praca

nerechta, swego czasu sporo siedziałam w tłumaczeniach - dobra kaska, praca z domu. Podobnie korepetycje, tylko to już dzieć musi spać 🙂
No i na razie się wstrzymuje, z takiego powodu o jakim napisała ovca.  Przede wszystkim nie chce pracować w stresie czy sprzedam czy nie. A tu rozchodzi się o sprzedaż nie kremu do twarzy czy perfum tylko aut. I to flotowo. Wiec w dużej mierze sprzedaż nie zależy ode mnie... poza tym szykuje się też inna perspektywa w tej firmie wiec czekam jeszcze trochę 😉
Dzionka, jak organizowałaś sobie klientów do zdalnych tłumaczeń? Dodawałaś ogłoszenia na stronach typu olx?
feno, tak, dokładnie. Na gumtree i jeszcze e-korepetycje chyba tylko wrzuciłam. Fajnie jest trafić jedną zadowoloną osobę regularnie przysyłającą teksty o zbliżonej tematyce - łatwo i szybko się tłumaczy, nie trzeba się męczyć z nowym słownictwem 🙂
Świetnie, dzięki. Ty skończyłaś jakieś studia filologiczne? Jestem na drugim roku filo hiszpańskiej na Uniwersytecie Barcelońskim, do ukończenia grado(coś w stylu polskiego licencjatu, później magisterka jest jednoroczna) i nie mam uprawnień do tłumaczeń przysięgłych, ale chyba nie do każdych tłumaczeń jest to wymagane.
ovca   Per aspera donikąd
16 listopada 2015 18:56
Przede wszystkim nie chce pracować w stresie czy sprzedam czy nie. A tu rozchodzi się o sprzedaż nie kremu do twarzy czy perfum tylko aut. I to flotowo. Wiec w dużej mierze sprzedaż nie zależy ode mnie... poza tym szykuje się też inna perspektywa w tej firmie wiec czekam jeszcze trochę 😉


dokładnie- sprzedaż usług czy właśnie np flot aut w sektorze b2b to coś zupełnie innego niż zabawa w konsultantkę avon gdzie wystarczy grono koleżanek i handlowe zacięcie .
w ogromnym procencie to kwestia szczęścia i sytuacji u konkurencji, a ja wolę mieć swoją pracę w swoich rękach 😉
No i przede wszystkim aut nie kupuje się co chwile. Zazwyczaj firmy wymieniają co 4 lata.. no nic. Czekam na lepsze czasy bo coś pod względem pracy nie mam szczęścia.
feno, tak, kończyłam filologię angielską (tylko licencjat) i mam certyfikat CPE (to jest C1 albo C2, nie wiem nawet). Nie robiłam żadnych kwalifikacji tłumacza przysięgłego, to nie moja działka, a jedynie sposób na dorobienie swego czasu. Tak więc, o ile czujesz się wystarczająco biegła żeby tłumaczyć np. z hiszpańskiego na polski (bo w tę stronę łatwiej na początku) to spokojnie się ogłaszaj 🙂
busch   Mad god's blessing.
16 listopada 2015 20:37
Dzionka, CPE to C2. Odpowiednikiem C1 jest CAE.
busch, o proszę, dzięki 🙂
Ponia   Szefowa forever.
17 listopada 2015 21:36
mundialowa, w urzędzie pracy, o dofinansowanie na rozpoczęcie działalności.
Muszę się wygadać, bo strasznie mnie rozczula moja praca ostatnio. A właściwie moi kontrahenci, z którymi oprócz relacji biznesowych bardzo pielęgnuję też relację koleżeńską - i nie uważam tego za nieprofesjonalne. Mam pod sobą ok. 300 partnerów B2B, 150 sprzedawców hurtowych na naszej platformie. Dla nich to biznes na życie, sytuacja rynkowa zmienia się z dnia na dzień (nieraz bardzo drastycznie). Każdy dzień mojej nieobecności może boleśnie (finansowo) uderzyć w ich działalność. Byłam 3 dni na L4.
Wracam dziś do pracy a tam milion wiadomości, ale pośród nich wiele pytań o moje zdrowie i zapewne w większości szczere zatroskane pytania  😍 dostaje wiadomości typu: poukładaj sobie dziś wszystkie sprawy, odpocznij / na pewno masz mnóstwo rzeczy do zrobienia po chorobie / wrócę jutro z moimi sprawami / mamy nadzieję, że już Ci lepiej / martwiliśmy się. No aż serce mi rośnie, że ktoś nie prowadzi tylko na zimno biznesu i nie myśli tylko o swoim czubku nosa. Za to kocham tą pracę. Za te relacje międzyludzkie. Gdzie dostawca przychodzi i obniża mi drastycznie cenę, bo dostał również zniżkę od wydawcy, a że mnie lubi - to wysyła mi nową fakturę na widok której kwiczę z radości  😀

