"Nie ogarniam jak..."

Basznia ale cena szczeniaka to nie jest tylko cena wystaw, ale są to wystawy/zawody PLUS masa badań- biodra, łokcie, oczy, OCD i masa innych rzeczy. Z samych badań uzbiera się jakaś połowa kosztów szczeniaka. Plus krycie, plus odkarmienie matki i szczeniaków, plus suplementacja, plus wyprawka, plus szczepienia, plus opłaty w ZKWP (składki roczne, potwierdzenie badań i ich wpis do rodowodu, karta krycia, karta miotu, metryka, przegląd miotu etc). O robocie przy szczeniakach już nawet nie ma co pisać. I oczywiście na czymś zarobić hodowcy muszą.
też bym nie chciała. nie ogarniam cięcia wszystkiego jak leci, bez konkretnych powodów.


Jakie są w takim razie konkretne powody niecięcia?
Ja bym nie chciała. W rodzinie mamy kolejne suki - niewycięte, chociaż nie przeznaczone do hodowli (inna rzecz, że rodowodowe, jedna nawet wystawiana, bo hodowca sobie życzył). Szczeniaków ani planowanych, ani nieplanowanych nigdy nie było. A nie wszyscy weterynarze uważają, że cięcie jest obojętne dla zdrowia.


Lekarze przed wykonaniem zabiegu powinni informować o ewentualnym wpływie zabiegu na zwierzę - czy to powikłania pozabiegowe czy też zmiana zachowania lub nietrzymanie moczu itp. Do właściciela należy analiza ryzyka. W mojej opinii jak i w opinii wielu lekarzy, lepiej kastrować, jednak wyrosłam z polemizowania z ludźmi w stylu - 'bo ona będzie gruba' 'bo suka raz w życiu musi mieć szczeniaki' i lepiej mi się żyje.
Cricetidae bo to niepotrzebna ingerencja w - przynajmniej z założenia - zdrowy organizm i gospodarkę hormonalną. rozumiem, że mogą się znaleźć różne powody, dla których trzeba zwierzaka wyciąć i wcale tego nie neguję, ale takie ciachanie dla samego ciachania, a taki trend obserwuję w różnych dyskusjach,  jest moim zdaniem bezsensu. a jak czytam o wycinaniu już szczeniaków to w ogóle 😵 równie dobrze można by powszechnie usuwać dziewczynkom w przedszkolu to co kiedyś będzie piersiami, bo przecież za 50 lat mogą zachorować na raka albo stać się ofiarą gwałtu. tak widzę różnicę między zwierzęciem a człowiekiem i nie wchodźmy w typową voltową dyskusję na ten temat, chodzi mi po prostu o logikę takiego postępowania 😉. weterynarze z jakiś powodów też nie są co do tego zgodni, a przecież każdy dodatkowy zabieg to ich zysk, więc dlaczego? dla mnie takie mówienie, że trzeba wszystko ciąć jest równie głupie jak mówienie, że suka musi mieć szczeniaki, bo jest smutna.
BASZNIA   mleczna i deserowa
06 marca 2016 23:51
Zora90, wychowałam już w życiu kilka psów i wiem, ile to kosztuje. Może podarujcie sobie to :
..... wystawy/zawody....opłaty w ZKWP (składki roczne, potwierdzenie badań i ich wpis do rodowodu, karta krycia, karta miotu, metryka, przegląd miotu etc).
Będzie taniej.
Nie wiem co oznacza 'ciachanie dla samego ciachania''. Z jakiegos powodu usuwa sie macice, bo jakby tak ciachac dla samego ciachania to czemu by nie wycinac sledziony?
Nie spotkalam sie z lekarzami odradzajacymi kastracje (a znam ich więcej niż przeciętny właściciel), watpliwosci raczej dotyczą wieku zwierzecia i ewentualnej częstotliwości powikłań po tym zabiegu jak i ewentualnych zmian zachowania. O wszystkim powinien byc poinformowany właściciel.
Luna_s20, nie "dowolna grupa ludzi może sobie założyć", tylko na dziś trzeba 13 pełnoletnich osób. Żeby "coś" mogło prowadzić działalność gospodarczą i mieć osobowość prawną. Mieć status stowarzyszenia, a nie stowarzyszenia zwykłego (bez osobowości prawnej). W maju wystarczy 7 osób, a 3 do założenie stowarzyszenia zwykłego z osobowością prawną(!), tylko bez prowadzenia DG. Co powinno zredukować "problem" ogłoszeń typu: Smycz X PLN, psa oddam darmo. Bo bez problemu każdy będzie mógł założyć "stowarzyszenie propagujące psy użytkowe X". I bardzo dobrze.

