Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

zen- ty tyle różnych supli masz, nie stosowałaś kiedyś takich spalaczy?
Mialam rok temu kozak spalacza, dawal efekty mega, ale nie bardzo mialam kase zeby brac, wiec odpuscilam. Teraz nie planuje zadnych tego typu wspomagaczy, tylko czysta micha.
tunrida o jakich porach planujesz brać ten spalacz? Miałam, używałam ale z tego co pamiętam nie była to wersja extreme (chyba). Czuć było podkręcenie, ciekawa jestem efektu u Ciebie  🙂

zen a jaki to był spalacz? Bo ja same ochy i achy słyszałam o tym z Revange
Napisane, że 2 razy dziennie, rano i wieczorem. Ale muszę to sobie obczaić po swojemu. Jako, że poranki bez 2 kaw to stracone poranki, a to w sobie też ma kofeinę. Nie chcę przesadzić. No i wieczorem zobaczę, czy mnie przed snem nie będzie za mocno nakręcało. Teoretycznie kofeina nie działa już na mnie, nawet kawy pite wieczorem, ale może co innego kofeina, a co innego taki spalacz.
Wypróbuję i zobaczę
Zawsze była przeciwniczką wszelkich tego typu wspomagaczy i nigdy nic nie brałam, zawsze na żywca. Ani witamin, ani odżywek, ani tym bardziej takich wspomagaczy. Ale czuję, że chcę czegoś nowego.
Mialam takiego z USA, ktory ma jakas substancje zakazana w Polsce 😁 Red cos tam, musialabym pogrzebac w necie. Wyszukam i napisze.
tunrida ja miałam wpisane pomiędzy pierwszym a drugim posiłkiem i 20 minut przed treningiem. W dzień bez treningu o 16. Na czczo i na noc leciała l-karnityna.
safie,  Opowiedz mi o kalafiorowym spodzie. Że jak to? 🙂

aszhar, Co to znaczy "nie dorównuję"? Ja też nie dorównuję i nigdy nie dorównam. I co z tego?
Przecież to nie jest wątek dla samych miss fittnes, tylko dla każdego kto się podjął zawalczyć. 😀
Mój plan to schudnąć jeszcze co najmniej ze 5-6 kg przez kolejne 2 miesiące. 3 kg już poszły przez trochę ponad miesiąc, bardzo się z tego cieszę, a jeszcze bardziej z tego, że o "200%" wzrosła mi siła, energia i dobre samopoczucie. 😀
Wiesz kiedy nastąpił przełom? Jak ogłosiłam, że się biorę za siebie. Nie tylko myślałam o tym, ale powiedziałam głośno i wyraźnie, mężowi i także tu. Czyli jakbym dała słowo i teraz już w pewnym sensie nie mam wyjścia, żeby nie wyszło, że rzucam słowa na wiatr. 😉

No, słuchajcie jakież było dziś moje zdziwienie.
Jak już wspomniałam, mój umówiony na dziś trening personalny z trenerem z zewnątrz się nie odbył, bo trenera pogonili,  pokazali regulamin z podpunktem, że takie praktyki są zabronione.
No nic. Poszłam jak co dzień cisnąć mój samozwańczy plan, a tu pacze i oczom nie wierzę. Jakiś kompletnie nowy gościu prowadzi jakiejś kompletnie nowej dziewczynie trening.  🤔
Okazuje się, że trenerzy z zewnątrz są równi i równiejsi. 😵
Zagadałam z nim bardzo dyplomatycznie  (udając słodką idiotkę i tłumacząc, że absolutnie nie chodzi mi o to, żeby on też nie mógł, tylko tak z ciekawości pytam).
Oczywiście zaczął mówić, że po pierwsze to jego kuzynka (taa... :hihi🙂 a po drugie różnica polega na tym, że to on tego klienta na siłkę zdobył/wprowadził, właśnie dziś, dzięki niemu kupiła karnet.
Powiedzmy, że to drugie jest jakimś tam argumentem, no ale tak ogólnie to bez sensu. 😵
Gościu też jest i trenerem i fizjoterapeutą, była kadra Polski w podnoszeniu ciężarów... Widać ma lepsze wtyki i układy.

