Kto/co mnie wkurza na co dzień?

Gillian   four letter word
01 grudnia 2015 20:00
No właśnie, a rozmawiałaś w ogóle z nimi?
Facella   Dawna re-volto wróć!
01 grudnia 2015 20:54
Pozwolę sobie:
A na konia nas stać. Dokładnie omówiłam to z nimi.


Dramuta, jestem z Tobą  :kwiatek:
No dobra, jak tak, to rozumiem. Myślałam, że rodzice dają na dzierżawę, szmatki, siodło, a tobie mało 😁 Bo takich dzieciorów widuję całą masę.
Ale dalej utrzymuję, że dziecko będzie ważniejsze niż koń. Pogadaj, ale nie wiem, czy to coś zmieni. Siostra faktycznie nierozsądna, ale to też ich dziecko, zawsze będą pomagać.
Nie codziennie, ale boleśnie często:
- wkurzają mnie uwagi/pouczenia otoczenia, że wydatki na konia to zbędne fanaberie. I, że można wydać kasę inaczej (najlepiej na potrzeby krytykujących). Kurczę! Kasa moja? Koń mój? Co to kogo obchodzi? Taki jest mój wybór i już! Mam koniowi łeb odrąbać? Czy oddać na mięso? Wrrrr....
Wiem, że już była o tym rozmowa. Jednak znów mnie w tej sprawie ktoś zaczepił. I to osoba z wyboru nie pracująca a nad własnym kotem trzęsąca się jak porąbana.
Przepraszam, ale mnie to wkurzyło.
Tania, mnie to też wkurza. A - podobnie jak Ty - uważam, że to moje pieniądze (ciężko zarobione) i nic ludziom do tego jak je wydaję... Z tym, ze jak mi ktoś po raz kolejny głupią gadką na odcisk nadepnie odpowiadam, że lepiej "trwonić na konie" niż na wódkę (sssonie?) 😉
Gillian   four letter word
02 grudnia 2015 12:46
"Jakbyś oszczędzała wszystkie te pieniądze wydane na konia to byś mercedesem jeździła!" ... DOKĄD? skoro nie do stajni? 🙂 "Twój koń jest stary/chory? to co teraz oddajesz go na mięso?". Albo wieczne wtręty o jedzeniu koniny... no ludzie są fajni, nie ma co.
I to osoba z wyboru nie pracująca a nad własnym kotem trzęsąca się jak porąbana. 


Wkurzają mnie kociary. Takie prawdziwe. Lubię koty, sama mam kota, ale nie jest on władcą w domu do którego wszyscy się dopasowują i który jest rozpuszczony jak "dziadoski bicz" pomimo, że jest dopieszczony. Tak, kota można wychować. Przykład: Kot koleżanki nasikał koledze (gość) na kurtkę :-O A ona nic... Tłumaczenie "bo on..." No ręce opadają. Nawet nie skarciła tego kota. W ogóle nie wyobrażam sobie czegoś takiego, że kot jest na pierwszym miejscu. Jak leży to nikt nie ma prawa go zrzucić tylko ma usiąść gdzieś indziej. Jak wejdzie na stół no to sobie wszedł. Jak się położył na poduszce to pan/pani leży obok poduszki. Mój też śpi ze mną, w nogach i robię mu miejsce, ale no bez przesady. To jest chore. Znam parę takich osób i mam wrażenie, że mają nie po kolei. Na szczęście więcej znam normalnych posiadaczy futer. A "najlepsze" to są dyskusje nad wyższością kotów nad psami  🤔wirek:
Ja nic nie mam do posiadaczy kotów, pod warunkiem, że o nie dbają. Tak prawdziwie, a nie w gadaniu.
Chodzi i o brak takiej refleksji:
-ja mam kota i jest dla mnie ważny
-ty masz konia i masz się go pozbyć żeby zasilać finansowo moje zachcianki
"Jakbyś oszczędzała wszystkie te pieniądze wydane na konia to byś mercedesem jeździła!"


Taką osobę należy spytać gdzie jest jej mercedes, skoro nie ma konia (chyba, że stoi w garażu, wtedy lipa, trzeba wcześniej zrobić rozeznanie  😉 )
[quote author=Gillian link=topic=20214.msg2459673#msg2459673 date=1449060397]
"Jakbyś oszczędzała wszystkie te pieniądze wydane na konia to byś mercedesem jeździła!"


