niestabilność psychiczna u konia

Teodora, jeden z moich koni jest właśnie takim panikarzem: na widok weta ulatnia się / znika / odlatuje wręcz. Drzwi od boksu, ludzie czy ogrodzenia nie stanowią w takich chwilach żadnej przeszkody . To ta cholera, z którą jest problem przy zastrzykach, nie daje się spsikać niczym itd itp. Panika i tyle i to taka panika jak przy zagrożeniu życia. Klacz mam lat 15. Wiele lat uczyłam spokoju. Jedyne, co osiagnęłam to tyle, że przy mnie stoi i nie taranuje drzwi boksu aby zniknąć przed wetem. Nie oddycha, nie rusza się, ale stoi... Psikać ją mogę całą - ale tylko ja. Nawet na głupim jasiu próba odkażenia psikaczem skończyła się dla weta na ścianie boksu (mnie nie było w środku akurat).
Wet zna klacz te 15 lat i wie, że do niej na szybko nie można, bo wtedy jest wolniej. Wejdzie, pogłaszcze, pogada, pościemnia, zaszczepi tak że koń nawet nie zauważy z tego stresu.
Na prawdę próbowałam wszelkich metod nauczenia konia, że weterynarz  czy zastrzyk czy psikacz to nie koniec świata i poległam 🙁 W sytuacji, gdy przyjeżdża wet i mnie nie ma (a tak się zdarzyło raz w tym roku) i koń i wet i ktoś, kto podstawia konia - przeżywają horror w 3 aktach  😕 Ja na to sposobu nie znam niestety.

Biczowa zdaje się że opisujesz konia niewychowanego, a nie bojącego się. Opisanej wyżej kalczy mogłabym batem przyłożyć i 500 razy - panikowałaby co najwyżej jeszcze bardziej 🙁
_Gaga, pamiętam Twojego konia. Tylko nie zakładajmy, że wszystkie są takie.
Jednak za podstawową radę uznałabym: przyuczać. Jak się nie uda, albo sytuacja nie taka - trudno, działa się jak się da.

PS

Wet zna klacz te 15 lat i wie, że do niej na szybko nie można, bo wtedy jest wolniej.A tę zasadę, swoją drogą, to też wielu wetów/właścicieli mających wpływ na weterynarzy powinno sobie przypominać co jakiś czas 🙂 Zwłaszcza przy takich koniach panikarzach z rodzaju tych, które zanim wybuchną, zamierają, chowają się w sobie. Jak taki koń nie dostanie tego czasu na "przywrócenie oddychania", ryzyko eksplozji rośnie. Jak w garnku, w którym rośnie ciśnienie, a pokrywka mocno przylega.

A często chodzi też o to, że niektórzy weterynarze, zwłaszcza ci "straszni" według koni, są bardzo bezpośredni. Wejść, zrobić, wyjść. Jeśli to taki "pośpieszny" weterynarz, może stworzyć sytuację, że najpierw stanie się z wetem koło konia, omówi, co tam jest do omówienia, wet pogłaszcze, da się obwąchać - i dopiero zrobi swoje.


Mój koń, z natury strachliwy, akurat zastrzyków się nie bał.  Aż do momentu, gdy pewien wet po prostu wpadł do jego boksu i znienacka wbił mu igłę. Byłam niedaleko, ale to tak szybko się zadziało, że nie zdążyłam gęby otworzyć. Od tego czasu zrobiła się masakra, kiedyś  przy pobieraniu krwi wyrwał się z wbitą igłą aż krew po ścianach tryskała.

Odrobiłam to sama. Robiłam mu zastrzyki odczulające (jest alergikiem), więc miałam dużo okazji do kłucia. Poza tym czas mnie nie naglił jak weta, bo inny pacjent czeka, więc poświęciłam  na to tyle czasu, ile on potrzebował.  U nas sprawdziło się robienie tego poza boksem. On, jak to koń, mając wokół siebie przestrzeń czuje się pewniej. 

Teraz nie ma problemu, czasami się przed zastrzykiem lekko nasroży, ale to wszystko. Z usług wetów-wyścigowców nie korzystamy.