Cieszę się, że jutro prowadzę 4 treningi w stajni, w której jestem bardzo miłe widziana przez właścicieli. 😉
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
11 marca 2016 21:58
Julie , ugotowałam kalafiora (500g), zblendowałam, odcisnęłam z nadmiaru wody, dodałam 1 jajko (w przepisie były 2) i przyprawy (czosnek, bazylię) i piekłam 20 minut w 200 st. Położyłam sos pomidorowy (pomidory z puchy + czosnek, bazylia itp.), indyka, paprykę, pieczarki i trochę sera i piekłam jeszcze 10 minut - doobre było
Scottie   Cicha obserwatorka
11 marca 2016 22:10
Julie, a właśnie- ten gość, który miał Ci prowadzić trening, to nie miał wykupionego karnetu na siłownię, czy miał? Bo jak miał, to trzeba było naściemniać, że to znajomy, że tylko pomaga i nie bierze za to żadnych opłat.
U mnie na siłce też nie można przyprowadzać swoich trenerów, ale jak z narzeczonym chodzę na siłkę i on mi mówi, co mam robić i jak robić, to nikt nam uwagi nie zwraca. Chociaż nie wie, że to narzeczony.

zen, masz słuchawki bezprzewodowe na siłkę? Jeśli nie, to jak sobie radzisz z okablowaniem podczas treningu?
safie, Kupuję! 😀

Scottie, Ma karnet, zaczęło się od tego, że najpierw sam sobie przychodził i ćwiczył. Na pierwszy rzut oka  (nawet dla mnie, laika) było widać, że jest profesjonalistą, z mega doświadczeniem. Raz mi spontanicznie doradził, jak akurat ćwiczył obok maszyny, na której ja nieprawidłowo ćwiczyłam. Jestem pewna, że z pozostałymi osobami, które chciały mieć z nim trening było podobnie.
Potem jak zobaczyłam, że prowadzi już w pełni trening jakiejś pani, to zagadałam.
No i dziś miałam być chyba czwartą z kolei, ale go menagerka siłki pogoniła.
Teraz to już po ptakach.
Bez sensu robić teatrzyk, że nagle jesteśmy rodziną/kuzynami/przyjaciółmi i on mi tylko bezpłatnie doradza.
Scottie   Cicha obserwatorka
11 marca 2016 22:26
No tak, teraz to już po ptokach. Szkoda 🙁
Etam. Mój mąż szczęśliwy, czyta całe internety i układa mi plan. I zgadza się na zapłatę w naturze! 😅 😉
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. 😀
Na razie moje samodzielne działania mają efekt, -3 kg jak byk, jedna dziurka w pasku mniej jak byk. Dziś nawet byłam bliska zapięcia o kolejną dziurkę ciasnej, myślę że to kwestia tygodnia.
Jak się zatrzymam i nic nie będzie się zmieniać, to natychmiast zaostrzę. Na razie działa bez profesjonalnej pomocy. Czego więcej chcieć? 😉
Ja miałam spalacz venom hyperdrive, ale mocniejszą wersję z USA. Efekty były rewelacyjne, ale nie skończyłam całego opakowania przez efekty uboczne. Czułam się jak naćpana. Nawet w pracy się mnie zapytali czy coś biorę, bo wyglądałam i zachowywałam się dziwnie.
Scottie, nie mam bezprzewodowych 🙂 kabel wkladam pod koszulke, zapinam ipoda klipsem do topu i jest ok 🙂

Julie, ekstra, ze z planem 😅 a z silownia i ta akcja to slabe po maksie.
aien   wędrowiec
12 marca 2016 07:40
Czytam Was codziennie chyba od dawna.
Dwa razy się "dopisywałam się" do walki.

