Sprawy sercowe...

Ma małą rozterkę, co z moim W. Generalnie chłopak jest świetny, dobry, czuły, kochany. Ale... W wielu kwestiach wychodzi z niego dzieciak. Wielu rzeczy nie rozumie i nie umie. I zdarza mu się, nierzadko niestety, przypadkiem sprawić mi przykrość, czasem się zapomni i mnie zawiedzie, bo weźmie nad nim górę chęć wypicia piwa z kumplami. I tak się zastanawiam... Uwielbiam go i wydaje mi się, że jak się ogarnie to będzie naprawdę bajkowo. Tylko zastanawiam się czy jest sens bawić się w nianię i prowadzić go za rękę. Czy to nie powinno być od razu super-ekstra-świetnie? Czy może nad facetem trzeba czasem "popracować"? Za dużo ma plusów, żebym tak po prostu stwierdziła, że nie jest dla mnie, ale te jego minusy bycia dzieciakiem czasem tak mocno dają się we znaki, że ręce opadają.

Popracowac nad facetem można, każdy się zmienia, skoro poza tym piszesz, że ma dużo plusów, to może warto? Mają dziewczyny rację, przychodzi taki moment, że trzeba powiedzieć dość. Ale tez trzeba dać szansę. Nie wiem, jak to jest u Ciebie, na jakim etapie jestescie, bo za mało piszesz. Ale już widzę jeden niebezpieczny znak. Woli piwo od ciebie?  🤔wirek:  to źle wróży  🤔
To zależy jak często to piwo i w jakich ilościach (nie wiem co jest dla mils większym problemem). Ogólnie ja nie widzę nic złego w tym, że facet raz na jakiś czas wychodzi gdzieś z kumplami. Znam niestety wiele kobiet- bluszczy, które trzymają facetów krótko na smyczy i uwiązują w domu, bo właśnie jest im przykro, że czasem facet chce spędzić czas bez nich. Nie bardzo rozumiem czemu odbierają to tak personalnie, nie wiem czy to zazdrość czy to strach (?). To powoduje tylko stłamszenie drugiej osoby. Żyj i daj żyć innym 😉 Jak kocha, to wychodzi i wróci. Jak nie kocha, to nawet uwiązany i kontrolowany, znajdzie sposób na ucieczkę. 🙂
mils, ile Twój chłopak ma lat, bo to dość istotne? Pisałaś gdzieś, że zaczęłaś niedawno studia, więc zakładając, że on jest w podobnym wieku i ma lat około 20, to na razie bym się nie przejmowała. Gorzej jak bliżej mu do 30stki niż 20stki.
Prawie wszyscy chłopacy, których znałam w wieku lat 19,20,21 (zwłaszcza studenci) to były po prostu bardzo duże dzieci. Zdecydowana większość z nich wyrosła potem na całkiem fajnych i rozsądnych facetów (choć nie wszyscy). To jest chyba taki moment w życiu, że wyrywają się spod skrzydeł mamusi, zazwyczaj opuszczają rodzinne domy i ja tam się zupełnie nie dziwie, że chcą zaznać trochę wolności.

Postanowiłam się tu odezwać bo czasem mam wrażenie, że trochę jesteście niesprawiedliwe 😉. Jak dziewczyna ma pasje, zainteresowania i potrzebuje dużo luzu to jest super i jeśli związek ją nudzi to wina faceta, bo gbur, ale jak chłopak czasami zwyczajnie woli wypić z kumplami piwo, niż oglądać kolejny film na laptopie z ukochaną to już dziecinny, za mało kocha i najlepiej go zostawić. Takie luźne refleksje mi się nasuwają jak czytam ten wątek 🙂. Generalnie przegięcie w żadną stronę nie jest dobre i w związku chyba o to chodzi, żeby znaleźć właściwą równowagę.
mils, a może on nie ma wcale zamiaru robić Ci przykrości, tylko zwyczajnie ma potrzebę spotkać się z kumplami? Jest czas dla kobiety, jest czas dla kumpli, a że czas dla kumpli to często właśnie piwo, to daj mu czasem po prostu na nie iść 😉 I zastanów się, czy na pewno potrzebujesz go ogarniać i ustawiać pod siebie, może lepiej zaakceptować ten element dziecinności? Każdy facet to trochę dzieciak 😉
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
15 lutego 2016 06:33
smarcik, nie wiem, czy mnie z kimś nie pomyliłaś, bo moje takie "zwykłe" były 😉 Ot, jechaliśmy na rowerach pod mega górę w Bieszczadach, u celu usiedliśmy na polance i wtedy mi go dał 😉
Ale to było fajne  😍


