"Nie ogarniam jak..."

demon, Ty nie przyrównujesz, a my owszem. Więc?

Ad1. Nie ma emocji, jest neutralny. Tak nie jest przekazem na poziomie psychicznym. Jest bodźcem fizycznym jak wspomniałam.

Ad2. Klaps to kara fizyczna.
Ad 2. Kara fizyczna - kara polegająca na wywołaniu dyskomfortu na poziomie odczuwania zmysłem dotyku.

Więc skąd to pierwsze pytanie w tym punkcie?
Bicie to tzw. okładanie, wielokrotne uderzania w jednym przedziale czasowym. Jeśli Twoje dziecko wymaga upomnienia na poziomie fizycznym co przysłowiowe 5 minut to jednak chyba czas na weryfikację sposobu rozmawiania z nim i sposobu tłumaczenia mu świata. Rzeczywiście nie wyobrażam sobie sytuacji, że w ciągu życia mojego dziecka miałoby dostać klapsa więcej niż te kilka razy.

Ad3. Regulaminów jest już spisanych dość. Dla niektórych to np. dekalog. Tam o zupie się nie mówi. To też kwestie bezpieczeństwa dziecka.

Przykład przy młodszym dziecku.
Jestem sama w domu z maluszkiem powiedzmy 2.5 roku. Gotuję obiad (mam kuchenkę gazową). Taki maluszek jest już na takim poziomie rozumienia, że stwierdzenie "nie wolno" kojarzy. Dziecko sięga rączkami do zapalonego palnika czy do garnka z gotującą się wodą. Mówię "kochanie, nie wolno Ci tego dotykać, bo będzie Cię bolało"."to jest gorące, poparzysz się, nie wolno tak robić" Ale jak tu było wspomniane dziecko w takim wieku bada, prowadzi eksperymenty, a także bywa przekorne. Więc sytuacja się powtarza. Powtarzasz komunikat drugi, trzeci raz, "dodajesz, bo będzie kara" "bo będzie po paluszkach" zależy też od intensywności działań dziecka. I co? Uwiązać do kaloryfera? Do łóżeczka? A może pozwolić by włożyło palce w ogień lub ściągneło na siebie wrzątek. I tu się przyznaję - jednak wolę dać pstryczka po paluszka i powiedzieć "widzisz, prosiłam, żebyś tego nie robił, taka jest kara, to Cię boli troszeczkę, a jakbyś się oblał to by bolało dużo, dużo bardziej, nie wolno tak robić, nie rób tak więcej".

I na razie kończę tę dyskusję. I nie ma to związku z moim poziomem inteligencji, tylko z potrzebą snu. Na marginesie, jeśli dla Was IQ powyżej 130 to niska inteligencja to gratuluję, bo pewnie wszystkie należycie do Mensy.
Martita   Martita & Orestes Company
28 marca 2016 23:02
Ascaia Mam kilka pytań odnośnie braku agresji w dawaniu klapsa. Twoim zdaniem od jakiego natężenia uderzenia będzie to agresja? Od jakiej częstotliwości dawania takich nawet najlżejszych klapsów to będzie agresja? Dlaczego konsekwencja wyklucza agresję? Czy jeśli uprzedzę Cię kilkukrotnie, że Cię uderzę to nie jest agresja? To będzie czysta konsekwencja?
Ascaia i na golasa tez łazisz bo przyrównujesz. Więc ?

Ad 1.  Aha, czyli nie musi zrozumieć, ma sie jedynie bać następnego klapsa ? Czyli jak będzie pewne, że nie możesz go  sprawdzić to zrobi to ponownie.
Ad 2.  Większość ludzi, których znam bezpośrednio rozumie co mam na myśli, rozróżnia pojedyńczego klapsa od fizycznej przemocy.


Być może stąd, ze ja uważam karę fizyczną i przemoc fizyczną za jedno i to samo.

Co do przykładu młodszego dziecka no to wychodzi jednak Twój rzadki kontakt z dziećmi .
W takim wypadku masz dwa wyjścia bo smyranie po paluszkach raczej da niewiele. Albo dajesz konkret klapa, żeby sie bało następnego klapa, a nie ognia, albo tłumaczysz do skutku i pilnujesz. Nikt na podłodze nie gotuje.
Wątek się rozwija.

Kilka krótkich zdań, tak ogólnie.
Ostatnio Amerykanie zrobili eksperyment ze sztuczną inteligencją. Sprawdźcie sobie na czym polegał i jak się zakończył. To na temat "wiary w dobrą ludzką naturę".

Tiaaa - wszyscy mają wolność, i do piachu z religiami, a wystarczy pójść na cmentarz, i zobaczyć sobie czy ktoś spoczywa pod znakiem, np. UE. I - na całe szczęście, mamy 2016 rok po narodzinach Chrystusa (nawet gdy data błędnie ustalona) a nie od założenia fejsbooka.

Do epk. Wychwalałaś tu prawo, jako super, w porównaniu z nakazami religii. A napisałaś, że twoi rodzice regularnie łamali prawo. Bo już wtedy groził prokurator za zostawienie dziecka poniżej 7 lat bez opieki min. dziesięciolatka.

