"Nie ogarniam jak..."

kotbury, będę do ciebie pisać w drugiej osobie. Do ciebie, nie: "to niesamowite, że kotbury..."


A czy któreś zwierzę boi się śmierci się śmierci zanim będzie bezpośrednio nią zagrożone? Potrafisz odpowiedzieć? Bo o ludziach wiem, że się boją. Nie wszyscy, ale jest wiele świadectw, że tak. Skąd masz wiedzę jak zwierzęta odbierają utratę potomstwa? Np. owce, które bardzo często odrzucają noworodki?


Zawsze lepiej w drugiej niż w trzeciej, "nie ogarniam jak niektóre osoby.."
Halo - piszesz o mnie to pisz o mnie. Serio. Właśnie od tego cała dyskusja się zaczęła.  Niby pisałaś o "jakiś osobach", ale cytowałaś konkretnych ludiz. ba nawet nie cytowałaś. Pozłączałaś sobie w jakiś "niby nie wiadomo kto" poprzekręcane wypowiedzi, dodałaś po dwa trzy własne słówka (które kluczowo pozmieniały sens) i rzuciłaś śmierdzącą bombę.
Jak nie ogarniasz tego co ja piszę - to napisz do mnie - wyjaśnie ci. A jak nadal nie będziesz rozumiała i będziesz się tym musiała ze światem podzielić to napisz na forum "Nie ogarniam tego, co gada tu Kot bury"...

A co do strachu przed śmiercią.. jako chrześcijańskie zwierzę zakładam, że na tej planecie wszystkie zwierzęta czują tak samo, choć mogą czuć co innego. Ale tak samo.

Komarów, much itd. nie zabijam świadomie. na pozio dywagacji o zabiajniu  bakterii nie che mi się schodzić.

Często wybieram pomoc zwierzętom, choć mogłabym pomagać ludziom. Kiedyś miałam głowę zrytą "społecznie" i miałam z tego powodu wyrzuty sumienia, dziś wiem, że tak jest dobrze i tak powinnam robić
Nie ogarniam zabrania słodyczy ze sklepików szkolnych  😲 rozumiem podstawówki, no ale liceum?! Osiągnięto tym tyle, że do wszytskich lokalnych sklepów na każdej przerwie napływają pielgrzymki młodzieży (do każdego przekraczamy ulicę), a Pani w sklepiku zapewne niedługo straci pracę, bo w ciągu całego dnia nie ma tyle klientów co w poprzedim roku na jednej przerwie.
Żadnych batonów, pączków, drożdżówek, chipsów, lodów, słodkich napoi.. za to woda, wafle ryżowe, rodzynki, daktyle i jabłka. No napewno będziemy to jeść.
Czekam tylko, aż ktoś zajmie się dealerką słodyczy i będzie rozprowadzał je po kryjomu  🙄
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
03 września 2015 15:13
Nie ogarniam, nie ogarniam jak można być takim dwulicowym patafianem - kreować się na najdłużej współpracującego, najlepszego kontrahenta, co tyle lat razem z nami, z wiatrem i pod wiatr, współpraca zawsze wzorowa i relacje bardzo dobre i oni zawsze gotowi wspomóc i w ogóle och ach, a za plecami nóż w plecy wbijać, dół z zaostrzonymi palami kopać ❓ ❗
Ja rozumiem, biznes jest biznes, ale chyba uczciwość w biznesie obowiązuje, jakaś etyka.

Ale nic, kto pod kim dołki kopie sam w nie wpada. Zwłaszcza, gdy do końca w sprawie się nie orientuje, a wydaje mu się, że taki cwany, sprytny i taki mądry jak my durni.