Ale zdaję sobie sprawę, że zastrzyk w powiekę to inna bajka. 
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
19 maja 2015 13:23
Biczowa zdaje się że opisujesz konia niewychowanego, a nie bojącego się. Opisanej wyżej kalczy mogłabym batem przyłożyć i 500 razy - panikowałaby co najwyżej jeszcze bardziej 🙁
[/quote]

Paradoksalnie, nie. Koń, którego opisuję miał bardzo nieprzyjemne przejścia z weterynarzami- ciężko chorował, prawie się przekręcił i sporo wycierpiał, od tamtej pory weterynarze są dla niego passe, temperaturę da sobie zmierzyć elegancko zresztą temperatury wcale wet mierzyć nie musi, równie dobrze może to zrobić właściciel jeśli koń się przy nim czuje bezpieczniej, domięśniowy się zrobi sprytnie ale dożylny to tragedia. To jest koń, który jak widzi weterynarza to jak by mógł zakopać się w słomie w kącie swojego boksu to by to zrobił nawet jak wet nie do niego przyjeżdża.
Gaga U nas złapanie za skórę w okolicy łopatki sprawdziło się, ale to było w sytuacji gdy trzeba było opatrzyć ranę z dala od stajni więc dudki pod ręką też nie było. Było to raczej z zaskoczenia dla konia i zadziałało, ale sądzę, że do codziennych zastrzyków mogłoby nie przejść.
Biczowa na pewno pranie batem po dupie mu bardzo pomaga. Choć drugiej strony trochę rozumiem błędne koło... Bo weterynarz raczej nie przyjedzie, żeby uczestniczyć w kilkugodzinnych sesjach "odczulania" konia 😉
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
19 maja 2015 15:24
Bat to jest ostatnia deska ratunku, na szczęście dożylnych to on zbyt wiele nie dostaje a przy reszcie zabiegów w miarę stoi, nawet ostatnio pozwolił sobie zajrzeć w zęby na spokojnie i tak bym powiedziała że jest coraz lepiej, zaczął jako tako tolerować obecność wetów, jeszcze kilka lat temu to wet nawet by go nie osłuchał.
Przy własnym koniu jest ten komfort, że można coś tam powtarzać przy okazji, po drodze.
Przyzwyczajać do wkładania łapy do pyska (aż do wyjmowania ozora do obejrzenia zębów).
Przyzwyczajać do zastrzyków (strzykawka, podszczypywanie, wykałaczka, dezynfekcja futerka - z całym zachowaniem "jak u weterynarza"😉.
Przyzwyczajanie do odrobaczania (strzykawka z bobofrutem czyni cuda 😉).
Itd.

Ostatnio - z powodu suszy - odświeżaliśmy wstawianie nogi do wiadra z wodą / namaczanie kopytek. Nie ma to wtedy jak "bar otwarty - bar zamknięty", zwłaszcza u konia bardzo żartego. Cztery nogi na ziemi (no a jedna akurat w wiadrze): papu. Któraś noga się podnosi: papu nie ma. I to karmienie z czasem przestaje być "ciągłe". Można coraz rzadziej podtykać pod nos ten kawałek marchewki czy innego dobra. Przejść do nagradzania coraz dłuższych interwałów 😉
Samo wstawianie nogi do wiadra można zresztą "po prostu" wyklikać.
No i jeszcze jedno ułatwienie - zacząć od suchego wiadra, potem do wiadra z wodą wstawiać już mokrą końską nogę. Mniejsze zdziwienie 😉

