Koniec z jeździectwem?

Ja sie tylko zastanawiam- zupelnie nie w tonie 'wbicia szpileczki', przeciwnie-raczej rady- jak dzielicie czas wolny od pracy pomiedzy konia i dzieci (pytanie do tych szczegolnie, ktore maja male dzieci) i czy da sie to zrobic tak, zeby nikt nie byl pokrzywdzony?

Bo, kurcze, matematycznie to nijak nie wychodzi- praca do 17-18, potem do stajni i do domu na ktora?


Ja dzieci wprawdzie nie mam, ale poruszyłaś kwestię z którą mam problem. Moja praca to konie - 5 dni w tyg po 6-14 godz dziennie (zależy od dnia). Do własnego konia nie mam kompletnie czasu jeździć między pracą (kiedyś mi się udawało, teraz już nie ma jak, bo grafik zbyt napięty) - jedyne kiedy mogę do niej jeździć to czas wolny. I... przez to nie odwiedzam jej prawie wcale. Bo choć kocham konie i lubię to robić, to jednak po całym dniu jeżdżenia, uczenia czy strugania - nie mam w czasie wolnym ochoty oglądać kolejnych koni. No nie mam... Mam za to ochotę spotkać się z przyjaciółmi, facetem, rodziną, poczytać książkę, obejrzeć film, cokolwiek... Mam silną potrzebę odpoczynku, regeneracji, robienia innych rzeczy niż konie - bez solidnego odpoczynku nie sądzę bym chętnie wstawała do pracy. I owszem, jak tych dni wolnych jest więcej, np urlop, to koni się szybko "zachciewa" i wtedy do własnego jeżdżę chętnie. Ale w normalnym, pracującym tygodniu - muszę się zmuszać, żeby własnemu koniowi choćby zrobić kopyta, nie chce mi się, denerwuje się na nią za pierdoły, za które bym się na cudzego konia nie zdenerwowała... Nawet przyjechać dać jabłko i zobaczyć czy żyje, sprawdzić czy się suplementy nie pokończyły itd - no muszę się zmuszać. Jak już jestem to się cieszę, że ją widzę, ale... nie przekłada się to na motywację odwiedzenia konia następnego dnia. Nie wiem jak to poukładać, bo włączają mi się wyrzuty sumienia, że własny koń spadł na daleki plan, z drugiej strony wiem, że nie jest zaniedbana - jest na emeryturze, w stajni gdzie jest naprawdę dobrze doglądnięta, ma końską przyjaciółkę i resztę stada, ma padoki i pastwiska 24h na dobe, jak pogoda do dupy to ma stajnię, ma żarcie, wiem że właściciele dbają o nią wzorowo - więc nie muszę tam być codziennie...Ale przez to że kompletnie nic z nią nikt nie robi, to trochę ostatnio zdziczała. Człowiek jej wprawdzie do szczęścia nie potrzebny, ale bywa nie fajna w obsłudze więc wypadałoby z nią coś porobić, żeby jej odświeżyć pewne rzeczy. A mi się nie chce... latem mi się jeszcze  chciało, było dłużej jasno, jeździłam przed lub po pracy więc w godzinach bez owadów i był to jakiś relaks - ale teraz godziny czasu wolnego to godziny kiedy jest ciemno i zimno. No i... no nie, wolę jechać do domu.  Nie wiem jak to ludzie w branży robią, że im się chęć przebywania z końmi nigdy nie kończy - albo niektórzy może tylko udają, że im się nie kończy, nie wiem...

Po sobie widzę, że to są takie fazy.
Nie siedzę w końskiej branży, ale miewam tak okrutnie wypełnione dni, że potrafi mnie nie być w domu prawie 2 doby. Z pracy do pracy. A jak wpadam i mam 2 godziny, to uczę się z młodym. I kiedy przychodzi wolny dzień, to .. też mi się nie chce. Wolę leżeć na kanapie i się tak regenerować, niż jechać do stajni.
Ale to są takie fazy. Czasami faza olania konia trwa nawet kilka miesięcy, ale potem nagle jakieś magiczne bum i zaczyna mi się chcieć. Pojadę, raz, drugi, przypomnę sobie jak to jest fajnie i zaczynam tak organizować dnie, żeby u konia być.
Z dzieckiem to nie ma się co oszukiwać, nigdy już życie stajenne nie będzie takie samo 🙂 Jak się ma wsparcie ojca dziecka lub kogoś innego, kto zostanie, dopilnuje, to jest łatwiej, ale życie to nie bajka, więc zazwyczaj szara rzeczywistość dopada. Najlepszy okres to 2 klasa podstawówki 🤣 Później przychodzi 3, gdzie trzeba mocniej docisnąć z nauką. A w 4 to już zaczyna się jazda, która, jak myślę, trwa przez kilka kolejnych lat. Ja mojego młodego pilnuję z nauką, jest może o tyle prościej, że w późniejszych latach taki gimnazjalista sobie zostanie sam w domu. Ale trzeba już wtedy ogarniać i swoją pracę, naukę dziecka i czasu na życie w stajni już tak nie styka za bardzo. A jak jest, to i tak kosztem czegoś 😉