Co do tego, czy kiedyś było "inaczej". Było. "Wtedy" nikt nie twierdził, że panuje pajdokracja. Dziś twierdzi tak wiele osób zajmujących się procesami zachodzącymi w społeczeństwie.

I jeszcze żeby była jasność, jestem zdeklarowaną przeciwniczką wychowywania ludzi przy pomocy przekazów wyłącznie "pozytywnych" lub "neutralnych". Bo życie takie nie jest i nigdy nie będzie. Jak również uważam, że każda forma społeczna JEST (była i będzie) oparta na przemocy. Nie zawsze fizycznej, ale zawsze na presji, naciskach, przemocy. Że bez tego nie funkcjonuje społeczeństwo. Trzymanie koni na padokach też jest przemocą. Sygnalizacja świetlna na drogach - także.

Co do własnych doświadczeń a słynnych "klapsów" to jestem dzieckiem dwojga wykwalifikowanych pedagogów, nie stosujących kar fizycznych. I do dziś pozostaję w przekonaniu, że swobodnie można tak "wpływać" na dziecko, że to będzie marzyć(!) o "zwykłych klapsach". Co nie znaczy, że własne dzieci traktowałam klapsami. Na szczęście w ogóle nie wierzę w pedagogikę ani psychologię. Uważam, że dzieci wychowują się same, my mamy dokładać starań, aby ich nie skrzywić. Mamy ukazać ku czemu wzrastają, opiekować się i wspierać, dbać. Jak o... rośliny, zwierzaki. Tylko inteligentne i obdarzone duszą.

Jeszcze jedno. "Naczelna zasada - nie krzywdzić". Hm. Kilka dni temu, na tym forum, kilka osób uznało (wg mnie słusznie): To przecież Oczywiste, że Każde życie Krzywdzi inne istnienia.
O Jezusie... Naprawdę trochę strach Was czasem czytać...

Po pierwsze... Wśród zwierząt istnieje agresja. Suka karci szczeniaka przy pomocy zębów. Trochę jednak różnimy się od zwierząt... Dorosły samiec homo sapiens nie zagryza nie swoich szczeniąt po przejęciu stada (jak np. lew), nie kopulujemy ze sobą, kiedy mamy dni płodne, mamy cały system kar, który czasem - jak pisze słusznie halo - bywa bardziej upierdliwy niż klaps. Od tego mamy osławiona samoswiadomosc.

Halo,  mylisz przymus z przemocą. A to zupełnie różne pojęcia.   Poza tym opad szczęki zaliczyłam z Twoją teoria o traktowaniu dzieci, jak roślinek. Bo przecież roślinie też przekazujemy wartości, mówimy co dobre, a co złe itd.

Ascaia, bicie malutkiego dziecka, dla którego dotyk jest jednym z najważniejszych sposobów na poznawanie świata po rączkach jest MEGA błędem. Grzmi o tym psychologia, ale temat jest Ci obcy, trochę to rozumiem.

Ogólnie to mi się kojarzy zaraz fraszka naszego Mistrza Jana... Bez nacisku na powołanie na religie, bo przecież kochamy i chcemy uczyć dzieci miłości i życia bez przemocy... A jednak jak raz na jakiś czas, totalnie bez emocji, pociągniemy bachora po dupsku, to nic złego. Inaczej niechybnie pójdzie rzucać w koty butelkami  🤔

"Dewotce służebnica w czymeś przewiniła.
Właśnie natenczas, kiedy tamta pacierze mówiła.
Odwróciwszy się zatem z gniewem do dziewczyny,
mówiąc właśnie słowa" i odpuść nam winy", biła bez litości!
Uchowaj Panie Boże takiej pobożności "...
Moim zdaniem agresja jest wtedy, kiedy celowo i świadomie podejmujemy działania, które mają prowadzić do zadania drugiej istocie bólu, zrobienia jej krzywdy - i to jest nadrzędny cel. Innego nie ma. Motywacją agresji jest samo zadawanie bólu, manifestowanie własnej siły, upokarzanie istoty będącej celem tego zachowania. Pokusiłabym się też o stwierdzenie, że agresja jest zachowaniem nagłym, wywoływanym w sposób mniej więcej losowy i trudnym do uniknięcia, bo realnie nie ma się wpływu na zachowanie agresora. Jak chce walnąć, to i tak walnie... (każda ofiara przemocy domowej wie doskonale, o co chodzi)
Suka karcąca szczeniaka zębami nie ma na celu zadania mu bólu ani nie manifestuje własnej siły, jej celem jest wyłącznie konsekwentna nauka szczeniaka, że jeżeli czegoś mu nie wolno, to tego mu nie wolno. A szczeniak może uniknąć takiej kary, ma na to wpływ jego własne zachowanie, a ściśle zaprzestanie zachowania, którego dotyczy ostrzeżenie. Suka nie ukaże go "prewencyjnie" ani dlatego, że co prawda jest grzeczny, ale ona ma właśnie gorszy dzień. Tak samo jak będzie go karała konsekwentnie cały czas tak samo za to samo - a nie w środę coś mu wolno, w niedzielę nie, a we wtorek znowu wolno. I zawsze będzie ostrzegać, zanim użyje fizycznej kary.
I jeszcze dodatkowo dołożyłabym jedną różnicę - kara wymierzona przez zwierzę jest jednorazowa i sytuacja nie trwa w nieskończoność. Suka ugryzie, szczeniak się uspokoi - i koniec, wszystko wraca do normy jak przed całym zajściem. Suka nie chodzi zła przez resztę dnia i nie warczy na szczeniaka za każdym razem, jak go zobaczy, nie dokucza mu itp. Czyli jej zachowanie - ukaranie szczeniaka za przewinienie - nie jest powiązane z żadnymi konsekwencjami psychicznymi, nie angażuje jej emocjonalnie.
Z ludzkim dawaniem klapsa bywa niestety inaczej. Na klapsie się nie kończy, tylko często są potem dodatkowe "efekty specjalne" w postaci wkurzonego rodzica, którego dziecko nie może własnym zachowaniem uspokoić, mimo że już jest grzeczne, ale rodzic dalej wkurzony i nie wiadomo, jak się zachowywać - bo może się wkurzy bardziej, może dziecko znowu oberwie... ale w sumie nie wiadomo dlaczego, bo już przestało robić to, co zdenerwowało rodzica, a on nadal zły...
Moim zdaniem to powoduje utratę zaufania, a nie sam klaps.
Myślę, że gdyby rodzic potrafił spokojnie ostrzec, potem w razie nieskuteczności dać klapsa, a potem spokojnie wrócić do dokładnie takiego samego zachowania, jak przedtem (czyli bez złości, nerwów, frustracji) - problemu by nie było.


