Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

Mozii   "Spełnić własną legendę..."
19 listopada 2015 16:06
Windziakowa, ale widzieliście się na zdjęciach w ogóle? Cokolwiek? Rozmawialiście przez telefon? Czy tylko internet i komunikatory? Pytania może z czapy, ale to też ważna rzecz 😉 Wiesz, po tym spotkaniu to i dla Ciebie i dla niego może być sprawa jasna. Możecie ze śmiechem na ustach stwierdzić, że było fajnie, fajnie być kumplami, ale nie ma sensu tego ciągnąć, albo wręcz przeciwnie 😉 Nie uprzedzaj się zawczasu na zasadzie "co by było gdyby" 🙂
Ech i mnie dopadł mały kryzys. Nie dość, że całą noc nie spałam bo mnie brzuch bolał, to jeszcze prawie cały dzień za kółkiem i jestem wykończona. Do tego jakoś się pare spraw nałożyło przez ostatnie 2 tyg, które mnie nastresowały. Miałam kończyć terapie (boże to już ponad 2 lata...  😁 ), a nie umiem ich jakoś poukładać i rozwiązać, i zamiast wymyślić jak to zrobić to mam wrażenie, że walę głową o ścianę. Muszę spojrzeć z jakiejś innej perspektywy, ale brakuje mi pomysłu z jakiej. Do tego za mało miałam odpoczynku ostatnio, bo cały tydzień się coś działo nawet w dni nie pracowe (typu wycieczka do turbo ochwatu czy załatwianie pierdyliona spraw które trzeba było załatwić, ale czas na to miałam tylko w wolne). Dobrze, że teraz mam zupełnie luźny wieczór, polenię się z książką i kotkami, dobrze mi to zrobi.
ushia   It's a kind o'magic
20 listopada 2015 13:19
U mnie źle i coraz gorzej. Myslałam, że w końcu wszystko się układa, a okazało się, że zjeżdżam po równi pochyłej. Ku**a.


witamy w klubie :/
naprawdę nie chcę już żadnych "nowości" bo co jedna to gorsza kiła 🙁
madmaddie   Życie to jednak strata jest
20 listopada 2015 18:50
niechże ten listopad się już skończy 🙁
branka, ushia, madmaddie, trzymajcie się.
Listopad się wkrótce skończy i oby z nim pokończyła się przynajmniej znaczna część problemów.
:kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:
Windziakowa, ale widzieliście się na zdjęciach w ogóle? Cokolwiek? Rozmawialiście przez telefon? Czy tylko internet i komunikatory? Pytania może z czapy, ale to też ważna rzecz 😉 Wiesz, po tym spotkaniu to i dla Ciebie i dla niego może być sprawa jasna. Możecie ze śmiechem na ustach stwierdzić, że było fajnie, fajnie być kumplami, ale nie ma sensu tego ciągnąć, albo wręcz przeciwnie 😉 Nie uprzedzaj się zawczasu na zasadzie "co by było gdyby" 🙂


Tak, widzieliśmy, gadamy codziennie na skype, dzwoni itd, mamy wspólnych znajomych itd, moja przyjaciółka z klasy się z nim widziała przy okazji wizyty u swojego. Po prostu mnie paraliżuje i nie umiem się przekonać, no po prostu nie. Być może ma to podłoże ciut inne niż sama pewność siebie, ale nie chcę tego rozdmuchiwać na forum publicznym.

