Sprawy sercowe...

A w ogóle to uważam, że zakochanie jest do bani. Naprawdę jest. Mówię o takim zakochaniu, gdzie świat jest piękny i różowy, a partner jest tym jedynym-jedynym i ma same zalety i w ogóle rzygam tęczą.

Teraz śmiało mogę powiedzieć, że kocham - nie jestem zakochana. I dla mnie to nowość (dlatego się dzielę 😁 ), poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, niesamowitej bliskości i takiego szczęścia, że aż w środku gniecie. A zalety, no widzę je nadal, ale widzę też wiele wad (z którymi muszę się mierzyć :hihi🙂 i życie stało się normalne. A jednak lepsze.

Zakochanie jest beznadziejne, nie chciałabym być na tym etapie znów. 😜 Dobrze, że było przejściowe 😜
Przedziwnym stanem jest także bycie kochanym. Trochę mnie przeraża... władza, jaką to daje nad drugim człowiekiem! Nie przywykłem do takiej władzy. Ani do tego, że ktoś mnie akceptuje w całości...
Dlatego unikam jak ognia zakochania sie. I patrze na ludzi jakimi sa, a nie jakimi ich kreuje zakochany mozg.
bianca   At first I'm shy but then comes wine.
16 września 2015 15:24
A u mnie niby się coś zaczynało, ale nadal dupa.. Na mnie chyba karma się odgrywa za tych odrzuconych lata temu. :P
amnestria, a ja czasem tęsknię za etapem zakochania 😉 Fajnie wtedy było, no  😜 Jak minął etap zakochania, tak na przykład po 4-5 wspólnych latach, w dalszym ciągu było malinowo i motyle w brzuchu jeszcze latały  😀
Po 10 wspólnych latach jest już ciężej nieco  😉 Oczywiście, w dalszym ciągu się kocha i jest kochanym, ale czasem człowiek tęskni za tą fascynacją tym wiecznym nienasyceniem. Cóż, nic nie trwa wiecznie  😉
amnestria, a ja czasem tęsknię za etapem zakochania 😉 Fajnie wtedy było, no  😜


No fajnie, tyle tyklo, że jeśli potem z coś tego wyjdzie i miło się wspomina. Za to jest beznadziejnie, jak nic nie wyjdzie, bo okaże się facet burakiem, to potem tylo wyżuty sumienia, że się tyle czasu zmarnowało.
a tam od razu zmarnowalo - nie zawsze wszystko musi wychodzic i byc jak w filmie. to z "porazek" czlowiek uczy sie i rozwija najbardziej. Wyrzuty sumienia, marnowanie czasu... dziwnw pojecia w takim przypadku 🙂

Ja uwielbialam stan zakochania, i musze stwierdzic ze co jakis czas zakochuje sie w mezu od nowa. Np teraz... tydzien temu urodzilo nam sie dziecko - to, jak wspieral mnie przy porodzie, jak sie o mnie troszczyl w szpitalu i jak sie opiekuje mna i mala w domu... no nie da sie nie rozkwitnac 🙂😉)) Jestem szczesciara.
a tam od razu zmarnowalo - nie zawsze wszystko musi wychodzic i byc jak w filmie

Jak sie w zgodzie rozchodzizmy, każdy układa sobie życie po swojemu, ale jest okey i czasem nawet kartkę na święta dostanę, to nie zmarnowałam. ale jak się trafi super buraczysko, to potem naprawdę można tylko żałować, że się czas i zycie zmarnowało.
Dla mnie zadne przezycie nie jest zmarnowane, jak sie chce, to sie wyciaga cos dla siebie z kazdego etapu i momentu zycia. Mozna usiasc i uznac, ze co za cham i prostak, zmarnowalam 5 lat, a mozna usiasc i powiedziec ok, dobrze, ze to tylko 5 lat, nauczylam sie tego, tego i tego i wiem o sobie teraz to, to i to.

