"Nie ogarniam jak..."

Ascaia, ale co ma ADHD do autyzmu? Jaka odmiana autyzmu :O
Wiem, że powinnam być konsekwentna i już sie nie odzywać jak to napisałam kilka godzin wcześniej  😡, ale jak to pominąć milczeniem.


[quote author=Ascaia link=topic=95120.msg2520548#msg2520548 date=1459329295]

Uznaję istnienie ADHD. Jestem skłonna do poglądów, że jest to "odmiana" lub jak to woli mieści się w spectrum autyzmu. Diagnozowanie ADHD jest nadużywane.



Dziecko drogie to Zespół Aspergera mieści się w spektrum autyzmu.
[/quote]

Oj demon, czepiasz się i w ogóle żal! Przecież wujcio gugle mówi wyraźnie, że "Objawy związane z ADHD mogą współwystępować ze spektrum autyzmu.". Dla naszej Ascai to jedno i to samo, nieprawdaż. Tylko tu takie wredne zołzy, co się czepiają i nie wiadomo w ogóle czego chcą.
jujkasek ja mam pytanie: przyszlas na revolte żeby sobie ulżyć znajdując ofiarę i dokladajac jej? Pierwsze Twoje wpisy biły sympatia i wydawaloby się ,ze ktoś fajny się pojawił na forum a tu ta dyskusja i klops. Nudzisz się w życiu?
demon, po raz kolejny proszę, żebyś nie ironizowała.
Przecież właśnie o tym napisałam - oczywiście, że Asperger mieści się w spectrum autyzmu. Ale są też poglądy, że podobnie jest z ADHD... No co ja Ci poradzę, że ktoś taką teorię wysnuł? Mówiono nam o tym na studiach, wtedy czytałam dodatkowe opracowania, bo temat mnie interesował. Nasza wykładowczyni pracowała z dziećmi autystycznymi. Dodatkowo znajoma moich rodziców była w owym czasie prezesem (?) vice-prezesem lubelskiego stowarzyszenia. I takie rozmowy były. Czy to moja wina? Do mnie ten pogląd przemawia. Nie neguję, że w ogóle ADHD nie ma. Nie neguję, że nie ma dzieci agresywnych, nadpobudliwych, u których jest to wynik "upośledzenia" układu nerwowego.

A komentarz zen...  😵

nerechta nie jestem zwolennikiem kar fizycznych, ale rzeczywiście w swojej głowie i wyobrażeniach dopuszczam, że może kiedyś w wyjątkowej sytuacji będzie konieczność użycia takiej. Więc nie powiem w pełni świadomie i szczerze "nigdy nie dam klapsa mojemu dziecku" - takie stwierdzenie byłoby z mojej strony nieuczciwe.
Jestem zwolenniczką rozmów, poświęcania dziecku uwagi, tłumaczenia otaczającego świata, uczenie szacunku do istot żywych, traktowania dziecka poważnie, itd. Zwolenniczką mądrej miłości.
jujkasek, po co ten ironiczny ton?