Brzmi to głupio, irracjonalnie itd, ale proszę tylko o nieocenianie mnie z tej perspektywy, że 'jestem' z kimś poznanym przez internet-każdy jest młody i głupi, nie żałuję tego, ale gdybym mogła podjąć o tym decyzję drugi raz-nie bawiłabym się w to.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
20 listopada 2015 23:07
Nie ma nic złego w byciu z kimś poznanym przez internet. Ale nie da się być przez rok w internetowym związku, to nie gra komputerowa  😵 To jest chora akcja i robisz sobie samej paskudną krzywdę, dlaczego po prostu tego nie skończysz skoro, jak wnioskuję po postach, jesteś tego świadoma?
Gdyby nie mój problem to ten związek przeniósłby się na inny grunt-co weekendowych spotkań itd,  ale ja stawiam opór. To tylko moja wina. Nie odbieram tego jako krzywdy dla siebie, może mnie źle zrozumiałaś. Najbardziej cierpi w tym on, bo z jego strony chęć jest-u mnie z tym gorzej. A wychodzę z zalozenia,  że rozstanie byłoby o wiele gorszym wyjściem. Z pomocą ludzi dookoła powoli się przekonuję,  jest coraz lepiej i to się kiedyś stanie-ale idzie mi to o wiele wolniej niż u osób pewnych siebie i bez problemów nawiązywania relacji o podłożu wydarzeń z przeszłości.
Averis   Czarny charakter
21 listopada 2015 07:50
Windziakowa, a może po prostu idź na terapię? Bo z tego, co piszesz problem jest bardzo duży i ma ogromny wpływ na Twój komfort życia. Trzymaj się 🙂 Terapia pomaga w bardzo trudnych przypadkach.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
21 listopada 2015 08:24
Windziakowa z tym, że "robisz sobie krzywdę" chodzi mi o to, że zawiesiłaś się w jakiejś dziwnej relacji, którą naprawdę ciężko nazwać "związkiem" i w ten sposób ograniczasz sobie normalne życie i prawo do szczęścia. Sama napisałaś, że gdybyś miała teraz decydować to "nie bawiłabyś się w to" - no to po co się bawisz, skoro Ci to nie odpowiada?

