Kościół katolicki - przykład szakalizmu

Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
11 sierpnia 2015 05:50
marysia550, to się zdziwisz, bo u nas przygotowania w zasadzie nie trwały w ogóle. Nie musieliśmy chodzić na żadne nauki, ja nawet nie mam bierzmowania. A mnie bardziej razi zakłamanie osób, które deklarują się jako wierzące, a w codziennym życiu zachowują się totalnie inaczej niż nakazuje ich wiara.
halo, zacznij czytać, albo odpuść sobie. Chowają ciała nie tylko wierzący to po pierwsze, a po drugie wielokrotnie pisałam, że rodzice tego dziecka są osobami wierzącymi, ale Ty dalej będziesz pisała to co Tobie pasuje i na siłę wmawiała mi, że napisałam coś innego niż napisałam faktycznie. Ty nie jesteś niedelikatna, Ty po prostu osiągnęłaś szczyt chamstwa. Gratuluję, to również wspaniała wizytówka Ciebie jako katoliczki.
I co Cię dziwi, w zdaniu, że będą musieli daleko jeździć? To logiczne, że chcą mieć blisko, żeby jednocześnie móc na cmentarzu być często. Dziwić to może chyba wyłącznie Ciebie.
Nie osądziłam wszystkich kapłanów, poprawiłam że chodzi o WIĘKSZOŚĆ, ale tego też nie chciałaś widzieć. Nie napisałam nic strasznego w pierwszym poście. Napisałam, że jestem oburzona tym ile ksiądz zażądał za pochówek (wcale nie od zamożnej rodziny), ale nie na to zwróciłaś uwagę (jak większość zresztą), tylko postanowiłaś skupić się na tym po co mi ślub czy chrzest. Zgadzasz się z tym, że księża kradną i nie widzisz w tym niczego nagannego. Nie przeszkadza Ci, że ksiądz może nawet nie wierzyć w Twojego Boga. Nie wiesz po co rodzice chcą pochować swoje zmarłe dziecko. Ty żyjesz na jakiejś totalnie innej planecie, może czas zejść na ziemię.
I nie wiem po co w ogóle wciąż porównujesz mój ślub z tamtym pogrzebem. Co ma jedno do drugiego? Inni ludzie, inna parafia, inny ksiądz, inna wiocha. Inne wszystko! Tylko Ty w koło to samo...
[quote author=Murat-Gazon link=topic=60592.msg2403829#msg2403829 date=1439209754]
Lena skutek jest bardzo prosty - uważa się, że małżeństwo nigdy nie zostało zawarte.
[/quote]

W przypadku stwierdzenia nieważności - tak. W przypadku nieważnienia - nie.
Lena możesz to udowodnić konkretnym przepisem prawa kanonicznego? Wszystkie źródła kościelne, jakie mogę znaleźć, uznają wyłącznie unieważnienie małżeństwa w interpretacji takiej, jaką podałam. Nie ma czegoś takiego jak "małżeństwo było, ale już go nie ma", jest wyłącznie "małżeństwa zostało nieważnie zawarte, więc nigdy go nie było".
Myślę, że trzeba odróżnić łaskę wiary od "co łaska" czyli wystawiania za posługę cen z kosmosu i zarabiania pieiędzy.
Odwiedzam od lat pewne miejsce kultu religijnego. Dawniej było to zacisze do zadumy i modlitwy. Magiczne, dające MOC i ukojenie. Dziś jest tam rodzaj lunaparku gdzie co krok stoją skarbonki lub automaty. Już nie ma tam miejsca do zapalenia świeczki w intencji tylko maszynka, do której wrzuca się dwuzłotówki. A świeczki są usuwane. Powstały dwie restauracje, hotel, a w miejsce skweru ogromny parking. Wizerunek osoby Błogosławionej można kupić w postaci gadżetów. A to męczennica. Głupio ją mieć na kubku do kawy. Nie zauważyłam, żeby powstał tam jakiś dom seniora czy cokolwiek co pomaga wiernym. Jest pałac pychy i ambicji lokalnego proboszcza.
To zła droga. Zła.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=60592.msg2404091#msg2404091 date=1439271646]
Lena możesz to udowodnić konkretnym przepisem prawa kanonicznego? Wszystkie źródła kościelne, jakie mogę znaleźć, uznają wyłącznie unieważnienie małżeństwa w interpretacji takiej, jaką podałam. Nie ma czegoś takiego jak "małżeństwo było, ale już go nie ma", jest wyłącznie "małżeństwa zostało nieważnie zawarte, więc nigdy go nie było".
[/quote]

