"Nie ogarniam jak..."

Watrusia A skąd przekonanie, że "klaps jest jedynym wyjściem"? Z tego przykładu? Zakład, że jest wyjściem jednym z wielu?

Już tyle razy brałam udział w dyskusji o klapsach, że moje zdanie pewnie większość zna. W skrócie powiem tylko, że dziecko to przede wszystkim człowiek i należy mu się szacunek. Zwalczanie złego zachowania dziecka - złym zachowaniem dorosłego to jakieś kuriozum.

I tak, dorosły ma prawo do słabości, do nienajlepszych w danej chwili reakcji. Obieranie sobie jednak przemocy jako fundamentu w rozwiązywaniu problemów wychowawczych - serio, słabe. Może komuś wystarcza, że dziecko zachowuje się dobrze, bo się boi. Mi nie. Wolę, żeby rozumiał co to znaczy "dobrze", a co "źle" i dokonywał świadomych wyborów. Liczył się z konsekwencjami i zawsze je ponosił - proporcjonalnie "do przewinienia". Konsekwencja to w ogóle świetny fundament - polecam. Zwłaszcza, że może być dobra lub zła. Fakt jednak - potrzeba czegoś więcej niż machnięcia ręki.

"
Ascaia, naprawdę nie wiesz, o co chodzi rozmówczyniom? I to w niemal każdym poruszanym przez ciebie temacie? O to, żebyś przyznała rację Ich poglądom, a wyrzekła się swoich. Bo ich poglądy są Słuszne. A twoje są Niesłuszne. One są Tolerancyjne, więc twoich poglądów/postaw Nie Akceptują. To taki współczesny wymiar tolerancji. A jeśli jednak coś się nie zgadza, to żaden problem dośpiewać"
halo tak bardzo w punkt!
Atea, przeczytaj moje ostatnie zdania. Nie szukam prowokacji,  ja nie jestem młodą osobą, trochę widziałam, trochę sama przeszłam. Takie moje doświadczenie życiowe. Opisałam sytuację, bo byłam w jakimś stopniu jej częścią. 
Atea, ale nikt tutaj nie jest za tym by kara fizyczna byłą jedyną i pierwszą metodą.
Wolę, żeby rozumiał co to znaczy "dobrze", a co "źle" i dokonywał świadomych wyborów. Liczył się z konsekwencjami i zawsze je ponosił - proporcjonalnie "do przewinienia". [/quote]
Dokładnie to! I ja, i Murat-Gazon o tym piszemy. Z dzieckiem trzeba rozmawiać, dziecko trzeba uczyć świata - to jest podstawa. O tym z resztą pisałam w kontekście zapatrzonych w komórki matek, które spacerów nie wykorzystują by pokazać dziecku różne sytuacje, zjawiska, itd. Ale dziecku też się pewne sprawy narzuca. To jak należy traktować innych ludzi, zwierzęta, że mu pewnych rzeczy nie wolno. Co jeśli dziecko z premedytacją świadomie, po wielokrotnych upomnieniach, po wielokrotnych rozmowach,  wybiera w poprzek Twojej nauki i wymaganiom robiąc coś co np. zagraża jego bezpieczeństwu?
Tak jak w sytuacji opisanej przez Watrusię? Tak jak przy opisanej przeze mnie historii z garnkiem wrzątku? Tak jak w momencie gdy będzie ciskać butelką w kota? Nie dopuszczasz wtedy pewnej formy dyskomfortu fizycznego, zależnej od przewinienia?

Ktoś tu napisał o mnie i o Murat-Gazon - zakładają, że NA PEWNO zdarzy się sytuacja kiedy trzeba będzie wywrzeć dyskomfort fizyczny... Ani ja, ani (jak myślę) Murat nic takiego nie zakładamy. Jeśli będę mieć dzieci to mam nadzieję nigdy nie będę miała takiej potrzeby. Bo jeśli będę mieć dziecko to chcę go uczyć, chcę mu poświęcać czas, chcę z nim rozmawiać. Bardzo podobnie to widzę jak mówią te artykuły, które podlinkowała Julie. Nie musi się to dla mnie nazywać takim czy innym nurtem, metodą, szkołą wychowania. Po prostu tak traktowała mnie moja Mama, tak swoje dzieci traktuje moja kuzynka, itd. Tak widzę rodzicielstwo.
Ascaia w sytuacji opisanej przez Wiatrusię nijak nie widzę zagrożenia życia dziecka... Twoja kuchenna też jest od czapy (zreszta Julie napisała jak rozwiązać sprawę bez bicia). Nie wiem jak klaps/liść czy jakakolwiek forma przemocy może ratować życie, ale pewnie mało widziałam... Aż dziwi, że w rodzinach, które mam pod nadzorem te dzieciaki takie "rozwydrzone"😉