Bo "rasowcy" denerwują mnie nie od dzisiaj, na wszelkie sposoby domagając się monopolu, a monopol demoralizuje.
A dziś zdenerwowali mnie poważniej, bo wmówili wszystkim, że ten monopol (na Sprzedaż) MAJĄ. A wcale nie mają. KAŻDY może sprzedać psa/kota itd. Zgodnie z prawem.
A KAŻDY powinien mieć prawo kupić psa, jaki się mu podoba. Jak kundel sąsiada się podoba, to i za 20 000.
Wmawianie, że "Nie wolno" sprzedawać kundli uniemożliwiło wielu ludziom posiadanie fajnego kundla, a te psy skazało na tułaczkę/śmierć albo złe traktowanie, bo darmowego się nie ceni. W interesie wąskiej grupy hodowców psów elitarnych.

Tego nie ogarniam. Jak, miłośnicy zwierząt, mogą "mówić fałszywe świadectwo" ze znaczną szkodą dla rzesz zwierzaków? I jeszcze puchnąć z dumy ze swojej postawy "moralnej"?
vynter, przeciez to nie jest cięcie dla cięcia tylko dla ograniczenia populacji.
halo, obawiam sie, ze tylko wojna i czasy po niej mogą zmienic nastawienie do psow

efeemeryda   no fate but what we make.
07 marca 2016 06:47
Basznia to nie sa absurdalne kwoty, tylko kwoty przy których mozna mowić o jakimkolwiek zarobku. Niestety dopuszczenie psa do rozrodu wymaga sporych nakładów, poza tym badania często wymagane w rasis i ogólna dbałość. Owszem mozna by to robic bez tego tylko jaki byłby sens ? Jesli rozmnażać by wszystko co tylko ma rodowód bez praw hodowlanych ? Pseuduchy sie skończą kiedy ludzie zrozumieją, ze jakość kosztuje 😉
Schroniska sa pełne, fundacje rowniez. Nie jest tak ze jak sie nie ma 5tys to trzeba isc do pseudo ...

Kastracja i sterylizacje to proste zabiegi, ułatwiające zycie nie tylko nam ale przede wszystkim tym zwierzętom, aspekty zdrowotne sa niezaprzeczalne. Nie zastawia Was to jak na spacerze wiosna czuje sie niekastrowany samiec ? Czujac te wszystkie cieczki ? Myślicie, ze to miłe kiedy tak bardzo chce, a my mu nie pozwalamy i jeszcze go karcimy za instynkt ?Suki z reszta tyczy sie to samo ... Niesterylizowana suka prędzej czy pozniej kończy sie ropomaciczem niestety...

Jeszxze co do braku rodowodu ale po rodowodowych rodzicach - bujda na resorach ! Kazdy szczeniak kupiony legalnie w ZKwP otrzymuje metrykę, na podstawie ktorej właściciel wyrabia rodowód po rejestracji w związku. Nie ma ze 2pierwsze z miotu albo inne bzdury.
Co to za jakość, skoro psy rasowe mają coraz więcej obciążeń genetycznych związanych z wszelakimi chorobami? Ja bym tę całą dbałość o zachowanie czystości rasy rozumiała, gdyby to faktycznie szło w dobrą stronę: psów czystych rasowo, coraz mocniejszych, coraz zdrowszych. Piszę jako laik, jeśli chodzi o hodowlę psów, ale może mi wyjaśnicie jak to jest? Tyle zabiegów i hałasu wokół legalnych i przejrzystych hodowli, a psy jakby coraz słabsze.

efeemeryda, dokładnie. A jeszcze dodam, że zrobienie hodowlanki to nie jest aż taki koszt duży - więc jeśli ktoś mając rodowodową sukę  tej hodowlanki nie zrobił (wystawy na której można zrobić licencję hodowlają to nie międzynarodówki, więc są tanie i zazwyczaj blisko) to prawda jest taka, że po prostu suka jest słaba strasznie i nie nadaje się do rozmnażania. I ja bym po takiej szczeniaków nie chciała. Tak jakbym po słabej klaczy (krzywej, chorowitej, z rąbniętym charakterem) nie chciała źrebaka. To jest tak samo jak z końmi - chcemy rozmnażać najlepsze, reszta do kastracji (bo po co ma się słaby ogier męczyć) a nagle przy psach - niech się mnożą jak leci, co to za różnica. No jest. Potem nagle się okazuje, że szczeniak chorowity, przekazana po rodzicach dysplazja, wady serca, wady wzroku itp.