Pisałaś, że chodzisz do szkoły więc wnioskuję, że jesteś bardzo młoda - ile masz lat, 18? To naprawdę nie jest czas na umartwianie się i trwanie w czymś co nam nie odpowiada bo wydaje nam się, że nie mamy lepszych perspektyw.
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
21 listopada 2015 09:21
Windziakowa, jeśli chcesz pogadać, o pisz śmiało na PW 😉 Wiem, że "wyflaczanie" do obcych ludzi jest hmm... dziwne, ale świeże spojrzenie często pomaga 😉 Co do oceniania, to ja Cię nie oceniam. Wiem jak długo przeszłość potrafi się za nami ciągnąć i jakie bariery nam stawia w relacjach międzyludzkich. Do dzisiaj walczę z niektórymi rzeczami i powoli to przechodzi, ale na to trzeba dużo czasu i wytrwałości  :kwiatek:
a mnie dobija życie  mężem i teściową ,która wszystko wie jak najlepiej... już dziś wysiadłam... 😕
Szybkie dorastanie, dziecko.. było dobrze. Ostatnio się zepsuło, już dawno ale udaje że może być dobrze.
Ja sama z dzieckiem jestem praktycznie cały tydzień. Mąż pracuje od 8 do 18,jak wróci zje ,obejrzy tv i śpi.
w weekend albo siedzi na dole u rodziców, albo w garażu dłubie w samochodach...
mnie już to dobija. Ryczeć mi się chce. Ile można samej cały tydzień być ? zajmować się tylko dzieckiem...
dziś wyszliśmy ,miał być spacer... ale jakoś wyszło że wróciliśmy pokłóceni po 30 minutach
wkurza mnie niesamowicie ,że człowiek który miał do mnie szacunek przestał go mieć.
jak się kłócimy leci piękny wierszyk wyzwisk w moim kierunku.. dobija mnie już,nie mam siły. Jak ratować ? nie mam pomysłów....  😕
Karina7, Czy Ty gdzieś czasami wychodzisz bez dziecka?
maleństwo   I'll love you till the end of time...
22 listopada 2015 07:39
Karina7, sama tego nie naprawisz... Trzeba pracy nad mężem też i to zdecydowane, bo to nie jest mały piki 🙁
Karina7 Współczuję, mnie dobiło siedzenie z dzieckiem tylko przez jeden tydzień bez żadnego wychodzenia z domu.
Pech chciał, że choruję jakoś od miesiąca a ostatnie dwa tygodnie mam zapalenie oskrzeli które spowodowało nasilenie objawów astmy oskrzelowej która siedziała cicho i bezobjawowo już parę lat. W każdym razie, muszę siedzieć w domu i wydobrzeć. Dobija mnie to, że mój facet jest poza domem - pracuje. Na szczęście w zeszłym tygodniu wziął wolne, jednak moje siedzenie w domu nadal trwa i już nie mogę, nosi mnie, mam jakieś nerwy w środku.
Chciałabym wyzdrowieć, wrócić do pracy, po prostu wyjść z domu, pobyć też trochę sama bo mózg mi się lasuje jak jestem cały czas z dziećmi/ dzieckiem a przede wszystkim siedząc na tyłku w domu. Poza tym dobija mnie brak pracy z koniem, były plany na zawody treningi, a teraz jest wielki brzuch siwego wraz z zanikiem mięśni i  moja choroba. Zdrowie jest najważniejsze ale jednak dobijające jest to jak coś się wali gdy mamy już określony plan działania.
W sumie to nie wiem czy dobrze trafiłam ale szukam jakiegoś dobrego motywatora. Coś takiego co zmusi mnie do działania... przykleiłam sobie na ścianę mało eleganckie zdanko ale i ono nic nie poprawiło :/ . Co Was motywuje? Ja już nie mam siły do tego jak bardzo nic mi się nie chce  😤
Banandi sama chciała bym znaleźć złoty środek na zmotywowanie się. Mam niby tyle planów i celów, tyle do zrobienia na codzień, tylko jakoś brak siły i motywacji by się ruszyć.
Demotywuje mnie pogoda. Wychodzę na zewnątrz i się trzęsę, najchętniej wróciła bym w takiej chwili z powrotem pod kołdrę i się zaszyła.
U konia też bywam raz na tydzień, tylko w weekendy, bo w tygodniu siedzę w pracy i wracam jak jest już ciemno. I źle mi z tego powodu 🙁 A jak już przychodzi weekend to pogoda jest tak niezachęcająca by wsiąść na rower, jechać do stajni, a później jeszcze snuć się po placu na tym zimnie.
Do tego brak pieniędzy i świadomość siedząca w tyle głowy, że może mnie na konia nie stać, sił też nie dodaje. Dzisiaj do konia nie pojechałam, nie tylko z braku chęci. Miałam zapłacić za kowala i odrobaczenie, tylko jakoś w piątek nie dostałam wypłaty  🤔 Mamy podpisać rachunek 10-tego, czekać na wypłatę do 20-tego, a jakoś wszyscy, oprócz mnie i trzech osób wypłaty nie dostały. To pierwsza wypłata w nowej pracy, więc wydałam już wszystkie pieniądze na dojazdy i na koncie mam okrągłe zero  🙄 Wstyd mi było dzisiaj jechać do stajni, nie mając z czego zapłacić za kowala i odrobaczenie 🙁
Karina7, nie brzmi to dobrze 🙁 Chyba czeka was jakaś poważna rozmowa, bo tak przecież cały czas być nie może, to nie tylko Twoje dziecko... A o mąż mówi, jak np. w weekend chcesz z nim czas spędzić a on chce iść do teściów?
Karina7, ja też ciągle siedzę sama z dzieckiem i jeśli gdzieś wychodzę to też z młodą.pocieszam się, że kiedyś dorośnie.
chce być dobrą matką ,ale przez to zajmowanie się Stasiem-odwala mi. pewnie nie które z mamy wiedzą o co mi chodzi.🙂 ja bez dziecka chyba nigdy nie wychodzę. myślę, że cała sytuacja będzie trwała wiecznie dopóki będziemy mieszkać z teściami... mąż ma zawsze mamę, a ja wypadam jak zwyklę na  tą zła...
Wychodzę sama bez dziecka ,rano do koni dać jeść wypuścić i po południu po sprzątać stajnie ,zamknąć stajnie, na karmić i wszystko biegiem do Stasia. Czasem to wszystko robię ze Stasiem. Dobija mnie tez już sprzątanie domu, złapałam po prostu mocnego dola. Niech mi jeszcze ktoś w tym roku powie czemu w ogóle nie jeździsz na tych koniach? przecież masz je pod domem...
dobija mnie to strasznie, jeszcze w lato jakoś dawałam radę. Stasiowi zrobiłam plac zabaw na podwórku. To chociaż konie wylonżowałam. a teraz w tą pogodę ? Poruszam się autobusami, ale w tą pogodę nawet powłóczyć się po sklepach z dzieckiem mi się nie chce. Po drugie chodził ktoś z 2,5 dzieckiem po sklepach ? wiecie jak to jest. zresztą ile można do sklepów jeździć.
Wkurza mnie też ta monotonia, dobiła mnie. Dobrze, że są te konie pod domem. To chociaż 30 minut mam dziennie wytchnienia...
a tak to cały dzień albo robię obiad, sprzątam(nie widać efektu ,zaraz jest pierdolnik ) i tak siedzę w tym domu...
Karina7 Bardzo mi Ciebie żal 🙁 Sytuację masz bardzo trudną, wiele rzeczy mogę przenieść na mój grunt no i... współczuję. Ciężko tak cokolwiek doradzić, najchętniej wpadłabym do Ciebie na kawę i wszystko obgadała 😉 Albo o, zabrała gdzieś na miasto, albo i na rower... nieważne. Franek ze Stasiem też na pewno by się dogadali. Ale cóż, za daleko na cotygodniowe kawki.