Jak większość osób - nie wiem od czego zacząć. Co jeść, jak ustalić sobie dietę. Kiedy mam już stałe godziny pracy - jestem w stanie jeść regularnie i sensownie. Nie wiem jak się za to zabrać... Sama z siebie mam nieodpartą chęć zrobienia czegoś, ruszenia się. Chciałabym zrzucić 5-7 kg. Może nie do końca o wagę mi chodzi, bo to nie jest ważne, ale mam tzw oponkę z którą sobie nie radzę plus chciałabym mieć bardziej jędrne ciało.

Ćwiczę co drugi dzień z Tiffany, robię 2-3 filmiki. Jestem tak nierozciągnięta że mam zakwasy na drugi dzień.. jeżdżę konno 2-3 razy w tygodniu, ale jestem osobą "tyjącą z powietrza". Byłam na siłowni,kupiłam karnet - ale odległość z dużego miasta (30km) nie zawsze pozwala mi dojechać, plus wszystkie maszyny niemal zawsze były zajęte. Miałam jeden trening obwodowy, człowiek który miał się mną zająć i prowadzić mi trening tylko mnie zniechęcił bo na drugi dzień płakałam z bólu. Karnet się skończył, a opona została.

Od czego zacząć? Dietetyk? Co ćwiczyć? Joga? Pilates?

No po prostu jestem dzieckiem we mgle.
Ja najpierw poszłam do dietetyczki i to ona ułożyła mi dietę. Po dwóch tygodniach jedzenia pomidorów na przemian z cukinią dałam sobie spokój i jadłam co chciałam, tylko trzymałam się w 1200. W tym 1200 to jak odwiecznie się chwalę były wkomponowane lody, michałki, itp, itd, oczywiście jako jeden posiłek raz na 2-3 dni. Tylko po to, żeby nie kusiło. Wiedziałam, że np w środę zjem 2 michałki na podwieczorek i było ok.
Na początku korzystałam z ileważy.pl - wszystko ważyłam, zapisywałam, liczyłam kalorie. Potem to wchodzi w krew i jesteś w stanie sama przeliczyć ile zjadłaś i ile jeszcze możesz.
Ja chodziłam na siłownię, od razu miałam treningi personalne, bez tego na początek moim zdaniem nie ma szans na prawidłowe ćwiczenia i można sobie zrobić krzywdę. Nie powinnaś się zniechęcać po jednym razie. Ja pamiętam pierwsze zakwasy, potem jest coraz lepiej.
Joga, pilates, to dla mnie takie pierdu pierdu dla zabicia czasu. Tak samo zumba, czy podskoczki na trampolinie...
Już lepiej zamiast tego pomykać na bieżni.
trening właśnie skończyłam. Albo z powodu dłuższej przerwy, albo niedoboru energii (dieta) nie mam siły. Musiałam zmniejszyć obciążenia. Łapy mi się trzęsą, nie mogę pisać. Nara laski.  😀
aien   wędrowiec
12 marca 2016 09:50
Wiem, że bieganie i rowerki dużo dają, tyle, że jestem niewydolna krążeniowo i po prostu źle się czuje po wysiłku typu cardio. Mam kilka wad serca na raz, więc bardziej statyczne rzeczy mogę robić, nad czym ubolewam.

No marzyłam zawsze o jodze. Odkryłam całodobową siłownię nową, ze strony miasta, gdzie mam bardzo blisko! I jest tam sporo zajęć plus oczywiście trener też jest. No dam szansę tej siłowni.

Spróbuję sobie policzyć kalorie, może najpierw 1500? Czy 1200 to jest takie optimum?
To musisz sobie sama policzyć, wejść na jakiś kalkulator. Nie wiem jaki, mi dietetyczka wyliczyła 😁

