Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

slojma   I was born with a silver spoon!
03 sierpnia 2015 14:36
Przykre  wiesci  lacze  sie w bolu.
Kurczak, współczuję. Ale jak dla mnie stanowczo za szybko stwierdzono śmierć mózgową.
Juz kiedys tu na volcie byla mega dyskusja na ten temat.
Jezeli rodzice maja choc najmniejszy cień wątpliwości, nie powinni pozwolić na odłączenie aparatury.
To chyba odbywa się kilka razy, w sensie takie badanie, w odstępie czasu. Jakoś tak szybko stwierdzili śmierć mózgową.
Jest cały kilkustronicowy wątek na ten temat.... wklejam link, choć może to być trudny temat dla Ciebie Kurczak ..... trzymaj się Kobieto, bardzo współczuję 😕

http://www.re-volta.pl/forum/index.php/topic,95789.0.html
Makrejsza   POZYTYWNIE do przodu :)
03 sierpnia 2015 18:29
Kurczak, bardzo mi przykro ;(
falabana, trzymaj się...
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
03 sierpnia 2015 19:08
Wydaje mi się, że badania były przeprowadzane już wcześniej, a dzisiaj odbyły się już te ostateczne, bo wiem, że jakieś badania były, tylko chyba rodzice małej nie do końca zrozumieli o co w nich chodzi, albo lekarze celowo nie jasno wytłumaczyli do czego zmierzają. Niezgodne z prawem byłoby orzeczenie śmierci na podstawie jednego, dzisiejszego badania. W szpitalu była też znajoma lekarz, więc nie sądzę, żeby doszło do tak dramatycznego zaniedbania. Rodzice zgodzili się oddać organy malutkiej, więc aparatura wciąż działa, ale nie ma to już żadnego znaczenia. Dziecka nie ma.
dzięki dziewczyny, życie toczy się dalej ale jakoś inaczej, zwłaszcza przy czymś takim co opisuje kurczak, czy to nie zawsze jest tak, że nie doceniamy jakie mamy szczęście aż stanie się coś okropnego
leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
03 sierpnia 2015 19:18
falabana masz rację.
Powiem wam, że cały dzień chodzę ze łzami w oczach i nie mogę przestać myśleć o tej dziewczynce.
Też nie mogę. Kompletnie nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak taka sytuacja mogła się wydarzyć. Biedne dziecko.
kurczak po prostu nie wiem co napisać, aż mi dech zaparło jak to przeczytałam..strasznie strasznie koszmarnie mi przykro..
Kurczak, ja nadal będę drążyć temat.
możecie mi powiedzieć i pojechać teraz że jestem nie taktowna itp. wobec takiej tragedii.
Dla mnie orzekanie śmierci mózgowej po tak krótkim czasie ( raptem ile tydz , 1,5 tyg po wypadku ) to nie jest normalne serio.
Dziś aż u siebie w szpitalu popytałam. Wszyscy na mnie zrobili wielkie oczy.
Śmierci mózgowej nie orzeka się ot tak sobie.
Czasami osoba w beznadziejnym stanie może być pod aparaturą i dwa miechy dopóki w końcu nie orzeknie się o śmierci.
A mózg ma cudowne właściwości regeneracyjne szczególnie u tak małego dziecka.
Był kiedyś przypadek dziewczyny, która spadła z konia.
Lekarze nie dawali żadnych szans na przeżycie ( od razu chcieli  i brać narządy do przeszczepu )
Rodzice się zaparli i dziewczynę uratowali.

Więc ja nadal podtrzymuje że śmierć mózgowa była za wcześnie orzeczona.

To od wypadku minęło półtora tygodnia? Myślałam że to dopiero co...
dea   primum non nocere
03 sierpnia 2015 19:52
Rzadko się tu udzielam, ale te wiadomości ścięły mnie z nóg. Tym bardziej, że moja córeczka w podobnym wieku. Współczuję bardzo, brak mi słów  😕
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
03 sierpnia 2015 19:53
W tej całej tragedii światełkiem jest to, że rodzice pomyśleli o organach. Jej życia już nic nie zwróci...
Wracałam z pracy i bałam się wejść do tego wątku.
Kurczak przykro mi. Twój szwagier z rodziną będą teraz potrzebować dużo wsparcia ze strony rodziny. Nie umiem wyobrazić sobie tego bólu... gdyby mojemu dziecku coś się stało to ja nie chciałabym już być na tym świecie.