Przykre jest dla mnie, że z tego co pamiętam z wykształcenia jesteś pedagogiem...
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
29 marca 2016 19:40
Wartusia to był wg mnie jedyny sposób, żeby dziecku pokazać, co czuje druga strona, bo ono tego nie rozumiało. Nie rozumiało, że krzywdzi.

Gdy młody odkrył magię kuchni to mu pokazałam co oznacza dotknąć rozgrzanego piekarnika. Wymacałam w którym miejscu mogę to zrobić bezpiecznie dla młodego, ale wystarczająco dotkliwie, żeby zrozumiał. Raz dotknął przy mojej asyście, zrozumiał co to gorące, więcej nie miał ochoty.

Kiedyś stał przede mną i mnie kopał w piszczel. Ponieważ jakoś nie docierało, że mnie to boli i wiecznie do tego wracał, no to w końcu mu pokazałam, co czuję. Tak, żeby nie zrobić krzywdy, ale żeby poczuł. Nie uważałam tego za karę cielesną, tylko sposób na pokazywanie świata. Bo on nijak nie rozumiał, że to nie jest fajna zabawa.

Teraz czasami jak się zapędzi w zabawie i robi mi coś nieprzyjemnego, to wystarczy, że powiem: To mnie boli/to jest nieprzyjemne, nie rób tak. Pokazać ci, jak to boli, szczypie, cokolwiek? Od razu słyszę: przepraszam mamusiu, nie chciałem. Fakt, jest już starszy, więcej rozumie, łatwiej się do niego dociera.

Nie da się całkowicie uchronić dziecka przed bólem. Jak prowadzę młodego do dentysty, czy na pobieranie krwi, to wiem, że będzie go bolało i próbuję go na to przygotować najlepiej jak potrafię. Ale stosowanie bólu jako metody wychowawczej... Zwierzęta tak się tresuje z sukcesami. Ale ja wychowuję człowieka i chcę wychować go tak, żeby wyrastał w szacunku, by w przyszłości szanował innych, żeby był świadomy swoich czynów, świadomy co dobre, a co złe. Nie chcę zrobić z niego tresowanej małpki.

halo, rosek0 ja nie tyle chcę przekonać Ascaię do swojego zdania, co dowiedzieć się, czy aprobuje, w uzasadnionych przypadkach, stosowanie kar cielesnych w stosunku do siebie i innych ludzi, czy to tylko klaps małemu dziecku na tyłek jest akceptowalny, no bo jak dziecko to przecież ... nie człowiek?

Ja się jako dziecko nie dałam bić. Byłam raczej trudnym dzieckiem, w sensie ciekawskim wszystkiego i upartym, choć pojętnym i inteligentnym i wiedziałam, że jak przeskrobię, to kara musi być, no ale żeby mnie bić?! Co to, to nie. Dwa razy spróbowali i odpuścili. I bardzo dobrze, bo w ogóle przestałabym ich słuchać. Za to za aktorstwo to powinnam oskara dostać.
skrót "np." w rozwinięciu oznacza "na przykład"
Sytuacja kuchenna od czapy, bo?.... nie zdarza się, że dzieci sięgają po garnki z wrzątkiem? Julie opisała bardzo fajnie, ale co jeśli to nie skutkuje?
JAKI LIŚĆ? KTO TU PROPONUJE POLICZKOWANIE?  :emot4:

A cała reszta mojej wypowiedzi? Gdzie komentarz do tych rozmów, do tłumaczenia? Nie widać tych zdań?  🤔


Kiedyś stał przede mną i mnie kopał w piszczel. Ponieważ jakoś nie docierało, że mnie to boli i wiecznie do tego wracał, no to w końcu mu pokazałam, co czuję. Tak, żeby nie zrobić krzywdy, ale żeby poczuł. Nie uważałam tego za karę cielesną, tylko sposób na pokazywanie świata. Bo on nijak nie rozumiał, że to nie jest fajna zabawa.