Taką osobę należy spytać gdzie jest jej mercedes, skoro nie ma konia (chyba, że stoi w garażu, wtedy lipa, trzeba wcześniej zrobić rozeznanie  😉 )
[/quote]

spytać o porsche? ferrari? itd  🏇 🏇 🏇
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
03 grudnia 2015 09:58
Chłop mnie wkurza.
Umówiliśmy się na 10-tą na odbiór mieszkania, jest 10-ta... a on śpi 👿 I ma wywalone. Na moje budzenie go i mówienie, która godzina stwierdził, że "pojedziemy, kiedy on uzna za słuszne".
Kij, że umówiliśmy się na konkretną godzinę. Kij, że wychodzimy na niesłownych. Ważne, żeby on się wyspał 😵
Nie ogarniam kompletnie takiego podejścia. Szału dostaję. To serio taki wielki problem wstać na konkretną godzinę kiedy ma się jakieś zobowiązania? 🤔 To tak dziecinne podejście, że mi witki opadają 👿
CzarownicaSa, zabiłabym ;P I co, ktoś tam na was czekał a wy po prostu nie przyszliście?
Zrobię małego offa, ale myślę, że się nie obrazicie :kwiatek:.
Rozmawiałam tak na 100% szczerze z rodzicami i sami przyznali mi rację, nie dziwiło ich to co powiedziałam. Długo rozmawialiśmy, jestem dobrej myśli co do konia.
Za to dzisiaj dowiedzieliśmy się, że siostra jest w kolejnej ciąży (planowanej). W dodatku bliźniaczej. Ehh... Rodzice są rozczarowani, bo młodego małżeństwa nie stać po prostu. Ale uważają, że skoro młodzi naważyli sobie piwa, muszą je teraz wypić. Z jednej strony cieszę się, że nie będzie teraz "musieliśmy im pomóc", ale z drugiej, jaka by moja siostra nie była, szkoda mi ich, bo łatwo to oni na pewno nie będą mieli. 🙁

W każdym razie dziękuję Wam za wsparcie. Gdyby nie Wy, nie pogadałabym z rodzicami zupełnie szczerze. Dziękuję. :kwiatek: :kwiatek:
Super....Masz zajefajnych rodziców.
A gadać trzeba. Na spokojnie , nie w emocjach.
To bywa trudne ale jak widać wykonalne.
CzarownicaSa jezu jak mnie irytuje takie coś 😀