Atea, no ale jednak nie spotkałam się z żadną hodową ZKwP w ostatnim czasie, w której rodzice nie byliby przebadani mocno pod kątem męczących rasę chorób (akurat 3 miesiące temu szukałam szczeniaka retrievera, więc miałam przegląd labradorów, goldenów, flatów). Za to żadna z hodowli "związkowych" - czyli wszelkie związki psa i kota, związki dobrego szczeniaka itp. - żadna!!!! nie miała porobionych badań u rodziców. I to nie chodzi o to, że one wszystkie chore. Nie! Ale jeśli nie przebadane to nikt nie wie czy przypadkiem faktycznie nie z dysplazją (potrafi nawet ciężka nie dawać objawów szczególnie u młodego psa), czy w związku z tym nie przekazuje dalej skłonności. Tak samo, skoro nie znani są np. dziadkowie (a często te rodowody ich związków kończą się na rodzicach) to nie wiadomo jak tam było z chorobami. Mój flat ma ma w rodowodzie 3 pokolenia wstecz w obie strony czyste od dysplazji i chorób serca. Mam sporą szansę na to, że skłonność do dysplazji u niego jest spoooro mniejsza  niż u psa, którego rodzice czy dziadkowie dysplazje mieli.  Jak eliminować choroby dręczące rasy, skoro tamte "związki" nie zwracają uwagi. No i jednak jak znam jakieś mocno chorowite psy to się okazuje, że to jednak jakaś pseudo albo "dziwnozwiązkowa" hodowla. 
efeemeryda   no fate but what we make.
07 marca 2016 07:22
epk zgadzam sie w 100%, dodałabym jeszcze ze pseudo i dziwnozwiazkowa to to samo  🤣
Basznia Jasne, można sobie podarować i bez wystaw czy zawodów będzie taniej. I bez rodowodu. Ale wtedy nie znasz ani predyspozycji psa, ani jego przodków. A ja na przykład kupuję psa z rodowodem, bo chcę znać jego osiągnięcia sportowe. Znać jego przodków sprzed kilku pokoleń- i ich wyniki, budowę, temperament. Wtedy już w jakimś stopniu wiem o możliwościach i charakterze szczeniaka. Badania wpisane do rodowodu- dużo większa szansa, że pies będzie zdrowy. I z takim psem z rodowodem mogę sobie pojechać na Mistrzostwa Polski albo na Mistrzostwa Świata. Bo startując z kundlem płacę składki w ZKWP takie same, jak psy rasowe i startuje w zawodach z psami rasowymi, ale nie mam przywileju wystartowania w w.w. wydarzeniach. I dlatego (jedna z wielu przyczyn) pies będzie potrzebował rodowodu. To właśnie kosztuje. Jakość. Bo jeśli by wziąć psa takiego, o jakim piszesz, że będzie taniej, to ani nie znasz dokładnego wieku, ani predyspozycji sportowych i temperamentu, ani czy nie jest chory, bo jego rodzice byli nosicielami, ani czy jego ojcem jest pokazany pies, czy też burek sąsiada. To właśnie gwarantuje rodowód.
Podpisuje się pod epk i efeemeryda.
Atea dlatego ja jestem zwolennikiem hodowli pracujących, a nie wystawowych- choć oczywiście nie znaczy to, że każdy, kto wystawia psa, od razu ma złą hodowlę- zdecydowanie tak nie jest. Ale o ile na wystawie pies z wadą serca czy dysplazją pokaże się i dostanie dobrą notę, o tyle taki pies prób pracy najczęściej nie przejdzie.
Stąd też biorą się choroby u psów rasowych. A u rasowych, ale workingów- tu posłużę się borderami, bo to jest najbliższy mi temat- większość ich chorób wzięła się stąd, że na początku 20 wieku wszystko kryto masowo i najczęściej jednym- nieprzebadanym psem. Potem dwoma- też nieprzebadanymi. Nie robiono wtedy badań, więc mimo, że pies był genialny i teraz stanowi nawet logo ISDS, to przenosił choroby. W 1995 roku urodził się ostatni miot, który nie był spokrewniony z tym psem- Winston Capem. Teraz najczęściej ludzie szukając bordera do sportu patrzą na inbred na Winston Capa- i unikają dużych pokrewieństw. Dzięki rodowodowi mają rozeznanie w przodkach, dzięki któremu mogą unikać błędów ludzi sprzed prawie 100 lat. A oni zrobili w pewnym sensie to, co robią dzisiejsze pseudohodowle- rozmnażali psa bez badań.

