Kącik WEGE DZIECI oraz matek/ciężarówek myślących "alternatywnie" :-)

maleństwo, moje dziecko od zawsze miało wybór.
Jak miał rok to sobie nawet i buty wybierał na swój jedyny i zrozumiały sposób.
Ponad roczne dziecko spokojnie potrafi dokonać wyboru tego, co mu sie podoba.
u nas też od dawna wybór działa. Jest bardzo dumny kiedy wybiera miseczkę, kaszkę, ciuchy, w sklepie jakieś pierdoły do kupienia. Jak tylko zrobił się kumaty, koło roku, to dawałam do wybrania coś.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
29 grudnia 2015 19:28
Mi nie o wybór chodziło, tylko o kupno szczoteczki jako motywator do mycia. Jak obserwuję swoje dziecię, to nie sądzę, aby na t etapie takbto zadziałało, dlatego się głośno zastanawiam 😉 Spokojnie, nie napisałam, że to zła metoda 😉
...bajki ulubionej nie ma... bo nie ogląda 😎  ale poszłam za Waszymi radami.. szczoteczka miękka, ta silikonowa dla niemowlaczków, troszkę ziajki i pomemlał, chwaliłam, to memlał dalej. Na koniec troche przytrzymałam mu głowę i gdzie nie memlał pociurałam swoim palcem w tej osłonce i jakoś poszło....

dziękuję za motywację!!! :kwiatek:
slojma   I was born with a silver spoon!
29 grudnia 2015 20:50
deksterowa wiesz u nasty byl chwilowy bunt na szczoteczke z tydzien jakies 3 miesiace temu ale konsekwentnie mylam nawet przez te 15 sekund by wiedziala ze trzeba. Teraz sama po sniadaniu i przed snem idzie do lazienki pokazuje szczoteczke i myjemy. Ba nawet udaje ze wyciska paste na szczoteczke taka modrala.
My myjemy laverą bio dla dzieci też z ksylitolem. Bunt też był chociaż od pierwszych dni gmerałam w paszczy i przemywałam wacikiem z wodą, a potem silikonową szczoteczką. Pomogło kupienie pasty, nowej szczoteczki i zabawa. Tata mył zęby w tym samym czasie, miś mył zęby. Helka myła zęby pluszakom i nam - jakoś poszło. Teraz bardzo lubi. Jak my skończymy myć jeszcze sama gmera szoteczką.

Za to ostanio nie wiem do końca jak sobie radzić z jej frustracjami co by nie potęgować. Ma czasem takie momenty lub dni, że dużo piszczy, jak coś nie idzie po jej myśli. Staram się proponować pomoc, prosić żeby wyjaśniła o o chodzi, odwracać uwagę też czasami. No ale bywa że ręce i cierpliwość i uszy odpadają i zamiast jakoś sensownie to powtarzam nie trzeba krzyczeć, nie piszcz i takie tam. Macie jakieś sposoby, rady? Może to taki okres i wystarczy milion razy tłumaczyć, nie wiem już...
jak jest bardzo źle, biorę na kolana, przytulam(obezwładniam troszkę, bo witki latają ) i się uspokajamy.
slojma   I was born with a silver spoon!
30 grudnia 2015 07:49
pani myk vivi tez miewa takie akcje co prawda na razie rzadko.  Ja duzo rozmawiam o uczuciach gdy cos jej nie wychodzi gdy cos sie dzieje.  Czesto pomaga.  Pozwalam tez na wybuch emocji by po kilku chwilach zaproponowac przytulenie.  Najczesciej po chwili przytulenia przechodzi.
deksterowa pani myk przypomniala mi tez co ja robiam, pozwalalam jej myc moje zeby.
Im więcej takich pisków "bo klocki się nie chcą ułożyć" - tym bardziej trzeba się nauczyć je ignorować.
To już nie jest dzidziuś do którego się leci na każde kwęknięcie. 😉
Ja miałam problem ze stopniowym przestawieniem się, ale się nauczyłam.
Oczywiście absolutnie nie chodzi o to, żeby ignorować uczucia dziecka! Ma prawo się złościć na klocki. Ale uczyć się, że mama przyleci na każdy pisk - niekoniecznie. Mi się lepiej sprawdziło uczenie, że jeśli czegoś ode mnie chce, to musi do mnie przyjść, albo powiedzieć "mamo, pomóż mi" (czy tylko "mamo" w przypadku mniejszych), a nie wrzeszczeć i piszczeć.
Na początku było to dla mnie bardzo trudne, ale gdy nauczyłam się nawet nie drgnąć i wręcz odwracać wzrok, gdy widziałam, że to typowy "wkurw na klocki", okazało się że Gabryś znacznie szybciej się z klockami dogaduje i znacznie rzadziej na nie złości.
Do tego często mówiłam mu, gdy obrażony na klocki przychodził do mnie się przytulić "Jesteś zły? Bo klocki się rozsypały? Rozumiem Cię."
Złość jest normalnym uczuciem, jak każde inne, dziecko musi się z nim zapoznać, nauczyć się sobie z nim radzić i o dziwo (dla mnie o dziwo 😉) wcale nie wymaga to za każdym razem natychmiastowej interwencji i asysty mamy. 😉