Druga dobra wiadomość, to że od października zaczęłam samodzielnie obracać kwotami 7-miocyfrowymi. Wspaniałe uczucie  😎  😁
Meise, Nienawidzę Cię 😁 :P (btw, Ty pracujesz w PL, prawda? Czy źle kojarzę?).
Fajnie, że Ci się układa!

U mnie spoko, choć widmo powrotu na studia zbliża się milowymi krokami 😵 No, ale póki co, jutro mam szkolenie w drugiej pracy i jestem ciekawa czy podołam tej pracy. Coś trzeba robić, piniądz sam z drzewa nie spadnie (a szkoda...).
jestem ciekawa czy podołam tej pracy.


Ja też tak myślałam kiedyś. Jakby mi ktoś powiedział, że w tak niedługim czasie będę się zajmować tym co teraz, to bym za cholerę nie uwierzyła :P Większość ludzi uczy się pracować dopiero w pierwszej pracy 😉 
Tak, pracuję w PL, ale w baaardzo międzynarodowym środowisku. W firmie mamy osoby z ponad 20-stu różnych krajów 😉

to wkleję jeszcze urodzinowe kwiaty (moje ulubione frezje, w dodatku totalna niespodzianka) od moich "ukochanych" Rosjan  💘


[quote="Meise"]Większość ludzi uczy się pracować dopiero w pierwszej pracy[/quote]
O tak, to prawda. Wprawdzie "pierwszą - pierwszą" pracę mam już za sobą, pierwsza-obecna też żyje, a teraz znalazła się druga. Ta jest związana z wystąpieniem przed grupą (nic poważnego - ale jednak), a to mnie potwornie stresuje. Zatem - gdzie zniweluję ten stres, jeśli nie w "głębokiej wodzie"?
Aaaa, kojarzę ten bukiet 😀 Heh.... pewnie aż człowiek ma chęć wstawać do pracy, nie? 🙂
Święta racja, najlepiej się rzucić na głęboką wodę. Nigdy nie zapomnę mojego chrztu bojowego jako tłumacz ustny na język niemiecki w rzeszowskim ratuszu.. Spociłam się jak mysz, ale po całym wydarzeniu stwierdziłam, że jestem już chyba nieśmiertelna i oto przeżyłam największy stres w swoim życiu  🤣

A ten bukiet to nie jest ten sam, co wstawiałam jakiś rok temu  😁 ten jest z moich urodzin z października tego roku :P
Ale poczta kwiatowa chyba ta sama (przy czym zupełnie różni kontrahenci).

Z firmą, a raczej z ceo tamtej firmy, co mi wysyłał onegdaj te piękne bukiety już nie mam zbytnio ciepłych stosunków, a wręcz rzekłabym, że oziębłe. Wpuścił mnie świadomie na minę (biznesową), powiedziałam mu dwa słówka prawdy i się miłość skończyła. Eh ci faceci.. Tacy niewierni. Z tego co wystalkowałam, to hajta się niebawem z tą swoją modelką  😁
desire   Druhu nieoceniony...
20 listopada 2015 07:27
Meise, wow  😜  zazdraszczam (pozytywnie oczywiście.) 😍