Musisz umieć robić coś dla siebie. Wywal z siebie te wyrzuty sumienia! Jesteś bardzo dobrą matką, bardzo fajną, rozsądną, odpowiedzialną i pracowitą osobą. Nie waż się myśleć inaczej!

Masz znajomych, przyjaciół? Wyjdź do nich! Wiem, że to niełatwe. Ja np. w obecnym miejcu zamieszkania nie mam. Najbliżsi znajomi mają dzieci w moim wieku, z młodszymi nie umiem złapać wspólnego języka, a żeby kogoś ciągnęło do znajomości ze mną to już pomarzyć można 😉 Ale musisz mieć jakąś bratnią duszę, bo zwariujesz. Moją jest mój mąż. Masz z kim pogadać? Masz kogoś, kto Cię wspiera?

Poszukaj czegoś, co lubisz. Niekoniecznie konie. Ja uwielbiam konie, ale pracując przy nich trzeba czasem odsapnąć. Odciąć się i wyżyć. Mi pomaga wyżycie się dosłowne: ćwiczenia, taniec, bieganie, zumba. Odkąd pilnuję aktywności lepiej sypiam. Znajdź coś swojego!

Z mężem cóż... za mało wiem, by cokolwiek doradzić. Na pewno nie możecie pozwolić na pogarszanie się tej sytuacji. Może zaaranżuj wspólny wieczór? Poproś teściową o opiekę nad Stasiem i wyjdźcie gdzieś. Pogadajcie w dobrej atmosferze.

Pomyśl na sucho, bez emocji, co sprawia, że jesteś nieszczęśliwa? I czy jesteś w stanie zrobić coś, by to zmienić? Czasem bycie nieszczęśliwym wbrew pozorom jest bardziej komfortowe niż podjęcie wysiłku, by z dołka wyjść. To baaardzo trudne. Ale zobacz, poradziłaś sobie już z tyloma trudnościami (nie wierzysz, to wymienię 😉 ), dasz radę. Naprawdę dasz 🙂
Przepraszam za tak chaotycznego posta , sama czytam i nie wiem o co chodzi . 😉
Atea masz racje ze wszystkim ,ale ja nie umiem znaleźć złotego środka na szczęśliwe życie.. w styczniu kończy mi się wychowawczy. coś w życiu trzeba robić ? nie mam pomysłów.
najchętniej to bym się wyniosła na mazury i mini agroturystyka, niestety mój mąż bez rodziców się nie ruszy..
Karina7 na twoim miejscu porozmawiała bym z mężem szczerze. Na spokojnie, bez pretensji, wyłożyła to wszystko co Cię męczy i przeszkadza. Tak jak opisałaś to nam.
Szczególnie dziwnie zabrzmiało ostatnie zdanie. Co to znaczy, że mąż nie ruszy się bez rodziców? Jesteście małżeństwem, żyjecie razem, więc twój mąż powinien być dla Ciebie wsparciem.
Spróbuj z nim poważnie pogadać, bo takie duszenie tego wszystkiego w sobie nie pomoże i samo z siebie nie zniknie. Też mi się wydaje, że czasem powinnaś dziecko zostawić mężowi i wyjść gdzieś ze znajomymi, żeby odsapnąć i się zresetować. Każdy tego przecież czasem potrzebuje i wcale nie świadczy to o tym, że jest złą matką.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
23 listopada 2015 09:46
Karina7, kurczę... Jakkolwiek frustrację spowodowaną siedzeniem z dzieckiem pewnie każda z nas, mam, przeżywa i rozumie, tak sytuacja z mężem jest fatalna. Powtarzam - sama tego nie uratujesz, bo "do tanga trzeba dwojga", a jeśli mąż nie widzi problemu i upatruje winę wyłącznie w Tobie... To jest problem. Może trochę na wyrost, bo nie znam całości historii, ale brzmi to trochę tak, jakby Ci się trafił taki Piotruś Pan, wieczne dziecko, które nie chce dorosnąć i zamierza sobie siedziec u rodziców, a żona niech sprząta 🙁
To grubsza sprawa, wymagająca pogadania z mężem o pryncypiach, o tym, jak widzi Wasze małżeństwo, o Twoich odczuciach. A potem myślenie, co dalej.
rozmawiałam,ma być lepiej. nic się nie zmieniło, po prostu musze go chyba postawić przed faktem. Albo się ogarnie, albo pakuje się i wynoszę. Myślę ,że szybko zmądrzał by. ale ciężko się tak spakować (dwa konie z 15 kur )  😂