I czym to się różni od sytuacji, która opisałam? No czym?
Ty "pokazujesz świat",  a ja "biję dzieci"...
Wiem, ze nie jedyną i pierwszą, ale zakładaną z góry. I nie, ja nie dopuszczam w żadnej sytuacji. Choć zdarza mi się, niestety, zachować nie fair wobec syna. Zawsze go wtedy przepraszam i tłumaczę dlaczego to ja zachowałam się źle. Wiele się z tego nauczył. Czasem czuję się bezradna, ale wiem, że wstyd i złość to najgorsi doradcy. Jest mnóstwo dróg. Dla mnie zawsze podstawą jest naturalna szczerość i szacunek. Na razie działa. Piszę z komórki, cZego nie cierpię, więc wybaczcie, że skrótowo.
ElMadziarra,  i to jest właśnie mądre wychowanie, takie moje zdanie.
Kiedyś stał przede mną i mnie kopał w piszczel. Ponieważ jakoś nie docierało, że mnie to boli i wiecznie do tego wracał, no to w końcu mu pokazałam, co czuję. Tak, żeby nie zrobić krzywdy, ale żeby poczuł. Nie uważałam tego za karę cielesną, tylko sposób na pokazywanie świata. Bo on nijak nie rozumiał, że to nie jest fajna zabawa.

Trochę hipokryzja 😂
Atea, NIE! Nie zakładam z góry dania chociaż jednego klapsa mojemu potencjalnemu dziecku.
Chociaż dopuszczam taką myśl, że może, w bardzo-bardzo trudnej sytuacji, dotyczącej bardzo-bardzo istotnych rzeczy, w przypadku zdecydowanego sprzeciwu i premedytacji ze strony dziecka, kiedy żadne rozmowy, tłumaczenia i prośby nie będą skutkować, że może, może wtedy będę do takiego klapsa zmuszona. Ale mam nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie.
Z resztą... pewnie nie będę mieć dzieci, więc...
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
29 marca 2016 19:57
Dramuta12 dlaczego?
A czym się różni liść w policzek od liścia w tyłek albo liścia po paluszkach?

Czemu od czapy? Bo zakładam, że w ciagu 2 i pól roku ten mały człowiek nie siedział w zamknięciu.

Czym się różnią dwie sytuacje (kuchnia i babcia z łyżką) powinnaś wiedzieć z rozwojówki😉

Dramuta12 rozwiniesz?
Ascaia, z czego wnioskujesz że nie będziesz mieć dzieci? Poczekaj, przyjdzie czas, będziesz miała....  🙂
Jak dla mnie jeśli nie dopuszczamy dania dziecku klapsa w tyłek, ale kopnięcie go w piszczel już dopuszczamy (bo jak rozumiem o to chodziło) - to coś tu jest nie tak 😉
A czym się różni liść w policzek od liścia w tyłek albo liścia po paluszkach?

No właśnie się różni. Umiejscowieniem - twarz to nie tyłek. Siłą - machnięcie palcami po palcach to nie klaps. Itd. No właśnie cały czas o to chodzi, że to się od siebie różni


Czemu od czapy? Bo zakładam, że w ciagu 2 i pól roku ten mały człowiek nie siedział w zamknięciu.

I nie wiesz nic o tzw. okresie buntu, prawda? O sprawdzaniu granic, itd... Z resztą dziewczyny-matki niedawno oburzone o tym pisały w kontekście innej mojej wypowiedzi, że niby jak mogę o tym zapominać.  


Czym się różnią dwie sytuacje (kuchnia i babcia z łyżką) powinnaś wiedzieć z rozwojówki😉
A ja coś napisałam na ten temat, że one są identyczne kropka w kropkę?