Temat rzeka. Wiadomo, że w ZKWP (ogólnie FCI) jest masa skandali i nieprawidłowości. Tyle, że jest to jakaś gwarancja jakości. Nigdy stuprocentowa- ale jest. W pseudohodowli czy ''od szczeniaków po piesku sąsiada'' takiej gwarancji nie ma wcale.
A jeśli ktoś chce kundla- czyli psa bez żadnej gwarancji wyglądu, chorób i temperamentu- to uważam, że schroniska to najlepsze miejsce dla kogoś takiego. Nawet szczeniaków jest pełno w schroniskach i fundacjach, jeśli ktoś boi się adopcji dorosłego psa.
Teraz robi się wodę z mózgu ludziom, bo masa pseudohodowli robi własne związki typu ''Kennel Klub'' albo ''Stowarzyszenie miłośników psów rasowych'', gdzie wyrabiają własne rodowody. (to o czym piszą epk i efeemeryda)
I ludzie myślą, że przecież rodowód jest, to i pies rasowy! A tam ani badań, ani wyników. A przodkowie wpisywani jak leci z renomowanych hodowli FCI lub ISDS (ostatnio psy mojej znajomej zostały wpisane jako przodkowie w czyimś pseudorodowodzie, gdzie oczywiście nie były spokrewnione ze szczeniakami, do których należały te rodowody- co tylko pokazuje, jak wiarygodne są takie pseudo papierki)

Edit: literówka
efeemeryda, część ludzi to rozgranicza jednak - i pseudo to dla nich "bez rodowodu" a jak jest rodowód z "dziwnozwiązkowych" to już ok. Ludzie serio nie mają świadomości jak to działa. Jest papier to znaczy, że jest dobrze... 🙁
Jestem bardziej psiarz niż koniarz. I tak czytam i się zastanawiam jak można ocenić wysiłek włożony przez hodowcę przez pryzmat kosztów utrzymania psa, choćby i od szczeniaka. Można zapłacić 3 tysiące za szczeniaka hodowcy, który odbębni swoje, a można te 3 tysiące dać komuś kto nie tylko zapłaci za te szczepienia, ale zadba też o podstawową socjalizację szczeniąt - przyzwyczai do domowych dźwięków, do obcych osób, do różnych rzeczy o różnych kształtach, do zabawek, zabiegów pielęgnacyjnych, przetestuje je pod względem charakteru i pewnie wiele wiele innych rzeczy. Odchowanie szczeniąt to nie jest tylko sprzątanie siuśków i ziemi wysypanej z poprzewracanych doniczek. Ja akurat wzięłam psa do sportu, więc nie wnikam w kwestie wyglądu, ale nie uważam, żebym przepłaciła. Bo dostałam dużo informacji odnośnie szczeniaka jeszcze zanim go odebrałam. I mam dokładnie to, czego się spodziewałam i za co zapłaciłam, jakkolwiek brzydko i przedmiotowo to zabrzmi - ale taka prawda.
Problem z pseudo wynika z tego, że ludziom SIĘ PODOBA taka a nie inna rasa i CHCĄ tak wyglądającego psa. Bez względu na jego charakter (patrz starsze panie z ujadającymi yorkami). Dlatego odsyłanie ich do schronów niewiele da  😉 Ale już zapłacić za swoje chcenie nie ma komu. Jako właściciel staffika mogę powiedzieć tylko tyle, że w życiu nie zdecydowałabym się na nie rasowego TTB. To jest dla mnie jakiś kosmos kupić psa w tym typie bez znajomości jego rodowodu i rodziców. Psa hodowanego do walk! Hodowla to nie tylko kojarzenie najlepszych cech, to kojarzenie pod względem charakteru. Druga sprawa to L-2-HGA, a żadna pseudo hodowla nie zrobi badań. No i najbardziej debilne co może być, czyli kojarzenie dwóch błękitów. Akurat u SBT błękitny kolor jest pożądany przez potencjalnych właścicieli, a uzyskanie go nie jest łatwe. Dlatego pseudo hodowle produkują na potęgę błękitne szczeniaki z koszmarnymi problemami skórnymi. Ja mam psa rasowego do kochania, nie będę go wystawiać, a sportowcem też nie będzie.