No, to się wygadałam. Oficjalnie muszę rżnąć głupa, że nie wiem o co cho.
TheWunia a powiedz ile osób z twojej klasy jest otyłych? ja jako gruba matka potencjalnie grubych dzieci jestem bardzo zadowolona z tej zdrowej żywności w sklepikach. pamiętam jak w gimnazjum dupsko mi urosło między innymi dzięki batonikom ze sklepiku. świadomość konsumencką powinni w swoich dzieciach wyrabiać rodzice, ale jeśli i oni nie dają rady to może ten zakaz otworzy oczy nastoletnim grubasom.
Mignęła mi w mediach informacja, że w stołówkach też są obostrzenia - również dotyczące soli i przypraw (o pieprzu była mowa). Coś mi się zdaje, że to super sposób na utwierdzenie młodych ludzi, że zdrowe jedzenie jest niezjadliwe, niesmaczne, nudne. Dobre intencje, gorzej z realizacją...
U moich dzieci nie tylko sie nie da kupić, ale jest rownież zakaz wnoszenia słodyczy i napojów słodzonych do szkoły. Sa wyjątki typu wycieczka, czy jakas impreza- wtedy dostajemy maila od nauczyciela, ze dzieci mogą przynieść słodycze. Każdy przynosi cos małego lub zwykłe herbatniki.
Jako matka dziecka, ktore mogłoby żyć samymi słodyczami jestem za.
Mało tego- przestawilam dzieci na chleb pełnoziarnisty, ziemniaki i makarony gotowane bez soli, słodycze w weekendy. Maja 8 i 10 lat i sami zaczynaja myślec co jedzą
Facella   Dawna re-volto wróć!
03 września 2015 16:14
To nie jest kwestia słodyczy w szkole, litości! Skąd dzieciaki biorą pieniądze? Od rodziców! Kto ich uczy podstaw żywienia? Rodzice! Kto im załatwia zwolnienia z WFu? Rodzice! Szkoła między innymi wychowuje, ale nie zrobi tego od zera za rodziców!
Bardzo dobrze, ze w koncu poszli po rozum do glowy i zakazali slodyczy w sklepikach. Wystarczy spojrzec jak wyglada co drugie dziecko. W klasie mojej corki to wiekszosc dzieciakow otyla, na ulicach coraz wiecej otylych doroslych.
Ja jak chodzilam do szkoly to sklepik byl mi zbedny, potrafilam wytrzymac kilka godzin bez slodyczy i zyje  😉
TheWunia jak nie mozesz przezyc bez slodyczy w szkole to zawsze mozesz zabrac je z domu do szkoly  😉
Moim zdaniem to nie wiele da. Jak rodzice nie zwracają uwagi na dietę dziecka to zakazy w sklepikach nic nie dadzą. Jak dzieci wrócą do domu i objedzą się cukierkami ile wlezie.
Tak, Facella, wiesz co piszesz, bo codziennie tłumaczysz swojemu małemu dziecku dlaczego nie dostaje pieniędzy do szkoły, a inni dostają lub dlaczego nie powinno sie częstować od koleżanki, ktora przynosi kg chińskich żelkow każdego dnia. Kto cokolwiek zrzuca na szkole? Tyle, ze niewiele mozna jesli rodzice i szkoła nie grają w jednej drużynie.
Facella   Dawna re-volto wróć!
03 września 2015 16:51
Wiem, co piszę, bo codziennie dostawałam wyliczone pieniądze na śniadanie i jeśli kupiłam sobie głupi batonik, to resztę dnia chodziłam głodna. Tak więc kupowałam bułkę.
Otyłe dzieciaki nie biorą się ze szkoły, a z domu.