I gdzie jest moderator, ta dyskusja prowadzi donikąd 😉
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
30 marca 2016 11:41
Czytam, czytam i co raz bardziej podziwiam... Ascaię. Serio. A mamusiom, które wolą kopnąć, ale broń Boże uderzyć podam przykład, który dziś mi przekazała znajoma (jak napomknęłam jej, jaka to ciekawa dyskusja się tu toczy). Kobieta nie będąca za biciem, ale klapsa tolerująca. Była na wakacjach z córkami (dwie sztuki) plus dwie sztuki dzieci znajomych pod opieką. Towarzystwo w wieku nie szkolnym/wczesnoszkolnym. Jej młodszej nie spodobało się, że trzeba uwagą mamy podzielić się z innymi i wymyśliła świetny sposób. Odczekiwała aż nadjedzie samochód i zaczęła wyskakiwać na jezdnię. Znajoma pomyślała, ok, zdarzyło się, zagapił się dzieciak, złapał za fraki, wciągnęła na chodnik. Ale sytuacja powtarza się drugi raz, trzeci, w końcu zorientowała się, że ma miejsce za każdym razem, jak jej uwaga kieruje się w stronę "obcych" dzieci. Ostrzegła raz, drugi, za trzecim przyrżnęła aż zadzwoniło. I wiecie co? Młoda przestała "przypadkiem" wpadać na jezdnię. Maaagiiiaaa... Tyle mnie w temacie, bo z koniem kopać mi się nie chce. Chociaż popcorn miałam ochotę kupić, bo mam niezłą zajawkę czytając te teorie o przewadze Wielkanocy nad Bożym Narodzeniem.  🤣
Nirvette   just close your eyes
30 marca 2016 11:50
Lanka_Cathar, teraz Ci się dostanie za Twoją znajomą, że miała czelność dziecko uderzyć, skoro mogła cierpliwie tłumaczyć.  🤣
Ja też za dzieciaka ze dwa razy po tyłku dostałam i wiecie co? Psychopatą nie jestem. Za to bardziej zraniły mnie słowa, które od rodziców nie raz słyszałam, niż to, że mi się po tyłku zebrało. I to pamiętam bardziej, niż karę cielesną, bo "bić" można też słowem. I to o wiele skuteczniej. 😉
Averis   Czarny charakter
30 marca 2016 11:52
Czyli matka wlała dziecku, bo tamto czuło się pozbawione jej uwagi i próbowało ją na siebie zwrócić (widocznie w jedyny sposób, który działał - to też daje do myślenia, nie wierzę, że pakowało się pod auto wcześniej nie próbując chociaż do niej zagadać). No fakt, magia, tylko szkoda, że czarna. Dziecko potrzebuje czułości równie mocno, co pożywienia. Jak głodne dziecko będzie podkradać chleb, to jak mu się wleje, to może i przestanie, ale mniej głodne od tego nie będzie.
desire   Druhu nieoceniony...
30 marca 2016 11:57
szkoda, że jak ja przytoczyłam przykład zwierząt to demon uznała, że  błeeee, że dzieci to nie zwierzęta - ale jak Julie porównała dzieci do zwierząt to ok.  cóż za wybiórczość, o.  🤣 🙄 😎 

Lanka_Cathar   Farewell to the King...
30 marca 2016 12:13
Nirvette, w punkt! Takim jeszcze zarzucę cytatem, który zapamiętałam z podręcznika do polskiego z podstawówki:

Słowo, choć nie z głazu,
może rozbić kości,
chociaż nie jest z głazu.
Złego więc wyrazu
strzeż się nawet w złości,
słowo, choć nie z głazu,
może rozbić kości.

I tym akcentem kończę.
Przejrzałam ostatnie trzy strony dyskusji i dawno nie widziałam takiego rozjazdu pomiędzy zawartością  a formą niektórych wypowiedzi. Parafrazując powiedzenie „tak cię widzą, jak piszesz, a nie jak siebie widzisz”. Wypowiedzi osoby okrzykniętej „guru w kwestiach chowu dzieci” napęczniałe przeświadczeniem o własnej wyższości i pełne pogardy w stosunku do osób inaczej myślących, że aż nasuwa się pytanie o stopień jej tolerancji odrębności własnych dzieci. Wypowiedzi osoby prowadzącej krucjatę przeciwko agresjii i przemocy wg własnego rozumienia aż rzygają nienawiścią do tych, którzy przemoc rozumieją inaczej. Tu z kolei nasuwa się pytanie, jakie uczucia budzą w niej poglądy jej dzieci odbiegające od jej własnych poglądów.

Jeśli klaps karny ma wywołać traumę na wieki, strach, nienawiść i co tam jeszcze, czy raczej nie znaczy to, że coś w rodzinie szwankuje, a nie że klaps równa się patologii w tej rodzinie? Nie wyobrażam sobie, żeby w kochającej się rodzinie taki klaps miał zachwiać zaufaniem dziecka do rodziców. 



Zmieniając temat. Nie ogarniam, jak można nie szanować swojej intymności. Tydzień temu w metrze kopulująca dwupłciowa para; dziś w metrze jednopłciowa para obmacująca się i całująca (nie mówię o przelotnym pocałunku).  Metro to jakiś afrodyzjak?
To w sumie bardzo ciekawy przebieg rozmowy o biciu, bo większość osób jednoznacznie przeciwnych biciu to osoby, które same mają praktyczne doświadczenie bo mają własne potomstwo, a osoby, które dzieci nie mają, raczej zasilają stronę dopuszczającą bicie przy 'ekstremalnych' sytuacjach.