W temacie mózgu małych dzieci- zgadzam się z Aszhar. Ale wydaje mi się, że obrażenia mogły być na tyle duże i nieodwracalne, że... nie było na co czekać.
edit: Kurczak wpis umieściła 31 lipca- 3 dni temu...
Muffinka, nie wiem ile ot tak strzelam.
A jak mniej. To nawet temu mózgowi nie da się szans do regeneracji.
I mnie takie podejście lekarzy wkurw..a.
Traktują żywą istotę jak worek do przenoszenia organów.
No jasne najlepiej sobie orzec o smierci mózgowej i kroić i rozdawać organy.
Tak jestem teraz brutalna, tak jestem nietaktowna.
Mam to w nosie.
Najlepiej wmówić zrozpaczonej rodzinie  ze  nic nie da sie zrobić.
Zawsze coś da się zrobić dopóki serce bije.
Albo starać sie cos zrobić.
I chyba mnie poniosło. Za mocno reaguje na takie akcje.
CzarownicaSa wiesz co był przypadek gdzie gościa juz prawie kroili.
Potem w telewizji opowiadał ze nie mógł się ruszyć, ale wszystko słyszał.
Jak orzekają o jego śmierci , jak mówią do kogo jego organy trafia.


aszhar, serio robisz z ogółu lekarzy (bo żadnych szczegółów nie znamy) potwory chcące zabić (przestać podtrzymywać życie) malutką dziewczynkę, w celu pozyskania od niej organów?  🙄
Kurczak, bardzo współczuję..
Ja rozumiem aszhar, bo jeśli od wypadku minęło 3 dni!!!!! To chyba za wcześnie na takie decyzje. Takie mam wrażenie choć kompletnie si3 nie znam.
Muffinka, ja się zgadzam, też mi się to wydaje wcześnie, tylko robienie z lekarzy przestępców tylko dlatego że sprawa jest bardzo trudna i emocjonalnie kosmicznie ciężka jest nie na miejscu, moim zdaniem. Ale z tego co pamiętam, u dzieci do 2 rż obserwacja trwa 24h, przy jakiejkolwiek wątpliwości nikt o śmierci mózgu nie orzeka.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
03 sierpnia 2015 20:31
falabana, jest dokładnie tak jak mówisz. Nie chcę się wdawać w szczegóły, ale ta tragedia bardzo umacnia naszą rodzinę.
aszhar, wypadek wydarzył się w piątek. Już wtedy były wykonywane pierwsze badania (tylko, że my nie wiedzieliśmy jakie). Lekarze od początku mówili o stanie krytycznym, później już agonalnym. Nie dawali szans, chociaż my wszyscy wierzyliśmy, że stanie się cud. Nie chce mi się wierzyć w to, że był to jakiś spisek i nie uwierzę w to, tym bardziej, że na miejscu była znajoma neurolog. Jej ciałko było zmasakrowane.
K#@%.. samochód przejechał jej po głowie, jakim cudem mogła z tego wyjść?
CzarownicaSa, godząc się na oddanie organów zrobili coś niesamowicie szlachetnego. Ja sama nie wiem czy byłabym w stanie się na to zgodzić. Należy im się ogromny szacunek za podjęcie takiej decyzji.
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
03 sierpnia 2015 20:33
Kurczak, tu żadne słowa nie oddadzą tego, co każda z nas, matek, czuje.
Wyrazy szczerego współczucia.

Najlepiej wmówić zrozpaczonej rodzinie  ze  nic nie da sie zrobić.
Zawsze coś da się zrobić dopóki serce bije.






Rozumiem, że jesteś chociaż minimalnie neurochirurgiem, że możesz ferować takimi hasłami?