ElMadziarra, powtórzę pytanie:
Kiedyś stał przede mną i mnie kopał w piszczel. Ponieważ jakoś nie docierało, że mnie to boli i wiecznie do tego wracał, no to w końcu mu pokazałam, co czuję. Tak, żeby nie zrobić krzywdy, ale żeby poczuł. Nie uważałam tego za karę cielesną, tylko sposób na pokazywanie świata. Bo on nijak nie rozumiał, że to nie jest fajna zabawa.

I czym to się różni od sytuacji, która opisałam?
ElMadziarra, mnie się kary cielesne nie podobają, ale zdaję sobie sprawę, że są. Wobec dorosłych, np. aresztantów, obawiam się. Wobec rekrutów. Choć pewnie nikt by tego nie nazwał karą cielesną. Mam problem z definicją takowej.
Przymus fizyczny i przemoc fizyczna (podobno nie odróżniam, i chyba faktycznie, bo nie wiem jak odróżnić) zdarzają się w życiu na okrągło. Rewizja osobista np. A naciski i przemoc (nie fizyczna) to codzienność. Bardzo, bardzo mało rzeczy robimy Zupełnie dobrowolnie. Dobrowolnie robimy tylko rzeczy łatwe i przyjemne. Do reszty korzystamy z nacisków, wewnętrznych i/lub zewnętrznych. Pas bezpieczeństwa to przymus/przemoc fizyczna, nacisk administracyjny (konsekwencja - mandat), a i tak większość z nas zapina, bo ma w głowie konsekwencję pt. wylot przez szybę.
Postrzegam życie w kategoriach wyborów i konsekwencji, nacisków i dotkliwości, komfortów i dyskomfortów. A z obserwacji wychodzi mi, że każdy ma bardzo różny np. poziom odczuwania dyskomfortu. I preferencje, czy woli bariery fizyczne czy np. emocjonalne. A jeszcze jest kwestia "kary". Dla wielu ludzi prawie wszelka forma kary będzie bez sensu. A dotkliwe ostrzeżenia - z sensem. Nie postrzegam życia w kategoriach kar/nagród, tylko w kategoriach nieuniknionego sterowania, oddziaływania, relacji.

Dziecko jest człowiekiem, jasne. Nie wychowujemy dzieci, tylko ludzi. Młody człowiek jednak ciut się różni. Perspektywą percepcji. Czasu i konsekwencji. Przybliżanie dorosłej perspektywy, uświadamianie konsekwencji (dla siebie, dla innych) to wiodące zadanie wychowawców. Wszyscy rozwiązujemy to różnie. Na ile nas stać. Pewnie, że dobrze mieć bogatą i wysublimowaną paletę środków oddziaływania. I każdy zastosowany środek jest tym gorszy, im może mieć więcej niekorzystnych, nieobliczalnych efektów ubocznych. Ale każdy jest do d* jeśli jest nieskuteczny.
Wg mnie nie ma nad czym dywagować. Bicie ludzie jest podłe, obrzydliwe i poniżej wszelkiej krytyki. A bicie osoby, która nie jest w stanie w żaden sposób się obronić, tym bardziej.
(...)
Tak jak nie toleruję przemocy fizycznej w stosunku do mnie, tak samo nie uskuteczniam jej w stosunku do innych. Nie rób drugiemu co tobie niemiłe.

Kiedyś stał przede mną i mnie kopał w piszczel. Ponieważ jakoś nie docierało, że mnie to boli i wiecznie do tego wracał, no to w końcu mu pokazałam, co czuję. Tak, żeby nie zrobić krzywdy, ale żeby poczuł. Nie uważałam tego za karę cielesną, tylko sposób na pokazywanie świata. Bo on nijak nie rozumiał, że to nie jest fajna zabawa.

No więc jak to jest? My jesteśmy podłe, ale Ty to traktujesz jako "sposób na pokazywanie świata"?
Dla mnie w kontekście klapsa moja twarz od mojego tyłka nic nie różni😉

Okres buntu powiadasz... Powołanie na dziewczyny-matki... Eh!
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
29 marca 2016 20:38
Dramuta12 ja mu wyraźnie powiedziałam, że teraz pokażę mu, co czuję, gdy mi tak robi. On to zaaprobował i się na to zgodził. Tak samo z piekarnikiem, dotykał go, bo chciał. Nie ukarałam go fizycznie za to, że mnie kopał, tak samo jak nie przyłożyłam mu łapki do piekarnika za karę. Pokazałam mu bolesną stronę świata, ale pod kontrolą i za jego zgodą, tłumacząc z czym to się wiąże. Zgodą!