Co do mycia zębów, też zapomniałam o tym patencie - mycie zębów rodzicom i zabawkom też zaliczyliśmy oczywiście. 😁
Poza tym do tej pory praktykujemy mycie jednocześnie z kimś, a przy tym jakieś wygłupy typu "a ja myję tak, a ja tak, a ja mam zęby jak rekin, a ja jak lew...".
leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
30 grudnia 2015 11:21
[quote author=maleństwo link=topic=96101.msg2472402#msg2472402 date=1451413236]
Pomysł fajny, ale chyba dla trochę starszego dziecka? Nie wiem, może Maciuś jest inny, ale moja, dwa miesiące starsza, raczej nie zwróciłaby szczególnej uwagi na fakt kupowania szczoteczki ani nie powiązałaby go z wydarzrmiem pierwszego mycia...
[/quote]

maleństwo
dokładnie to samo przyszło mi do głowy. To jeszcze małe dziecko. Samo kupienie szczoteczki fajne.Jak najbardziej wybieranie czegoś jest ok.  Ale moja Milenka zdecydowanie nie kojarzyła by już nagrody z wydarzeniem. Przyjeła by to raczej jako fajny nowy gadżet nie koniecznie kojarząc go z tym, że to za umycie zębów. No i sam wybrany przedmiot (tu szczoteczka) też mógłby sie okazać jedynie fajnym gadżetem nie koniecznie używanym potem zgodnie z przeznaczeniem.  Choć może dzieci są różne. Może po wielu powtórzeniach schematu coś by zajarzyła.
Całość - "wydarzenie" - jest troszkę za bardzo rozciągłe w czasie dla takiego małego dziecka. Procesy poznawcze takiego malucha są jeszcze jakie są. Uwaga krótkotrwała, pamięć, spostrzeganie, myślenie itd. są jeszcze bardzo specyficzne.

Też jak ja uczę nowych rzeczy to na miśkach i nas, rodzicach. Tak jak Julie pisała. Akurat z myciem zębów nie ma wielkich problemów, ale juz np czyszczenie nosa, przemywanie oczu herbatą w razie potrzeby, aplikacja kropli, podanie leków mimo usilnych starań, chwalenia, pokazywania na miśkach i na nas wcale nie działają 🙂 Ot za cwana bestia. Pchanie tatusiowi łyżeczki do buzi czy fridy do nosa jest super.W 2gą stronę już  nie 🙂   😀iabeł:
O Julie może faktycznie za szybko reaguje. Mam doświadczenie, że ona się nakręca strasznie. Przemyślałam i może zamiast pytania "chcesz pomocy?", będę jej więcej do głowy tłukła, żeby poprosiła, powiedziała jak jej nie idzie z czymś.
Slojma my o uczuciach też dużo rozmawiamy, ale na razie niedużo to daje, raz wiadomo ograniczona zdolność kontroli w tym wieku, dwa jest raptuskiem po mnie niestety 😉 ale myśle, że z czasemto mówienie  zaprocentuje.

