PSY

cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
04 lutego 2016 11:45
Hiacynta - ależ ja spiesze się straszliwie i to jest zawsze z zegarkiem w ręce, bo po psach do konia jadę, a w przerwie trzeba obiad zrobic i lekcje sprawdzic  😜

po prostu "spacer z psami" mam na liscie obowiązków - mega przyjemnych, ale obowiązków 🙂



Podziwiam wszystkie obowiązkowe mamy. Nie wiem jak to robicie: praca, dzieci, psy i dom. Szacuneczek!
ushia   It's a kind o'magic
04 lutego 2016 11:46
mam w domu, bardzo delikatnie mowiac, balagan 😉
bo jednak doba ma 24h a i spac czasami trzeba 🙂
Wiesz co ushia - faceci mogą się poczuć urażeni, ale dochodzę do wniosków, że to nasze, kobiece poczucie odpowiedzialności za inną istotę sprawia, że w taki sposób podchodzimy do psów - bo u mnie to wygląda w miarę podobnie (z tym, że ja nie mam dzieci, więc tym bardziej dla Ciebie  :respect🙂. Generalnie staram się im zorganizować jakieś atrakcje (e.g. bieganie za piłeczką) przynajmniej raz dziennie, a jak nie wychodzi, to robię mini szkolenie w domu lub wyciągami jakieś gryzaki. Ostatnio pogoda nie sprzyja puszczaniu psów na osiedlu, bo straszne mamy błocko, więc codziennie rano biorę psy na 3-4km jogging, chociaż cholernie mi się czasem nie chce, szczególnie, jeśli poprzedniego wieczora dostałam konkretny wycisk na aikido a potem nie zjadłam kolacji. Pada, nie pada, śnieg, minus 15 - psy trzeba zmęczyć.
W sumie zamiast brać psy na biegi mogłabym sobie przecież pospać do 8 - ale mogę tak zrobić co najwyżej okazjonalnie, bo psy i ich dobre samopoczucie są dla mnie ważniejsze. Miałabym wyrzuty sumienia, jakbym je tylko brała na 5min siku przed wyjściem do pracy.

No i wracając do meritum - w takim postrzeganiu psów zdaję się być do pewnego stopnia odosobniona w moim gospodarstwie domowym 😉 odbębnienie bylejakiego spaceru mojemu facetowi, który notabene nasze psy  bardzo kocha i o nie dba - przychodzi znacznie łatwiej, przy czym i nie wygląda, żeby miał jakiekolwiek wyrzuty sumienia, jeśli w tygodniu wychodzi z nimi praktycznie tylko na sikrundę. Może to zależy od osobnika, ale widzę w tym pewną analogię do spacerów z dziećmi - moja siostra wychodziła na dwór z synkami kiedy tylko mogła, natomiast jej mąż - notabene bardzo fajny tata- często stwiedzał, że "na pół godziny to mu się nie opłaca" itp 😉
ushia   It's a kind o'magic
04 lutego 2016 12:08
no cos w tym jest, aczkolwiek chyba dotyczyc uniwersalnie, bez podzialu n aplec, poczucia odpowiedzialnosci
u mnie jeszcze jest to, ze ja bardzo cenie czas - i wiem, ze niby jak dzis nie pojde / nie pobawie sie z psem to nic mu nie bedzie, ale tego "dzis" nie bedize juz nigdy, nie da sie nadrobic, moj pies juz nigdy wiecej nie bedzie mial roku czy dwoch, malo tego nie zrozumie, ze dzisiaj pancia to musi cos tam, ale poczekaj do jutra
a z takich "tylko dzis" latwo uzbierac duzo dluzszy czas
galop Roczny labek, który dotychczas mieszkał w boksie może być trudny... Pewnie nie był poddany szkoleniu, a ten wiek jest bardzo specyficzny - na Twoje warunki chyba duże ryzyko. Ja mam Femi od szczeniaka i baaaardzo sobie chwalę, ale poświęciłam jej bardzo dużo uwagi za malucha. Teraz mam bardzo fajnego psa (ideał!), choć wybiegać się musi. Nie to, że nie polecam labradorów, ale od roczniaka to już lepszy albo szczeniak albo chociaż 3-4 letni labek, o którego zachowaniu i nawykach już coś wiadomo. Dla dzieci labki - rewelacja. Ale tylko jeśli są odpowiednio wychowane, bo miałam styczność z dwoma młodymi psami, które były po prostu niszczycielami i wulkanami energii. Wynikało to oczywiście z przeświadczenia właścicieli, że labki to takie łatwe psy i w zasadzie to niewiele trzeba przy nich robić. A one są kochane, jeśli są... kochane. Trzeba im poświęcić sporo uwagi, bo bardzo lgną do człowieka. I to dobrze: bo szybko Cię szanują, ale jeśli to zaniedbasz to tak jak z dzieckiem wymagającym uwagi - będą coraz bardziej nieznośne.