Mnie zatem wkurza to że w zeszłym tygodniu w piątek dałam sekretarce karteczkę z prośbą o wolny ten tydzień czyli do 4.12 z racji tego że mój facet miał wiele spraw do ogarnięcia i pracę poza miastem na czwartek i piątek, więc nie byłoby jak zająć się dziećmi a nie chcemy obciążać zbytnio rodziców i mojej super śmigającej 73 letniej babci (mimo że super śmiga to ma gorsze dni i wiadomo czasem może źle się poczuć więc jeśli już zostaje z dzieckiem to mój tata musi być w domu) w każdym razie dałam tą karteczkę a sekretarka od razu powiedziała że spoko luz będzie wolne i tak rozpisze grafik. We wtorek telefon że mam dniówkę na piątek do południa bo nie ma kto przyjść, nosz kurna załamka.
Oczywiście przyjść nie mogą osoby które gdzieś indziej pracują a to jest ich praca dodatkowa (to jestem w stanie zrozumieć), jedna Pani która siedzi tam praktycznie cały tydzień od 8 do 18 i ona przychodzi po mnie na popołudnie i jedna osoba "zawód-syn" czyli potomek jednej z osób decyzyjnych w firmie czyli zapewne nie może bo nie chce (często robi takie akcje). I teraz ja muszę kombinować i prosić o wcześniejsze wyjście dziecko muszę odebrać przed 15 z przedszkola na 15.00/15.30 najpóźniej siwemu dać obiad. Nie ma to jak się umawiać że się będzie do 14 pracować i że się chce wolne. Po co marnować czas na takie rozmowy...
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
04 grudnia 2015 09:27
CzarownicaSa, to jest jak dla mnie szczyt braku kultury i , co tu duzo mowic, zwyklego chamstwa. Mam nadzieje, ze chociaz Ty wpadlas na to, zeby zadzwonic przed ta 10 i sciemnic cos o spozniajacej sie opiekunce do dziecka lub innej naglej sytuacji, ktora usprawiedliwa Wasza nieobecnosc/spoznienie.
Sivens, cały zeszły rok z taką mieszkałam. Ona i jej 2 mega niewychowane koty rzadzili calym mieszkaniem. Nie mogłam otworzyc sobie mojego balkonu (miałysmy 2 w mieszkaniu) bo jej koty tam wyjda i zrobia sobie krzywdę. Mieszkanie 3 pokoje, jeden jej, drugi mój a środkowy miał być wspólny. Prawda była taka że ze środkowego urządziła pokoj dla kotów (m.in. drapak gigant, fontanny, kuweta, której nie raczyła sprzątać i cała masa innych głupot). Standardem było porozkładane surowe mieso na podlodze bo koteczki muszą coś dostać (na zasadzie - koteczek miałknie-koteczek musi dostać). Nie zapomnę opie*****lu jakiego dostałam jak zrzuciłam kota ze stołu zeby zjeść obiad. Jak mi jej koty kiedyś rozwaliły buty (emu-podobne) i bezrekawnik puchowy to jej odpowiedź była taka, że to nie kotków wina a ja nie powinnam tego zostawiać na wierzchu (pal licho że buty stały na stojaku w przedpokoju do tego przeznaczonym a bezrekawnik powiesiłam na krześle w moim pokoju...
Nie zapomne też o akcji pod tytułem "z mieszkania robimy dom tymczasowy dla kotów" - bez mojej zgody a przede wszystkim właściciela mieszkania. Któregoś dnia wróciłam po pracy i dostalam zakaz wchodzenia do lazienki bo sa tam 2 nowe koty... Jak powiedzialam nastepnego dnia ze maja zniknąć to usłyszałam żebym sobie zamknęła drzwi w pokoju. Kij z tym że płaciłam za pół mieszkania, które miało ok 45m2 a tak naprawdę wolno mi było korzystać z mojego pokoju, ktory miał 6m, kuchni i łazienki (o ile nie było w niej jakichś nowych kotów). Całe szczęście, że już się stamtąd wyprowadziłam i teraz mam święty spokój.  😉
Koty lubię, są fajne, mam sama 2 w domu. Z tą różnicą, że moje koty są wychowane i wiedzą co im wolno a co nie...
kotlet Dokładnie o czymś takim mówię. Mój kot jak robi coś czego nie powinien to spi*prza w popłochu jak zostanie przyłapany. Też czasem mu pozwalam na więcej np. jak kroję szynkę do jajecznicy to on zawsze przychodzi i prosi i dostaje. Zawsze mu dawałam. Ale to jest jedyny wyjątek. Jak jem to nie pozawalam mu wskakiwać na kolana, bo jem. Może spać w łóżku, ale absolutnie nie na poduszce. Żadnego łażenia po stołach, meblach... jedynym, wyjątkiem jest krzesło czy właśnie łóżko (w nogach). Ale już totalną abstrakcją jest dla mnie sikanie czy inne niszczenie rzeczy gości. I tak mi jest głupio jak ktoś jest "obsierściony". Nie wyobrażam sobie oddawania moczu na cokolwiek w domu  🤔wirek: A ludzie zamiast się spalić ze wstydu i lecieć do pralni to potrafią jeszcze kota tłumaczyć, że on taki biedny i nie rozumie i że nic takiego się nie stało.
kotlet, ja bym bez mrugniecia okiem zrobiła zdjęcia, filmiki zniszczeń i ilości kotów, jakie wspołlokatorka tam przetrzymuje i od razu mail'em do właściciela.
kotów nie lubię, zwierzeta tak, krzywdy nikomu nie mam zamiaru robic, ale wkurzają mnie właśnie takie pro-eko terrorystki robiące domki tymczasowe i ratujące swiat przed niewiadomo czym
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
04 grudnia 2015 10:57
Na szczęście nikt na nas nie czekał na miejscu, babeczka po prostu w biurze była(300m od naszego domu 😁 ) i normalnie się do niej po klucze zgłosiliśmy.
E., na szczęście już tam nie mieszkam, swoją kaucję odzyskalam (i święty spokój). 😉
Wkurza mnie współlokatorka. Mamy bardzo różne poglądy na temat otwierania okna. Ja całe życie śpię przy otwartym, ona wręcz przeciwnie. I w momencie, w którym w pokoju 3x3 zamknie się 3 osoby i nie zostawi żadnego wlotu powietrza, można sobie wyobrazić jak mało atomów tlenu tu zostaje w nocy. Nie chodzi mi nawet o okno otwarte na oścież, no bo ok, jest zima, ale chociaż jakaś szparka. Nic do niej nie trafiają argumenty, że mam astmę, duszę się w nocy, jeśli okno nie jest uchylone, już pomijając fakt, że najzwyczajniej w świecie nie mogę spać w takich warunkach i od września praktycznie codziennie spałam po 2-3 godziny. Teraz śpię na zepsutym łóżku polowym w kuchni, mogę sobie otwierać okno do woli, zapalenie oskrzeli uspokoiło się w dwa dni. Niemniej wkurza mnie to, że do matury zostało 5 miesięcy, a ja w sumie nie mam gdzie mieszkać.

