Kiedy dać koniowi odpocząć / Jak pomóc mu wrócić do formy?

Livia   ...z innego świata
20 listopada 2015 11:06
Nie wiem, czy taki temat się nada na nowy wątek, w razie czego można zamknąć :kwiatek: Szukajka nie wypluła mi podobnych tematów.

W wątku terenowym pojawiło się pytanie, kiedy warto koniowi zrobić przerwę od jazd. Czy jeśli koń chodzi regularnie, nie za mocno, kilka razy w tygodniu, to po jakim czasie (i czy w ogóle) robicie mu przerwę na "reset"? Czy lepiej zrobić koniowi wolne na miesiąc-dwa, czy jeździć nieregularnie? Jak bardzo przerwa wpływa na konia - w sensie czy do przerwy konia trzeba przygotować? Wiadomo, że po przerwie na pewno stopniowo wraca się do pracy. Inaczej pewnie sprawa wygląda w sporcie, inaczej w rekreacji. Chętnie poznam Wasze opinie i doświadczenia 🙂

Rozszerzyłam trochę temat.
Moja siłą rzeczy w okresie jesienno-zimowym ma przerwę od jakiejkolwiek większej pracy, ponieważ stoimy wolnowybiegowo, do jazdy mamy ziemny plac, więc warunki pogodowe uniemożliwiają regularną pracę w tym czasie.
Od wiosny do jesieni chodzi cztery razy w tygodniu, natomiast jesienią i zimą przestawiamy się na "nic nie robienie" polegające na włóczeniu się pieszo z koniem w ręku, jeśli nie pada, a jeżeli akurat trafi się bardziej akceptowalne podłoże, to raczej decyduję się na lonżę niż na jazdę. Nie przygotowujemy się do tego jakoś specjalnie, po prostu wraz z pogorszeniem się pogody spada nam częstotliwość wsiadania aż do całkowitej przerwy od jazd.
Nie wiem, jak by było podczas śnieżnej, mroźnej zimy i śniegu leżącego od listopada do marca non stop, po którym da się jeździć, bo odkąd mam konia, takiej zimy jeszcze nie było.  😜
Livia, - Znam kilka osób, które wysyłały konia na totalny reset na np. miesiąc gdzieś na łąkach i mówiły, że to wpłyneło pozytywnie. Z nieco swojego podwórka, to będąc jeszcze przy koniach zaprzęgowych, chodzących w sporcie, zdarzało się, że przychodził taki moment, że wszystko zaczynały pierniczyć, tak po prostu - wtedy na ok. 2 tygodnie szły w odstawkę, tylko padoki i ew. ktoś wyczyścił. Zmiana była niesamowicie pozytywna, wracały odmienione, z chęcią, energią do pracy.
U moich obecnych koni przerwy wychodzą same z siebie - ja jade na wakacje, to i one mają wakacje 😉
Znam też osoby, które np. dają wolne konią na 2-3 tygodnie po sezonie, czy na kilka dni po zawodach.
Myślę, że z tą przerwą to trzeba po prostu wyczuć, że nie ma reguły, ale jak widać, że koń robi się taki "be, fe i brzydki" lub właśnie ospały i bez entuzjazmu przez dłuższy czas, a nie ma przyczyn czysto zdrowotnych, to dać mu właśnie czas na takie wakacje.
Drugi system jaki poznałam to był taki, że niedziela była dniem wolnym człowieka i konia - w niedziele się nie jeździło. Czasem jakieś mycie kopytek, podrapanie za uchem i tyle. Wynikało to chyba raczej z tego, że moja ówczesna pani trener też chciała czasami pożyć jak ludź, zamiast wychodzić rano do stajni i wracać wieczorem padniętą do domu, ale i konie miały regularny dzień dla siebie, żeby odpocząć.
a ja nie robię jednego dnia w tygodniu wolnego z założenia, dopasowuję się do sytuacji (ilości ludzi, pogody itd)
Też nie mam hali więc zimą czasami przerwa wychodzi przymusowo
na pewno powinien byc odpoczynek po sezonie, jeśli koń dużo startował to nawet całkowity (u mnie konie padokowane, większość całodobowo, więc nie muszę spacerować wtedy po prostu chodzą sobie w stadzie)
jeśli nawet nie całkowity odpoczynek to okres jazdy bardziej terenowej, bez wymagań, obciążenie fizyczne w zalezności od konia i jego możliwości. Generalnie zima powinna być czasem na trening kondycyjny (o ile się nie startuje w halowych zawodach oczywiście) i doszlifowanie ujeżdżeniowe. Skakać i tak sie na ogół nie da, choć np w zeszłym roku udało się nam utrzymac podłoże prawie całą zimę.