A wspominam o tym, bo kiedyś ta barowa strategia bardzo przydała mi się przy pilnej konieczności wytłumaczenia koniowi, że musi postać przy zmianie opatrunku, zabiegach wokół rany na pęcinie. Próby weterynarskie trzymania jednej nogi, dwu nóg, kończyły się ludźmi odrzucanymi na dwa metry. Determinacja i panika konia były duże. Ale wystarczyły dwa dni barowania, żeby zwierz przyjął, że te całe nożne zabiegi nie są aż takie straszne (choć miło nie było - rana).
Procedura? Cztery nogi na ziemi. Najpierw opatrywanie zdrowej nogi. Bandażowanie, przemywanie, różne takie. Potem obmacywanie chorej przez opatrunek. I dalsze przygotowania. I właściwie jedno jedyne wymaganie: cztery kopyta dotykają ziemi.
Kto wie - może najtrudniej było przekonać weta, żeby konia, który wcześniej się tak bronił, potraktować inaczej. Luźny uwiąz. Jedna osoba wydelegowana do robienia za bar. Wszystko powoli i możliwie bez presji.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 maja 2015 17:05
Teodora, u nas żarcie było zbawieniem przy konieczności shockwavesów u konia ślepego na jedno oko. Okazało się, że chleb jest o wiele bardziej ważny niż coś trzaskającego, czego koń nie może zobaczyć 😀
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
19 maja 2015 18:00
Mój ma np wylane na ślepą stronę, gorzej jest jak widzi 😉
_Gaga, ostatnio coś u nas wet mówił, że można ogon podnieść do góry i to podobno też 'unieruchamia' konia. Ale nie wiem dokładnie w jaki sposób, bo nie byłam obok niego przy badaniu konia i nie widziałam jak pokazuje.


To dobra metoda przy źrebakach, sprawdza się. Ale przy dużym koniu, to raczej trzeba dużego, silnego faceta. Ogon się podnosi stojąc z boku, więc mniejsze ryzyko kopnięcia.
Fallada99   Back to the game!
19 czerwca 2015 18:11
Ostatni post z maja, a ja przebrnęłam przez cały wątek i jestem bardzo ciekawa jak miewa się Mewcia? 🙂

Brzask, dla ciebie wielki  👍 za pracę i tą górę cierpliwości  :kwiatek:
kpik   kpik bo kpi?
19 czerwca 2015 18:38
również doczytałam wątek - _Gaga, nie wiem czy jeszcze musisz robić zastrzyki, ale czasem na takie konie skutkuje "usypianie" ich akupresurą. Jest kilka punktów, m.in. na nadgarstku, w takim dołku no i nawet na głowie, które tak konia relaksują/uspokajają, że zaczynają ziewać i ledwo oczy otwarte trzymają - może doprowadzić do takiego stanu i "powolutku doskoczyć"do oka? (tj szybko ale nie gwałtownie, żeby nie wybić z uśpienia)
Przeszukalam kilka stron forum, i z wątków które znalazłam ten jest chyba najwłaściwszy na zadanie tego pytania. Jeśli nie, to z góry przepraszam, ale mam trochę mało czasu a re-volta jest gigantyczna.

Moją klacz okreslilabym jako niestabilną psychicznie, chociaż na pewno nie do takiego stopnia jak opisywana Mewa. Jest nerwowa i nadpobudliwa, jakby za dużo bodźców z otoczenia odbierała, zwykle nie potrafi ustać w miejscu, czy to przy czyszczeniu czy w trakcie jazdy. Czasami to znika,  w takie bardziej senne, deszczowe dni. W gorsze dni kobyla tka w boksie kiedy zbliza sie karmienie, wyjscie na padok, a później na przykład z padoku ucieka. Mimo ze pilnuję od kilku miesięcy żeby miała ciagle siano (myślałam ze jej się nudzi itd.), to na jedzenie reaguje dość agresywnie tzn. rzadko się zdarza, żeby spokojnie wzięła z ręki jabłko czy marchewkę, tuli uszy, tka, i lapczywie zjada, tak ze wypada jej z pyska.

To wszystko jest dla mnie już standardem, jakoś z tym żyjemy, chociaż nie ukrywam, że chciałabym to zmienić, tylko nie wiem jak. Czy to kwestia niewychowania i dyscyplina by jej sie po prostu przydała? Czy behawiorysta mógłby tu pomóc?