Lekarze to nie jest jakaś banda potworów, którzy siedzą w pokoju i obmyślają jak tu wyciąć roczniakowi wątrobę, bo fajnie ją komuś innemu wsadzić. Mimo, że trafiałam na okrutnych i nieludzkich - ciągle uważam, że to są ludzie, normalni ludzie. A nie monstra, które tylko czyhają na nerkę...
Retoryka "bo gdzies tam kiedyś tam słyszałam, że ktoś tam się obudził po 50 latach!" tylko i wyłącznie krzywdzi rodzinę, bo daje złudną nadzieję.

Śmierci mózgu nie orzeka się "chodźcie, orzekamy!". Są na to konkretne procedury. jedna ze składowych to orzeknięcie śmierci PNIA mózgu. Który jest odpowiedzialny za właśnie bicie serca czy oddychanie. osoba w stanie śmierci pnia mózgu NIE ODDYCHA samodzielnie i jej serce NIE BIJE. Bije i oddycha aparatura. Nie można orzec śmierci mózgu bez stwierdzenia śmierci pnia. Jeśli u malucha orzeknięto śmierć mózgu - umarł już pień, a co za tym idzie, serce samodzielnie nie bije.

To nie jest stan śpiączki, gdzie rodzina może sobie zażyczyć nie odłączania od aparatury. to jest stan śmierci mózgu, nieodwracalny, ostateczny, bez szans na poprawę. to nie jest "dr House".

Przykro mi, ale budzenie poczucia winy w rodzinie ( bo na pewno dało się coś zrobić, a oni i lekarze w zmowie dzieciaka kroją) jest okrutne. Równie mocno jak dawanie fałszywych nadziei, bo to tylko pogłębia ból i budzi wątpliwości, nie pozwala przejść w stadium opłakiwania. Wysnuwanie wniosków o niekompetencji lekarzy i przedwczesnych diagnozach na podstawie tak zdawkowych informacji jest, w moim odczuciu, dużym naciąganiem rzeczywistości.

Rozumiem, że to budzi emocje. Że chce się mieć nadzieję i wiarę w cuda. Ale cuda nie następują wybitnie często, chociaż każdemu się wydaje, że jest dość wyjątkowy, żeby to właśnie jego ten cud dotknął. niestety czasem trzeba wziąć rzeczywistość na klatę i podejść do sprawy racjonalnie a nie w sukience utkanej nadzieją i marzeniami. Bolesne, ale rzeczywistość rzadko kiedy bywa przyjemna.

Kurczak, daj koniecznie znać co z rodzicami. Wierzę, że podjęli najlepsze możliwe decyzje i liczę, że uda im się wygrać z tą tragedią. Nie zapomnieć, ale żyć z tym ciężarem. Jeśli Ty potrzebowałabyś jakiegoś wsparcia - pisz, pomogę jeśli będę mogła.
Kasia Konikowa   "Konie mówią...po prostu słuchaj..." Monty Roberts
03 sierpnia 2015 20:39
Kurczak, straszna tragedia, bardzo mi przykro...

falabana, przykro mi ...

maleństwo, cudna Lineczka  😍

My byliśmy dzisiaj z Misiem nad morzem  😍 a w środę podpisujemy umowę przedwstępną kupna domu  😅
Żeby juz nie ciągnąć offa wypowiem sie i juz kończę moje wypociny.
Kurczak, cuda się zdarzają. I ludzie wychodzą z beznadziejnych wypadków.
Może teraz podjade troche pod moherowy beret. Ale wierze w cuda i nadzieje.
A ta umiera zawsze ostatnia.
lenalena, pracuje w szpitalu.
Ja mogę tylko powiedzieć ze lekarzy takich prawdziwych, z powołania zostaje coraz mniej.

Isabelle nie nie jestem żadnym neurochirurgiem.
Jestem zwykłym szeregowym rejestratorem medycznym pracującym również na SOR.
Mam do czynienia ze śmiercią, i cudami ( inaczej nie umiem tego nazwać).
I jak juz wspomniałam wcześnie podchodzę bardzo emocjonalnie  do takich akcji i tyle.

