnie śmiga rajdy. Niby mu nie zaszkodziły podkowy przez 1,5roku ale za kolejne 1,5roku nie byłoby co zbierać z tego konia. Jego matkę też kułam, ponad 3lata, może jej to nie zabiło ale pewnych problemów do tej pory nie umiem się pozbyć. Prawda jest taka, że błędy kowala (niekoniecznie same podkowy) potrafią być trudne do usunięcia, zwłaszcza gdy popełniał je na młodym koniu.
taka jedna refleksja, bo czytam, że o tym wspomniano: łatwiej zaadoptują się do twardego i suchego podłoża kopyta elastyczne, niż twarde do miękkiego i suchego 😉
Jeszcze jedno- nie łącz odczuwania podłoża z wrażliwością. Dla mnie odczuwanie podłoża pomaga koniowi nie połamać nóg na dużych kamieniach, nie zabić swojego jeźdźca  gdy na nim stanie, nie zerwać ścięgien w bagnie, wrażliwość każe koniowi  zwalniać na niekomfortowym podłożu.  O ile pierwsze bardzo sobie cenię na rajdach (choćby umiejętność dostosowywania wykroku do długości stopni na schodach) i pragnę je wzmacniać, bo wiąże się właśnie z instynktem samozachowawczym konia, to z drugim staram się walczyć.
nie, nie widzę różnicy. Nadal dla mnie każdy koń stale i DOBRZE funkcjonujący bez podków, nawet jeśli bywa okresowo kuty, jest koniem zdrowym.


a czy ja gdziekolwiek piszę, że jest inaczej? 🤔

Twierdze, że nie każdy koń bez podków to koń bosy.

Koń Halo z jej opisu miał nie do końca przygotowane kopyta do wyczynu i można było:
a) olać i okuć
b) nie startować wtedy i dalej przepracować.

Każdy ma inne potrzeby i priorytety względem koni.
Nie rozumiem tylko dlaczego zakłada się, że "to głupie i fe", że czasem warto poczekać (np. sport musi poczekać).
Halo chyba ze sportu nie żyje. To nie jest tak, że jak sobie konia poprzygotowuje jeszcze sezon bez regularnych startów to nie będzie miała czego do gara włożyć.
Tym, którzy tak mają współczuje. Ja np. gdybym miała zostawić pracę zawodową i zająć się koniem "zdechłabym" z głodu, więc rozumiem. Ale wtedy się chyba nie pisze, że "naturalne podejście zmarnowało mi życiową szansę i koń się zawiesił" tylko się kuje i już, bo się wie, jakie się musi mieć priorytety.




BTW - u nas "miękkie" piętki wracają od "za miekko w boksie". Niestety nie mam możliwości nigdzie w okolicy trzymać konia 24/7 na dworze, a u nas to jest ten najważniejszy w tym momencie element układanki, którego nam brakuje. I mój koń "nieżracy owsa", niekuty, werkowany naturalnie - nie jest koniem bosym - jego kopyta nie funkcjonują.
na pewno geny mają duży wpływ.
U mnie wszystkie konie mniej więcej w takich samych warunkach, tak samo prowadzone kopyta, część koni śmiga na boso a część nie koniecznie. Ale pewne różnice w odchowie źrebiąt też są, typu mniej ruchu w pewnym okresie itp. Nie ma reguły wg mnie. Po prostu kopyta sa bardzo indywidualne i już.
Katharina   "Be patient and trust in the process"
18 czerwca 2015 11:29
Mam pytanko: kowal przyjeżdża robić konie co 4 do 5 tygodni i tak myślę czy lepiej by było może przejść na system 6 tygodniowy tym bardziej teraz w lato kiedy kopyto ma się gdzie ścierać? Czy jednak pozostać przy werkowaniu co miesiąc?
W lato kopyta rosną szybciej. Jeśli koń w zimie potrzebował strugania co 4-5 tygodni, to teraz raczej nie będzie potrzebował rzadziej.
Rzadziej?
W okresie późno jesiennym - zimowym to i owszem, ale nie teraz. Zauważyłam zdecydowanie szybszy przerost. Kopyta "domagają się" roboty już po dwóch tygodniach od poprzedniego werkowania. I nie jest to kwestia słabszej "obróbki", one po prostu ulegają diametralnej zmianie w tak krótkich odstępach czasowych.

Może i latem kopyta szybciej rosną, ale na suchym i twardym podłożu mogą się szybciej ścierać.....To zależy głównie od tego, jak się te kopyta zachowują. Jeżeli po 4 tygodniach do korekty jest bardzo niewiele, to można spróbować ten okres wydłużyć.  Ja niektórych koni latem nie strugam, albo b.mało i rzadko.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się