Może nie wyrażam się profesjonalnie, nie jestem prawnikiem, ale odniosłam się do jednego z wcześniejszych postów, gdzie pisano o rozwodzie kościelnym.
W KKKK nie ma rozwodu ani unieważnienia, tylko stwierdzenie nieważności, czyli uznanie, że małżeństwo nigdy nie zostało zawarte (jak sama słusznie stwierdziłaś). Niektórzy zamiennie używają określenia "unieważnienie", które występuje w prawie cywilnym, ale nie w kościelnym.
Unieważnienie powoduje uznanie, że coś przestało istnieć, ale nie to, że nigdy nie istniało. Unieważnić można małżeństwo cywilne, ale nie ślub kościelny.
Wobec tego piszemy o tym samym, tylko się nie zrozumiałyśmy  :kwiatek:
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
11 sierpnia 2015 07:50
Cmentarz przeciez nie jest wlasnoscia kosciola, to miejsce "komunalne". Mozna zorganizowac piekny cywilny pogrzeb, na ktorym uhonoruje sie konkretnego czlowieka.

Mi sie wydaje ze ludzie nawet nie pomysla ze mozna inaczej i wcale nie znaczy to gorzej...


Niestety w mniejszych miejscowościach samobójców nie chca chowac na jednym cmentarzu z tymi, którzy umarli naturalnie czy w wypadku.
Nie dalej jak tydzień temu kolega mi opowiadał jak jego znajomy powiesił się i był wielki problem z jego pochówkiem. Ksiądz samobójcy nie chciał pochować, już nie pamiętam jak się to skończyło, ale było mnóstwo zachodu.
Jakiś czas później ten sam ksiadz przegrał wszystko co miał w pokera, pozstawiał wszystko co było w kościele, pożycza pieniądze. Przegrał i się powiesił. Pochowali go z największymi honorami 😉
halo, czy ty rozumiesz, że istnieje świat, w którym do cmentarza komunalnego jest 100km w każdą stronę? Rozumiesz? I nie, nie trzeba być katolikiem, żeby wierzyć że istnieje życie pozagrobowe i chcieć mieć miejsce, w którym leżą szczątki bliskiej osoby, które się "odwiedza". Jakieś ograniczenie Cię ogarnęło. Nie jestem osobą wierzącą ale szczątki nabliższych mi osób odwiedzam. Nie twoją sprawą są powody. Większość tych osób pochowano na cmentarzach komunalnych, ale nie wszystkie. Mój dziadek leży na parafialnym. Gdybyśmy nawet chcieli pochować go na komunalnym (nie było takiej konieczności, dziadek był głęboko wierzący) to nabjbliższy był 80km dalej. Dojazd dla babci, 80-letniej staruszki 3 autobusami i nie ma powrotu w ten sam dzień. Ty nie rozumiesz, że gdyby ksiądz się nie zgodził na pochówek na "ich" cmentarzu mielibyśmy ogromny problem?