Skoro masz wadę serca to musisz pogadać z kimś, kto się na tym zna. Niekoniecznie trener na siłowni/dietetyczka/lekarz.
Chcesz chodzić na jogę to chodź 🙂 nie było moim zamiarem zniechęcanie/odradzanie, ale akurat ja potrzebuję konkretnego dupo-wycisku, żeby mieć satysfakcję/coś było widać.
aien, w pierwszym poscie tego watku masz link do kalkulatora. Ciezko powiedziec na oko ile. Moze 1400 a moze 1800 a moze jeszcze inaczej :kwiatek: do tego dochodzi typ sylwetki, budowy ciala, to nie jest tak, ze kalkulator i siup, mamy gotowe. Ja widze po sobie, ze to nie jest w ogole takie proste, a doeta jest najwazniejsza, bez czystej michy prawie nic sie nie uda. Wady serca brzmia dosc powaznie.. 🙁
busch   Mad god's blessing.
12 marca 2016 10:10
aien, 1200 kalorii to absolutnie nie jest optimum! Tutaj możesz sobie wyliczyć BMR - jest to wskaźnik, poniżej którego absolutnie nigdy nie powinnaś schodzić. Określa, ile Twój organizm potrzebuje kalorii tylko po to, żeby móc oddychać, trawić itd. NIE WOLNO poniżej tego schodzić, ponieważ w ten sposób głodzisz organizm, co za tym idzie on zacznie się bronić, zwolni Ci się metabolizm (będziesz senna, wiecznie zmęczona itd.), co spowoduje utrudnienie całego procesu odchudzania, a także dużo większe szanse na jojo. U mnie np. BMR to 1455 kcal.

Jak wpiszesz rodzaj wysiłku, to Ci też wyliczy, ile powinnaś jeść kalorii, żeby zachować swoją wagę - u mnie to np. 2510 kcal przy wysiłku 3-5 razy w tygodniu. Żeby chudnąć, wystarczy że obetniesz właśnie od tej wartości - znaczy się wartości na utrzymanie wagi. Ile obciąć - to zależy. Im mniej obetniesz, tym bardziej bezstresowy proces odchudzania, brak napadów głodu, mniejsze szanse na atak podjadania, mniejsze szanse na zwolnienie metabolizmu. Im więcej obetniesz, tym szybciej schudniesz (o ile nie zejdziesz poniżej BMR, jak tłumaczyłam wyżej).
Czyli ja bym obcięła ponad 600kcal gdybym sobie przyjęła dietę 1900 kalorii - to jest dieta tylko o 100kcal różniąca się od takiej 'bazowej' dla nieruszającej się osoby, więc ja właściwie mogę jeść 'normalnie' i chudnąć. Jak ćwiczysz mniej intensywnie albo mniej razy w tygodniu, to oczywiście jest trochę gorzej i musisz obciąć więcej.

Pokemon jest akurat przypadkiem wyjątkowym, ponieważ ma pewne problemy z organizmem, miała trudności ze schudnięciem w sposób standardowy i stąd te 1200 kcal - to jest natomiast i powinna być OSTATECZNOŚĆ, kiedy normalna metoda zawodzi. Najpierw wypróbuj racjonalny minus energetyczny.

edit: tak jak pisze zen, kalkulator internetowy to dopiero punkt startowy i może Ci powiedzieć za dużo/za mało zależnie od metabolizmu, jaki masz i masy innych rzeczy. Tym niemniej jakiś to punkt startowy jest, przynajmniej taki, żeby się rozeznać że 1200 kalorii to dla zdecydowanej większości fatalny pomysł na dietę redukcyjną.