Przyznam, ze mnie to przeraza lekko.. Naprawde czlowiek dajacy klapsa dziecku jest stawiany na rowni z suka karcaca szczeniaka? 😲 Moze od razu wrocmy do jaskin, nie uzywajmy jezyka, tylko sily.

Mowienie do 2.5 letniego dziecka calym zdaniem, rozbudowanym, podrzednie zlozonym, w sytuacji zagrozenia zycia lub zdrowia, to tak troche jak kula w plot.

Tak sobie dumam..pracuje z dziecmi, prywatnie wychowuje jedno. Z 'obcymi' dziecmi jestem srednio 8 godzin dziennie, mysle, ze wiecej niz ich rodzice z nimi. Sa rozne momenty, sa i takie, kiedy dzieciaki robia ewidentnie glupie rzeczy. Mysle, ze nawet takie, kiedy wielu zwolennikow klapsa mialoby w tym momencie ochote mocno zamanifestowac, ze to juz jest ta 'kara'. Wiec skoro dobry pedagog JEST w stanie dotrzec do obcego dziecka bez uciekania sie do przemocy, to rodzic tym bardziej powinien. Bo ma zupelnie inny ladunek emocjonalny, wierze, ze glownie ten pozytywny i cieply.

I klaps to przemoc. Jakkolwiek sobie tego klapsa nie bedziecie tutaj nazywac czy motywowac.

Jak maz tlucze zone z liscia, to co? Tez nie przemoc, bo..bo to tylko otwarta dlonia z liscia? 🙄 I to raz, bo..bo nie wiem, bo glupio cos zrobila? Danie z liscia umotywowane troska i dobrocia, bo wiecej tak nie zrobi. Serio...slabo mi sie robi jak ten stek bzdur czytam.
Pisałam już wcześniej - jestem przeciwna klapsom. Dlatego, że uważam, że jeżeli ktoś swoje dziecko wychowuje od samego początku i ma z nim dobry kontakt, to nigdy nie będzie musiał tego klapsa użyć. Jeżeli ktoś musi, to widać gdzieś wcześniej popełnił błąd i teraz jest pedagogicznie bezradny wobec efektów tego błędu. Dziś pedagogika i psychologia rozwinęły się na tyle, że kto chce być świadomym i odpowiedzialnym rodzicem, znajdzie rady i metody na sytuacje, z którymi na przykład nasi rodzice czy dziadkowie sobie nie radzili, bo zwyczajnie nie wiedzieli, jak to zrobić i co jest ich powodem.

Ale jednocześnie naprawdę, nie każdy klaps to bicie i agresja.
Zdarzyło mi się dostać "klapsa" od babci czy dziadka (ścierką do naczyń po tyłku). Dwadzieścia sekund później siedziałam im znowu na kolanach i cała sprawa nie istniała. I do dziadków miałam zaufanie bezgraniczne. Zawsze. W moim dziecięcym świecie dziadkowie to byli absolutnie niezawodni ludzie mający rozwiązanie na każdy problem 🙂
Z drugiej strony pamiętam kolegę, który też dostawał klapsy. Kablem od żelazka, od wściekłego, sfrustrowanego ojca lejącego go tym kablem z całej siły... Dziś jego kontakty z rodzicami są na poziomie uprzejmej wymiany pozdrowień raz na jakiś czas.
Serio, jest różnica między "klapsem" a klapsem.