ja nie mam ochoty tu dalej mieszkać ,zyć. już wolę na wieś się wynieść byle z teściową się nie widzieć.
było by dobrze gdyby ja tu  z nikim nie dyskutowała w domu ale nie umiem. Teściowie wstają o 7 ,na dworze ich psy głodne szczekają,  bez wody. Jak ja dam im jeść , dostaje opierdol bo oni w innych godzinach karmią.
Jak wysterylizowałam i wykastrowałam jej koty na swój koszt też było gadanie 😵
co nie zrobię jest, źle a uważam że raczej robię te pożyteczne rzeczy a nie na ich szkodę
Chryzantema   Sięgamy dna, po to by się od niego odbić.
23 listopada 2015 11:14
Robisz-zle, nie robisz-też zle.
Ja u swojego chłopa bywam często i na długo, często on wychodzi zostaje z jego mamą i póki co jest dobrze. Pomagam jej i tak dalej. Jestem ciekawa co na dłuższą metę by było. Chociaż póki co, to on ma się wyprowadzić do mnie.  😁 Ale mniejsza. Na twoim miejscu, to ja nie wiem, męża bym chyba kijem goniła. Może jakby pobiegał na dworze i się dotlenił to by zmądrzał, a dla Ciebie to jakaś rozrywka by była  🏇 Czarny humor. A tak serio, trzymam kciuki, by było okej. Może czasami trzeba walnąć pięścią w stół i się postawić.
ushia   It's a kind o'magic
23 listopada 2015 11:16
Karina7 - może i dobre i pozyteczne, ale nic nie wkurza tak jak niechciana "pomoc"
ja wiem, ze trudno patrzec na kotki po raz nty w ciazy i psa bez wody, ale przy opornych trzeba sie wykazac daleko idaca dyplomacja
zwlaszcza ze ciebie wkurza wtracanie sie tesciow w TWOJE sprawy - a ich zapewne wkurza twoje wtracanie sie w ICH sprawy
i wybacz, to ze ty uwazasz ze robisz pozyteczne rzeczy niekoniecznie musi sie zgadzac z ich "uwazaniem"
jakby ktos wysterylizowal MOJEGO kota "bo tak uwaza" to bym wywalila na pysk z domu

bede troche adwokatem diabla, bo sory, ale musisz sie ogarnac
nie czekac az ci sie nazbiera i uleje w pretensjach, zalach i gniewie - nawet jezeli slusznym
siadz najpierw sama i zastanow sie czego wlasciwie chcesz
zrob liste
nie wrzucaj do jednego chaotycznego wora "bo dziecko, bo samochody w garazu, bo tesciowa i pies i konie i wszystko"
zastanow sie czego tak naprawde chcesz
i czego chce twoj maz
dlaczego jestescie razem
POROZMAWIAJ z nim
spokojnie i rzeczowo
nie stawiaj go od razu pod sicana "albo rodzice albo ja"
nie przedstawiaj problemow z punktu "bo to wina twojej matki"
jak nie zalapie - zastanow sie co dalej

i w ogole co masz zamiar robic po wychowawczym?
co robilas wczesniej?
wracasz do pracy?
wysylasz dziecko do zlobka/przedszkola?
moze chociaz jakies zajecia na 1-2h zeby sie z dziecmi pobawil?
ustal ze w weekend jest "czas z tata" i wtedy ty masz czas dla siebie (chociazby na ruszenie konia)