I wkurza mnie to, że skończył mi się ketonal, a kręgosłup nie daje żyć.
efeemeryda   no fate but what we make.
04 grudnia 2015 20:44
ja tam rozumiem wspólokatorkę bo bym chyba zabiła jakby mi ktoś w zime w nocy okno otwierał  😤
ale ja to ciepłolubna jestem i w zimę wietrzę kiedy mnie nie ma w danym pomieszczeniu  😀
wilczyk A nie możecie po prostu wietrzyć porządnie przed spaniem, a w nocy mieć zamknięte? Ja nie mogę spać jak jest mi zimno przez otwarte okno, więc wietrzę przed snem.
wietrzymy, ale po 2 godzinach znowu jest duchota niemożliwa. Swoją drogą, łatwiej się okryć dodatkowo, niż nauczyć oddychać CO2
efeemeryda   no fate but what we make.
04 grudnia 2015 20:47
a może to Tobie jest duszno, a nie "jest duchota" ? Wiem, że się frustrujesz, ale trzeba spojrzeć z drugiej strony. Ja bym była zaraz chora jakby mi ktoś przy tej pogodzie okno w nocy otworzył  😉
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
04 grudnia 2015 20:49
Ja w pełni rozumiem wilczyk Mam ten sam problem.
Też bym była chora. Mi nawet latem, jak się zostawi otwarte okno a nie ma nocą SKWARU, tylko zwykłe ciepło, to jest duże ryzyko, że zachoruję. A teraz? Infekcja na bank!
Też bym była chora na anginę od razu po nocy z uchylonym oknem. Może kaloryfery po prostu skręćcie, zadbajcie o nawilżenie?
wilczyk a pyralgina jakaś nie działa? Bo ja ostatnio przy bólach kręgosłupa sobie stosowałam i było okej. Poza tym naproxen i biofenac czyniły duużo dobrego.

Ja mam tak z moim facetem odnośnie okna, również mam astmę i najlepiej by było by  2 okna mniejsze i większe były chociaż na mikro a kaloryfer na 3, wtedy śpi mi się dobrze. Jestem właśnie po ciężkim zapaleniu oskrzeli i uchylenie okna od razu przynosiło ulgę. Jednak on tego nie  rozumie, bo jest z nami w pokoju roczne dziecko (które przecież wystarczy cieplej ubrać  do snu) i bierze kaloryfer na 4 i tylko małe okno na mikro [*] ja się istnie duszę czasami, sięgam z aktorskim zacięciem po doraźny inhalator i wdycham a ten dalej swoje i tak od miesiąca 🙁

A mnie wczoraj wkurzyła ex właścicielka mojego konia. Skomentowała że siwy że wygląda jak szkapa. CO nie jest prawdą (zdjęcia w wątki o arabach), koń owszem nie chodził 1,5 miesiąca i troszkę mu mięśnie zmalały jednak od tygodnia pracuje i będzie coraz lepiej. Druga sprawa, że brzuszysko miał jak źrebna klacz. No ale nieważne, chodzi mi o to że nienawidzę jak osoba która nie zna się na koniach praktycznie wcale, zniszczyła konia i sprzedała go żebym ja się rok użerała z jego złymi nawykami powstałymi z jej winy (rzadka praca 1-2 w miesiącu, pseudo naturalny trening, puszczanie i gonienie konia w halterze w niebezpiecznych miejscach, niedopasowane siodło, odpuszczanie, karmienie z ręki, nie zrobione zęby, brak jazd z instruktorem/trenerem itd długo by można wymieniać). Jak ona w ogóle może się wypowiadać skoro swoim bezmyślnym działaniem wyrządziła mu wiele szkody co odbijało się nierzadko na zdrowiu jeźdźców którzy na nim jeździli w rekreacji i osób wokół.
Najpierw trzeba spojrzeć na siebie a potem się brać za filozofowanie.
No i chcę jej odebrać prawo do doglądania konia i uzyskiwania informacji na jego temat które było w umowie, bo mam tego dość. (poza tym laska jest strasznie nachalna) w załączniku zdjęcie konia w dopasowywanym przez nią siodle
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się