Dokładnie tak 😉 jak dla mnie i sceneria wymarzona i same okoliczności super fajne  💘
A ja nie wiem co komu do tego kiedy się inni ludzie zaręczają i skąd pomysł, żeby to krytykować.


O tym samym pomyślałam.
Co więcej - gdyby mój mąż miał okazję mi się oświadczyć, to całkiem obojętne byłoby mi kiedy by to zrobił. Chociaż zawsze, na wszelki wypadek, powtarzałam mu, żeby nie robił publicznej szopki typu knajpa czy coś. Wolałam raczej na osobności. Gdziekolwiek i kiedykolwiek, ale bez gapiów 🙂
Wiem, że hmmm... "olewając" moje sugestie chciał to zrobić na koncercie Aerosmith (wiedział, że to dla mnie duże wydarzenie, bo uwielbiam ten zespół), ale nie wiem w jakich dokładnie okolicznościach.
Tak czy siak mu się nie udało, bo koncert był chyba w maju, a my w lutym już po ślubie byliśmy 😁 I bez oświadczyn, pierścionka nie mam (chciał kupić, ale ja nie noszę i "zabroniłam" wydawać na pierdoły, dla mnie nie jest ważny).
Haha, ja mam już dosyć pierścionków zaręczynowych.

Dostałam pierwszy - cudowny. Mimo, że nie noszę generalnie biżuterii to ten nosiłam z dumą - w pakiecie z synem w brzuchu 😉 W 3 miesiącu ciąży dostaliśmy prezent od mojego taty i zabrał nas na Majorkę - w ramach "ostatnich chwil wolności". Był to chyba najgorszy miesiąc mojej ciąży, miałam mega mdłości i dość często wymiotowałam i podróż samochodem to była jedna, wielka katorga. Pewnego dnia pojechaliśmy na ten skalisty koniec wyspy i jadąc okropnie krętymi ścieżkami po górach oczywiście zwymiotowałam kilka posiłków wstecz  😁 W końcu dotarliśmy na cudowną, skalistą plażę, choć woda z tej strony wyspy była dość zimna. Cały ten długaśny wstęp jest po to, by wytłumaczyć, że mój pierścionek zaręczynowy miał prawo zsunąć mi się z palca w wodzie. Schudłam, palce obkurczyły mi się z zimna i na dodatek w czasie podróży straciłam "trochę" wody przez wymiotowanie, więc pierścionek zrobił się luźny i spadł był w czeluście Morza Śródziemnego. Rozpacz była ogromna, bo był dla mnie w pewien sposób ważny, no ale trudno. Ostatecznie to tylko przedmiot.

Jednak w ramach mojego smutku z powodu straty ( 😁 ) i naszej 4 rocznicy ślubu otrzymałam kolejny pierścionek - niemal identyczny. Okazał się jednak o dwa rozmiary za duży. Wiedziona bolesnym doświadczeniem oddałam go do poprawki i dopiero po miesiącu mogłam zacząć go nosić. Nosiłam całe dwa dni. Drugiego dnia ponownie chciałam zerknąć jak moja dłoń pięknie wygląda z tym pierścionkiem i dojrzałam wtedy, że... nie ma brylantu. Nie, nie był to pierścionek z Biedry, tylko z Apartu. Powinnam od razu go reklamować, powinnam, ale... tak miałam dosyć tej całej historii z pierścionkami, że odłożyłam go na półkę. Postanowiłam poczekać, aż trochę emocje opadną.