[quote author=Murat-Gazon link=topic=95120.msg2519767#msg2519767 date=1459231415]
Pisałam już wcześniej - jestem przeciwna klapsom. Dlatego, że uważam, że jeżeli ktoś swoje dziecko wychowuje od samego początku i ma z nim dobry kontakt, to nigdy nie będzie musiał tego klapsa użyć. Jeżeli ktoś musi, to widać gdzieś wcześniej popełnił błąd i teraz jest pedagogicznie bezradny wobec efektów tego błędu. Dziś pedagogika i psychologia rozwinęły się na tyle, że kto chce być świadomym i odpowiedzialnym rodzicem, znajdzie rady i metody na sytuacje, z którymi na przykład nasi rodzice czy dziadkowie sobie nie radzili, bo zwyczajnie nie wiedzieli, jak to zrobić i co jest ich powodem.

Ale jednocześnie naprawdę, nie każdy klaps to bicie i agresja.
Zdarzyło mi się dostać "klapsa" od babci czy dziadka (ścierką do naczyń po tyłku). Dwadzieścia sekund później siedziałam im znowu na kolanach i cała sprawa nie istniała. I do dziadków miałam zaufanie bezgraniczne. Zawsze. W moim dziecięcym świecie dziadkowie to byli absolutnie niezawodni ludzie mający rozwiązanie na każdy problem 🙂
Z drugiej strony pamiętam kolegę, który też dostawał klapsy. Kablem od żelazka, od wściekłego, sfrustrowanego ojca lejącego go tym kablem z całej siły... Dziś jego kontakty z rodzicami są na poziomie uprzejmej wymiany pozdrowień raz na jakiś czas.
Serio, jest różnica między "klapsem" a klapsem.
[/quote]

Murat, bardzo się mylisz. Absolutnie każdy klaps to jest agresja, jest bicie! Kurcze, ja jestem fanką Korczaka. Powołam się na Gościa, bo był naprawdę mega pedagogiem. "Nie ma dzieci, są ludzie". Dziewczyny, NIE WOLNO BIĆ! Ciebie Murat wolno? Nie że kablem, ale tak dla higieny umysłu, jeden krótki? No nie... Mnie nie. Są rzeczy, które się robi i rzeczy, których nie robi się nigdy. Totalnie żaden argument, że jest klaps i klaps. Trochę się czuję, jakbym odkrywała ponownie Amerykę, świat o tym wie od dawna, Polska też już stosunkowo długo. Na pewno tyle, ile mam dzieci. Także minimum kilkanaście lat...

Poczytaj sobie zen. Bardzo mądrze prawi.

Mam dwoje dzieci. Córkę, która ma 13 lat i syna, który w piątek skończy lat 11. Wystawiają mnie na próby. Czasem mnie ponosi, częściej mojego męża. Nastolatka potrafi wyprowadzić z równowagi tak, że człowiek gotuje się, jak wściekły. No pewnie, że czasem nie tylko bym przylutowała, ale i mam ochotę własną głową napierać w ścianę. Bo to dwoje ekspresywnych dzieci. Nigdy w życiu nie biję! Zdarzyło mi się szarpnąć, za co potem przepraszałam... tłumaczyłam, że mnie poniosło, że to ja sobie nie poradziłam, a powinnam. Efekt? Żadne z moich dzieci nigdy nie skrzywdziło zwierzaka. Wręcz przeciwnie, oboje są empatyczni, ciepli, czasem wręcz nadopiekuńczy. Nie są rozwydrzeni, uchodzą za "grzeczne" dzieci, choć ci, którzy znają ich blisko wiedzą, że potrafią pojechać - ot charakterystyczne dla dzieci testowanie granic. A co przypisujemy sobie za wielki sukces wychowawczy... mimo, że toczą regularne wojny o hierarchię, jak to rodzeństwo, NIGDY nie robią tego siłowo! Nie biją ani siebie wzajemnie, ani kolegów w szkole.
Skoro jest klaps i klaps, to pewnie jest z liscia i z liscia. Coz, dla mnie to w sumie zamyka dyskusje. Ten pan pewnie tez nie widzial nic zlego w biciu. Uwaga, dla mnie MEGA drastyczny link.
Bić nie wolno. Absolutnie. To nie podlega dyskusji.
Ale w dalszym ciągu nie uważam, żeby przyłożenie mi przez babcię ścierką do naczyń było biciem. Nigdy bym nie opisała tej sytuacji słowami, że babcia mnie uderzyła/zbiła 🙄
[quote author=Murat-Gazon link=topic=95120.msg2519777#msg2519777 date=1459233956]
Bić nie wolno. Absolutnie. To nie podlega dyskusji.
Ale w dalszym ciągu nie uważam, żeby przyłożenie mi przez babcię ścierką do naczyń było biciem. Nigdy bym nie opisała tej sytuacji słowami, że babcia mnie uderzyła/zbiła 🙄
[/quote]

A ja owszem. Byłam przerażona w takich sytuacjach i do dziś to pamiętam. Strasznie pamiętam. Widzę twarze moich rodziców, pamiętam zapachy. Nigdy nie byłam katowana. Ot, klaps dla higieny umysłu, parę pasów za wagarowanie... nic strasznego przecież. Poza tym... Murat... jakbyś się poczuła, gdyby ktoś Ci bliski pojechał Ci z kuchennej ściery?... No ja bym się poczuła tragicznie.

zen, w dalszej perspektywie "jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije", nieprawdaż... Przeraża mnie to, naprawdę, że dyskutujemy w ogóle o takich sprawach. Że oczywistą oczywistość wciąż nasze społeczeństwo traktuje z nonszanlancją godną nowomodnych dziwactw. Smutne. Smutne, bo dotyczy dzieci.