Sankaritarina,  to jest ta praca, co czekają tyle na Ciebie ?  😀

u mnie w końcu coś ruszyło i po złożeniu cv i walnięciu całkiem niezłego lm zaproszono mnie na rozmowe do zagranicznej firmy  😁 😁
praca nic specjalnego - dosłownie, ale normalne godziny i uczciwe zarobki. proszę więc o kciuki w poniedziałek.  😅
odzyskuje wiare w siebie  😉

JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
20 listopada 2015 07:35
Meise, powiem Ci, że cudownie czyta się Twoje wiadomości o pracy, jak fajnie kiedy ktoś robi to co lubi, spełnia się w tym i czerpie mega satysfakcję 🙂
Meise, Ooooo, pardon! Miałam wrażenie, że już wstawiałaś bukiet z frezjami.... 😡 ale jeśli to "świeże" kwiaty, to tym bardziej pogratulować  atmosfery w pracy. 😜 A ten ceo od modelki, to ten taki przystojny? Coś kojarzę z opowieści...
Kiedyś strasznie nieśmiała byłam, więc do dziś się dziwię, że dałam radę w niektórych sytuacjach - ale to tak niesamowicie podnosi pewność siebie, że aż się chce działać. 

desire, tak, to ta. 🙂
Będę trzymać za Ciebie kciuki w poniedziałek! 💃
Jestem po dwóch dniach próbnych w przychodni wet. I teraz sama nie wiem co mam robić, Moja obecna praca to duża klinika, głównie diagnostyka, żadnej chirurgii ( to robi tylko szef) i o stałej pensji z możliwością ewentualnej podwyżki. Kolejną wada jest to, że mieszkam w dużym mieście i mieszkanie kosztuje mnie połowę mojej pensji. Do tego mój M jest 400 km ode mnie i widujemy się bardzo rzadko.
Z drugiej strony przychodnia, w której szef jest zainteresowany współpraca ze mną. Mała przychodnia, mniej diagnostyki ale możliwość operowania, robienia zabiegów. Finansowo podstawa brutto ta samo, ale jednak trochę mniej zarobię bo obecnie dodatkowo zarabiam pracując na nocki i w weekendy. A tutaj zdarza się dużo mniej pacjentów w weekendy i dni wolne. Ale z drugiej strony mieszkanie wyniesie mnie o połowę mniej bo i okolica dużo tańsza a poza tym zamieszkam z moim M.
I teraz sama nie wiem co mam zrobić. Już od tygodni nie śpię po nocach i rozmyślam. Każda z opcji ma pozytywy i negatywy. Ale do końca przyszłego tygodnia muszę zdecydować.  😵
solusiek, pomyśl o tym, że nabieranie wprawy w zabiegach może być ci pomocne w ew. w przyszłości przejściu "na swoje", bo wygląda na to, że będziesz miała więcej okazji do samodzielności. I tak jeszcze myślę, że także szukając zatrudnienia, w Europie coraz większego znaczenia będzie nabierała ocena "kompetencji", a o tej ocenie znacząco decyduje poziom samodzielności.
solusiek, ja bym brała tą drugą opcję
Ja też bym poszła w opcję nr 2.
Zdobędziesz nowe doświadczenie, zyskasz czas dla siebie i będziesz mogła trochę pożyć poza pracą z bliską Ci osobą. Mniej zarobisz, ale dużo zaoszczędzisz.
Solusiek , do mnie przemawia ta druga opcja. Wydaje mi się ,że zyskasz więcej doświadczenia, co jak napisała halo kiedyś Ci zaprocentuje. Zamieszkasz z M - przecież to duży plus. 😉
Scottie   Cicha obserwatorka
20 listopada 2015 18:59
solusiek, jakbym miała do wyboru pracę dobrze płatną, ale 400 km od mojego narzeczonego... to wybrałabym "marne grosze", ale możliwość zasypiania przy boku B. każdego wieczora 😉 Nawet bym się nie zastanawiała.
halo jak najbardziej się z Tobą zgadzam. Ale jednak mam ciągle pełno wątpliwości. Boję się, że się nie odnajdę w przychodni, bo to co znam to duża klinika, dużo różnych pacjentów i ogromna możliwość diagnostyki.