Walenia w dupsko, bo gówniarz nie słucha nie aprobuje. To nie moja bajka. Wychowania pod kloszem i bezstresowo też nie aprobuję, bo nic z tego dobrego nie wynika.

halo ja też jestem dużą dziewczynką i wiem, że kary cielesne są. Ba, mój chłop był w latach '90 w zwiadzie i opowiadał mi o fali takiej, jakiej doświadczył. Straszne. Co nie znaczy, że muszę się na to godzić. Dla mnie kary cielesne są nie do zaakceptowania w żadnej formie. Tresują, a ja nie chcę ludzi tresować i nie chcę, żeby ludzie byli tresowani przez kogokolwiek. Wytresowany i karny to ma być mój koń. Fretka już nie, bo i tak to nierealne.

Ale ja anarchistka i wolnościowiec, to może histeryzuję z tymi karami cielesnymi, a to nic złego 🤔 👀

Jak nic złego, to ja zaraz staremu za ten seler zamiast pora wypłacę raz a porządnie. Szybko się nauczy. 😀iabeł:
Julie, a dlaczego teraz Watrusia, Dramuta nie są "wzywane na dywanik" przez demon i jujkasek? Nie wiem.
[...]

Ja też nie wiem. Ale chyba sama przyznasz, że coś tu jest nie tak.
Przypuszczam, że może niepotrzebnie traktujesz dyskusje internetowe ze śmiertelną powagą.
Stety-niestety, trzeba mieć do tego znacznie więcej dystansu niż do dyskusji w cztery oczy, bo intencji i "ciężaru emocjonalnego" internetowych rozmówców nie da się bezbłędnie zinterpretować. :kwiatek:

jujkasek, do ciebie mam dwa pytania. Jak definiujesz przymus, a jak przemoc? Podaj przykład przemocy, podaj przykład przemocy fizycznej. Co to jest elektryczny pastuch? Przymus czy przemoc?
Pytanie nie do mnie, ale pozwolę sobie głośno na ten temat pomyśleć.

Ja to widzę tak: Ani przymus, ani przemoc. Tylko konsekwencja.
Taka sama, że jak się przeszkadza kotu, to kot podrapie.
Taka sama, że jak się dotknie kuchenki to parzy.
Ale! To (dla mnie oczywiście) nie jest wyłącznie czarno-białe.
Babcia oddała łyżką, bo musiała/chciała się obronić. Jak kot.
Ale ponieważ babcia jest (powinna być?) bardziej rozumna od kota, to może mogła zrobić coś innego.
Jestem prawie pewna, że mogła, ale nie oceniam kategorycznie, bo nie znam babci, nie znam sytuacji.
Myślę, że ważny jest przykład rodziców. Ja tak nie robię, ale co zrobi babcia, czy inna osoba... nie gwarantuję. Może zachowa się jak pastuch elektryczny, albo kot...? 😉

Jestem pewna na 99%, że nigdy mojego dziecka nie uderzę/nie szarpnę/nie nawrzeszczę (czyli nie użyję przemocy), ale cholera wie co zrobię, jak będzie biec prosto pod koła ciężarówki. Na razie nie biegnie, bo boi się ulicy i samochodów i nie pozwala mi zejść z chodnika jeśli nie ma pasów na jezdni, bo tak mu wbili do głowy w przedszkolu.
Ale co będzie? Nie wiem.
Jeśli zdarzyłoby mi się w afekcie, w takiej sytuacji, szarpnąć i nawrzeszczeć, to z całą pewnością byśmy potem bardzo długo na ten temat rozmawiali i tłumaczyłabym, przepraszając, dlaczego tak zrobiłam.

