"koń bezproblemowy"? A jednak!

Może najpierw krótka opowieść o tym, jak kupiłam konia w worku! 
Jakiś czas temu, litując się nad biednym zwierzęciem kupiłam 9 letnią klacz wielkopolską. Jakiś czas temu urodziła źrebaka i nie chodziła pod siodłem, a przed porodem nie pracowała już od 4 miesięcy. Właściciele kupili sobie dwa koniki "dla lansu" ale niewielką wiedzę w tym dziale posiadali. Jedną kobyłką zajmowała się 15 letnia dziewczyna, a drugi koń ze względu na swoje mocne bezrobocie został wystawiony na sprzedaż jako "koń bezproblemowy". W przypadku gdyby nikt jej nie kupił miała przywitać pana rzeźnika. Ba! Do konia dorzucili mi cały sprzęt!
Kobyłka przyjechała do mnie, szybko zaprzyjaźniła się ze stadkiem i w końcu ostatnio postanowiłam ruszyć jej (trochę obrośnięty tłuszczykiem) zadek. Niewiele myśląc założyłam jej sprzęt, który przywiozła ze sobą (wiedziałam, że chodziła w nim wcześniej, a nie miałam siodła na jej rozmiar, wszystkie konie wykłębione strasznie a tu nagle takie bezkłębowe coś 😀)
I tu się okazało, że z koniem coś jest nie tak:
Sprawa wygląda tak, że klacz chodzi dobrze na luźnej wodzy, gdy tylko próbuje złapać się krótszą wodzę zatrzymuje się i/lub zaczyna się cofać. Nie chodzi z głową w chmurach, ale też nie opuszcza jej nisko. Idzie tak po prostu, przed siebie. Dopóki wodza jest luźna.
Dowiadywałam się trochę i dowiedziałam się, że wcześniej chodziła pod dzieciakami i, że najprawdopodobniej jest dość mocno pozaciągana na pyszczku. I moje pytanie: myślicie, że problem leży w tym, że nie odpowiada jej wędzidło czy raczej jest to wynik złej eksploatacji? A może macie jakies inne pomysły?  ❓

Podejrzewam, że problemem jesteś ty. Jeżeli wiesz, że koń nie miał łatwej przeszłości, nie powinnaś się skupiać na takich rzeczach, czy koń się ganaszuje, czy nie, a na tym, jak pracować z nim "całościowo".

A konie chodzące pod dziećmi tez wychodzą na ludzi. Mało tego, potrafią chodzić duże sporty.
Spokojnie, po zauważeniu tego postanowiłam dać jej czas i nie szukam kontaktu na wodzy, czasami nawet się rozluźnia w takich sytuacjach. Myślałam raczej o tym bardziej przyszłościowo, bo jeżeli problem leżałby w wędzidle, to dobrze by było powoli myśleć żeby znaleźć inne lub przerzucić się na jazdę bez niego w skrajnym przypadku. Myślę, że nawet na luźnej wodzy niepasujące wędzidło przeszkadza
Zanim obarczyłabym winą wędzidło, sprawdziłabym najpierw wszystko inne - przede wszystkim PLECY - jakiegoś chiro- albo fizjoterapeutę, który obejrzałby porządnym, profesjonalnym okiem. Potem - ZĘBY, na trzecim miejscu sprzęt - siodło, ogłowie, czy założone prawidłowo, czy pasuje, czy nie uwiera, czy coś, jakiś gwóźdź nie wystaje, czy miękkie i wygodne, na czwartym miejscu - zrobiłabym filmik i przeanalizowała, czy to ja nie kłapię na siodle i nie szarpię za wodzę, a na saaaamyyyyym końcu obarczyłabym winą wędzidło
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
09 lipca 2015 23:30
Kącik żółtodzioba wita i pozdrawia:
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,1412.0.html
Hmm, ciekawe, jak rozumiesz to zdanie?

czasami nawet się rozluźnia w takich sytuacjach.

Czym się objawia to rozluźnienie konkretnie?

jeżeli problem leżałby w wędzidle, to dobrze by było powoli myśleć żeby znaleźć inne lub przerzucić się na jazdę bez niego w skrajnym przypadku.

No ba, grunt to rozumować, jak tu uciec od problemu. Jeśli wędzidło jest be, to najlepiej zabrać wędzidło. Mam nadzieję, że koń nie dojdzie kiedyś do wniosku, że szacunek do ludzi jest be.

Swoją drogą, kolejny zdrowy i bezproblemowy koń, który od razu leci do rzeźni jeśli go ktoś nie kupi. Historia jakich wiele 😉
Strzyga, ty psujo!
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
10 lipca 2015 01:15
I moje pytanie: myślicie, że problem leży w tym, że nie odpowiada jej wędzidło czy raczej jest to wynik złej eksploatacji? A może macie jakies inne pomysły?

zapewne ten koń nigdy nie został prawidłowo ujeżdżony. Być może chodził pod siodłem bo chodził ale nic więcej.