Polecam ten link. Nie jest drastyczny, ale jest cholernie wymowny.


I tekst, który bardzo lubię... "Gdybyś nie miał przewagi fizycznej nad dzieckiem, wychowywałbyś je, a nie bił!".

halo, Ascai... zadajcie sobie trud, posłuchajcie. Ludzi, którzy naprawdę wiedzą co mówią.

Jest jakies spoleczne, okrutne przyzwolenie na bicie dzieci w okreslonych widelkach wiekowych. Klaps dany niemowlakowi, bo truje i wyje, zamiast spac, skoro najedzony, przebrany, ululany jest spolecznie potepiany. Bicie zony jest spolecznie potepiane. Dlaczego zatem klapsowanie dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym nie jest?!
Jest jakies spoleczne, okrutne przyzwolenie na bicie dzieci w okreslonych widelkach wiekowych. Klaps dany niemowlakowi, bo truje i wyje, zamiast spac, skoro najedzony, przebrany, ululany jest spolecznie potepiany. Bicie zony jest spolecznie potepiane. Dlaczego zatem klapsowanie dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym nie jest?!


Zen, to akurat jest proste. Ponieważ rozpaczliwie chronimy naszą strefę komfortu, a tak naprawdę przerażająco wielu rodziców nadal uważa, że klaps jest rozwiązaniem czegokolwiek. A wiesz, jak to jest. Łatwiej jest powiedzieć "to oni są durni", niż pomyśleć... zatrzymać się... stwierdzić "szlag... myliłem się!".
Pokaze Wam cos w temacie ciekawosci dzieci i odkrywania przez nich swiata. Wielu rodzicom w tym momencie pewnie wlaczylyby sie swiatelka ostrzegawcze, ze ulica, ze sie przeziebi etc.



Dla mnie to po prostu kwintesencja poznawania swiata przez dzieci, czemu taka ciekawosc mamy klapsowac..?
wolę dać pstryczka po paluszka


smyranie po paluszkach raczej da niewiele.

Ascaia, bicie malutkiego dziecka po rączkach jest MEGA błędem.

To weźcie się w końcu zdecydujcie...

[quote author=Murat-Gazon link=topic=95120.msg2519767#msg2519767 date=1459231415]
Ale jednocześnie naprawdę, nie każdy klaps to bicie i agresja.
Zdarzyło mi się dostać "klapsa" od babci czy dziadka (ścierką do naczyń po tyłku). Dwadzieścia sekund później siedziałam im znowu na kolanach i cała sprawa nie istniała. I do dziadków miałam zaufanie bezgraniczne. Zawsze. W moim dziecięcym świecie dziadkowie to byli absolutnie niezawodni ludzie mający rozwiązanie na każdy problem 🙂
[/quote]

[quote author=Murat-Gazon link=topic=95120.msg2519777#msg2519777 date=1459233956]
Ale w dalszym ciągu nie uważam, żeby przyłożenie mi przez babcię ścierką do naczyń było biciem. Nigdy bym nie opisała tej sytuacji słowami, że babcia mnie uderzyła/zbiła 🙄
[/quote]

Poza tym... Murat... jakbyś się poczuła, gdyby ktoś Ci bliski pojechał Ci z kuchennej ściery?...



Taka wymiana postów naprawdę nie ma sensu.
Wybiórcze czytanie, pomijanie pytań drugiej strony, odpływanie w nadinterpretacje...
Miałam pisać, że zaraz się dowiem, że jestem zwolenniczką kładzenia przez kolano i lania pasem przez goły tyłek albo policzkowania... No nie zdążyłam napisać - już to padło. O, a teraz jeszcze sugestia, że ktoś by miał dać klapsa za to, że dziecko się chlapie w deszczu...  😵
Ale teksty o nagrodach, o ostateczności, o "nie więcej niż kilka razy w życiu" to jakoś nadal umykają.
To nie jest rozmowa tylko polowanie na czarownice. I to nie za czyny, a za poglądy. Zdążyłyście oskarżyć, osądzić i wydać wyrok.
"Oskarżona jest winna, dowód się zawsze znajdzie".
Co tym chcecie osiągnąć? Mam paść na kolana i błagać o wybaczenie?

Spróbuję popłynąć teraz jak wy...
Nie mam dzieci. Żadnego dziecka nie uderzyłam w życiu. Mam tylko psy i konie - owszem użyłam wobec nich czasem kary fizycznej. To teraz proponuję podać mnie do TOZu. Dodatkowo trzymajcie kciuki, żebym nigdy nie zaszła w ciążę albo poroniła gdybym już w ciąży była, bo przecież bym na pewno swoje dziecko skatowała w pierwszym tygodniu życia. Albo w ogóle może zawiążcie organizację i podejmijcie się utylizacji mojej osoby... 