kurde, siedzialam piec lat w domu z dziecmi - w tym czasie zrobilam kurs instruktorski, praktycznie przejelam kierowanie pobliska stajnia, napisalam licencjat, a potem magisterke, przeczytalam miliony ksiazek, moderowalam stara volte i robilam bete tekstow na forum literackim. No i oczywiscie jezdzilam
obiad mi zajmowal jakas godzine, w porywach do dwoch, a nie caly dzien...
dzieci nie chodzily ani do zlobka ani do przedszkola - fakt, jak mialam egzaminny, to mlodego podrzucalam do babci albo mamy, aczkolwiek na paru byl osobiscie

ogarnij sie
przestan narzekac i zacznij COS robic (i pod haslem COS nie kryje sie obiad ani sprzatanie - to sa dodatki do egzystencji)
co,  to sama musisz sobie wymyslec


mówisz o tej kastracji? a uważasz ze porządku jest by 4 kotki się kociły co roku a stado kociąt ginęło pod kołami ? wydałam wszystkie młode,poszły do fajnych domów.
sterylkę ustaliłam z nią,zgodziła się. ale i tak gadała z 2 miesiące o tym jak ja swoje pieniądze inwestuje bez sensu ?


Skoro to wątek "nic mi nie wychodzi", to się odezwę, bo ostatnio coś faktycznie nie wychodzi.
Od kilku lat jedyne zajęcia jakie udaje mi się podłapać to prace na umowę zlecenie z marną stawką, która nie pozwala wciąż odbić się od dna. Pozwala tylko egzystować, ale jak długo tak można? Teraz "wdepnęłam" jeszcze w umowę o dzieło, mówiąc sobie oczywiście, tylko na jakiś czas bo koń sam się nie utrzyma.
Ale dobrze wiem, że kończąc tak beznadziejny kierunek, który swoją drogą był wielkim błędem i chyba do końca życia będę żałowała, że na to poszłam; bez zrobienia jakiegoś kursu i przekwalifikowania się, w kwestii pracy nie zmieni się nic.
I nawet już jakiś pomysł mam, coś sobie wymyśliłam, może to nawet nie było by głupie, tylko wszystko rozbija się o pieniądze. Bo jak tu odłożyć, skoro nie ma z czego? Cały czas gdzieś w tyle głowy prześladuje mnie świadomość, że nie stać mnie na konia. Wiem, że powinnam go sprzedać, tylko, kurcze, nie potrafię 🙁 Jak mam sprzedać konia i zrezygnować z czegoś co jest sensem życia i daje szczęście? Chociaż ostatnimi czasy faktycznie jest i sporym ciężarem.
Zapędziłam się w kozi róg i muszę teraz intensywnie kombinować jak się z niego wydostać.
ushia   It's a kind o'magic
23 listopada 2015 12:02
Karina - nie wiem ile ty masz lat, ale najwyrazniej zycie cie nie nauczylo jeszcze pokory

nie jest istotne co ja uwazam na temat sterylizowania zwierzat
istotne jest co uwaza ich wlasciciel
a jezeli chce zmienic jego/jej poglady nie moge atakowac i krytykowac
musze przekonac i wytlumaczyc

a jezeli juz sie uda to ciesze sie ze koty ok, a gadanie olewam

ty atakujesz
miotasz sie i rzucasz

niewiele w ten sposob osiagniesz a tylko bedziesz, jak sama pisalas "ta zla"
nawet jezeli masz racje - liczy sie rowniez sposob w jaki ja przedstawiasz
pamietaj, ze racja jest jak dupa - każdy ma swoja

tesciowa widzi sprawe ze swojej strony

i nie ma strony "dobrej" i "zlej" - a przynajmniej rzadko
sa tylko strony, ktore nie potrafia / nie chca porozmawiac (a nie wyglosic liste skarg i zarzutow)

owszem, trzeba walczyc o swoje - ale niekoniecznie z ludzmi, z ktorymi zyjesz


pamirowa - oj, dobrze wiem o czym mowisz
tez nie umiem, choc absolutnie nie powinnam miec konia
pocieszam sie, ze to jak z paleniem - niby jak nie palisz to powinnas byc o wiele bogatsza niz palacze, a w praktyce jakos to nie wychodzi 😉

niz zaluj, nie mysl ze mozna bylo to czy tamto - wtedy podejmowalas decyzje ktore wtedy byly ok - teraz jestes madrzejsza, ale to dzieki tym decyzjom nauczylas sie tej madrosci


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się