Starość - walka z problemami, czy szczęśliwe lata? Jakie macie doświadczenia?

Bardzo wiele osób zmaga się z podobnym problemem. I ja doszłam do wniosku, że trzeba to przyjąć jako element życia.
No tak pogodzić się i na bieżąco załatwiać problemy. Piszę o opiece nad naszymi starszymi bliskimi. Niczego się na wyrost nie załatwi ani nie przewidzi.
Magda babci nie pomożesz w żaden sposob. Możesz pomóc Mamie. Tak bardzo zwyczajnie. Na przykład mówiąc jej:
-Wiesz? Podziwiam Cię i szanuję za to jak trwasz przy swojej Matce.
Albo przy okazji wizyty dając jej bilet do kina czy godzinę luzu na kawę z koleżanką. To dla osób opiekujących się bardzo, bardzo wiele. Oni wpadają w taki związek z podopiecznym i z jednej strony są zmęczeni ale z drugiej wypełnia on im życie.
Niedawno mało brakło a straciłabym podopiecznego. O włos. I udało się. Jeszcze jest. I ja jestem z tego powodu ogromnie szczęśliwa.
To trudno zrozumieć, ale przyjdzie czas, że zrozumiesz.  :kwiatek:
p.s
Jeszcze dodam, że dobre rozsądne rady typu:
-Oddaj do ośrodka, masz swoje życie, zrozum to , zrozum tamto.... tylko ranią osobę opiekujacą się. Strasznie sprawiają przykrość.
Taka osoba potrzebuje ciepła, akceptacji i pochwały.
kujka   new better life mode: on
30 sierpnia 2015 13:22
edit
U nas w maju skończył się 20 letni horror opieki nad babcią - matką mojego ojca. Od 20 lat nie wychodziła,  po wylewie. Chociaż mogła i była sprawna. Miała podejście roszczeniowe i ani pół wyrzutu sumienia. Ale nawet jako kobieta w średnim wieku była zła. Całe życie dręczyla moja mamę a potem mnie i brata. Kradla nam rzeczy, niszczyła. Ojciec w żaden sposób nie chciał zapewnić nam choć odrobiny prywatności i spokoju, nie mieliśmy prawa nawet do zamykanej szafeczki bo przecież babcia ma prawo do wszystkiego w domu. Mimo trójki dzieci większość czasu zajmowali się nią moi rodzice i opiekunka. Mój ojciec odzyl po jej śmierci, praktycznie nie ma go w domu, kupił kolazowke i zwiedza godzinami dolny Śląsk. Była osoba przykrą i niszcząca wszystko do okola, nigdy nie okazała wdzięczności za opiekę, tylko krzyki i tluczenie mojej mamy. Wiem ze mamą się zajmę tam długo jak będę w stanie, ale obawiam się ze ojciec może być taki jak babcia. Ja naprawdę nie miałam przez nią normalnego dzieciństwa i rodziny, nie chciałabym skazać swojej na podobne przejścia. A jeszcze matka mojego faceta, po 60tce w coraz gorzej formie... 🙁 wiem ze jesteśmy im winni opiekę. Ale czy 20 lat wojny dzień w dzień to dobre rozwiązanie?  Nie sądzę.
Szczególnie trudno opiekować się osobami niegodziwymi. Bywa naprawdę strasznie. Nie do opisania strasznie.
I najczęściej trzeba to zachować dla siebie, bo jedni nie chcą słuchać a inni z naganą sapią:tak.... ale to MATKA/BABCIA/OJCIEC a jeszcze inni radzą: rzuć to, oddaj do domu opieki. I koniec rozmowy.
Wydaje mi się, że trzeba dotrwać. A "odprowadzającym" dodawać otuchy. Nie krytykować, nie pouczać. Oni są w pułapce. Tak wypadło. I bardzo czekają na takie proste gesty jak uścisk dłoni, telefon i chwila rozmowy o czymś lekkim.
Taniu, może kiedyś przestanie u nas być to o czym napisałaś, że ojciec, że matka, że córka itp. bo jak się okazuje, to ani matką, ani ojcem, ani córką nigdy nie był.