Ja się jednak cieszę, że z koni zrezygnowałam i jestem pewna, że do tego już nie wrócę. Oczywiście, że jak byłam w stajni, to sobie mówiłam, że jest super ekstra. Pewnie, że nadal kocham konie i nadal ekstra czuję się w siodle, ale jak wiem ILE to kosztuje CZASU, PIENIĘDZY, NERWÓW, to...to dla mnie ta frajda przestaje się kalkulować, zysk nerwów jest większy niż zysk przyjemności. Konie mocno zawęziły mój światopogląd, trzymały uwiązaną do miejsca i teraz, po latach dopiero to widzę. Bez koni dużo łatwiej mi się spakować w piątek do auta i sobie gdzieś pojechać i wiem, że nic mnie nie trzyma w poczuciu obowiązku. A że obowiązkowa jestem, to i za bardzo się spinałam tym, że koń, a tu wyjazd.
zen, a co się stało z Twoimi końmi, skoro już nie jeździsz? posprzedawałaś?

i ja mam podobnie czasem po prostu mam wyrzuty sumienia wobec swej latorośli z powodu mojej pasji- nie kupię czegoś extra bo trzeba na kowala mieć, z pracy wracam do domu, jem obiad i luby wiezie do stajni (było ciepło mały jeździł z nami a teraz znów dodatkowa strata czasu i kasy bo musimy małego zostawić mojej mamie) pewnie łatwiej by mi było gdyby koń był zdrowy i jezdny wtedy bym mogła się od stresować. Często mnie tak nachodzi po co to robię, a może inaczej nie umiem? kasy notorycznie brak, czasu brak a obowiązki matki i żony nie poczekają. czasem myślę, że lepiej by było wykupić jazdy z trenerem za te pieniądze bo na owym wierzchowcu jedynie łzy wylewam, ale nie oddam go bo jest ze mną od źruba i jest czymś więcej niż tylko zwierzakiem, więc prawdopodobnie pójdzie wiosną na łąki aby zejść z kosztów. marzy mi się mały domek 2h i 3-4 koników, praca z młodzieżą i końmi. Mimo, że wcześniej pracowałam w stajni na wysokich obrotach- brak życia towarzyskiego- teraz mam dobę za krótką to w każdą wolną chwilę, chciałbym spędzać z najbliższymi i koń do nich też należy bo to część mnie i mojej rodziny. Mam o tyle łatwiej, że mimo wyrzeczeń najbliższych abym coś osiągnęła (nic z tego nie wyszło) nadal mnie wspierają i jak mam doła to wyciągają za uszy. jak nie chciałam jechać do stajni to mamcia pojechała z mężem tylko zapomnieli, który to nasz koń  😁
moim zdaniem niezależnie co mówię i jakie głupoty robię konie to właśnie mój sposób na życie  🙄
Dzierżawę jednego zakończyłam bardzo dawno temu, a mój Skarencjusz jest na wypasionych wakacjach w bardzo dobrych rękach 😉
Ale to chyba wszystko zależy od tego jakiego mamy konia, jakiego nakładu pracy wymaga jazda na nim, jakiej opieki wymaga i sami jakie mamy oczekiwania odnośnie naszego jeździectwa.
Jeśli koń wymagający, a my mamy ambicje na starty, to wiadomo, że czas, czas, czas i kasa, kasa. A jeśli koń idealny rekreant ( jak mój  :kocham🙂 na zasadzie, przyjeżdżam po miesiącu niebycia, wsiadam i jakby nigdy nic jadę do lasu z galopami, to luzik. I jeśli nasze parcie na rozwój nie jest olbrzymie, a ogranicza się do powolnego dłubania w stronę lepszego, to naprawdę koń w niczym nie przeszkadza. Poza kasa na pensjonat i wyrzutami sumienia, że koń "się marnuje" na padokach a my nie korzystamy.
Jasne, że tak. Odniosłam się do zagadnienia regularne jeździectwo a posiadanie dziecka. Przy czym regularne niekoniecznie rozumiane jako sportowe.
Szczerze to nie wiem jak można pogodzić dziecko ze stajnią. Nie wyobrażam sobie wówczas regularnej jazdy. Mam jednego ogona, nie mam dziecka, wsiadam tylko 4 razy w tygodniu, a i tak gonię w piętkę.
W ten weekend z racji konsultacji spędziłam po pół dnia w stajni i już mój misterny plan wykorzystania czasu legł w gruzach. No bo coś za coś.
Ja sobie w ogóle nie wyobrażam jak to będzie. Nie wiem nic. Planuję targać dziecinę ze sobą do stajni, bo nie będę miała z kim zostawić. Jak to będzie funkcjonować to aż się boję pomyśleć. Pół biedy, że koń w przydomówce u mamy na podwórku no ale hmm.
Gillian jak dziecię małe to jest ok jak już tuptające to gorzej, ale jak stajnia koło mamy to babcia będzie zachwycona.


