"Nie ogarniam jak..."

Z tymi korzyściami cenowymi też nie zawsze wychodzi na plus...
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
07 września 2015 07:35
Nie ogarniam, jak można sobie czyjegoś psa wziąć na spacer. Od tak.
Teściowie po młodą przyjechali. Patrzę po minucie na podwórko- psa nie ma. Teścia też.
Wziął sobie go na spacer. Bez smyczy, bez słowa, bez pytania. No wziął. Bo chciał.
Nie robię o to burzy, nic nie mówię, bo nie ma sensu kłócić się o pierdołę. Ale nie ogarniam. Nie można po prostu przyjść i powiedzieć "słuchaj, biorę psa na spacer"? 🤔
Small, nie uwierzysz, ale jadam tez pizze czasem! I pije piwo! I wino! I wiesz co dzisiaj zjadlam na sniadanie? Loda! 😜 😁 😁 😁 Nie zamierzam sie spowiadac z tego, co jem i jak jem i kiedy jem i z kim jem, mowie tylko, ze SMIESZY mnie argument, ze ciezko sobie cos przygotowac do szkoly jak sie jest w szkole sredniej, bo sie jest tak cholernie ZAJETYM 😁 😁 😁 A ze ludzie powinni miec mozliwosc WYBORU, to jest to dla mnie oczywiste 😉 Przemeczone w szkolach ksiezniczki i ksiazeta powinni miec mozliwosc kupienia czegos do jedzenia w szkole. I to sa dwa ODDZIELNE tematy.

I powtorze raz jeszcze, bo widac czytanie ze zrozumieniem sie klania, ja jestem jak najbardziej za tym, zeby sklepiki istnialy i jestem za tym, zeby rodzice karmili dzieci czym chca i jak chca. I jak ktos nie chce szykowac w domu, to nie, niech je na miescie i final.

Ja po prostu wiekszosc posilkow jem przygotowanych w domu, bo raz, ze lubie wiedziec co jem, dwa zal mi kasy na wywalanie na jedzenie na miescie.

Nie pilnuje cudzych domowych obiadkow, bo mam wywalone na to, co inni maja w lodowce czy w garnkach. To, ze ja uwazam, ze zdrowiej jest zjesc domowe, to moja opinia i nie wymagam, zeby sie z nia zgadzac. Tylko ja mam zupelnie inna swiadomosc potrzeb swojego organizmu niz przecietny Kowalski.

halo, ja tez nie jestem lingwistka stosowana, powinnas sie cieszyc zatem, ze Cie poprawilam, moglas dostac mini lekcje calkiem za darmo 😎 I juz wiesz jak jest mysz po angielsku. A uzupelniajac lekcje, to powiem, ze liczba mnoga od wyrazu mysz jest nieregularna i brzmi mice :emota2006092: co do reszty twojego wywodu, to powiem tylko tyle, ze brak Ci odwagi, zeby napisac wprost do kogo kierujesz swoje slowa. Wiec jak nie masz w sobie jaj, zeby sie skonfrontowac z ludzmi, ktorych 'nie ogarniasz', to po co w ogole wypisujesz o nich i nie piszesz ogolnie, ale o konkretnych osobach? Jakis czas temu bedac na fajnym szkoleniu, dowiedzialam sie, ze moj typ osobowosci bedzie przyciagal zgorzknialych ludzi, ktorzy beda sie przyczepiac i wiesz co? To prawda 😎 Nie wiem co sie z Toba stalo, ale nie da sie z Toba od dluzszego czasu rozmawiac. Stalas sie zgorzkniala, czepliwa, napastliwa. Wiem, ze ciezko Ci zniesc moja osobe, bo w Twoim smutnym swiecie ludzie szczesliwi pewnie nie istnieja, ale to nie moj problem. Natomiast nie masz prawa czepiac sie kogos tylko dlatego, ze zwyczajnie nie wierzysz w to, ze mozna byc tak po prostu szczesliwym i PONAD problemy. To juz chyba drugi rok, w ktorym ciezko Ci idzie oderwanie sie od moich wpisow.
Facella   Dawna re-volto wróć!
07 września 2015 08:03
Zen... Od półtora roku codziennie jeżdżę do stajni, wsiadam na kilka koni, pomagam (swego czasu wchodziło w to robienie boksów). Roboty mam furę, czasem 10 godzin nie wystarcza na to wszystko. Ale wiesz co? Jestem mniej zmęczona niż po 7 lekcjach w szkole. Przede wszystkim psychicznie. Nie dziwi mnie, że ktoś po szkole (i tak jak infantil, pracy po niej) może być zmęczony.
Facella, no i co z tego? Jak sie to ma do tego, co napisalam?
Może tak, że nastolatek również może nie mieć czasu, ochoty, siły na zrobienie czegoś?
Facella   Dawna re-volto wróć!
07 września 2015 08:38
Nie wydaje Ci się, że pisanie o przemęczonych księżniczkach to przesada?
To samo można by napisać o każdym, kto pracuje w biurze, no bo przecież tylko siedzi i papiery wypełnia...
Po szkole można być zmęczonym i nie chcieć zrobić kanapek na następny dzień, ot tak, zwyczajnie.
Nie rozumiem tego ciągłego czepiania się młodzieży.
Facella ale nie tłumacz się 🙂

