naturalna pielęgnacja kopyt

Ja osobiście cyknęłabym rtg, wymierzyła i skróciła kopyto maksymalnie. W tym przypadku mamy na pewno do czynienia z fałszywą podeszwą i robienie nawet do LB to strata czasu.
Ale to ja - fanatyczka krótkich kopyt 😉
Gillian   four letter word
03 września 2015 11:14
tak na moje oko to jeszcze trochę za długie, ale to pierwsza wizyta więc nie ma się co czepiać 🙂
dea, temat przyczyn ochwatu wciągnął mnie maksymalnie, niesamowite rzeczy można wyczytać gdy się człowiek wgłębia w naukowy net - jak domino.
W związku z układaniem sobie w głowie paru rzeczy mam pytanie: może wiesz czy Ramey... jest cukrzykiem?
Ja osobiście cyknęłabym rtg, wymierzyła i skróciła kopyto maksymalnie.



Dużo może nie dodam, bo jedynie, że jestem tego samego zdania  😉

lacuna   Stąpamy we dwoje po niepewnym gruncie..
03 września 2015 13:43
Na szybko skrobnę z telefonu, bo w pracy jestem. No więc o zdjęciu też myślałam, jj sama chciała wezwać weta także będziemy działać 🙂 do tego czasu powstrzymałam się przed zebraniem więcej, mimo tego, że korciło 🙂 bo kobyłka bardzo wrażliwa, reagowała nawet na dotknięcie obolałej strzałki palcami. Kopyta wyjechane do przodu strasznie. Flara praktycznie od samej góry-musiało boleć przy chodzeniu, bo po zebraniu i zaokrągleniu zaczęła się ruszać nieco lepiej i nie tak dramatycznie sztywno. Klacz nie obciąża tylu kopyta w ogole więc bałam się od razu mocno obniżać póki strzałki w takim stanie. Oczywiście wszelkie rady i spostrzeżenia mile widziane :kwiatek: 
Mnie by też korciło, skrócić do samej podeszwy, ale jak kobyła jako tako chodzi to faktycznie można poczekać. Warto w takich przypadkach zainwestować w buty, wtedy można podziałać mocniej, co prawda byłby dyskomfort w chodzeniu ale szybciej kopyta zaczęły by odpowiadać. Miałam podobny przypadek, gdzie przy bardzo delikatnym struganiu, kopyta na początku coś się ruszyły ale potem stanęły i ani rusz, nie dało się ruszyć do przodu. Ale co przypadek to inaczej. Życzę powodzenia w rehabilitacji. A właścicielce życzę duuużo cierpliwości, niestety czas rehabilitacji jest zwykle dłuższy niż czas w jakim doprowadziło się kopyta do takiego staniu.
lacuna   Stąpamy we dwoje po niepewnym gruncie..
03 września 2015 14:45
Buty staram się załatwić (moje niestety za duże na ta kobyłke)-wtedy raźniej podziałam. Póki co staram się z wyczuciem 🙂 będziemy się zgłaszać na bieżąco po porady :kwiatek: właścicielka jest zaangażowana, klacz przemiła przy wszystkich zbiegach także jestem dobrej myśli 🙂
A ja jestem zdania, że praktycznie każda rehabilitacja boli. Ja bym nie zastanawiała się i skróciła ile się da te kopyta. Nawet kosztem macania. Zawsze można coś podkleić pod podeszwę a kopyta szybciej się pozbierają.
Ja bym jeszcze kąty obizyła, bo same to raczej nie będą miały na to zbytniej ochoty przy takim zawężeniu i tragicznej strzałce.
Dzięki Tajneej (w innym wątku) znalazłam bardzo ciekawe rzeczy, gorąco polecam.
Np. to:
https://rirdc.infoservices.com.au/items/10-063
https://rirdc.infoservices.com.au/items/11-140
Tam dużo można znaleźć.

