Sprawy sercowe...

trzynastka   In love with the ordinary
15 grudnia 2015 15:10
Co do "po 'nie kocham Cię' nie ma powrotu" - może to kwestia wieku.

Chyba kwestia psychiki, ja bym Cie pożegnała w tym momencie, a hasło "nie myślałem tak gdy to mówiłem" niewiele by mnie uspokoiło 😉
Dziekuje wszystkim za wsparcie i zyczliwosc.
Probujemy latac wlasnie.
Jest chec z jego strony, rozmawialismy duzo wczoraj. Nie wiem czy sie uda, ale sprobujemy zawalczyc. Przysiegalismy w koncu, dla mnie to nie sa czcze slowa. Niemniej jednak poprosze o kciuki🙂
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
15 grudnia 2015 15:43
Kwestia sposobu myslenia i postepowania. Rzucanie slowami 'po proznicy' jest nie dla mnie. Jesli ja cos mowie/partner mowi i to ze spokojem, widac, ze nie wymyslil tego minute temu, to traktuje to powaznie i tak tez reaguje. Trzeba brac odpowiedzialnosc za wlasne slowa i liczyc sie z konsekwencjami. Tak samo jak nigdy nie rozumialam postepowania 'rzucilam go po to, zeby mocniej zawalcyl/postaral sie'. Ja, jesli przyszlo mi powiedziec komus, ze to koniec, to dlatego, ze to byl koniec i bylam pewna swojej decyzji.

A co do sytuacji, ze facet niby nie kochal, no ale finalnie zostal, choc nigdy nie powiedzial, ze to byl blad czy chwilowe zwatpienie. Rowniez- nie dla mnie. Siedziec jak mysz pod miotla, podsuwac obiadki, prac skarpetki i czekac- odejdzie, czy nie? Ma kogos na boku, czy nie? Zostal, choc nie kochal, bo? Bo mu 'opcja awaryjna' jednak nie wyszla (czeste), albo przemyslal, ze musialby sam prac swoje gacie i gotowac i mu sie odechcialo odchodzenia? Moze to tez wszystko do czasu az jakas opcja realna 'nowej galezi' sie pojawi i znowu sobie przypomni, ze w zasadzie nie kocha od dawna?
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
15 grudnia 2015 16:07
Zostal, choc nie kochal, bo? Bo mu 'opcja awaryjna' jednak nie wyszla (czeste), albo przemyslal, ze musialby sam prac swoje gacie i gotowac i mu sie odechcialo odchodzenia?


Albo przemyślał, że jak Cię zostawi samą z małym dzieckiem na ręku to może zrujnować życie dwóm osobom (kobiecie i dziecku) i wolał wsadzić swoje szczęście do kieszeni, żeby zapewnić komuś godny byt? Oczywiście szafirowa to nie jest personalnie do Ciebie, tylko nie bardzo rozumiem po raz kolejny wywyższania kobiet i umniejszania roli mężczyzn w związkach.
Mężczyźni mają często dokładnie takie same problemy i rozterki, co kobiety, ale są w o tyle gorszej sytuacji, że im nie wypada się do tego przyznać.
Kobieta "ma prawo" mieć zmienne nastroje, chandrę czy po prostu rozpłakać się bez powodu, zawsze można to zrzucić na hormony, czy PMS. Facet ma być silny, stały, pewny siebie i ogarnięty w każdej sytuacji. Oczywiście to jest jakiś tam stereotyp, ale wiele osób naprawdę tak myśli, w tym faceci.
Na dokładkę im jest trudniej mówić o uczuciach, często mają niechęć do mówienia, jeśli sądzą, że druga strona nie jest w stanie im wymiernie pomóc. Mało który facet będzie praktykował "wygadanie się", żeby poczuć się lepiej. To wg nich nie jest żadnym rozwiązaniem problemu i dlatego szkoda na to czasu. Jeśli mają poczucie, że sobie z czymś nie radzą, morze frustracji gotowe. Frustracja przekłada się oczywiście na relacje z kobieta, a kobieta może nie mieć pojęcia, skąd to się bierze, bo przecież facet nic nie mówił. Kółko się zamyka.
Sporo czasu zajęło mi zrozumienie (objawiające się wprowadzeniem tego w życie), że facet czasami musi się z czymś zmierzyć/coś przemyśleć sam i to nie ma żadnego związku ze mną. Skoro uznał, że mu nie pomogę i nie chce się tym dzielić, to jedyne, co mogę zrobić, to uszanować taką decyzję. Zapewnić, że jestem i absolutnie nie brać do siebie tego, że nie będzie chciał za bardzo ze mną gadać. W takiej sytuacji najprościej było zacząć myśleć, że to ja coś powiedziałam/zrobiłam, lub że odsunięcie się na jakiś czas jest skierowane przeciwko mnie. Okazało się to być wnioskiem błędnym.

