Singiel, związek - wybór czy konieczność?

halo, chyba nie zrozumiałaś. Chodzi mi o to, że jeśli twój mąż nie jest równocześnie twoim przyjacielem (to też to o czym pisze epk, że się po prostu lubią), to masz dużo większą szansę, że będzie postepował wobec ciebie nie fair. Tu nie jest istotna kolejność tych emocji, relacji. Trzeba sobie zadać pytanie kto jest twoim najlepszym przyjacielem? jeśli mąż to super, a jeśli Zuzia, Krysia, Wojtek, to moim zdaniem istnieje większe ryzyko, że w małżeństwie któraś strona nie będzie lojalna.
Szkoda, że nie udzielą się kochaki, kobiety zdradzające, pałające się niechlubnymi czynami, robiące świństewka i rzeczy na "pe"

bije sie w pierś! 😁 😁
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
07 lipca 2015 15:26
[quote author=JARA link=topic=7238.msg2387482#msg2387482 date=1436167393]
Szkoda, że nie udzielą się kochaki, kobiety zdradzające, pałające się niechlubnymi czynami, robiące świństewka i rzeczy na "pe"

bije sie w pierś! 😁 😁
[/quote]

I powinnaś, myślisz, że nie wiem o tej czekoladzie zjedzonej wczoraj w nocy? 😂
i ja się przyznam- robię dużo rzeczy na "pe"  😡

( piekę, piorę, prasuję itd. 😎 )
Czekolada...zeby tylko  😁 ja juz nawet nie ogarniam czego nie robie na "pe". Powinnam dostac order z ziemniaka. A nie jestem singielka zeby bylo PEkantniej  😁 I moja dieta juz dawno sie poszla PE****lic  😁
kujka   new better life mode: on
07 lipca 2015 16:30
A tak z innej beczki:
www.fronda.pl/a/jak-przypodobac-sie-mezowi-porady,53604.html
Nie wiem dla kogo ten tekst jest bardziej obrazliwy, dla kobiet czy dla mezczyzn.
Averis   Czarny charakter
07 lipca 2015 18:05
kujka, cudowne 😀
edyta, ty nie zrozumiałaś. Przyjaciele też zdradzają. Nawet ci najlepsi. Mąż-przyjaciel to żadna gwarancja, że nie zdradzi. Jako mąż-kochanek. Jako przyjaciel. Na raz, albo osobno. Przy czym jeśli zdradzi jako mąż, to zdradzi i jako przyjaciel. A nie musi zdradzić mąż jako mąż (zdrada małżeńska), żeby cię zdradził/zawiódł mąż-przyjaciel.
Przyjaciel to taki dziwny status, który istnieje tylko w przeszłości i teraźniejszości, w przyszłości nie istnieje. W przyszłości istnieją tylko wiara/ufność i obietnice. Nikt nie może powiedzieć: "jutro będę miał przyjaciela". Przy czym o statucie "przyjaciel" decyduje świadomość/wiedza drugiego przyjaciela, nie fakty. Przyjaciel przestaje być przyjacielem gdy Dowiadujemy się że i jak mocno nas zawiódł, powyżej naszych granic. Nie wtedy, gdy nic o tym nie wiemy - a już się stało. Zdrada małżeńska też przynosi gorzkie owoce dopiero gdy dociera do świadomości. Wcześniej to mogą być zal ą żki, przeczucia, niepokój, "zły układ energii".
Pewnie, cudnie mieć Prawdziwego przyjaciela na dobre i na złe. Można dać się za to pokrajać (że się ma), ale nigdy nie wiadomo Na Pewno.
Że się ma męża to się wie (jeśli był ślub). I można nawet określić, do kiedy będzie mężem (gdy ustalona data rozwodu).
Mąż przyjacielem może przestać być w każdej chwili. A żona tego nawet nie zauważy = dla niej będzie przyjacielem, dopóki się nie dowie, że nim nie jest. Oczywiście także odwrotnie. Zdradzają przyjaciele obojga płci.
Męża ma każda mężatka. Na pewno. Nie każda dobrego. Że uważa męża za przyjaciela jeszcze nie znaczy, że on tym przyjacielem jest  - tzn. że nim będzie, gdy dotrze wiadomość o zdradzie.
Naprawdę fajnie by było, gdyby jakość więzi stanowiła jakąś gwarancję. Ale tak NIE JEST.