A my jutro lecimy do weta, ech.
galop, te młode labki, które spotykam ostatnio są: bardzo silne, bardzo żywiołowe, bardzo roztrzepane. W życiu nie zostawiłabym ich z dzieckiem, nie sądzę też abym któregokolwiek z nich mogła prowadzać na spacer w stanie, w jakim one są obecnie (przedział rok-2 lata).

No co Ty, przecież labki to psy rodzinne, dla dzieci! Tak jak Goldeny 👀


ushia u mnie to samo. "Przecież był już dzisiaj godzinę na dworze po południu, to nie może teraz na 5 minut na siku tylko?" 🙄
Jak jest ładna pogoda, jesteśmy nad jeziorem czy coś, to potrafi ganiać z psem 1,5h, ale jak pada deszcz... przecież bez sensu 🤬

Atea, cuś się dzieje?
Labki to psy myśliwskie jak wszystkie retrievery a dla dzieci, to w Smyku się jakiś znajdzie.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
04 lutego 2016 12:54
Mamy Bruna!
Znalazl sie 'za lasem', kilka kilometrow dalej. Krecil sie po centrum wsi, ktos go widzial, kto inny widzial ogloszenie i tak kolo 14 wczoraj zadzwonil facet, ze pies jest widywany. Tak mu naskomlalam do sluchawki, ze sie przejal, wsiadl w auto, objezdzil wies i przywiozl psa do siebie i zadzwonil, ze jest gotow do odbioru 😉 A jego zona nawet zdjecia przyslala mmsem 😉 I powiedzieli, ze juz go polubili i jakby co to moze wpadac w odwiedziny 🙂
Dzis odpoczywa, bo widac, ze umeczony jest konkretnie, jesc nie bardzo chce, co mnie niepokoi (za to smaczki i gryzaki to owszem, bardzo chetnie), jutro jedzie na gruntowny przeglad do weta.

Przy okazji pokazal ktoredy ucieka (dzis rano znow byl za plotem) i zabezpieczylismy to miejsce. W desperacji probowalam go tymczasowo uwiazac- a gdzie tam! Nie to, ze piszczy, nie to, ze sie szarpie. Nic z tego. Patrzymy-lezy, patrzymy 3 sekundy pozniej- leza same szelki, zapiete (i naprawde scislo byly zalozone). Cale szczescie juz za kilka dni sytuacje, kiedy nas nie bedzie (mnie konkretnie) beda krotkie i incydentalne, jak jestem nie ma problemu, nie kombinuje, jak maz wyjezdza- tez spokoj, ale jak ja sie ruszam z podworka to jest problem. Na takie okazje wykanczamy kojec, bo mi juz nerwow wystarczy. Chcialam go w domu zamykac, ale on 5 minut w domu posiedzi i chce wyjsc, piszczy przy drzwiach, woli byc na dworze, na sile go przeciez nie bede zmuszac.