Dopisek: wyzwanie roku to wesprzeć faceta, ale tak, żeby w żaden sposób nie poczuł się z tym niemęsko  🙄
Kwestia sposobu myslenia i postepowania. Rzucanie slowami 'po proznicy' jest nie dla mnie. Jesli ja cos mowie/partner mowi i to ze spokojem, widac, ze nie wymyslil tego minute temu, to traktuje to powaznie i tak tez reaguje. Trzeba brac odpowiedzialnosc za wlasne slowa i liczyc sie z konsekwencjami.


Najlepiej tak właśnie samemu postępować. Być dorosłym, dojrzałym, prawdomównym, spierać się na chłodno i wyrażać swoje pragnienia po przemyśleniach.

Mówię to z delikatnym sarkazmem (nic osobistego, całość mojej wypowiedzi tu ma charakter ogólny i nie dotycyz nikogo z dyskutujących w tym wątku). Prawie nikt nie jest aż taki dorosły i aż taki nieomylny, i aż taki chłodny i metodyczny, żeby całe życie mu wychodziło powyższe podejście. Prawie każdemu się zdarzy popełnić w życiu błąd. Rozumiem pryncypialną strategię "od razu won" w przypadku nastolatków, potrafię ją zrozumieć w przypadku, proszę wybaczyć brutalność, atrakcyjnych 20-30 latków, którzy znajdą partnera raz dwa, ale za całkowicie błędną uważam w przypadku całej reszty populacji, która nie ma szans w nieskończoność szukać kogoś, kto jest jak skała niewzruszonym, pewnym oparciem. To w książkach i na skrajnych obrzeżach krzywej rozkładu normalnego, wszystkim innym przyjdzie prędzej czy później pokłócić się ciężko z partnerem - i wtedy albo coś głupiego powiedzieć, albo zrobić, albo usłyszeć od drugiej osoby. Podejście skrajnie pryncypialne będzie, pomijając osoby wyjątkowo szczęśliwe, w związkach z aniołami, skutkować rozstaniami i pustką, której nic sensownego na dłuszą metę nie wypełni. I oczywiście, wcale nie każdemu jest potrzebny partner-nie-idealny, sporo ludzi będzie szczęśliwszych samemu, niż z osobą, która ich drażni. Sądzę jednak, że dla większości normalnych ludzi sensowniejszą strategią jest "wybaczaj i licz na przebaczenie jak samemu coś sp..lisz" niż "po pierwszym poważnym kryzysie won". Mówię to z doświadczenia kilkunastu znanych dobrze par, w których bywało słabo, bywało dobrze, i które od nastu lat są ze sobą i żyją normalne życia.

Ł.
sine, zgadzam się w pełni! Bardzo mądre to, co piszesz. I piękna kalka językowa na końcu 😁 Uwielbiam takie kalki, więc nic złośliwego!
sine oczywiście nie ma związków idealnych, im dłużej się jest ze sobą tym jest trudniej i trzeba w związek włożyć więcej pracy. Zgodzę się, że nierozsądnym jest kończenie związku już przy pierwszym kryzysie, ale nie można też generalizować, bo każda sytuacja jest inna.
Dla mnie "nie kocham Cię już" oznaczało by koniec. Komunikat jest jasny i dosadny i w takim przypadku nie ma już czego ratować i naprawiać. Inaczej sytuacja wygląda przy komunikacie "nie wiem czy jeszcze Cię kocham". Tutaj można się zastanowić, dać czas, zawalczyć, spróbować naprawić, bo to jest wątpliwość, którą należy rozwiać. I niestety im dłużej się jest ze sobą, w związek wdziera się rutyna i każdy dzień wygląda tak samo, pojawiają się czasem wątpliwości. Czasem tęskni się za czymś innym, zastanawia się co by było gdyby, bo trawa za płotem zawsze będzie bardziej zielona i tak kusząco inna od naszej, dobrze znanej codzienności.

Wszystko zatem zależy od komunikatu, który od partnera się dostanie. Są takie, które nie zostawiają złudzeń, kiedy nie ma już czego naprawiać, bo nie zostało nic.
robakt   Liczy się jutro.
15 grudnia 2015 18:29
Dlatego ja uwielbiam mojego K. On się nie wstydzi, że czasem przy kłótni (albo raz jak mu sprawiłam cholernie przykrość) się rozpłakał. I za to Go cenię na maksa. Mamy po 21 lat, jesteśmy prawie 4 lata razem, 2 lata mieszkamy razem. Początki były trudne, ze względu na Jego wyjazdy, a teraz wiem, że to była po prostu próba czasu i było warto.
Wszystko zatem zależy od komunikatu, który od partnera się dostanie. Są takie, które nie zostawiają złudzeń, kiedy nie ma już czego naprawiać, bo nie zostało nic.