Co do wady serca, ja mam słabo wydolne serce i dzięki temu palę mnóstwo kalorii jak ćwiczę, bo wchodzę błyskawicznie na bardzo wysokie zakresy tętna. Może sprawdź, czy Ty możesz tak też robić - ja jednak nie mam żadnej takiej "wady" typu niedomykalność zastawki czy cokolwiek. Lepiej niech kardiolog powie, co możesz robić. Jak powie, że nic intensywnego, to faktycznie joga to dobry pomysł - albo może pływanie. I tak pewnie będziesz mieć wyższe tętno, niż normalny śmiertelnik i spalisz więcej, niż "powinnaś" przez kiepską wydolność.
Wpadam tylko powiedzieć, że chwilowo to jestem przerażona. Zdrowie sypie mi się coraz bardziej i to bardzo różnorodnie. Jestem na diecie, ale chwilowo będę bardziej cicha w tym wątku. Po wizycie u lekarza może będe wiedziała coś więcej i mi humor i pewność siebie wróci.
Ja wpadam z pytaniem - czy którąś z was kiedykolwiek przy bieganiu bolały zatoki? Minął ponad miesiąc od mojego wykurowania się, oszczędzałam się długo, potem zaczęłam spacerować - już z 3 tygodnie chodzę dość sporo, ale jak ostatnio przebiegłam kawałek, to myślałam, że kręćka z bólu dostane. Tak mi się zatoki odezwały, że z 10 minut dochodziłam do siebie... :/ Lekarz twierdzi, żem zdrowa, przy wysiłku w pomieszczeniu (ćwiczenia), czy przy koniach nie ma problemu, jak podbiegne z 2 minutki, to boli nieziemsko. Za wcześnie jeszcze, organizm nie doszedł do siebie? Czy lepiej uprzeć się jak osioł na jakieś prześwietlenie, czy cuś?
aien, ja po 2,5 letnich, amatorskich eksperymentach z walką o sylwetkę polecam aplikację na telefon (sama mam Fat Secret bodajże, innych nie próbowałam - ta jest niezła), która pozwoli wyliczyć codziennie spożycie i spalenie kalorii (albo obliczanie tego samemu w oparciu o kalkulatory, aplikacja jest wygodniejsza, wiadomo). Wg kalkulatora z pierwszej strony wątku - aby zachować wagę, musiałabym jeść ok. 2500 kcal, a wiem, że gdybym tyle jadła, to tyłabym w oszałamiającym tempie. A tak, to codziennie wiedząc, ile spaliłam, mogę dostosować kaloryczność do danego dnia i aby schudnąć, to po prostu z lekkim deficytem kalorycznym - ja jem zazwyczaj kilkadziesiąt kcal mniej (żeby też nie przesadzić) niż spalę i chudnę.  🙂  W takim systemie też oczywiście można jeść to, co się chce - byle zachować kaloryczność, jednak wszyscy chyba wiemy, że lepiej postawić na zdrowie.  😉

Nawiasem...przyjmiecie do wątku?  🙂
madmaddie   Życie to jednak strata jest
12 marca 2016 13:54
przyjmiecie 😉

ja też mam 2,5tys kcal żeby utrzymać wagę. jestem na takiej lekkiej redukcji 😉 czasami dopycham do tych 2,5, natomiast jak zjadam coś koło 1600 to czuję się słabo.
warto też zadbać o balans tłuszczy, węglowodanów i białek, bo i może na początku wygląda to strasznie, ale takie nie jest  :kwiatek: a warto

keirashara, mnie czasami bolały. ale ja mam z nimi problemy od lat. może powietrze za zimne? albo zmień lekarza.
Mam tak z zatokami, jak jeżdżę konno zimą bez czapki. Nie jest to zapalenie zatok, ale po zimnym powietrzu, które mi wieje w okolice czoła i skroni, bolą mnie potem te miejsca ze 2 dni. Normalnie zatoki mam zdrowe i żadnych innych objawów świadczących o jakichś przewlekłych zapaleniach.
Gdybym w taką pogodę poszła biegać bez ciepłej opaski na czoło i skroń, też by mnie bolało.
😤  😤 osiwieje. Gnije w tej kuchni , nie rozstaje się z wagą, rozkminiam co jeszcze dobrego wpisze się w nasz jadłospis i co? Na śniadanie kupił sobie i zeżarł 5!!!! Bułek. Jeszcze narzekał potem, że mu cieżko... W nosie to mam, niech sam sobie gotuje.

Jeszcze usłyszałam, że mam zacząć zabierać na siłownie teściową  😜  😜
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
12 marca 2016 18:36
Atea, kuruj się  :kwiatek:

Jakiś strasznie chorowity okres teraz :/
Spróbuje z czapce/opasce, jak dalej będzie boleć, to się zadreptam znowu do lekarza. Dzięki! 😉
keireshara w moim przypadku opaska była kluczowa.. Ale ja jestem królowa zapalenia zatok 😀

40 minut pod górę. Strasznie tego potrzebowałam, smutny dzis dzień mamy.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się