Ale daleka jestem od uznania wszystkich hodowców za chodzące ideały. Trzeba wybrać taką hodowlę, gdzie psy są dobrze traktowane, zadbane i socjalizowane od małego.

Natomiast komentarze na temat cen szczeniaków są poniżej krytyki. Co to znaczy, że drogo? Pies jest tyle wart za ile się sprzeda. Najnowsze BMW też jest drogie i czyja to wina, że wielu ludzi nie stać? Chcesz mieć psa w typie rasy to zapłać, a jak wygląd jest Ci obojętny to na pewno towarzysz znajdzie się w schronisku lub fundacji  😉
Mi zależało na charakterze (stąd taka a nie inna rasa, której cechy mi pasowały i które rodowód mi gwarantuje), pewności zdrowych rodziców, pewności, że ktoś przemyślał skojarzenie rodziców (a nie wybrał najbliższego i najtańszego reproduktora) i, co było najważniejsze - dobrej domowej hodowli. Nie chciałam psa z kennelu (choć to nie jest reguła, że to złe) - dostałam info, że takie szczeniaki są i...jest. Nero jest mega dobrze zsocjalizowanym psem i tą pracę wykonali hodowcy jeszcze przed wydaniem szczeniaka. Nie boi się niczego - widać, że ktoś zadał sobie trud, żeby szczeniak znał od początku coś więcej niż kojec w domu, żeby miał kontakt z innymi psami, ludźmi itp. 10-tygodniowy szczeniak wiedział co to jazda samochodem i kompletnie się nie bał (wcześniej był wożony w bezpieczne miejsca na spacery), znał inne psy (był zapoznawany ze zdrowymi, pewnymi psami), był mega pozytywnie nastawiony do ludzi - poznawał sporo osób wcześniej, zajmowały się nim różne osoby, w tym obce. Robiły wszystko, łącznie z wyczesywaniem lekkim sierści. I ja chętnie zapłaciłam za tą pracę. Za każą poświęconą temu psu godzinę. Bo to tera procentuje. Ja z tym psem nie mam ŻADNYCH problemów - nie boi się niczego a nawet jak jest coś mocno niepokojącego to największa reakcja to usiąść i się przyglądnąć. I z tego co słyszałam - wszystkie psy z tego miotu to samo. Warty jest każdej wydanej na niego złotówki - tak obiektywnie (bo jak wiadmo, pańcia kocha tak, że żadne pieniądze nie są jego warte hahah).
epk, uważam, że to, co opisujesz, to jest normalna opieka nad szczeniakiem. Wydaje mi się, że każdy w miarę rozgarnięty człowiek tak dba o swojego pupilka, czy się mylę? Mam obecnie 10 tygodniową sunię, która również jest przyzwyczajona do jazdy samochodem (to chyba oczywiste, że jeździliśmy do weterynarza, na szczepienie i w kilka innych miejsc, przez pierwszą jazdę  była lekko przestraszona, ale odpowiednio uspokajana i upewniana, że nic się nie dzieje, przyzwyczaiła się), socjalizowana ze starszymi psami, jeden z nich przyjął rolę "wujka" i dobrze ją na sposób "psi" wychowuje, a my staramy się nadać jej nawyki, które powinien mieć miły i wychowany dorosły pies plus początki posłuszeństwa (zna komendy siad i podaj łapę, jesteśmy na etapie "zdechł pies" 😀, które robią kilka razy dziennie wraz ze swoim "wujkiem", z którego bierze super przykład). Przyzwyczajona do przycinania pazurków, kąpania, czesania, chodzenia na smyczy, przyzwyczajana do kotów, pracujemy ostro nad ograniczeniem gonienia, bo instynkt ogromny. Sądziłam, że to zwykła, normalna rzecz, opieka nad szczeniakiem, a nie jakaś dzika praca warta kilka tysięcy złotych?
I uważasz, że w pseudo hodowli ktoś będzie się tym szczeniakiem zajmował w ten sposób?
ushia   It's a kind o'magic
07 marca 2016 09:03
niestety nie jest to zwykla praca nad szczeniakiem - tak sie wychowuje szczeniaki w bardzo dobrych, najczesciej nastawianych na psy uzytkowe hodowlach

kupujac z olx za "koszt zywienia" trafisz na psa po pierwsze z cholera wie jakim bagazem genetycznym, po drugie, wielce prawdopodobne ze trzymanego w klatce w stodole a wyjetego z niej tylko do zdjec na kanapie zeby ladnie w ogloszeniu bylo
kenna, błagam cię - nie to nie jest normalna praca ze szczeniakiem. W znakomitej większości psy są w kennelach dużych, bawią się tylko we własnym gronie rodzinnym, nigdzie nie wyjeżdżają - to wet podjeżdża poszczepić kilka miotów na raz, bo nikt nie będzie całej bandy typu 3 mioty po 7 szczeniaków woził do weta autem. Nikt też nie socjalizuje z obcymi psami czy obcymi ludźmi za bardzo - bo co wpuścisz obce psy do hodowli w której masz przykładowo własnie 3 mioty?