To wszystko jeszcze zależy od wieku i stopnia komunikacji z dzieckiem.
Wracając do przykładu babci, która odruchowo odwinęła łyżką.
Dziecko (chyba) nie rozumiało co to znaczy "boli".
Chyba próbowałabym to rozwiązać tak, jak zrobiłam ucząc moje dziecko co to znaczy zimne i gorące.
Czyli np. baaardzo delikatne ukłucie wykałaczką w palec, w celu organoleptycznego zbadania co się kryje pod pojęciem "boli".
Nie stanęłam z tym problemem twarzą w twarz, bo mój trzylatek doskonale rozumie co to znaczy.
Tylko tak mniemam.

Tak w ogóle, to dla mnie ta dyskusja jest arcyciekawa. Z jednej strony chciałoby się ją przenieść do innego wątku dotyczącego chowu dzieci. Ale z drugiej strony, myślę że wtedy byłoby to znacznie mniej ciekawe, bo głos zabrałyby tylko osoby będące obecnie rodzicami.
DoSia,
No to dla Ciebie się nie różni. Dla mnie tak. Więc o co chodzi? Każę Ci myśleć jak ja? To w ramach tego ogólno-ludzkiego szacunku, nie każ mi myśleć jak Ty,

A drugiego akapitu nie rozumiem - rozwiń jeśli możesz. I to chyba w takim razie musisz skierować też do kilku dziewczyn, które teraz się też udzielają. Bo to one wtedy mi wypominały, że to trzeba uwzględnić.
No i chyba nie powiesz, że coś takiego jak okres buntu się dzieciom nie zdarza?

Tak  🙄, ja też już kończę tą dyskusje Ascaia  😉

Wnioski- smutne jak szeroki  i trudny musi być to problem jeżeli normalna dziewczyna nie rozumie, że klapsy czyli przemoc fizyczna jest zła. Jak w takim razie dotrzeć do patologii ?
Nie rozumiesz prostego przekazu bo :

Demon, skoro argumentacja moja czy Murat-Gazon nie ma dla Ciebie znaczenia to po co nas o cokolwiek pytasz i ciągniesz temat?



Nie akceptuje argumentu- ostateczny klaps, rzadki klaps….  jako środek wychowawczy,  a nie nie ma znaczenia Wasza argumentacja.
Przyjmuję ją do wiadomości natomiast nie akceptuje.

Nie rozumiesz prostego przekazu bo :



[quote author=demon link=topic=95120.msg2520102#msg2520102 date=1459261386]
Ascaia błagam nie o tym rozmawiamy. Nie podciągaj tego pod jednorazowego klapsa. Przecież jak moje dziecko biega z nożyczkami to mu je odbieram, tłumacze, uprzedzam, że nie chce mu zrobić krzywdy i delikatnie kłuje nadal tłumacząc, że biegając z nimi będzie bolało dużo bardziej.

To o czym rozmawiamy? Do "czego" mam nie podciągać klapsa? Spytałaś jaka jest moja motywacja użycia bodźca fizycznego, był przykład sytuacji kuchennej - odpowiedziałam jak to widzę i Tobie się to nie podoba, więc piszesz "nie o tym rozmawiamy"?

[/quote]

No nie wiem jak miałabym to napisać, żebyś zrozumiała, ze to nie najlepszy przykład z Twojej strony i czymś innym jest ostrzeżenie ze strony rodzica  przy zagrożeniu  niż powszechnie  rozumiany klaps.

Nie rozumiesz bo :


I tak, masz rację, powodów może być wiele (ADHD zostało obalone, to tak na marginesie). Ale przecież tutaj rozmawiamy o jakiś ogólnych faktach. Nie zaczynaj używać argumentów w stylu "a w Afryce dzieci głodują".



Piszę o rzeczach bardzo powszechnych w naszym świecie, a Ty wyskakujesz z Afryką.

Tak na marginesie ADHD nie zostało obalone i może być trudne do rozpoznania dla rodzica czy pedagoga, ponieważ jest powszechnie utożsamiane z agresją. Sprawia takiemu dziecku potworny dyskomfort w normalnym funkcjonowaniu w społeczeństwie nawet jeżeli jest zupełnie pozbawione agresji.Takie dziecko  ma problemy z koncentracją, a co za tym idzie kłopoty w swobodnym  uczestniczeniu  na lekcji, w domu, odrabianiu prac domowych. Co więcej jest to dysfunkcja mózgu, którą można i należy leczyć choćby przy pomocy EEG biofeedbacku. W trakcie treningu obniża sie niepożądane fale theta, charakterystyczne u dzieci z ADHD, a  często podwyższa fale SMR, które są falami o najniższej amplitudzie fal Beta i odpowiadają min za koncentracje.