Gdy emocje opadły i postanowiłam podjechać do najbliższego Apartu okazało się, że pierścionek wsiąkł. Mam wszystkie reklamówki, paragony, certyfikaty, ale pierścionka... nie ma. Nie mam zielonego pojęcia co się z nim stało. I już chyba nie chcę wiedzieć. Nienawidzę pierścionków  😂
Mnie mąż oświadczył się na wakacyjnym wyjeździe, w drodze na szczyt 🙂 Chciał to zrobić na samym szczycie, ale wybrał tak ambitną trasę, że na dojście nie starczyło ani sił ani czasu. Ale wybrał piękne miejsce na oświadczyny: skały, staw, piękny widok a jedynymi świadkami były kozice 😉
Dobrze, że nie było świadków, bo jak się mężu zapytał czy za niego wyjdę, to myśląc, że żartuje powiedziałam coś w stylu "jaja sobie robisz?"  🤣 Dopiero jak zobaczyłam pierścionek, to się popłakałam ze wzruszenia  😂
Dzisiaj cieszę się, że mąż nie wpadł na pomysł oświadczyn w miejscu bardziej uczęszczanym przez ludzi 😉
mils   ig: milen.ju
15 lutego 2016 16:17
Dzięki dziewczyny, dużo mi rozjaśniłyście. 🙂 Póki co ma ode mnie szansę. To też nie jest tak, że sprawia mi przykrość jak idzie do kumpli na piwo, nie. Niech wychodzi i bawi się dobrze. Sprawia mi przykrość jak umawiamy się, że jak wróci z zajęć koło 20 to pomoże mi z nauką do kolosa na następny dzień, a on wraca po 22, bo zanosił coś kumplowi i został u niego na wódkę, bo uległ pokusie. I napisze mi sms jak wróci. Jestem osobą, która nie ukrywa swoich emocji i tego co czuje i po prostu po takiej akcji była rozmowa, że to słabe zachowanie, że mógł chociaż napisać sms wcześniej, że wróci później, bo ja zwyczajnie siedzę i się martwię, że coś się stało. Widzę, że mu zależy, że się stara. Mam wrażenie właśnie, że to po prostu jeszcze wiek i on pewnych rzeczy nie rozumie, nie wie co zrobić, jak się zachować. No póki co go nie skreślam, bo myślę, że to byłoby oddanie walkowerem kogoś, kto jak się ogarnie może być naprawdę super.
Mils to spróbuj z nim pogadać, ale tak na spokojnie, bez wyrzutów i zarzutów, bo jak poczuje sie atakowany, a o to u facetów nie trudno w takich rozmowach, to bedzie sie bronił i awantura gotowa. Powiedz ze ci przykro i ze chciałabyś moc na nim polegać. Postaraj sie krotko zakomunikować o co ci chodzi, bez zbędnych emocji. Trzymam kciuki.
Apropo zaręczyn w walentynki: Moja siostra się właśnie zaręczyła. I pewnie dla niej to wielkie przeżycie, ale szkoda że dowiedziałam się z FB. Takie czasy 🙁.
O rany, 28 stron wątku.. Chyba nie nadrobię tak od razu😉 Nadrobiłam może z 5 i na dziś się poddaję, naczynia w zlewie wzywają😉

Chciałam tylko napisać faith, trzymaj się mocno! 5 miesięcy to chyba jakiś czarny moment dla małżeństw. U nas też po takim czasie od ślubu się posypało... Na szczęście choćby ostatnie 2 miesiące pokazały że dogadaliśmy się, szanujemy się bardzo i jesteśmy dla siebie na każde wezwanie pomocy. Trzymam kciuki żebyś i Ty się odnalazła w sytuacji, ruszyła na przód, a za jakiś czas potrafiła spojrzeć na to bez negatywnych emocji!