Kilka dni po ciężkim starcie też uważam, że ma sens.
Natomiast odpoczynki dłuższe niż miesiąc (u zdrowego konia) to już na ogół przesada.
No i oczywiście w okresie odpoczynku trzeba zmienić żywienie.
To ja rozpoczęłam ten rozterkowy temat.
Po krótce: nie mam teraz czasu, ani nie ma warunków żeby jeździć regularnie. Mam kobyłę od maja zeszłego roku ( kończy 5 lat teraz) robota z nią była ciężka z początku, wyjazd w teren to był kosmos ( koń odmawiał wszystkiego), ale jakoś przeturlałyśmy sie do zimy, potem troszkę z zaprzęgu się uczyła, w lutym miała kontuzję. Stała dwa miesiące i po powrocie do pracy fochy jej minęły. Ten sezon chodziła bardzo intensywnie. Nie żaden sport, ale intensywne jazdy na placu, lub tereny z odpoczynkiem jeden dzień w  tygodniu. 
I mnie właśnie zastanawia, czy nie dać jej odpocząć do Bozego Narodzenia, potem mam zaraz ferie, dzień się dłuższy zrobi- fajny start by wyszedł po odpoczynku. I czy jak odpoczynek to może jednak wsiadać raz w tygodniu na stępa do lasu?
ja bym nie wsiadała raz w tygodniu, to już lepeij dać zupełny odpoczynek i po przerwie zacząć od rozruchu na lonży i pracy na placu. Zwłąszcza jeśli bywały problemy w terenie i to stosunkowo  nie tak dawno :-)
Livia   ...z innego świata
20 listopada 2015 16:18
Dzięki dziewczyny za odpowiedzi 🙂

U mnie jest tak, że koń chodzi 4-5 razy w tygodniu. W takim trybie pracujemy już dość długo, kilka lat. W ciągu roku koń ma kilka tygodniowych przerw (najczęściej 1-2), kiedy wyjeżdżam. Głównie spacerkujemy w lesie, od zeszłego roku mamy raz w tygodniu jazdy z instruktorką (poziom rekreacyjny), w tym roku 3 razy byłam na zawodach. Dzień po zawodach szłam z koniem na lekki spacer w ręce, potem miał parę dni wolnych.
Nie czuję, żeby koń był jakiś zmęczony, smętny - a z kolei po przerwie robi się z niego diabełek, mimo obcięcia jedzenia 😉. Z jednej strony nawet bym mu tą przerwę w pracy zrobiła (nie lubię zimy 😉), ale z drugiej boję się trochę wybicia z rytmu, i że potem np. powrót do samotnych terenów będzie dla mnie problematyczny.
Co byście zrobiły na moim miejscu? 🙂
Livia- nie sądzę żeby powrót do samotnych terenów był bardziej dramatyczny po miesiącu niż po tygodniu przerwy 🙂
Jak dla mnie to chyba po części zależy od konia i od tego, jak reaguje na przerwę w pracy. Ja mam konia, na którego mogę pół roku nie wsiadać, a potem wsiąść na luzie i jechać na luźnej wodzy w teren - ale jeśli miałabym takiego, który musi chodzić regularnie, to bym zacisnęła zęby i wsiadała także zimą i jesienią, choćby na samego stępa, jakby się nie dało nic innego.
Pytanie, czy to koń będzie miał problem z powrotem do terenowania, czy Ty 😉
Livia   ...z innego świata
20 listopada 2015 16:43
Murat-Gazon, napisałam, że dla mnie 😉 Jak jeżdżę, to jeżdżę i jest ok - a po przerwie mi zawsze ciężej, i to niezależnie czy przerwy był tydzień, czy miesiąc.