nika przytulaki dobre na wszystko, ale czasem się nie daje, odpycha się wygina i krzyczy jeszcze bardziej, wtedy po prostu jestem, mówię właśnie że jak bedzie gotowa to przytulę, głaszczę jeśli się daje 😉. Ale takie akcje to głównie jak się przebudzi z dymiącą czachą podczas zabawy jest mniej hardcorowo 😉
O Julie może faktycznie za szybko reaguje. Mam doświadczenie, że ona się nakręca strasznie. Przemyślałam i może zamiast pytania "chcesz pomocy?", będę jej więcej do głowy tłukła, żeby poprosiła, powiedziała jak jej nie idzie z czymś. No właśnie o to chodzi. 😉 Ja też leciałam za szybko, od razu się zrywałam na każde kwęczenie "bo trzeba dziecko ratować". 😉 Stopniowo przychodzi czas, że już nie trzeba, a wręcz jest to niewskazane. Czasem zabawki, czy jakieś przedmioty nie współpracują, a jakieś czynności nie wychodzą. "Ratunek" mamy niczego tu nie zmieni, tylko może powodować, że dziecko będzie robić co raz większą aferę, z najdrobniejszych przeciwności losu. 😉

nika przytulaki dobre na wszystko, ale czasem się nie daje, odpycha się wygina i krzyczy jeszcze bardziej, wtedy po prostu jestem, mówię właśnie że jak bedzie gotowa to przytulę, głaszczę jeśli się daje 😉. Ale takie akcje to głównie jak się przebudzi z dymiącą czachą podczas zabawy jest mniej hardcorowo 😉

u nas jest nakręcanie się, nie ma szans, jak Julie pisze- ignorować bo dochodzi do aktów wandalizmu i autodestrukcji. Staram się wyczuć, czy to jest tylko jęczenie "mamamamama", czy już frustracja. Frustrację przerywam "przytuleniem"- obejmuję i przytulam, tak by ograniczyć wierzganie i gryzienie, uspokajam, ostatnio liczymy do trzech i głęboko oddychamy. Pomaga.
ash   Sukces jest koloru blond....
30 grudnia 2015 21:24
nerechta, rewelacja! Zgadzam sie z tym w 100%, a przy okazji ukradkiem wycieram łzy które popłynęły pod koniec tego tekstu. Eh
nika77 no właśnie jeszcze charakter gra rolę, Helka potrafi też się nakręcić  - tzn. nie niszczy ale jęczy bardziej i przechodzi w krzyki. Nie chcę pogłebiać tego zachowania. Pokombinuję z tłumaczeniem bardziej. W tym temacie zamówiłam zresztą: wierszyki o złości i radości
Mam wrażenie, że po moim pobycie w szpitalu tak się spotęgowało, podejrzewam wpływ przebywania z  moim mężem u dziadków 😉 a może po prostu się zbiegło z takim etapem.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
31 grudnia 2015 08:06
Nerechta w pełni się zgadzam z tym tekstem! Chyba jeden z lepszych, jakie czytałam!
ner Fajny tekst! Tez sie z nim totalnie zgadzam. Juz jest lepiej, a bedzie jeszcze fajniej. Najbardziej smuca mnie teksty rodzicow dzieci nastoletnich, robiacych ze swoich pociech niemalze diabelskie wcielenia i czasem wyrazaja sie wielce niepochlebnie o -bylo nie bylo- swoich dzieciach. Kiedys wstawialismy tutaj tekst "Mamo juz cie nie potrzebuje". Byl dla mnie esencja macierzynstwa i swietnym uzupelnieniem Twojego linka.
Nikt nie powiedzial, ze posiadanie dzieci, to czas uslany rozami i nie wiem, czemu na taka wizje jest taki spoleczny nakret. Ja tam sobie wyobrazalam wlasnie umazane buziaki, palca w nosie i poranku (co zdarzylo sie nam dzisiaj 😉 ) i otarte kolanka.  😉