Co mnie zaciekawiło?
Otóż myślałam, że dzikie konie wędrują "niewiadomoile". A tu gucio. Rzadko więcej niż 17 km dziennie, a bywa, że i mniej niż 1 km. Przeciętnie ok.7-8.
To sory, ale 9 km to "nabija" niemal każdy koń użytkowany wierzchowo: 2 km stępa (20 min.), 5 km kłusa (20 min.), 2 km galopu (6 min.)
Kiedyś już liczyłam w krokach, że godzinna jazda zapewnia koniowi wystarczającą dla zdrowia ilość ruchu/kroków. Jedno zgadza się z drugim.
Co chyba powinno prowadzić do wniosku, że padock paradise dobra rzecz, ale dobrodziejstwo codziennego ruchu pod siodłem/w zaprzęgu jest nie do przecenienia.


Nie wiem, co jest w linkach, bo mi się nie otwierają, więc może się powtórzę. Jesli ten temat tak cię zainteresował, polecam Paddok Paradise J. Jaksona. Pierwsza część tej ksiązki to jego obserwacje dzikiego stada i tras, które pokonują. Jest tam rysunek tych tras i dokładny opis, co konie robią je przemierzając. 

Co rozumiesz przez „wolność” w tej konkretnej wypowiedzi:

Twierdziłam też, że "wolność" koni jest bardziej Naszą potrzebą emocjonalną niż realną końską potrzebą - i nadal tak twierdzę.
Bazując na tym, co pisze choćby Gołąb czy te panie od "Bez kopyt nie ma konia" 😉 to nie chodzi o sam dystans, ile o ilość stawianych dziennie kroków, czyli uderzeń każdego kopyta o ziemię.
Różnice między koniem dzikim, koniem udomowionym wolnowybiegowym i koniem boksowym są drastyczne.
Kilometr galopu to nie jest tyle samo uderzeń kopyt o ziemię, co kilometr stępa.
Plus dochodzi do tego to, co były napisane wcześniej - liczy się jakość tych uderzeń, prawidłowa mechanika ruchu i poprawne działanie kopyta. Jeżeli koń chodzi od palca albo jest podkuty i kopyto nie pracuje - to lipa. Może sobie chodzić, a ruch nie spełni swojej funkcji.
leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
04 września 2015 09:02
jak ja się cieszę że spadł deszcz. Czy u was też podeszwa jak skała? Wczoraj myślałam, że padnę przy struganiu. Generalnie zrobiłam jedynie ściany nieco i zostawiłam. Może na dniach podeszwa się ruszy. W takich momentach pluję sobie w twarz, że plan zrobienia stanowiska do moczenia kopyt ciągle jest odkładany.
trusia, po otwarciu stron masz na dole pdfy.
Gillian   four letter word
04 września 2015 09:11
leosky, ja mam takie kamienie, że co robię to klnę na czym świat stoi. A muszę robić co 2 tygodnie :/
Ja odpuściłam mojej babie, kopyta poprzerastane ale chodzi dobrze. U nas też solidnie popadało więc czas zakasać rękawy.
tajnaa, strony w ogóle mi się nie otwierają. Mam komunikat "This webpage is not available". 
W takich momentach pluję sobie w twarz, że plan zrobienia stanowiska do moczenia kopyt ciągle jest odkładany.


Czym byś nawadniała ?
ja przed takim werkowaniem leję wodę ze szlaucha na ziemię, robię błoto i wstawiam w to konia. Rewelacja 😉
trusia, wpisz sobie stronę główną (rirdc...) i tam jest wyszukiwarka. Ja wpisałam (dzięki tajneej) Pollitt (nazwisko).
W rezultacie pościągałam sobie bardzo fajne pdf. Które namiętnie studiuję. Wczytując się i analizując DANE, a nie ich interpretację (interpretację też, i ups... jest nieco inna niż przekonania w tym wątku). Tak, trasy dzikich koni też są w jednym pdf. W ogóle "zabawne", ale ilustracje są zaczerpnięte od Ramey'a 🙂 Tylko dane - i płynące z nich wnioski są... inne.

Przez "wolność" rozumiem sentymentalne wyobrażenie "żeby koń nie widział krat tylko niebo". Nie - racjonalny chów konia, w którym konieczny jest ruch, dużo ruchu (ale też bez przesady) i szczodry kontakt ze środowiskiem.