Właśnie przypomniała mi sie "akcja" z pochówkiem mojej drugiej babci. Całe życie wydawało mi sie, że cmentarz, na którym leży mój drugi dziadek to cmentarz komunalny - ogromny, wszystkich tam grzebali z tego miasteczka. Okazało się, że nie. Parafialny. Wyszło to przy okazji pogrzebu mojej babci. Mój tato postanowił, że chce aby leżała w rodzinnym grobie, razem ze swoim pierwszym mężem i córką. Niestety okazało się, że ponieważ od lat babcia nie wychodziła z domu to i nie chodziła do kościoła. Nie przyjmowała też księdza, bo... nikogo nie przyjmowała poza moim ojcem. No taka choroba czy tam inny pomysł na życie. Proboszcz nie zgodził się na pochówek w związku z tym, że oddaliła się od kościoła. Ok, zrozumiałe. Ojciec zaczął załatwiać cmentarz kom. w drugim mieście. W tym samym momencie okazało się, że przy odpowiedniej opłacie można babcię pochować razem z dziadkiem. No cóż, wszystkie grzechy zmyła odpowiednia opłata. Bywa.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
11 sierpnia 2015 08:16
epk, ooo, a to nie można babci "fejsa" założyć, żeby sobie na dziadka popatrzyła? 😉
JARA, ja pamiętam jak jakiś czas temu w tv mówiono o księdzu, który wiele lat wcześniej molestował chłopców. Jeden z nich jako już dorosły mężczyzna zaczął mówić o tym co go spotkało. Przeprowadzano wywiady z mieszkańcami wsi, w której to wszystko miało miejsce. Ludzie bronili księdza (który zdążył w tym czasie już popełnić samobójstwo) i twierdzili, że skoro ofiara przez tyle lat milczała, to po co w ogóle zaczęła o tym mówić. 🤔 Ksiądz na wsi nadal jest nietykalny.
Ksiądz jest nadal nietykalny nie tylko na wsi. Znam kilka osób miastowych, które jak powie się przy nich choć pół złego słowa o księżach, to gotowe zabić  🤔 I nie są to moherowe babcie.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
11 sierpnia 2015 08:32
Murat-Gazon, pewnie tak, ale w małej społeczności jest to bardziej widoczne i jednocześnie odczuwalne.
Daleko szukać nie trzeba...
Dla mnie przykre jest po prostu nierozgraniczanie wiary od kościoła. Rozmawiając z tymi ludźmi, odnoszę wrażenie, że dla nich powiedzenie czegoś negatywnego o księdzu jest równoznaczne z krytykowaniem religii, a nie po prostu zwykłego człowieka. Przecież ksiądz nie staje się automatycznie wolny od wszelkich wad i nieodpowiedniego postępowania w momencie, w którym zakłada sutannę, ale to, że ksiądz X grzeszy w taki czy inny sposób, nie oznacza, że wiara jest zła. Brakuje zrozumienia tego.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
11 sierpnia 2015 08:46
Ksiądz jest nietykalny, daleko szukac nie muszę. Dwa biurka obok mnie siedzi dziewczyna, której ojciec jest "kościołowym". Z każdym księdzem świetne kontakty, niedzielne obiadki itp. Ale jak jeden z nich zaczął dobierać się do córki i składać obrzydliwe propozycje i poszła do rodziców poskarżyć się, wyżalić. To powiedzieli, że wymyśla, bo nie jest przecież niemożliwe!
I niestety, ale nadal musi zasiadać z tym księdzem przy jedny stole do obiadu.
Niestety właściwie na każdy inny zawód można narzekać do woli, ale temat księży należy poruszać w "znanym" towarzystwie co by się nie wkopać.
Aczkolwiek obserwacje mam takie, że mniej więcej na jedną parafie przypada jeden nawiedzony ksiądz, kilka neutralnych i jacyś fajni. Najczęściej tymi gburami bez serca są księża starsi Wydaje mi się, że dlatego, że pamietają, że kiedyś mogli sobie pozwolić na wszystko i teraz ciężko im zaakceptować zmiany. Za to Ci młodzi księża co się pojawiają to o wiele lepsi, organizują turnieje piłki nożnej, pojadą na mecz, porozmawia normalnie, pośmieje się itp Ostatnimi czasy unikam chodzenia do Kościoła w niedziele. Bo zazwyczaj czytają wtedy jakiś list i ja już się tak wściekam, że najchętniej bym wyszła. Wolę pójść w sobotę wieczorem czy w poniedziałek i cieszyć się, że tam byłam.
JARA no przecież ksiądz to nie mężczyzna, więc jak to ma być możliwe  😉
Cóż, moja mama obraca się w wiejskich środowiskach i ma też do czynienia z różnymi patologiami. Całkiem niedawno opowiadała mi, jak jedna dziewczyna regularnie bita przez męża-alkoholika poszła po poradę do księdza (wiadomo, wieś, ksiądz = autorytet), a ksiądz powiedział jej, żeby... wróciła do domu, była cierpliwa i modliła się o łaskę oświecenia dla męża. No faktycznie, pożyteczna i pomocna rada.  👿
Kurczak- jak napisałam powyżej ( a raczej na poprzedniej stronie) kwestie wszystkie ( łącznie z tym, że nie jesteś bierzmowana) to kwestie Twojego sumienia. Skoro robisz wszystko "dla picu" a nie dla sakramentu to równie dobrze mogłabyś mieć sfałszowany akt chrztu, czy nawet akt ślubu ( może na plebani wystarczy księdzu w łapę dać i wypisze wszystkie papierki???). Przecież Ci to do niczego nie jest potrzebne.