Nie ogarniam dlaczego tak jest, że często wymiana zdań sprowadza się do osobostych wycieczek. Czy to oznacza, że skończyły sie argumenty ? Pisze to całkiem pokojowo, zwyczajnie mnie to zadziwia.
Ale jak sie chce te oslawiona kanapke zjesc, a nie mozna jej juz kupic, to chyba nie ma innej opcji niz samemu ja przygotowac lub zjesc cos innego? Naprawde to tak ciezko zrozumiec? 🤣
a mnie zastanawia jedno - jak osoby, które teraz mają problem ze zrobieniem kanapek do szkoły będą egzystować jako dorośli?
Chodząc na 8h do pracy (+- dojazd po godzinie w każdą stronę) + dzieci + ogarnąć dom.
Też będą kupować "w sklepikach"?
taki lajf - zrobienie sobie żarcia to ile? minuta? (kanapka), makaronu to 10-15 minut,
zen, a naprawdę tak ciężko to zrozumieć, że dotychczas te kanapki mogli sobie zrobić LUB kupić a teraz odebrano im prawo wyboru? Tzn.nie...nie odebrano, zmuszono do kombinatorstwa i szukania takich możliwości poza szkołą.
W podstawówce to może ma jakiś sens, ale dalej?
Dworcika, to rozumiem, ze zamiast szukac rozwiazania, to sie stawia znicze sklepikom i biadoli na forum (swoja droga, ze tez ci zajeci maja czas na wypisywanie postow tutaj? 😁 ), ze jest sie skrzywdzonym przez los. Ja naprawde rozumiem, ze to kiepskie, ze zamykaja mozliwosc kupowania, no ale skoro nie ma wyjscia, to co? Nie szukamy rozwiazania, tylko zalamujemy rece i mowimy, ze sie nie da kanapki zrobic? No come on.. I ci ludzie chca byc traktowani jak dorosli, a z okazji zamkniecia sklepiku zachowuja sie jak zagubione szczeniaki we mgle.
Ja nie rozumiem, co jest złego w pysznej kanapce, przygotowanej przez panią w sklepiku ze świeżych produktów nawet jeśli jest tam troszkę majonezu?? Ja jestem osobą, która nie przepada za kanapkami a juz najbardziej za takimi, które uszykowane nawet rychło rano mam jeść np. o 17. A ponieważ wstaję bardzo wcześnie rano to szykuję sobie je poprzedniego dnia wieczorem i po kilku godzinach nie wyglądaja apetycznie. Pamiętam, jak kiedyś koleżanka poczęstowała mnie bułką z "Kanapki" - to lokal, który sprzedaje gotowe kanapki - to czegoś tak pysznego dawno nie jadłam, wszystko świeże, apetyczne.
A co szkodzi pieprz w obiedzie tego juz nie zrozumiem.