marysia, tu w sumie bardziej chodzi o mnie, niż o konia 😉

To prowadzi w sumie do kolejnego pytania - jak na was działa przerwa w jeździe? 🙂
to zależy od konia
Generalnie im bardziej doświadczony koń tym wpływ przerwy mniejszy ale to zalezy treż od charakteru
i ja po dłuższej przerwie zawsze robię: lonża, jazda na placu, dopiero teren. U starszych koni bez lonży ale też zależnie od konia (i jeźdźca :-)
Livia- na mnie nijak. Jeśli koń normalny. Kiedyś, jeździłam na trzech klaczach i potem były zawirowania i pół roku nie chodziły ( ja w tym czasie wsiadałam sporadycznie na innego konia) i jak przyszło mi na nie wsiąść, w teren, bo placu nie było ( a na wszystkie wsiadłam jednego dnia, zimą ostrą, ale zrobiło się tak, że dało się wsiąść, to nie chciałam odpuszczać) to jechałam i darłam się w niebogłosy - wyśpiewałam wszystkie piosenki, jakie znałam. Chyba zaczęło się od tego, że każdy szelest wprawiał je w popłoch i chciałam zagłuszyć wszystkie straszaki, a mnie to rozluźniło.
Mam nadzieję wsiąść po przerwie na luzie, uwolniona od wszelakich złych nawyków :P
My standardowo jeździmy 6 razy w tygodniu (w tym 3 z trenerką) i co miesiąc zawody. Po takich trzydniowych (czyli w sumie czterodniowych) daję i jemu, i sobie 5 dni odpoczynku. Bo oboje tego potrzebujemy 🙂 Ewentualnie po dwudniowych (czyli w sumie trzy z wyjazdem) 3-4 dni. I wtedy tylko wpadam przygotować żarełko, pomiziać, dać ciasteczko albo coś w tym stylu.
A tak na bieżąco to jakiś nadprogramowy dzień wolny tylko jak coś wypadnie, bo inaczej jest ogień w d... pupie i dzikie odpalanie wrotek 🙂
A 6 dni w tygodniu łazi na padok. I 6 dni w tyg. karuzela.
Livia, - ja po najdłuższej przerwie w życiu, jakoś ponad miesiąc, nie mogłam sie ogarnąć. Nie lubie dłuższych przerw od jazdy, bo jestem wybita z rytmu, dysze jak parowóz po 10 minutach kłusa i najchętniej całą jazdę przestępowałabym na luźnej wodzy, nie mogę się przekonać do konkretniejszej roboty.
Choć z drugiej strony, tak raz do roku muszę sobie zrobić tydzień nie-koński, zmienić klimat. Wtedy mnie nie dopada zmęczenie materiału, co zdarzyło mi się, jak byłam cały czas z 2-3 lata przy koniach 😉
Ja nigdy nie robię totalnej przerwy po zawodach z racji ewentualnych zakwasów. Lonża, spacer dzień po i ewentualnie kolejne dni na odpoczynek padokowy.
ale koń absolutnie nie może stać w boksie w czasie przerwy. U mnie przerwa oznacza bka pracy ale stałe padokowanie, już to pisałam, większość koni wychodzi całodobowo, reszta na około 10 godzin, latem dłużej
Ja osobiście uważam, że totalnej przerwy = stania w boksie, nie powinno być nigdy.

Mój koń pracuje w systemie: 3-4 dni w tyg jazdy, pozostałe - lonża, plus jeden dzień na "odpoczynek", w praktyce oznaczający dłuższy pobyt na padoku i spacer, lekką lonżę albo coś w ten deseń. Ewentualnie spacer w teren. Zastój dla konia nigdy nie jest dobry, zdecydowanie lepszym pomysłem jest pozwolenie mu na odpoczynek w spokojnym, niewymuszonym ruchu na padoku albo na spacerze 🙂

Co do roztrenowania - w sumie tak naprawdę nigdy tego nie praktykowałam, choć mając jeszcze Muskata, po sezonie otwartym (ergo: sezonie startowym), najczęściej w okresie zimowym, robiłam coś w stylu dłuższego odpoczynku. Polegało to na tym, że jeździłam mniej, krócej, bardziej "na rozruch", na niskiej szyi, takie luźne jazdy bez elementu treningowego. Fajnie odświeżało mi to konia po wielu miesiącach sportowego reżimu. Z Rudą tego nie praktykuję, bo raz, że od początku jest inaczej prowadzona, a dwa, że nigdy nie startowała w takim systemie jak Muskat. A odkąd ma wrzody - to już w ogóle inna historia, bo nie cisnę jej, jeżdżę dla siebie 😉

Przerwa chyba zawsze wpływała na nas dobrze, ja, jeżeli nie jeździłam w ogóle w danym okresie, miałam na początku jazdy lekkie problemy z odnalezieniem się w siodle, ale to mijało po 10-15 minutach. Rzadko natomiast było tak, bym odpoczywała jednocześnie i ja, i koń; zazwyczaj były inne konie do jazdy, albo koń był jeżdżony przez kogoś innego. W efekcie, któreś z nas zawsze było gotowe do pracy i łatwiej nam się było zgrać.
Dla mnie oczywistym było, że odpoczynek to nie karcer boksowy. Karcer boksowy to karcer boksowy, odpoczynek to padokowanie, lekka lonża.
Odpoczynek to odpoczynek a nie lonża, nawet lekka, koń ma odpocząć od wszystkiego, nawet od nas... Moje to maja raj, juz drugi tydzień luzik
Nie karcer boksowy nigdy nie ma racji bytu. Moja na padoku nie rusza sie w ogole, chyba ze ja inne konie zmotywuja.  Myslalam zeby w okresie kdpoczynku powiedzmy trzy razy w tygodniu przegonic na wybiegu, wziac w reku na spacer i ten ewentualny spacer w teren stepem.
czy odpoczynek to lenistwo ? to jak u ludzi. Jeden koń leniuchuje na maxa inny sam sobie urozmaica odpoczynek  😉 