Ja z takim koniem bym postępowała jak z takim właśnie nie do końca ujeżdżonym. Więc powrót do podstaw czyli przyzwyczajanie do kontaktu: wypinacze na lonży poczynając od wypięcia na luzie i spokojnego skracania o dziurkę, dwie oraz pracy pod siodłem na kontakcie przy jednoczesnym wymaganiu by koń szedł energicznie, od zadu w równym, zadanym przez jeźdźca tempe.. Ważne żeby nie była to rzucona wodza ale żeby kontakt był i żeby koń się tego kontaktu nie bał. Czyli jak przyjdzie do ręki chwalić. Nieważne że na początku to bęą chwile. Potem te chwile będą się przedłużać.

Ważne jest by z takim koniem pracować regularnie ale na początku nie za długo. Początkowe lekcje np. 15 minut, stopniowo wydłużać o 5 minut.

Nie zamęczać konia robieniem kilometrów. Robić przerwy na stępa. Wymagania zwiększać stopniowo.

I w ogóle tak jak z młodym koniem postępować. Chwalić kiedy dobrze jest, być konsekwentnym i wymagać kiedy trzeba i w ogóle z wyczuciem. Nie rezygnować "bo konik nie lubi wędzidełka". Za chwilę przestanie lubić tego tam na górze i co wtedy?
KareTo trzymam za was kciuki!
Bardzo podobną sytuację miałyśmy razem z Mamą. Kupiłyśmy konia w worku, na ładne końskie oczy. Teraz sama się z siebie śmieję, tak konika pokochałam, że nawet własna Matka mi do rozumu nie mogła przemówić  🤣

I konik przy jakiejkolwiek próbie skrócenia wodzy w panice zaczynał gnać przed siebie.
Jak się potem okazało, była to wina killku czynników:
1. zupełnie nam nie ufał i bał się nas.
2. jeździłyśmy jak "pupy wołowe", z rękami jak z galarety i rozchwiane w siodle. Jakim cudem nie spadałam?  😲
3. zęby konik miał przerośnięte i ostre jak diabli.
4. wędzidło było za grube na jego delikatny, mały pyszczek.
5. dodatkowo od przerośniętych i źle skątowanych kopyt bolały go plecy. Jak się okazało ma skrzywioną nieco miednicę i to mogło powodować bolesności a czasem kulawizny. I niestety o współpracy w siodle nie było mowy 🙁

Radocha była ogromna jak już tuptak leśny zaczął współpracować i wszedł na kontakt. Ale wszystko dzięki wprawnemu oku trenera 🙂
Sprawdzaliśmy zęby i są w porządku. Fizjoterapeuta też miał wpaść, ale się ociąga  😫
Kopyta też już zrobiliśmy (chryste co to było... A ja narzekam na stan kopyt moich koni jak się kowal tydzień spóźnił...) i w sumie zauważyłam poprawę w zachowaniu konia pod siodłem (Widocznie coś przestało ją boleć, też bym nie chciała biegać z tak przerośniętymi kopytami). Do tego doszła zmiana siodła, które teraz nareszcie pasuje. Zobaczę jeszcze co powie fizjoterapeuta.

Kącik żółtodzioba wita i pozdrawia:
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,1412.0.html


Normalnie poczułabym się urażona odsyłaniem do kącika żółtodzioba, ale w sumie to mnie to całkiem rozbawiło. "Pytania o początki" to chyba nie o to co chciałam znaleźć po 20 latach w siodle pod okiem kilkunastu trenerów w tym czasie.

[/quote]

zapewne ten koń nigdy nie został prawidłowo ujeżdżony. Być może chodził pod siodłem bo chodził ale nic więcej.


[/quote]

Z tego co udało mi się dowiedzieć to było właśnie tak jak mówisz, klacz nie jest nawet nauczona reakcji na łydkę, bardziej na głos i kopniaki.
KareTo, i po 20 latach w siodle pod okie mtrenerów zadajesz pytanie żółtodzioba?
Zęby sprawdzałaś sama, czy zrobił to wet przy pomocy rozwieraka? Nie ma wilczaków? Nie ma źl;e wyrośniętych kłów?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
10 lipca 2015 09:56
KareTo, żółtodziobowe pytanie, odesłanie do kącika. Najwyraźniej bardzo kiepsko spędziłaś te 20 lat.
Zanim obarczyłabym winą wędzidło, sprawdziłabym najpierw wszystko inne - przede wszystkim PLECY - jakiegoś chiro- albo fizjoterapeutę, który obejrzałby porządnym, profesjonalnym okiem. Potem - ZĘBY, na trzecim miejscu sprzęt - siodło, ogłowie, czy założone prawidłowo, czy pasuje, czy nie uwiera, czy coś, jakiś gwóźdź nie wystaje, czy miękkie i wygodne, na czwartym miejscu - zrobiłabym filmik i przeanalizowała, czy to ja nie kłapię na siodle i nie szarpię za wodzę, a na saaaamyyyyym końcu obarczyłabym winą wędzidło


a ja jakoś tak przekornie jestem zdania, że kolejność odwrotna mogłaby być lepsza.

wydaje mi się, że chyba najczęstszym problemem koni są ludzie.