pani Myk A tak na marginesie, to zachowanie Heli pewnie jest jakas tam forma odreagowania calej sytuacji pt. "nie ma mamusi" (poza wplywem rodziny).
Fajny tekst. Ja po prostu uwielbiam jak ludzie pytaja ile moje dzieci maja lat, po czym z troska kiwaja glowa - Male dzieci-maly problem, duze dzieci -duzy problem. ZOBACZYSZ!!!
No wiec ja nie widze. Im wieksze dzieci, tym wieksza radosc z nich mam JA.
Dla mnie traumatyczne bylo te kilka lat calodobowego czuwania, czulam sie jak w wiezieniu z wyrokiem dozywocia 🤔
Z kazdym rokiem jest mi latwiej i przyjemniej. Coz za ulga jest, kiedy moge wyjsc z domu zostawiajac dzieci same! Ja ide na 7 do pracy, oni na 8:30 do szkoly, wstaja, robia sobie sniadanie, wychodza, ida sami do szkoly, wracaja sami zanim ja wroce z pracy. Nie mam lamiglowki jak zorganizowac swoje zycie, zeby jednoczesnie zajmowac sie dziecmi.
Cudne jest tez to, ze problemy rozwiazujemy rozmowa na poziomie istot rozumnych 😀
leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
01 stycznia 2016 10:33
Dla mnie traumatyczne bylo te kilka lat calodobowego czuwania, czulam sie jak w wiezieniu z wyrokiem dozywocia 🤔
Z kazdym rokiem jest mi latwiej i przyjemniej.


Naboo bardzo to prawdziwe co napisałaś. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Mam dokładnie tak samo. Czekam dnia kiedy Milenka się usamodzielni. Pobawi sama. Zajmie choć na chwilę sobą.
Kocham ją srasznie i cieszę się że jest. Ale jednak małe szambo w głowie się robi jak non stop za dzieckiem łazisz. Zdychasz wieczór a jeszcze nie jesteś pewna kładąc sie czy coś odpoczniesz. Dla mnie to chyba jest najgorsze. Ta niepewność co przyniesie noc .

Na poprawę humoru zdołowanej duszy matki.) kupiłam wczoraj nowy laptop. I ? I ku....a okazało się że CD-ROM nie działa. Buaaaaaaaaaaaa. Jakym miała czas na załatwianie. Już nie wspomnę o odkładaniu grosza i takim pechu.
Fajnie sie ten mój Nowy Rok zaczyna 🙂
Fajny tekst. Ja po prostu uwielbiam jak ludzie pytaja ile moje dzieci maja lat, po czym z troska kiwaja glowa - Male dzieci-maly problem, duze dzieci -duzy problem. ZOBACZYSZ!!!
No wiec ja nie widze. Im wieksze dzieci, tym wieksza radosc z nich mam JA.
Dla mnie traumatyczne bylo te kilka lat calodobowego czuwania, czulam sie jak w wiezieniu z wyrokiem dozywocia 🤔
Z kazdym rokiem jest mi latwiej i przyjemniej. Coz za ulga jest, kiedy moge wyjsc z domu zostawiajac dzieci same! Ja ide na 7 do pracy, oni na 8:30 do szkoly, wstaja, robia sobie sniadanie, wychodza, ida sami do szkoly, wracaja sami zanim ja wroce z pracy. Nie mam lamiglowki jak zorganizowac swoje zycie, zeby jednoczesnie zajmowac sie dziecmi.
Cudne jest tez to, ze problemy rozwiazujemy rozmowa na poziomie istot rozumnych 😀