Jak dziecko je duże ilości nie zdrowego jedzenia to nawet zakaz słodyczy w szkole tego nie zmieni. Ja lubiłam zjeść sobie batonika i wypić nestea i moja waga jest w normie, wszystko jest dla ludzi, byle w normalnych ilościach. Jak ktoś nie wyniósł dobrych nawyków żywieniowych z domu, to szkoła nic nie zmieni, bo pójdzie sobie do sklepu obok 😉 Znam osoby (często młodsze ode mnie, a sama jeszcze dzieciak jestem), które są grubsze, lub naprawdę otyłe. I rozumiem choroba - ok, ale jak ktoś przy tym je na śniadanie czipsy, na obiad zupke chinską i na kolacje czipsy, po drodze kilka batonów i czekoladę, wszystko popijane colą/energetykiem (nie przesadzam, serio), to ja sie wcale nie dziwie, że jest chory i gruby i szczerze mu współczuje, bo to dopiero początek chorób i problemów. I nie wiem gdzie w tym wszystkim są rodzice, bo nie wyobrażam sobie jak mogą pozwolić 12 letniemu dziecku tak wyglądać, jeść takie syfy i nic z tym nie robić... Przecież, tak jak Facella napisała, pieniądze dostaje od rodziców. Rodzic chyba może zrobić dziecku kilka kanapek do szkoły i dać butelkę wody, zamiast kasy.  I nie jest to też wina zwolnień z wf. W większości (przynajmniej z tego co zauwazyłam w szkołach) osoby, które mają nadwagę nie robią jakoś specjalnie dużo na tym wf. W sumie też się nie dziwię, bo na pewno jest im ciężko, ale jak widzę jak jedzą kolejną paczke czipsów na lekcji, to jednak widzę, że to nie wina choroby. Pewnie zaraz napiszecie, że jestem nie wyrozumiała i oceniam z góry, uważam za gorsze czy coś. Może tak to wygląda, ale moim zdaniem jak ktoś chce to naprawdę może schudnąć z własnej woli i przede wszystkim powinien to zrobić dla własnego zdrowia, a szkole raczej nic do tego (Cierp1enie mam nadzieję, że nie urazi Cię Twój przykład, ale naprawdę jestem pełna podziwu i ogromny szacun za to, co zrobiłaś i według mnie jesteś idealnym przykładem na to, że jak się chce to można wszystko osiągnąć)
W moim LO jeszcze mamy jakieś słodycze, ale są i kanapki (robione na bieżąco, za chyba złotówkę 😉). U mnie w klasie są chyba 3 osoby z lekką nadwagą, w szkole otyłych prawie wcale nie ma. Za to jak kończyłam gimnazjum to w podstawówce było całkiem sporo osób po prostu grubych. Nie wiem czy kiedyś ludzie jakoś inaczej wychowywali dzieci czy co...
Nie ogarniam o co tyle krzyku, przecież dzieciaki i tak polecą do sklepu po słodycze.Tylko po co mamy chodzić dalej? Żeby schudnąć? 😁 Ja jem sobie codziennie jakiegoś małego słodycza czy wypiję puszkę coli, a wagę mam w normie. Wszystko zależy od trybu życia, a nie tego czy w sklepiku są słodycze. Jak ktoś musi zjeść coś słodkiego to i tak to zje. 🙄
a tak BTW, to teraz już dzieci nie robią sobie same drugiego śniadania do szkoły? Trzeba w sklepiku kupować?
Ja również uważam ten zakaz za absurd. W podstawówce może jest jeszcze tego sens, ale w gimnazjum czy liceum? Jak dzieciak będzie chciał, to kupi sobie tonę słodyczy przed szkołą czy wyjdzie do sklepu na przerwie. Nie widzę sensu. A żałuję, że tak jest, bo w mojej szkole sklepik został całkowicie zlikwidowany. Sprzedawano w nim nie tylko śmieciowe żarcie, ale też kanapki, muesli z jogurtem czy po prostu gorące napoje (herbata/kawa), dodatkowo rzeczy potrzebne na lekcje (zeszyty, papier kancelaryjny, długopisy). Niestety, tak jak wyżej dziewczyny piszą, nawyki żywieniowe i generalnie nawyk dbałości i siebie wynosi się z domu. Jeśli rodzice jedzą takie jedzenie i siedzą przed telewizorem zamiast iść np. na spacer, basen, cokolwiek, to taki zakaz nic nie wniesie, a liczba otyłych dzieci nie spadnie.
Ciekawy temat.
Najnowsze badania mówią o tym, że już co 3 dziecko w Polsce ma nadwagę!!!