U mnie na wsi jeden kościół i księża mocno średni, a szczególnie ten "od dzieci".
Jak mieszkałam w mieście chodziłam na mszę do kaplicy w szkole katolickiej i aż się chciało tam pójść posłuchać księdza. I człowiek sobie godnie posiedział, szatnia była, ogrzewanie...ech 🙂
Nie jestem w stanie pojąć, jak można stwierdzić, że ważniejsze jest kolejne wydanie Biblii niż własne wielokrotnie gwałcone dziecko. Albo i nie własne, jakiekolwiek.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
11 sierpnia 2015 12:06
marysia550, niczego nie musiałam fałszować i nie musiałam też kłamać na temat mojego bierzmowania. Wszystko jest bardzo jasne. Nie musiałam też dawać nikomu w łapę, aby zgodził się takie ustępstwa. Tak właśnie "pracują" księża... I faktycznie w tym przypadku mi to zwisa, bo takim zachowaniem nikogo osobiście nie krzywdzą, ale prawda jest taka, że nie jest do zgodne z tym co sami (przynajmniej teoretycznie) wyznają.
Co do sumienia, to przestałam mieć jakiekolwiek jeśli mowa o instytucji kościoła.
pokemon, niestety uważam tak jak Ty...
Wybaczenie jest istotą tej wary "i odpuść nam nasze winy , jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".
Tu akurat nie ma miejsca na dyskusje i polemiki.
Tania, owszem, ale moim zdaniem to jest źle pojęte "wybaczanie" i "odpuszczanie". Wybaczyć wyrządzone zło można i trzeba, ale nie oznacza to zaprzestania dochodzenia ziemskiej sprawiedliwości. Jeśli ktoś zabija Ci dziecko, to możesz mu wybaczyć i  nie znienawidzić go, ale nadal chcesz, aby został za to ukarany zgodnie z ziemskim prawem. Wybaczać to nie znaczy ignorować zło i udawać, że się nie zdarzyło.
ushia   It's a kind o'magic
11 sierpnia 2015 12:18
Tania, a przeczytalas ten tekst?
bo owszem, wybaczenie wybaczeniem, zwlaszcza ze poza kwestiami istoty czy nie danej wiary, jest zwyczajnie dobre dla skrzywdzonego, ale udawanie ze sie nic nie stało????  🤔
Kurczak- http://www.kosciol.pl/article.php/20040901214408677  proszę. Dla księdza nie musisz mieć. Dla nikogo z otoczenia też nie. Ślubu też nie. No nie ma przymusu 🙂
Tania, a przeczytalas ten tekst?
bo owszem, wybaczenie wybaczeniem, zwlaszcza ze poza kwestiami istoty czy nie danej wiary, jest zwyczajnie dobre dla skrzywdzonego, ale udawanie ze sie nic nie stało????  🤔

To są dwie różne sprawy.
Tania, masz rację, ale tu chodzi o kontekst. Namawianie do wybaczenia było właściwie jedyną reakcją na informację o molestowaniu. I to bulwersuje, a nie samo nakłanianie do wybaczenia. Takie podejście wypacza sens wybaczania, zmienia go na "zapomnij, daj sobie spokój".
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
11 sierpnia 2015 13:27
marysia550, w widzisz. O tym nie wiedziałam. Wiem natomiast, że ślub może wziąć osoba wierząca z osobą niewierzącą i wtedy ta druga nie musi również mieć za sobą żadnych sakramentów. Ciężko jednak znaleźć księdza, który się na to zgodzi. To samo dotyczy rodziców chrzestnych. U dziecka mojej przyjaciółki chrzestna miała wszystko co potrzebne, natomiast chrzestny posiadał wyłącznie chrzest. Ksiądz nie robił problemów, tyle że nie nazywał chrzestnego chrzestnym, a świadkiem przy chrzcie.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
11 sierpnia 2015 13:37
To tak a propos tego, co napisała Jara:
http://natemat.pl/122453,christina-krusi-kiedy-powiedzialam-rodzicom-misjonarzom-co-mnie-spotkalo-nie-uwierzyli-ojciec-powiedzial-musisz-im-wybaczyc

Ja myślę, że to jest na porządku dziennym wszędzie.


Dla mnie totalnie niepojęte i nie potrafię tego zrozumieć jak rodzice mogą stawiać coś takiego nad dobro własnego dziecka.
Kurczak- zeby byc chrzestnym trzeba byc bierzmowanym. Ale i to mozna ominac. Moja siostra jest chrzestna mojej corki, bierzmowana byla pol roku później. Jakos to tam zalatwiane w parafii bylo. Generalnie bylo wiadomo, że do bierzmowania przystąpi i problemów nie robili.
Jak czytam co tu piszecie, to mi się na zmianę nóż w kieszeni otwiera i pusty śmiech ogarnia.
Z grzeczności nie napiszę tego co myślę o instytucji kościoła.

Nam ksiądz ochrzcił Gabrysia, mimo że wiedział, iż jesteśmy niewierzący i że chrzestnym brakuje jakichś papierów. 😁
(Zgodziłam się na to z wielką niechęcią, żeby zrobić przyjemność jedynej żyjącej prababci Gabrysia.)
Jest taki niż demograficzny i tylu młodych ludzi daje sobie spokój z udawaniem wierzących (wyłącznie na potrzeby ceremonii ślubu i chrztu), że każdy sakrament zasilający budżet świecącego pustkami kościoła jest na wagę złota.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się