Dziekuje Breva   :kwiatek:
Breva, a co u Ciebie? Jak tam sprawa przeprowadzki? :kwiatek:
faith, nie ma za co🙂 a swoją drogą - kapitalny tatuaż i przecudowne włosy!! Nic tylko zaczynać od nowa i przeć do przodu, bo cały świat jest Twój😉

fin, a u mnie cudownie🙂 Już nawet pomijając kwestię faceta, to przeprowadzka była najlepszym prezentem jaki mogłam sobie zrobić😉 W końcu zaczęłam żyć życiem o jakim marzyłam, miasto na razie lubię bardzo (a to nawet jeszcze nie wiosna!), rozwijam się, działam każdego dnia, mam mnóstwo czasu na realizację w końcu własnych planów więc korzystam z tego ile mogę🙂 A wracając do tematu faceta, to zanim się przeprowadziłam mieliśmy kryzys - ja zmęczona pakowaniem itp., on zestresowany nową pracą i do tego obydwoje na odległość, także w okolicy sylwestra nie było różowo😉 Ale przegadaliśmy sprawę, postanowiliśmy i tak spróbować mieszkania razem (bo że się przeprowadzę było pewne tylko pojawiła się wątpliwość czy od razu do niego) i od wtedy jest bajkowo🙂 Obowiązki się naturalnie podzieliły, mam mnóstwo wsparcia, co środę jesteśmy umówieni że wychodzimy na randkę na miasto, weekendy zwykle spędzamy w parku albo za miastem, z psem. Jest naprawdę dobrze! tfu tfu😉
Sprawia mi przykrość jak umawiamy się, że jak wróci z zajęć koło 20 to pomoże mi z nauką do kolosa na następny dzień, a on wraca po 22,


Abstrahując od godzin umawiania i braku wiadomości itp.
To chłopa, aż trzeba zatrudniać do nauki na własnych studiach?  🤔 Ja to bym się cieszyła, że mam trochę spokoju i nikt mnie nie rozprasza.  😁
mils   ig: milen.ju
17 lutego 2016 09:19
Alaska jak chłop chemię ogarnia świetnie, a ja w ogóle jej miałam i zdać też muszę, to tak do tłumaczenia się zatrudnia. 😀 Bo moje koleżanki akurat w podobnej sytuacji co ja i najzwyczajniej nie ma z kim usiąść nad tym dodatkowo, oprócz korków. 😉
Pati2012   Koński insta: https://www.instagram.com/mygreybay/
02 marca 2016 17:07
Jak odróżnić friendzone od "czegoś więcej"?  🤔
efeemeryda   no fate but what we make.
02 marca 2016 18:19
Jesli jest problem z odróżnieniem to znaczy, ze to nic czym warto by było zawracać sobie glowe 😉
Dlaczego? Czy każdy udany związek musi zaczynać się od zakochania od pierwszego wejrzenia, chemii i szukania czegoś więcej?
escada, nie. O ile to idzie symetrycznie. efeemeryda ma rację. Jeśli(!) jest problem z odróżnieniem, czyli jeśli jedna strona "zawraca sobie głowę" "czy...???", nie ma opcji, żeby ta druga strona tego nie widziała/czuła. Szkoda czasu i własnego serca.
halo, chyba nie do końca masz rację. Jest mnóstwo sytuacji, że jedna osoba jest zakochana w drugiej i zastanawia się, "czy...?", a ta druga wcale tego nie widzi i nie ma o tym zielonego pojęcia.
Owszem, może to oznaczać brak naszego zainteresowania, bo zwykle wyczuwamy zainteresowanie tych osób, które są dla nas atrakcyjne - ale też niekoniecznie. Wystarczy za niskie poczucie własnej wartości i poczucie, że on/ona przecież nigdy by się mną nie zainteresował/a, żeby tego nie zauważyć, bo się po prostu nie wierzy, że to może zaistnieć.
To nie jest zero-jedynkowa sytuacja.
Pati2012, rozmowa z ta druga osoba. Nic madrzejszego chyba sie nie wymysli.
galopada_   małoPolskie ;)
03 marca 2016 06:48
Jesli jest problem z odróżnieniem to znaczy, ze to nic czym warto by było zawracać sobie glowe 😉