Ostatnio rozmawiałam o tym z mężem. Czy zakochanie to grom/ulewa z jasnego nieba, czy wcześniej muszą nadciągnąć chmury (nad dotychczasowy związek). Twierdziłam, że chmury, że zawsze jest jakiś istotny brak, jakaś niezaspokojona ważna potrzeba. Mąż twierdził, że ulewa z jasnego nieba. Staje się - i cześć. Nadal twierdzę, że nie ma racji, bo... bo praktycznie nie ma ludzi, którzy mają zaspokojone wszelkie swoje potrzeby. A jeśli przejściowo mają, to nawet nie mają okazji do zakochania "coup de foudre". Jak twierdził Wołodyjowski "Gdy  kto ci ostatniego talara z sakiewki ukradnie, już nie musisz bać się złodzieja". Mąż obstaje przy swoim - może nie jest moim przyjacielem? Dotychczas - ile jego sił, tyle mogłam na niego liczyć. Dziś też, mam nadzieję, że i jutro, i że któreś z nas pochowa to drugie. Ale wg niego może się zakochać ot tak - bo tak. Co ma do tego przyjaźń? Jest w stanie jakoś "zapobiec"?

edit: co do "wskazówek". Cóż, najwyraźniej dążenie do świętości nadal znajduje się na czele priorytetów części ludzkości. Szczególnie CUDZE dążenie do świętości. A że rozum się zdeka buntuje, bo wskazówki wzajemnie sprzeczne - o to mniejsza  😁

edit: żeby tak dopełnić ogromu cynizmu w sprawie przyjaźni:
kreskówka
Stan zakochania bywa niebezpieczny. Człowiek dostaje jakichś klapek na oczy. Wady widzi jako zalety. Przestaje słuchać rad bliskich.
Kiedy przychodzi okres zdrowienia przeciera się oczy ze zdumienia. Dlatego może warto doradzić rv singlom "okres próbny" ?  😉
halo, nie zgadzam się. Moim zdaniem i z moich obserwacji wynika, że więź nie ograniczająca się do zakochania, uczuć gwarantuje dobry związek. Być może nie miałaś prawdziwych przyjaciół.

A stan zakochania to euforia, która prędzej, czy później zanika. Najdłużej może trwać coś 2 lata, tak wynika z badań; no człwoiek musi być na haju, żeby płodzić te dzieci 😉 tak to wymyśliła natura. A potem szara rzeczywistość. Jeśli nie ma przyjaźni i lubienia się, to ciężko fajnie ułożyć relacje.
A tak z innej beczki:
www.fronda.pl/a/jak-przypodobac-sie-mezowi-porady,53604.html
Nie wiem dla kogo ten tekst jest bardziej obrazliwy, dla kobiet czy dla mezczyzn.


mnie to nie obraża, tak samo można by napisać jak przypodobać się żonie
ludzie są tak dziwni i mają takie "schizy" że niektórym ten text może być pomocny...

po szkoleniu gdzie laska wypaliła, że "mąż mnie nie kocha bo nie dał leków dzieciom" nie ogarniam świata ;-)
[quote author=kujka link=topic=7238.msg2388292#msg2388292 date=1436283006]
A tak z innej beczki:
www.fronda.pl/a/jak-przypodobac-sie-mezowi-porady,53604.html
Nie wiem dla kogo ten tekst jest bardziej obrazliwy, dla kobiet czy dla mezczyzn.