Zamiast zaczynać od wydawania fortuny na fizjoterapeutów, chiropraktyków, pasowaczy, weterynarzy - ogarnęłabym ściągnięcie DOBREGO, RENOMOWANEGO trenera na kilka sesji. Żeby mnie skontrolował, opcjonalnie sam wsiadł. Dopiero jeśli się okaże, że jeździec nie jest przyczyną - sprawdziłabym zęby, kręgosłup, siodło, wędzidło itp. Bo pytanie z gatunku "wywróżcie z fusów co jest źle", wydaje się od razu zakładać, że wina nie leży w jeźdzcu, a wątpię (taką mam cichą nadzieję), aby dobry jeździec pytał o to na forum, więc pierwsze co bym zrobiła - sprawdziłabym nie "konia" a "jeźdzca".
Isabelle, a ja bym jednak zaczęła od sprawdzenia przez weta - fundowanie koniowi kilku jazd w bólu tylko dlatego, że a może to jexdziec to jest lekko nie fair.
(...)
wydaje mi się, że chyba najczęstszym problemem koni są ludzie.
(...)

No chyba, ze są to ludzie "bezproblemowi"?
😉
[quote author=_Gaga link=topic=97892.msg2389636#msg2389636 date=1436517764]
KareTo, i po 20 latach w siodle pod okie mtrenerów zadajesz pytanie żółtodzioba?
Zęby sprawdzałaś sama, czy zrobił to wet przy pomocy rozwieraka? Nie ma wilczaków? Nie ma źl;e wyrośniętych kłów?
[/quote]

Nie sądziłam, że ktoś mnie tu oskarży o to, że bawie się w domowego weterynarza  🤣 🤣
Przyjechał wet i sprawdzał. Zęby są okej.

Isabelle, a ja bym jednak zaczęła od sprawdzenia przez weta - fundowanie koniowi kilku jazd w bólu tylko dlatego, że a może to jexdziec to jest lekko nie fair.


Ja jestem podobnego zdania. Poza tym ściągałam już wiele osób jeżdżących lepiej niż ja i problem jest nadal. Myślałam nawet, że to rzeczywiście ja szarpie konia za wodze, tyle, że sytuacja nawet w stój jest taka, że kiedy koń czuje że chwytam wodze zaczyna się cofać. A sytuacja była na samym początku kiedy nie mogłam jej zbytnio poszarpać.


Tak poza tematem to zaczynam dochodzić do wniosku, że udzielanie się na takich forach jest bez sensu. Napisałam tutaj, szukając odpowiedzi w miedzyczasie tego co robię sama. Nie siedzę przecież z założonymi rękoma i nie czekam aż mi powiecie co zrobić. Szukam czegoś na co sama jeszcze byc może nie wpadłam, natomiast jedyne co udało mi się dowiedzieć, to, że zmarnowałam 20 lat mojego życia. 🙂
Nie sądziłam, że ktoś mnie tu oskarży o to, że bawie się w domowego weterynarza  🤣 🤣

Zarejestrowałaś się na forum kilkanascie godzin temu. Są wakacje. Pjawia siętu milion tematów dubli, zakładanych przez nudzące się dzieci i młodzież ... Wybacz, ale nie mam pojęcia czy masz lat "5 czy 50" i czy Twoje doświadczenie z końmi jest realne.
Ja bym może doradziła pojechanie z innym (na wszelki wypadek) koniem w teren. Na taki dłuższy spacer. Może koń przestanie kojarzyć pracę z lekcjami szarpano kopanymi i pokaże co myśli? Mnie takie wyjazdy pomogły lepiej poznać mojego "kota w worku".
A ja radzę wrzucić filmik z jazdy, bo tak w ciemno to wszyscy możemy rzucać radami i pod koniec się okaże, że to są rady po zbóju