A z pdf wyczytałam "dziwne" rzeczy. Że... mustang roll (oprócz skrajnych przypadków) jest... szkodliwy. Że przednia część kopyta powinna być możliwie nieruchoma (Podkowa? Grubość ściany + grubość podeszwy?). Że zwarte kopyto jest "dobre" tylko na twardy grunt. I nie tyle jest "dobre", co ten grunt (skały, pustynia) tak je kształtuje. Że dobre kopyto to kopyto optymalne do środowiska i warunków, w których żyje koń. Dlatego "ładne" kopyto brumby z "hard surfaces" to nie jest kopyto właściwe dla udomowionego konia, pracującego pod siodłem na elastycznym gruncie (gdy potrzeba o wiele większej elastyczności w tylnej części kopyta, i ogólnie potrzeba cieńszych ścian, i cieńszej podeszwy - żeby kopyto mogło  intensywnie "pompować"😉.

Jeszcze wyczytałam, że o ile wysoki poziom cukru we krwi jest bezwzględnie szkodliwy (a ten dotyczy wyłącznie zwierząt chorych, poddanych zbyt dobremu żywieniu w stosunku do potrzeb, przekarmianych i poddawanych wysiłkowi bez treningu, i tym, którym cukier wstrzyknięto - bo konie wytrenowane piorunem regulują poziom cukru, to z innych badań) to z insuliną rzecz inna. Otóż wstrzyknięcie insuliny Niszczy regulatory poziomu insuliny i poziomu cukru. Bezpowrotnie. Podczas gdy samoistne "dawkowanie" insuliny, u zdrowego osobnika - nie niszczy. Nie udowodniono wpływu "naturalnego" poziomu insuliny na kopyta. Jedynie (za to dość niepodważalnie) wpływ za wysokiego poziomu cukru we krwi.  Za dużo cukru rozwarstwia i rozpulchnia tkanki (co też bywa konieczne, np. do procesów gojenia). Ale żeby doszło do zbyt wysokiego poziomu cukru we krwi to już muszą być aberracje adaptacji organizmu (nie licząc wstrzyknięcia/kroplówki).

Naprawdę wnioski, do których można dojść samodzielnie czytając opracowania źródłowe mogą być znacząco inne niż np. spekulacje Ramey'a (nie wymyśliłam, sam Ramey pisze, że "tu spekuluję"😉.

Nieustannie dziwi mnie wiązanie cukrzycy (i cukrzycopodobnych zjawisk) z dietą. Bo dotychczas nikt tego nie udowodnił.
Udowodniono wpływ zbyt dobrego żywienia połączonego z małym poziomem ruchu (czyli zasadniczo otyłości, warunków do otyłości) na aberracje procesów metabolicznych, ale nigdy bezpośredni wpływ tego Co się je. Tymczasem wiele osób myli dietę cukrzycową, gdy JUŻ są aberracje (a nawet nie ma dowodu, że niskie indeksy glikemiczne w czymkolwiek pomagają) z dietą profilaktyki. Dieta profilaktyczna jest taka: "Jedz mniej, ruszaj się więcej, dostarcz do organizmu wszystko co niezbędne - ale bez przesady". Konie tym się różnią od ludzi, że potrzebują stałego, równomiernego dostępu do paszy zdecydowanie bardziej niż my. Co nie wyklucza żywienia treściwą w porcjach. Tylko koń, który dostaje "strzały glukozy" z układu trawiennego (nie mylić z wstrzyknięciem) musi być koniem do tego zaadaptowanym - i koniem podlegającym regularnym wysiłkom (wtedy nie będzie kłopotu z podwyższonym poziomem cukru we krwi). Koń regularnie przekarmiany będzie miał kłopoty. A każda zmiana diety wymaga adaptacji, w okresie przejścia może być szkodliwa. Zmiana.
leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
04 września 2015 14:24
[quote author=Liściu link=topic=1384.msg2415783#msg2415783 date=1441368989]
W takich momentach pluję sobie w twarz, że plan zrobienia stanowiska do moczenia kopyt ciągle jest odkładany.