Coś w tym jest w sumie bo przed dziećmi chyba bardziej trywializowałam klapsy, niż po. Ale też nie do końca bo uważam jak i uważałam kiedyś, że wielu ludzi dla odmiany je demonizuje. Zło wynikające z demonizowania klapsów może być większe, niż zło wynikające z klapsa bezpośrednio. Pije tutaj zwłaszcza do pomysłów odbierania dzieci rodzicom z powodu stosowania kar cielesnych. Poza tym przemoc rodzicielska może wcale nie mieć nic wspólnego z cielesnością i podejrzewam, że w niektórych przypadkach lepiej by było gdyby rodzic przyłożył raz swojej pociesze niż próbując być "dobrym" rodzicem zastosował jakieś środki "psychologiczne". W końcu jeżeli nie umie sobie dać rady, a przyłożyć nie może, to z pewnościa znajdzie inny sposób na sprowadzenie dziecka do parteru... Zresztą wiele osób, które doświadczyły przemocy psychicznej często wspomina, że jest to znacznie gorsze niż klaps ale jest to już regułą w dyskusjach revoltowych, ze ten aspekt jest kompletnie ignororwany przez strone radykalnie antyklapsową 😉 Nie każdy ma wysokie umiejętności rodzicielskie, wysoką inteligencję emocjonalną czy dobry przykład z domu i nie każdy da sobie radę z wychowaniem tak samo dobrze. Natomiast prawie każdy jest najlepszym możliwym rodzicem dla swojego dziecka, nawet jeżeli daje klapsy i żadna wykształcona wg najnowszej mody ciocia z pogotowia wychowaczego czy jak to sie tam teraz zwie, nie będzie lepsza. Tak, że teges, teorie i mody (wychowawcze) mijają, a żaba zostaje...
Averis   Czarny charakter
30 marca 2016 15:48
trusia, a jak przyłożysz partnerowi z liścia w kochającym się związku, to zaufanie pozostanie, czy może jednak będzie jakaś malutka ryska?
O jesu! Czytam i stwierdzam fakt. 90 % wypowiadających się musiało dostawać w domu manto takie że świstało, bo trauma pozostała do dziś, bo wyrośli na osoby pełne jadu, złośliwości, którym sprawia przyjemność dosrywanie i  dogryzanie. Zero normalnej dyskusji, uszanowania zdania drugiej osoby, czytanie po łepkach. Bo moja racja jest mojsza i tyle.
trusia, Nie przesadzasz? 🙂
demon nie została nikim okrzyknięta. Napisałam, że dla mnie jest w pewnym sensie guru w kwestii wychowania dzieci, bo ja również wyznaję tzw. "rodzicielstwo bliskości", które ona stosowała/stosuje na trzech synach i które jak na razie, również mi się sprawdza.
<edit> Jeszcze dopiszę, że to wcale nie oznacza, iż zgadzam się z nią we wszystkim. Była nawet kiedyś sprawa, w której się kompletnie nie zgodziłyśmy.
I jak widać da się dalej normalnie rozmawiać, mimo różnic w niektórych poglądach. 🙂


Watrusia, Czy masz na myśli także mnie...?

Julie,  Bogiem a prawdą, chyba nie, czytałam twoje posty i piszesz swoje zdanie, nie dosrywając, no chyba mi coś umknęło 😉
Ale naprawdę, smutno czyta się to co piszecie. Oczywiście nie wszyscy, nie wrzucam wszystkich do jednego wora. 
Ok, nie byłam pewna, czy mówisz także o mnie.
To jest generalnie ciężki temat i trudno mówić o czymś tak ważnym bez emocji, więc ja się nie dziwię tym osobom, które wypowiadają się dość ostro.

To w sumie bardzo ciekawy przebieg rozmowy o biciu, bo większość osób jednoznacznie przeciwnych biciu to osoby, które same mają praktyczne doświadczenie bo mają własne potomstwo, a osoby, które dzieci nie mają, raczej zasilają stronę dopuszczającą bicie przy 'ekstremalnych' sytuacjach.