Mam podobną sytuację w najbliższej rodzinie, do tego doszły tekstu, które mi osobiście ubliżają i dzięki, którym całkowicie się odcięłam ("jak umrę, to dostaniesz cały spadek, ale musisz się zaopiekowac Xy.. w d mam spadek i w d mam sksy..a i alkoholika, damskiego boksera, który porzucił całą rodzinę i opiekę nad nim)
U nas takich przypadków dokoła niestety było sporo, na szczęście udało się dostać do ośrodków rehabilitacyjnych, bo nie wiem czy za jakiś czas nie byłabym na miejscu moich najbliższych, do tego koszty opieki całodobowej na prowincji są mniejsze. W ośrodkach, przy okazji odwiedzin u babci widzę różnych starszych ludzi i ich rodziny, są tacy, których i ja bym nie odwiedzała, ale są też tacy, którzy przestali być potrzebni, bo oddali już wszystko. I to jest straszne🙁 Moja Mama bardzo odżyła po śmierci swoich rodziców (dziadek nowotwór, babcia obrzydliwy Alzhaimer, którego nie chciała leczyć)
Dodam jeszcze taką przykra historię mojej przyjaciółki, która aktualnie się rozwodzi... teściowa tak przekabaciła i omamiła M., że ten całkowicie zaniedbał żonę i chore bliźniaki, pieniądze szły na wyjazdy mamusi, która w ostatnich miesiącach życia marzy o podróżach...M. praktycznie w domu nie ma, a jak przychodzi, to awantury, że jego i jego matki rzeczy nie uprane itp. (kilka razy byłam świadkiem tych "rozmów" i mnie zatkało). I niestety nie jest to pierwsza znana" rodzina", która rozpada się również przez"rodzinę". Nie wyszła matce Naturze starość u ludzi...
Może kiedyś będzie łatwiej, oby. Teraz jest niewiele domów seniora, które oferują dobre warunki za dostepną cenę. Trudno o uczciwe opiekunki. Na miejsca w szpitalu z opieką paliatywną trudno liczyć. A do tego dochodzi poopieczny i jego racje. I nie sposób go spacyfikować, kiedy mówi NIE!
Każda sytuacja jest inna. Niektórzy mogą odejść i powiedzieć : nie moja sprawa. Niektórzy nie mogą.
Nie mam żadnych mądrych porad poza tą jedną: dać opiekującemu się jakiś dowód wsparcia. Maleńki.  :kwiatek:
Nasze państwo w ogóle nie pomaga w opiece, nie tylko nad starszymi osobami. To jest straszne...
kujka, ja w sumie nie czuję się bezduszna, nie czuję by moje myślenie jest złe, tylko boję się, że zostanę odebrana jako ktoś kto chce się pozbyć problemu, odciąć się itd.
W mojej rodzinie mało kto dożywa starości. Większość odchodzi na raka, wylew, tętniaka... Ciocia moja ukochana dożyła prawie 90. Świadoma do ostatnich dni. Pół roku przed śmiercią była na cmentarzu na grobie rodziców, powiedziała że niedługo do nich przyjdzie. Parę dni przed śmiercią prosiła, by jej rzeczy porozdawać, bo ona już ich nie będzie potrzebować. Dla mnie była wielka, niesamowicie mądra. Mimo, że nie była już tak sprawna, nie było powodu by myśleć, że i dla niej i dla otoczenia lepiej by było by już odeszła.
Babcia za to od około 2 lat radzi sobie coraz gorzej. Gdyby nie codzienne wizyty mamy, to by już pewnie zmarła z wycieńczenia. Bo nie je sama. Nie jest niedołężna, ale z myśleniem u niej słabo. A jak nie je, to się przewraca. Boję się, że się połamie i wtedy dopiero będzie problem. Mama sobie radzi, po śmierci ojca zaczęła żyć, chodzić do teatru, kina, na tańce. Wyjeżdżać próbuje, załatwia babci opiekę, ale nikt inny sobie z rozliczaniem babci z jedzenia nie radzi. Bo babcia nie pozwoli 'obcym' zajrzeć do lodówki, czy sprawdzić czy zjadła jak trzeba.
Na moje to osobom z problemem uwiązania przez osobę starszą powinien pomagać psycholog.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się