Isabelle, Dla mnie fizjo- czy też chiropraktyk zawsze będą na pierwszym miejscu. I to, że koń się zachowuje, jak sie zachowuje, znaczy, że chce coś jeźdźcowi zakomunikować. Dobry jeździec/trener bardzo często może jedynie zamaskować ten komunikat
ushia   It's a kind o'magic
10 lipca 2015 11:17
ikarina - nie do konca sie zgodze - owszem bardzo dobry, stanowczy jezdziec potrafi konia przejechac przez dyskomfort, ale z kolei jezeli jest taki dobry, to bedzie czul, ze owszem, kon sie poddal, ale nie jest przepuszczalny, czyli gdzies cos blokuje i czy wynika to ze zwyklego "zastania" konia czy cos jest nie tak

i wtedy fizjoterapeuta szuka gdzie i co

natomiast zgodze sie ze zaden komunikat ze strony konia nie powinien byc marginalizowany i z automatu przypisywany niesubordynacji czy w ogole olewany 😉


KareTo - nie fosz
jak faktycznie jestes doroslym, doswiadczonym jezdzcem a przede wszystkim powaznym czlowiekiem to sie tak zachowuj
pamietaj ze:
1 - forum ocenia poziom i sposob wypowiedzi
2 - nie czytamy Twojego cv
3 - nawet jezeli to patrz pkt 1 😉
pozostaje natural  🏇
Isabelle, a ja bym jednak zaczęła od sprawdzenia przez weta - fundowanie koniowi kilku jazd w bólu tylko dlatego, że a może to jexdziec to jest lekko nie fair.


w sumie bardzo możliwe, że masz rację. to tylko moje przeczucie, bo ostatnio widzę jakiś nurt, w którym nikt nie przyjmuje do wiadomości, że to on kiepsko sobie radzi, tylko sprowadza sztab specjalistów, szukając winy wszędzie, a nie w sobie. stąd pierwsze moje skojarzenie idące w tą stronę, zapewne bardzo tendencyjne i masz rację.

Pamiętam, że kiedyś przeczytałam bardzo mądrą opinię, że zmieniając kolejne ogłowia, nachrapniki i wędzidła a nie zmieniając ręki - nie zmienimy nic. Zapadło mi to w pamięć.

[quote author=Isabelle link=topic=97892.msg2389656#msg2389656 date=1436519799]
(...)
wydaje mi się, że chyba najczęstszym problemem koni są ludzie.
(...)

No chyba, ze są to ludzie "bezproblemowi"?
😉
[/quote]

solidnie się za Tobą stęskniłam Taniu :kwiatek:
A ja bym jednak zaczęła od wędzidła 🤣 Tak, bo "sprzęt przejęty". I nie ma żadnej gwarancji, że chociaż został starannie obejrzany. Czy kiełzno nie jest uszkodzone, czy w ogóle jest odpowiednie dla konia.
ushia   It's a kind o'magic
10 lipca 2015 11:53
halo - wiesz, jak ktos "przejetego" sprzetu nie obejrzy przy zapakowaiu go na konia, to obawiam sie ze nawet jakby byl najwspanialej dobrany problem bedzie 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
10 lipca 2015 12:02
KareTo, niestety nie piszesz jak osoba z 20 letnim doświadczeniem. Sorry gregory. Im szybciej to zrozumiesz i znajdziesz dobrego trenera, który pomoże Ci dopasować sprzęt do konia, a potem do ujeździć, tym większy będzie pożytek dla zwierzęcia.
KareTo, niestety nie piszesz jak osoba z 20 letnim doświadczeniem. Sorry gregory. Im szybciej to zrozumiesz i znajdziesz dobrego trenera, który pomoże Ci dopasować sprzęt do konia, a potem do ujeździć, tym większy będzie pożytek dla zwierzęcia.

Ja też tak uważam. I 20 lat nie musi o niczym świadczyć. Własny koń, własny sprzęt to nowe problemy. Nie ma o co się obrażać.
Pierwszy wpis jest z żółtym dziobem i to żaden wstyd.
A to przepraszam nie jest normalne? Tez kupilam konia który raczej nie był w profesjonalnym treningu ;p dla niego było normalne łydka = przód, wodza=stop, mocniejsza wodza= do tylu. Kwestia kilku tygodni zeby poprzestawiać aliego delikwenta
A mnie zastanawia to sprawdzenie zębów. Koń nie chodził 4 miesiące, rok ciąży i z pierwszego postu wynika, że koń po porodzie też nie chodził pod siodłem. Daje nam to minimum półtora roku przerwy. Prawdopodobnie przez ten czas nikt koniowi zębów nie robił, a mogłabym się założyć, że dentysty nie widział dużo dłużej, jeżeli wogóle. Czy ktoś wierzy, że po takim czasie zęby konia są "w porządku"? Dla mnie kolejna ściema.
edit* Gwoli ścisłości do KareTo. Nawet u koni które mają regularne wizyty dentysty raz do roku zawsze jest coś do spiłowania.
Ja się nie odzywam, bo też stażu mam 20 lat przy koniach. Niech się odzywają Ci, którzy mają 25 chociaż....
.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się