julka177, Ja w sytuacji, gdy koń zapitala bez sensu i nie chce zwolnić, czy przejść do niższego chodu, działam na zasadzie "Chcesz pobiegać? Nie ma sprawy, pomogę ci!" i przez chwilę skłaniam go to tego, żeby jeszcze dodał. Trudno powiedzieć na jaką chwilę. Niech sobie pobryka i pokwika ile mu trzeba.
Z koniem, który ma nadmiar energii nie ma co za bardzo dyskutować, często trzeba pierwsze 5-10 minut lonży przeznaczyć na spuszczenie niepotrzebnej pary, a dopiero potem przejść do pracy właściwej.
Czyli jeszcze raz: Nie chce zwolnić? Dodaj i zaraz spróbuj skrócić/zwolnić. Nadal nie chce? Znowu dodaj. I do skutku, aż wyluzuje.
Co do reakcji na bat, polecam Ci przepracować wytłumaczenie mu, że to nie jest tylko pomoc popędzająca, ale w takim samym stopniu przesuwająca.
Najpierw w stój obgłaskaj go dokładnie batem, trzymanym odwrotnie. W połowie długości, rękojeścią skierowaną w stronę konia. Głaszcz, drap, łącznie z głową i nogami, pokaż że to nie gryzie, że to tylko wskazówka, będąca przedłużeniem Twojej ręki. Następnie przy pomocy bata naciskającego na różne części konia (łopatkę, bok, zad) poproś o odsunięcie się, ustąpienie od nacisku rączki bata.
Następnie to samo idąc stępem w ręku (tak jak na lonży, ale bardzo krótkiej) głaszcz i dotykaj kunia batem nadal trzymanym odwrotnie. Następnie, niech idąc stępem na krótkiej lonży, odsuwa się od Ciebie. Najpierw od dotknięcia batem odpowiedniego miejsca, potem od gestu batem + cmoknięcia.
No i stopniowo na co raz dłuższej lonży.
Rozumiesz o co mi chodzi?
Trudno powiedzieć, który moment wybrać na te ćwiczenia, czy przed, czy po, czy w trakcie. Jeśli jest faktycznie nabuzowany przed, to lepiej najpierw spuścić parę i dopiero przejść do jakichkolwiek ćwiczeń, gdy już koń będzie cokolwiek myślący. 😉
Co do odginania się/wpadania/wypadania w strasznych narożnikach, wrzucę Ci moje "arcydzieło" sprzed kilku lat, może Ci pomoże:
Najpierw miejsce do przeprowadzenia lonżowania należy sobie umiejscowić w takiej odległości od strasznego narożnika, jaką koń akceptuje.
Należy dbać o to, żeby koń był zgięty w kształt koła, na tyle na ile umie.
Następnie, zaczynasz dyskretnie przemieszczać się z całym swoim kołem w kierunku "potwora".
Jeśli koń zaczyna wpadać/wypadać, możesz znowu się trochę oddalić i po chwili znów spróbować zbliżyć do strasznego miejsca.
I jeszcze jeden trik na "straszne narożniki", czy to na lonży, czy w trakcie jazdy.
Postaw w tym narożniku koleżankę z marchewkami i idźcie do niej raz na jakiś czas w trakcie roboty. 😎
Z braku koleżanki, miej marchewki, czy jakieś tam cuksy w kieszeni i idźcie je spożyć w tym narożniku, kilka razy. 😁
Jeśli robi się to samemu, to fajnie jeśli stoi tam jakieś krzesło, czy coś na czym można położyć smakołyki i zostawić, żeby koń zobaczył, że to tam sobie jest i czeka.
W przypadku łakomczuchów można w ten sposób bardzo szybko uczynić najstraszniejsze miejsce najulubieńszym. 😉