I wiecie co? Bardzo lubię, jak czasem z córką kupujemy sobie kurczaka z KFC. Nie zabraniam mojej 18 -letniej córce chodzenia do "Maca" i nigdy nie zabraniałam. Różnica jest taka, że kiedys to ja pilnowałam, żeby nie było to za często, teraz ona sama się pilnuje.
Uważam, że wszystko jest dla ludzi tylko z umiarem.
No i pamiętam dawne czasy mojej młodości, kiedy to moje koleżanki nie mogły wytrzymać dłużej jak 3 godz bez jedzenia. I tak, są tacy ludzie. Co śmieszne, zawsze najbardziej głodne i najwięcej jedzące to były te najszczuplejsze  👿
berula, wlasnie o to chodzi, ze nic nie ma zlego w kanapce ze sklepiku. I dlatego to przykre, ze sie zamknelo ludziom mozliosc kupienia jedzenia.
dodofon wiesz,jest coś takiego jak dorastanie, dlaczego teraz mamy zachowywać się jak dorośli? Jeszcze bedziemy mieli czas na gotowanie, zarządzanie domem itp. Narazie jest to dla mnie tak odlegle,że myślenie jak to będzie jak pojde do pracy za kilka lat to jakaś abstrakcja.
Nie chce mi się wstawać jeszcze wcześniej, kanapki kupić nie mogę, więc wzięłam paczkę chipsów i butelke coli. Na pewno to lepsze niż ten śmiertelny majonez i zwykła bułka,a no i herbata, tez już przecież nie można kupić. Ale huk mi to obojętne
TheWunia, i co toba kierowalo, ze wzielas cole i chipsy zamiast np. orzechy i wode? 🤣 Zawsze jest wybor.
TheWunia, przepraszam, a ile masz lat? Niezłośliwe pytam. Ja obiad w domu robiłam jak miałam 15. Dla całej rodziny. Robiłam, bo mama była w pracy i tata też. Niecodziennie ale tak ze 3 razy w tygodniu. I kanapki też robiłam. I tak robiła zdecydowana większość moich znajomych. Więcej - z przyjaciółką szłam po szkole ugotować do niej a potem szłyśmy do mnie. I nikt nie uważał, że dzieciństwo nam zabiera. Obowiązki w domu miał każdy. Jak 8 lat później wyszłam za mąż i zamieszkałam z mężem to nie płakałam do mamy, że zupy nie umiem ugotować.
Nie ogarniam, jak można sobie czyjegoś psa wziąć na spacer. Od tak.
Teściowie po młodą przyjechali. Patrzę po minucie na podwórko- psa nie ma. Teścia też.
Wziął sobie go na spacer. Bez smyczy, bez słowa, bez pytania. No wziął. Bo chciał.
Nie robię o to burzy, nic nie mówię, bo nie ma sensu kłócić się o pierdołę. Ale nie ogarniam. Nie można po prostu przyjść i powiedzieć "słuchaj, biorę psa na spacer"? 🤔