dokładnie tak. Dopiero odżywam i dlatego przykro mi, że projekt drugie dziecko nie wypalił rok temu, teraz to ostatnie o czym marzę...To będą inne problemy, ale nie 24/dobę coś. Jak nie cycek, to pielucha, jak nie płacze nie-wiadomo-o-co, to płacze bo zęby/kolka/cokolwiek, jak nie uleje, to zwymiotuje, jak położę, to nie wiem kiedy wstanie....Oczywiście teraz to przedstawiam w najgorszym świetle, ale nie rzygałam tęczą.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
02 stycznia 2016 07:51
Jak mi ktos przy moim niemowlaku rzucal tekstem 'male dziecko, maly problem...' to mialam ochote trzasnac. Tak serio serio. A jak na naswietlenie sytuacji reagowal dodatkowo poblazliwym usmieszkiem z 'oj, przesadzasz...' to w myslach robilam mu bardzo zle i bolesne rzeczy. Wiem, po prostu WIEM, ze nigdy nie bedzie juz tak zle jak z Jaskiem-niemowlakiem. Beda inne troski, bede sie milion razy zamartwiac i szukac rozwiazan, ale na bank nie bede chciala serio skakac z balkonu i wyc pol dnia jak zwierze z niemocy, zmeczenia i braku widokow na zmiane.
Nic mnie nie cieszy bardziej jak rozumnosc mojego dziecka, to, ze mozna wytlumaczyc cos jak normalnemu czlowiekowi i w wiekszosci przypadkow uzyskac zrozumienie. Ze pojmuje konsekwencje i zwiazki przyczynowo-skutkowe oraz ze komunikuje sie zdaniami, a nie wrzaskiem i rykiem. Zdecydowanie teraz to jest bajka, choc charakterek to on ma.

Teraz juz jestem bogatsza o doswiadczenie i po prostu zyciowo madrzejsza. Zamiast strugac matke polke meczennice mam zamiar korzystac z kazdej mozliwej pomocy, nie rezygnowac ze swoich potrzeb i generalnie we wszystkim znalezc miejsce na siebie.
Jak mi ktos przy moim niemowlaku rzucal tekstem 'male dziecko, maly problem...' to mialam ochote trzasnac. Tak serio serio. A jak na naswietlenie sytuacji reagowal dodatkowo poblazliwym usmieszkiem z 'oj, przesadzasz...' to w myslach robilam mu bardzo zle i bolesne rzeczy. Wiem, po prostu WIEM, ze nigdy nie bedzie juz tak zle jak z Jaskiem-niemowlakiem. Beda inne troski, bede sie milion razy zamartwiac i szukac rozwiazan, ale na bank nie bede chciala serio skakac z balkonu i wyc pol dnia jak zwierze z niemocy, zmeczenia i braku widokow na zmiane.
Nic mnie nie cieszy bardziej jak rozumnosc mojego dziecka, to, ze mozna wytlumaczyc cos jak normalnemu czlowiekowi i w wiekszosci przypadkow uzyskac zrozumienie. Ze pojmuje konsekwencje i zwiazki przyczynowo-skutkowe oraz ze komunikuje sie zdaniami, a nie wrzaskiem i rykiem. Zdecydowanie teraz to jest bajka, choc charakterek to on ma.

Teraz juz jestem bogatsza o doswiadczenie i po prostu zyciowo madrzejsza. Zamiast strugac matke polke meczennice mam zamiar korzystac z kazdej mozliwej pomocy, nie rezygnowac ze swoich potrzeb i generalnie we wszystkim znalezc miejsce na siebie.


dokładnie.
Ale, nikt tak nie dopieprzy kobiecie, jak druga kobieta. Te Matki Polki Wszechwiedzące kopiące swą mundrścią te skołowane, zmęczone.
szafirowa Zapomnialam ci pogratulowac w drugim watku, wiec nadrabiam! Podziwiam, ze po tych atrakcjach zdecydowaliscie sie na drugie (i w gratisie trzecie😉 ) dziecko! Trzymam kciuki, zeby tym razem bylo cudownie, mimo podwojnego obowiazku. Ostatnio moj wujko-kuzyn opowiedzial mi historie swoich sasiadow i stwierdzilam, ze napisze ci ja "na pocieszenie" 😉 Otoz para rozwodnikow posiadajaca po jednym dziecku z poprzednich malzenstw zdecydowala sie na jedno wspolne. Haha. Tylko zaciazyli, nie pojedynczo, nawet nie z blizniakami, a trafily sie im trojaczki  😎 😎 😎 Babka podobno przez 2 tygodnie po tej wiadomosci wpadala w histeryczny smiech bez wzgledu na to, co ktos jej powiedzial. Los im splatal figla ewidentnie.


nika77 Absolutnie popieram! Doszlam nawet do wniosku, ze nie lubie kobiet w wielu przypadkach i szczerze wolalabym towarzystwo faceta-ciapy dzieciowego  🤔 Mnie oprocz rowiesniczek denerwuja wielce doswiadczone starsze kobiety, ktore wciskaja na kazdym kroku swoj punkt widzenia nie wczuwajac sie w dana sytuacje/dziecko.