Podobnie jak kurczak_wtw, jako lekko gruba matka potencjalnie grubego dziecka (od strony rodziny taty Gabika większość osób ma poważną otyłość)... z jednej strony uważam pomysł za dobry z intencji, ale wykonanie wujowe.

To czy Gabryś będzie gruby, czy nie, zależy (poza genami) wyłącznie od nas - mamy i taty.
Dlatego przez 1,5 roku karmiłam go piersią, dlatego do 2 roku życia nie jadł niczego z cukrem/dosładzanego, zero słodyczy. Zrobiłam co mogłam, ale nie spodziewam się, że zakaz sprzedaży słodyczy w szkole załatwi sprawę.
To w dalszym ciągu, w głównej mierze zależy ode nas.
Idea miałaby sens, gdyby w miejscu słodyczy, czipsów i coli w sklepiku pojawiły się inne, alternatywne, zdrowe, pyszne i atrakcyjne przekąski i napoje. A nie puste półki... 😉
Niestety, takie są droższe, mają krótki termin przydatności, czy wymagają przygotowania na bieżąco, więc sanepid, koszty itd... Za drogo. 🙁
Nie mniej jednak uważam, że nawet jeśli to TYLKO może wspomóc działania i nawyki żywieniowe wyniesione z domu, to zmiany idą w dobrym kierunku, tylko trzeba dopracować realizację.
kotbury, któryś raz ci tłumaczę, że będę pisała jak uznam za stosowne. Korzystając z powszechnego prawa do wolności wypowiedzi.
Twoje wypowiedzi bardzo często mnie dziwią (choć przecież nie wszystkie), nie poruszam nawet 1/10 z tego co mnie dziwi. Dzielę się swoim zdziwieniem, ty próbujesz się domagać, żebym adresowała je konkretnie do ciebie. Nie jesteś pępkiem świata. Ani osobą uprawnioną do pouczania innych, ba! nakazywania innym co mają robić i jak, a czego nie. Jesteś "szarym żuczkiem we wszechświecie", jak każdy z nas.
Mam prawo wyrazić swoje zbulwersowanie czymkolwiek uważam, i w takiej formie jak uważam. Ty też. Ale zamiast formy nakazowo/rozkazującej bądź łaskawa(!) ew. używać formy: "Wolałabym, gdybyś..."


Co do sklepików, to mnie to ani ziębi ani grzeje, moje dzieci nie korzystały. Trochę martwię się co będzie z pracującymi w sklepikach - u nas cateringu "z certyfikatem" nikt nie kupi (a fajne kanapki były, z tego co wiem). Sklep pod nosem. Martwię się co będzie ze znakomitą stołówką, prostą i tanią. Panie gotowały z sercem.
Ja tam nie ogarniam oburzenia. Szkoła narzuca co dzieci maja myślec, co maja umieć, kiedy maja siedzieć, kiedy stać, czemu miałaby sobie darować narzucanie tego co maja jeść? Zwłaszcza, ze tutaj wyjątkowo narzuca dobrze 😉

Ja jako rodzic nie mam nic do tego zakazu. I nie jest prawda ze dzieci wszystko wynoszą z domu. W szkole spędzają pół dnia 5 dni w tygodniu i oczywiste, ze szkoła rownież ma na nie wpływ. Wiele zależy od charakteru, jedno bedzie mniej podatne na wpływy drugie bardziej. Dlatego każde wsparcia dla "głupiego wieku" uważam za dobre.
To powinni jeszcze zakazać prowadzenia sklepów i kiosków w promieniu 5km od każdej szkoły, żeby przypadkiem dzieciak na przerwie nie poszedł i nie kupił batona... okej, fajnie, że wprowadzają zdrową żywność do sklepików, tylko no bez przesady. U nas zawsze były jakieś zdrowe sałatki, kanapki, owoce, oprócz tego były czipsy i batony no i co, jak zeszły te sałatki to się ludzie ratowali batonami. Nie było tego zdrowego żarcia dużo, bo i różny był ruch, a wiadomo że po jednym dniu trzeba to wywalić jak nie zejdzie. Batony poleżą, kanapka lepiej żeby nie leżała...
Dlatego każde wsparcia dla "głupiego wieku" uważam za dobre.