Ja i mój mąż tak wyprowadzaliśmy psy wszystkim znajomym 😉 Oczywiście, najpierw dzwoniliśmy i pytaliśmy, czasami znajomi sami do nas dzwonili z prośbą. Mąż kocha psy, ale narazie nie możemy mieć żadnego, to przynajmniej pobawi się z jakimś cudzym 😀


EDIT - z tymi kanapkami to wy tak serio? Złożenie kawałka chleba z masłem i jakimiś dodatkami to jakaś robota na kopalni w Syberii, czy jak? Mordercze wymuszanie dorosłości? Ej, no, bez jaj 🤣
Gillian   four letter word
07 września 2015 09:23
Zrobienie kanapki trwa 15 sekund. Plus 5 na zapakowanie.
No właśnie, dla mnie to taka oczywista oczywistość, jak umycie zębów, czy też założenie butów przed wyjściem z domu. A gotowanie potrafi być bardzo przyjemne. Ja akurat bardzo lubię improwizować z nowymi potrawami.
dodofon wiesz,jest coś takiego jak dorastanie, dlaczego teraz mamy zachowywać się jak dorośli? Jeszcze bedziemy mieli czas na gotowanie, zarządzanie domem itp. Narazie jest to dla mnie tak odlegle,że myślenie jak to będzie jak pojde do pracy za kilka lat to jakaś abstrakcja.
Nie chce mi się wstawać jeszcze wcześniej, kanapki kupić nie mogę, więc wzięłam paczkę chipsów i butelke coli. Na pewno to lepsze niż ten śmiertelny majonez i zwykła bułka,a no i herbata, tez już przecież nie można kupić. Ale huk mi to obojętne


Jak moje dzieci wroca dzis ze szkoly to je wysciskam 😀 Jak ja mam wczesnie do pracy to wstaja wczesniej i robia sobie jedzenie do szkoly. Ciagle mnie mecza, ze chca gotowac, lataja do sklepu robic zakupy 💘
No skarby mam po prostu.
Kurcze, ja od gimnazjum po szkole niemal codziennie sobie gotowałam, śniadań mi nikt nie robił, kasy tylko na jedzenie też niespecjalnie. I miałam siłę i czas zrobić ten obiad po szkole + podróży autobusem (z wiochy jestem, busy raz na godzinę/półtora) i nie mdlałam po kilku godzinach w szkole mimo braku śniadania (nie mogę jeść wcześnie rano). Czasem robiłam kanapki, czasem kupiłam drożdżówkę w sklepie koło szkoły.
TheWunia, ta pani, co ci mówiła, że przy takiej diecie jaką stosujesz będziesz gruba - ma rację. Może ty nie będziesz (może nigdy, może nieprędko), ale ona mówi o większości osób z normalnym metabolizmem. Nie rozumiem wyśmiewania.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
07 września 2015 09:47
Ikarina no ale Wy dzwoniliście i pytaliście- teść nie pyta. Wchodzi, bierze psa i wychodzi 😀
Ale to tak jest u wielu ludzi (nie tylko dzieci/nastolatków), że jak się nie mieszka samemu, jeszcze do tego z kimś, kto zawsze wszystko dla nas robi, to przyzwyczajają się, że wszystko "samo przychodzi". Poprosisz ich o coś - to okazuje się, że taka ciężka praca i tragedia życiowa (ja tak miałam na początku małżeństwa z moją drugą połówką). A potem człowiek zamieszkuje sam, albo z kimś, kto nie oferuje, że wszystko się samo zrobi i nagle te ciężkie, karkołomne prace typu "posprzątaj, ugotuj" -nagle wszystko się robi mechanicznie, nawet człowiek nie myśli, że to zrobił. Nawet, jak się wróci styranym z roboty - jak ja tego nie zrobię, to nikt tego nie zrobi, więc się człeku doczołgaj do tej lodówki i skołuj coś. Najlepiej z niczego, bo jak człowiek żyje w pojedynkę, to lodówka zazwyczaj jest pusta 😁