Czego oczekujesz?


Oczekiwałam konkretnych, uzasadnionych racjonalnie argumentów, ponieważ  problem jest dosyć poważny, a nie histerii z powodu przedłużającej  sie dyskusji.


Już pytałam o to - mam paść na kolana i wyznać winę? Nie zmienię poglądów ze względu na Ciebie.
Piszesz do mnie "będziesz się tłumaczyć do upadłego". Przecież to Ty mi zadajesz pytania i żądasz! odpowiedzi. Jak nie odpowiedziałam bo nie miałam czasu albo przegapiłam w natłoku postów to od razu były aluzje do mojego poziomu inteligencji i sugerowanie, że unikam. Ale jak odpowiadam to "tłumaczę się do upadłego". Wiesz czego chcesz w takim razie? Możesz się zdecydować? Czy to ma być wymiana postów na zasadzie "chcesz uderzyć - kij się zawsze znajdzie"...


Masz problem z trzymaniem emocji na wodzy. Także ja bym sie na Twoim miejscu zastanowiła nad tym jednorazowym klapsem. Uwierz mi na słowo dziecko potrafi zirytować dużo bardziej. 

Julie, a dlaczego teraz Watrusia, Dramuta nie są "wzywane na dywanik" przez demon i jujkasek? Nie wiem.



Dlatego, dlatego, że jak starałam sie czytać Dramute to mnie  🤔 zatykało i to jest chyba ponad moje siły coś Dramucie odpisać  😉, a Wiatrusi nie zdążyłam przeczytać.
Julie, ja myślę że to nie tak do końca jest  jak myślisz, jeśli chodzi o przypadek dzieciaka moich znajomych, no chyba że myślimy o czymś innym. Dzieciak mający prawie 4 lata, wie ogólnie co to znaczy boli, w końcu zdarzyło mu się wywalić, skaleczyć, ukłuć, czy dotknąć czegoś gorącego, choćby kubka z gorącą herbatą. Nie uchroni się dzieciaka od takich doświadczeń. Oni naprawdę próbowali mu wytłumaczyć, powołując się też na przykłady że robi źle. Dzieciak traumy nie dostał, wyrasta na całkiem fajnego młodego osobnika. 
demon, dla Ciebie "nie rozumiesz" to "nie zgadzasz się ze mną"...
Dostajesz argumenty i... stwierdzasz, że to nie są te argumenty, że chcesz innych, bo tych nie akceptujesz...
Nie bój żaby, nie popadam w histerię. Mam emocjonalny styl pisania, ale to nie oznacza histerii.
Wskazuje Ci na niekonsekwencję Twoich komentarzy po prostu tak sobie pisząc - dla Ciebie to problem z trzymanie emocji na wodzy. Obraziłam Cię? "Krzyczę" na Ciebie? Nie.
Przyszło Ci na myśl, że może to co piszę nie oznacza 'powszechnie rozumianego klapsa". Ja piszę o "ostrzeżeniu", Ty piszesz o "ostrzeżeniu" ElMadziarra pisze o "ostrzeżeniu" - ale tylko moje ostrzeżenie jest złe...

Co do ADHD... tu też mam swoje zdanie, jak niektórzy naukowcy, lekarze i pedagodzy... Są choroby, którego podłożem są zmiany na poziomie układu nerwowego, a które decydują o umiejętnościach społecznych - zespół Aspergera, autyzm. ADHD... ciągle w mojej opinii jest za mało udokumentowane. 
Podsumuję wszystko co uważam:
swojego dziecka (gdybym miała 😉) nie chciałabym nigdy uderzyć. Nie popieram notorycznego lania dziecka, ale rozumiem klapsa (który czuć maks 3 sekundy, a nie spuszczenie wpier....).
Ja nie mam traumy za kilka klapsów, ale inne dziecko może do końca życia pamiętać. Zadaniem dobrego rodzica jest znalezienie środka, który sprawi, że dziecko zrozumie co jest dobre a co złe bez wyrządzenia trwałej krzywdy. I nie wiem co w tej opinii jest takiego, że demon się oczy wypadają, gdy to czyta 😉.