Też to zauważyłam. Ciekawe.
A ja np. tego nie obserwuję wśród moich dorosłych znajomych posiadających dzieci. Poważnie. Ja dostawałam klapsy, mój mąż, moja przyjaciółka, znajome i wszyscy są za tym, że "trudno...jak inaczej nie można, to próbuje się i takich sposobów". Jedna z koleżanek mówi, że jej syn, z którym ma problemy z jego zachowaniem, dostawał klapsy, ale to totalnie na niego nie działa. Więc odpuścili. I próbują nadal inaczej. I nadal mają z nim problemy. Ale logicznie odpuścili klapsy, bo i tak nie działało. Jest jedna, która miała ojca psychopatę i teraz dzieci palcem nie tknie. za to przegina w drugą stronę tak, że każdy kto z boku na to patrzy, to widzi, że przegina.
Ja obserwuję, że jest naprawdę różnie, bardzo różnie!
No pewnie, że bywa różnie.
Ale akurat tu, w tej dyskusji wyraźnie widać, że większość będących za klapsem "w wyjątkowych sytuacjach", jeszcze dzieci nie posiada. Interesujące.
Ja sobie nie mogę przypomnieć co myślałam na ten temat zanim dorobiłam się dziecka. Chyba po prostu w ogóle o tym nie myślałam.
Ja byłam pozbawiona internetow przez jakiż czas więc wyszłam trochę (bardzo) z rytmu tego wątku. Ale może i dobrze.

Ascaia Wracając do naszej rozmowy hen hen dwie strony temu to myślę, że w naszym rozumowaniu jest niewielka choć istotna - dla mnie, różnica. Ty dopuszczasz w skrajnych przypadkach jako metodę wychowawczą, ja - jako ostateczny gest bezsilności. No ale właśnie: dla mnie to bezsilność i błąd ze strony rodzica, więc szczególnie dumna bym z siebie nie była, ale też szczególnie nie demonizowała rodziców, którym się "zdarzy". Tak samo jak staram się, choć czasem to nie jest proste, nie oceniać dzieci i rodziców w miejscach publicznych, o ile nie dochodzi do oczywistej przemocy/okrucieństwa. Zarówno dorośli jak i dzieci jesteśmy tylko (i aż!) ludźmi.

A z dalszej dyskusji się rakiem wycofuję bo teraz to już jest "a wy takie i owakie, a my śmakie i sramtakie" 😉

Wszystkiego najlepszego dla naszych dzieci, o.
Atea, O właśnie! Gest bezsilności. Myślę podobnie.
W teorii kategorycznie w pale mi się nie mieści, że klaps może być ok. Jestem prawie pewna, że nigdy się czegoś takiego nie dopuszczę, ale pewna na 100% być nie mogę.
A może i kiedyś klapnę moje dziecko...? Ale na pewno będzie mi głupio i wstyd i źle z tym.
Atea, przychylam się do życzeń.
Wszystkie dzieci nasze są. 😀


A ledwo pisałyśmy tutaj z Cricetidae, o śmieciach, szkłach i proszę... suka dzisiaj rozcięła łapę. Górny palec / opuszka wisi na strzępie, jakieś 3/4 powierzchni odcięte. Od rana nie przyschło tylko ciągle się rozkrwawia na nowo.
Nie ogarniam tego lenistwa, żeby nie wyrzucić butelki do kosza, który jest w zasięgu wzroku. I nie ogarniam tej chęci rozbijania butelek. Co jest takiego fajnego w tym rozpryskującym się szkle, że trzeba huknąć o ziemię?
Ech... :/
Julie, jujkasek, konkretnie ona, zarzuciła mi, że nie odróżniam przemocy (fizycznej/nie fizycznej) od przymusu (fizycznego/nie fizycznego). To próbuję się Od Niej dowiedzieć, jak ona odróżnia.

ElMadziarra, w sprawie tego pora i selera. Mamy relację i nieuchronne konflikty potrzeb. Twój komfort (fizyczny, intelektualny, emocjonalny) - mieć co potrzebne do zupy, żeby było si, wchodzi w konflikt z komfortem partnera (dowiedzieć się czym się różni por od selera i zachować koncentrację na zakupach, poświęcić czas i uwagę na bzdurę). Gotowa jestem założyć się, że gdybyś "przyłożyła z liścia", partner byłby bardziej skłonny dać prymat twojemu komfortowi (ugotować poprawną zupę). Ale na rzecz można popatrzyć inaczej. Jak na komunikację, na wymianę informacji. Można pomyśleć jaką zastosować akcję, żeby do partnera dotarło info, że robi cię w bambuko, nie liczy z twoim komfortem, i żeby to było skuteczne. Jak przekazać informację, że  "nie, chcę pora/selera, nie odwrotnie". Najlepiej, żeby dotarło krótką drogą i zero-jedynkowo (bo wtedy informacja działa najsprawniej). Może mu narysuj 🙂 A jeśli mimo to kupi odwrotnie - niech dyga drugi raz.