nerechta, super sie to czyta! Taki piekny czas i zarazem szalenie trudny, a Ty masz na kogo liczyc, ekstra! :kwiatek: 😍
Nie ma nieprzydatnych doświadczeń. Po prostu niektóre mogą okazać się przydatne np. za dwadzieścia lat.  🙂
W ostateczności ze związku z burakiem można choćby wyciągnąć wnioski, po czym rozpoznać buraka, i uniknąć w przyszłości kolejnego takiego.  😉
Aaaa, jakby człowiek wiedział, że się przewróci, to by się położył. W każdym związku były dobre chwile i to to warto zapamiętać, a tych złych nie zapamiętywać. Nie jest powiedziane, że gdyby się było szczęśliwym singlem w tym czasie spędzonym z buraczyskiem 😉 to od razu by się poznało Księcia. Zawsze można było poznać jeszcze gorsze buraczysko...

zen, Piona, mam dokładnie ten sam pogląd na sprawę!

Chociaż w tej chwili mam "związkofobię". Czekam, aż przyjdzie ironia&cynizm...  😂
Co tu tak cicho? :>

Chyba mogę post pod postem nabić, skoro tu od dłuższego czasu cisza....

Słyszałam dzisiaj rozmowę telefoniczną. Mimochodem słyszałam, nie podsłuchiwałam! Dorosły, młody facet (no między 30-40) mówi:

"Nie, ja nie myślę o kobietach. Teraz żadna kobieta nie jest w stanie zawrócić mi w głowie. W tej chwili to ja mam w planach poznawanie świata i tylko TO mnie interesuje. Słuchaj, ten facet, który jedzie ze mną na Kaukaz....".

Hmm. Zakocha się i mu przejdzie czy.... jednak jakaś społeczna zmiana priorytetów?
Averis   Czarny charakter
25 września 2015 22:52
Ale w sumie co w tym złego? Że aktualnie ma inne priorytety? 😉 Sam mówi, że "w tej chwili".
albo wróci z Kaukazu jako para do tego faceta 🙂
nika77, Jest to jakaś opcja. 😁

Averis, jakoś ostatnio często słyszę "nie mam czasu na kobiety, bo jadę na Alaskę*", "nie mam czasu na facetów, bo skaczę ze spadochronu*". Akurat w tamtym zdaniu była taka pewność tego co się mówi, że aż mnie to zastanowiło.
Ale może miałam na tyle stresujący dzień w pracy, że musiałam zawiesić się na czymś luźniejszym i akurat wtedy los zesłał mi faceta rozmawiającego przez komórkę. 😉
edit: i nie, przecież nie mówię, że jest w tym cokolwiek złego.

*dowolna, inna aktywność lub miejsce
Sankaritarina może i coś się zmieniło...
Jeszcze za czasów młodości naszych rodziców właściwie kolejność realizowania celów w życiu była jedna - szkoła, małżeństwo, dziecko. W przypadku mężczyzny między szkołą a małżeństwem była jeszcze praca, w przypadku kobiety już niekoniecznie. Dzisiaj mam wrażenie, że zdecydowanie częściej jest - szkoła, zabawa, samorealizacja, praca i kariera, związek (bo niekoniecznie małżeństwo), ewentualnie dziecko. Sądzę, że to konsekwencja po pierwsze zmiany realiów społecznych i tego, co oferuje ludziom obecnie życie, a po drugie postępującego rozjazdu między podświadomymi wzorcami męskości/kobiecości, jakie mamy w głowach, a tym, co widzimy wokół siebie.
Właśnie wrzuciłam mojego pierwszego makowca do piekarnika.
To w kontekście kobiecości /męskości i zakocha sie i jej przejdzie. Jak by mi ktos powiedzial jeszcze rok temu ze w ogóle do głowy mi przyjdzie w mój wolny dzień od pracy siedzieć w kuchni, to bym powiedziała ze go ostro porąbało. 🙂
 
Ja zaś walczę z presją środowiska i stanowczo odmawiam ustatkowania się na siłę. Rodzina oszalała, bo młodszy brat znalazł kogoś i się wyprowadził. Ja jako ta starsza mam teraz pod górkę. Wszędzie te aluzje. A tekst o starej pannie z końmi to znam na pamięć.