edit. ja do stajni mam 26 w jedną str i do tego muszę przebić się ok 18stej przez mega korasy, więc czasowo nie wyrabiam i wracamy do domu ok 21 to stanowczo dla 4 latka za późno jeśli musi wstać do przedszkola.

u mnie też jest problem natury ambicji czyli koń ma headshaking I większość roku jest nie użyteczny bo się nie da, a ja chciałabym wrócić do formy nie mam parcia na zawody bo to pieniądze ale jaki kolwiek rozwój, a jak ktoś na nas popatrzy to masakra.... koń trzepie łbem lub ma szarpane tempo czasem staje dęba itp. w tedy staram się człapać tylko stępem o własnej sylwetce nie wspomnę bo to tragedia nie da rady wrócić przy czymś takim do równowagi a rąk to już nie mam. i pewnie byłoby mi ciut lepiej gdyby nie stajenny fałsz i obgaduchy.
A potem jeszcze darcie mordy "ja chcę jeździć, ja chcę jeździć!!!!!" "teraz ja, teraz ja!!!!"
O!
kiedys trafiłam na bloga jakiejś oszołomki, która się wywnętrzała, że oddawanie psa przez alergię dziecka to patologia, bo w końcu pies był pierwszy, więc to dziecko powinno się oddać 😉 i jako przykład swojego heroizmu podała swoją sytuację. Z grubsza - zrezygnowała z dobrze płatnej pracy, żeby mieć czas dla psa. Nie miała na kredyt za mieszkanie wtedy, więc przeprowadziła się ze strzeżonego osiedla do kawalerki ileśtam kilometrów od miasta. Bo musi mieć czas dla psa 😉 jeśli iść tą logiką - można przecież zrezygnować z pracy, jeśli nie da się jej pogodzić z posiadaniem konia 😉 albo dziecko oddać do adopcji 😉 z resztą trafiłam tam przez Pokemon

Natomiast ja tak nawiedzona nie jestem.
U mnie nadszedł czas na poważne decyzje. Koń wystawiony. Dom na wsi wystawiony. Czasem trzeba przeorganizować swoje życie, a ja jestem człowiekiem, który bez oporów zmienia swoje życie jeśli mu coś nie pasuje. Mogłabym wstawić konia w pensjonat. Ale nie ma to większego sensu, bo nie jeżdzę i nie używam konia (mam ją 1,5 roku, nie wsiadłam ani razu). Poza tym hodowla koni w pensjonacie nie ma sensu zupełnie, skoro z moim pilnowaniem konia całą dobę stała się tragedia to wątpię, zeby gdziekolwiek w pensjonacie przypilnowali jej lepiej. W zimie jeszcze jakos dam radę wygospodarować czas, żeby się nią opiekować, ale na wiosnę mam bardzo aktywne plany, które opiewają na dużo nieobecności. Już teraz pod koniec lata wychodziło na to, że robiłam 200 km dziennie, żeby tylko konie nakarmić. Planuję dużo wyjazdów i zwyczajnie nie mam z kim zostawić koni, na wsi choćbym płaciła krocie- nikt się zająć nie chce. a skoro nie będzie koni pod domem, dom na wsi mi niepotrzebny. Może w końcu wyjadę za granicę, co mi się od dawna marzy, a nie mogłam, bo konie. Rozpaczać nie mam zamiaru. Jasne, że mi przykro, ale po kilku miesiącach rozważania za i przeciw - nijak nie chce wyjść, żeby istniało lepsze rozwiązanie.