To tylko napiszę, że nie ogarniam ilości potłuczonych butelek. Nie ma gdzie iść z psem, żeby się nie natknąć na szkło. A przecież butelki po piwie to chyba można do sklepu oddawać i nawet za to jakiś upust na kolejne mieć.

I teraz zróbcie sobie aferę z potłuczonego szkła i szukajcie w tym mojej winy lub winy innej osoby, bo pewnie też wam się to uda. Święta minęły, więcej wolnego czasu, szkoda, żeby nie było rozrywki.
zen a dlaczego ktokolwiek miałby dawać dziecku klapsa za to, że cieszy się deszczem?  🙄
Dlatego, ze moze sie przeziebic i blisko jest ulica, ktora nie jest od dziecka w zaden sposob odgrodzona. A dlaczego dziecku w ogole dawac klapsa, skoro stwarza dla siebie zagrozenie zycia i zdrowia? To juz spytaj kogos z frakcji 'klapsuje-wychowuje'.
Ascaia, żeby nie rozwlekać. Klaps jest biciem. Bicie jest złe. Nie wolno bić. Nigdy! Ani razu w życiu. Stąd sprzeciw wobec Twoich słów.

Dziecko nie jest psem. Ani nie jest koniem. Cóż, rozumiem że nie rozumiesz. Emocjonalne "oddajcie mnie do TOZu" nie jest argumentem.

Krótko, zwięźle i na temat. Twoja teza się nie broni. I tyle.


Pokaze Wam cos w temacie ciekawosci dzieci i odkrywania przez nich swiata. Wielu rodzicom w tym momencie pewnie wlaczylyby sie swiatelka ostrzegawcze, ze ulica, ze sie przeziebi etc.



Dla mnie to po prostu kwintesencja poznawania swiata przez dzieci, czemu taka ciekawosc mamy klapsowac..?


zen... DZIĘKI! Wzruszyłam się... przypomniały mi się 5 urodziny mojego Syna. Lał wtedy cieplutki, wiosenny deszcz. Powiedzieliśmy mu, że to szczególny dzień, bardzo radosny i taki prawdziwie jego. Przyjął to sobie do serca. W pewnym momencie rzucił "a mi się marzy, żeby pobiegać w tym deszczu z jakimś wujkiem. Ale pewnie żaden nie będzie chciał...". Zanim zdążyłam się zorientować, wujek Krzysiek śmigał w gaciach razem z moim dzieckiem po tarasie... z piskiem i mega radochą... Nie zapomnę tego nigdy. Tymi też nie 🙂 I sąsiad, który właśnie wracał do domu też raczej nie  😍

Biegaliśmy również w gaciach po -19 stopniowym mrozie (NIKT się nie rozchorował! 🙂 ) i robiliśmy całą masę szalonych rzeczy. Na miarę kilkulatka. I dyskutowałabym, kto miał z tego najwięcej frajdy  😅

PS Na Dzień Dziecka wymyśliłyśmy z Przyjaciółką niespodziankę dla naszych stajennych dziewczynek. Ja i ona. Dwie DUŻE, DOROSŁE baby. Spódniczki z tiulu, lizaczki, kucyczki, piegi na nosie domalowane flamastrem i nasze dwa dzielne, piękne, stajenne kuce. Haflingerka i fiording 😀 No. Infantylne, nie? Pewnie tak samo, jak hallowenowe wymalowanie mojej ukochanej kobyły mega paką sudocremu. Miała kości? Miała 😀 Strasznie się cieszę, że nasza Trenerka jest jaka jest i dopóki koniom nie dzieje się krzywda, rozumie, że czasem "być dzieckiem" eksploduje grubo po 18stce 😉
zen tylko że ono nie wie, że może się przeziębić, a co do ulicy, to drzwi sobie raczej samo nie otwarło 😉 I skoro ktoś to nagrał, to znaczy, że tuż obok jest ktoś dorosły i kontroluje sytuację.
Bez przesady, jeżeli ktoś daje dziecku klapsa za to, że spojrzało nie w tę stronę, to raczej normalny nie jest. A rozmawiamy jednak o normalnych rodzicach.
Przykład przy młodszym dziecku.
Jestem sama w domu z maluszkiem powiedzmy 2.5 roku. Gotuję obiad (mam kuchenkę gazową). Taki maluszek jest już na takim poziomie rozumienia, że stwierdzenie "nie wolno" kojarzy. Dziecko sięga rączkami do zapalonego palnika czy do garnka z gotującą się wodą. Mówię "kochanie, nie wolno Ci tego dotykać, bo będzie Cię bolało"."to jest gorące, poparzysz się, nie wolno tak robić" Ale jak tu było wspomniane dziecko w takim wieku bada, prowadzi eksperymenty, a także bywa przekorne. Więc sytuacja się powtarza. Powtarzasz komunikat drugi, trzeci raz, "dodajesz, bo będzie kara" "bo będzie po paluszkach" zależy też od intensywności działań dziecka. I co? Uwiązać do kaloryfera? Do łóżeczka? A może pozwolić by włożyło palce w ogień lub ściągneło na siebie wrzątek. I tu się przyznaję - jednak wolę dać pstryczka po paluszka i powiedzieć "widzisz, prosiłam, żebyś tego nie robił, taka jest kara, to Cię boli troszeczkę, a jakbyś się oblał to by bolało dużo, dużo bardziej, nie wolno tak robić, nie rób tak więcej".