Przy okazji powrocil problem, z ktorym borykalismy sie juz wczesniej- Bruno nie chce jesc suchego, nie chce puszek, surowe tez nieszczegolnie, za to gotowane-bardzo chetnie. Podpowiedzcie, co mu najlepiej gotowac? mieso+podroby (jakie?) i do tego ryz i troche warzyw? Podaje mu tez witaminy i preparat na stawy, bo to mlodziak wielki. No i drugie pytanie- ile tego powinien zjesc dziennie? Pies kolo 50kg, mlody, staramy sie podnopsic jego aktywnosc, bo ma marniutka kondycje.
O jaka dobra informacja 😀
I dobrze, że już go znają w terenie 😉
Genarlnie powinien zjeść ok kilograma gotowanego na dobę (2 razy tyle co suchego). Wiadomo- zależy od kaloryczność posiłku, od jego aktywności.
Ja daję wszystkie podroby.
W ogóle wszystko daję ;P
Labki to psy myśliwskie jak wszystkie retrievery a dla dzieci, to w Smyku się jakiś znajdzie.

Nieprawda, to psy dla dzieci, łagodne takie! A boksery to niebezpieczne zabijaki. Wszystkie jak jeden!

szafirowa, super 🙂 Ludzie jednak mają moc! Jeśli chodzi o zgubione psy to się bardziej przejmują niż jakby się powiedziało, że bezdomny zaginął 👀
szafirowa, dobre wieści!
cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
04 lutego 2016 13:40
szafirowa super, że Bruno powrócił do domku.
Odnosnie zywienia to gdzieś znalazłam, ze tak ogólnie psy do pol roku powinny dostawać żarcia  10% swojej wagi, 6-12 msc 5% wagi a po skonczeniu roku 2%.

RaDag karmisz surowizną, czy gotowanym?
efeemeryda   no fate but what we make.
04 lutego 2016 13:50
szafirowa
skoro i tak jedziecie jutro do weta, to poproś go przy okazji o ułożenie dawki mniej więcej  🙂
Ja karmię suchą i gotowany.

szafirowa
skoro i tak jedziecie jutro do weta, to poproś go przy okazji o ułożenie dawki mniej więcej  🙂

o  ile masz ogarniętego weta.
Jak pracowałam ostatnie miesiące w klinice to na 10 wetów, jednemu bym zaufała odnośnie żywienia. Niestety ciągle zaściankowo pokutuje, że jak to Royal odpowiednio dobrany do rasy.
agniecha930 No niestety, cuś na pewno. Jakieś dwa tygodnie temu miała problem z wejściem na nasze łóżko w nocy, ale na drugą noc przeszło, więc się uspokoiłam. Kazałam tylko wszystkim nie rzucać jej kijków/piłki, żeby nie pogorszyć ewentualnej kontuzji. Było ok, ale od dwóch dni po dłuższym śnie/leżeniu przez chwilę sztywno chodzi tyłami gdy wstanie. Jak się rozrusza jest lepiej. Boję się, że to dysplazja... Sprawdzałam to jak miała rok i było ok. No więc jutro jedziemy, mam stracha.
efeemeryda   no fate but what we make.
04 lutego 2016 15:32
RaDag
zaufanie do weta do podstawa. Nie rozumiem jak można dawać psa pod nóż (przy choćby kastracji czy innym zabiegu "standardowym"😉, a nie mieć zaufania w innych sprawach podstawowych jak choćby żywienie.
Także z usług tych "nieograniętych" nie powinno się korzystać i tyle, rynek sam weryfikuje  😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
04 lutego 2016 15:42
Dla mnie to całkiem normalne, mam weta od diety, dermatologa, chirurga, kardiologa, ortopede itd.
cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
04 lutego 2016 15:57
Atea a gdzie jedziecie do Piły czy Poznania?
Na ogół jeździłam do Piły, ale jutro chcę spróbować nowego weta w Chodzieży (do Piły mam 40 km, do Chodzieży 15). Jak mi nie będzie odpowiadał, to pojadę prosto do Piły, do Medivetu (czy jakoś tak). A masz jakieś znajomości, propozycje?
Dziewczyny, czy jest możliwość poznania losów psa, który poszedł na szkolenie w Sułkowicach? Czy jeśli już "zatrudniony" w policji to tajne przez poufne?
Zgadzam się w pełni JARA.
Ja też jestem jak najbardziej za specjalizacjami.
A co do żywienia, to bardziej ufam hodowcom lub posiadaczom co mają psy do później starości a nie wetom, którzy w zasadzie dosć często nie mają wcale swoich zwierząt...
Znam trochę absolwentów i obecnych studentów weterynarii i muszą się na studiach bardzo postarać, żeby faktycznie się czegoś o żywieniu zwierząt dowiedzieć.
cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
04 lutego 2016 16:16
Atea, znajomości nie mam 😉, ale do takich rzeczy polecam dr Klimka z Medwetu i dr.Boguckiego z Dony.
A, to do Klimka jeździłam 🙂 Dzięki  :kwiatek:
cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
04 lutego 2016 16:23
RaDag wracając do żywienia, dając mieszane tzn gotowane i suchą jak bilansujesz , by uzyskać właściwy stosunek wapnia do fosforu?
taa żywienie na weterynarii... dzisiaj pisałam z tegoż wspaniałego przedmiotu egzamin i mimo szczerych chęci (i bycia w grupie dosłownie kilkunastu osób które chodziły na wykłady) nie dowiedziałam się praktycznie nic;/ Na żywienie psów i kotów poświęcony był JEDEN wykład, na którym było mówione, że suka karmiąca potrzebuje bardziej energetyczną karmę niż senior... a gdyby tego mało na dzisiejszym egzaminie 'musiałam' napisać  w ustalaniu dawki pokarmowej dla psa... przenicę, bo tak, bo przecież zje 🤔wirek:
Nie bilansuję. Kieruję się intuicją i wieloletnim doświadczeniem moim i mojej mamy- oraz patrzę na naszych emerytów 😉
Mam ten plus, że w mojej rasie w momencie wszystko po włosie widać (matowy, łamliwy, zdolny do kołtunienia bardziej zmiany odcieni)
Ja badań krwi nie robię (no teraz robiłam jak w klinice pracowałam), ale robią wł psów z mojej hodowli niektórzy- to też mi obraz daje
cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
04 lutego 2016 16:58
RaDag no tak, jak jest dobrze to ok.