Jeśli będę miała potrzebę - mam fantastycznych znajomych, którzy już mi zapowiedzieli, że mogę "przygarnąć" dowolnego z ich koni i traktować jak swojego, jeśli będę miała chęć. Moje życie jest związane z końmi tak czy siak. Kucyk zostaje ze mną 😉 Albo pójdzie do znajomych, albo... dokupię drugiego i postawię pod domem, bo ogród spory 😉 Jego sprzedawać nie chcę, bo o niego się boję. Kobyła nie pójdzie za bezcen, bo nie mam noża na gardle, więc to gwarantuje w jakimś stopniu dobre zamiary kupca, bo nikt nie wydaje sporej kasy, żeby zwierzę zmarnować. Natomiast za kucyka nie dostanę większej kwoty, co w połączeniu z jego charakterem może skutkować trafieniem do jakiejś walniętej nastoletniej gwiazdki, która go skrzywdzi, więc wolałabym go jednak zostawić.

Gilian dziecko wychowane w stajni ma masę odruchów śmiesznych. Np moja córka sama chce wozić koniom siano, jak wjeżdzam do stajni taczką i jest tam koń to staje w przejściu i mówi "nie wolno wychodzić koniku!".obsługa koni z dzieckiem jest w miarę łatwa, natomiast jeżdzenie może już być wyzwaniem.
Frans, no właśnie moja mama niekoniecznie, ona jest jeszcze bardziej antydzieciowa niż ja kiedykolwiek byłam 🙂 liczę, że udzielą jej się jakieś ludzkie odruchy  👀
oj... to gorzej u mnie oszalała na punkcie wnuka, to ja zawsze byłam anty dzieciowa ale jak okazało się że ciąża zagrożona to coś we mnie pękło i instynkt wziął górę  😉

a co do stajennych dzieci to mój miał tydzień jak zaczęliśmy jeździć do stajni potem wróciłam do pracy a mały był z tatą- było ok ale teraz jest gorzej bo pogoda a mały choruje przez przedszkole, do tego trzeba mu wypełnić czas w stajni. jak jeżdżę to się nudzi ale idzie z tatą na plac zabaw a przed i po jeździe bardzo mi pomaga i uwierzcie mi czasem bym go w sianie zakopała: człowiek się spieszy owies, witaminy itp. a synuś mamo ale zapomniałaś nalać wody do owsa, mamo nie dawaj am konikowi bo w korytku jest sianko itp. oczywiście we wszystkich pracach mi pomaga co wydłuża ich wykonanie ale jak ostatnio luby głośno myślał o innym koniu to mały się zbulwersował i powiedział do niego: my już konika mamy i nie oddamy normalnie łzy mi poleciały  💘
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
28 października 2015 12:45
Ja odłożyłam jeździectwo na później właśnie z tytułu dziecka- już od jakiegoś czasu mogłabym spokojnie jeździć, ale byłoby to kosztem kontaktu z dzieckiem. Z pracy wracam o 16tej, o 20-21 dziecko idzie spać i skracanie mu czasu razem w moim pojęciu jest niedopuszczalne, bo póki co to on jest jeszcze w tym wieku, w którym mama jest centrum wszechświata. Jasne, jest jeszcze ojciec dziecka (chociaż też on pracuje na popołudnia i nocki) i przy sprytnej organizacji spokojnie mogłabym jeździć przynajmniej 3 razy w tygodniu, ale zwyczajnie wolę ten czas spędzić z synem. Chociaż konie uwielbiam i cały czas planuję, co będę robić, jak już wrócę do jazd  😎 Póki co kobyły są w dzierżawach. Trochę się martwię, że jak już wrócę do jeździectwa, to obie będą emerytkami, ale w sumie jaki to problem kupić nowego  😉
Isabelle naprawdę uważasz, że oszołomki? Bierze psa pod opiekę, to chyba normalne, że się nim zajmuje jak tylko może. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której miałabym go oddać i nie wiem co musiałoby się stać, żebym miała to uczynić. Dla mnie to logiczne i zawsze jestem w szoku, że ludzie mogą myśleć inaczej  😲
Frania, tak, dla mnie to jest oszołomstwo lewel hard, jeśli ktoś na serio uważa, że kiedy dziecko ma alergię to powinno się je oddać do adopcji, zamiast oddać psa. W układzie w którym kilkumiesieczniak się dusi w obecności psa - mimo, że daleko mi do dzieciolubstwa- uważam, że to człowiek jest jednak istotniejszy niż pies.