mnie to nie obraża, tak samo można by napisać jak przypodobać się żonie
ludzie są tak dziwni i mają takie "schizy" że niektórym ten text może być pomocny...
(...)[/quote]
Dokładnie, wszyscy wiedzą czego potrzebują mężczyźni - dużo chwalenia (chociażby za to że pozmywa naczynia  🙄 ), podziwu i zachwytu ze strony kobiety, regularnego seksu i brak gderania. A kobiety długich, głębokich rozmów o uczuciach, dużo komplementów, romantycznych niespodzianek...  😁 Ale to portal konserwatywno-katolicki, a patriarchalny wydźwięk tego "artykułu" działa na feministki jak płachta na byka
kajpo - to uogólnianie to co napisałaś i stereotypy - ale myślę, ze w 80% jest słuszne, a jak wiadomo wyjątki są


relacje sprowadzają sie do jednego - ludzie ze sobą NIE rozmawiają, kompletnie
wydają dzwięki i polecenia typu: kup chleb, zrobiłem zakupy, wywieś pranie
a nie rozmawiają o tym co czują, jak się czują jakie mają marzenia itd
halo, Rozmawiałam kiedyś z moim przyjacielem na temat relacji damsko męskich - on akurat opowiadał o presji, jaką zaczęła wywierać jego partnerka, żeby zamieszkali razem. On stwierdził, że im jest starszy, tym trudniej mu o tym myśleć. (Przyjaciel po rozwodzie i cięzkim kolejnym rozstaniu). Na pytanie - dlaczego - odpowiedział, że nie potrafiłby pogodzić sie z myślą, że miałaby ograniczyć jego prawo do przeżywania chwilowych i ulotnych "zakochań" - bez fizycznej zdrady.

Brzmiało to dla mnie bardzo cynicznie i pojawiła się myśl, że o to chodzi w związku. Ale jednak nie 🙂 Przecież takie "zakochania" będą pojawiać się zawsze, czy tego chcemy, czy nie. Kwestia dyscypliny, wyboru, motywacji - żeby te "zakochania" nie zagroziły naszemu związkowi.
Oczywiście to są ogólniki i sa o tego wyjątki, ale ciężko byłoby opisać każdy z nich 🙂 Pozwoliłam sobie na uogólnienie bo wychodzę z założenia, że stereotypy nie biorą się z powietrza. A, no i nie chcę nikogo urazić  :kwiatek:
edyta, akurat miałam - i mam nadal. Ale nie wszyscy.
relacje sprowadzają sie do jednego - ludzie ze sobą NIE rozmawiają, kompletnie
wydają dzwięki i polecenia typu: kup chleb, zrobiłem zakupy, wywieś pranie
a nie rozmawiają o tym co czują, jak się czują jakie mają marzenia itd

Ba! Pisałam o tym samym wcześniej, co prawda bardziej w kontekście poznawania się. Ale to jest współczesna przypadłość na każdym etapie związku. 🙁
edyta,
Ostatnio rozmawiałam o tym z mężem. Czy zakochanie to grom/ulewa z jasnego nieba, czy wcześniej muszą nadciągnąć chmury (nad dotychczasowy związek). Twierdziłam, że chmury, że zawsze jest jakiś istotny brak, jakaś niezaspokojona ważna potrzeba. Mąż twierdził, że ulewa z jasnego nieba. Staje się - i cześć.
kreskówka


Ja to nazywam "fasynacje".
Życie stawia nam na drodze różne osoby. Czasem są na tyle interesujące, że warto przystanąć przy nich na dłużej.
Są interesujące, inne, pociągające.
Zakochanio-fascynacje mogą dotyczyć obojga płci.
Z tych zakochań rodzą się później przyjaźnie lub bliższe znajomości.
Ja po takim zakochaniu zyskałam przyjaciółkę. Internetowa znajomość potuptała sobie do realnego świata i od ponad 10 lat mam Przyjaciółkę.
Z  dawnych "fascynacji" została mi dwójka dobrych znajomych.
Resztę osób zweryfikowało życie.

Celowo nie piszę o zakochaniach o erotycznym zabarwieniu. Te, są groźne dla związków.


No właśnie: właśnie się oświadczyłem... i... mam nadzieję, że sprawa nie jest beznadziejna..!
i jak?
Jak..?

Dowiem się po pielgrzymce. I rajdzie w Ciosnach. Jakoś - dziwnie spokojny jestem co do odpowiedzi, na luzie obmyślam projekt pierścionka...

Tylko nie potrafię zrozumieć jak to się dzieje, że w tej chwili nikt mnie nie obejmuje i nie przytula...