Czy powinnam sie martwic, ze dziunia ma ciepły, choć mokry nos? Jest normalnie aktywna i apetyt tez ok. Troche sapie, a w domu nie jest cieplej niz zwykle. My ostatnio byliśmy chorzy. Ja najpierw jelitówka. Małż grypa potem ja przeziębienie. Wszystko w ciągu półtora tygodnia. Mogła cos załapać od nas?
Każdy ma jakieś zainteresowania i na czymś się zna lepiej lub mniej. U nas porad żywieniowych udziela techniczka, bo się na tym lepiej zna niż lekarze, bo się tym interesuje, a lekarzom i tak warto zaufać w sprawie leczenia, bo są w swoich dziedzinach bardzo dobrymi specjalistami.
cranberry, tak jak kiedyś już pisałam, ja także daję bardzo mieszanie jedzenie. Suche, co jakiś czas gotowane, trochę surowego mięcha, na smaczki gotowane.. ba, nawet parówki się zdarzają na smaczki. 😉 Warzywa i owoce wszelkiej maści praktycznie codziennie, mokre gotowe do konga, gryzaki prasowane, suszone, gnaty naturalne... ale to akurat pod kontrolą, bo Buka połyka. 😉 Nie bilansuje - tak jak RaDag obserwuję. Co jakiś czas ale też nie regularnie wyniki - zawsze były świetne. Rewolucji żołądkowych raczej brak.
Co zaś dotyczy nosa, to jak dla mnie większym wyznacznikiem jest temperatura pod uchem w przypadku klapniętych, bądź też po wsunięciu palca do pyska. Potem termometr w dupkę. 😉 To najpewniejszy sposób oceny sytuacji.
Mokry nos to nos pracujący. 😉 Suchy - "wyłączony". To nie jest oznaka chorobowa. Podobnie jak ziajanie. Ciepły czy zimny też nie ma znaczenia. Mokre zawsze będą zimniejsze bo łatwiej tracą ciepło. Jeżeli pies nie jest apatyczny i nie widać po jego zachowaniu żadnych zmian, to nie ma paniki.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się