No właśnie - wsparcie.
Moim zdaniem należało by zacząć od kampanii społecznych uświadamiających skąd się bierze nadwaga i otyłość, jak ich unikać: Żywiąc dzieci zdrowo od zera, a nie dopiero w szkole.
W sklepach ciężko kupić niedosładzane soczki i kaszki dla niemowląt.
Promowanie karmienia piersią jest tylko w teorii. W szpitalach i u pediatrów młode matki nie otrzymują najczęściej żadnej pomocy w (często bardzo trudnym na początku) karmieniu piersią i przestają karmić. Przy tym koncerny produkujące mleko modyfikowane, słodzone soczki i kaszki robią wszystko, żeby zdobyć jak najwięcej konsumentów, od pierwszych dni ich życia. 🙁
kurczak_wtw w mojej klasie na 34 osoby otyłe są 2, z 5 ma nadwagę. Reszta jest normalna, 6 z 8 chłopaków chodzi na siłownię, dziewczyn też kilka plus do dietetyczki, na basen, aerobik.
Niech już im będzie w podstawówkach jak rodzice nie mogą zapanować nad swoimi dziećmi (swoją drogą, u mnie w rodzinie się robiło kanapki, ewentualnie obiad w szkole, a nie kasa i sobie coś kup) i wytłumaczyć co ma kupować, a co nie. No ale liceum?!
Zresztą tak jak mówię, problemu to nie rozwiązało w żaden sposób. Naprzeciwko babci obserwuje podstawówkę, nigdy w życiu nie widziałam takiego ruchu w pizzerii na przeciwko ich szkoły jak dziś. Maluchy stoja w ogromnych kolejkach po zapiekanki czy hot dogi. Napewno dużo to lepsze niż pączek.. A dodatkowo łażą tam przez ulicę.
I wkurza mnie, że muszę wstać 10 minut wcześniej, żeby pojechać jeszcze do piekarni przed szkołą.

A co najgorsze, w zeszłym roku był u nas bar sałatkowy. Firma przywoziła codziennie różne sałatki warzywne i desery owocowe, dosyć drogie, ale smaczne i wydawało by się zdrowe. Teraz tego nie ma, zakazane. Bo jedzenie pudełkowe jest niezdrowe  😵
Niechby oni jakieś sensowne zamienniki dali, a nie najlepiej wszystko zabrać i zadowoleni.
Facella   Dawna re-volto wróć!
03 września 2015 20:24
Właśnie dlatego ja sobie kanapkę kupowałam - raz, że nie musiałam wstać wcześniej, żeby iść po pieczywo i zrobic sobie jedzenie, dwa ze nienawidzę kanapek z folii, są rozpaćkane, zaparzone i paskudne. Wolę świeżo zrobione. W moim liceum były z bułek pełnoziarnistych, z serem, sałatą i ewentualnie szynką, a jak ktoś poprosił, to i dodatkowy ser dostał. Wszystko było świeże i robione na bieżąco, niech mi ktoś powie, że to jest smieciowe jedzenie!
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
03 września 2015 20:40
Ale słodkie kusi. Serio. Jako osoba na odwyku od słodyczy, muszę się często wykazywać bardzo silną wolą, żeby przejść obojętnie obok batonika, który kusi. Jak nie mam do wyboru, to o tym tak nie myślę.
Jeśli Pani ze sklepiku woli kupić po jednej paczce wafli ryżowych i rodzynek do sklepiku a poza tym nic to nic dziwnego, że dzieciaki wolą chodzić na zapiekankę do baru. Jak widać można zaproponować kanapki robione na miejscu czy inne przekąski, typu plasterkowane jabłka, marchewki itp.
Fajnie, ze niektórzy mogą wciągać syf bez konsekwencji ( tylko, czy na pewno? W końcu tu nie tylko o nadwagę chodzi, a o dużo szersze pojęcie zdrowia), ale sa tacy, których cukier kusi tak bardzo, ze cieżko nad tym zapanować dorosłemu, a co dopiero dziecku. 
Smutne rownież to, ze przechodzenie dzieci przez ulicę jest niebezpiecznym przedsięwzięciem ( pomijam cel).
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
03 września 2015 21:07
Można robić smoothies, mozna robić soki, musli z jogurtami, można robić zapiekanki, sałatki, ale zdrowe, naprawdę batoniki to nie jest jedyna rzecz na świecie, która jest smaczna.
robakt   Liczy się jutro.
03 września 2015 21:10
Ja w LO nie mogłam się doczekać przerwy, żeby czekać w kolejce po bułkę z pastą jajeczną  😍 było dużo słodyczy, ale Panie na bieżąco robiły bułki i na serio wiele osób można było z nimi zobaczyć.
W ogóle jedzenie dzisiaj jest syfiaste, ale to temat rzeka...
Można robić smoothies, mozna robić soki, musli z jogurtami, można robić zapiekanki, sałatki, ale zdrowe, naprawdę batoniki to nie jest jedyna rzecz na świecie, która jest smaczna.