Podam Ci o wiele lepsze wyjście z sytuacji.
Wystarczy dziecku pokazać co to znaczy zimne, a co gorące.  😎
I to dużo wcześniej, niż w wieku 2,5 roku.
Do nauki wystarczy kostka lodu i ostudzona do temperatury 40-50 stopni herbata. To jest naprawdę proste. Każdy zdrowy człowiek ma reakcje obronne i nie chce się oparzyć. Nie dlatego, że tak matka mówi, tylko dlatego, że to jest nieprzyjemne. Szok?  😁
Zapewniam, że nie trzeba bić i karać, żeby dziecko samo z siebie nie chciało się zbliżać do gorących rzeczy.
Kary i bicie są złe. Nie tędy droga.
Moje dziecko pomaga mi gotować i rozpalać w kominku, niedługo będziemy go uczyć jak się zapala zapałki i rozpala ognisko. 😎

jujkasek, demon, zen, :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:
Miło mi, że jest nas tyle we frakcji "kocham, nie biję".  🏇
Dziecko nie jest psem. Ani nie jest koniem. Cóż, rozumiem że nie rozumiesz.

Gdybyś tego nie dodała to by Ci się post nie wysłał, nie?
Nie rozróżniam psa od dziecka... I właśnie ze względu na takie teksty, ze względu na taki poziom, naprawdę nie ma rozmowy.

Julie, ale to nie ja pisałam, że dzieci się nie da nauczyć wcześniej?! To dziewczyny pisały o przekorze, itd, przy okazji wcześniejszej "aferki". To, co napisałaś - super i kto powiedział, że wcześniej bym dziecka tak nie uczyła?
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
29 marca 2016 08:44
Dziewczyny-matki, tak z ciekawości zapytam, jakie macie sposoby na takie sytuacje, kiedy rozmowa z dzieckiem nie pomaga? Do swoich jeszcze mi daleko więc nie mam pojęcia "z czym to się je"  😉 Tak z obserwacji to chyba najbardziej irytujące są matki, które próbują "ogarnąć" dziecko krzykiem - w tym to dopiero jest mnóstwo agresji! W efekcie dziecko płacze jeszcze bardziej i zaczyna się błędne koło (ale to tylko taka np sklepowa obserwacja). Zatem co, kiedy rozmowa nie przynosi efektów? (Choćby w przytaczanej wcześniej sytuacji kiedy dziecko próbuje dobrać się do kuchenki).

Pamiętam, że chyba "superniania" (ten program na TVN) stawiała dzieci w kącie i kazała im tam stać kilka minut, ale ta kobieta sama w sobie wygląda dość przerażająco  😉

Pewnie nie ma jakiejś jednej, skutecznej metody, ale może są jakieś wytyczne postępowania?  👀
[quote author=Murat-Gazon link=topic=95120.msg2519819#msg2519819 date=1459237254]
zen tylko że ono nie wie, że może się przeziębić, a co do ulicy, to drzwi sobie raczej samo nie otwarło 😉 I skoro ktoś to nagrał, to znaczy, że tuż obok jest ktoś dorosły i kontroluje sytuację.
Bez przesady, jeżeli ktoś daje dziecku klapsa za to, że spojrzało nie w tę stronę, to raczej normalny nie jest. A rozmawiamy jednak o normalnych rodzicach.
[/quote]

No więc Murat... normalni rodzicie nie biją swoich dzieci. Klapsy dają nienormalni. Bo jednak to nie jest norma. A przynajmniej nie powinna być.

[quote author=jujkasek link=topic=95120.msg2519815#msg2519815 date=1459236952]
Dziecko nie jest psem. Ani nie jest koniem. Cóż, rozumiem że nie rozumiesz.

Gdybyś tego nie dodała to by Ci się post nie wysłał, nie?
Nie rozróżniam psa od dziecka... I właśnie ze względu na takie teksty, ze względu na taki poziom, naprawdę nie ma rozmowy.
[/quote]

Cóż... nie wiem co powiedzieć, jako że to był Twój argument... Sama nie rozumiesz co piszesz, czy co?

Dziewczyny-matki, tak z ciekawości zapytam, jakie macie sposoby na takie sytuacje, kiedy rozmowa z dzieckiem nie pomaga? Do swoich jeszcze mi daleko więc nie mam pojęcia "z czym to się je"  😉 Tak z obserwacji to chyba najbardziej irytujące są matki, które próbują "ogarnąć" dziecko krzykiem - w tym to dopiero jest mnóstwo agresji! W efekcie dziecko płacze jeszcze bardziej i zaczyna się błędne koło (ale to tylko taka np sklepowa obserwacja). Zatem co, kiedy rozmowa nie przynosi efektów? (Choćby w przytaczanej wcześniej sytuacji kiedy dziecko próbuje dobrać się do kuchenki).