ushia, no mój pies to rasa użytkowa ale tutaj to nie to chyba zadziałało - suka jest ukochaną "córeczką" właścicieli a ponieważ jest absolutnie cudownym psem charakterowo a właściciele świadomymi ludźmi (wetami 😉) to uznali, że jednak wszystko trzeba zacząć dużo szybciej niż w 8-10tygodniu i będzie to z korzyścią głównie dla szczeniaków. Przyszli właściciele zyskali "przy okazji" 🙂.

Zresztą, daleko nie muszę szukać. W czasie jak kupowaliśmy Nero były psy w jeszcze jednej hodowli pod Wro. Praktycznie połowę tańsze, i trochę starsze - Nero miał 10 tygodni a tamte 14. Z tym, że tamto to hodowla kennelowa właśnie. Jakiś czas temu poznałam suczkę z tego miotu. I wiem już, że bóg mnie chronił przed zakupem stamtąd (i Jara i forumowa Dziewczynka hahah) - suczka jest wylękniona, boi się i psów innych i ludzi obcych. Przez długi czas mieli problem, żeby wychodziła na placyk przed domem, a potem z tego placyku. Ma duży lęk separacyjny. Ponad 4 miesiące w kennelu, mimo towarzystwa rodzeństwa zrobiło swoje.
Nie tulipan,, uważam tylko, że akurat ta praca nie powinna być wymieniana jako duża część ceny. To tak, jakby wyceniać zwykłe, normalne czynności typu nalewanie wody do miski...

ushia, no to widzisz, widocznie mam idealistyczne pojęcie o świecie, wydawało mi się to normalne.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
07 marca 2016 09:16
epk, uważam, że to, co opisujesz, to jest normalna opieka nad szczeniakiem. Wydaje mi się, że każdy w miarę rozgarnięty człowiek tak dba o swojego pupilka, czy się mylę? Mam obecnie 10 tygodniową sunię, która również jest przyzwyczajona do jazdy samochodem (to chyba oczywiste, że jeździliśmy do weterynarza, na szczepienie i w kilka innych miejsc, przez pierwszą jazdę  była lekko przestraszona, ale odpowiednio uspokajana i upewniana, że nic się nie dzieje, przyzwyczaiła się), socjalizowana ze starszymi psami, jeden z nich przyjął rolę "wujka" i dobrze ją na sposób "psi" wychowuje, a my staramy się nadać jej nawyki, które powinien mieć miły i wychowany dorosły pies plus początki posłuszeństwa (zna komendy siad i podaj łapę, jesteśmy na etapie "zdechł pies" 😀, które robią kilka razy dziennie wraz ze swoim "wujkiem", z którego bierze super przykład). Przyzwyczajona do przycinania pazurków, kąpania, czesania, chodzenia na smyczy, przyzwyczajana do kotów, pracujemy ostro nad ograniczeniem gonienia, bo instynkt ogromny. Sądziłam, że to zwykła, normalna rzecz, opieka nad szczeniakiem, a nie jakaś dzika praca warta kilka tysięcy złotych?


kenna.. serio? A uważasz, że codzienne chodzenie z koniem na spacer żeby pojadł trawkę na uwiązie, zaplatanie grzywy czy ogona, czyszczenie tylko po to żeby był jeszcze czystszy, faszerowanie smakołykami, tulenie, mizianie itp to jest normalne zachowanie każdego hodowcy, który ma w hodowli np 80 koni z czego większość jest przeznaczona na sprzedaż? A przecież większość właścicieli mających jednego czy dwa konie tak się właśnie zachowuje i nie jest to "dzika praca warta kilka tysięcy złotych" jak to określiłaś. Nie bardzo rozumiem, jak można porównać właściciela jednego zwierzaka do kochania do hodowcy.