Patrze, ze srednia wieku dzieci, ktorych mamy odzyly  po poczatkowych trudach, to ok. 2-3 lata. Nie wiem, jaki musielismy miec porownywalnie hardcore i jak bardzo sie wszystko zmienilo ostatnio, ale moje dziecko ma prawie 11 miesiecy i czuje sie lekka jak ptak w porownaniu do sytuacji sprzed..4-5 miesiecy i wczesniej. Przypatrzylam sie ostatnio coreczce nerechty, ktora ma fukcje lezenia i przygladania sie majac 3,5 mies., po czym stwierdzilam, ze ja tego w ogole nie znam. U nas byly ryki-sryki i ciagle owijanie sie szmata dla zaspokojenia potrzeb mojego dzieciaczka. I chociaz teraz Paulina wymaga 99% mojej uwagi, to z tym 1% luzu czuje sie niczym krolowa swiata  😂

myslalam ostatnio o tym i doszlam do wniosku, ze kazde dziecko jest jednak skrojone pod rodzicow i dokladnie takie, z ktorym rodzice sobie poradza i wiele sie po drodze naucza. Czasem/czesto sa to bardzo trudne doswiadczenia, ale rozwijajace i na miare wytrzymalosci (choc wcale sie tak nie wydaje).
Wszystkim matkom nalezy sie ogromny szacunek, bo nie zawsze jest lekko i przyjemnie nawet z dzieckiem aniolkiem. Niemniej jednak wiedzac, o ile mi latwiej z moim dzieckiem niz niektorym z was nie moge wyjsc z podziwu jak dalyscie/dajecie rade.  Big  👍

Dzisiaj u nas ciezka lekcja - kot przebiegl i rozryl Idze pol twarzy. Nie jestem w stanie opisac, jak bardzo mnie to rozwalilo, ale tez znowu pokazalo, jak wazny jest zrownowazony maz, ktory poskladal nas do kupy 😁
Takie emocje, ze teraz spia obydwoje (serce matki nie usnie  😁 ), jak wstana jedziemy pokazac buzie na sor.
Gillian   four letter word
02 stycznia 2016 11:16
nerechta, na szycie rany jest 6 godzin więc może lepiej przyspieszyć.
szafirowa, taki Jasiek to jeden na milion, więc chyba nie masz aż tyle pecha, żeby bliźniaki były w takim typie.

Ja na szczęście nie słuchałam żadnych dobrych rad, tylko żyłam nadzieją, że dziecko trochę podrośnie i się odczepi. Choć nie jest ani płaczliwa, ani wrzaskliwa to jednak do niedawna była mega absorbująca. Teraz zachowuje się jakby się naćpała czegoś, lata jak nakręcona, nie usiedzi kilku minut w jednym miejscu, ale przynajmniej ja mogę siedzieć spokojnie jak ona się bawi obok i tylko co kilkanaście minut coś chce ode mnie lub poda mi jakąś zabawkę. I już można spokojnie ugotować coś, co prawda z asystą i musi pomagać, ale już przynajmniej bez wrzasków.
mysle ze nie jest do szycia, juz sie zaklepilo tyle ze zaczrwienienie male jest. Posmarowalam miodem, zobaczymy co powie lekarz.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
02 stycznia 2016 12:48
nerechta, a psiknelas uprzednio octeniseptem? Rany po zwierzakach lubia sie dluzej goic ze wzgledu na ilosc bakterii, ktora do nich trafia. Ja bym tylko psiknela ze 3 razy dziennie i finito- niczym nie smarowala, zeby nie robic warstwy na rance. Jakby octenisept nie dal rady to dopiero cos, ale to juz pewnie z antybiotykiem.
nie lubię kocich pazurów, pryskałabym octaniseptem albo smarowała czymś ze srebrem
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się