Czym byś nawadniała ?
[/quote]

Jak to czym?  🙂 Wodą 🙂
A z pdf wyczytałam "dziwne" rzeczy. Że... mustang roll (oprócz skrajnych przypadków) jest... szkodliwy. Że przednia część kopyta powinna być możliwie nieruchoma (Podkowa? Grubość ściany + grubość podeszwy?). Że zwarte kopyto jest "dobre" tylko na twardy grunt. I nie tyle jest "dobre", co ten grunt (skały, pustynia) tak je kształtuje. Że dobre kopyto to kopyto optymalne do środowiska i warunków, w których żyje koń. Dlatego "ładne" kopyto brumby z "hard surfaces" to nie jest kopyto właściwe dla udomowionego konia, pracującego pod siodłem na elastycznym gruncie (gdy potrzeba o wiele większej elastyczności w tylnej części kopyta, i ogólnie potrzeba cieńszych ścian, i cieńszej podeszwy - żeby kopyto mogło  intensywnie "pompować"😉.

Nie trzyma się to kupy ani d...y, jedna wielka sprzeczność. "Że zwarte kopyto jest "dobre" tylko na twardy grunt. I nie tyle jest "dobre", co ten grunt (skały, pustynia) tak je kształtuje." Zwarte czyli jakie? Ja rozumiem że bez flar, tak?
" i ogólnie potrzeba cieńszych ścian, i cieńszej podeszwy - żeby kopyto mogło  intensywnie "pompować"😉." Cieńsze ściany, cieńsza podeszwa z czego się bierze? Czy przez starnikowanie ścian nie uzyskujemy cieńszej ściany? Dla mnie takie kopyto jest właśnie zwarte, czyli ściana bez flar, zdrowy zrost od samej góry, listewki nie rozciągnięte, zwarte. Jeśli coś źle rozumiem to zacytuj może jakieś wyjaśnienia co autor miał na myśli pisząc "zwarte" lub nie o kopytach prawidłowo działających.

Dzisiaj oglądałam zdjęcia na fb kopyt, podków robionych przez pewnego "fachowca" pod którymi były same ochy i achy, podkowy to faktycznie rzeźbiarska niemal robota, coraz więcej udziwnień, facet jeździ na jakieś zawody czy warsztaty gdzie uczą się robić podkowy, no super ale jak zobaczyłam kopyta do których potem te podkowy przybijał to ręce opadają  😵 o dzwonach nie wspomnę ale prawie każda podkowa była za duża. Na pierwszym zdjęciu myślałam że może to jakieś kopyto potrzebujące wysuniętego ramienia podkowy - bo ponoć się to stosuje dla zrównoważenia itp. ale oglądałam kolejne i nie tylko ramiona wystawały ale po obwodzie i na pazurze też  🤔 Rozumiem, że nie wszyscy muszą sie znać, ja też nie wiem czemu mają służyć nie które knify kowalskie, ale robiąc swojemu koniowi kuku z niewiedzy bo kowal miał jakąś wizję to jest już skrajna głupota  🙁
ansc, pisałam wcześniej - "zwarte" = na wzór "pustynnego mustanga".
Co do reszty - to nikt nie broni sememu poczytać.
Ale ściana z przodu NIE powinna być cieńsza.
Można też przeczytać, że ściany powinny wystawać nad podeszwę 3-5 mm.
A z pdf wyczytałam "dziwne" rzeczy. Że... mustang roll (oprócz skrajnych przypadków) jest... szkodliwy. Że przednia część kopyta powinna być możliwie nieruchoma (Podkowa? Grubość ściany + grubość podeszwy?). Że zwarte kopyto jest "dobre" tylko na twardy grunt. I nie tyle jest "dobre", co ten grunt (skały, pustynia) tak je kształtuje. Że dobre kopyto to kopyto optymalne do środowiska i warunków, w których żyje koń. Dlatego "ładne" kopyto brumby z "hard surfaces" to nie jest kopyto właściwe dla udomowionego konia, pracującego pod siodłem na elastycznym gruncie (gdy potrzeba o wiele większej elastyczności w tylnej części kopyta, i ogólnie potrzeba cieńszych ścian, i cieńszej podeszwy - żeby kopyto mogło  intensywnie "pompować"😉.