Kurczak, Jestem z wami sercem. Czytałam i czytam, ale się nie odzywam. Bo cóż mogę powiedzieć...
Dobrze, że mają dzieci dla których muszą żyć.
Jestem niewierząca,  ale wczoraj i dziś prawie zaczęłam się modlić.

falabana,  :przytul:
W takich momentach wraca wiara. Ja bym na miejscu rodziców wstrzymała się z decyzją jeszcze na jakiś czas. Zamówiła msze za zdrowie dziecka. Nie wiem. Nie wyobrażam sobie przez jaki koszmar przechodzą.
slojma   I was born with a silver spoon!
03 sierpnia 2015 21:56
kurczak trzymaj  sie I duze  wyrazy  wsparcia  dla rodziców.
Ja pewnie  tak jak napisala tajnaa bym sie troszke  wstrzymala z odlaczaniem.
Kurczak modlę sie o cud....

A u nas łysienie plackowate... ;( nie wiem co robić. Zaczęło sie pare dni temu. Mały gubi włosy ...
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
04 sierpnia 2015 05:25
Nie chcę dłużej przeciągać smutku z wątku, więc napiszę o tym ostatni raz.

Wszystkim dziękuję za słowa otuchy.
Rodzice? Czuję się strasznie, bo jak mają się czuć.
Isabelle, dziękuję za Twój post. :kwiatek: Nie umiałam tak tego ubrać w słowa.
aszhar, i inne osoby piszące, że to za wcześnie - nie chcę się wdawać w szczegóły, bo są zbyt drastyczne, ale mamy pewność - malutka nie żyje.
Dziewczyny to jest straszne co sie wydarzylo dlatego nie chce mi sie pisac wiele, tylko pare slow, zebyscie zrozumialy o czym pisze aszhar. Tu nie chodzi, o to ze lekarze celowo usmiercaja zeby pobrac organy (chociaz to tez moze sie zdarzac sadzac po lowcach skor z lodzkiego pogotowia i bedac rodzina nigdy czegos takiego bym nie wykluczala, za pobranie narzadow jest spora kasa dla szpitala) ale o to, ze lekarze na swiecie w ogole nie sa zgodni co do smierci mozgu. Po prostu jest to kryterium na tyle niepewne, ze jakis tam odsetek orzeczen "ozywa".

Nie wiem czy rozumiecie tez jakim procesem jest orzeczenie o smierci mozgu. Oczywiscie jest komisja, ktora bada i orzeka ale jednym z elementow tego orzekania jest wylaczenie respiratora na 10 minut (w Polsce), czyli mozna zalozyc ze jezeli bylyby jakies szanse na regeneracje to w tym momencie sa one pogrzebane albo conajmniej drastycznie zmniejszone.  Lekarz decydujacy sie wiec na badanie tego rodzaju, jest de facto pewien ze smierc nastapila i cala procedura orzekania to jest pic na wode i przedstawienie dla gawiedzi. Problem polega na tym, ze jedni lekarze sa pewni inni uwazaja, ze takiej pewnosci nie ma, szczegolnie u mlodych osob, poniewaz cialo po "smierci mozgu" wciaz zachowuje zdolosci regeneracyjne. Rowniez warto zdac sobie sprawe, ze zgodnie z polskim prawem lekarz wcale nie musi pytac was o zgode na pobranie narzadow od krewnych, robi sie to na dzien dzisiejszy ze wzgledu na "obyczaj". W Polsce jest domniemanie zgody, czyli jezeli nei zglosicie do poltransplantu, ze sie nie zgadzacie to znaczy, ze sie zgadzacie. W Niemczech i w ogole w cywilizowanych krajach jest odwrotnie, nie mozna nic zrobic jezeli rodzina nie wyrazi zgody. Do tego dochodzi konflikt miedzy interesami osoby ze "smiercia mozgu", a biorca narzadow. Im wczesniej od wypadku pobierze sie organy tym lepiej (stad zwykle pospiech i presja), inne sa tez leki jakie nalezy zastosowac w przypadku pobrania. Leki, ktore moglyby ratowac taka osobe, zmniejszaja szanse na udana transplantacje, dlatego lekarz ktory uwaza, ze smierc nastapila, bedzie sie spieszyl z komisja i orzeczeniem, zeby przestac podawac leki ratujace (ewentualnie) mozg dawcy.