Hodowcy z tego żyją, jest to ich praca i owszem, nauczenie 10 szczeniaków z miotu tych wszystkich opisanych czynności to po prostu praca, a swoją pracę każdy ceni.
ushia   It's a kind o'magic
07 marca 2016 09:21
no zdecydowanie idealistyczne

nie ogarniam zdziwienia cenami zwierzat z porzadnej hodowli w przypadku forum konskiego, czyli ludzi kotrzy powinni miec swiadomosc ile znaczy ukierunkowany, wieloletni plan hodowlany
jakos nikt nie popiera hodowania byle jakich koni z byle jakim papierem "bo beda tanie" - a przy psach juz oburzenie "bo tyyyle kasy"
kenna, to właśnie jest jedna z największych składowych ceny. Własny czas poświęcony przez 8-10 tygodni. Własne zaangażowanie. To że pies nie siedzi w kennelu tylko siedzisz i bawisz się z całym miotem, sama się nim zajmujesz, przeglądasz, kontrolujesz jedzenie dokładne, czeszesz, przecierasz oczy itp. Że z 11 szczeniaków w miocie każdy jest tak samo zadbany - zarówno jego fizyczność jak i jego rozwój psychiczny. Ja za to chciałam zapłacić. I za ten durny wpis na potwierdzeniu badań, że matka i ojdziec i jeszcze 2 pokolenia wstecz wolne od chorób serca, dysplazji, chorób oczu.
Nie no dziewczyny, to oczywiste, że jak ktoś ma całe klatki szczeniaków, kilka miotów, to nie będzie miał możliwości tak pracować z każdym. Ale z jednym miotem nie widzę powodu, by tak nie popracować. Oczywiście rozumiem argumenty przeciwko nierasowym, niebadanym hodowlom. To taka tylko luźna dygresja na temat tego, co wydawało mi się oczywiste w wychowaniu szczeniaka.
Ja mam psa z dużej hodowli. Na super socjalizację (typu wożenie autem, poznawanie obcych ludzi czy wychodzenie na spacery w nowe miejsca) nie liczyłam, ale mam psa z świetnym charakterem i pewnego siebie. Już widzę różnicę między moją suką, a inną z pseudo (adoptowaną z fundacji). Teoretycznie to jest ta sama rasa, ale moja jest zdecydowanie bardziej nastawiona na człowieka. Tamta ze wszystkich znanych mi staffików ma największe pokłady agresji (mimo świetnego prowadzenia przez właścicieli).
My to się zastanawiamy czasem, co ludzie mieli na oczach kupując psa za 600 zł od 'miłego pana na stacji PKP' bo nie wiedząc czemu, akurat tam najczęściej dochodzi do przekazania 😉 Potem przychodzą z tym pieskiem do lecznicy, piesek kochany oczywiście, ale na pierwszy rzut oka widać, że coś jest nie tak. Zaglądając dalej okazuje się, że a to zapadnięcie tchawicy, a to ostatnio mieliśmy psa bez błon bębenkowych, o dziwo słyszał... i inne kwiatki. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby w takim przypadku ktoś powiedział, że to pies z uznanej hodowli. Najczęściej jest to jakiś miły pan, który teraz nie odbiera już telefonów. Szkoda mi tych ludzi, ale nauczka zawsze jest i już wiedzą, czego nigdy nie robić.
Mi bardziej chodziło w moich postach o wzięcie w obronę właśnie "wpadek" których jest, było, i będzie mnóstwo, a nie o obronę pseudohodowli. Zresztą jeśli ktoś uważa że ma nierodowodowego a cennego pod swoje potrzeby psa, i chce mieć tych psów więcej - to też nie widzę powodu by mu tego bronić. Ewentualne zagrożenie porzuceniem zwierzęcia / zwierząt jest takie samo w przypadku psów rasowych jak i nierasowych. Po prostu zauważam trzeźwo, że ilekroć ludzie biorą się za zaostrzenie przepisów dot. chowu zwierząt, krzywda dzieje się bądź taka sama, bądź większa - tyle że lepiej poukrywana. Cricetidae , ale psy rasowe też mogą mieć różne ukryte wady. Rasa nie jest gwarancją zdrowia. Mi szkoda tych psów, które są usypiane ze względu na defekty i schorzenia, które mogą być zaleczone lub nie wpływają zbytnio na jakość psiego życia. Sama, po śmierci mojego ukochanego psa, marzyłam o takim samym - rasowym, a w efekcie mam kundle które nikomu się nie podobały, które nie są ani najmądrzejsze, ani najpiękniejsze - ale są, i nikt nie uśpił ich w wyniku braku miejsca w schronisku.
miałam kiedyś hodowle kotów - 2 kotki + kocur
nie robiłam tego na "zarobkową" skale, ale dla przyjemności
kompletnie nieopłacalny interes
trzeba by mieć naprawdę hodowlę na dużą skale by na tym dobrze zarobić (będąc uczciwym)