Dziękuję Wam za odpowiedzi. Pozostał mi jeszcze tydzień i mam nadzieję, że podejmę odpowiednią decyzję. Bo z jednej strony szkoda mi zmieniać teraz całe moje życie, a z drugiej o niczym bardziej nie marzę niż o tym, żeby z moim M zamieszkać i nie musieć jeździć co miesiąc 1000 km.
Trochę się obawiam też mojej rezygnacji z pracy. Wiem, że szef mnie bardzo docenia, że to moja praca ( zajmuję się głównie stomatologią) to dla niego dużo pacjentów i kasy. I Dlatego myślę, ze będzie do szok i dosyć nie miła sytuacja. Podejrzewam, że tak od ręki mnie nie puści i będzie proponował dosyć dużą podwyżkę. No więc sama nie wiem 😵 😵 😵
solusiek, druga opcja, w podobnej sytuacji był mój luby rok temu, rzucił w pi.. u pracę w Grudziądzu, teraz pracuje w schronie, ma szanse na dużą samodzielność, nowe, ciekawe zabiegi (wbrew panującej opinii schroniskowy szpital ma lepsze wyposażenie niż większość średnich klinik w mieście, do tego konsultacje u najlepszych  z najlepszych i ciekawe przypadki), zahaczył się jeszcze w drugim gabinecie na mieście. Pensja ta sama co była, ale już nie 300km z hakiem co weekend 🙂
I wiesz co Ci powiem? rozwinął się niesamowicie, a nasz związek... no cóż.. motyle w brzuchu jak i rok temu
solusiek, każdy się boi zmian bo dobrze jest żyć w swoim komfortowym, poukładanym, rutynowym świecie. Ale jeśli ciągle będziesz się bać i się nie przełamiesz to nigdy się nie przekonasz. Czasem trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu żeby móc się dalej rozwijać. Może potraktuj to w kategoriach nowego wyzwania i szansy na naukę.
Na szefa nie masz się co oglądać - ja też się przywiązuję do pracy, współpracowników i też się zawsze bardzo wczuwam i nie lubię nikogo zawodzić. Ale to Twoje życie i żyjesz dla siebie, a nie dla szefa. Dla niego jesteś tylko dobrym pracownikiem, którego stratę jakoś przeboleje i szybko znajdzie osobę na Twoje miejsce. Na Ciebie w innym mieście czeka Twój facet i możliwość podjęcia nowej pracy. Może zarobisz mniej, ale kasa to nie wszystko. Warto czasem zaryzykować, żeby się dalej rozwijać.
Ja bym się nawet nie zastanawiała.
solusiek,
Jesli gość jest normalny to zrozumie ze robienie 1000 km ciągle może zmęczyć. Więc bym bardzo na to nalegała jesli sie zdecydujesz na zmianę, a nie na to ze tam nasz inne możliwości. Bo jesli ci sie uda rozstać bez afery, to zawsze będziesz mogla wrócić, jesli będzie ci bardzo źle w nowej pracy.
Zmiany są mega trudne, ale tez bym zaryzykowała, masz super zawód i super ci idzie, zawsze dasz rady zarobić w tym kraju i w tym zawodzie przyzwoite pieniądze, o to bym sie nie martwiła w ogóle na twoim miejscu.
A tak rzeczywiście zobaczysz jak wam sie będzie układało na miejscu razem, może to będzie najlepsza twoja decyzją życiową, mimo chwilowej troche mniejszej pensji.
solusiek, wg mnie w ogólnym rozrachunku wyjdziesz na plus. Mniejszą pensję zrekompensuje brak dojazdów, wspólne mieszkanie, gotowanie itp. Do tego zyskasz więcej czasu dla faceta, którego kochasz.
Zawodowo będziesz robić coś innego a to nowe doświadczenie.
Nie wahaj się tylko zrób rewolucję, będziesz na pewno szczęśliwsza niż mając większą kasę przy wypłacie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się