Pamiętam, że chyba "superniania" (ten program na TVN) stawiała dzieci w kącie i kazała im tam stać kilka minut, ale ta kobieta sama w sobie wygląda dość przerażająco  😉

Pewnie nie ma jakiejś jednej, skutecznej metody, ale może są jakieś wytyczne postępowania?  👀


smarcik, wszystko zależy od sytuacji. Jeśli chodzi o kuchenkę i 2,5 latka, najpewniej zabrałabym delikwenta z kuchni i odwróciła jego uwagę. To mniejszy problem, gorzej bywało z gniazdkami. Tu już stosowałam kary - zatem w zależności od wieku tzw. "karny jeżyk". Ale też pozwalałam uczyć się, że moje ostrzeżenie trzeba brać na poważnie. Przykład? Obierałam kiedyś czosnek w ilości hurtowej do kiełbasy. Mój synek, nie pamiętam ile miał, ale tak właśnie kiele 2 lat, koniecznie chciał mi zwinąć ten czosnek i zapakować go do buzi. Uprzedzałam - NIEDOBRE! nie bierz tego. Ale gdzie tam! W końcu z premedytacją pozwoliłam dmuchnąć malutki kawałeczek czosnku... Oczywiście plucia, krzywienia dzioba było co niemiara, ale od tamtej pory "to jest ostre" powodowało zapalenie się czerwonej lampki, że może jednak nie warto. Testowanie granic rzecz jasna nie ma końca, nie dalej jak wczoraj mój syn uparł się, że KONIECZNIE chce spróbować piri piri. Tłumaczenie, że wujek ma drewniane gardło, dla normalnych ludzi to niejadalne jest... nie przyniosło rezultatu. No... ale myślę, że już teraz zapamiętał, bo pluł i łzawił dobrych parę minut 🙂 Czasem po prostu można pozwolić przekonać się, że warto tego rodzica posłuchać 😉
Uważam, że klapsy dają rodzice, którzy sobie nie radzą z byciem rodzicem (a przynajmniej nie radzą sobie w tej konkretnej sytuacji, w której dali klapsa). To nie oznacza, że są nienormalni  🤔
smarcik, Napisałam powyżej. 😀
A metody "superniani" są złe.  😀iabeł:

Ascaia, Odniosłam się do tego co zacytowałam, do "pacnięcia po paluszkach".
Przyznam, że nie czytam większości tego co piszesz, a to przeczytałam tylko dlatego, że zacytowała to demon.
jujkasek, napisałam gdzieś, że dziecko jest psem? Zwierzęciem?
Płyniesz kobieto, płyniesz...
A mój cytat dotyczył głównie "rozumiem, że nie rozumiesz". I teraz piszesz znowu w tym samym tonie...
To kto tu "nie rozumie", a dodatkowo kto tu nie umie zachować kultury dyskusji?
Z resztą... Skoro taka ze mnie debilka to po co ze mną rozmawiasz?
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
29 marca 2016 08:53
Julie świetnie to brzmi!  😀 A odnośnie innych kwestii? Np zbliżania się do ulicy?  Albo płaczu "ja chcę" w sklepie? (choć np ja podobno w ogóle tak nie robiłam, bo rodzice po prostu nie dawali mi słodyczy, więc nie wiedziałam, że chcę  😁 ).

Fakt, superniania jest przerażająca, czasem dziwię się rodzicom, którzy decydują się na coś takiego - pewnie dziecko może się nabawić niezłej traumy  😵
jujkasek, napisałam gdzieś, że dziecko jest psem? Zwierzęciem?


Noooo... 🙂 Sama płyniesz... na dodatek najwyraźniej zdajesz sobie z tego sprawę  🤔

[quote author=Ascaia link=topic=95120.msg2519746#msg2519746 date=1459202235]
wolę dać pstryczka po paluszka


Spróbuję popłynąć teraz jak wy...
Nie mam dzieci. Żadnego dziecka nie uderzyłam w życiu. Mam tylko psy i konie - owszem użyłam wobec nich czasem kary fizycznej. To teraz proponuję podać mnie do TOZu. [/quote]

[quote author=Murat-Gazon link=topic=95120.msg2519825#msg2519825 date=1459237584]
Uważam, że klapsy dają rodzice, którzy sobie nie radzą z byciem rodzicem (a przynajmniej nie radzą sobie w tej konkretnej sytuacji, w której dali klapsa). To nie oznacza, że są nienormalni  🤔
[/quote]

Murat, "norma" to społecznie akceptowalna większość. Nic poza tym 🙂
smarcik, Oczywiście, nie zawsze i nie wszędzie da się dziecko uczyć ponoszenia konsekwencji własnych czynów i doświadczania na własnej skórze. Ale w większości sytuacji spokojnie można i moim zdaniem należy. Dziecko, któremu pozwala się doświadczać i ponosić konsekwencje jest samo z siebie ostrożne.
A takie za którym matka lata krok w krok i nawija w kółko "nie biegaj bo się przewrócisz, nie dotykaj bo to be, nie wchodź tam bo spadniesz..." w ogóle nie uważa, bo wie, że zostanie w locie złapane. 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się