Ale przecież to podstawa podstaw - że kopyto dostosowuje się do podłoża. Co to znaczy, że przednia część koyta jest nieruchoma? A w jakiej sytuacji jest ruchoma? Jak ściana jest oderwana? 

Ale ściana z przodu NIE powinna być cieńsza.
A kto mówił, że powinna być cieńsza? Nawet  w broszurce Larsa Palo, która ma naprawdę same podstawy, jest rysunek obrazujący, że ściany na calym, obwodzie powinny być takiej samej grubości. 

Przez "wolność" rozumiem sentymentalne wyobrażenie "żeby koń nie widział krat tylko niebo". Nie - racjonalny chów konia, w którym konieczny jest ruch, dużo ruchu (ale też bez przesady) i szczodry kontakt ze środowiskiem.

Dla mnie to jest nadmierne przefilozofowanie.  Kompletnie nie wiem, o co tu chodzi. Ale nie będę dopytywać. 

Edit:
A propos grubości ścian: oczywiście nie mam na myśli przypadków, gdy ścianę trzeba starnikować żeby np. zlikwidować flarę. Mówię o kopycie w stanie, do jakiego się dąży. 


. Tylko koń, który dostaje "strzały glukozy" z układu trawiennego (nie mylić z wstrzyknięciem) musi być koniem do tego zaadaptowanym - i koniem podlegającym regularnym wysiłkom (wtedy nie będzie kłopotu z podwyższonym poziomem cukru we krwi). Koń regularnie przekarmiany będzie miał kłopoty. A każda zmiana diety wymaga adaptacji, w okresie przejścia może być szkodliwa. Zmiana.


Mojego konia nie ochwaca cukier a ... białko🙂
[quote author=halo link=topic=1384.msg2415815#msg2415815 date=1441372817]


. Tylko koń, który dostaje "strzały glukozy" z układu trawiennego (nie mylić z wstrzyknięciem) musi być koniem do tego zaadaptowanym - i koniem podlegającym regularnym wysiłkom (wtedy nie będzie kłopotu z podwyższonym poziomem cukru we krwi). Koń regularnie przekarmiany będzie miał kłopoty. A każda zmiana diety wymaga adaptacji, w okresie przejścia może być szkodliwa. Zmiana.


Mojego konia nie ochwaca cukier a ... białko🙂

[/quote]
Z moich obserwacji wynika ,że ani białko ani cukier nie jest przyczyną ochwatu tylko niedobory oraz nierównowaga pomiędzy  poszczególnymi pierwiastkami. Nie trafił mi się nigdy koń który z " nadmiaru " białka lub cukru miał problemy z kopytami.
Problemy z cukrem mają te konie (z ludźmi podobnie) które nie trawią, nie tolerują nadmiaru cukru, jedne jedzą i nic im nie jest, nawet gdy nie mają gdzie tego spalić a inne będą miały problemy typu insulino oporność, skłonność do ochwatu itp. Kotbury częściej widzę przekarmione konie wysoko węglowodanowym żarciem niż białkowym i widać to głównie na kopytach. Mój konik polski, żyje tylko na sianie i to dość ubogim, mimo to jest ciągle przetłuszczony,  niestety ciągle maca na twardym, konik żre wszystko co mu się napatoczy, każdy chwast, ostatnio nadmiar jabłek  😵 zostawiałam mu wyższe ściany, najpierw mocno skracałam pazur mocno wyjechany do przodu ale bez butów maca okrutnie, potem zostawiałam mu więcej żeby zobaczyć czy będzie lepszy komfort ale to spowodowało znów rozjechanie pazura  a chodził nadal tak samo, więc przestałam się patyczkować i wsadzam go w buty. Powinien stać chyba na samych chwastach ale ciężko mi to wprowadzić 😉
Ale ściana z przodu NIE powinna być cieńsza.
A kto mówił, że powinna być cieńsza? Nawet  w broszurce Larsa Palo, która ma naprawdę same podstawy, jest rysunek obrazujący, że ściany na całym, obwodzie powinny być takiej samej grubości. 