I to jest zaleta klapsa. Bit informacji. NIE - bo boli. Boli - 1, nie boli - 0. Druga zaleta - że nie grozi krzywdą fizyczną, uszkodzeniem. Na tym zalety się kończą. A wady są rozliczne. Jak widać, do klapsa można podchodzić różnie. "Na zimno" - informacja, skuteczna akcja. Ale sądzę, że niewiele klapsów bywa "na zimno". Zazwyczaj jest zupełnie inaczej: bezradność, bezsilność, desperacja = wyjście z siebie, "z nerw". Ja bym optowała za znacznie większą skutecznością dochodzenia do realizacji własnych potrzeb czy do kompromisu (a może i konsensusu) zanim pojawi się desperacja. Bo z moich obserwacji  (i autopsji) wynika, że zdesperowani ludzie "wypadają z norm", że w stanie desperacji nie działają deklaracje i dobre intencje.
A nie znam ludzi odpornych na desperację.

Swoją drogą niezwykle bawi mnie to "każdy klaps to ZUO" (jak zresztą niemal każdy użyty kwantyfikator wielki), gdy na forum tyle zachwytów nad "Twarzami Grey'a" 🤣
W temacie i dzieciowym i nie-ogarnialnym 😉

Nie mam dzieci i nie jestem prodzieciata, ale szczerze szlag mnie czasem trafia w sklepie, jak widzę i słyszę jak rodzice odnoszą się do dziecka lat kilka (max 5).
Szarpanie, krzyk i przekleństwa są na porządku dziennym, "dostaniesz w dupę jak się nie uspokoisz" "zaraz cię tutaj zostawię jak nie przestaniesz coś tam" "czy możesz ku*wa dać mi spokój?"

Serio to jest to rodzicielstwo bliskości, tak szeroko propagowane?

I dla odmiany - przyszła do mnie kiedyś pani z dzieckiem, miało może 3lata. Stałam akurat na stołku i ukladalam koszulki, jedna mi spadła na ziemię. Dziecko było obok, przydreptało i mi podało, z mega wielkim uśmiechem  🤣 bardzo to było miłe, podziękowałam oczywiście 🙂
kolebka, ja jeszcze 'lubię' ten tekst - bo oddam cie tej pani (wskazując np. na mnie)/bo pani cie zabierze itp...

Ascaia, zrób ciasny opatrunek, jeśli umiesz i masz czym. Nie wiem jak wygląda to, co wisi na kawałku skóry, ale może warto to uciąć i dać się goić bez tego?
O właśnie - dla odmiany. (do tematu może to i nie pasuje, ale...)
Wczoraj poznałam dwie dziewczynki z bloku obok i mam nadzieję, że w końcu znalazłam "dzieci ćwiczebne". Bardzo miło mi się z nimi rozmawiało. Bardzo dobrze zachowywały się względem Werny. Właśnie to, czego tak często brakuje - jedna sama zauważyła, że pies się boi i od razu do siostry "nie biegnij, nei krzycz, ten piesek się boi". To było tak pozytywne. 😀

A nawiązując jeszcze do tego, co napisała kolebka, - bardzo mnie razi język jakim mówi przy i do dzieci. Masakrycznie często słuchać kur***. pierd***, popierz***, jeba***, itd... Mi uszy więdną, a dzieci to przecież chłoną jak gąbki.

Cri - niestety ale opatrunki znam aż za dobrze, a Werna daje mi dużo powodów, żeby tę umiejętność mieć na bieżąco. Już rozmawiałam o ewentualnym cięciu z naszym znajomym weto-chirurgiem. W zależności do tego jak to będzie jutro wyglądać być może trzeba będzie zrobić resekcję całości. :/
halo, przymus to padok ogrodzony pastuchem. Wynikający z bezpieczeństwa. To przedszkole, kiedy wstawać się nie chce. Przemoc to siłowe rozwiązania i - jak to ktoś tu pięknie napisał - krzyk bezradności.

W dalszym tańcu wzajemnych przecinek nie chcę brać udziału.
Cricetidae to słuchaj tego: uspokój się, bo tutaj zostaniesz i będziesz układał te ubrania za karę, jak ta Pani (tutaj wskazanie na kolezanke)  👀

Ascaia dokladnie, takie słowa wchodzą do głowy i zostają, przynajmniej od wulgaryzmów warto byłoby się powstrzymać...
kolebka, Aż takie jesteśmy paskudne, żeby straszyć nami dzieci? 😁 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się