Druga, nowsza sprawa, to jej przywiazanie do koleżanki ze stajni. Moja klacz raczej nie byla nigdy towarzyska i na padoku chodziła z daleka od innych koni. Zmieniło się to, gdy do naszej stajni przyszła pewna nowa klacz i zaczęły czasami razem wychodzić na padok, stały sie nieodłączne. Kiedy moja klacz szla na padok bez tej drugiej, z innymi konmi, to czasami chodzila normalnie, a czasami przeskakiwala pastuch i wracala do stajni. Jesli ta druga szla na padok bez mojej klaczy, to byl pot, bieganie wzdłuż ogrodzenia padoku, rzenie itd. W kazdym razie wydawalo mi sie, ze ta więź jest silniejsza ze strony tej drugiej klaczy. Jednak pojawił się nowy problem, kobyły pojechaly razem na wakacje, sa pod opieka właścicielki drugiej klaczy, ja mam dojechac dopiero za jakis czas. Problem sie pojawil ze strony mojej klaczy, bo kiedy druga kobyla wychodzi na jazde, to mimo że padok jest ustawiony z widokiem na ujezdzalnie, to moja klacz wariuje, galopuje wzdluz ogrodzenia, rzy, tka dopoki tamta nie wroci. Wstawianie jej do boksu na ten czas nie rozwiazuje problemu, bo kopie w drzwi, wspina się i też tka. Dodam ze klacz miala kontuzję niedawno i pod siodlem jeszcze nie galopuje, wiec martwię sie zeby nie uszkodzila sobie na nowo ścięgna. Czy to kwestia jej nerwowosci tylko? Czy trzeba je dwie odseparowac, bo ta wiez zaszla jakby trochę za daleko? Behawiorysta, t-touch, naturals? Wet powiedziala, ze nie ma czego jej dac na uspokojenie, bo to zkoleji obciaza jelita itd. wiec koszty sa wieksze niz zysk w tym przypadku. Klacz dostaje teraz ziolowe srodki na uspokojenie z podkowy i preparat nutri calm. Jak mogę pomóc ?






ushia   It's a kind o'magic
10 lipca 2015 11:42
nastrurcja - znam podobna klaczuche
tez milion mysli na sekunde, jeszcze na jedno sie nie skonczyla gapic, juz piec innych "rzeczy" widziala, lazla na oslep po czlowieku, na lonzy leciala totalnie bez sensu w kolko
malo tego, chodiz na wybieg z moim koniem i zyc bez niego nie umie
jak widzisz zachowania takie same, choc moze w ciut mniejszej skali

wiesz co pomoglo?
po pierwsze zmiana stajni, kon z minuty na minute sie uspokoil
po drugie - praca, praca, praca
regularne "ruszanie"
i mniej zarcia tresciwego


i nagle okazuje sie ze i nogi kowalowi dac umie (a w poprzedniej stajni to juz dostala "diagnoze" ze na pewno chora bo tylow podnosic nie chce  :hihi🙂 i uwaza na czlowieka i na lonzy pieknie skupiona pracuje
ma dni lepsze i gorsze - skorelowane jest to i z rujami i przede wszystkim z iloscia pracy, ale zupelnie nie ten kon

nawet ostatnimi czasy tylko tak o zarzy kolega ja "porzuca" zamiast non stop nawolywac 🙂

takze sprobuj nieco wiecej konsekwencji wprowadzic w zycie konika
bez agresji, ale tez bez cackania sie
i jak wyjdziecie z kontuzji regularna robota
i sprawdz czy jednak za duzo w stosunku do wydatkow energii nie dostaje z paszy

czyli zacznij od podstaw, a jak nie podziala zacznij sie martwic i szukac "specjalistow" 🙂