Czy jest w tym coś złego, że nie mam parcia na związek i nie latam za każdym kto ma wacka?
Wychodzę z założenia, że jak GO spotkam to będę wiedziała.
maluda absolutnie się nie przejmuj. To Twoje życie i Twoja sprawa, czy jesteś w związku, czy nie i dlaczego. "Ciocie dobra rada" z pewnością chcą dobrze, ale bywają irytujące. A związać się z "byle kim, byle tylko" to najgorsze, co można zrobić.
Na tekst o starej pannie z końmi odpowiadałabym chyba, że przynajmniej będę oryginalna, bo większość starych panien ma koty, nie konie.  😉
Przejmować się nie mam zamiaru. Wkurza mnie tylko fakt, że to już powoli staje się "nękaniem".
Może jak zobaczą, że nie wywiera to na Tobie większego wrażenia, to się znudzą.  😉
Averis   Czarny charakter
26 września 2015 18:51
A nie możesz się po prostu wyprowadzić od rodziców? Niestety tak to jest, jak długo mieszka się z nimi pod jednym dachem, tak długo to oni będą dyktować zasady.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=148.msg2426288#msg2426288 date=1443289863]
Może jak zobaczą, że nie wywiera to na Tobie większego wrażenia, to się znudzą.  😉
[/quote]
Przez x lat się nie znudzili zatem nie wróżę tej metodzie sukcesu.

A nie możesz się po prostu wyprowadzić od rodziców? Niestety tak to jest, jak długo mieszka się z nimi pod jednym dachem, tak długo to oni będą dyktować zasady.

Nie ma takiej możliwości, ponieważ na miejscu mam własną stajnie przydomową. Jestem uziemiona na amen.
Na fejsie było jakoś tak:
Najpierw każda kobieta marzy o księciu na białym koniu. Potem koń może być dowolnej maści. Potem już nie musi być książę, wystarczy sensowny przechodzień. A potem można zadowolić się koniem 🙂

I cudny komentarz: Potem, to zadowoli zasobna karta bankomatowa dowolnego przechodnia 🙂
Gillian   four letter word
26 września 2015 19:03
maluda, to jak zamierzasz prowadzić swój związek kiedyś jeśli kogoś poznasz? Będziecie kwitli u Twoich rodziców bo masz stajnię?
To zależy od tego kogo poznam, czego będziemy od siebie oczekiwali i jak nasz wspólny los się potoczy.
Nie wybiegam w przyszłość, aż tak daleko.
Gillian   four letter word
26 września 2015 19:18
No to hmm... powodzenia.
Cariotka   płomienna pasja
26 września 2015 20:23
łatwiej się wynieść z domu z kimś niż samemu.
Może pozna chłopa z inna przydomową stajnią 😁
ja chcę być niezależna od rodziców i od chłopa ale pewnie i kiedyś przyjdzie na mnie czas 🙂 ale to bardzo kiedyś 😁
Cariotka chłopak z przydomową stajnią nie jest punktem obowiązkowym. Piszę to z przymrużeniem oka. Poza tym, nie rozważałam nawet takiej możliwości. Ma tolerować konie, więcej nie wymagam. Uważam, że nie można planować życia z kimś jak tego kogoś fizycznie nie ma. Co z tego jak założę sobie dany plan, a życie zagra mi na nosie. Żyję chwilą obecną, tak mi dobrze.



Cariotka   płomienna pasja
26 września 2015 20:43
nie chodziło mi o to.
bardziej o to że lepiej zbudować coś z kimś niż samemu.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się