np. aby zdobyć championa trzeba 3x było jechać na wystawę )minimum 3 x - bo na danej wystawie kot mógł przegrać
Taka wystawa np. w Sopocie to 3doby hotel, paliwo itd. Kupę kasy
Krycie dobrym kocurem = 1000zł + trzeba dowieźć i odebrać po 2-3 dniach kotkę np. 300 km
Szczepienia i dobra karma to przy tym pikuś.
By mieć INTER Championa trzeba jechać za granice na wystawę - czyli też koszty.

A np. rodzą się 3 kociaki w miocie... Każdy po 2000 zł = czyli 6 tys - krycie 1000, - minus szczepienia, - minus te wyjazdy, karma dobra, wyprawki - nie licząc weta podczas ciąży kotki  = opłacalność zerowa






Jasne, że jakość i elitarność muszą kosztować.
Ale:
Niesterylizowana suka prędzej czy pozniej kończy sie ropomaciczem niestety...

czy naprawdę Trzeba Kłamać??? Bo to jest oczywista nieprawda. Oczywista manipulacja i propaganda. Bo procent ropomacicza w populacji mozna sprawdzić. Każdy z nas zna NIEKASTROWANĄ sukę, która zeszła sobie w starości na jakąś inną przypadłość. A jeśli przyjąć to za prawdę, to jak można hodować psy (rasowe)? Przecież suki hodowlane są niekastrowane! Co za okrucieństwo! W dodatku mają listwy mleczne = rak, tak?
Czy to jest tak, że uzyskujemy x szczeniaków przez y lat - i wycinamy wszystko naszej czempionce?
A jeśli tak, to hodowcy - ile lat mają wasze suki, gdy je kastrujecie?

i jeszcze:
I uważasz, że w pseudo hodowli ktoś będzie się tym szczeniakiem zajmował w ten sposób?

A czemu nie? Czy chcesz powiedzieć, że zwierzakami można się porządnie zajmować Tylko wtedy, gdy to się materialnie opłaca?

Rozumiem niepokój o los niechcianych psów. Rozumiem zaniepokojenie ilością łapczywych na szmal - spośród hodowców przecież, bo wg prawa to "słuszni" i "niesłuszni" są pełnoprawnymi hodowcami, a wśród "słusznych" też hien nie brakuje. Nie rozumiem, skąd nagle nieliczenie się z obowiązującym prawem na forum wielokrotnie twierdzącym "bo prawo..." Skąd zapał do lansowania Swojego Własnego prawa? To żadne prawo. To chciejstwa.

Co się porobiło? Porządny człowiek zajmie się zwierzętami porządnie, i jeśli będzie chciał sobie stworzyć rasę, to ją stworzy. A hiena ludzka będzie hieną i z super certyfikatem.

I nie. Nie rozmnażam psów, ani nie zamierzam. Więcej - jedyna hodowla, którą może... kiedyś... to folblutów. Tę może bym zaryzykowała. Bo każda hodowla wymaga specyficznej ludzkiej odporności, której chyba nie posiadam. Odporności na ten ogromny stres, gdy tyle może pójść źle. Bo narodziny należą do... ogromnego ryzyka życia/śmierci, tak to ujmę.

Nie pojmuję was zupełnie. Prawie wszyscy jeździmy na kundlach 🙂 Koniach, które są konkretnymi mieszańcami, tylko "ktoś" ustalił, że będą "rasowe". Koniach, które jakoś nie są prześwietlane weterynaryjnie od góry do dołu zanim zostaną  dopuszczone do hodowli, a ich próbom użytkowym też wiele można zarzucić. Koniach, które są "rasowe" a namiętnie przekazują swoje niebagatelne wady. Jedynym wskaźnikiem ich "rasowości" jest to, że "ktoś" sobie tak ustalił.
Wyraźnie "w psach" chcecie być tym "ktosiem". Mimo że prawo stanowi inaczej. Że każdy może być takim "ktosiem", nie tylko lojalni członkowie zasłużonego Jedynego Związku Kynologicznego.
Wolnościowcy, psiakrew 😉 Zwolennicy wolnego rynku.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się