Nasze friendzone trwało rok, dokładnie od pierwszego spotkania, a ja pojęcia nie miałam, że to cos więcej 😁 zaraz nam stuknie 7lat,  jest malinowo, wiec da się😉
Gorzej, jakby przez ten rok jedna osoba byla zakochana, a druga nie.. dla mnie szczera rozmowa im szybsza, tym lepsza..
maliniaq   Just do your job.
03 marca 2016 09:10
Pati2012 odróżnisz pytając wprost. Lepiej tak niż zastanawiać się przez kolejny miesiąc i się zadręczać, czy to coś więcej, czy nie. I wymyślać 100 możliwych scenariuszy sytuacji, w której się znalazłaś... Często okazuje się, że po zadaniu jednego pytania, mamy jasną sytuację  😉
A jak wyobrażacie sobie takie pytanie?
A to już w 100% zależy od tego, kto z kim rozmawia.
maliniaq   Just do your job.
03 marca 2016 10:37
tereska, przykładowo "Chciałabym mieć jasną sytuację, czy w naszej relacji mogę liczyć na coś więcej", z określeniem co dla danej osoby to coś więcej znaczy. Dla jednej będą to wspólne wyjścia do kina, dla drugiej spacerki za rączkę, a dla innej chęć szybkiego zamążpójścia.
Nie jestem dobrym doradcą, w tej kwestii, ale trochę czasu zmarnowałam, na analizowanie każdego zdania napisanego do mnie przez potencjalnego kandydata, czy nie kryje się w nim dodatkowy podtekst, obmyślanie scenariuszy, wmawianie sobie rzeczy, które nie istnieją. Teraz patrząc na to wszystko z boku, szkoda mi tego czasu i moich znajomych, którzy musieli tych wszystkich rozważań i analiz wysłuchiwać.

Inna kwestia, że większa część kobiet boi się zadać to pytanie, bo może napotkać na znienawidzone słowo "NIE", co często powoduje zakończenie relacji, które były na wcześniejszym etapie. Dlatego też wybiera się życie w niewiedzy i dalszych złudzeniach, że on się zmieni/ nagle mnie pokocha/ wszystko się ułoży.

Nie ukrywajmy. Lubimy (my, jako kobiety)  wmawiać sobie rzeczy, które nie istnieją/analizować/drążyć temat. A często niestety nie warto.
Anderia   Całe życie gniade
03 marca 2016 11:44
U mnie to było po prostu "Słuchaj, kim my dla siebie właściwie jesteśmy?". Łatwo mi nie było, zresztą zbierałam się do tego pytania na bardzo dużej ilości spotkań i miałam ku temu wiele okazji. Pamiętam doskonale, jak sobie wypominałam tchórzostwo po powrocie do domu z każdego takiego spotkania, na którym nie umiałam się przemóc. 😁 Był oczywiście stres i obawa przed usłyszeniem czegoś niepożądanego, ale z drugiej strony warto, bo ulga z powodu jasnej sytuacji jest nieporównywalna z niepewnością i błądzeniem we mgle. Ale ja ogółem lubię jasne, przegadane sytuacje, więc przy zbyt długim przebywaniu w czyśćcu bym się udusiła. Na szczęście trafiłam na człowieka, który lubi i umie rozmawiać. 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się