Właśnie nie. Ściana prawidłowego kopyta jest grubsza w przedniej części i robi się coraz cieńsza w kierunku kątów wsporowych. Jest grubsza, bo przednia część jest przeznaczona do noszenia ciężaru, bezpośrednich, "statycznych" obciążeń. Tymczasem tylna część kopyta ma się uginać - rozszerzać.
....Ściana prawidłowego kopyta jest grubsza w przedniej części i robi się coraz cieńsza w kierunku kątów wsporowych... i tutaj sie mylisz, ściana na całym obwodzie od strony koronki jest tej samej grubości , właśnie poszłam sprawdzić kopyto które mam jako ,,pokazowe,,  wrażenie grubośći widoczne od spodu kopyta daje to ze przednia ściana jest inaczej skątowana w stosunku do podstawy niż ściany przedkątne .
dea   primum non nocere
04 września 2015 23:13
Czyli jest "grubsza" w sensie, którego używamy, mówiąc o "robieniu na grubość"

halo - część z rzeczy, które piszesz, przekonuje mnie, že wyrywkowa wiedza może byç szkodliwa - tzn. wrażenie wiedzy po pierwszym jej liźnięciu. Zdecydowana większość tych informacji jest mi znana i to żadne rewolucje, ale faktem jest, že nie wszystko jest tak samo podkreślane. Co do tego pazura... ja też go fanatycznie rżnęłam i chwilami nadal to robię, ale jednak się czasem "zatrzymuję pomyśleć". Pierwsze wątpliwości z Rockley Farm pochodzą i z ich powściągliwości w zakresie cofania przodu kopyta (w ogóle wingrencję, ale z pazurem Nic często powtarza, že szybkie skrócenie wcale nie jest dobre*), a skoro wyniki mają, to warto popatrzeć pilnie. Generalnie to jest fascynujący mnie nurt, czyli właśnie jak się kopyto ukształtuje, kiedy damy mu optymalne warunki. Masz rację, oczywiście, že ruch dzikich koni nie wygląda superoptymalnie. Poprawnie trenowany sportowiec na pewno będzie ruszał się lepiej. Jednak niestety wśród wierzchowców są całe legiony takich, dla których nawet to jest niedościgniony wzór... Kwestia tego, žeby zaczerpnąć z Natury i jej mądrości i dodać do tego coś, co pomoże, nie zaszkodzi. Misja na całe życie.
Jedno ostrzeżenie tylko - nie wpadnij z deszczu pod rynnę i nie rób złotych posągów Pollitta 😉 Z tego co pamiętam i on miał jakieś dziwne wnioski, a czasem nawet nie trzeba interpretacji wyników, wystarczy odpowiednio dobrać pasujące dane.
To co mi się u Rameya podoba, to... zmienność jego poglądów właśnie  😀iabeł: Przyznaje się do tego otwarcie i pokazuje ścieżki, które przemierzył. To bynajmniej nie czyni z niego kandydata na złoty pomnik 😉 ale już postawa godna jest naśladowania. Podstawa, to nie betonować się w swoich aktualnych poglądach, obserwować, czytać i wnioskować i zmieniać podejście, jak trzeba.
Cukrzykiem R. nie jest, o ile wiem, opowiadał za to przy okazji tematu ochwatu o kimś z rodziny, kto miał pierścienie na paznokciach - i że skomentował to "stary, ty masz ochwat!"
Dzięki za ożywienie wątku :kwiatek:

kotbury - ochwat od białka? Tu się raczej nauka nie przychyla 😉 a dokładniej, skąd wiesz, że to od białka?

* Np. przy takiej tragedii jak na fotkach z poprzedniej strony, wahałabym się, czy robić więcej od razu. Na pewno nie skróciłabym pazura, obniżając piętki, bo tak mocne dociążenie czegoś tak słabego, to proszenie o kłopoty. Co innego, kiedy po dłuższej rehabilitacji nie widać postępu (np. po miesiącu-dwóch nie ma wyraźnego zrostu lepiej skątowanej ściany od koronki)
blucha, masz rację, oczywiście, że masz rację. Prawie (tam wychodziło z danych, że jednak ściana z przodu JEST grubsza, kwestia do 2 mm). Ale z punktu widzenia mechaniki - rozkładu sił (przyszło mi było wkuwać mechanikę) właśnie o to chodzi, żeby podstawa kopyta z przodu była szersza, w tym skośnym, równoległym do ziemi przekroju, żeby ściany Od Spodu wyglądały jak dwa zbieżne na końcach "pół"(3/4?) księżyce (niekoncentryczne fragmenty okręgu) a nie linia jednej grubości (czy fragmenty koncentrycznych kół).