Acha! To ma coś wspólnego ze zjawiskiem znanym pod nazwą "praca". Czyż to nie dziwne..?
Wojenka   on the desert you can't remember your name
13 lipca 2015 22:34
jkobus, taki z Ciebie szybki Bill?  😀
Spokojnie, kocha to poczeka, czekanie tez jest fajne 🙂
Takie dwie sytuacje z wakacji:
1.
Panie 80+i 55+ i ja. Drobna awaria w domu.
Ja: Gdzie macie narzędzia?
Panie: Narzędzia? Nie dostaniesz żadnych narzędzi! Potrzebny MĘŻCZYZNA.
I obie rzucają się dzwonić po pomoc.Potencjalni rycerze na białym koniu kolejno odmawiają radząc wezwać specjalistę. 
Tymczasem ja za pomocą noża dokonuję naprawy w minutę. Panie patrzą na mnie z dezaprobatą.
2.
Pan w moim wieku i ja . Pan z entuzjazmem proponuje mi spacer po zmroku w celu podziwiania iluminacji zabytków.
Ja: Mieszkasz tu i nie widzialeś?
Pan: Bo samemu to...eeee...
Ja: Rozumiem. Tak dziwnie. Ludzie idą parami a czlowiek sam.... rozumiem.
Pan: Nie! samemu tu niebezpiecznie! A z Tobą to ja się nie boję.

No. taka sytuacja. I jak tu nie być singlem?
To ja kontynuuję :
- awaria spłuczki do WC. Poznałam tajniki budowy, modele etc. Naprawiłam po ustaleniu który z 10 tys elementów się zepsuł.I już. Wartość dodana - wiem jak działa.
Moja znajoma mężatka zakrzyknęła aż ze zgrozy:
- SAMA to zrobiłaś?? Trzeba było poprosić jakiegoś MĘŻCZYZNĘ!
Phi.....  😉
Tania, w tym samym klimacie...
Po pokazaniu "światu" jaką ławkę zrobiłam na balkon komentarz znajomej - jak tak będziesz sama meble robić to na pewno męża nie znajdziesz.
😉
Taniu, dla mnie takie prace nie są wyznacznikiem "singielstwa"
Nawet będąc w związku można mieć inny niż stereotypowy podział ról. Można jako kobieta robić rzeczy uznawane kiedyś za "męskie", a facet może np. gotować czy sprzątać.
Kto co lubi.

Drobne naprawy w domu - praktycznie każdy średnio inteligentny człowiek potrafi coś sam naprawić.

A ja nie lubię takich rzeczy robić, wielu nie umiem i z wielką chęcią proszę o to kolegów/sąsiadów/własciciela mieszkania. A sama robię za słodką bezradną kobietkę 😉
Tania, w tym samym klimacie...
Po pokazaniu "światu" jaką ławkę zrobiłam na balkon komentarz znajomej - jak tak będziesz sama meble robić to na pewno męża nie znajdziesz.
😉

Tak...
ja usłyszałam niedawno:
- Yhy.... bo ty... zawsze... taka Zosia Samosia...
I to było powiedziane z dezaprobatą i bez podziwu, jakiego oczekiwałam. Cóż....
Ja już nie znajdę na 1000%.  😅 (Bo nie szukam)
p.s
Dodo, ja wiem. Chciałam opisać takie podejście jak Murat Gazon.
Ja naprawy robię sama.
Nie wiem ? To się dowiem. Przyjrzę się, poczytam , pogłówkuję.
Zrobię , naprawię , wymienię.
Wzywanie fachowca do wymiany baterii w kuchni obraża mnie jako człowieka.
Średnio inteligentny doberman domyśli się które nakrętki odkręcić i że dopływ wody trzeba wcześniej odciąć.
Nie bardzo umiem sobie wyobrazić robienie z siebie niemoty.

A co jak życie chwilowo dokopie ? Kasy ledwo na chleb wystarczy ?
Na fachowca fuduszy brak.
Do czasu polepszenia zasobności portfela po wodę mam dymać do łazienki ?
I dlaczego miałabym zbierać komuś czas na czynności, które przy odrobinie chęci mogę wykonać samodzielnie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się