No tak, ale to kosztuje znacznie więcej niż gotowy shit z półrocznym terminem przydatności. W tym sęk.
busch   Mad god's blessing.
03 września 2015 21:21
Mignęła mi w mediach informacja, że w stołówkach też są obostrzenia - również dotyczące soli i przypraw (o pieprzu była mowa). Coś mi się zdaje, że to super sposób na utwierdzenie młodych ludzi, że zdrowe jedzenie jest niezjadliwe, niesmaczne, nudne. Dobre intencje, gorzej z realizacją...


Czy ja wiem? Mam możliwość sobie czasami wykupywać obiady w pobliskiej stołówce szkolnej i robią naprawdę dobre obiady 🙂. Ja kupuję zwykle zupy i jeszcze nigdy się nie zawiodłam - nie dalej jak wczoraj kontemplowałam jedną z najpyszniejszych pomidorówek, jakie w życiu jadłam 😉. Faktycznie zdarza się, że z tego samego miejsca ktoś z moich współpracowników kupi i marudzi, że słabo przyprawione ale to też chyba kwestia tego, jak kto się na co dzień odżywia - jeśli fast foodami, syfnym żarciem itd., to może faktycznie za mało dla niego przyprawione. Dla mnie te obiady są dużo smaczniejsze teraz, niż jak pamiętam swoją własną szkolną stołówkę i posiłki, które były paskudne. Ze swojej szkoły właśnie pamiętam jakieś przesłodzone starte jabłka z ryżem, pampuchy z sosem na 500 metrów dającym fixem z torebki i tym podobnye specjały 😉. Wiadomo, zależy pewnie od konkretnej kuchni i kucharki, ale jak dla mnie akurat stołówkowego żarcia nie ma się co czepiać teraz. Jest bardzo smaczne i faktycznie nie czuć żadną chemią, wszystko naturalne - jak jest barszcz, to wyławiasz mnóstwo warzywek, jak pomidorowa, to czuć pomidorami, a nie keczupem.
Strzyga, tylko teraz nie ma wyboru (przynajmniej u mnie). Sklepik, w którym były słodycze, kanapki, drożdżówki, herbata, kawa, itp. zamknięty.

Teraz nie ma wyboru w szkole, za to bardzo dużo osób idzie sobie zrobić zapasy przed lekcjami, albo na przerwie i dalej jedzą syfy, nawet jeszcze gorsze 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się