Wracam do tej historii co jakiś czas od jakiś 2 lat. Szukałam kontaktu do Brzask, ale ostatnio aktywna była lata temu a innej drogi nie znalazłam. Jestem strasznie ciekawa co dzieje się z Mewą. Jeżeli ktoś cos wie to proszę o info. Pozdrawiam 🏇
Możesz napisać do właścicielki Mewy na fb. Z tego co widzę to nadal ma tego konia, więc chyba dobrze się skończyło.
Cześć. Piszę z prośby koleżanki.
Ma 11-letnią rudą kobyłę. Jeździ na niej dobre 6 lat, od 3 lat jest jej właścicielką i również 3 lata temu zmieniła pensjonat i stoi w nim do dzisiaj. Otóż problem jest bardzo dużym i naprawdę mega dziwnym problemem. Koń zanim trafił tu do pensjonatu, w którym ma obecnie RAJ, naprawdę super pracował pod jeźdźcem, po mimo siodeł kiepskiej jakości, niedopasowanych, baranki zdarzały się raz na rok. Normalnie koń podstawiał się pod schodki i sam czekał aż się na niego wejdzie. Od momentu przeprowadzki, która była 3 lata temu, koń nie wiedząc czemu przeszedł ogromną zmianę. W momencie bycia już w obecnym pensjonacie, problem zaczyna się od podstawienia schodków, koń się napina, tyłami podchodzi pod przody, a żeby wejść, jakaś inna osoba z ziemii musi ją naprawdę mocno trzymać, bo od razu wystrzela na przód jak ktoś wejdzie. Ok, człowiek już siedzi. Stęp u niej istnieje tylko wtedy, gdy jeździec ma luźne wodze, w momencie PRÓBY jakiejkolwiek zebrania wodzy choćby o centymetr, bez ŻADNEJ łydki, koń wystrzela jak z procy i naprawdę można już na dobrą godzine zapomnieć o stępie. Jak koń zacznie kłusowac, jest opcja albo kłusowania, albo galopu, w tempie którym sobie nawet nie wyobrażacie. Godzinna czy dwugodzinna lonża przed jazdą ani trochę nie pomaga, koń mógłby cały dzień tak zapierdzielać. Koń praktycznie zawsze na jazdach stawia świece. Największy problem jest z tempem konia po prostu, żeby ona troche zwolniła i DAŁA się zatrzymać, nie strzelała jak z procy przy próbie zbierania wodzy.
NAJWAŻNIEJSZE; koń nie je owsa, je wgl nie energetyczne musli, weterynarz robił zdjęcia bo podejrzenia były kissing spine - wykluczone, zęby robione przez Pędziwiatra, kowal regularnie, również fizjoterapeuta regularnie, spięcia były, ale nie aż takie żeby koń zachowywał się tak jak się zachowuje, siodło w trakcie robione na miarę.
Czy ktoś jest w stanie cokolwiek podpowiedzieć? Rozkładamy ręce, koń od góry do dołu sprawdzony i przebadany. Podejrzewamy problemy behawioralne, ale pojawiły się znikąd, bo koń przed transportem chodził jak złoto, w nowym miejscu, gdzie ma lepiej, wszystko się zaczęło psuć. Czy jesteście w stanie polecić kogoś kto dałby radę coś pomóc, podpowiedzieć? Żeby wsiadł, albo zobaczył, po prostu się podjął tego? Mało kto chce się podjąć dębującego konia.
pojechać z koniem do poprzedniego pensjonatu i sprawdzić tam jego zachowanie 🙂
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
02 sierpnia 2018 11:27
A jakie koń ma w obecnej stajni stosunki "między końskie"? Czasem nam się wydaje, że jest ok, a koń pod ciągłą presją żyje i może potem to odreagowywać pod siodłem.
Też mnie zastanawia to, co zembrię. Skoro opieka stajenna i okołokońska jest dobra (o czym świadczy dbałość o zęby, grzbiet, dopasowanie siodła, opieka weta i tak dalej), to może koń ma kłopoty w stadzie? Może jakiś koński "kolega" ją ciągle gania/odgania, stado ją odrzuciło? Może nie ma siły przebicia i jest "kozłem ofiarnym"? A wtedy ta ciągła presja z którą klacz sobie nie radzi może przybierać taką formę?
Jeszcze jedna kwestia mi się nasunęła ze spraw zdrowotnych - bo grzbiet, zęby, masaże, prześwietlenia, ok. A kopyta? Jak ten koń chodzi?
Chciałam zauważyć ze temat jest ciągnięty rownież w końskich niesubordynacjach 🙄... gdzie zresztą halo napisała dość konkretną odpowiedź... może niewygodną ale prawdziwą ...
ivet Właśnie mi się wydawało, że już gdzieś to widziałam. Ale nie połączyłam faktów - dzięki za uwagę 🙂
Czy ktoś wie może co słychać u brzask84 i jej kobyłki?
Wątek bardzo ciekawy i  mam nadzieję, że z happy end'em.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się