Moon   #kulistyzajebisty
21 listopada 2015 06:33
Lul raz w tygodniu ma "dzień konia", czyt byczy się prawie cały dzień na padoku (rano do obiadu, po obiedzie znów idzie wietrzyć ogon) ma odpoczynek od pracy i ode mnie. Jeśli wtedy przyjeżdżam do stajni, to po to, by dać marfefkę, ew zrobić jedzenie.
Areszt boksowy dla mnie istnieje tylko w przypadku chorób i zaleceń weta. Nie powinno być sytuacji, gdzie koń stoi przysłowiowe cztery nogi do podłogi!

Po zawodach na pewno padok (na odstresowanie, ew. wybrykanie napięć 😉 ) + spacer w ręku. W zależności od dalszych planów treningowych/zawodowych, w następnych dniach albo jeszcze dzień wolnego lub lekka jazda.
Jeśli uda nam się regularnie startować, to na pewno po letnim sezonie, przed kolejnym halowym, zrobimy tydzień-dwa resetu, dla Lulowej głowy - wyjazd na jakąś wypasioną łąkę z trawą po pas dobrze zrobi 😉
trawa po pas nie jest bezpieczna od czasu do czasu 😉
Trawa po pas jest nie jedzona no chyba że innej nie ma, prędzej ją zadepcze koń niż wyje, a z drugiej strony zielonka od czasu do czasu niestety bywa niebezpieczna jak zauważono w poprzednim poście
Troche odbiegacie od tematu, mialo byc o resecie tydzien, dwa, miesiac, a nie o dniu odpoczynku po zawodach czy jednym dniu w tygodniu.
Moon   #kulistyzajebisty
21 listopada 2015 08:06
Pisząc o trawie po pas miałam na myśli raczej to:




niż nawtykanie się zielonego na raz, zwłaszcza że jegomościu na co dzień ma do dyspozycji zielony padok.
Livia   ...z innego świata
21 listopada 2015 08:11
Ja tylko doprecyzuję, że pisząc o przerwie absolutnie nie miałam na myśli aresztu boksowego - mój koń codziennie wychodzi na dwór i tu się nic nie zmieni 🙂
Fajny temat. 😀

"Reset" to ja mogłabym zrobić np. totalnie zniechęconemu/przemęczonemu psychicznie/przetrenowanemu koniowi. Pod słowem "reset" rozumiem kilka miesięcy samych łąk i nietykanie tego konia nawet lonżą. Myślę, że sporo takich koni będzie się bardzo dobrze czuło po takim urlopie.
Swojemu świadomie takich dłuższych przerw nie robiłam. Jeśli wychodziły, to z braku warunków do jazdy (miesiąc, rekordem było pół roku, bo miałam pracę i studia, poza tym zima, tu grypa, tam grypa i jakoś nie byłam w stanie się ogarnąć - ale tak po prawdzie to też moja wina. Teraz jestem lepiej zorganizowana).

Na mnie przerwa nie wpływa znacznie. Nooooo, depresji dostawałam jak nie mogłam wsiąść i po tygodniu byłam strasznie zmierzła. 😁 Natomiast po hmm... bo ja wiem... tygodniu - dwóch niewsiadania, odczuwam spadek kondycji, większe "sztywności, sztywniejsze biodra.
Z tym, że czasem podłoże, np. w zimie średnio sprzyja padokowaniu. Zdarzyło mi się stać w stajniach, gdzie była lekka glina na padokach i już wolałam konia zabrać na lonże na kantarze/puścić na hali niż puszczać na dwór w takie śliskie błoto 😉 Zdarzyło mi się też stać w stajni bez padoków (miałam wybór między tym, a padokami i karmieniem mało i czasem spleśniałym sianem...). W takich sytuacjach czasami lepiej chyba wyganiać na lonży, niż dać przyrastać do boksu, czy ponaciągać giry.
temat padokowania to chyba już jest wałkowany w innym wątku, prawda?

Ja mam takie spostrzeżenie: jak konie wychodza na padok na długo to nie ganiają po nim jak szalone i jak jest złe podłoże to nie robią sobie krzywdy. U mnie konie padokowane są w każdych warunkach i raczej kontuzji padokowych nie ma za wyjątkiem drobnych skaleczeń "ran bojowych" bo konie chodzą w stadzie
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się