Też tak uważam. Mistrzostwo w takich kryzysach oznacza umiejętność odróżnienia podłości, nienawiści - od chwilowej słabości partnera/partnerki lub własnej. A jak już się wpadnie w level "zabiłbym Cię tu i teraz ale trochę boję się, że mnie złapią" to nie ma gadania.

Ł.
Ano właśnie... nie ma ludzi idealnych. Nie ma też tak naprawdę cyborgów. Bycie czasem słabym nie jest niczym strasznym. Pozwolenie sobie na słabość, pozwolenie innym na słabość.
I jeszcze to używanie "zawsze" "nigdy". Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że są ludzie, którzy nie popełnią błędu, nie powiedzą za dużo lub za mało, mają przemyślany każdy czyn i gest. Zawsze są odpowiedzialni, w pełni rozsądni, logiczni, itd.
Nie ma tak.
A ja już nic nie rozumiem i tak się zastanawiam... czy facet myśli, zanim posunie się do pewnych kroków? I czy kiedy próbuje się mu coś zakomunikować, to naprawdę trzeba tak solidnie i dobitnie? No nie mam sumienia, nie chcę mu robić jakiejś ostrej awantury, bo i też może nie byłoby o co, gdyby wszystko na świeżo się wyjaśniło, a wygląda na to, że ze zwykłej rozmowy nic nie załapuje. Żadnych sugestii, aluzji ani delikatnie zadanych pytań 😵 a ja się tylko łapię na ten zwalający z nóg uśmiech i spojrzenie no i nara, o wszystkim zapomnę, a sytuacja powtarza się co jakiś czas 😵
Jasne i dobitne postawienie sprawy nie musi oznaczać awantury 😉
Lena, ależ oczywiście że nie! Ale w tej sytuacji w naszym wypadku, z moimi emocjami tak by się skończyło :/ i ostatecznie znowu wyjdzie na to, że będziemy sobie tak tkwić w zawieszeniu, bo już nam się miło i przyjemnie pisze, a do spotkania w cztery oczy jeszcze trochę dni nam zostało i do tej pory znów się wszystko załagodzi...
sine, fajnie przeczytać tu męski punkt widzenia i to jeszcze bardzo sensowny
:winko:
maiiaF osobiście nie lubię sugestii, aluzji i (zbyt) delikatnie zadanych pytań, mimo że jestem kobietą  😉 i doskonale rozumiem, dlaczego ludzie wolą czytelne komunikaty. Jak mówisz tak, żeby odbiorca nie domyślił się, o co Ci chodzi - to już Twój problem, jeśli faktycznie się nie domyślił, a nie jego. Moim zdaniem jak się coś od kogoś chce, to należy mu to powiedzieć jasno i zrozumiale.
pamirowa a bierzesz pod uwagę, że to "nie kocham cię" to może być krzyk rozpaczy? Takie samobójstwo na pokaz?
[quote author=Murat-Gazon link=topic=148.msg2466793#msg2466793 date=1450248841]
Moim zdaniem jak się coś od kogoś chce, to należy mu to powiedzieć jasno i zrozumiale.
[/quote]
No właśnie. I od tego się zaczęło, że ja nie wiedziałam, czy on coś chce, czy tak tylko sobie zagrywa. I do tej pory nie wiem o co jemu chodziło, dlatego podpytuje jak mogę, a on wszytkie niewygodne pytania zbywa... ale masz rację, pewnie to znów z mojej strony idzie coś nie tak. Tylko ja go nie będę "czytelnie" i bezpośrednio pytać, bo właśnie nie wiem o co. Bo się nie określił w ogóle z tym co robił i robi dalej... Chyba czas przestać sobie życie komplikować 😵
Chryzantema   Sięgamy dna, po to by się od niego odbić.
16 grudnia 2015 16:57
Dlatego ja uwielbiam mojego K. On się nie wstydzi, że czasem przy kłótni (albo raz jak mu sprawiłam cholernie przykrość) się rozpłakał. I za to Go cenię na maksa. Mamy po 21 lat, jesteśmy prawie 4 lata razem, 2 lata mieszkamy razem. Początki były trudne, ze względu na Jego wyjazdy, a teraz wiem, że to była po prostu próba czasu i było warto.


Mój chłop 22 lata za chwile i to on nauczył mnie, bym nie wstydziła sie płaczu przy nim.  💃
[b]maiiaF[/b] Mam bardzo małe doświadczenie z facetami, ale to, że do nich trzeba jasne sygnały, prosto i klarownie zdążyłam zauważyć.