dea, o nie, nie planuję "rzucać się", szczególnie na same wnioski, ani stawiać ołtarzyków. Czytam dokładnie (nie omijając trudniejszych słów 🙂😉, i jeszcze niejeden raz będę czytać, i będę szukać więcej. Pilnie zwracam uwagę co w zasadzie "for sure" a co jest jedynie przypuszczeniem, spekulacją czy pobożnym życzeniem. Na dobór danych też zwracam uwagę.  I na to co kiedy publikowane/zbierane, czyli - co nowsze. No - czytam Uważnie 🙂

Masz też rację, że w sumie najczęściej rozmawiamy o... terapii. A terapia nie jest nauką. W terapii ważne jest, żeby działała! I wielkie ukłony dla tych, którzy czynią życie koni... zdrowszym. I pilnie zbierają wiedzę dla Praktyki. Mnie tylko uderzyło, jaka może być niezgodność obiegowych opinii z faktyczną zawartością materiału, na którym niby się opierają (te opinie).

Tak personalnie, to oczywiście zainteresowały mnie folbluty 🙂 Odetchnęłam, gdy przeczytałam, że one "wszystko" mają cieńsze. I że możliwe (ale to nie jest pewne), że dlatego/po to, żeby kopyto bardziej pracowało w kierunku lekkości i szybkości.

U Ramey'a cenię to, że jest... uczciwy. Takie odnoszę wrażenie. Zawsze stara się zaznaczyć, gdy spekuluje, wydaje mu się, przypuszcza, niewykluczone itp. Równocześnie odnoszę wrażenia, że nie wszyscy czytający jego prace zwracają na to uwagę 🙁, że Wszystko co napisał R. traktują jak pewniki, wbrew jego zastrzeżeniom.

Nie tylko Pollitt i nie tylko "spece od kopyt" wykazują znaczącą rolę zawartości cukru we krwi w rozpulchnianiu/rozdzielaniu (i rozkładzie 🙁) tkanek. W utracie ich spoistości. Jednocześnie, jak zauważyłam, są to w zasadzie te same procesy, które są potrzebne do... gojenia. Toczy się taka "gra" w naszych organizmach: zwartość/spójność/wydajność - rozpulchnienie/plastyczność/luz. Dziwnie kojarzy mi się (i zgadza) z takimi pojęciami jak zebranie/rozluźnienie, czy sucha tkanka/limfatyczna tkanka. Jakby się "wszystko zgadzało". Wychodzi mi też, że za każdą "zmianę stanu skupienia" płacimy cenę - pobieramy "coś" z "banku życia i zdrowia". Cóż, życie to zmiany. Gdy się chce optymalizować, warto dbać, żeby nie były zbyt raptowne ani skrajne.

Nie ukrywam, że chciałabym, żeby "ludzie" przestali dostawać drgawek na samo słowo "cukier" czy "glukoza". Bo to jest niezbędne nam paliwo. "Jedziemy" na glukozie (reszta to malutki procent) i tlenie. I w zasadzie co nie zjemy - to się w tę glukozę zmieni (nie licząc "dodatków" i "resztek" 😉). Zdrowy organizm da sobie radę z... porcją bitej śmietany 😉 czy... kubełkiem owsa. Natomiast prawdopodobnie nie da sobie rady z regularnym przekarmianiem (stopniowo zaczną padać systemy regulacji). Przy zagłodzeniu też znacząco ucierpi, a sądząc po rodzaju procesów, które "świadczą usługi" zmian  - najbardziej niebezpieczne są częste a mocne zmiany (typu wieczne yo-yo np.) Ogólnie szarpanina nie służy zdrowiu - nie tak jesteśmy skonstruowani.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się