Serio, jeśli miałabyś męża, urodziłoby się Wam dziecko i miałoby problemy z obecności psa - oddałabyś dziecko?

chyba nie znam żadnej matki, która oddałaby swoje dziecko w cholerę ze względu na psa. Każdy kto tak mówi - nie ma dzieci. Jeśli któraś kobieta mówi, że oddałaby dziecko - oddałaby je niezależnie od psa, bo są różni ludzie i różne priorytety, ale nie znam żadnej, która chciałaby dzieci wcześniej a potem by je oddała, bo mają alergię.
Nie no oddanie dziecka do adopcji to by było szaleństwo, ale wydaje mi się, że naprawdę wszystko się da zrobić. Przykładem jest moja przyjaciółka, która urodziła się w domu, w którym są 4 koty, od małego jest na nie uczulona, w domu koty są nadal, a ona jakoś żyje. Trochę się męczy, non stop odczula, ale cieszy się strasznie z tego, że koty w jej życiu są. Fakt, że dom był na początku (jak była jeszcze malutka) podzielony na zasadzie połowa domu dla niej, a druga połowa domu dla kotów 😉 Wiadomo, że nie zawsze się da(chociaż wydaje mi się, że dużo częściej niż ludziom to się wydaje)

NIE ODDAŁABYM DZIECKA, ale nie wiem co by się musiało stać, żebym oddała psa. Pies oddaje mi całe swoje serce i należy mu się ode mnie to samo.


W sumie to nawiązywałam bardziej do kwestii przeprowadzania się i zmiany pracy dla psa, bo to nie jest dla mnie jakieś dziwne. To jest coś co bym zrobiła bez wahania.
Akurat moje dziecko jest uczulone na kota i teksty, że można to pogodzić mnie bawią.
NIE MOŻNA.
Bo albo alergia na kota/psa jest, albo doktorowi się tak powiedziało.
Wystarczy, że przyjdę zakłaczona z pracy, a moje dziecko ma całą twarz w bąblach, nawet mnie nie dotknie.

Nie zmienia to faktu, że pełno jest ludzi, dla których posiadanie dziecka jest świetną wymówką na pozbycie się zwierzaka. Ja tylko cieszę się, że świadomość w narodzie wzrosła na tyle, że przestały oszołomy chcieć usypiać koty, bo w domu ciąża...
Isabelle strasznie Ci zazdroszczę tak racjonalnego myślenia. Ja nie potrafię się na takie zdobyć, gdy patrzę w oczy mojego konia. Choć czasem by to było rozwiązanie najrozsądniejsze. No ale nie potrafię.
Pewnie to jest tak, że alergia, alergii nie równa i trochę(bardzo?) przesadzam, ale naprawdę mi się nóż w kieszeni otwiera jak słysze o oddawaniu zwierzaka  😤
No właśnie dlatego nie pisz, że wszystko można zrobić, bo się nie da.
Życie też się różnie układa, ja nie podporządkowuję swojego życia pod zwierzęta, bo to nie jest normalne. I o tym pisze Isabelle.
Faktycznie dzieci to jest ostatni temat na jaki powinnam pisać, tym bardziej na podstawie dwóch przypadków, które znam, ale np. przeprowadzenie się, zmiana pracy i ogólne dostosowanie się do tego psa powinny być już normalne.
.
Problem jest taki, że alergii można się "nabawić" w każdym wieku.
Moja osobista ciotka "dostała" alergii na psy w wieku 40+.
Co zrobisz w tym wypadku, jeżeli nagle wtem okaże się, że udusisz się przebywając z własnym psem w jednym pomieszczeniu? Odczulanie/leki Ci nie pomogą.

Nie atakuję niczyjej postawy. Po prostu w życiu nic nie jest czarno-białe.

Muchozol kobiecina nie była postawiona pod faktyczną ścianą. Peany na swój temat łatwo w internetach pisać.
Wielu z nas do tej ściany doszło i mają całkowicie inne postrzeganie na pewne sprawy.

Ja nie podporządkowuję swojego życia pod potrzeby dziecka. Po prostu w momencie posiadania potomka zmieniają Ci się priorytety.
.
Hmm, ja rozumiem dostosowanie się do psa w stylu np. wcześniejsze wstawanie na dłuższe spacery czy szukanie wakacji tak, żeby można było psiaka wziąć ze sobą, ale chyba nie zrozumiem zmiany pracy na gorzej płatną z powodu psa...

Muchozol, nikt Ci tu nie każe się rozmnażać. Ludzie, którzy mają dzieci zmieniają priorytety, tak się po prostu dzieje... Ty nie posiadasz i nie potrafisz sobie tego wyobrazić i wcale nie musisz tego rozumieć...
.
To trzeba uważać, żeby wpadki nie było i nie trzeba będzie się przekonywać o ewentualnej słuszności tego stwierdzenia.

Temat znów zaraz zejdzie na dzieci 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się