Mówicie o wyborze, kanapki albo drożdżówka. Przecież nikt nikomu tego wyboru nie od odbiera, i drożdżówkę, chipsy, sklepową kanapkę każdy może sobie kupić przed zajęciami. Albo nawet poprzedniego wieczoru. A jeśli wejście do sklepu po drodze do lub ze szkoły to wyczyn nieosiągalny dla ucznia, to ja na to po prostu już nie mam słów. Życie, całe właściwie, jest związane z plannowaniem. Nie tylko tym wielkim ale głównie tym małym. Nie kupię chleba jednego dnia to następnego rano będę miała problem. Nie chce mi się wstać to w końcu rozboli mnie głowa. Nie wezmę do pracy/szkoły jedzenia to będę głodna. Zapomnę w lutym czapki to będą mnie bolały uszy. I tak dalej i dalej. Nikt nie rozstrzelał sklepikarzy. Ot, przez kulka godzin dziennie nie ma dostępu do słodyczy i chipsów. Jak wracacie do domu i na stole leży kartka "nie wychodź przez parę godzin bo ma przyjechać kurier" to też turlacie się po podłodze z głodu bo nie ma coli i hot-doga? Można mieć w życiu wszystko, ale nie można na raz. A cierpienie wyrażane tak wylewnie ponieważ przez jakąś określoną część dnia nie można sobie kupić cukierków i pizzy nie jest normalnym objawem, ale objawem rozpieszczenia do najwyższych możliwych granic. Ludzie mieszkają czasem w miejscach gdzie po chleb mają kilka km, a nie mdleją z głodu ani nie piszą petycji w związku z odebraniem im wolności wyboru. I jak w dniu robienia zapasów nie kupią coli to piją kompot i herbatę. I nic im nie jest. Podobnie pracownicy np fabryk, nie mają sklepów pod nosem by wyskoczyć na przerwie, a w sporej części zakładów pracy regulamin tak jak w szkole nie pozwala na opuszczenie terenu w czasie pracy, i w czasie przerwy.
Ta ustawa po prostu jest chora i bez sensu. Po co likwidować sklepiki i utrudniać wielu ludziom (nie tylko uczniom, ale i sprzedawcom) życie, skoro i tak można było i można teraz iść do sklepu po czipsy (których swoją dogą w sklepiku nie było 😉). Po co głodować 8h jak się zapomni kanapki z domu (ja np. wiele razy mam tak, że zrobiona i zapakowana kanapka zostaje na stole, bo zapominam spakować)? Spoko nie umrzemy, nie umrzemy jak bedziemy głodni przez 8h (sensu nie widze), nie umrzemy, jak sobie zrobimy kanapki w domu, nie umrzemy jak zjemy czipsy ze sklepu obok, nie umrzemy jak zjemy kanapke ze sklepiku 😉 Przecież nikt tu nie robi żadnej tragedii, ale było fajniej i łatwiej, a teraz przez durną ustawę, która nic nie zmieni w żywieniu, trzeba się tylko natrudzić. (spoko poradzę sobie, w pracy też, nie martwcie sie)
Dodofon Co zrobią? Ograniczą jedzenie do niezbędnego minimum - jak ja.
Dla mnie zrobienie sobie czegoś do jedzenia jest "trudne".
Nie wiem dlaczego, po prostu nie lubię tej konkretnej czynności.
Zawsze odkładam ją na ostatnią chwilę i zabieram minimum.
Nie mówię, że każdy tak robi ale dla mnie ogromną ulgą jest kupienie gotowej kanapki.
Euphorycznie, ale w zyciu trzeba cierpieć i nie wolno kupować kanapek! nie wolno sobie ułatwiać życia. Życie nie może być przyjemne, rób sobie kanapki sama  😂 nie lubisz? żyj 8h na głodzie! jakie to proste rozwiązanie 😉
jeszcze jedno - w ktorej szkole siedzi sie codziennie bite 8 godzin?? Albo chociaz raz w tygodniu - od 8 do 16...? Bo ja sobie czegos takiego przez caly okres edukacji nie przypominam... (no, studia czy szkoly zaoczne, ok, ale to 2 dni na 2 tygodnie) ,
nerechta, to zazdroszczę planu 😉 teraz już mam luz, ale w 2 klasie LO tak było.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się