Sama jeszcze nie dawno się bawiłam w domysły, jakieś aluzje i powiem tyle -nie było warto.
Dzięki dziewczynom z forum odważyłam się, zapytałam wprost, nie żałuje bo mam teraz jasną sytuacje.
Nie było żadnej awantury, po prostu szczera rozmowa.

A utrzymuje z nim kontakt nadal, jest dobrze, ja się odkochuje powolutku.
Zaczęłam zauważać innych facetów, oni mnie  🤣
Sonika, wyszło na to, że źle się wyraziłam. Bo jakieś nowe sygnały to on wysyła, nie ja 😁 i żałuję że na gorąco, od razu wprost nie zapytałam "o co ci chodzi"... Teraz jest trochę za późno na wracanie do tamtej konkretnej sytuacji chyba, no nie powiem "ej a wtedy w sobotę to co miałeś na myśli?", bo przy gadaniu codziennie po kilka godzin to już trochę się rozmyło, a z tym jego ogarnięciem to i tak by nie wiedział o które sobotnie "to" mi chodziło... bo dużo się działo 😵
Zostawiam, niech się dzieje co chce, tyle mi się nawarstwiło i zepsuło ostatnio, że mam chyba ważniejsze, bardziej znaczące sprawy do naprawiania...
maiiaF Ja wracam jesli cos jest nie zrozumiałe.
Ale i tak najważniejsze jest to co ty czujesz.
Znasz siebie i jego lepiej niż którakolwiek z nas. Można dawać rady internetowe, ale to to tylko rady.
Słuchaj siebie.
Sonika, wychodzi na to, że...chyba znam go dużo gorzej, niż się spodziewałam 🤔 a z tym co czuję to też nie jest najlepszy wyznacznik, bo ja jestem bardzo tkliwa na takie rzeczy, a dla niego to chyba jednak było takie tylko o, rzucenie hasła bez żadnego przemyślenia. Nie chciałam zaczynać rozmowy z pytaniem wprost ode mnie, bo wziąłby mnie pewnie za jakąś wariatkę, gdybym zapytała go o coś na co on, robiąc, nie zwrócił szczególnej uwagi. I chyba tak było... zaraz jeszcze odwróci wszystko przeciwko mnie, to już naprawdę lepiej zostawić wszystko w cholerę 😂
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
16 grudnia 2015 19:44
maiiaF czytam Cię i czytam, ale piszesz tak chaotycznie, że w sumie nie wiadomo o czym mówisz  😉 Ten facet to Twój chłopak?
No ja zrozumiałam, że są na etapie 'obwąchiwania się'. 😉 Może się mylę, bo rzeczywiście ciężko stwierdzić, ale z drugiej strony nie widzę powodu by swojego faceta nie spytać wprost, nawet o sytuację sprzed tygodnia.
maiiaF to, jak dla mnie, powinnaś mu powiedzieć ze jestes wyczulona. I albo zacznie uważać na gesty albo wręcz przeciwnie. Ale powinien wiedzieć.
Nie wyjdziesz na wariatke, jesli mu choc cokolwiek zalezy to cie wyslucha i prawdopodobnie przyjmie do wiadomości.

Nawet "mój" niedojrzaly dupek tak zrobił, a spodziewałam sie ze mnie wyśmieje.
estena   Wariat nad wariaty.
17 grudnia 2015 05:10
A ja mam pytanie do was jak wygląda kontakt między wami w waszych związkach? Tzn chodzi mi o to czy często w ciągu dnia do siebie piszecie, dzwonicie? Pomijając oczywiście mieszkanie razem. Czy tylko ja się wkurzam jak nie ma kontaktu w związku przez kilka dni? Biorąc pod uwagę to, że jesteśmy zaręczeni...
My mieszkamy razem, wczesniej pracowalismy tez razem tylko dzielilo nas pietro.
Teraz pracujemy osobno i bywa roznie. Czasem whatsapp sie pali, a czasem nie kontaktujemy sie w ogole.
Ale kilka dni braku kontaktu? Hmmm dziwne
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
17 grudnia 2015 06:01
maiiaF, no jak Ty teraz starasz sie pisać zrozumiałe, a do niego jeszcze w zawoalowany sposób... No to ja sie nie dziwie, ze nie chwyta aluzji...
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
17 grudnia 2015 07:17
estena, kontakt jest cały czas, telefoniczny, smsowy czy mesendżerowy. Oczywiście nie wiszenie na sobie, odpisywanie co 2 minuty, ale jednak. Bez względu czy mieszkamy razem czy nie widzieliśmy się tydzień.
Brak kontaktu przez kilka dni u mnie by nie przeszedł 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się