Chcialam wam zalinkowac artykul z Tygodnika Powszechnego o dziewczynce, ktora spadla z konia i rodzice byli namawiani na oddanie narzadow. Nie zgodzili sie i dziewczynka ta zdala potem mature. Niestety zostal usueniety 🙁 Szkoda bo dawal do myslenia. Mam tylko fragment.


[quote]Więc Agnieszka leży w tym swoim oddaleniu, pielęgniarki nie odstępują jej na krok (wspaniałe, bardzo przejęte - podkreślają Terleccy), a pani ordynator zadaje Reginie mnóstwo pytań: ile dziecko miało punktów przy urodzeniu, czy chorowało itd. "Dziesięć, nie chorowało, jak ryba zdrowe"- odpowiada Regina skwapliwie, bo przecież skoro pytają tak drobiazgowo, to chcą ocenić szanse na wyzdrowienie.

Robert Terlecki: - Po tym wywiadzie pani ordynator wzięła mnie na stronę. "Stan jest beznadziejny: pień mózgu zbity, obrzęk, krwiak na płacie czołowym, słowem warzywko", informuje. "Czy zgodzą się państwo na pobranie organów?".

Terleccy są wykształceni, uświadomieni, przeszczepy popierają. - Tylko dlaczego tak szybko? - nie może pojąć Regina i wszystko robi się jeszcze bardziej niepojęte.

Gdyby nie ta myśl zapewne w związek dziejących się tu wydarzeń nie wkroczyłby element przeznaczenia. Terlecki prowadzi salon motocyklowy, przyjaźni się z żużlowcami; w tym środowisku urazy głowy to chleb powszedni, wiedzą, gdzie ją składać. Tomasz Gollob radzi: "Dzwońcie do Bydgoszczy". Działa tu prof. Jan Talar, najsłynniejszy rehabilitant w Polsce (przywrócił do życia setki pacjentów, którym nie dawano szans), no i jest prof. Marek Harat, neurolog ze szpitala wojskowego. To on przyjeżdża do Piły na konsultację. Orzeka: "Stan jest krytyczny. Ale to młody organizm, niech minie szok pourazowy, dajmy mu odpocząć". Prof. Talar udziela konsultacji telefonicznej, każe obserwować źrenice i dostarczać dziecku 6 tys. kilokalorii dziennie, bo mózg do regeneracji potrzebuje zwielokrotnionej energii.

Tego samego dnia Terlecki komunikuje pani ordynator: "Chyba źrenica u Agnieszki się zmniejsza". A lekarka: "To się tak tylko panu wydaje".

- Wyrywanie Agnieszki z rąk śmierci było jak karczowanie dżungli gołymi rękami - mówi Regina. - Nie wiesz, skąd bierzesz na to siłę, nie czujesz zmęczenia. Idziesz za miłością: byle jeszcze krok do przodu, jeszcze dzień.

Nie wszyscy tę siłę znajdują. Dwie doby po wypadku Agnieszki na sąsiednie łóżko trafia Krzyś, 20-letni motocyklista z podpilskiej wsi. Przyjechała do niego babuleńka w czerni, cichutka, ręce jak bochny, chustka na głowie. "Z niego to już nic nie będzie", oświadczyła jej pani ordynator. "Niech przynajmniej jego płuca, nerki przydadzą się innym". Babuleńka pochlipała, podpisała, na drugi dzień chłopaka zabrali.[/qoute]
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
04 sierpnia 2015 06:47
bobek, wszystko fajnie tylko każdy przypadek jest inny i orzekanie o jakichkolwiek szansach nie znając żadnych szczegółów i nie będąc lekarzem jest... nie na miejscu. W podlinkowanym przez Ciebie artykule jest zdanie o tym, że organizm musi mieć czas na regenerację i wszystko super jeżeli się regeneruje, ale gorzej jeżeli z każdą godziną jest co raz gorzej.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się