Co do ADHD... tu też mam swoje zdanie, jak niektórzy naukowcy, lekarze i pedagodzy... Są choroby, którego podłożem są zmiany na poziomie układu nerwowego, a które decydują o umiejętnościach społecznych - zespół Aspergera, autyzm. ADHD... ciągle w mojej opinii jest za mało udokumentowane.  


No właśnie tu też masz swoje zdanie oparte na ? Wikipedii ?

Przecież Ci napisałam, że przy ADHD w zapisie Elektroencefalografu, który  ocenia  bioelektryczną czynności mózgu fale theta maja sporo zawyżoną amplitudę.

Jaśniej- znacznie podwyższona amplituda fal theta  w płatach czołowych,  świadczy o zaburzeniach stanu czynnościowego ośrodkowego układu nerwowego.

Jeszce jaśniej-  podwyższone parametry fal o których mowa ( a " płyną one z mózgu, a nie z serduszka) często rozpoznawane sa u dzieci z ADHD i związane są z nieprawidłowościami  pracy mózgu.


Dramuta 12 nie śledziłam dyskusji, bo który to już raz o biciu, ale mam do Ciebie jedno pytanie. Czy w związku z Twoimi poglądami i przyzwoleniem na klapsa uznalabyś za właściwe gdybym ja lub ktos inny w tej dyskusji Tobie teraz dała klapa w pupę ? Pytanie kuriozalne, ale całkiem na miejscu. Bicie jest złe zawsze, klaps to tez bicie. Bicie to przemoc, upokorzenie. Biją rodzice bezsilni. Nikt nie ma prawa bić dzieci, nawet rodzić. Zapewniam Cię, że karać dotkliwie można nie podnosząc ani głosu, ani ręki. To autorytet buduje szacunek, a nie przewaga fizyczną.
Dramuta12, Ja doskonale rozumiem demon i jest ona dla mnie w pewnym sensie guru w kwestiach chowu dzieci. Mi się "tylko" na razie dokładnie to samo sprawdza, tak robię, to wyznaję, to czuję. Ale tak jak już wspomniałam, mam za mało stażu i wymiernych efektów, bo mój tylko jeden i jeszcze mały.
Nie chciałabyś. Super. :kwiatek: Ale jednak nadal usprawiedliwiasz, tak jak Ascaia.
Uwierzcie na słowo, błagam. Jakiekolwiek klapsy i kary są złe.
Albo inaczej: Zapisz sobie gdzieś to co w tej chwili napisałaś i wróć do tego, jak będziesz miała roczne dziecko.
Ja akurat w ogóle nie rozważałam takich rzeczy, dopóki nie urodziłam własnego, bo omijałam temat dzieci szerokim łukiem.
Ale mimo tego, teraz jestem pewna, że w wielu kwestiach dotyczących dzieci, inaczej się hipotetycznie wydaje, a inaczej "w praniu" okazuje.

jagoda1966, Świetne podsumowanie!  😀

julie,Zacznijmy od tego, że ja pod pojęciem klaps rozumiem raczej pacnięcie niż uderzenie, które ma sprawić ból.
Usprawiedliwiam dlatego, że, no właśnie, mnie klapsy nie bolały, ale oznaczały dla mnie, że źle zrobiłam. Oczywiście nie było tak, że nie wiem co dobre a co złe, rodzice najpierw tłumaczyli, a klaps był przypomnieniem.
"Bicia że bicia" nie usprawiedliwię nigdy. Gdybym na początku wyjaśniła co rozumiem pod pojęciem "klaps" może nie byłoby tej dyskusji. :kwiatek:
zdarza mi się, że mam ponad rocznego siostrzeńca pod opieką i nigdy mi nawet przez myśl nie przyszło go "sklapsować". Jakoś daję radę go ogarnąć bez tego. No, ale mnie dzieci kochają (mimo, że ja je niekoniecznie :hihi🙂 i jakoś chętnie słuchają 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się